szpadyzor
23-08-2012, 18:48
Witajcie, trafiłam tutaj przez przypadek, szukałam w google co juz ktoś pisał na temat wyprowadzek dzieciz domu, relacji z rodzicami ... Zazwyczaj czytałam opinie młodych ludzi, ale zaciekawiło mnie co piszecie tutaj. Mam 22 lata i nie powinno mnie być na tym forum :D ale nie mogłam odmówić sobie napisania czegos tutaj....
Jestem w takiej sytuacji: skończyłam studia (licencjat), rzuciłam poprzednią pracę jakiś miesiąc temu i szukam nowej, jestem prawie dwa lata w związku z chłopakiem, mieszkam z rodzicami i chcę się wyprowadzić- wynająć mieszkanie właśnie z moim chłopakiem.
Niestety Mama nie akceptuje mojej decyzji, twierdzi, że przestanie sie do mnie odzywać, bo ma swój honor i nie pozwoli traktowac się jak gów... Wypomina mi, że nie przegadałam z nią decyzji, tylko poinformowałam ją o wyprowadzce miesiąc przed. Nie mam z Mamą najlepszych relacji, od kilku lat ciągle się kłócimy, niezależnie od tego jak będę sie starać, zawsze wychodzi, że robię źle.
Mama w rozmowach szybko się wzburza, bardzo na mnie krzyczy, "szuka' w tym co powiem dowodów że jej nie szanuję albo umniejszam jej cierpieniu w życiu. W rozmowach prowadzi nader często taki monolog przez powiedzmy 15 minut, potem zadaje mi jakieś pytanie na które musze odpowiedzieć i najcześciej moja odp ją "nakręca" do dalszych krzyków i wyrzutów. Potrafi uderzyć mnie, rzucac przedmiotami, zbjać talerze itp., trzaska drzwiami, okłada mnie na oślep ... potem tłumacząc, że to wszystko moja wina, bo tak bezczelnie odpowiadam. Wyrzuca mi że jestem egoistką i zarozumiałą osobą. Mam wielu znajomych, kilku przyjaciół, potrafie rozmawiac z nimi o swoich wadach, nigdy nikt nie zarzucił mi, że jestem zarozumiała, nerwowa czy coś podobnego. Ona mówi mi to stale i to że obcy mi nie powiedza prawdy a ona tak bo jest moja matką...
Podczas jednej z ostatnich kłótni byłam tak załamana, że po południu kiedy ona położyła się i zasneła, wyszłam z domu na spacer, trafiłam do koleżanki i postanowiłam u niej zostac na jedna noc. Mamie napisałam wieczorem sms, że zostanę u koleżanki, bo chcę żeby Mama troszkę sobie odpoczęła i że ja tez musze sobie pomysleć. Zadzwoniła wrzeszcząc, że co to ma być, że uciekam z domu, że nawet w małżeństwie tak sobie nie robią małzonkowie, że mam natychmiast wracać i zakończyła to słowami "ale już!". Po kilku dniach ciszy oznajmiła że albo mam zacząc ja szanować, albo mam sie wynosić z domu i podac ją do sądu że mnie bije (!!). Po następnych kilku dniach odważyłam się zdecydowac i powiedzieć jej, że faktycznie chce sie wyprowadzić- wszystko na spokojnie, na co ona zareagowała okropnie... zagłębiła się w temat mojego chłopaka, że on chyba jest niewychowany, rozpieszczony i chamski, że chyba zmusza mnie do wyprowadzki. Nie odpowiada jej, że nie odwiedzał jej i nie przekonywał do siebie... Prawde mówiąc, ja unikałam takich kontaktów, bo wiem jak to wygląda, Mama jest do niego bardzo miła, wręcz nienaturalnie, a po wszystkim analizuje i ocenia co było dobrze a co źle, co ja zrobiłam nie tak, co powinnam lepiej. Nie miałam siły grać i troszke udawac podczas takich spotkań..
Zastanawiam się czy Matka ma prawo stawiac mnie w takiej sytuacji? Szantażuje mnie, że jeśli sie wyprowadzę to ją zabiję, że stracę wszystko na zawsze, nie słucha nawet kiedy próbuje jej powiedzieć, że nic sie nie zmieni, że dalej będę ją wspierać, odwiedzać, bo będę mieszkać 5km od niej, w miejscowości obok.
Czuję się jakby wszyscy ludzie potrafili normalnie sie zachować, tylko ja nie. Tak mi to przedstawia... Nigdy nie było ze mna większych problemów- w okresie dorastania, dobrze się uczyłam, nie wpadłam w złe towarzystwo, nie paliłam itp., czasem tylko jak to głupie nastolatki robią- troszkę "pyskowałam" i wydawałam dużo pieniędzy na markowe ciuchy, co oczywiście już dawno mi przeszło :tongue: . Wydaje mi się, że Mama nie może pogodzić sie z moim dorastaniem, mówi do mnie często jak do małego dziecka- studiowałam pedagogikę i nauczyłam się troszkę jak z nimi postepować :tongue: więc wiem o co chodzi - ostatnio powiedziała mi, że "rodzic zawsze będzie wyżej od dziecka i muszę to zrozumieć".
Mam okropne wyrzuty sumienia, bo nie jest to przyjemne ja ranić, z drugiej strony jednak chcę móc decydowac za siebie i nie czuć strachu, że nie spodoba się to Mamie.
Dodam, że mam starszą siostrę (29l.), ktora z nami mieszka i stoi całkowicie po stronie Mamy, potrafi mnie poniżyć i twierdzi, że na to zasługuję bo jestem beznadziejna. Siostra przechodziła podobne sytuacje z Mamą, widziałam nie raz, jak płacze i nie może sobie poradzić, jak stara się o akceptacje Mamy, bo ponoć nie umiała rozmawiać z ludźmi i była taka nieobyta, że w wieku 25l. mama musiała ja na nowo wychowywać...
Nie chcę skonczyć tak jak ona (siostra), wiem, że jeśli teraz nie postawie na swoim, to w przyszłości będzie się to wszystko powtarzać... Nie wyobrażam sobie też odbudowywania relacji na nowo, przekonywania jej do chłopaka. Kilka razy dzwoniła do niego z pretensjami , że zmienił mnie na gorszą, że jego rodzina wlała we mnie truciznę. Zalewała go falami pretensji, a kiedy on raz poprosił ją, żeby mu nie przerywała, rozlaczyła się i potem na mnie w domu naskoczyła, że mam chłopaka chama, który śmie ja pouczać...
Mam w głowie paranoję.... Czy to wszystko jest NORMALNE ? Przeprowadzka za tydzień, a ja myślę czy robie dobrze ? Mama mojego chłopaka została zapoznana ogólnie z sytuacją, nie ocenia mojej Mamy, martwi się nawet, że Ona męczy się i jest nieszcześliwa, jednak popiera moją i swojego syna decyzję i zostawia mi wybór.
Co robić, kiedy Mama raz jest kochana (mam wtedy okropne wyrzuty sumienia i szybko zapominam o tym co było złe), a raz potrafi sprowadzić mnie do parteru między innymi pretensjami o to że jestem dzieckiem sprawiajacym jej wiele zawodu , mimo że (moim zdaniem) wynika to z tego, że jestem po prostu sobą, a nie ideałem ? Ponoć byłam kiedyś cudownym dzieckiem, myślała, że będzie miec ze mnie pociechę, a teraz może sie po mnie wszystkiego spodziewać- nawet tego że wsadze ja do wariatkowa na starość, co nie jest oczywiście prawdą, bo bardzo ją kocham i nigdy nie pozwoliłabym, żeby ktoś ją krzywdził.
Powiedzcie , jak zareagowalibyście na decyzję dziecka o wyprowadzce, gdyby poinformowałoby was o tym na miesiąc przed, stawiając przed faktem dokonanym ?
Jestem w takiej sytuacji: skończyłam studia (licencjat), rzuciłam poprzednią pracę jakiś miesiąc temu i szukam nowej, jestem prawie dwa lata w związku z chłopakiem, mieszkam z rodzicami i chcę się wyprowadzić- wynająć mieszkanie właśnie z moim chłopakiem.
Niestety Mama nie akceptuje mojej decyzji, twierdzi, że przestanie sie do mnie odzywać, bo ma swój honor i nie pozwoli traktowac się jak gów... Wypomina mi, że nie przegadałam z nią decyzji, tylko poinformowałam ją o wyprowadzce miesiąc przed. Nie mam z Mamą najlepszych relacji, od kilku lat ciągle się kłócimy, niezależnie od tego jak będę sie starać, zawsze wychodzi, że robię źle.
Mama w rozmowach szybko się wzburza, bardzo na mnie krzyczy, "szuka' w tym co powiem dowodów że jej nie szanuję albo umniejszam jej cierpieniu w życiu. W rozmowach prowadzi nader często taki monolog przez powiedzmy 15 minut, potem zadaje mi jakieś pytanie na które musze odpowiedzieć i najcześciej moja odp ją "nakręca" do dalszych krzyków i wyrzutów. Potrafi uderzyć mnie, rzucac przedmiotami, zbjać talerze itp., trzaska drzwiami, okłada mnie na oślep ... potem tłumacząc, że to wszystko moja wina, bo tak bezczelnie odpowiadam. Wyrzuca mi że jestem egoistką i zarozumiałą osobą. Mam wielu znajomych, kilku przyjaciół, potrafie rozmawiac z nimi o swoich wadach, nigdy nikt nie zarzucił mi, że jestem zarozumiała, nerwowa czy coś podobnego. Ona mówi mi to stale i to że obcy mi nie powiedza prawdy a ona tak bo jest moja matką...
Podczas jednej z ostatnich kłótni byłam tak załamana, że po południu kiedy ona położyła się i zasneła, wyszłam z domu na spacer, trafiłam do koleżanki i postanowiłam u niej zostac na jedna noc. Mamie napisałam wieczorem sms, że zostanę u koleżanki, bo chcę żeby Mama troszkę sobie odpoczęła i że ja tez musze sobie pomysleć. Zadzwoniła wrzeszcząc, że co to ma być, że uciekam z domu, że nawet w małżeństwie tak sobie nie robią małzonkowie, że mam natychmiast wracać i zakończyła to słowami "ale już!". Po kilku dniach ciszy oznajmiła że albo mam zacząc ja szanować, albo mam sie wynosić z domu i podac ją do sądu że mnie bije (!!). Po następnych kilku dniach odważyłam się zdecydowac i powiedzieć jej, że faktycznie chce sie wyprowadzić- wszystko na spokojnie, na co ona zareagowała okropnie... zagłębiła się w temat mojego chłopaka, że on chyba jest niewychowany, rozpieszczony i chamski, że chyba zmusza mnie do wyprowadzki. Nie odpowiada jej, że nie odwiedzał jej i nie przekonywał do siebie... Prawde mówiąc, ja unikałam takich kontaktów, bo wiem jak to wygląda, Mama jest do niego bardzo miła, wręcz nienaturalnie, a po wszystkim analizuje i ocenia co było dobrze a co źle, co ja zrobiłam nie tak, co powinnam lepiej. Nie miałam siły grać i troszke udawac podczas takich spotkań..
Zastanawiam się czy Matka ma prawo stawiac mnie w takiej sytuacji? Szantażuje mnie, że jeśli sie wyprowadzę to ją zabiję, że stracę wszystko na zawsze, nie słucha nawet kiedy próbuje jej powiedzieć, że nic sie nie zmieni, że dalej będę ją wspierać, odwiedzać, bo będę mieszkać 5km od niej, w miejscowości obok.
Czuję się jakby wszyscy ludzie potrafili normalnie sie zachować, tylko ja nie. Tak mi to przedstawia... Nigdy nie było ze mna większych problemów- w okresie dorastania, dobrze się uczyłam, nie wpadłam w złe towarzystwo, nie paliłam itp., czasem tylko jak to głupie nastolatki robią- troszkę "pyskowałam" i wydawałam dużo pieniędzy na markowe ciuchy, co oczywiście już dawno mi przeszło :tongue: . Wydaje mi się, że Mama nie może pogodzić sie z moim dorastaniem, mówi do mnie często jak do małego dziecka- studiowałam pedagogikę i nauczyłam się troszkę jak z nimi postepować :tongue: więc wiem o co chodzi - ostatnio powiedziała mi, że "rodzic zawsze będzie wyżej od dziecka i muszę to zrozumieć".
Mam okropne wyrzuty sumienia, bo nie jest to przyjemne ja ranić, z drugiej strony jednak chcę móc decydowac za siebie i nie czuć strachu, że nie spodoba się to Mamie.
Dodam, że mam starszą siostrę (29l.), ktora z nami mieszka i stoi całkowicie po stronie Mamy, potrafi mnie poniżyć i twierdzi, że na to zasługuję bo jestem beznadziejna. Siostra przechodziła podobne sytuacje z Mamą, widziałam nie raz, jak płacze i nie może sobie poradzić, jak stara się o akceptacje Mamy, bo ponoć nie umiała rozmawiać z ludźmi i była taka nieobyta, że w wieku 25l. mama musiała ja na nowo wychowywać...
Nie chcę skonczyć tak jak ona (siostra), wiem, że jeśli teraz nie postawie na swoim, to w przyszłości będzie się to wszystko powtarzać... Nie wyobrażam sobie też odbudowywania relacji na nowo, przekonywania jej do chłopaka. Kilka razy dzwoniła do niego z pretensjami , że zmienił mnie na gorszą, że jego rodzina wlała we mnie truciznę. Zalewała go falami pretensji, a kiedy on raz poprosił ją, żeby mu nie przerywała, rozlaczyła się i potem na mnie w domu naskoczyła, że mam chłopaka chama, który śmie ja pouczać...
Mam w głowie paranoję.... Czy to wszystko jest NORMALNE ? Przeprowadzka za tydzień, a ja myślę czy robie dobrze ? Mama mojego chłopaka została zapoznana ogólnie z sytuacją, nie ocenia mojej Mamy, martwi się nawet, że Ona męczy się i jest nieszcześliwa, jednak popiera moją i swojego syna decyzję i zostawia mi wybór.
Co robić, kiedy Mama raz jest kochana (mam wtedy okropne wyrzuty sumienia i szybko zapominam o tym co było złe), a raz potrafi sprowadzić mnie do parteru między innymi pretensjami o to że jestem dzieckiem sprawiajacym jej wiele zawodu , mimo że (moim zdaniem) wynika to z tego, że jestem po prostu sobą, a nie ideałem ? Ponoć byłam kiedyś cudownym dzieckiem, myślała, że będzie miec ze mnie pociechę, a teraz może sie po mnie wszystkiego spodziewać- nawet tego że wsadze ja do wariatkowa na starość, co nie jest oczywiście prawdą, bo bardzo ją kocham i nigdy nie pozwoliłabym, żeby ktoś ją krzywdził.
Powiedzcie , jak zareagowalibyście na decyzję dziecka o wyprowadzce, gdyby poinformowałoby was o tym na miesiąc przed, stawiając przed faktem dokonanym ?