satoshi
30-05-2012, 15:48
Witam Państwa
Założyłem ten wątek i proszę o porady co mam zrobić, ale od początku...
Mam 33 lata i jestem w szczęśliwym pięcioletnim związku małżeńskim. Owocem naszych starań pojawił się synek, w tej chwili będzie miał 2 latka. Mieszkamy w swoim mieszkanku (mimo że w kredycie) żyje się nam dobrze i nie jesteśmy uzależnieni od pomocy finansowej rodziców, radzimy sobie mimo że żona jest na wychowawczym a synek dopiero za rok będzie przymierzany do przedszkola.
Sprawa dotyczy naszej (mojej i żony) relacji z moimi rodzicami a przede wszystkim z moją mamą (56l). Ma bardzo mocny charakter i jest choleryczką, a ostatnio twierdze w rozmowie z żoną że powinna udać się do psychologa. Od początku widze że rodzice nie akceptują mojej żony, która również jest charakterna, mój tata stwierdził nawet ze powinienem utemperować tak to określił moją żonę. Do konfliktów nie dochodzi często (raz w roku mega poważny ale zazwyczaj zaczyna się od pierdoły), ale wszystkie nasze spotkania (zazwyczaj jeździmy do nich na wieś) są takie sztuczne, "plastikowe", nam to już nie przeszkadza bo wiemy jaka jest moja mama i że się nie zmieni. Poza tym mam brata który również ma żonę i dziecko (3l) i relacje są podobne (raz lepiej mamy my raz lepiej brat). Obecnie sprzeczka dotyczy kolejnej pierdoły. Mam zakupiła mojemu synkowi buciki w markecie (ona nazwała to sieciówką), zakup ustaliła ze mną, a ja wierzyłem w to że wie co kupuje. Ale buty przywiozła do okazania mojej żonie (ja byłem w pracy), której się nie spodobały i dała na to wyraz miną (tak przekazała) ale butki przyjęła i to wystarczyło mojej mamie by rozpętać piekło... że przecież ze mną ustalała (poczuwam się do winy bo powinien ją skierować od razu do mojej żony, ona wie co synek potrzebuje). Ale to byl tylko powód do kłótni..Moja mama przez ok. godzine "rozmawiała" przez telefon z moją żoną, wyrzucając jej wszystko co się jej nie podoba, łacznie ze sprawami sprzed kilku lat, które przy wcześniejszej kłótni i pogodzeniu z nami nam wybaczyła. Kłótnia polega na tym że moja mam prowadzi monolog przez ok godzinę (ciągiem a seria takich rozmów trwa kilka dni i jest męcząca fizycznie i psychicznie i często się kończy jeszcze rozmową twarzą w twarz ale to na finiszu) i wyrzuca wszelkie żale, rzucając wyzwiskami: że prezenty od nich nam się nie podobają (prezenty przyjmujemy ale nie wszystkie musza się nam podobać, moja mama nie ma gustu który nam pasuje ale ona tego nie rozumie już rok temu ustaliliśmy że nie robimy sobie prezentów by nie było takich konfliktów, nie podziałało, wnuczkowi oczywiście może coś kupić ale dobrze by zadzwonić do mojej żony/ a propos moja mam nigdy nie dzwoni do mojej żony a mnie puszcza raz na jakiś czas sygnały/ i ustalić co dziecko potrzebuje ale po co..); bardzo jest przywiązana do świąt rodzinnych, kiedyś by pomóc rodzinie mojej żony 2 listopada babcia emerytka dorabiała do emerytury na zniczach pomagaliśmy w sprzedaży, zarzuciła że ludzie widzieli że nas nie było i mówili jak to na wsi (takie imprezy często kończą się one pokazem władzy i pokazem mody, mam kupuje sobie jakieś tanie badziewne ciuchy i czeka na pochwały (to jest obsesja żeby za wszytko chwalić i kiwać głową, może nawet zazdrościć, już nawet jej nie powiem że przez takie zachowanie, nikt z bliskiej rodziny nie chce przychodzić na organizowane przez nią imieniny a kiedyś po 20ścia osób bywało na takich imprezach, bo sie chwali i chełpi jacy oni są the best, szlachta normalnie); co ludzie powiedzą - był taki serial mam robi wszystko żeby się pokazać na zewnątrz kim ona to nie jest, ludzi to razi zwłaszcza że mieszkają na wsi i każdy o każdym wszystko wie; nie cierpi moich teściów i dziadków od strony żony którzy są porządnymi ludźmi (często ich bronie przed krytyką moich rodziców), nigdy nie wtrącali się do naszych spraw i nie plotkowali o nas, są szczerzy, moi rodzice zarzucają im że nic w życiu nie osiągneli a teściowa mieszka w mieszkaniu kupionym przez jej mamę, ale co im do tego...;są udawanymi kataolikami, bardzo gorliwie co niedziele i święta biegają do kościoła i chcą innych rozliczać z tego obowiązku, święci nie są ale z tego co wiem do "komuni" chodzą totalna obłuda!; nie szanują poglądów innych ludzi przez to tata ze swoim bratem mieszkającym kilka domów dalej widzą sie raz na pare miesięcy...mam siostrę ma po drugiej stronie drogi widzi odwiedzają sie sporadycznie, podobnie siostra mojego taty mieszkająca w innej miejscowości widzi się nimi rzadko na więść o tym że robi remont moja mama zarządziła remont u siebie w tym samym czasie paranoja; rodzice są majętni, tata dostaje sowitą emeryture i jeszcze pracuje, mam w tej chwili zajmuje się domem i już nie pracuje i przez to na wszystkim oszczędza, ma wręcz paranoidalne podejście do oszczędzania: na jedzeniu, ubraniach (kupuje tanio i dużo),ciągle mówi o kosztach utrzymania domu; kiedy ostatnio oddaliśmy synka pod opiekę (na jedną noc i 1 dzień) w kłótni zarzuciła nam że ludzie mówili iż jej dziecko podrzuciliśmy w dniu matki (rzadko synka podrzucamy raz w miesiącu jak mamy coś ważnego i dla niej był to probelm to teraz koniec z podrzucaniem ustaliliśmy); poza tym mam jest specjalistką w dawaniu czegoś, darowaniu a potem to wypomina, ostatnio zaproponowała że możemy na wakacje na tydzień do nich przyjechać z młodym jak ich nie będzie i sobie pomieszkać (my mieszkamy w mieście), ale zrezygnujemy z tego pomysłu by na nie policzyła kiedyś za wynajem; mama zwasze mi wypomina że nie mam od nich pomocy, ale kiedy ją oferuje to z łaską mówi że jej nie potrzebuje (mieszkam zdecydowanie dalej od nich niż mój brat z którego pomocy korzystają).Takich sytuacji jest mnóstwo, można wyliczać i wyliczać, a błachy powód to dla niej okazja do kłótni, wtedy najlepiej się z nią nie kontaktować by sie uspokoiła bo jest gotowa przez agresje nawet uderzyć. Niestety w tej sprawie nie robi nic mój tata który sam potrafi udzielać życiowych porad a nie potrafi porozmawiac z mamą i zapanowac nad jej emocjami, poza tym doskonale wie że gdyby się jej postawił to nie miał by życia w domu, idzie na łatwizne w takiej sytuacji i jest bez jaj, no przykro mi ale tak musze napisać. Mam wydaje dyspozycje, go urabia a on później pokazuje swoje mądrości, jest na tyle spacyfikowany że swoje rozmowy tefoniczne daje podsłuchiwać (daje na głosnik, mój brat się o tym przekonał) mamie, a ma być w takich sytuacjach ponoć bezstronny ale nigdy nie jest. Mój synek go uwielbia podobnie jak syn mojego brata, bo jest dobrym człowiekiem ale zmanipulowanym przez żonę. Poradźcie co powinniśmy zrobić? Przepraszać ich nie będziemy bo nic nie zrobiliśmy w tej sytuacji, tylko się nasłuchaliśmy obelg od mojej mamy, której ponoć nie szanujemy. Dużo pomocy otrzymaliśmy na starcie od moich rodziców ale ileż można za to dziękować?? a oni zawsze tego w takich sytuacjach oczekują, ze nam pomogli i powinniśmy być im wdzięczni, szkoda że przy kłótniach wywołanych przez mame nie pokazują że robią to bezinteresownie, a wszystko co robią dla nas ma w przyszłości być wykorzystane przeciwko nam...
Na początku sie zastanawialiśmy z moją żoną nad wspólnym wakacjami, wyjazdami weekendowymi, imprezami ale szybko przejrzeliśmy na oczy ze z mamą tak się nie da, ona wszędzie widzi spisek, obgadywanie i brak szacunku nie da się z nią na bieżąco funkcjonować, ma strasznie ciężki charakter... tutaj medal dla ojca że mimo wszystko daje rade...
Widze ze tata chce stworzyć model rodziny wokół siebie i mamy (czyli moja rodzinka+ mojego brata+ oni) polegający na wzajemnym zaufaniu i wsparciu, zawsze powtarzał że możemy na nich liczyć, ale to czasem brzmi jak mantra, bo liczyć możemy ale coś za coś, taki troche mafijny model rodziny...Nie pozwoliliśmy rodzicom wtraćać się w nasze zycie od początku może tu jest problem, alebo taki że mam nie pogodziła się jeszcze ze synki mają swoje rodziny, zamiast być z nas dumna, ale rodzice zawsze oszczędzali nam pochwał i prowadzili zimny chów, ja wiem że mój synek inaczej będzie chowany, bedzie wiedział że jest kochany. A model rodzinny mojego ojca nie wyjdzie przez moją mamę, więc powinien przestać się łudzić a zaprowadzić mame do specjalisty (jak będzie potrzeba to chętnie z nią pójdziemy), bo będzie coraz gorzej... A my tzn ja i mój brat i nasze zony nie będziemy wiecznie przyjmować jej kłótnie na klate i powiemy dość i kiedyś zostaną sami bez niczyjej pomocy, tak to się skończy...
Założyłem ten wątek i proszę o porady co mam zrobić, ale od początku...
Mam 33 lata i jestem w szczęśliwym pięcioletnim związku małżeńskim. Owocem naszych starań pojawił się synek, w tej chwili będzie miał 2 latka. Mieszkamy w swoim mieszkanku (mimo że w kredycie) żyje się nam dobrze i nie jesteśmy uzależnieni od pomocy finansowej rodziców, radzimy sobie mimo że żona jest na wychowawczym a synek dopiero za rok będzie przymierzany do przedszkola.
Sprawa dotyczy naszej (mojej i żony) relacji z moimi rodzicami a przede wszystkim z moją mamą (56l). Ma bardzo mocny charakter i jest choleryczką, a ostatnio twierdze w rozmowie z żoną że powinna udać się do psychologa. Od początku widze że rodzice nie akceptują mojej żony, która również jest charakterna, mój tata stwierdził nawet ze powinienem utemperować tak to określił moją żonę. Do konfliktów nie dochodzi często (raz w roku mega poważny ale zazwyczaj zaczyna się od pierdoły), ale wszystkie nasze spotkania (zazwyczaj jeździmy do nich na wieś) są takie sztuczne, "plastikowe", nam to już nie przeszkadza bo wiemy jaka jest moja mama i że się nie zmieni. Poza tym mam brata który również ma żonę i dziecko (3l) i relacje są podobne (raz lepiej mamy my raz lepiej brat). Obecnie sprzeczka dotyczy kolejnej pierdoły. Mam zakupiła mojemu synkowi buciki w markecie (ona nazwała to sieciówką), zakup ustaliła ze mną, a ja wierzyłem w to że wie co kupuje. Ale buty przywiozła do okazania mojej żonie (ja byłem w pracy), której się nie spodobały i dała na to wyraz miną (tak przekazała) ale butki przyjęła i to wystarczyło mojej mamie by rozpętać piekło... że przecież ze mną ustalała (poczuwam się do winy bo powinien ją skierować od razu do mojej żony, ona wie co synek potrzebuje). Ale to byl tylko powód do kłótni..Moja mama przez ok. godzine "rozmawiała" przez telefon z moją żoną, wyrzucając jej wszystko co się jej nie podoba, łacznie ze sprawami sprzed kilku lat, które przy wcześniejszej kłótni i pogodzeniu z nami nam wybaczyła. Kłótnia polega na tym że moja mam prowadzi monolog przez ok godzinę (ciągiem a seria takich rozmów trwa kilka dni i jest męcząca fizycznie i psychicznie i często się kończy jeszcze rozmową twarzą w twarz ale to na finiszu) i wyrzuca wszelkie żale, rzucając wyzwiskami: że prezenty od nich nam się nie podobają (prezenty przyjmujemy ale nie wszystkie musza się nam podobać, moja mama nie ma gustu który nam pasuje ale ona tego nie rozumie już rok temu ustaliliśmy że nie robimy sobie prezentów by nie było takich konfliktów, nie podziałało, wnuczkowi oczywiście może coś kupić ale dobrze by zadzwonić do mojej żony/ a propos moja mam nigdy nie dzwoni do mojej żony a mnie puszcza raz na jakiś czas sygnały/ i ustalić co dziecko potrzebuje ale po co..); bardzo jest przywiązana do świąt rodzinnych, kiedyś by pomóc rodzinie mojej żony 2 listopada babcia emerytka dorabiała do emerytury na zniczach pomagaliśmy w sprzedaży, zarzuciła że ludzie widzieli że nas nie było i mówili jak to na wsi (takie imprezy często kończą się one pokazem władzy i pokazem mody, mam kupuje sobie jakieś tanie badziewne ciuchy i czeka na pochwały (to jest obsesja żeby za wszytko chwalić i kiwać głową, może nawet zazdrościć, już nawet jej nie powiem że przez takie zachowanie, nikt z bliskiej rodziny nie chce przychodzić na organizowane przez nią imieniny a kiedyś po 20ścia osób bywało na takich imprezach, bo sie chwali i chełpi jacy oni są the best, szlachta normalnie); co ludzie powiedzą - był taki serial mam robi wszystko żeby się pokazać na zewnątrz kim ona to nie jest, ludzi to razi zwłaszcza że mieszkają na wsi i każdy o każdym wszystko wie; nie cierpi moich teściów i dziadków od strony żony którzy są porządnymi ludźmi (często ich bronie przed krytyką moich rodziców), nigdy nie wtrącali się do naszych spraw i nie plotkowali o nas, są szczerzy, moi rodzice zarzucają im że nic w życiu nie osiągneli a teściowa mieszka w mieszkaniu kupionym przez jej mamę, ale co im do tego...;są udawanymi kataolikami, bardzo gorliwie co niedziele i święta biegają do kościoła i chcą innych rozliczać z tego obowiązku, święci nie są ale z tego co wiem do "komuni" chodzą totalna obłuda!; nie szanują poglądów innych ludzi przez to tata ze swoim bratem mieszkającym kilka domów dalej widzą sie raz na pare miesięcy...mam siostrę ma po drugiej stronie drogi widzi odwiedzają sie sporadycznie, podobnie siostra mojego taty mieszkająca w innej miejscowości widzi się nimi rzadko na więść o tym że robi remont moja mama zarządziła remont u siebie w tym samym czasie paranoja; rodzice są majętni, tata dostaje sowitą emeryture i jeszcze pracuje, mam w tej chwili zajmuje się domem i już nie pracuje i przez to na wszystkim oszczędza, ma wręcz paranoidalne podejście do oszczędzania: na jedzeniu, ubraniach (kupuje tanio i dużo),ciągle mówi o kosztach utrzymania domu; kiedy ostatnio oddaliśmy synka pod opiekę (na jedną noc i 1 dzień) w kłótni zarzuciła nam że ludzie mówili iż jej dziecko podrzuciliśmy w dniu matki (rzadko synka podrzucamy raz w miesiącu jak mamy coś ważnego i dla niej był to probelm to teraz koniec z podrzucaniem ustaliliśmy); poza tym mam jest specjalistką w dawaniu czegoś, darowaniu a potem to wypomina, ostatnio zaproponowała że możemy na wakacje na tydzień do nich przyjechać z młodym jak ich nie będzie i sobie pomieszkać (my mieszkamy w mieście), ale zrezygnujemy z tego pomysłu by na nie policzyła kiedyś za wynajem; mama zwasze mi wypomina że nie mam od nich pomocy, ale kiedy ją oferuje to z łaską mówi że jej nie potrzebuje (mieszkam zdecydowanie dalej od nich niż mój brat z którego pomocy korzystają).Takich sytuacji jest mnóstwo, można wyliczać i wyliczać, a błachy powód to dla niej okazja do kłótni, wtedy najlepiej się z nią nie kontaktować by sie uspokoiła bo jest gotowa przez agresje nawet uderzyć. Niestety w tej sprawie nie robi nic mój tata który sam potrafi udzielać życiowych porad a nie potrafi porozmawiac z mamą i zapanowac nad jej emocjami, poza tym doskonale wie że gdyby się jej postawił to nie miał by życia w domu, idzie na łatwizne w takiej sytuacji i jest bez jaj, no przykro mi ale tak musze napisać. Mam wydaje dyspozycje, go urabia a on później pokazuje swoje mądrości, jest na tyle spacyfikowany że swoje rozmowy tefoniczne daje podsłuchiwać (daje na głosnik, mój brat się o tym przekonał) mamie, a ma być w takich sytuacjach ponoć bezstronny ale nigdy nie jest. Mój synek go uwielbia podobnie jak syn mojego brata, bo jest dobrym człowiekiem ale zmanipulowanym przez żonę. Poradźcie co powinniśmy zrobić? Przepraszać ich nie będziemy bo nic nie zrobiliśmy w tej sytuacji, tylko się nasłuchaliśmy obelg od mojej mamy, której ponoć nie szanujemy. Dużo pomocy otrzymaliśmy na starcie od moich rodziców ale ileż można za to dziękować?? a oni zawsze tego w takich sytuacjach oczekują, ze nam pomogli i powinniśmy być im wdzięczni, szkoda że przy kłótniach wywołanych przez mame nie pokazują że robią to bezinteresownie, a wszystko co robią dla nas ma w przyszłości być wykorzystane przeciwko nam...
Na początku sie zastanawialiśmy z moją żoną nad wspólnym wakacjami, wyjazdami weekendowymi, imprezami ale szybko przejrzeliśmy na oczy ze z mamą tak się nie da, ona wszędzie widzi spisek, obgadywanie i brak szacunku nie da się z nią na bieżąco funkcjonować, ma strasznie ciężki charakter... tutaj medal dla ojca że mimo wszystko daje rade...
Widze ze tata chce stworzyć model rodziny wokół siebie i mamy (czyli moja rodzinka+ mojego brata+ oni) polegający na wzajemnym zaufaniu i wsparciu, zawsze powtarzał że możemy na nich liczyć, ale to czasem brzmi jak mantra, bo liczyć możemy ale coś za coś, taki troche mafijny model rodziny...Nie pozwoliliśmy rodzicom wtraćać się w nasze zycie od początku może tu jest problem, alebo taki że mam nie pogodziła się jeszcze ze synki mają swoje rodziny, zamiast być z nas dumna, ale rodzice zawsze oszczędzali nam pochwał i prowadzili zimny chów, ja wiem że mój synek inaczej będzie chowany, bedzie wiedział że jest kochany. A model rodzinny mojego ojca nie wyjdzie przez moją mamę, więc powinien przestać się łudzić a zaprowadzić mame do specjalisty (jak będzie potrzeba to chętnie z nią pójdziemy), bo będzie coraz gorzej... A my tzn ja i mój brat i nasze zony nie będziemy wiecznie przyjmować jej kłótnie na klate i powiemy dość i kiedyś zostaną sami bez niczyjej pomocy, tak to się skończy...