PDA

View Full Version : pamiętny 13 XII


arczia
13-12-2007, 18:14
gdzie byliśmy, co robiliśmy, co czuliśmy...?

Ja stwierdziłam z paniką, że mam zepsuty telewizor:( a po pierwszym komunikacie - niedowierzanie...

bogda
13-12-2007, 20:11
A ja zupełnie nie pamiętam, wiem tylko że w pobliżu stały wozy opancerzone i jeden czołg, było to wieczorem, ale pomyślałam że wojsko jedzie na jakieś ćwiczenia, bo niedaleko znajdowała się jednostka wojskowa, chociaż trochę mnie to zdziwiło....a póżniej głuchy telewizor....i dopiero ta okropna wiadomość. Bardzo się bałam, nie wiedzieliśmy w ogóle co to znaczy i co trzeba robić....

Yeva
13-12-2007, 20:59
Ja z mamą zajęte byłyśmy sprzątaniem.W czasie świąt miał być mój ślub.Nie miałyśmy czasu na TV.Ja byłam na ostatnim roku studiów ,mój przyszły w wojsku.
Nagle brat zawołał-ogłosili stan wojenny!
Nie wierzyłam mu.Usiadłam i zaczęłam słuchać komunikatu.
Ręce mi opadły.Nagle dzwonek do drzwi,przyszła sąsiadka i zapytała-Ewa co z twoim ślubem? Potem następna sąsiadka i następna.Wszyscy pytali o to samo.A ja nie wiedziałam co myśleć i co robić.

martunia
13-12-2007, 21:25
pamiętam , bardzo dokładnie Monika, córka moja była malutka, nie było "teleranka"
12 grudnia dzień , wczęśnie imieniny mojego taty , dzwoniłam wiele razy , chciałam złożyć życzenia , nie było telefonu

Malgorzata 50
14-12-2007, 01:03
Pamietam jak bardzo bala się moja mama ...na zasadzie skojarzenia z sowieckim najazdem ...mój brat z opowodu idiotycznej kłótni w sklepie z facetenm,który okazał się UB-ekiem do tego pijanym zostal zatrzymany za obrazę funkcjonariusza ...matka dostala zawału....to nie był czyn bohaterski tylko zwykla przepychanka ,pech chcial ,że ubol zgubil legitymację .A brat ją znalazł...i wrzucił do skrzynki .Matka wylądowała na pogotowiu...Ale nie mogę wybczyc WRONI-e jej strachu.

Kundzia
14-12-2007, 09:02
Pamietam ten dzien szczególnie ,jak i dwa dni poprzedzające ten dzień.pracowalam wtedy w Krakowie w służbie zdrowia,dwie poprzedzające noce,jeżdiliśmy służbową sanitarką po różnych domach,zabieraliśmy różnych ludzi -zapakowanych w kaftan bezpieczeństwa /to była przykrywka/ i wywoziliśmy poza miasto.Dla sąsiadów wyglądało to jak wywózka do wariatkowa.Nie do końca wiedzieliśmy ,po co to robimy,okazało się,że była to ochrona przed internowaniem .Do dziś nie wiem kto to byl.

Alsko
14-12-2007, 09:14
powiedziałam do domowników. Bo nikt nie uwierzy...

A stan wojenny... Miałam 19-letniego syna i dostawałam drgawek na myśl, co on wymyśli. Fotografowanie z ukrycia, łażenie po godzinie policyjnej czy...

Wśród znajomych zaczęły się aresztowania. Ten brak komunikacji. Latanie piechotą zamiast telefonowania. Mróz. I ta bezsilność...

Nika
14-12-2007, 09:16
byłam wtedy wdową,córcia mała-zaczęło się od "zepsutego"telewizora,pobiegłam do sąsiadki- u nich też.W końcu mała trafiła na przemówienie Jaruzela i wpadła do kuchni wołając-mamusiu,pan mówi,że jest wojna!A ja jak to baba-pierwsza myśl-cholera,mam tylko pół kilo mąki w domu...

Basia.
14-12-2007, 10:55
że telewizor się zepsuł i nie można obejrzeć "Teleranka", włączyłam radio też nic nie było słychać, poszłam do sąsiadów u nich było tak samo. Ubrałam siebie i dziecko wyszliśmy na ulicę, było sporo ludzi i nikt nic nie wiedział. Później usłyszeliśmy o wprowadzeniu stanu wojennego, ja miałam ochotę wyć, ludzie reagowali różnie jedni padali sobie w objęcia inni tak jak ja mieli łzy w oczach. Pracowałam w biurze projektów /w tym gmachu gdzie mieściła się cenzura/ blisko KC/ jadąc do pracy widziałam wojsko na moście Poniatowskiego, po wyjściu z tramwaju zobaczyłam na ulicy czołgi i uzbrojonych żołnierzy. "Całe moje biuro" z wyjątkiem dyrekcji i kadr to była "Solidarność", zaczęliśmy się zastanawiać co będzie dalej czy po nas przyjdą. Ponieważ nikt nie przychodził poszliśmy do kawiarni "Ewa" i tam przy kawce sobie siedzieliśmy, żołnierze zaglądali przez szybę ale nie wchodzili do środka. Wyszłam z biura wcześniej z kolegą, który pisał artykuły do gazetki Solidarności i pojechaliśmy do niego żeby usunąć z jego mieszkania "trefne rzeczy", przenosiliśmy je do mnie pieszo przez park Skaryszewski. W parku były czołgi i żonierze ale nikt nas nie zaczepił. Moja siostra pracownik "Radiokomitetu" dostała podobnie jak jej koledzy urlop okolicznościowy bezterminowy.

an_inna
14-12-2007, 18:12
Tak samo - córka chciała oglądać Teleranek, a tu jakiś pan mówi, że jest wojna. I jeszcze pamiętam rozlatujące się moje małżeństwo, które nawet wobec kryzysu nie scementowało się. Teraz wiem, że na szczęście...