PDA

View Full Version : Lubicie swoje synowe, swoich zięciów?


Basia.
18-11-2006, 14:24
Mam super synową i chociaż jestem matką jedynaka udało mi się się stworzyć super relacje pomiędzy nami.

Jadka.Z
22-12-2006, 11:43
Mam dwóch synów i dwie synowe.Obie bardzo lubię, nie wyobrażam sobie jak można nie lubić osoby która kocha mojego syna. Jadka.Z

ROJO
13-01-2007, 22:05
Mam super synową i chociaż jestem matką jedynaka udało mi się się stworzyć super relacje pomiędzy nami.




Mam super synową i bardzo ją kocham, przecież ona kocha mojego syna, a urodziła nam wspaniałego wnu

ka. ROJO

hrabina
13-01-2007, 23:37
Mam zięcia. Mieszkają z córką dalej ode mnie. Jest bardzo dobrym mężem i ojcem. Bardzo się cieszę,że córka wyszła za takiego wspaniałego człowieka. Nie wiem dlaczego ogólnie sie mówi tyle złego o teściowych, ale jak wynika z naszych wpisów to wcale nie jest tak źle.:D

akusia
20-01-2007, 14:42
Ja mam dwie synowe i jestem szczęśliwa z takich żon moich synów.Niemam żadnego problemu z synowymi.Traktujemy się nawzajem z szacunkiem i uznaniem.Życzę każdej teściowej tego samego.

baburka
22-01-2007, 16:47
Niedawno czytałam na jakimś forum wypowiedzi najczęściej młodych kobiet. Odsądzały teściowe od czci i wiary, te -zresztą nieliczne- nie pozostawały im dłużne. Atmosfera osiągała wrzenie. A tu proszę, jak miło!

akusia
23-01-2007, 19:26
Mnie się wydaje młode kobiety niechcą zrozumieć starszych i nawzajem.Żadna kobieta czy to młoda czy to starsza niechce być pouczana i aby wtrącać się w jej życie.Teściowa powinna zastanowić się nad tym czy ona by chciała aby jej teściowa wtrącała i zastosować do siebie.Te pierwsze będą szczęśliwsze a te drugie będą postrzegane jako dobre teściowe.Moje motto zanim skrytykujesz pomyśl o sobie.

Sanna
28-01-2007, 19:30
Motto jest dobre ale nie zawsze się sprawdza, coś o tym wiem.
Przykro że zrujnuję tę piękną atmosferę.
Czego nie robi się dla kochanych osób.Udaje się nawet że nie istnieją.

baburka
29-01-2007, 20:30
Czego nie robi się dla kochanych osób.Udaje się nawet że nie istnieją.

Zupełnie nie rozumiem, o co chciałaś przez to powiedzieć. :confused:

jolita
29-01-2007, 21:37
Dość długo wstrzymywałam się od zabrania głosu na ten temat, a jednak...Moim i być może tylko moim zdaniemstosunek teściowej do synowej jest wynikiem (proszę mnię źle nie zrozumieć) fizycznej miłości do syna. Jedne teściowe potrafią to przetworzyć na miłość do obojga, inne nie...Tak zdarzyłó się, że miałam (oczywiście kolejno) dwie teściowe, z czego jedna była "aniołem", druga delikatnie mówiąc: "ciut mniej..."Ja byłam jedna i ta sama więc nie mogłam się radykalnie zmienić, żeby nie zasłużyć na akceptację tej drugiej...Tak rozumując uważam, że w naszym wątku zabierają głos wyłącznie "anioły"Pozwolę sobie w imieniu Waszych synowych powiedzieć - dziękuję...http://img251.imageshack.us/img251/5797/dolaurki6du1.jpg (http://imageshack.us)

iwo1111
30-01-2007, 12:46
Synowych jeszcze nie mam, ale teściową miałam naprawdę super. Doszło nawet do tego, że lepiej się z nią dogadywałam niż z jej synalkiem, czyli swoim mężem. Mam więc z kogo brać przykład i myślę, że będę kiedyś dobrą teściową. Szkoda tylko, że moje dzieci nie kwapią się do zakładania swoich rodzin.

Nika
30-01-2007, 15:08
Jeszcze nie jestem teściową, ale mniemam, że wkrótce to się stanie. Córka zaręczyła się przed świętami. Bardzo lubię jej faceta, dużo ze sobą rozmawiamy i mamy wiele wspólnych zainteresowań /np.Andrea Bocelli i jego cudny śpiew/.Syn jeszcze za młody na małżeństwo, ale czasem oceniam w myślach jego sympatie.Myślę, że my, matki, patrzymy na partnerów życiowych swych dzieci przede wszystkim przez pryzmat tego, czy będą dla nich dobrzy, kochający, wierni, bo chcemy, żeby nasze dzieci były szczęśliwe,żeby ich nikt nie zranił.

Sanna
30-01-2007, 15:26
Zupełnie nie rozumiem, o co chciałaś przez to powiedzieć. :confused:
Baburko to jest być może za długa historia,ale w skrócie to wygląda tak że mieszkam z synem i jego rodziną w moim domku.Synowa wniosła samo zło do naszego domu a ja cierpliwie to znoszę dla dobra syna i wnuka.Mieszkają ponad 10 lat u mnie a ona nikogo z naszej rodziny nie zaakceptowała.Do narodzin wnuka bywało różnie a potem dostała broń w postaci dziecka do ręki na nas i syna.Jest osobą która kocha tylko siebie nawet dziecko się nie liczy.Powiecie syn jest winien pewno też ale kocha swego syna i nie chce się rozwieść, a ja na ten temat nie chcę zabierać głosu bo to musi być jego decyzja.U złej teściowej to nie mieszkała by tak długo pomomo że ma mieszkanie .co prawda na wsi,50km od nas.Ja żeby nie było niezgody bo tego się bardzo bałam podzieliłam domek na dwa mieszkania.Mamy osobne wejscia i to był chyba mój największy błąd bo dzisiaj 5 cio latka by nie utrzymała ,żeby nie przyszedł do dziadków.Zagroziła synowi rozwodem jeżeli będzie do nas przychodził a na wnuka nawet przez okno nie pozwala nam spojrzeć.Zasłania go sobą.Dokąd dziecko nie mówilo to syn po kryjomu przychodził z nim a teraz się boi,że mały się wygada.Od rana do nocy pozasłaniane są żaluzje w oknach żeby mały nas nawet na ogrodzie nie zobaczył.Syn przychodzi po kryjomu sam.Wiemy że przy jej charakterze po rozstaniu się z synem zrobiła by wszystko żeby nie miał kontaktu z własnym dzieckiem.W normalnej głowie trudno to zmieścić.Powiecie syn powinien walczyć ,próbował a kończyło się zawsze płaczem niewinnego dziecka,co u nas niestety słychać mnie to wzruszało jej nie .Ja ustąpiłam ona niestety nie.Nie pomagła nam nawet jej rodzina u której szukaliśmy pomocy.Może dośc tych żali.Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie.

baburka
31-01-2007, 07:56
Wasze życie przypomina horror. Nikt z Was w opisanych warunkach nie czuje się dobrze. Powoli stracicie z oczu wyobrażenie, czym jest normalne samopoczucie i więzi rodzinne. Prędzej czy poźniej napięta sytuacja się rozwiąże, podejrzewam, że za sprawą synowej. Przypuszczam, że lepiej by było, aby doprowadził do tego syn. Przebieg wyjścia z impasu byłby wtedy mniej dramatyczny i dziecko znalazłoby się w centrum troskliwej uwagi.
Współczuję Tobie i Twoim bliskim, przede wszystkim malcowi.

baburka
31-01-2007, 08:29
Obecn sytuacja jest w jakiś niepojęty dla mnie sposób dobra WYŁĄCZNIE dla Twojej synowej. Interesuje mnie, czym ona uzasadnia swoje zachowanie. Gdybyś mogła na ten temat napisać...choć sądzę, że jej postępowania nic nie usprawiedliwia.

Sanna
31-01-2007, 17:02
Obecn sytuacja jest w jakiś niepojęty dla mnie sposób dobra WYŁĄCZNIE dla Twojej synowej. Interesuje mnie, czym ona uzasadnia swoje zachowanie. Gdybyś mogła na ten temat napisać...choć sądzę, że jej postępowania nic nie usprawiedliwia.
Baburko dzięki za słowa otuchy .Czy malec mialby lepiej nie wiem przy charakterze synowej chyba nie.Co najgorsze że syn dużo pracuje a ona sączy w małego ten swój jad.Uzasadnienia nie ma żadnego czepiała się słówek ale podejrzewam że chodziło o przepisanie 1/2 domu,które sobie zażyczyła po pół roku ich małżeństwa.Na co się nie zgodziliśmy i wtedy zaczęło się gorzej dziać.Syn jest jedynakiem i w testamencie zapisaliśmy mu wszystko ale po naszej śmierci.
Przeczytałam wasze prawie wszystkie Wasze posty poczułam się tu jak wśród przyjaciół i dlatego odważyłam się wyrzucić to z siebie.W senior cafe jestem niedawno,wcześniej wchodziłam aby poczytać o czym dyskutujecie.Pozdrowienia

baburka
31-01-2007, 20:43
Czy malec mialby lepiej nie wiem przy charakterze synowej chyba nie.
Podejrzewm,że przeżywanie przez dziecko konfliktu uczuć do Was i matki ukształtuje pewne sfery jego psychiki w nieodwracalny sposób.


podejrzewam że chodziło o przepisanie 1/2 domu,które sobie zażyczyła po pół roku ich małżeństwa.Na co się nie zgodziliśmy i wtedy zaczęło się gorzej dziać.

Parę lat temu nie byłabym skłonna Ci uwierzyć, że taka może być prawda.Teraz już wiem, że bywa. Nie jest puste stwierdzenie, że dla kasy człowiek zrobi wszystko, choćby ta kasa była całkiem niewielka. Nie każdy człowiek - to oczywiste.
Myślę, że sytuacja i tak wymaga jakiegoś konkretnego rozstrzygnięcia, bo wszyscy zapłacicie zdrowiem z życie w napiętej i pelnej wrogości atmosferze. Spróbuj dojść do porozumienia z synem, może od Ciebie oczekuje pierwszego kroku bądź zdecydowanej postawy.
Trzymaj się!

Sanna
31-01-2007, 21:23
Podejrzewm,że przeżywanie przez dziecko konfliktu uczuć do Was i matki ukształtuje pewne sfery jego psychiki w nieodwracalny sposób.



Parę lat temu nie byłabym skłonna Ci uwierzyć, że taka może być prawda.Teraz już wiem, że bywa. Nie jest puste stwierdzenie, że dla kasy człowiek zrobi wszystko, choćby ta kasa była całkiem niewielka. Nie każdy człowiek - to oczywiste.
Myślę, że sytuacja i tak wymaga jakiegoś konkretnego rozstrzygnięcia, bo wszyscy zapłacicie zdrowiem z życie w napiętej i pelnej wrogości atmosferze. Spróbuj dojść do porozumienia z synem, może od Ciebie oczekuje pierwszego kroku bądź zdecydowanej postawy.
Trzymaj się!
Przykro mi ale ja nie mogę inaczej postępować ,ponieważ syn może stracić nieodwracalnie synka którego bardzo kocha i zawsze miałby do mnie żal.Pozatym wychowywany jedynie przez matkę chyba więcej złego by go czekało niż teraz.Jej zawziętość jest straszna więc napewno utrudniała by mu kontakt tak samo jak teraz nam.Pozdrawiam

baburka
31-01-2007, 22:16
Mówi się, że nie ma sytuacji bez wyjścia, ale Twoja taką właśnie mi się wydaje. Mówi się, że wyjście jest na innym niż mój poziomie. Rzeczywiście, wobec Tego, z czym masz do czynienia, czuję się głupia i bezradna.
Pozdrawiam

FeliksG
01-02-2007, 20:56
Przyłączam się do współczucia i bezradności, wyrażonej przez barburkę, wobec problemów i sytuacji rodzinnej przedstawionej przez Sannę, ale...
Powodowany troską i chęcią znalezienia – podpowiedzenia wyjścia z tej tragicznej sytuacji, nie mogę pominąć wątpliwości – niejasności, jakie mi się ukazały.
Spojrzałem, na opisane zdarzenia przez pryzmat przysłowia:- Nie ma skutku bez przyczyny.- Szczególnie staram się rozszyfrować motywy, demonstrowanej wrogości, do Ciebie Sanno i do twego męża a nawet do syna, który jest, jej mężem, i ojcem dziecka. Domyślasz się, że odmowa przepisania połowy domu, na syna, może być tą przyczyną i zaraz wyjaśniasz, że syn, jako jedynak, wszystko odziedziczy.
Zachowanie, wrogość, a zwłaszcza bezwzględne metody postępowania, Twojej synowej, sugerują istnienia jeszcze innych i to wielu powodów, do tego braku zgody i prawdziwej, rodzinnej, atmosfery. Przyczyny rozdźwięku w rodzinach bywają różne. Ileż to słyszymy o matkach /ojcowie też ale rzadziej/, które nie mogą a zaakceptować, że ich ukochane dziecko wymyka się spod ich wpływów. A jak często przenosimy swoją miłość z dzieci na wnuki, ignorując lub wręcz lekceważąc, tych, dzięki którym, te wnuki mamy. Często, starsze pokolenie wywiera nacisk na idoktrynację wnuków /jak to się ładnie mówi/ w wierze naszych przodków i nie przyjmuje do wiadomości, że młodzi mogą mieć inne poglądy. Można by jeszcze dać sporo przykładów bo historia współżycia pokoleń jest bardzo bogata, również w konflikty. Twoja sytuacja jest dramatyczna a rozwiązanie jej, widzę, podobnie jak barburka, tyko przez stanowcze działanie Twego syna. Nie przekonuje mnie twierdzenie, że jego pasywność podyktowana jest troską o dobro dziecka.
Ty, Sanno i synowa reprezentujecie silne osobowości i tylko ktoś trzeci może coś tutaj zaradzić. Twój syn jest właściwą osobą.
Pozdrawiam i życzę pomyślnego rozwiązania

qrystyna216
02-02-2007, 00:11
Oj Sanno, z tego co piszesz widze, ze Twojemu synowi pasuje taka sytuacja. Nie wyobrazam sobie aby synowa tak mogla traktowac matke swego meza.Ja za swoja tesciowa tez nie przepadam, ale nidgy nie dalam jej tego odczuc, chociaz nie raz wyczuwalam w jej postepowaniu przynajmniej niechec /synek ozenil sie z rozwodka z dzieckiem/. Robie to dla meza, ktory z moja mama ma swietny kontakt. Sama juz jestem tesciowa i chyba nie taka zla bo corka z mezem i wnusia bardzo czesto do nas przyjezdza a i nas ciagle zaprasza do siebie. Corka z tesciowa tez sie fajnie dogaduja, a co z tego wynika my tez sie spotykamy. Zwsze uczylam moje corki, tak jak to czynila moja mama, zo mozna kogos nie lubi ale szanowac trzeba.

Nika
02-02-2007, 12:14
Zdumiewa mnie małostkowość i egoizm niektórych ludzi.Szarpią swoje i cudze nerwy , czasem latami , w imię czego? Nikt nie powiedział, że musimy wszystkich kochać ,ale dajmy im żyć.Mam wrazenie, ze wina leży po stronie młodych małżonków- on mało stanowczy, delikatnie mówiąc, ona zawzięta, a kto na tym najbardziej ucierpi? To dzieciątko, które na pewno jest zagubione w tej koszmarnej walce. Matka powinna brać pod uwaę dobro małego dziecka, przede wszystkim, a nie prywatne urazy, ambicje i nie wiadomo co jeszcze.Paskudna sytuacja.Nie nam ją osoądzać, bo nie znamy relacji syna , ani synowej, ale babci i wnusi serdecznie współczuję!

Sanna
02-02-2007, 16:38
Oj Sanno, z tego co piszesz widze, ze Twojemu synowi pasuje taka sytuacja. Nie wyobrazam sobie aby synowa tak mogla traktowac matke swego meza.Ja za swoja tesciowa tez nie przepadam, ale nidgy nie dalam jej tego odczuc, chociaz nie raz wyczuwalam w jej postepowaniu przynajmniej niechec /synek ozenil sie z rozwodka z dzieckiem/. Robie to dla meza, ktory z moja mama ma swietny kontakt. Sama juz jestem tesciowa i chyba nie taka zla bo corka z mezem i wnusia bardzo czesto do nas przyjezdza a i nas ciagle zaprasza do siebie. Corka z tesciowa tez sie fajnie dogaduja, a co z tego wynika my tez sie spotykamy. Zwsze uczylam moje corki, tak jak to czynila moja mama, zo mozna kogos nie lubi ale szanowac trzeba.Dzięki ale chyba wychowałam za spokojne dziecko jemu niestety też jest źle.Jednak nie chce zrezygnować ze swojego syna.Ja też tak uważam że można kogoś nie lubić ,ale choćby to że są to rodzice mego męża to powino się ich szanować,ale nie dotyczy to mojej synowej.Ja też miałam teściową i dzisiaj mogę powiedzieć że brak mi jej,nieżyje od 5-ciu lat a ponad 30 lat nie pokłóciłam się z nią ani razu.Jak trzeba było to mnie wspierała.Chyba dlatego mam tyle wyrozumiałości dla naszych młodych.Choć bardzo boli Alei nie powiem że jest mi z tym dobrze. Jesteśmy u kresu wytrzymałościśmy .Pozdrawiam Anna

Sanna
02-02-2007, 16:53
Feliksie masz rację jeżeli chodzi o nasze osobowości,tylko ja zostałam wychowana w szacunku dla starszych a moja synowa przejęła pałeczkę po swojej mamie która niestety już nie żyje ,tz.wrogość do teściowej choćby za to że żyje.W ich domu istniał taki konflikt.Syn usprawiedliwia tym synową .Nie chcę bronić tak do końca swego syna bo nie jeden raz mu to mówiłam że powinien z tym coś zrobić niestety on zawsze szukał pomocy u nas.Oni się nie kochają syn też załuje ,ale się stało i coś trzeba robić albo schować się w kąt i poczekać co bedzie dalej ,a jest coraz gorzej.Dojrzewam z mężem żeby im powiedzieć aby się wyprowadzili.Tylko dojeżdżać do pracy 50km. to spore utrudnienie a i nie wiadomo co z dzieckiem i to są nasze wątpliwości o które my się martwimy a nie synowa ,bo wszystkie problemy jej rodziny są problemami syna.
Być może za bardzo chronię swoje dziecko.Kontakt z synem mam bardzo rzadki ponieważ tak bardzo boi się żony a konkretnie awantur przez nią wszczynanych.Jest tak bezmyślna że nawet nie pomyśli że możemy im kazać się wyprowadzić.Feliksie jesteśmy naprawdę mocno tym zmęczeni,ale też nie chcemy zostać sami. Pozdrowienia Anna

Sanna
02-02-2007, 17:18
Niko kochanie przyznaję ci rację dziecko jest pogubioe w tej sytuacji.Wnuk nas nie widuje ale sprowokowałam spotkanie w ubiegłym roku kiedy byli na urlopie i odnalazłam ich na plaży .wnusio się ucieszył ale nie wiedział co ma zrobić ,kiedy go przytuliłam powiedział ,,mama się na was denerwuje,,.Myślicie że jak ona zareagowała ,,aleś ty szczery do bólu,, i to było wszystko próbowałam się odwołać do jej sumienia ,serca matki niestety efekt taki że ja ją prześladuję .Ponieważ było to listownie to nie mogła nakłamać bo był namacalny dowód.Pozdrawiam Anna

Lila
09-02-2007, 17:55
Sanna,sprzedaj dom,kup im małe mieszkanie i olej to wszystko.
I tak żyjesz,jakbyś nie miała syna.
Może wtedy ,będziesz go widziała częsciej.Tylko kupując mieszkanie,sporządź akt darowizny wyłącznie na syna.
Tak sytuacja to trauma!!

Pozdrawiam..

Basia.
11-02-2007, 12:48
Niko kochanie przyznaję ci rację dziecko jest pogubioe w tej sytuacji.Wnuk nas nie widuje ale sprowokowałam spotkanie w ubiegłym roku kiedy byli na urlopie i odnalazłam ich na plaży .wnusio się ucieszył ale nie wiedział co ma zrobić ,kiedy go przytuliłam powiedział ,,mama się na was denerwuje,,.Myślicie że jak ona zareagowała ,,aleś ty szczery do bólu,, i to było wszystko próbowałam się odwołać do jej sumienia ,serca matki niestety efekt taki że ja ją prześladuję .Ponieważ było to listownie to nie mogła nakłamać bo był namacalny dowód.Pozdrawiam Anna
Sanna, to jest okropne. Ja na Twoim miejscu nie dawałabym odczuć synowej, że aż tak bardzo zależy mi na kontakcie z dzieckiem. Myślę, że jak się przekona o nieskuteczności swojej taktyki to zmieni postępowanie. Nie pozwoliłabym się również szarogęsić w Twoim i Twojego męża przecież domu, pokazałabym jej gdzie jest jej miejsce. Wiem, że podpadnę z powodu swojej pisaniny większości uczestników tego forum ale człowiek nagina się do pewnego momentu a poźniej musi się wyprostować. W żadnym wypadku nie sprzedawałabym domu tylko kazałabym się młodej parze wyprowadzić. To jest bardzo przykre ale nie można pozwalać na bezustanne upokarzanie siebie. Synowi poradziłabym żeby zaczął się zachowywać jak dorosły mężczyzna a nie bojaźliwy chłopiec. Przepraszam, ale poniosły mnie emocje.

Basia.
11-02-2007, 12:59
Niedawno czytałam na jakimś forum wypowiedzi najczęściej młodych kobiet. Odsądzały teściowe od czci i wiary, te -zresztą nieliczne- nie pozostawały im dłużne. Atmosfera osiągała wrzenie. A tu proszę, jak miło!
Obiecałam mojej synowej, że nigdy nie zrobię jej tego co usiłowała robic mnie moja teściowa i na co jej nie pozwoliłam. Powiedziałam mojej synowej, że nie będę zastępowała jej matki bo matkę ma się jedną. Obietnic dotrzymałam, w ciągu 9 lat ich małżeństwa nie udzieliłam nigdy nie proszona ani jednej "rady". Nie sprzedaję synowi /chociaż bardzo kocham swojego jedynaka/ tajemnic, które powierzyła mnie jego żona. Nie sprzedaję swojej synowej sekretów, które powierzył mnie jej mąż. Nie wpadam z niezapowiedzianą wizytą, to obowiązuje w dwie strony, mam swoje osobiste życie i nim przede wszystkim żyję a nie życiem swoich dzieci. Do synowej odnoszę się z szacunkiem i to również obowiązuje w dwie strony. Nie wtrącam się do wychowywania dzieci, ona jest dobrą matką i z pewnością krzywdy im nie zrobi. Pomagam, kiedy jestem o to proszona i to również obowiązuje w dwie strony.

Sanna
11-02-2007, 22:26
Basiu nie masz za co przepraszać.Jest nam bardzo cięzko i dlatego napisałam o problemie który boli i to jak.Otrzymałam wiele rad i wiem że muszę z tym coś zrobić bo liczyłam że to jakoś samo się rozwiąże.Do młodych schodziłam gdy mnie poproszono częsciej zapraszałam do siebie a od dwuch lat synową widuję tylko z okna.wcześniej to też spotykałyśmy się okazji imienin bo w święta nie byliśmy rodziną wyjeżdzali na wieś do Tatusia.Zbieram się w sobie ale to nie takie proste.:rolleyes:Synek zachowuje się jak struś.

Basia.
12-02-2007, 11:58
Wiem Sanno, że jest Ci ciężko i serdecznie współczuję. Niestety w życiu bywa różnie, trzymaj się!!!!!!!!!!!!! Mam nadzieję, że rozwiążesz ten przykry problem i przestaniesz się zadręczać. Najlepsze są sytuacje jasne, wtedy człowiek wie "na czym stoi". Pozdrowienia. Trzymam za Ciebie kciuki.

Marylka
12-02-2007, 12:45
Droga Sanno, jestem w podobnej sytuacji.Mam dwie cudowne wnusie: 8 i 5 lat, które kocham nad życie.Mieszkamy w jednym domu. Gdy między młodymi zaczęło się psuć, synowa ograniczyła moje kontakty z wnusiami.Mnie ma za nic. Horror.Wiele nocy przepłakałam ale nie mam na nic wpływu. Na starsze lata zamiast radości mam nerwy, stres i łzy.Nieraz myślę dlaczego los jest taki okrutny...

Sanna
12-02-2007, 18:01
Marylko a może to my źle wychowałyśmy naszych synów ,taka myśl mi się nasuneła skoro na to pozwalają.Może są pewni ze wszystko im wybaczymy.Pozdrawiam

Basia.
24-03-2007, 22:47
Jolitko, do anioła to mi baaaaaardzo daleko. Jestem babusem despotycznym, niepokornym o bardzo mocnej psychice. Mój syn jedynak był wychowywany w przekonaniu, że matka to też człowiek i tak jak on ma swoje potrzeby. Jak kupowałam słodkości /oboje jesteśmy łasuchami/ to dzieliłam wszystko na pół i mój synek nie miał prawa ruszyć mojej części /a miał na to wielką ochotę bo swoją pochłaniał natychmiast/, jak kupowałam coś dziecku zawsze kupowałam coś dla siebie. Mieliśmy w domu dyżury i co drugi dzień każdemu przypadało sprzątanie mieszkania i odkurzanie /nie umiem żyć w mieszkaniu nie odkurzonym codziennie, choroba jakaś czy co?/. Dopóki młody człowiek studiował i był na moim utrzymaniu i razem ze mną mieszkał musiał stosować się do zwyczajów panujących w naszym domu. Kiedy skończył studia i się usamodzielnił nie wtrącam się do niczego i nie udzielam rad nieproszona. To działa w obie strony, synowej nie zrobiłam nigdy tego co usiłowała robić mnie moja teściowa i na co ja jej nigdy nie pozwoliłam. Moja teściowa zamiast złożyć mi życzenia po ślubie powiedziała: zabrałaś mi syna, odpowiedziałam: Pani też komuś zabrała. Wiem co to znaczy mieć wstrętną teściową i dlatego staram się taką nie być i chyba to mi się udaje. Z synową łączą mnie przyjacielskie relacje.

szekla
04-09-2007, 11:37
Kocham i lubię,z wydaje mi się wzajemnością (bo to nie to samo ) obie moje synowe,chociaż syna mam jednego.Po 10 latach pierwszy związek syna się rozleciał.Więź między mną a jego dziewczyną została do dziś,choć założyła nową rodzinę, ma córeczkę,a ja przyszywaną wnusie.Od 3 lat mam drugą synową,z która też mam bardzo dobry kontakt.

gabi174
16-09-2007, 01:27
Też jestem teściową. Z zieńciem i synową jestem na ty i nie ma w tym żadnego braku szacunku.(prawda ,że dzieli nas odległość). Tak myśle że w życiu nic na siłę, jeżeli rzeczowe próby porozumienia z synową nie dały rezultatu nie można sie poniżać, bo jak się samemu siebie nie uszanuje, to nikt nie uszanuje. Nie stosujcie takiej wyczekujacej postawy-spełnie każde życzenie tylko pozwolicie mi ogladac wnuka . Pozostawcie rodzinę syna samych sobie,nie osaczajcie swoją dobrocią, dajcie szansę synowi do podejmowania samodzielnych decyzji. Zróbcie coś dla siebie a może jeżeli jeszcze z mężem macie dużo uczuć macieżyńskich i sił np. załóżcie rodzinny dom dziecka ,czy pogotowie opiekuńcze, lub weźcie na wychowanie dziecko, albo chociaż wyjedźcie do rodziony, znajomych , na wczasy. Mozna poinformować młodych że rozważacie sprzedaż domu i kupienie sobie coś mniejszego a resztę pieniędzy przeznaczycie na wycieczki.Niech synowa nie tkwi w przekonaniu że jeszcze troszke was podręczy a będziecie jeśc jej z ręki. Trochę dyplomacji. Zawsze najpierw pomyślcie o sobie, co nie przeszkadza pomóc jeżeli ktoś grzecznie poprosi.
Wiśta wio , łatwo powiedzieć , ale to jest naprawdę wykonalne . Pozdrawiam i wieże ,że synowa bedzie jeszcze zabiegała o względy teściowej.

baburka
29-11-2007, 12:59
Za radą kogoś z Forumowiczów poluzowałam w stosunkach z synową, tzn. pokazałam jej wyselekcjonowany fragment mego prywatnego oblicza, czyli tego, który mam na wyłączny użytek. Chyba zrobiło jej to dobrze. :)
Mam świetną synową, nieprzerwanie świetniejącą z upływem czasu. Bozia poskąpiła mi w córkach i paru innych osobach ludzkich, pewnie jako poźne zadośuczynienie dostałam synową na medal. :)

kajka100
19-05-2008, 11:16
i tu zgodze się z Tobą...znam osobiście osoby, ktore chwala się dobrymi relacjami z synowymi a tak naprawde nie widzę aby synowa do nich zagladala-tylko syn....nie mam jeszcze synowej ale moze bede miala, obydwoje mieszkaja daleko na stancji i przypadkiem dowiedzialam sie ze juz bardzo sie kłoca..a o co??? to co bedzie po slubie??? Bardzo rzadko dzwonumy do syna, czesto wyczulam przez tel. ze cos nie tak...widzial przyszla synowa 3 razy i z rozmowy wynikalo, ze to "dama" ze chcialaby od razu miec fortune, bogactwo..

kajka100
19-05-2008, 11:24
i tu zgodze się z Tobą...znam osobiście osoby, ktore chwala się dobrymi relacjami z synowymi a tak naprawde nie widzę aby synowa do nich zagladala-tylko syn....nie mam jeszcze synowej ale moze bede miala, obydwoje mieszkaja daleko na stancji i przypadkiem dowiedzialam sie ze juz bardzo sie kłoca..a o co??? to co bedzie po slubie??? Bardzo rzadko dzwonumy do syna, czesto wyczulam przez tel. ze cos nie tak...widzial przyszla synowa 3 razy i z rozmowy wynikalo, ze to "dama" ze chcialaby od razu miec fortune, bogactwo..

aga27
22-05-2008, 21:55
Witajcie .Pól roku temu przeszłam wstrząs psychiczny bo moja niedoszła teściowa w ostatnim momencie wybiła mojemu narzeczonemu miesiąc przed slubem ożenek ze mną.Ale to nie o to chodzi.Pewnie tak było zapisane w gwiazdach.To co przezyłam przez te kobiętę to koszmar.Marzyłam i marzę o dziecku i to o dziewczynce .teraz modle sie żeby nie mieć córki i żeby nie musiała przechodzic tego co ja.Ta osoba paralizowała mnie na każdym kroku.jesli ubrałam bluzke wyżej zabudowaną to sugerowała że powinnam załozyć z dekoldem żeby pokazac sie jej znajomym.Informowała że mam sie usmiechac i zawsze odpowiadać twierdząco i nie rozwijąc swoich mysli bo są głupie , infantylne i nie zyciowe.Do stołu podawał jej syn bo ja nie moge bo jeszcze cos wyleję albo że zrobie jakąs gape .Wchodziła mi do łazienki i nawet tam nie miałam swoich chwil intymnych .Szok przezyłam kiedy na wczasach razem z nimi ona poprosiła o pokój czteroosobowy .A mielismy po 26 lat i plany ślubne.Nawet spokojnie nie mogłam (pierdnąć a cos powiedziec to juz wogle , milczenie owiec trwało tak długo .Wczesniejsze mamy moich ex były normalne i nie miałam z nimi problemu czy to ze mna jest cos nie tak czy ta kobieta chciała zawładnąc nie dośc nad synem to i jeszcze nade mną , on razem z nia pracował , mieszkał i nawet nie był zatrudniony i nie zarabiał .W ten sposób był tak uzalezniony od niej że nie może sam myśleć i robic co uważa za stosowne .Dla mnie to ubezwłasnowolnienie .i czy to jest zdrowa miłość matki do dziecka powiedzcie mi drogie panie ?????Mnie rodzice nauczyli szacunku do starszych i nie odzywałam sie wtedy do tej kobiety po prostu tolerowałam ją skoro nie dała sie polubić.A ona nawet nie szanowała mnie na tyle że chociażby kochałam na zabój jej syna.Ona włozyła mu tabletki poporonne do potrfela i oznajmiła mu że jest za młoda na babcie....Brak mi słów może cos zasugerujecie jak zyc z taka kobietą???????

aga27
22-05-2008, 21:59
Zadałam te przewrotne pytanie gdyby na domiar złego znowu trafiła mi sie podobna kobieta jak ta wczesniejsza niedoszła teściowa:)

bogda
22-05-2008, 22:03
Omijaj z daleka takie teściowe i takich synalków, bo to się nigdy nie zmieni, chyba że teściową wykończysz...

tadeusz50
22-05-2008, 22:11
aga27
Moim zdaniem człowieka co nieco starszego powiem co myślę. Powinnaś o ile jesteś osobą wieżącą odbyć pielgrzymkę dziękczynną, że zostałaś uchroniona od tego małżeństwa. Ten przyszły niedoszły na 100% nie zmieni się, mamusia tyłek będzie mu podcierac do śmierci. Życia wogóle byś nie miała.

grazyna
22-05-2008, 22:18
Do każdej dziewczyny syna podchodze z najwieksza sympatią, chociaż sama jestem nielubiana przez rodzinę męża . Będe na pewno dobra teściową.

Malgorzata 50
22-05-2008, 23:09
Bardzo dobrze mi się wspołpracuje z partnerami moich dzieci ale nie biegam do nich co pięć minut,nie zmuszam do rodzinnych obiadków .Za to oni calą czworką lubia od czasu do czasu wpaść zeby rozbawić mamusie .Czuje się przy nich wszystkich bezpiecznie i to jest dla mnie najwiękasza nagroda za tzw trud wychowania a lekko nie bylo o nie!!!!

bogda
22-05-2008, 23:13
Małgoś, to podobnie jak u mnie i wszyscy są szczęśliwi....

martunia
22-05-2008, 23:14
Szkoda,że nie mogę tak powiedzieć.

Malgorzata 50
22-05-2008, 23:19
Martuniu kochana ,ale moze się jeszcze odmieni....

martunia
22-05-2008, 23:21
No, odmieni się będzie rozwód.

Malgorzata 50
22-05-2008, 23:22
martuniu bedzie rozwód teraz, ale później odmieni się na pewno ,twoje dziecko ma jeszcze duuuzo zycia i milosci przed sobą

Malgorzata 50
22-05-2008, 23:23
Tylko nie pozwól jej się zakopać w domu ...przerabialam to na wlasnym organiźmie to wiem co mówię

martunia
22-05-2008, 23:34
Taraz ma dużo znajomych.

Malgorzata 50
22-05-2008, 23:36
I bardzo dobrze......

akusia
22-05-2008, 23:42
Jak słysze o preblemach w relacji teściowa - synowa...to
ja jestem pewnie szczęściara.Mam dwie synowe i obydwie
są dla mnie jak córki.Jak do tej pory nigdy nie było żadnego
problemu w naszych relacjach.Mam nadzieje że tak zostanie.:)

Maderka
04-02-2009, 01:51
ja miałam teściową, o której nie mogę nijak powiedzieć, że była dobra dla mnie, natomiast bardzo kochała swojego syna. Generalnie nie była to zła kobieta, tylko takie czasy były...
Ale powiedziałam sobie, że ja będę lepszą teściową i nie zrobię jej (czyli mojej synowej Eli) niczego takiego, przez co ja płakałam całe noce. Życzcie mi powodzenia, bo w sobotę będzie ślub. . . .

aannaa235
04-02-2009, 06:22
Maderka - życzę Ci powodzenia.
Mam synową od wielu, wielu lat. I dam Ci jedną radę, którą sama sobie powtarzam.
Jak będzie dobra teściowa to i synowa będzie dobra i na odwrót ,,,,jak synowa będzie dobra to teściowa też.

leluri
04-02-2009, 07:48
mam , no miałam dwóch zięciów. do ich małżeństw z upodobaniem wtrącały sie rodziny mężów i o dziwo w dobrej wierze. nazywało sie to pomoc młodym.
starsza córka sobie poradziła, chociaż mąż prosto z pracy przez pierwsze.. chyba 4 lata biegł prosto do mamusi, nawet oddawał jej część wypłaty. są razem 11 lat i w zgodzie budują swoją przyszłość.
natomiast młodsza nie poradziła sobie. teściowie średnio co drugi dzień "siedzieli" u młodych, nie szczędząc dobrych rad / od dawania kasy byłam ja/ ich syn to uległy maminsynek. jestem zła na niego, bo naprawdę sie kochali w chwili małżeństwa. córka wyjechała za granicę, zgodnie z planami mieli wyjechać oboje, niestety tam nie było mamusi i tatusia /tatuś pod pantoflem u mamusi/ i synek w te pędy wrócił, mieszka z rodzicami.

leluri
04-02-2009, 08:22
temat wątku " czy lubicie..." trudno powiedzieć, abym przepadała za mężami moich córek...... zawsze starałam sie patrzeć na nich przez oczy moich dzieci, poprosili- pomagałam. różnorodność moich zainteresowań na szczęście nie pozwala mi na śledzenie życia córek. wychodzę z założenia,że każda ma prawo do samodecydowania -ich życia za nie - nie przeżyję.

Nika
04-02-2009, 08:42
Mam wiele wzajemnej sympatii do męża mojej córki,a także szacunku.Szczęśliwym trafem bardzo lubię swoją przyszłą synową..świetnie się dogadujemy.Jestem szczęściarą!

babciela
04-02-2009, 08:59
Ja tez, tak mi sie wydaje. Mlodszy- jest rewelacyjnym ojcem i meżem, solidnym- takim, co to kobieta moze nic... tylko owinąc sie jak bluszcz( uwaga- pasozyt ). Moi do mnie mamo- i ZAWSZE pyta sie, czy nie mogłby byc w czyms pomocny.Do tego przystojny. Starszy- bardzo dobry czlowiek i dobry dla corki i dla mnie( nie maja dzieci), artysta- cały czas mam wrażenie , e patrzy na mnie z lekkim przymrużenem oka i ma ochote powiedzieC- ej , Eluska, Eluska- co tam znowu narozrabiałas...Bardzo przystojny.Mam z nimi - chyba- lepsze relacje .niz z wlasnymi córkami.

Mar-Basia
04-02-2009, 09:59
Tak jak Nika i Baciela musze byc szczesciara. Mam wspanialego ziecia, doskonaly maz i ojciec, no i przystojny, nie da sie ukryc. Mamy z nim doskonale relacje. Z jego mama jestesmy najlepszymi przyjaciolkami od lat. Niedlugo bede miala dwie synowe, bardzo sie lubimy i mysle, ze dadza szczescie moim synom. Czas pokaze.

babciela
04-02-2009, 11:24
Ale jest warunek---- OSOBNE mieszkania. Lilusiu, co tam wymazałas, napisz, niezaleznie komu wetknełas szpilke(świadczy o dużej inteligencji)napisz, bo zawsze twoje posty oprocz tego że inteligentne= szalenie dowcipne. A jestem za stara , aby sie obraża..no...no...

Lila
04-02-2009, 11:41
Ale jest warunek---- OSOBNE mieszkania. Lilusiu, co tam wymazałas, napisz, niezaleznie komu wetknełas szpilke(świadczy o dużej inteligencji)napisz, bo zawsze twoje posty oprocz tego że inteligentne= szalenie dowcipne. A jestem za stara , aby sie obraża..no...no...

Nie wetknęłam szpilki tym razem.Napisałam,że nie wiem jak to jest być synową.
Moja teściowa,piękna kobieta,umarła na samym początku mojego małżeństwa,mając lat 43 .Rak szyjki macicy.Smutno mi się zrobiło,bo przypomniało mi się,że byłam zazdrosna o miłość mojego męża do matki.
Ojciec już wtedy mieszkał osobno ,w Gdańsku.Za parę lat zginął w zderzeniu czołowym pod Gdańskiem.Bardzo mnie lubił i świetnie się dogadywaliśmy.Może dlatego ,że lew jak i ja.

babciela
04-02-2009, 11:48
Ojej, to przykre.przepraszam, że tak Cie zmusiłam do zwierzen...

Lila
04-02-2009, 11:51
Ojej, to przykre.przepraszam, że tak Cie zmusiłam do zwierzen...

Eee coś TY ..:D
Stare dzieje.Na dodatek spadło na nas sporo kasy,którą przepieprzyliśmy wspólnie na samochody z Pewexu ..i inne takie...:D
Jak zabrakło ,zaczęła się prawdziwa praca.

enia60
04-02-2009, 11:59
tak,tak czekam zawsze na spotanie u nas i bardzo chętnie jadę na każdy sygnał,uwielbiam być z wnuczkami gdziekolwiek by to miało być ,staram się nie wiem czy mi to zawsze wychodzi być i cieszyć się chwilą ,nie oceniam ,nie pouczam ,moja dewiza życiowa "niech każdy ma szansę na swoje 5 minut"

granny
04-02-2009, 12:16
Czy lubię zięcia? powinnam go lubic, bo jest wartościowym człowiekiem, takim jacy bywali mężczyzni nie w naszej epoce, troskliwy odpowiedzialny, kochający żonę i córeczki. Ale nie mam wiele okazji by pokazywac, że go lubię, bo wyfrunął za granicę z moją córą i tam żyją w rodzinie jaką stworzyli. Jest niewątpliwie synkiem swojej mamusi, którą szanuje, kocha, mnie trawi, powiedział kiedyś "można się przyzwyczaic" na moje pytanie o nasze wzajemne relacje. Nie radzę młodym, nie krytykuję, przyjmuję ich decyzje ze zrozumieniem. Córka jest szczęśliwa i to chyba jest najważniejsze.

babciela
04-02-2009, 12:52
jasne, Granny- nie wtracac sie, chyba ,ze poprosza o pomoc

destiny
04-02-2009, 13:06
I chociaż czasem serce ściska...staram się pokochać ;)
W imię wyższych celów, jakim jest szczęście dziecka :)
Kochani, samo życie, samo...
Na nie składają się takie prozaiczne rzeczy.
Ostatnio, w sobotę przy obiedzie, syn zapytał o przyprawę gyros...(Miałam karczek w sosie)
Syn pytał, nie synowa...
I tak zaraz sobie pomyślałam, chcesz jeść mięsko ?, to sobie sam zrób ! (Wegetarianka)
No i dobrze. Zmilczałam. I tak nie wygląda na "zabidzonego" :D :D

Pani Slowikowa
04-02-2009, 13:22
I chociaż czasem serce ściska...staram się pokochać
W imię wyższych celów, jakim jest szczęście dziecka
Kochani, samo życie, samo...
Na nie składają się takie prozaiczne rzeczy.
Ostatnio, w sobotę przy obiedzie, syn zapytał o przyprawę gyros...(Miałam karczek w sosie)
Syn pytał, nie synowa...
I tak zaraz sobie pomyślałam, chcesz jeść mięsko ?, to sobie sam zrób ! (Wegetarianka)
No i dobrze. Zmilczałam. I tak nie wygląda na "zabidzonego"


Oj Basiu przypomnialo mi sie opowiadanie mojej mamy o poczatkach ich malzenstwa .. Hi hi:D
Moj tatulek po kilku miesiacach kuchni mojej mamusi przytyl sobie niezle... Po jakims czasie.. wygladal jak paczek w masle

Kiedys byli z wizyta u moich dziadkow ( jego rodzicow) a moja babcia jak go zobaczyla.... wydala okrzyk: "Synusiu!! Jakis ty chudy!!!":D

Jadzia P.
04-02-2009, 14:09
I chociaż czasem serce ściska...staram się pokochać ;)
W imię wyższych celów, jakim jest szczęście dziecka :)
Kochani, samo życie, samo...
Na nie składają się takie prozaiczne rzeczy.
Ostatnio, w sobotę przy obiedzie, syn zapytał o przyprawę gyros...(Miałam karczek w sosie)
Syn pytał, nie synowa...
I tak zaraz sobie pomyślałam, chcesz jeść mięsko ?, to sobie sam zrób ! (Wegetarianka)
No i dobrze. Zmilczałam. I tak nie wygląda na "zabidzonego" :D
I skąd ja to znam.............?? ;)

tadeusz50
04-02-2009, 16:18
Układy zięć, synowa, teściowie są tak różne jak różne są charaktery ludzi i ich połączeń. Dochodzi do tego jeszcze to czy mieszkamy razem z rodzicami-teściami czy osobno. Zamieszkanie razem bywa czasem z pewnych względów koniecznością spowodowaną siłą wyższą. Mieszkałem z teściową /teścia nie zdążyłem poznać/ w jednym mieszkaniu z powodu jej stanu zdrowia. Była częściowo sparaliżowana i potrzebowała choć trochę opieki bliskich. Zamieszkiwaliśmy razem do jej odejścia z tego świata. Uważam, że stosunki między nami były poprawne, choć czasami miała nam za złe, że jej córka tak wcześniej wyszła za mnie /miała 20lat/ hi hi hi. Cóż brała siebie pod uwagę bo miała 40-stkę w tym ważnym kroku w życiu.

Jadzia_G
04-02-2009, 17:01
Tak się jakoś teraz porobiło że każde młodzi chcą mieszkać oddzielnie.Uważam że jest to dobre bo przecież jest to okres dla nich tzw. docierania się. My np. mamy domek jednorodzinny, ale dzieci nie mieszkają z nami. Człowiek w starszym wieku ma swoje nawyki i z tej racji mogłyby być jakieś zgrzyty między pokoleniowe.A tak jest między nami b. dobrze. Nie wiem i nie chce o tym myśleć co by było gdybyśmy musieli być uzależnieni od nich.Jednak nigdy nie wiadomo co człowieka czeka.

Jaga_13
04-02-2009, 17:26
A u mnie?Moja mama po 38 latach mego małżeństwa nadal nie przepada za moim mężem.Chciała dla mnie księcia na b
iałym koniu a ja chciałam nauczyciela i to z biednej rodziny.
Znając to z własnego życia staram się nie wtrącać w sprawy rodzinne dzieci i nieraz też milczę.Ale myślę sobie,że lepiej zmilczeć niż stawiać syna czy córkę w niezręcznej sytuacji.Gdy pytają mnie o zdanie to odpowiadam-Ja teraz z tym bagażem doświadczeń zrobiłabym tak i tak ,ale to Wasze życie i sami musicie podjąć decyzję.Chociaż nie powiem,że w niektórych sytuacjach serce trochę boli.Mieszkamy wszyscy osobno,ale widujemy się dość często i tak jest lepiej.Razem no niewiem,byłoby chyba ciężko wszystkim.:)

Mary Grace
04-02-2009, 19:15
Synowa od zawsze była dla mnie tylko i wyłącznie żoną mojego syna. Ponieważ młodzi zamieszkali osobno,ja nie byłam widoczna w ich życiu.Jednak problem i tak się pojawił. Wydawało się bowiem synowej lub bardziej Jej rodzicom (jest jedynaczką),że odtąd tylko ona powinna wypęłniać całkowicie życie.mojego syna Długo dochodziła do słusznego wniosku, że matka i żona nie stanowią dla siebie konkurencji, są dwiema ważnymi kobietami w życiu młodego mężczyzny. Nie zaprzyjaźniłam się z synową, znosimy się w sposób zadowalający, a nawet wymieniamy od czasu do czasu własnymi poglądami.Myślę,że z biegiem lat zweryfikuje swoje poglądy, do wszystkiego należy dojrzeć.

babciela
04-02-2009, 19:32
a mnie sie wydaje , ze uklady tesciowa- synowa- sa szczegolne- sa dwie kobiety kochajace jednego mężczyzne- pewno, ze jest to zupełnie inna miłośc - ale jest z jednej i z drugiej strony silna emocja. Trzeba nie lada talentu, aby to wszystko wyposrodkowac.

Bronisława
04-02-2009, 20:07
Dziś zawitałam do Klubu Senior Cafe, przeglądam strony,poznaję jak się tu poruszać.
Zatrzymałam się na wątku "Synowe....Wróciły wspomnienia, smutne, gorzkie,ale chcę o nich pisać. Moja Synowa gości każdego dnia w mym sercu, choc minęło 6 lat jak odeszła ( rak trzustki) w wieku 36 lat, zostawiając małe dzieci(7 i 5 lat).Wiem,ze nie jestem w stanie zastąpić im Matki, ale pomagam jak mogę. Proszę Boga, by dał mi siły i zdrowie, bym mogła im dzielnie służyć.Właśnie w trosce o własne zdrowie znalazłam te stronę, (leczę osteoporozę).Może zasmuciłam Was tymi zwierzeniami,ale nie ma dnia bym nie myślała o mojej Drogiej Synowej. Boli serce matki, gdy patrzy na samotnego syna i wnuki.
Pozdrawiam Wszystkie Matki i Teściowe.

Malwina
04-02-2009, 21:09
Bronisławo-no widzisz Ciebie dotknął taki los, jej nie dane było zasmakowac na dobre zycia...zostały Ci dzieciątka i dobre wspomnienia....szanuj je i zrób z nich dobry dla siebie i dzieci świat..i bądz z nami....tu jest dobrze i przyjaźnie , wszystko jest dużo jaśniejsze.....witam i pozdrawiam

bogda
04-02-2009, 21:14
Bronisławo witaj :) dobrze, że do nas zajrzałaś, dzielimy się radościami i smutkami, bo takie życie, fakt najbardziej jest żal jak odchodzą młodzi i jeszcze zostają dzieci, ale dasz radę, dajesz im swoje serce i wsparcie i tego najbardziej potrzebują...pozdrawiam Cię serdecznie :)

bronczyk
04-02-2009, 21:14
A ja bardzo lubię swoich zięciów. Nawet nie wiem, którego bardziej.A oni też nie traktują mnie jako zło konieczne. Ja nie wtrącam się w sprawy dzieci. Układają sobie życie tak jak chcą. Ich wyborów nie komentuję i nie oceniam.Nie pomagam sprzątać, gotować, jedynie mogę przypilnować wnuczęta jeśli trzeba. Moje dzieci wiedzą, że wysłucham, dodam wiary we własne siły, ale decyzje pozostawię im. Dlatego zięciowie częściej odwiedzają nas niż swoich rodziców. Potrafią wpaść na chwilę, jeśli są gdzieś w pobliżu i napić się kawy. Tak jak się wpada do przyjaciół.

Jadzia_G
04-02-2009, 21:21
A ja bardzo lubię swoich zięciów. Nawet nie wiem, którego bardziej.A oni też nie traktują mnie jako zło konieczne. Ja nie wtrącam się w sprawy dzieci. Układają sobie życie tak jak chcą. Ich wyborów nie komentuję i nie oceniam.Nie pomagam sprzątać, gotować, jedynie mogę przypilnować wnuczęta jeśli trzeba. Moje dzieci wiedzą, że wysłucham, dodam wiary we własne siły, ale decyzje pozostawię im. Dlatego zięciowie częściej odwiedzają nas niż swoich rodziców. Potrafią wpaść na chwilę, jeśli są gdzieś w pobliżu i napić się kawy. Tak jak się wpada do przyjaciół.
Najlepszy sposób żeby synowe czy zięciowie nas lubili to właśnie tak jak któraś z was powiedziała - udzielić rady jak proszą z zaznacaeniem "ale zrobicie jak uważacie ".

granny
04-02-2009, 21:34
Jadwigo G, nie udzielam rad mojej córce, bo córka wręcz mi powiedziała "mamuś, ja skończyłam 30 lat, nie jestem już dzieckiem i wybacz, ale twoich rad nie potrzebuję."
Czasem nieśmiało mi się wymsknie, ale natychmiast powtarza mi się to, że córa już wie co ma zrobic i dobrze. Z drugiej strony nigdy nie zawiodłam się na Jej decyzjach i nie musiałam się martwic z Jej powodu.

Mary Grace
05-02-2009, 12:10
Niestety,odpowiadając na pytanie, bez ściemniania, muszę się przyznać,że nie lubię synowej. Mój stosunek do Niej nie wpływa jednak na nasze , rodzinne kontakty. Obydwie umiemy dostosować się do zaistniałej sytuacji i bez przesadnej czułości umiemy się tolerować bez żadnych złośliwości.Uważam,że doszłyśmy do pewnego satysfakcjonującego nas konsensusu. I tak będziemy trzymać!

Bronisława
05-02-2009, 18:43
Wczoraj napisałam o mojej Synowej, którą straciłam przed sześcioma laty.Wróciły smutne wspomnienia....
Ale mam także wspaniałego Zięcia. Jesteśmy na "Ty", stosunki są partnerskie,pełny szacunek.Mamy swoje przyzwyczajenia, potrafimy się krytykować,wydawać opinie - wszystko w granicach przyzwoitości, których nigdy nie przekraczamy.Minęło 17 lat, od kiedy jesteśmy Rodziną, nigdy jednak nie było żadnych niesnasek, niedomówień.Nie będę miała już zapewne synowej, ale takiego Zięcia każdemu życzę.:cool:

tadeusz50
05-02-2009, 19:54
Bronisławo mam pytanie. Czemu twierdzisz, że nie będziesz miała już synowej? Ja mam wciąż nadzieję, że córka znajdzie sobie jeszcze męża. Z małżeństwa /które trwało zaledwie rok miesiąc i 10 dni do tragicznej śmierci zięcia/ jest już prawie dorosła wnuczka. Gdy związała się po kilku latach z pewnym panem myślałem,że wreszcie spotkało ją ponowne szczęście. Cóż pomyliła się i została tylko druga córka czyli moja wnuczka mająca obecnie 4,5 lat. Wciąż mam nadzieję na zięcia.

krystynacz46
06-02-2009, 14:54
Zięcia niestety nie będę miała , mam dwóch synów . Od jednego syna dwie synowe( byłą i obecną) ,żyję w zgodzie na odległości i raczej nie spoufalam się , za to kocham bardzo swoje Wnuki .

bronczyk
06-02-2009, 22:00
Jedni mają poprawne stosunki z nowymi członkami rodziny, inni nie. To zależy od dwóch stron. Mnie może łatwiej było polubić zięciów, niż ich mamom moje córki. Nigdy nie myślałam, że trafią (córki) na księcia z bajki. To dwaj przystojni, kulturalni bez nałogów mężczyźni wydali mi się godni polubienia. Oni tylko zaakceptowali szaloną teściową.Wnuki ze spacerów z babcią wracają okrutnie brudni. Po moim pobycie zawsze jest bałagan w domu. Wśród zabawek jest tylko ścieżka bezpieczeństwa ( na wypadek ewakuacji) i trzyletni wnuczek, który chce się bawić w starożytność. A rodzice nie wiedzą jak zabawa ma wyglądać. A to proste. Z krzesła robimy lektykę i nosimy wnuczka. Niedługo, ponieważ trzeba mieć wzgląd na wiek babci.

Malwina
06-02-2009, 22:45
Fajną jestes teściową i babcią...

ansty
07-02-2009, 20:19
Ja swoją synową bardzo lubię,myślę że z wzajemnością!!! Zięć taki sobie mrukowaty.http://www.iv.pl/images/jndem5kjtzx2mcboei6n.jpg (http://www.iv.pl/viewer.php?file=jndem5kjtzx2mcboei6n.jpg)

Markon
08-02-2009, 10:03
i trzyletni wnuczek, który chce się bawić w starożytność. A rodzice nie wiedzą jak zabawa ma wyglądać. A to proste. Z krzesła robimy lektykę i nosimy wnuczka. Niedługo, ponieważ trzeba mieć wzgląd na wiek babci.
bardzo rozśmieszyła mnie ta zabawa :)

leluri
08-02-2009, 10:57
jestem taka zmartwiona, w przyszłym tygodniu będzie sprawa rozwodowa mojej córeczki, zięć to 29 letni dzieciuch. o jego życiu decyduje mama.........
bardzo się boję, że to ona przegra, bo wyjechała i zostawiła męża..... taka jest linia ataku.

tadeusz50
08-02-2009, 11:14
jestem taka zmartwiona, w przyszłym tygodniu będzie sprawa rozwodowa mojej córeczki, zięć to 29 letni dzieciuch. o jego życiu decyduje mama.........
bardzo się boję, że to ona przegra, bo wyjechała i zostawiła męża..... taka jest linia ataku.
Pewnie zięć nie odciął kiedyś pępowiny od mamusi i dalej powiązany jest tym przewodem żywieniowym.:rolleyes:

leluri
08-02-2009, 11:22
Pewnie zięć nie odciął kiedyś pępowiny od mamusi i dalej powiązany jest tym przewodem żywieniowym.:rolleyes:
och, Tadeusz... takie mamusie i ich dzieci nieodpępowione przegoniłabym wytarzane w pierzu przez okolice - sposobem watażki Kmicica

bogda
08-02-2009, 12:03
Leluri...to tak nie do końca pewne, że ona przegra, bo musiał być jakiś powód, że wyjechała i może właśnie tym powodem było postępowanie jej męża.

leluri
08-02-2009, 12:33
Leluri...to tak nie do końca pewne, że ona przegra, bo musiał być jakiś powód, że wyjechała i może właśnie tym powodem było postępowanie jej męża.
tak się pocieszam, ale..........
pozwolicie,że opowiem Wam jak moja przyciółka zaufała sądowi w swojej sprawie rozwodowej.
uciekła razem z dziećmi zabierając meble., uciekła do użyczonego mieszkania, i dość długo się tułała, także po wyroku. sąd przyznał mieszkanie spółdzielcze jej mężowi, bo...... był głównym lokatorem, książeczkę z całym wkładem
na samochód(wówczas Fiat 126p),bo miała dużo niższą pensję uzasadnienie ....... okradła męża - to te meble z jednego pokoju i dzieci........ jej wspaniałomyślnie przyznał opiekę nad dziećmi i alimenty, których prawie wogóle nie obejrzała, nie wierzyłam, dała mi wyrok do przeczytania
nie kłóciła się z wyrokiem .......
sprawa niby była do wygrania, on pił, bił ją, groził,że wyrzuci z X p. nieraz interweniowałam, ja i druga para sąsiadów.

Gabi K.
08-02-2009, 14:11
Ja swoją synową bardzo lubię,myślę że z wzajemnością!!! Zięć taki sobie mrukowaty.http://www.iv.pl/images/jndem5kjtzx2mcboei6n.jpg (http://www.iv.pl/viewer.php?file=jndem5kjtzx2mcboei6n.jpg)



Mam nadzieję Aniu, że zięć tego nie czyta, dopiero by się zaciął;)

gratka
08-02-2009, 14:40
Nie byłabym teściową, gdybym nie znalazla jakiegoś "ale", lecz tak naprawdę lubię mojego starszego zięcia: ciepły,z tych misiowatych, co to serce na dłoni, optymista z dużym poczuciem humoru:)
Młodszy jest wspaniałym tatusiem, trochę mrukowaty i szorstki w obyciu, ale powoli się poleruje:)
Jednak, mimo sympatii nie widzę się z żadnym z nich pod wspólnym dachem, chyba by mnie nie trawili na dłuższą metę, ani ja ich.

Jadzia P.
08-02-2009, 15:15
Ja kocham moje dzieci, z synową mam dobre kontakty, zięcia jeszcze ( oficjalnie ) nie mam.....ale nigdy nie chciałabym mieszkać pod jednym dachem...
Według mnie, najlepiej jest jak każdy mieszka oddzielnie....
Młodzi mają swoje sprawy, swoje problemy i my nie musimy wszystkiego słyszeć, o wszystkim wiedzieć....

tadeusz50
08-02-2009, 15:45
Ja kocham moje dzieci, z synową mam dobre kontakty, zięcia jeszcze ( oficjalnie ) nie mam.....ale nigdy nie chciałabym mieszkać pod jednym dachem...
Według mnie, najlepiej jest jak każdy mieszka oddzielnie....
Młodzi mają swoje sprawy, swoje problemy i my nie musimy wszystkiego słyszeć, o wszystkim wiedzieć....
Jadziu kiedyś też tak myślałem, mając doświadczenie zamieszkiwania wspólnie z babciom i wtrącaniem się jej do życia rodziców. Była to mama taty i nie bardzo akceptowała małżeństwo jedynaka. Życie jednak lubi płatać figle i kiedy zakochałem się w przyszłej małżonce, stanąłem przed wyborem. Albo skończyć ten związek, albo zamieszkać z teściową. Żona była jedynaczką a jej mama częściowo sparaliżowana /wdowa/. Nie było innego wyjścia. Nie narzekam na teściową. Lata które przeżyliśmy pod jednym dachem były całkiem znośne. Czasem o coś tam miewała pretensje, ale to raczej do córki niż do mnie.

aannaa235
08-02-2009, 16:08
Najlepsza sytuacja jest wtedy jak młodzi mieszkają osobno. I nikt mi nie powie, że jak mieszkaja razem to nie ma nieporozumień. Przez jakiś czas po ślubie mieszkałam ze swoimi rodzicami i też dochodziło do sprzeczek.

Jadzia P.
08-02-2009, 16:11
Nie zawsze i nie wszystko nam się w zyciu układa tak jak sobie zaplanowaliśmy.....
Nieraz los płata figla i musimy dostosować się do zaistniałej sytuacji...
Ale jeśli można sobie coś zaplanować i mieć warunki na to by nasze plany się zrealizowały....to dlaczego z tego nie skorzystać ?.....
Ja i moi bliscy właśnie mamy warunki by byc blisko ....bo w tym samym mieście..... a jednocześnie oddzielnie....:)

tadeusz50
08-02-2009, 16:12
Anno też tak mówię i myślę. Są jednak sytuacje wobec których jesteśmy bezradni. Opisałem to powyżej.

Jadzia P.
08-02-2009, 16:15
Najlepsza sytuacja jest wtedy jak młodzi mieszkają osobno. I nikt mi nie powie, że jak mieszkaja razem to nie ma nieporozumień. Przez jakiś czas po ślubie mieszkałam ze swoimi rodzicami i też dochodziło do sprzeczek.
Właśnie ja też mieszkałam przez pewien czas po ślubie razem z moimi rodzicami i często widziałam jak mojej mamie było przykro kiedy słyszała moją sprzeczke z mężem....
I właśnie wtedy sobie postanowiłam, że kiedyś jak moje dzieci bedą dorosłe to niech się docierają w swoich związkach bez mojego udziału....;)

krystynas53
08-02-2009, 19:12
Lubię i synową i zięcia. Żyjemy osobno, ale się prawie przyjaźnimy. Kompromis, kompromis i jeszcze raz kompromis, a da się żyć.

Hawajka
08-02-2009, 22:33
Jestem ,,teściowką'' która mieszka z dziecmi i wnukami.Nasze relacje uwazam za POPRAWNE.Bywają sytuacje w których nasze zdania nie zawsze są takie same.Kiedy sytuacja jest napieta siadamy i wtedy mamy,,chwile szczerosci''Uwazam ze teściowa nie musi kochać ziecia czy synowej ,ale powinni zachować do siebie szacunek i na codzień okazywać go sobie nawzajem.Takie właśnie były moje relacje z teściami.
Bardzo ważny jest kompromis i szacunek wtedy nawet bez miłosci do teściowej/i nawzajem/ mozna zyc długo i szcześliwie.

Jaga_13
09-02-2009, 11:22
Ja przez pierwsze 4 lata małżeństwa mieszkałam z moją mamą.Co ja się nasluchałam na boku o moim mężu to niesamowite.Kłociliśmy sie wtedy często i potem przez następne 34 lata tylu kłótni nie było.Wyprowadzalam się od mojej mamy w niedzielę/w sobotę dostaliśmy klucz do nazszego M/.Staram sie nic nie mówić córce na zięcia,czy synowi na synową.Wiem jak to boli z wlasnego doświadczenia.Oni muszą przeżyć życie na własny rachunek i nic na to nie poradzę.

kajka100
09-02-2009, 11:55
Zupełnie nie rozumiem, o co chciałaś przez to powiedzieć. :confused:


aj...zapewne nie chcesz rozumiec i w tym sęk czy naprawde to co mówisz jest pradą w twoim wypadku sielanka hmmm

leluri
14-02-2009, 09:21
jestem taka zmartwiona, w przyszłym tygodniu będzie sprawa rozwodowa mojej córeczki, zięć to 29 letni dzieciuch. o jego życiu decyduje mama.........
bardzo się boję, że to ona przegra, bo wyjechała i zostawiła męża..... taka jest linia ataku.
no i stało się.......... . w ostatniej, dosłownie ostatniej chwili, bo na dzień przed rozprawą, ja !!! kazałam im się dogadać w w sprawie zmiany kwalifikacji z... każde złożyło pozew przeciwko drugiemu o rozwód z orzeczeniem winy przeciwnika ! . na orzeczenie o winie obojga. tym sposobem po upływie pięciu lat będą wolni od siebie nawzajem , a nie bezwłasnowolnienie przegranego do końca życia, bo to które przegrałoby - w razie stwierdzenia niedostatku byłego współmałżonka ma obowiązek alimentacyjny.
bałam się znając matkę zięcia,że harpia zażąda alimentów od mojej córki dla swego niesamodzielnego syna. moja córka zarabia z każdym awansem coraz lepiej , stosunkowo niedługo po wyjeżdzie, on ma na "rękę" od 1200 do 1400 zł.
....., mógł mieć żonę, rodzinę, a tak ...ma mamusię ;) żal mi go.......... decyzję o wyjeżdzie podjęli oboje, uciekając od kurateli mamusi, niestety on nie zdzierżył w zderzeniu z samodzielnością i.....wrócił do mamusi
niemniej, ponieważ jestem dziwnym człowiekiem, szczerze życzyłam mu ponownego ułożenia sobie życia
pozdrawiam wszystkich serdecznie i dziękuję za okazane zainteresowanie :)

Jadzia P.
14-02-2009, 10:01
Leluri, a co z dziećmi..
Nic nie pisałaś czy mają dzieci czy nie .
A może nie doczytałam.....
Bo jeśli nie ma dzieci to już nic ich nie bedzie łączyło i córka z pewnoscią ułoży sobie życie na nowo.
Czego jej i Tobie życzę z całego serca

leluri
14-02-2009, 10:10
dziękuję Jadziu, nie nie mieli dzieci, odchoruje rozwód i powiedziała,że nigdy więcej....

Anilah
17-02-2009, 17:03
Mam dwie synowe. To wspaniałe młode kobiety. Ale najważniejsze , że kochają moich synów. Nigdy się do nich nie wtrącam ani je pouczam.Przyjęłam je do rodziny bo tak wybrali synowie, więc też są teraz moimi dziećmi.:)

polwieczna
17-02-2009, 22:00
...pozwolicie.? Tez mialam dwie tesciowe, jedna urokliwa, wrazliwa i dobra, sporo jej zawdzieczam i druga....no, po prostu byla! ale ja nie o tym , czas plynie, zatem i ja zostalam tesciowa....i szczerze nie lubie mojej synowej! Przyjelam ja z otwartymi rekami i sercem...w koncu wybranka mojego syna. Nawet moja radosc byla tym wieksza, ze nareszccie zatrzymal sie przy jakiejs kobiecie....nie chce powiedziec, ze byl typem bawidamka, nie! Raczej nie wchodzil w bliskie relacje..nawet sie niepokoilam. I zaczelo sie cos, co mnie kompletnie zaskoczylo...intrygi, klamstwa, liczenie ile razy sie , w czasie obiadu usmiechnal do mnie a ile do niej... Nie jestem typem matki nadopiekunczej, mam swoje sprawy i zainteresowania...nie moglam pojac zazdosci o....mnie! Final jest taki, ze oni sa w swiecie , a kontakty tylko z synem , sporadyczne, czytaj okazjonalne (zyczenia itd) Jest we mnie poczucie jakiejs nieporadnosci, nie potrafilam wychowac syna? a mowia, ze dziecko jak walizka , co wlozysz to i wyjmiesz..? Widac wkladalam nieporadnie albo nie to co trzeba! :confused:

jip
02-03-2009, 19:15
witam. pisze prace na temat małżęństw, które odchowały już dzieci i znajdują się w fazie tzw. pustrym gniazdem.Wiem, żę wiele osób tutaj byawjących ma duzo cennych informacji na temat tej fazy zycia.Chetnych do podzielenia sie wiedzą zapraszam do rozmowy.zostawiam swój mail:max242@op.pl. prosze piszcie, a pomożecie w badaniach socjologicznych.pozdrawiam
Max ładujesz się ze swoimi bykami na wszystkie możliwe wątki, weź Ty najpierw popoprawiaj te byki, i wtedy poproś, pomyślimy, że nas nie lekceważysz, a tak....... my Cię też olejemy tak jak Ty nas.

monia
02-03-2009, 20:07
Bardzo dziwna jest postawa twego syna.
A
moze jest mu wygodnie zaslaniac sie żoną.
Myśle że dla syna i synowej jest potrzebny zimny prysznic.
Nad opiekunczosc teściów to tez niejestr dobre.Powinni sie wyprowadzic i zamieszkac u siebie .Jesli uwazaja ze majatek po tesciach sie im nalezy zracji urodzenia pozdrawiam i zycze stalowych nerwów

monia
02-03-2009, 20:12
...pozwolicie.? Tez mialam dwie tesciowe, jedna urokliwa, wrazliwa i dobra, sporo jej zawdzieczam i druga....no, po prostu byla! ale ja nie o tym , czas plynie, zatem i ja zostalam tesciowa....i szczerze nie lubie mojej synowej! Przyjelam ja z otwartymi rekami i sercem...w koncu wybranka mojego syna. Nawet moja radosc byla tym wieksza, ze nareszccie zatrzymal sie przy jakiejs kobiecie....nie chce powiedziec, ze byl typem bawidamka, nie! Raczej nie wchodzil w bliskie relacje..nawet sie niepokoilam. I zaczelo sie cos, co mnie kompletnie zaskoczylo...intrygi, klamstwa, liczenie ile razy sie , w czasie obiadu usmiechnal do mnie a ile do niej... Nie jestem typem matki nadopiekunczej, mam swoje sprawy i zainteresowania...nie moglam pojac zazdosci o....mnie! Final jest taki, ze oni sa w swiecie , a kontakty tylko z synem , sporadyczne, czytaj okazjonalne (zyczenia itd) Jest we mnie poczucie jakiejs nieporadnosci, nie potrafilam wychowac syna? a mowia, ze dziecko jak walizka , co wlozysz to i wyjmiesz..? Widac wkladalam nieporadnie albo nie to co trzeba! :confused:
Jest takie powiedzonko
......jaką dostanierz synowa takiego będzierz mieć syna.....

leluri
05-03-2009, 09:44
no i stało się.......... . w ostatniej, dosłownie ostatniej chwili, bo na dzień przed rozprawą, ja !!! kazałam im się dogadać w w sprawie zmiany kwalifikacji z... każde złożyło pozew przeciwko drugiemu o rozwód z orzeczeniem winy przeciwnika ! . na orzeczenie o winie obojga. tym sposobem po upływie pięciu lat będą wolni od siebie nawzajem , a nie bezwłasnowolnienie przegranego do końca życia, bo to które przegrałoby - w razie stwierdzenia niedostatku byłego współmałżonka ma obowiązek alimentacyjny.
bałam się znając matkę zięcia,że harpia zażąda alimentów od mojej córki dla swego niesamodzielnego syna. moja córka zarabia z każdym awansem coraz lepiej , stosunkowo niedługo po wyjeżdzie, on ma na "rękę" od 1200 do 1400 zł.
....., mógł mieć żonę, rodzinę, a tak ...ma mamusię ;) żal mi go.......... decyzję o wyjeżdzie podjęli oboje, uciekając od kurateli mamusi, niestety on nie zdzierżył w zderzeniu z samodzielnością i.....wrócił do mamusi
niemniej, ponieważ jestem dziwnym człowiekiem, szczerze życzyłam mu ponownego ułożenia sobie życia

szok, bo miałam rację w ocenie byłej teściowej mojej córci,wczoraj mecenas powiadomiła mnie (córka za granicą), że otrzymała postanowienie sądu nakazujęce córce zapłatę rekompensaty w za utracone zarobki dla matki i siostry byłego małżonka w kwocie po 41,00 zł dla każdej z nich. obydwie były dobrowolnymi świadkami w sprawie rozwodowej ze strony syna i brata. ponieważ była ugoda między małżonkami oboje solidarnie ponoszą koszty utraconych korzyści przez obie panie. strach pomyśleć co mogą jeszcze wymyslić, aby dokopac ....
sąd nakazał zapłate obojgu także

Mar-Basia
05-03-2009, 10:58
Leuri, zaplac za corke tym paniom. I hajda z Waszych oczu. Czym dalej, tym lepiej. Czasami zdarza sie, ze wdepniesz hmmm............mowiac ogladnie, tam gdzie nie trzeba. ;)

leluri
05-03-2009, 11:16
Leuri, zaplac za corke tym paniom. I hajda z Waszych oczu. Czym dalej, tym lepiej. Czasami zdarza sie, ze wdepniesz hmmm............mowiac ogladnie, tam gdzie nie trzeba. ;)
niestety zapłacę,przecież mogą sprawę skierowac do komornikai zapewne juz to zrobiły aby zabezpieczyć swoją uczciwie zapracowana należność :D
ale nóż się w kieszeni otwiera

Wodniczka
05-03-2009, 13:02
Witam serdecznie ...tak sobie poczytałam ..jak układają się Wam kochani relacje z zięciami, synowymi..ja tez mieszkam z zięciem 13 lat.. twierdzę, ze oboje się szanują, wspierają, przez ten okres wspólnego zamieszkania nie doszło do jakiś zwaśnionych spraw między nami.. Oboje z córką pracują, wychowują jednego syna, w czym im pomagam, a dzisiaj zanim wstałam to już były kwiaty dla mnie, jest to bardzo miłe,powiedział krótko mamuś w podzięce za to ,że jesteś z nami. Mam też synową od 6 lat,z pod oka zerkam tylko jak . sobie radzą..ale widzę, że się oboje kochają,wspierają, synowa urodziła dwie córeczki 3,5 roku , a 21 dni temu zostałam ponownie babcią.Nie "wcinam "się w ich życie..ale w miarę swoich możliwości pomagam na SOS.
Dlatego przy dzisiejszym Święcie ,życzę Wszystkim Teściowym wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia,grubego portfela i odporności psychicznej na długie jeszcze lata .:)

http://img2.vpx.pl/up/20090305/mloqbi96eevp9fwdfatw4c.jpg (http://www.vpx.pl/foto,oqbi96eevp9fwdfatw4c3.html)
Kocham zięcia i synową..a oni kochają moje dzieci

gabi.emerytka
05-06-2009, 19:49
mam dwoch zieciow,obaj rywalizuja ze soba w podlizywaniu sie do mnie i do meza.nawet mnie to troche smieszy ale czasem jest zabawnie.a sami sa super ziec lubi sie przytulac ,mam dwie wnusie i kontakt codziennie telefoniczny lub osobisty, obie corki mieszkaja daleko odemnie.

ola49
29-09-2009, 18:32
Witam! Fajnie,że znalazłam taki post -od kilku miesiecy jestem też teściową/mam synową/ i już mam pewne dylematy.Nie chcę byc teściową z" kawałów" i może mi poradzicie jak mam postepować.Młodzi po ślubie od razu zamieszkali na swoim,mieszkają 200 km od nas i wszystko OK-teściowie są daleko.Tylko mam problem -nie wiem jak dotrzeć do synowej,jakoś nie mogę znależć z nią wspólnego języka.Wydaje mi się,że ciągle uznaje nas za obcych,nie powiedziała do nas jeszcze /mamo,tato/,dłuższy czas zwracała się/pani,pan/.Gdy wytłumaczylismy jej ,że jestesmy rodziną to mówi na "ty",choć czasem sie zapomni i dalej jestem "panią".Przyjeżdżają do nas rzadko -gdy przyjadą zachowują się jak na wczasach, synowa nawet nie spyta się czy coś pomóc,czuję się wtedy jak służąca.Synowa do nas nie dzwoni wcale-kiedyś powiedziała,że syn nasz nie dzwoni do jej mamy to ona nie musi dzwonić do mnie.Nie chcę być wścipska,więc też do niej nie dzwonie .Naprawdę chciałabym się z nią zaprzyjażnić,ale ona nie przejawia żadnego zainteresowania nami.Ja jestem inną osobą niz ona może dlatego tak jest,lubie pożartować,powygłupiać się -synowa zaś jest zawsze poważna,mołomówna,mało się uśmiecha.Co robić,aby relacje między nami zaczęły sie jakoś układać,co robic ,aby jej nie urazić,nic im nie mówię bo wydaje mi sie,że jak poruszę ten temat z nią czy z synem -to się obrażą.
Proszę- koleżanki z większym stażem "teściówki" o porady-pozdrawiam!

Basia.
29-09-2009, 19:40
Nie rób niczego na siłę, na siłę teściowie mojego syna chcieli zmusić zięcia żeby zwracał się do nich "mamo i tato", nic z tego nie wyszło, od 11 lat mają zięcia, ktory zwraca się do nich bezoosobowo. Swojej synowej powiedziałam, że nie będę zastępowała jej matki bo matkę ma się jedną, przyrzekłam jej, ze nigdy nie zrobię jej tego co usiłowała robić mnie moja teściowa /nie dałam się/, obietnicy dotrzymałam. Po ślubie, na przyjęciu moja synowa zwracała się do mnie pani, powiedziałam jej, że nie wymagam aby nazywala mnie mamą tylko, że może zwracać się do mnie ciociu albo po imieniu. Synowa zwraca się do mnie mamo, nigdy nie zadaję nietaktownych pytań i nie wymuszam zwierzeń, jesteśmy sobie bliskie. Nie udzielam żadnych rad jeżeli nie jestem o to proszona.

Arti
29-09-2009, 19:45
od kilku miesiecy jestem też teściową/mam synową/ i już mam pewne dylematy..Co robić,aby relacje między nami zaczęły sie jakoś układać,co robic ,aby jej nie urazić....

krótko jesteś teściową :) daj jej trochę czasu.
Możesz zadzwonić pytając ją : Co u Was słychać?
Zaprosić ich na obiad.
Spytać ją o radę w czymś.
z mówieniem mamo to nic na siłę albo zacznie mówić albo nie (no i uszanować trzeba to)

po ślubie synowej powiedziałam...no i mam córkę jestem dla ciebie matką.
dziewczyna z początku mówiła do mnie pani lub jakoś tak bezosobowo a teraz po półtora roku
swobodnie mówi mamo. Lubię ją.
mieszkają osobno ale gdy się spotykamy gadamy swobodnie. Nie krytykuję, nie wtrącam się, nie narzucam iść do nich mogę o każdej porze.

helena62
29-09-2009, 19:48
Witam a ja muszę się pochwalić mam synową o dwoch lat ale jest bardzo kochana, żadnych problemów rozumiemy się na odległość nie mieszkamy razem.

Babcia Iwa
29-09-2009, 20:39
Zwróćcie uwagę, że nie ma wpisu teściowej tj. matki córek. Nie rozumiem dlaczego matki córek tak starają się obrzydzić swoim córkom mężów. Może to zazdrość. Mam syna jedynaka. Z synową traktujemy się jak bardzo dobre przyjaciółki / może za mocno powiedziane/., ale kontakt mamy bardzo dobry jak również z wnukami. Natomiast synowej matka / adopcyjna/ od samego początku traktuje mojego syna jak zło. Dzieci buntowała,z lekceważeniem o nim mówiła - do czasu jak dzieci dorosły. Dzisiaj moja wnuczka ma prawie 15 lat a wnuk 12 /buzie maja od ucha do ucha- chyba po mnie/ i bardzo gwałtownie reagują gdy babunia mówi źle o ojcu.Co prawda udało jej się rozbić małżeństwo, ale widzę że znowu robią podchody, spotykają się a babkę odstawili na bok. Ja się nie wtrącam, ale jeżeli widzę że syn coś nie tak robi to mu na osobności dokładam ile wlezie.Zawsze jestem za synową i dziećmi.Dlatego mam ich nieraz za dużo i za gwarno. Ale od tego są babcie żeby kochały i szykowały ulubione żarłeczko jak np pierożki ruskie.

Nika
29-09-2009, 21:43
Jestem bardzo szczęśliwą teściową,która uwielbia swego zięcia i cieszy się jego sympatią!Bardzo lubię z nim gawędzić.To wspaniały facet.No i baardzo chwali moją kuchnię,więc dogadzam mu ,jak tylko jest sposobność.Dziękuję Bogu,że córcia spotkała właśnie jego.

Nika
29-09-2009, 21:45
Patrz post 12 tego watku-napisałam 4 miesiące przed ich ślubem.

ola49
30-09-2009, 10:34
Dzięki za rady-napewno macie rację,że nic na siłę,ale wydaje mi się,że synowej też powinno trochę zależeć,aby wzbudzić choc troche sympatii u teściów.Przez takie obojętne podejście do nas,obawiam się,że nasze relacje z synem zaczną też być obce/córka zawsze pociągnie męża w strone swojej rodziny a teściowie to tylko teściowie/Nie chciałabym, abyśmy pozostawali w tyle,czasem mam ochotę z nią o tym porozmawiać-ale nie wiem jak ona to odbierze.

Nika
30-09-2009, 10:56
Jakie to przykre,gdy zięć lub synowa mają negatywny wpływ na relacje w rodzinie.Nasze dzieci maja pełne prawo do wyboru partnera,którego darzą uczuciem,dobrze by było,gdyby obie strony szanowały się wzajemnie.

Arti
01-10-2009, 21:42
Dzięki za rady-napewno macie rację,że nic na siłę,ale wydaje mi się,że synowej też powinno trochę zależeć,aby wzbudzić choc troche sympatii u teściów.Przez takie obojętne podejście do nas,obawiam się,że nasze relacje z synem zaczną też być obce/córka zawsze pociągnie męża w strone swojej rodziny a teściowie to tylko teściowie/Nie chciałabym, abyśmy pozostawali w tyle,czasem mam ochotę z nią o tym porozmawiać-ale nie wiem jak ona to odbierze.

no teściowie to tylko teściowie :) lepiej moim zdaniem na ten temat z synową nie rozmawiać.
Syn zakłada rodzinę swoją mają swoich znajomych i pewnie często nie będziecie się spotykać.

ola49
01-10-2009, 22:00
Witaj Artfilko! -no pocieszyłaś mnie,że nie będą często nas odwiedzać,chociaż też to biore pod uwagę-ale jakoś ciężko mi z tym-chyba odczuwam syndrom pustego gniazda.

Basia.
01-10-2009, 22:05
Witaj Artfilko! -no pocieszyłaś mnie,że nie będą często nas odwiedzać,chociaż też to biore pod uwagę-ale jakoś ciężko mi z tym-chyba odczuwam syndrom pustego gniazda.
ten syndrom minie :D znam to z autopsji, będzie dobrze.

Arti
01-10-2009, 22:16
Witaj Artfilko! -no pocieszyłaś mnie,że nie będą często nas odwiedzać,chociaż też to biore pod uwagę-ale jakoś ciężko mi z tym-chyba odczuwam syndrom pustego gniazda.

:) tak to już jest dzieci dorastają i opuszczają gniazdo.
W odwiedziny zawsze możesz do nich wpaść.

ola49
17-10-2009, 10:22
Witajcie! - dawno mnie tu nie było,coś ucichło to forum.Tyle się słyszy złego o synowej,zięciu a tu taka cisza.Weszłam kiedyś na forum o tesciowych-to się załamałam-jak te dziewczyny opisują swoje relacje z teściami -jesteśmy poprostu STRASZNE BABY!

Nika
17-10-2009, 10:56
Najprościej jest narzekać,biadolić,rzucać kalumnie-a trudniej o wysiłek,aby osiągnąć porozumienie z teściową.

X Barbara
21-10-2009, 14:21
Jestem teściową z długim stażem.Przez jakiś czas synowa i syn mieszkali u mnie.Nigdy nie podniosłysmy głosu na siebie,zawsze stawałam po stronie synowej,bo uważalam ,że moze czuc się zagubiona w nowym dla niej domu.Świetnie wychowuje wnuczkę,jest mądrą,życzliwą rodzinie i nie tylko osobą.Nie wyobrażam sobie,żebym mogla nieproszona wtrącać sie w sprawy moich dzieci.Szanujemy swoją prywatnośc i może dlatego przyjażnimy się i zawsze możemy na sobie polegać.Teraz moje dzieci mieszkają w W-wie a ja dostalam od synowej klucz od ich mieszkania z prośbą o częste odwiedziny.

jip
21-10-2009, 19:45
Witajcie! - dawno mnie tu nie było,coś ucichło to forum.Tyle się słyszy złego o synowej,zięciu a tu taka cisza.Weszłam kiedyś na forum o tesciowych-to się załamałam-jak te dziewczyny opisują swoje relacje z teściami -jesteśmy poprostu STRASZNE BABY!
Nooo!!! ale nie wszystkie......:D

rebelio
14-12-2009, 11:17
tyle czasem wspomnien, wspominam czasy, kiedy dzieci byly male i czasem smutno mi ze to nigdy nie wroci, ale moje drugie dzieci, te przyszyte są cudowne, naprawde, bardzo dobrze sie do mnie odnoszą i ciepło, dbają o mnie tak jak umieją i kocham je za to, zwlaszcza jestem blisko z synową
z zieciem slabiej, jest nowy ale podziwiam go i uwazam ze jest wspanialym czlowiekiem


tesciowa mojego syna jest nieco toksyczna, ale jej corka ją juz troche urobila, szczesliwie mieszka bardzo daleko

tesciowa corki to wspaniala babka, chyba ja odwiedze w lecie, jest kapitalna, gadalysmy raz przez telefon przez gozine

cha_ga
30-05-2010, 16:34
Po slubie mojego brata moja mama robiła wszystko aby synową traktowac jak córkę, na równi ze swoimi dziecmi /"mój syn ja wybrał więc muszę ja kochać jak własne dziecko"/. Niestety z drugiej strony odzew był nikły, synowa nigdy nie zrobiła nic aby zaskarbic sobie sympatię kogokolwiek z rodziny swego męża, nie włączała sie w prace domowe ,pozwalała sie jedynie obsługiwać i przyjmowała hołdy.Moja mam dostrzegła to jako ostatnia i rozczarowanie było wielkie, pod koniec zycia nawt nie chciała jej widywać.Ojciec przez wiele lat małżeństwa syna zaledwie tolerował synową, ale nie wtracał się, martwił sie tylko ,ze jego syn nie jest szczęśliwy. I miał rację, po latach małżenstwo sie rozpadło a synowa okazała sie niesamowicie podłą, wyrachowana, złą osobą .

hania.m
31-05-2010, 01:34
Miałam dwóch zięciów, ale obecnie mam tylko jednego...
Zięcia od starszej córki już nie ma tu z nami-odszedł nagle półtora m-ca temu(w święta)
Powiem Wam że do dziś to przeżywam,chociaż to małżeństwo nie przetrwało(rozwiedli się10lat temu)
W mojej ocenie nie był złym człowiekiem, zdobył sam wyższe wykształcenie, ale matkę miał patologiczną,która rozbiła mu małżeństwo i unieszczęśliwiła go, a sam nie potrafił się jej sprzeciwić.
Nasze relacje były dobre,lubiłam go,a on zawsze powtarzał że wolałby mieszkać ze mną niż z własną matką-chociaż jako małżeństwo mieszkali oddzielnie.
Pomimo że się rozwiedli z córką zdania o nim nie zmieniłam,
jest mi b. żal że tak młodo odszedł i cały czas mam go pamięci..
pozostała jego córka a moja wnuczka którą wychowywałam i b. kocham.
Drugi zięć nie wykazuje się uczuciami do nas, natomiast chętnie korzystałby nadal ze wszystkiego.
Mieszkaliśmy 3 lata razem,chcieliśmy pomóc młodym,ale nie docenił tego.
postarałam się o mieszkanie dla nich i mieszkamy kilka metrów od siebie.
Również pomagałam w wychowaniu dziecka itp. -ale już zrobiłam swoje i teraz utrzymujemy dystans.

aannaa235
31-05-2010, 07:54
mam najlepszą synową na świecie tę sama od 18 lat,
jest dla mnie córka, a ja Jej matkuję.
Zawsze liczy sie z moim zdaniem, a ja z jej.
Mam swoje motto: dobra teściowa to dobra synowa i vice versa.
Kiedyś bardzo im pomagałam finansowo do momentu podania im wędek w postaci dobrze płatnych stałych prac zarówno synowej i synowi.
Mam również wspaniałego zięcia..niestety mieszka 800 km ode mnie...może dlatego jest taki wspaniały?

Jadzia P.
31-05-2010, 08:17
Synową mam tą samą od ponad dwunastu lat....
Jest dobrą żoną, matką, córką i synową...
Relacje między nami są bardzo dobre....
Zięcia jeszcze nie mam....a ten który miał nim zostać został "odprawiony" i dzieki Bogu, ze juz go nie ma ....