View Full Version : Śmierć: nagła, we śnie i bez cierpienia - komentarze
77.254.17.xxx
22-01-2013, 12:21
Komentarz do artykułu: Śmierć: nagła, we śnie i bez cierpienia (http://www.zycie.senior.pl/147,0,Smierc-nagla-we-snie-i-bez-cierpienia,15950.html)
--------------------
nie da się zaprogramować sposobu odejścia,,choć ludzie chcieliby i tu mieć coś do powiedzenia.Dobrze,że nie da się wykupic życia za żadną cenę,trzeba tak żyć,by nie bać się śmierci..i po problemie.
trzeba tak żyć,by nie bać się śmierci..i po problemie.
To chyba jednak nie jest "po problemie", bo umieranie zazwyczaj okropnie boli - niezależnie od tego, jak się żyło.
*
Mar-Basia
22-01-2013, 20:10
Komentarz do artykułu: Śmierć: nagła, we śnie i bez cierpienia (http://www.zycie.senior.pl/147,0,Smierc-nagla-we-snie-i-bez-cierpienia,15950.html)
--------------------
nie da się zaprogramować sposobu odejścia,,choć ludzie chcieliby i tu mieć coś do powiedzenia.Dobrze,że nie da się wykupic życia za żadną cenę,trzeba tak żyć,by nie bać się śmierci..i po problemie.
Mozna zaprogramowac smierc w karetce pogotowia. 20 minut i po krzyku.;) ;)
Mój mąż zmarł w narkozie na stole operacyjnym gdzie trafił nagle i niespodziewanie.
Ojciec wkrótce po nim również nagle- po prostu osunął się na ziemię i po wszystkim.
Też bym tak chciała!!!!!!!!!!!
Mój mąż zmarł w narkozie. (...)
Ojciec również nagle- po prostu osunął się na ziemię i po wszystkim.
Ale mieli szczęście! Faktycznie - każdy by tak chciał, albo - jeszcze lepiej - tak jak ta stuletnia królowa brytyjska, która po prostu którejś nocy się nie obudziła.
*
Mój mąż zmarł w narkozie na stole operacyjnym gdzie trafił nagle i niespodziewanie.
Ojciec wkrótce po nim również nagle- po prostu osunął się na ziemię i po wszystkim.
Też bym tak chciała!!!!!!!!!!!
....wydała tylko jeden cichy okrzyk i upadła....Na jej głos się odwróciłam bo szłam przodem niosąc jej torebkę ...mam ten widok przed oczami do dziś...a to już 13 lat minęło...
Ojciec miał zdrowe serce i umierał przez 6 lat ....stopniowo ....
Wprawdzie w modlitwie jest: "Od nagłej i niespodziewanej śmierci...", ale ja o to zdecydowanie nie proszę. Bez cierpienia, lęku, obciążania najbliższych swoją chorobą - to godna śmierć.. Pewnie, że taki sposób odejścia jest szokiem dla rodziny, ale czyż nie lepiej pożegnać się z tym życiem nagle niż mieć świadomość, że nasze odejście jest przez udręczoną rodzinę oczekiwanym wyzwoleniem?? Bo przecież i tak bywa. Nie jest to regułą, ale też i nie wyjątkiem. Do rzadkości należą dziś wielopokoleniowe rodziny mieszkające w jednym domu, gdzie opieka nad starszą osobą jest możliwa. Tzw. domy spokojnej starości... Lepiej o tym nie myśleć. Dlatego w moim odczuciu pięknie byłoby tak cichutko, na paluszkach niepostrzeżenie odejść.
Oczywiście zgadzam się całkowicie z tym, co piszesz, ale mam pewne uwagi do następującego fragmentu:
Tzw. domy spokojnej starości... Lepiej o tym nie myśleć.
Otóż z tym nie jest tak źle, jak Ci się wydaje. Bardzo dobrze znam sytuację w bardzo wielu prywatnych pensjonatach seniora i stwierdzam, że większość z nich obecnie to po prostu luksusowe domy wczasowe, dodatkowo z opieką medyczną. Choć - jak w każdej sprawie - zdarzają się wyjątki, to tych wyjątków jest naprawdę niewiele. Największą wadą tych domów jest raczej tylko to, że te najlepsze są drogie. Pozdrawiam - M
*
Oczywiście zgadzam się całkowicie z tym, co piszesz, ale mam pewne uwagi do następującego fragmentu:
Otóż z tym nie jest tak źle, jak Ci się wydaje. Bardzo dobrze znam sytuację w bardzo wielu prywatnych pensjonatach seniora i stwierdzam, że większość z nich obecnie to po prostu luksusowe domy wczasowe, dodatkowo z opieką medyczną. Choć - jak w każdej sprawie - zdarzają się wyjątki, to tych wyjątków jest naprawdę niewiele. Największą wadą tych domów jest raczej tylko to, że te najlepsze są drogie. Pozdrawiam - M
*
I to właśnie miałam na myśli: tylko nieliczni mogą mieć nadzieję na pobyt w tych luksusowych warunkach, bo wysokość emerytury znakomitej większości naszego społeczeństwa jest... Stąd też najlepszym wyjściem i ukłonem w stronę NFZ jest odejść na własnych nogach.
Pozdrawiam -jeszcze na chodzie -J.
Mój mąż - zawsze zdrowy,zadowolony z życia /ja schorowana po kilku operacjach,żółtaczce,zawale serca/ nie żyje już 11 lat-zmarł na skutek komplikacji sercowych-niewydolność wielonarządowa-widok straszny-bezsilność i żal....
Zostałam sama, co prawda z synem i córką /samodzielni/, ale w sercu SAMA!!!
Komentarz do artykułu: Śmierć: nagła, we śnie i bez cierpienia (http://www.zycie.senior.pl/147,0,Smierc-nagla-we-snie-i-bez-cierpienia,15950.html)
--------------------
...trzeba tak żyć,by nie bać się śmierci..i po problemie.
Nie boję śmierci jako takiej, mam tylko ogromny żal do życia, że pozbawiło mnie wszystkiego, co stanowi w istocie o jego wartości. Może łatwiej będzie mi umierać, gdy z niechęcią odwrócę od niego głowę? :rolleyes:
... umieranie zazwyczaj okropnie boli - niezależnie od tego, jak się żyło.
*
Rozwiń swoją myśl.:)
Bez cierpienia, lęku, obciążania najbliższych swoją chorobą - to godna śmierć.. Pewnie, że taki sposób odejścia jest szokiem dla rodziny, ale czyż nie lepiej pożegnać się z tym życiem nagle niż mieć świadomość, że nasze odejście jest przez udręczoną rodzinę oczekiwanym wyzwoleniem?? Bo przecież i tak bywa.
Bywa i to nader często. Niewiele osób jest skłonnych się przyznać, że nieraz życzyły śmierci swoim wiekowym podopiecznym. Sama zetknęłam się z niejedna taką sytuacją.
Osobiście bardziej od śmierci boję się niesamodzielności.
Nie boję śmierci jako takiej, mam tylko ogromny żal do życia, że pozbawiło mnie wszystkiego, co stanowi w istocie o jego wartości. Może łatwiej będzie mi umierać, gdy z niechęcią odwrócę od niego głowę? :rolleyes:
A może to tylko chwilowe rozdrażnienie? A może bilans zysków i strat jest jednak po stronie zysków? Na ten bal nie zaproszą nas nigdy więcej:*
Parę lat (?) jest jeszcze przede mną. Może zdołam posmakować najprostszych z uroków życia, zanim odejdę stąd na dobre? Jedną nogą - zdaje się - już jestem poza granicą czasu. Nadzieja jednak umiera ostatnia :)
Przeżywamy różne wzloty i upadki; zdrowotne, życiowe. Życie dostacza różnych doświadczeń. Moja Mama mówiła, że bilans zawsze wychodzi na zero za życia, a więc? Jeżeli dzisiaj kłopoty, choroba, życiowa katastrofa to jutro poprawa i radość.
A nadzieja nie umiera nigdy. Uśmiechnij się kolorowy ptaszku:)
Uśmiechnij się kolorowy ptaszku:)
Robię to często, choć wiele w moich uśmiechach jest sarkazmu. Szczęśliwie, nie jestem beksą i poza smutne czyt. obiektywne refleksje raczej się nie wychylam. Wiadomo: jest jak jest :rolleyes:
Rozwiń swoją myśl.:)
Tu niestety nie ma specjalnie co rozwijać, bo nie miałem na myśli niczego skomplikowanego. Otóż moja poprzedniczka wyraziła myśl, że gdy ktoś żył uczciwie, to nie musi się bać śmierci. Z moich doświadczeń jednak wynika, że jest się czego bać, niezależnie od tego, jak się żyło. A to dlatego, że wielu dobrych ludzi, zupełnie tak samo jak niedobrych, dopadają przypadłości, na które się umiera długo i w cierpieniach. Stąd zresztą cały ten wątek - o tych, którzy mieli szczęście, bo odeszli szybko i spokojnie. Pozdrawiam - M
*
... wielu dobrych ludzi, zupełnie tak samo jak niedobrych, dopadają przypadłości, na które się umiera długo i w cierpieniach. Stąd zresztą cały ten wątek - o tych, którzy mieli szczęście, bo odeszli szybko i spokojnie.
2 lata temu umierała moja mama na raka, parę dni temu zmarł ktoś z rodziny na tę samą chorobę. Nie cierpieli; w dzisiejszej dobie jest to w pełni osiągalne. Mama życzyła sobie odejść wcześniej, lecz bez upokarzającego stanu zwierzęcego bólu. I tak się stało. Wszystko w rękach opiekunów. Jeśli są dostatecznie oświeceni i zdeterminowani, potrafią zapewnić bliskiej osobie śmierć bez cierpienia. Naprawdę nie ma się czego obawiać.
Mama życzyła sobie odejść wcześniej, lecz bez upokarzającego stanu zwierzęcego bólu. I tak się stało. Wszystko w rękach opiekunów. Jeśli są dostatecznie oświeceni i zdeterminowani, potrafią zapewnić bliskiej osobie śmierć bez cierpienia.
To dla mnie bardzo ważna i bardzo pozytywna wiadomość. Niestety moja mama (sporo lat wcześniej) nie miała tyle szczęścia. Miło mi więc słyszeć, że obecnie nie wszyscy w kółko bezmyślnie powtarzają, iż "cierpienie uszlachetnia". Pozdrawiam jeszcze raz - M
*
Nikt nie zna dnia, ani godziny a tym bardziej sposobu w jakim opuści się ten świat. Smutne, ale prawdziwe.
Marcinzachar.87
21-02-2013, 07:51
Cierpienie uszlachetnia, ale tylko z definicja. Ja osobiście wolałbym tego uniknąć. Swoim bliskim też nie życzę takiej formy szlachetności.
Śmierć nie boli...to życie boli
Cierpienie uszlachetnia, ale tylko z definicja.
Pusta defincja. Widziałam cierpienie, czyniące z człowieka oszalały z bólu twór, ni to martwy, ni żywy, niepodobny w każdym razie do człowieka. Ile to rodzin błaga Boga o wczesną śmierć dla krewnego? Ja już im się nie dziwię, czego jakiś czas temu kompletnie nie rozumiałam. Co innego dywagować na określony temat, a co innego być nim rzeczywiście objętym.
Śmierć nie boli...to życie boli
Śmierć - wielka przyjaciółka strapionych.
Cierpienie uszlachetnia, ale tylko z definicja. Ja osobiście wolałbym tego uniknąć. Swoim bliskim też nie życzę takiej formy szlachetności.
Wiele zależy od przytomności umysłu i determinacji pozostających. Czasem trzeba z p dr przeprowadzic kótką, a konkretną rozmowę:D
Hmm. A może wcześniej się przygotować i mieć coś na wszelki wypadek aby zadecydować o sobie dokąd jest to możliwe, tak aby nie pozostawiać tej kwestii nikomu, nawet najbliższym.
Jestem przeciwna eutanazji jeżeli o niej mają decydować postronni lub zainteresowani schedą.
W życiu seniorów zazwyczaj przychodzi moment w którym to inni zaczynają decydować i decydują o wszystkich aspektach ich życia.
Chyba ostatnim świadomym aktem woli seniora powinno być, o ile los nie zadecyduje inaczej, zadysponowanie swojego odejścia.
To znaczy , jakie zadysponowanie....czasami , nie ma się wpływu , na to , jak się ułoży , pomimo zadysponowania.
Ja uważam , że człowiek pewien żyć..a nie już trapić się śmiercią ,ona i tak przyjdzie .,.mimo wszystko..a powinno się żyć i cieszyć życiem , wcale nie zajmując głowy tym aspektem .
Chyba ostatnim świadomym aktem woli seniora powinno być, o ile los nie zadecyduje inaczej, zadysponowanie swojego odejścia.
Masz absolutną rację, a kwestie losu uporządkujmy prawnie :)
Chyba ostatnim świadomym aktem woli seniora powinno być, o ile los nie zadecyduje inaczej, zadysponowanie swojego odejścia.
A przynajmniej powinniśmy mieć taką opcję. Wyłącznie naszą sprawą powinno być to, czy z takiej opcji zechcemy skorzystać. Tak już jest w Holandii i w paru jeszcze krajach.
*
bronisz.polaczek
28-02-2013, 17:25
Smierć to jedyna sprawiedliwość na świecie! Oczywiście wolałbym po cichu we śnie zakończyć żywot ale to jest bardzo nie wielu dane.Nic nie poradzimy,dobrze że nie znamy tej daty.
109.241.35.xxx
24-06-2017, 19:34
Mam zdiagnozowany nowotwór od lipca 2015 roku. Jestem po nefrektomii. Nie chodzę na żadne badania diagnostyczne (po co wprowadzać sobie stres samemu tymi badaniami?) , żyję tak jak bym miała 2 nerki. W ogóle o tym nie myślę co przeszłam! Żadne leczenie onkologiczne nie wyleczy raka - owszem przedłużyć może życie, ale pogorszyć jakość tego życia. Dopóty, dopóki jestem sprawna żyję pełną piersią z moją sunią, a gdy nadejdzie już stan niesamodzielności, po prostu mam przygotowane dobre leki nasenne (w ten sposób zrobił też mój sąsiad, gdy dowiedział się o raku - nie poddał się nawet operacji, leczeniu, tylko zażył leki, a zmarł pół roku po śmierci żony). Nie będę obarczać jedynego syna, co mieszka w UE z rodziną swoją chorobą i bezradnością.
vBulletin v3.5.4, Copyright ©2000-2024, Jelsoft Enterprises Ltd.