PDA

View Full Version : czy istnieje recepta na szczesliwy zwiazek ??


BUNIA
16-01-2008, 11:07
http://wptv.wp.pl/lifestyle.html?wid=9561397&rfbawp=1200474098.666&ticaid=15303

Czy istnieje jakiś przepis, dzięki któremu można stworzyć wyjątkowo udany związek?
URL=http://www.vpx.pl/]http://www.vpx.pl/up/20080116/66453a0db811cc7b592b44e9e6a399be9c5cf11343.gif[/URL]

finezja
16-01-2008, 11:39
uwazam ze nie ma takiego przepisu jak np na udane dobre ciasto ... taki przepis musimy stworzyc sobie sami ... sami musimy dobierac odpowiednie porcje milosci ... serca .. szacunku .. wyrozumialosci ...zaufania ..itp itd ..... czasami okazuje sie ... ze nieswiadomie przesadzilismy z niektorym skladnikiem ... i wtedy .. niestety ..moze wyjsc z tego zakalec :)

Malgorzata 50
16-01-2008, 12:00
Nie istnieje recepta na szczesliwy zwiazek albowiem jak wiadomo dozy trza dozować indywidualnie...

baburka
16-01-2008, 18:35
Szczerość to dobry fundament pod zawiązek, związek, a nawet rozwiązek.

Basia.
16-01-2008, 19:05
Szczerość to dobry fundament pod zawiązek, związek, a nawet rozwiązek.
bez szczerości i przyjaźni /miłość nie zawsze idzie w parze z przyjaźnią/ dobrego związku się nie stworzy.

Lila
16-01-2008, 19:10
Przyjaźń i jeszcze raz przyjaźń,ale utworzona z miłości..
Bez ognia nie ma miłości.A jeżeli uda się zaprzyjaźnić w ciągu,że tak powiem,to jak w banku są kwiaty co tydzień ( co wzbogaca nasze wazony ) ,a także pomoc i oddanie w chorobie..

Basia.
16-01-2008, 19:16
Przyjaźń i jeszcze raz przyjaźń,ale utworzona z miłości..
Bez ognia nie ma miłości.A jeżeli uda się zaprzyjaźnić w ciągu,że tak powiem,to jak w banku są kwiaty co tydzień ( co wzbogaca nasze wazony ) ,a także pomoc i oddanie w chorobie..
o ogniu nie pisałam bo związku bez OGNIA to ja sobie nie wyobrażam. :) Moje nieudane zresztą małżeństwo było bardzo ogniste, niestety nie było w nim przyjaźni i szczerości. Później ognista miłość zamieniła się w ognistą nienawiść.

hannabarbara
16-01-2008, 19:17
Szczęśliwy związek? A co takiego? Może związek zawodowy, który nieustannie wywalcza podwyżki dla swoich pracowników.Nie może byc tego między kobietą a mężczyzną, bo nie ma stanu permanentnej szczęśliwości. Mogą być związki: nieudane, w miarę udane i całkiem udane. W wypadku tych pierwszych, to należy uciekać, gdzie pieprz rośnie, zanim zrobimy się sfrustrowani i zgorzkniali. Ten drugi typ, to wypracowanie sobie szeregu kompromisów, dla dobra dzieci i trwałości rodziny. Zaś udany związek jest wtedy, gdy po pierwszych uniesieniach miłosnych, pozostają wspólne zainteresowania, pragnienia i dążenia.Wzajemny szacunek i uznanie.

cruella
23-01-2008, 02:51
Bardzo dużo cierpliwości, tolerancji i umiejętność przymrużenia oka na część przynajmniej wad i wyskoków drugiej strony. Przecież w każdym związku co jakiś czas pojawiają się mniejsze i większe kryzysy. Kiedy się je przetrwa, kiedy minie 15... 20... 25...... lat, nagle, a może dopiero wtedy, okazuje się, że choć ogień już się wypalił, jest przyjaźń, potrzeba i przyjemność wspólnego spędzania czasu, kwiaty co tydzień w wazonie, jak u Lilki...
To właśnie szczęśliwy związek...
Dziś młodzież jest niecierpliwa. Pierwsze nieporozumienie - i już rozstanie. Zmienia się telefony, samochody - ciebie też wymienię na nowszy model. Tak jest prościej.

Basia.
13-02-2008, 12:04
Jest ładną kobietą po sześćdziesiątce o krótkich, ciemnych włosach. Po 35 latach małżeństwa rozstała się z mężem. Dlaczego właśnie teraz, po tylu wspólnych latach?

Lepiej późno niż wcale, szkoda życia na tkwienie w nieudanym związku.:D
http://partnerstwo.onet.pl/1467669,3505,1,artykul.html

ula_1952
08-03-2008, 18:42
Moja recepta na udany i szczęśliwy związek to przede wszystkim wiara w siebie i otwartość. Jakiś czas temu mój mąż mnie zostawił. Byłam w rozpaczy. Myślałam że skoro mam już swój wiek to nikogo nie znajdę. Trwałam tak w swojej samotności, bo byłam zamknięta na nowe znajomości- teraz to wiem. Aż do momentu, kiedy córa namówiła mnie na to, by spróbować udać się do biura matrymonialnego. Oczywiście wybuchnęłam sawlą śmiechu: jeszcze nie jestem taka stara, żęby zapisywać się do biura. Ostatecznie namówiła mnie na zarejestrowanie się w internetowym portalu matrymonialnym. I tu się zaskoczyłam-dostałam dużo poważnych ofert od starszych panów. Z paroma się spotakałam i byli całkiem mili. Zostaliśmy przyjaciółmi. Na razie to nam wystarcza. Zobaczymy co będzie dalej:)

jerzy_
08-03-2008, 20:13
Ula jaki to portal? Ja też jestem samotny i chciałbym znaleźć swoją połówkę:)

ula_1952
08-03-2008, 20:17
Andrzeju, mydwoje. Polecam Ci i życze szcześcia.

ula_1952
08-03-2008, 20:18
Jerzy bardzo przepraszam za Andrzeja:) chyba jestem zakochana, bo mój Pan to Andrzej:):):)

wiesław_kania
08-03-2008, 20:27
Ja tez jestem na mydwoje. Może korespondujemy ze sobą albo będziemy korespondować:) ?

Basia.
24-04-2008, 13:35
Nie chcę tworzyć nowego wątku więc tylko w tym zmieniam nieco kierunek.
Co myślicie o dużej różnicy w poziomie wykształcenia między dwojgiem. Jakie macie przemyślenia i obserwacje?
Jakie ma to znaczenie w młodym wieku, a jakie w dojrzałym?
Czy ma szanse trwać taki układ.
Czasami słyszę narzekania młodych, ze uczą się w szkole "rzeczy", które im sie nie przydadzą, których nie lubią.
Jednak wykształcenie średnie to nie tylko średni poziom wiedzy np. z biologii i chemii, ale z wszystkich dziedzin.
Wykształcenie wyższe uściśla już bardziej jednoznacznie specjalność, ale rozwija wszak wszechstronnie człowieka.
Więc jak to jest? Ma szansę związek, w którym jedno więcej szkół skończyło niż drugie?:confused:
często bywa, że osoba po studiach "ukierunkowana specjalistycznie" ma mniejszą wiedzę ogólną od partnera, który nie ma wyższego wykształcenia. O mądrości życiowej nie piszę.

inka-ni
24-04-2008, 13:37
I w tym tkwi sedno sprawy- zgadzam się z Basią.

renet
27-04-2008, 23:49
Recepty to raczej nie ma ale przedwszystkim wszystko zależy od nas samych, moj związek trwa 19 lat i raz jest dobrze raz zle ale oboje staramy się by drobne konflikty nie zburzyly tego co tak dlugo budowaliśmy, mimo tylu lat bardzo się kochamy i aby tak bylo dalej.

mimoza
01-05-2008, 18:20
Dzisiaj po raz pierwszy weszłam na ten portal i temat mnie zainteresował. Moim zdaniem poziom wykształcenia w związku dwojga ludzi jest bardzo ważny, ale nie najważniejszy. Znam bowiem wiele takich osob, że pomimo braku wyksztalcenia mają szerokie zainteresowania i tzw. wrodzoną inteligencję oraz takich, ktorzy pomimo wyksztalcenia są prostatcy itp....
Najważniejsze to zrozumienie, wspólne zainteresowania i pasja poznawania drugiego czlowieka - pozdrawiam Mimoza

BUNIA
01-05-2008, 19:05
Mimozo masz racje bardzo wazne jest zrozumienie i wzajemna tolerancja oraz prowadzenie rozmow zarowno na tzw. "trudne tematy" jak i te przyziemne ktore czesto gesto zdaja sie zbyt blahe aby o nich rozmawiac.

marika:)
25-06-2008, 22:35
a ja mam do was pytanko...mialam przyjaciela no i mam nadzieje ze nadal mam od 5 lat:)duzo przeszlismy, ja go zranilam bo on cos do mnie czul, ja niby nie ..no moze nie tylko cos, dluzszy czas nie mielimsy kontaktu ale ostatecznie jestesmy razem od jakiegos czasu ale musialam sie o niego troche postarac:)..ale przy pierwszym spotkaniu po "rozlace" nawet nie czulismy ze tyle czasu minelo..jak bysmy sie tydzien temu widzieli:).jest nam cudnie, az zaluje tych "straconych" lat:P..tylko ja zaczelam sie obawiac jednego...my nie mamy wspolnych zainteresowac, on lubi inne ksiazki, muzyke itd w sumie to nic wspolnego ze soba nie mamy tylko bardzo lubimy swoje poczucie humoru i gadac o glupotach dnia codziennego i nie tylko...ale jak dlugo mozna o glupotach rozmawiac...boje sie bo wiem ze on strasznie ceni inteligencje u dziewczyn...a tak bardzo bym nie chciala go stracic jeszcze raz...co o tym myslicie?jest szansa na przetrwanie razem bez wsponych zainteresowan i zamilowan?

Basia.
25-06-2008, 22:49
a ja mam do was pytanko...mialam przyjaciela no i mam nadzieje ze nadal mam od 5 lat:)duzo przeszlismy, ja go zranilam bo on cos do mnie czul, ja niby nie ..no moze nie tylko cos, dluzszy czas nie mielimsy kontaktu ale ostatecznie jestesmy razem od jakiegos czasu ale musialam sie o niego troche postarac:)..ale przy pierwszym spotkaniu po "rozlace" nawet nie czulismy ze tyle czasu minelo..jak bysmy sie tydzien temu widzieli:).jest nam cudnie, az zaluje tych "straconych" lat:P..tylko ja zaczelam sie obawiac jednego...my nie mamy wspolnych zainteresowac, on lubi inne ksiazki, muzyke itd w sumie to nic wspolnego ze soba nie mamy tylko bardzo lubimy swoje poczucie humoru i gadac o glupotach dnia codziennego i nie tylko...ale jak dlugo mozna o glupotach rozmawiac...boje sie bo wiem ze on strasznie ceni inteligencje u dziewczyn...a tak bardzo bym nie chciala go stracic jeszcze raz...co o tym myslicie?jest szansa na przetrwanie razem bez wsponych zainteresowan i zamilowan?
jestem w takim związku od 26 lat, mamy inne zainteresowania i nie wchodzimy sobie "w paradę" tylko akceptujemy tę naszą inność. Rozmawiamy o głupotach dnia codziennego, wspieramy siebie wzajemnie jeżeli zaistnieje taka potrzeba i wszystko gra. Jesteśmy ze sobą na dobre i na złe.

karramba
25-06-2008, 23:15
bajkę o miłości...

Zakochana para

Dawno temu, za górami i lasami mieszkało sobie bardzo szczęśliwe małżeństwo.
Każdy kto ich spotykał, dostrzegał ich miłość, choć nie starali się jej jakoś specjalnie uzewnętrzniać.
Kiedy pytano ich o receptę na szczęście, odpowiadali:
- Przez cały czas wyobrażamy sobie, że jeszcze nie jesteśmy razem.
(Bajarz)

http://www.vpx.pl/up/20080625/3113574ad7c49b37332e0ef3ca5a7e8515de6a89879.gif (http://www.vpx.pl/)

Mar-Basia
07-07-2008, 02:51
Jest ładną kobietą po sześćdziesiątce o krótkich, ciemnych włosach. Po 35 latach małżeństwa rozstała się z mężem. Dlaczego właśnie teraz, po tylu wspólnych latach?

Lepiej późno niż wcale, szkoda życia na tkwienie w nieudanym związku.:D
http://partnerstwo.onet.pl/1467669,3505,1,artykul.html

Recepta na szczesliwy zwiazek. Mam 67 lat. Siedmioro dzieci. Dwa razy bylam wdowa. Pierwszy zwiazek z mezczyzna duzo starszym byl moja wielka miloscia, ktorej nigdy nie zapomne. Drugie malzenstwo z rowiesnikiem z klasy, ktory sie we mnie skrycie kochal na pozor bylo szczesliwe. Mlody, zabojczo przystojny, doskonale ustawiony prawnik - zaofiarowal mi wszystko: dom, cudowne dzieci - 4 chlopcow. Kochal mnie po swojemu, poprostu byl mezczyzna z krwi i kosci. Zupelnie jak w anonimowym cytacie: "mezczyzna kocha swa kochanke najbardziej, swa zone najlepiej, a swa matke najdluzej". Kochal i zdradzal, twierdzac, ze to tylko fizyczna potrzeba. Bylismy malzenstwem przez pare lat, myslalam o rozwodzie. Stalo sie nieszczescie, ciezka, nieuleczalna choroba - odszedl do aniolow. Wyszlam ponownie za maz, za najcudowniejszego na swiecie mezczyzne, przy ktorym zrozumialam co znaczy szczesliwy zwiazek, pelen milosci, oddania i przyjazni. 32 lata minelo i ciagle jestesmy bardzo sobie blizscyi zakochani w sobie jak Romeo i Julietta. Recepta: nie ma zadnej, milosc przychodzi sama, udany zwiazek rowniez.:)

Basia.
07-07-2008, 07:25
Recepta na szczesliwy zwiazek. Mam 67 lat. Siedmioro dzieci. Dwa razy bylam wdowa. Pierwszy zwiazek z mezczyzna duzo starszym byl moja wielka miloscia, ktorej nigdy nie zapomne. Drugie malzenstwo z rowiesnikiem z klasy, ktory sie we mnie skrycie kochal na pozor bylo szczesliwe. Mlody, zabojczo przystojny, doskonale ustawiony prawnik - zaofiarowal mi wszystko: dom, cudowne dzieci - 4 chlopcow. Kochal mnie po swojemu, poprostu byl mezczyzna z krwi i kosci. Zupelnie jak w anonimowym cytacie: "mezczyzna kocha swa kochanke najbardziej, swa zone najlepiej, a swa matke najdluzej". Kochal i zdradzal, twierdzac, ze to tylko fizyczna potrzeba. Bylismy malzenstwem przez pare lat, myslalam o rozwodzie. Stalo sie nieszczescie, ciezka, nieuleczalna choroba - odszedl do aniolow. Wyszlam ponownie za maz, za najcudowniejszego na swiecie mezczyzne, przy ktorym zrozumialam co znaczy szczesliwy zwiazek, pelen milosci, oddania i przyjazni. 32 lata minelo i ciagle jestesmy bardzo sobie blizscyi zakochani w sobie jak Romeo i Julietta. Recepta: nie ma zadnej, milosc przychodzi sama, udany zwiazek rowniez.:)
nie ma recepty na szczęśliwy związek, tkwienie na siłę w związku nieudanym nie ma najmniejszego sensu. Osobiście nie wyobrażam sobie siebie w roli zdradzanej żony, popędziłabym "prawdziwego męzczyznę" gdzie pieprz rośnie.

baburka
07-07-2008, 10:56
nie rozwiodłabym się po ćwierćwieczu przepychanek.
Ale tak sobie myślę w perspektywie zostania klientką biura matrymonialnego, że bez odrobiny poczucia humoru nie da się przetrwać we dwoje. Już chwyta mnie napadowy rechot, gdy wyobrażę sobie reakcję starca na widok zdesperowanej w rozdeptanych sandałach i wytartej bluzie dżinsowej. Marzy mi się jeszcze kolczyk w uchu, koniecznie z piórkiem, i koniecznie niebieskim.
Gdyby taki ryknął śmiechem, kanał porozumienia zostałby odszukany. A gdyby...to ja się pośmieję. A gdyby się jednak połapał, w co się bawię, to już w ogóle byłoby happy. Wiem, 99% procent uciekłoby z krzykiem, ale po co byłoby mi tyle chłopa?
Tylko jak na razie jakoś nie chce mi się chcieć.:)

Alsko
07-07-2008, 11:05
znalazłaś się, Baburko! :D A już listy gończe rozsyłałam za Tobą :confused:
Nie znikaj jak kamfora!!!

baburka
07-07-2008, 11:08
Albo umówiłabym się z takim na basenie. Dysponuję archaicznym kostiumem kąpielowym, który żywo się kojarzy z trykotem przedwojennych siłaczy zarabiających w cyrkach podnoszeniem ciężarów. Z mięśni mam rozwinięty jedynie brzuszny. Kto mnie w nim widział, nie pozostał obojętny.:))) Ja sama śmieję się do odbicia w lustrze. Jeśliby starzec przeszedł taki test, to byłby TEN.
Nie przejdzie. :)))

Lila
07-07-2008, 11:13
:D :D :D


Za chwilę zdechnę ze śmiechu !!!
Litości !!! Proszę ...

ps.Jak dobrze ,że jesteś baburko..:D

baburka
07-07-2008, 12:12
Nie widzę w moich zamysłach nic śmiesznego. Jakoś przecie trza się prezentować. Pierwsze wrażenie decyduje o wszystkim...
A w ogóle po co miałabym marnować kasę na jakieś biura. W pobliżu mieści się pewna organizacja charytatywna wydająca żywność "ubogim". Jej klienci chodzą pod moim balkonem, mijam się z nimi na ulicy. Czasem, nawet często, muszę się powstrzymywać, żeby nie ryknąć śmiechem, kiedy moje serce zadrży na widok jednego z drugim. Co ja poradzę, że to akurat mój typ. Na szczęście wiem dlaczego i na drugie, że noszę nazwisko synów. Gdyby nie to, nie wiem, czy bym nie wypaliła: "Facet, ty mi się podobasz". Zresztą sami czasem proszą mnie o papierosa lub 2 złote, bo pić się chce. Sama palę, to rozumiem nałogowców.

baburka
07-07-2008, 12:20
Byłam zajęta w realu wychodzeniem z uzależnienia od przemocowca. Kto to przeżył, wie, o czym mówię. Kto nie doświadczył, nie zrozumie.

Anielka
07-07-2008, 12:27
Witaj Baburko,najważniejsze ,ze jesteś i dowcip Cię nie opuscił.Mam nadzieję,ze juz jest dobrze.pozdrawiam cieplutko.

Alsko
07-07-2008, 14:04
Bo wyglada na to, że się udało...
Grunt, że jesteś :)

tadeusz50
07-07-2008, 15:04
baburko
To i ja przyłączam sie do gratulacji w sprawie uwolnienia się od przemocowca. Sprawy nie pamiętam lub umknęła mojej uwadze, ale czytając między wierszami domyślam się o co chodziło. Gratuluję jeszcze raz.

baburka
07-07-2008, 19:27
Dlaczego nikt nie traktuje mnie poważnie???

Dzięki wielkie za gratulacje. Mam nadzieję, że moja wolność jest trwałą zdobyczą.

Alsko
07-07-2008, 21:23
Dlaczego nikt nie traktuje mnie poważnie???

Dzięki wielkie za gratulacje. Mam nadzieję, że moja wolność jest trwałą zdobyczą.
Jak najbardziej poważnie! Zaniepokoiło mnie wspomnienie o uzależnieniu. Jeśli było ono psychiczne, tym trudniejsze wychodzenie. Jest czego gratulować!!!

tadeusz50
07-07-2008, 21:28
baburko
Naprawdę jak najbardziej poważnie podchodzę do Twojego problemu. Jak bym mógł inaczej skoro jestem uzależniony od dwóch nałogów. Pozdrawiam.

Mar-Basia
21-07-2008, 14:15
Nie zdychaj, bedzie zaloba....hihihi....nie pozbawiaj nas swojej obecnosci.

Mar-Basia
21-07-2008, 14:19
o ogniu nie pisałam bo związku bez OGNIA to ja sobie nie wyobrażam. :) Moje nieudane zresztą małżeństwo było bardzo ogniste, niestety nie było w nim przyjaźni i szczerości. Później ognista miłość zamieniła się w ognistą nienawiść.

Basiu kochana, Ty i ognista nienawisc? Niedowierzam wlasnym oczom. Naprawde az tak Ci dopiekl?
;) :)