View Full Version : Klimaty liryczne - moje poezjowanie
Kocham za smak
rozkrzyczę się wściekłością
pokroję w złości mgłę
wyszarpię wnętrze życia
w nim wszystko czego chcę
nie spotulnieję przecież
z powodu worka lat
zebrał tak wiele treści
więc kocham je za smak
Wyczuwam w tym krzyku bardzo gorzki smak życia?
Nie zawsze jest w życiu tak jakby sie chciało, ale na finiszu trzeba wydrzeć co się da, żeby nie żałować bezradności :)).
Pozdrawiam. Nuria. :))
DZIEWCZYNKA ZE SZNUROWADŁAMI
była już taka
w płomieniu zapałki
teraz
zapala kaganek oświaty
podręczniki
zarabiają na siebie wakacjami
zaplątanymi w sznurowadła
andersena
w rodzinie nie było
mundurek
ograniczy śniadania
pajacyk
poda zupę na płaskim talerzu
przez pracę do zbawienia
usłyszała między nawą a brukiem
obok spacerowało szczęście
na tłuściutkich nóżkach
w towarzystwie szpilek od baty
uśmiech dziewczynka zna z fotografii
i nie potrafi tak ładnie
PODSZYJ CIEPŁYM SŁOWEM
lipowy napar
brzęczy pszczołami
rój przygarnia dreszcze
stopy przytulił kot
przyklejam się do ciepłych wspomnień
skóra pachnie słonecznie
kołdra szepcze snem
o mocy aspiryny
pogłaszcz policzek i spytaj
słowem podszytym ciepłem
jak się masz
uczulenie mam na penicylinę
nie na dotyk
Nuria - witam Ciebie w gronie piszących wiersze.
Jest mi miło, że jest nas coraz więcej. Pozwoliłam sobie połączyć Twoje posty w jeden wątek, z tego względu,
iż pisanie każdego wiersza od nowa spowodowało by "rozmycie" tego
co masz do powiedzenia w swoich wierszach.
A może dołączysz ze swoimi wierszami do Kącika poezji własnej i innych autorow - część III .
Pozdrawiam Cz
Mimozo, Witaj!
Narazie niech zostanie osobny wątek (dobrze,że wiersze połączyłaś- dziękuję). Jeśli będę widziała, że jestem czytana to zostanę, a jeśli wiersze poleżą sobie odłogiem ....to po prostu odpłynę.Pozdrawiam.
. …MÓWIŁEM, ŻE CIĘ NIE OPUSZCZĘ ??
rama ślubnej fotografii
wypaczyła łóżko
śpimy w przeciwległych rogach
oddychamy ostrożnie
by nie nadziać się
na obopólne żale
para krzyczących ust
odkleja tapetę
tylko ściana
membraną potęgującą niechęć
a w narzeczeństwie byliśmy
takim szczęśliwym małżeństwem
REINKARNACJA W KAMIENIU ZAKLĘTA
żłobiona martwymi literami
twarz kamienia
mówię do ciebie
i nie ważne czy jesteś
zwinką przemykającą wśród złocieni
czy motylem odkurzającym czas nagrobnej stalli
wiem
że wlejesz we mnie ciepłe słowa
dodasz gram chęci
stawiania kolejnych kroków
któż by przewidział
że kamienie mówić będą *
twoim imieniem
--------------------------------
Ew. wg św. Łukasza
babciela
24-02-2009, 19:04
Nie odpływaj< Sa piekne.....
Nuria - dobry wieczór.:)
Powiem za babciela - nie odpływaj - uzbrój sie w cierpliwość,
daj się poznać i poznawaj nas - piszesz piękne wiersze,
bądź, powodzenia. Cz
Kłaniam się głęboko w podzięce, za czytanie i słowo komentarza :)
babciela
24-02-2009, 20:32
czytam, czytam, nie bardzo potrafie skomentowac- bo zupelnie nie znam sie - ale przeciez nie trzeba byc znawca, wystarczy, że odbieram, że sie wzruszam, że uwielbiam czytac...
Witaj Nuria :) ciekawe są Twoje wiersze, pisz i dziel się nimi z nami :)
TO CO NIEPOWTARZALNE – RODZICIELKI
kobiety rodzą zazwyczaj przed
pierwszymi promieniami słońca
tworzą historie
nie tylko bogów
przenikają aurą i ciepłem
wystarczy zamknąć oczy
i mówić do nich
nawet jak zachodzą czasem
to są
i rozumieją
nie unicestwiając legendy
dajesz im szanse istnienia
nie próbuj tylko być w niej bohaterem
popatrzysz na sepiową fotografię
i znajdziesz słowa które dotąd nie istniały
MIMOZO, jeśli to nie sprawi kłopotu i są takie możliwości...wolałabym aby mój wątek nazywał się
KLIMATY LIRYCZNE. MOJE POEZJOWANIE, a nie Kocham za smak, bo to sugeruje jeden wiersz........ Z góry dziękuję i przepraszam, za marudzenie.:))
babciela
25-02-2009, 21:27
czytam, prosze o jeszcze- tak jak pisalam,nie znam poezji, ale te twoje wiersze sa takie jak mgiełka, delikatne, muskają dusze, zmuszaja do zadumy,jak gdyby pozostawiaja cos niedopowiedzianego,niespełnionego... i mimo tej delikatnosci- pozostawiaja trochę niepokoju. jestem pod wrażeniem
KORONCZARKA
bańki
mydlane cuda
lekkością dmuchawca
wybuchają bez nadziei
zaistnienia na dłużej
niczym pragnienia
bez szans realizacji
utkam pająkiem
szal z marzeń
misternym splotem
poczekam na małe owady
cekinami radości barwiące życie
otulę nim ciało
rysując w kalendarzu
uśmiechy rodzącej się nadziei
Ten wiersz to specjalnie dla BABCIELI
LOKATORKA
szczęściem zapełniam
sytość dni
odkąd zamieszkałam
w twoich myślach
czas nie mija
srebrzeniem skroni
nie jestem z jutra
ani z wczoraj
po prostu jestem
wyczarowałeś mnie
dotykiem wyobraźni
lekkością ptasiego piórka
serca biciem
więc będę
jak kęs codziennego chleba
TEATRY DWA
rozkrzyczane ptaki
budzącym się świtem
przecinają bezdźwięk poranka
milczysz
wzrokiem podpierasz sufit
aby nie zawalił się jak twój świat
nie zechcesz już
tworzyć nowych wzorów
zszywaniem postrzępionych
łatek bliskości
jeszcze poudajesz że bawi cię życie
uśmiechniesz się do ulicznego tłumu
gumowymi wargami
przed sobą już nie zechcesz grać
scenę twojego teatru
pożarł czas
korniki
i człowiek
Ach, te sznurowadła
blaszkę nieba
barwię soczystą zielenią
chuchnę magicznie
ręce na oścież otworzą wiosnę
sypnie
włosy źdźbłami traw ubiorę
pobiegnę łąką
sznurowadła zakwitną stokrotkami
zaplatając wianki każdym krokiem
zapachnie
młodą miętą
fiołkowo zaszaleją skwery
przyprawią o zawrót głowy
utrudzonego kreta pod świeżą piramidą
ucichnie
a my porozmawiamy
spojrzeniami
babciela
02-03-2009, 19:32
Nurio, przepraszam, że nie podziekowalam,ale szukałam na seniorku Twoich arcydzielek, dopiero dzisiaj znalazłam.Dziekuje, dziekuje ...
Nuria - oniemiałam. Pisz proszę, ja czytam i się uczę. Pisz - Cz
bronczyk
02-03-2009, 21:04
Nurio piękne dzięki za taką poezję. Znajdujesz proste słowa na wyrażenie skomplikowanych uczuć. Masz we mnie wielbicielkę. A pozwolisz, że coś sobie skopiuję i bez wchodzenia do sieci od czasu do czasu odczytam.
babciela
02-03-2009, 21:08
Piekne sa te wiersze...
Ojej, chyba mnie przeceniacie...:))..ale bede wstawiać nowe wiersze i te ciutek starsze. Bronczyk ( nie wiem czy pani, czy pan) oczywiście możesz skopiować, to tylko dla mnie radość,że chcecie mnie czytać. Serdecznie pozdrawiam :))
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO NOCY
nadejdzie sen
błogosławieństwo nocy
wyrówna nasze oddechy
i przetoczy aniołem
rozedrgane ciała
kaskada granatu
opadnie na powieki
puchem skrzydlim
niech nie dotyka nas świat
SZEPTEM
Wyszeptałam ciebie w myślach
cichutko,
żeby nie zapeszyć.
Wyśpiewałam w sercu,
miarowo,
nie trzeba się śpieszyć.
Zaszeleścisz mi powoli
do ucha,
słowa wyczekiwane od lat.
Nikt nas na pewno
nie słucha,
wokół zabiegany świat.
za nim świt rozdzieli
na dwa odrębne
odgłosy ulicy
. SZEŚĆ LITEREK
każdy wieczór nosi twoje imię
sześć literek a lecę do gwiazd
każdy nerw czuje dotyk miniony
jak szaleńczy wyścig czy zjazd
gdy nadchodzi ten wieczór prawdziwy
przetoczymy się lawą na stoku
umęczeni tęsknotą pragnieniem
znów nauczysz mnie siebie po zmroku
zapamiętaj każdą pieszczotę
bo to napęd twych działań i snów
ja zaś skrzętnie ukryję przed światem
kiedy znowu przekroczysz mój próg
liduszka
03-03-2009, 17:54
Witam Cie ,
Twoje wiersze sa piekne , pelne pragnien i milosci.
Ja kiedys tez tesknilam i pisalam -tylko kilka napisalam.Teraz cos glowa pusta, moge tylko czytac i przepisywac z ksiazek.Ale kocham poezje i wiersze.
Z przyjemnoscia czytam ,cieplutko pozdrawiam.
babciela
03-03-2009, 18:09
Piekny i nastrojowy "Szeptem"- cichutki , spokojniutki,ale taki rozedrgany w środku- jednak- ja nie wiem , czy Tobie Nurio odpowiada taka charakterystyka wiersza, ale pisze , co czuje...
Liduszka, miło ,że wpadasz poczytać, to zawsze mnie ogromnie cieszy...:))
Babciela, każdy zostawiony ślad pod moim wierszem to ogromna radość. Wiesz, te ostatnie wiersze pisałam dwa lata temu. W tych nowszych jest więcej smutku. Dziękuję,że jesteście i chcecie mnie czytać. Pozdrawiam serdecznie:))
KOLEKCJONERKA
grosz znalazłam
chuchnęłam
na szczęście
aby przyniosło kolejne grosze nadziei
wrzucę go do szklanego serca
kiedy będzie pełne
przestanie być tylko opakowaniem
zatętni życiem
SZCZĘŚLIWI I SMUTNI
spacerujemy trzymając się za ręce
niewidzialnymi ulicami
oglądamy filmy w wirtualnych kinach
nawet plaże na których
przesypujemy piasek stopami dnia
są tylko w naszej bajce
my jesteśmy rzeczywiści
w więziennym świecie
młody mężczyzna i stara kobieta
szczęśliwi i smutni
MOKRE STOKROTKI
grafitowe krople
odbiciem goniących czas obcasów
łaskotaniem wiatru
kurczą objętość
pryskająca woda pieści
zgięcie pod kolanem
wiatrak wirujących rączek
i plaskanie nóżek w błotnistej mazi
zatrzymuje mnie w czasie
zanim zdecyduję się przebiec boso
rozbryzgując na tysiąc wilgotnych stokrotek
po kałuży zostanie tylko
ślad wspomnień dzieciństwa
POD PARASOLEM
wilgoć zjada słońce
rdza zabarwia piasek plaży
a mchy z nadmiaru wody
wpadły we wściekłość fioletu
nie pozwolimy przytłoczyć się wilgoci
owiniemy modre krople wokół palca
jest w nas miejsce na miłość
i miejsce na wiatr od morza
którym osuszymy słońce
by w nagrodę głaskało twarze
pod motylim parasolem
padają tylko słoneczne deszcze
W AŻUROWYM SPLOCIE ZMARSZCZEK
o pajęczym oprzędzie starości
powiedziano wszystko
mapę przemijania
można malować szydełkiem
lub na drutach numer trzy
przenosząc duetem rąk w historię
splotem kropli smutku
garstką powietrza pochwycić
przefruwającego motyla
a wszystko ubarwić świergotem
wróbla wesołego kpiarza
studni szarego podwórka
jeszcze wilczy apetyt na życie
dławi gardło
NA KOŃCU ZOSTANIE SŁOWO
cóż po
szumnej zieleni
falującej pszczołami
kwitnących akacji
z bukietu pocztówek
stworzysz bezpieczny wachlarz
oddzielisz
ja od my
świat już i tak
skurczył rozmiary
na rozpiętość rąk
których nie masz
do kogo wyciągnąć
na krańcach rozsądku
pozostaje nadzieja
na pisane słowo
UŚMIECH CAŁUJĄCY NIEBO
noc koliście ruszyła nad ziemią
zza chmur księżyc
uśmiechem całując noc
gwiazdy pozapalał
gdybym choć jedną garść
uśmiechów srebrnych dosięgła
płaczem myłabym
wszystkie gwiazdy marzeń
wtopieniem znieruchomiałych ciał
odpłynąć w noc nie dotykając ziemi
z błękitem wspomnień pod powiekami
otworzyć krzykiem kosmatą noc
wypłowiały nadzieje
puste kubki zachcianek
nie odlecimy nigdy w bezmiar
wniebowziętym niskim świtem
:D Nuria - czytam Twoje wiersze,
zachwyca mnie lekkość pióra,
dosadność skojarzeń a także ich aura.
Pozdrawiam - Cz
Ogromnie mnie to cieszy. Moje wiersze są też w dwóch antologiach internetowych ( w wydaniu książkowym) można mnie też, od czasu do czasu poczytać w Tygodniku "Angora":) :D
WYCIĄGNIĘTA DŁOŃ
nie będę dyskutował
o zachodach słońca
szmaragdowo skurczona twarz
z kreską zamiast ust
powietrze dyszy wiosną
spłyciłam oddech
do granicy limitu
czekając na cud opamiętania
spojrzenia krążą
jak papierowe ptaki
nie potrafiące wznieść się
ale też niechętne spadaniu
łagodność dłoni wyciągniętej
długością twojego ramienia
zmienia barwę twarzy
na oddech unoszony piersią
papierowe ptaki spojrzeń
wzbijają się
kot spokojnie myje się w słońcu
ZEGAR
Sekunda
Minuta
Godzina
Dzień barw cały
Miesiąc i rok
Tykaniem wyznaczam kwartały
Tykaniem dyktuję dni splot
Już wiek wytrwale wciąż chodzę
Pokoleń przeżyłem ze trzy
Jak zadbasz to jeszcze osłodzę
Wahadłem życia piękne dni
UWIEŚĆ WIOSNĘ
bosymi stopami w trawie
zahaczając o przylaszczkę
poczuć pulsowanie ziemi
z mrówczym łaskotaniem w pięty
wyciągnąć leniwie pod słońcem
zuchwale nie mrużąc oczu
przyglądać się rodzeniu
zielonej nadziei drzew
i znów się zakochać
we wszystkich zwykłych
cudach świata
po prostu
uwieść wiosnę
Ludgarda
11-03-2009, 10:32
:) Nuria, po raz pierwszy tutaj zajrzałam, a tym samym przeczytałam Twoje wiersze. Podobają mi się - gratuluję!
-" Wiersz jest po to, by się z drugim człowiekiem porozumieć"
(...) Wiersze są rodzajem rozmowy, w których autor chce coś przekazać z własnych przeżyć. Piszę tak, jakbym mówił do kogoś bliskiego. Dla mnie wiersz jest poszukiwaniem kontaktu z drugim człowiekiem" - ks. Jan Twardowski
Dokładnie tak:D
Tak. Masz rację Ludgardo, bo nawet jak nie piszemy w wierszach o sobie, to zawierają cząstkę nas. Naszej wrażliwości , naszego postrzegania świata...a każdy widzi go inaczej.
Bardzo się cieszę,że rośnie grono czytelników, których serdecznie pozdrawiam :) :)
STĄD DO WIECZNOŚCI
stąd
nie widzę
w pośpiesznych ulicach
w krzyczącym gardle miasta
czy jesteś trochę smutny
zamyślony jak śniegu resztki
spójniki
dni i miesięcy
tracą trwałość
urywane teksty ekranu
rzadko mówimy sobie
do jutra
konsekwentnie
w ciszy
zmierzamy
do wieczności
ZANIKAJĄCY GATUNEK
budując warownie
samotności
wyludniamy świat
hasło .człowiek.
dostępne w leksykonach
ROZSYPANE SPÓJNIKI DNI
nie czekam już na człowieka
który miał nadejść
splątaniem dróg
i uśmiechem dnia
czekam tylko na słońce ognia
wypali podskórny żal
zada narkozy sercu
bezwietrznie spopieli kości
napawam się ciszą po sobie
wczepi pazury w niebo
aż obłok jęknie jej głosem
przytuli oderwany kosmyk
wyhoduje własne
łaskawsze
nie musi być błękitne
byleby chciało przyjąć
zosia446
19-03-2009, 15:09
Nurio-Pieknie!!!
Odnalzalam swoje tesknoty i refleksje w Twoich wierszach.
Dziekuje
SKRAWKI ŻYCIA
złudne przekonanie trwania
ogranicza ruchy ust
do jutra
świat
maleje do
skrawków papierowego życia
w dniu twojego święta
aby skurczyć się
do wielkości ekranu
i wystukanych kilku liter
które nie przemówią nawet
wyciągnięciem dłoni listonosza
wydmy obojętności
zabierają coraz więcej uczuć
zostań bursztynem
morze wyrzuca ich tysiące
może ktoś cię znajdzie
i znów posmakujesz dotyku
Nurio, zostań na tym wątku tak długo, jak Muza szeptać Ci będzie , a talent dopowie resztę. Z zachwytem czytałam i mam
nadzieję, że dalej czytać będę. Przyłączam się do grona wielbicieli Twego talentu.Tylko pisz.
Zosiu 446, Xymeno...i wielu innych, którzy mnie czytają.....obiecuję, dopóki będę miała o czym pisać to pobędę z Wami.
Dziękuję za miłe słowa :) :)
NIE POTRAFILIŚMY URATOWAĆ
rozmowy barwne
z końcem lata skażone
zaistnieniem burzowych przesileń
odchodziły niepamięcią
w tysięcznym objęciu oddechów
nie tęskniąc za przemijaniem
dzisiaj przytulam się
do kamieni samotności
wiedząc że radość
w moim życiu
to stan przejściowy
nie nauczyliśmy się
uprawiać uczucia
tak jak należy uprawiać
kwietny ogród
GWIAZDY ZBIERZ SIATKĄ NA MOTYLE
posiej śpiesznie światło
chcę powitać świt
stopiona z tobą
w białym śnie
twoje dłonie potrzebą
zgaszenia nocy
słowami na powiekach
owianych oddechem bliskości
księżyc zamkniemy
za gęstymi wrotami chmur
Mimozo, Witaj!
Narazie niech zostanie osobny wątek (dobrze,że wiersze połączyłaś- dziękuję). Jeśli będę widziała, że jestem czytana to zostanę, a jeśli wiersze poleżą sobie odłogiem ....to po prostu odpłynę.Pozdrawiam.
Nuria zostań z nami wiersze są naprawdę dobre .
Moniu, odpowiem Ci moją minaturką:
"Oddechem na szyi,
pasmem mgły na wietrze,
bądź"
.......a więc będę ....:) :) :) i bardzo dziękuję !
PIEKŁO KŁAMSTW
kochałaś
chcąc go widzieć szczęśliwym
w zaślepieniu trafiałaś
na bezdroża brukowane
jego kłamstwem
miał być gwarancją
stabilności i wierności
manekinem robotem
uruchamianym na życzenie
przestałaś być
nie sprzedajesz już siebie
za cenę biletu
na godzinny spektakl
wymuszonych rozkoszy
zamknęłaś się szczelnie
bez melodii życia
w skorupie niczym
ostryga
Nuria - pisz jak najwięcej,
pisz jak najpiekniej,
dzisiaj mamy święt MDP, zatem świętujmy - Cz
http://img6.imageshack.us/img6/8425/kaamarz.jpg (http://img6.imageshack.us/my.php?image=kaamarz.jpg)
DROBINAMI HAFTOWANE
jeszcze mówiliśmy o przyjaźni
choć już w nią nie wierzyliśmy
każde spotkanie przesycone było
magią przesłań
jedwabnych dotyków
smakujących inaczej
wszystkie słowa
zostały w powietrzu
śladem zakochanych myśli
naszych rozmów o zmierzchu
pokazanych pięknie
jak potrafimy się różnić
dochodząc do tych samych wniosków
wspólna przyszłością dla nas
wykreowanej szaty
ledwo tlących się uczuć
TYLKO TYLE….A MOŻE AŻ?
mów mi oddechem
o spokoju nocy
w białym śnie
wymodlę pocałunkami
miłość z twego ciała
obejmując na tysiąc oddechów
czas do świtu
kiedy twoje dłonie
zgaszą gwiazdy
WIOSENNE REMINISCENCJE
niebieskim szmerem
zapalają się dzwonki sasanek
zieloną grzywą trawy
na chwiejnych łodyżkach
gdzie dają znaki
światełka kaczeńców
ruszyły koleje mrówek
tworząc zwarte grupy
zbliżających się batalii z mszycami
a wszystko wkomponowane
w aksamitnienie melodii
wiosennych ptaków
nieustających w zalotach
pierwszych pszczół
na czele z basetlą tłustego trzmiela
pełnej łąki skrzypiec
rozszalałej zgrai świerszczy
wiosna barwą zadyszała
aromatem muzyki
którą nawijam na palce
by w narkotycznym trwaniu
tańczyły mną dłużej
Kocham za smak
rozkrzyczę się wściekłością
pokroję w złości mgłę
wyszarpię wnętrze życia
w nim wszystko czego chcę
nie spotulnieję przecież
z powodu worka lat
zebrał tak wiele treści
więc kocham je za smak
ja takze nie spotulnieje bardzo podoba mi sie ten wiersz,sama podejmuje proby poezjowania
MOZAIKA SZKLANYCH BARW
Pękło barwne szkiełko
W kalejdoskopie szczęścia
Uleciały nadzieje
Niczym klonowe noski
POPROSIMY O AZYL
poproszę wiatr aby uprządł dla nas
na gałęziach drzewa
zieloność widnokręgu
którym podążymy
w drżenie oczekiwań nocy
podskórną gwiazdą mego ciała
rozświetlę
wykrzyknik troski
między brwiami
łagodność nasyci
tajemnicę naszego widnokręgu
po którym zbiegając
odmówimy powrotu
w codzienność
CIEBIE KOŁYSZE MOJE SERCE
baw i raduj się synku
klepsydra czasu
wolno odmierzającą
piach połowy piaskownicy
przesypując zamki
i przyjaciół dzieciństwa
słowami niewypowiedzianymi
zapamiętaj ciepłe przytulenie
postacie wieczornych opowieści
krwawo rozbeczane kolana
i wyprawy w nieznane
kończące się podmiejskimi
wysepkami szczęścia
zaszytymi w olszynowym lesie
nic już nie będzie smakowało
tak jak wtedy
uśmiechaj się dniem
odchodzących bohaterów
szczęśliwy
A MOŻE MOŻNA ?
uprzędę gęstą pułapkę ciszy
przez którą nie dotrze
żadne przykre zdanie
nic nie utoruje kreciego korytarza
strachu przed słowami
wypowiedzianymi litością
nie chcę by słońce zachodziło
czerwienią oczu
a ranek przepadał
zaginiony bez wieści
utopiony strachem
w przydrożnym rowie
nauczyłam się mówić
że pokochałam siebie
taką jaką jestem
jeszcze tylko drobiazg
kim jestem dla ciebie
Nuria - pisz jak najwięcej, pisz jak najpiękniej, - to skopiowane a dodane pisz weselej nie tak twardo, bardziej miękko, ale i tak ładnie piszesz
Drogi jip..........miło, że czytasz moje wiersze. Piszesz, że "twardo" piszę.... No, wiesz, pisze się nie na publiczne zamówienie, ale to co akurat siedzi w autorze dyktuje wersy. Jak mawia mój przyjaciel, poeta, "wiersze się piszą bez względu na pogodę marzeń"........Będą wiersze pogodne i smutne, będą też trochę awangardowe....jeśli tylko będę czytana. Serdecznie pozdrawiam :))
WYRZEŹB MNIE WZOREM MISTRZA
patrzysz na mnie
drewnianym wzrokiem
postaci z ołtarza Vita Stwosza
lipowa krew już w nich stężała
oddychają preparatem konserwującym
spójrz na mnie wzrokiem grzesznym
nie oceniając wartości muzealnej
póki krew ma konsystencje płynu
a ciało aksamitnieje dotykiem
rozkwitnę twym oddechem
i dłońmi rzeźbiącymi nadzieję
PISZ!!!! a ja sobie poczytam, lubię czytać, a czasem napiszę co mi się podoba a co mniej i nie obrażaj się. Nie jestem znawcą poezji, jak napiszę to tylko to co odczuwam. Pozdrawiam.
I to jest ważne....nie tylko poklepywanie po plecach, ale i zwrócenie uwagi na mankamenty. Publikuję na kilku internetowych stronach literackich, gdzie wiele można się nauczyć. Moje wiersze są w trzech antologiach wydanych drukiem. Cieszy mnie zainteresowanie czytelników, to krytyczne także. I możesz mi wierzyć, trudno się obrażać o zdanie, które wyraża czytelnik na temat utworu...dopóki nie dotyczy krytyka piszącego.
Serdeczności...................:))
. NIE KAŻDY KSIĘŻYC WZEJDZIE TOBĄ
nastał kolejny świt
wszystko zaczyna żyć od nowa
dotykasz pościeli
w miejscu jego ciała
malujesz palcem drobne kwiatki
nadzieją zatrzymania aromatu
krążącego wspomnieniem nocy
dla niego zapachniesz wanilią
spojrzenia odrodzą
echo papilarnego bluszczu
jeśli tylko znajdzie dla ciebie czas
i przyniesie płomień w oczach
babciela
13-04-2009, 22:06
Ja zawsze szukam Twoich małych arcydziełek-ja nie potrafie o nich napisac nic złego, bo jestem zauroczona. Zawsze zastanawiało mnie jak to jest, ze nagle w Twojej głowie powstaja takie rzeczy- popatrz, patrzysz na ten swiat takimi oczami jak nasze , a jednak jakże innymi, jak inne jest Twoje postrzeganie , o ile wrazliwsze. Czlowiek przechodzi obok czegos zupełnie obojęnie, a dla Ciebie jest to obiekt , który dziala na twoje zmysly, pozwala Ci wyrazic cos, o czym przeciętny zjadacz chleba nie ma pojęcia...
Babcielo, bo to tak jest, żeby powstał jeden wers trzeba nie tylko patrzeć, ale i widzieć....co nie zawsze idzie w parze u wszystkich ludzi.
Nie śmiej się, ale noszę ze sobą zawsze coś do pisania i często notuję urwane informacje, które właśnie mnie uderzyły. Z takich zapisków, z opowiadań znajomych, obejrzanych filmów......powstają wiersze. Mimo, że często piszę w pierwszej osobie, to nie ja jestem ich bohaterem, choć w każdym jest odrobina mnie, odrobina mojego spojrzenia na dany temat.
Będzie mi przyjemnie jeśli pozostaniesz moją czytelniczką:)
Pozdrawiam wiosennie :)
CHCIAŁAM MÓWIĆ DO CIEBIE PIĘKNIE
nie wstydzę się zebranego ciepła
chciałam komuś dać nadmiar czułości
nie miał kto jej przyjąć
ludzkość popełniła samobójstwo
zgaszę spojrzenie
by nie dojrzewał smutek
żeby go pokonać trzeba żyć
samotnie
z jedną łzą za dużo
Ja zawsze szukam Twoich małych arcydziełek-ja nie potrafie o nich napisac nic złego, bo jestem zauroczona. Zawsze zastanawiało mnie jak to jest, ze nagle w Twojej głowie powstaja takie rzeczy- popatrz, patrzysz na ten swiat takimi oczami jak nasze , a jednak jakże innymi, jak inne jest Twoje postrzeganie , o ile wrazliwsze. Czlowiek przechodzi obok czegos zupełnie obojęnie, a dla Ciebie jest to obiekt , który dziala na twoje zmysly, pozwala Ci wyrazic cos, o czym przeciętny zjadacz chleba nie ma pojęcia...
No właśnie, też się niejednokrotnie nad tym zastanawiałam, ale Nuria już wyjaśniła, jednak nie każdy ma w sobie taką iskrę Bożą, która pozwala inaczej patrzeć na otaczający nas świat i ludzi. Z wielką przyjemnością czytam Twoje wiersze :)
Nurio, przeczytałam wszystkie Twoje wiersze w tym wątku bardzo mi się podobają.
Czytając "księżyc", marzy mi się malowanie kwiatków, które pachną wanilią, malowanie po dostaniu nadmiaru czułości ale bez smutku i łez, chociaż czasem i te muszą być, ale i tak wszystko do mnie pięknie mówione..:D
Basiu 73...wzruszyłaś mnie, a już :) starość mi się to nie zdarzy :) :) :) Dziękuję
jip
Stały bywalec Zarejestrowany: Oct 2008
Posty: 2 347
--------------------------------------------------------------------------------
Czytając "księżyc", marzy mi się malowanie kwiatków, które pachną wanilią, malowanie po dostaniu nadmiaru czułości ale bez smutku i łez, chociaż czasem i te muszą być, ale i tak wszystko do mnie pięknie mówione..
Rany jak trudno zwracać sie do człowieka "jip"...masz jakieś imię ??? :) ...........Za wierność poszukam jakiś rymowany etotyk,a co mi tam...niech się dzieje radość, a nie smutek...Pozdrawiam.
SZALONY TANIEC
I zaczął się taniec szalony,
w objęciach twych ginie me ciało,
już nie wiem czy starczy nam siły,
bo ciągle nam mało i mało.
Krtań jeszcze wykrzyczy twe imię,
ty szepczesz spragniony do ucha,
magiczny kontredans nas złączył
więc serce niech serca posłucha.
babciela
14-04-2009, 20:08
Oj, tak, tak prosimy o erotyk radosny...Miłosc jest radosna, dodaje skrzydel...
Babcielo....no to jeszcze jeden :)
SZEŚĆ LITEREK
każdy wieczór nosi twoje imię
sześć literek a lecę do gwiazd
każdy nerw czuje dotyk miniony
jak szaleńczy wyścig czy zjazd
gdy nadchodzi ten wieczór prawdziwy
przetoczymy się lawą na stoku
umęczeni tęsknotą pragnieniem
znów nauczysz mnie siebie po zmroku
zapamiętaj każdą pieszczotę
bo to napęd twych działań i snów
ja zaś skrzętnie ukryję przed światem
kiedy znowu przekroczysz mój próg
SZALONY TANIEC
I zaczął się taniec szalony,
w objęciach twych ginie me ciało,
już nie wiem czy starczy nam siły,
bo ciągle nam mało i mało.
Krtań jeszcze wykrzyczy twe imię,
ty szepczesz spragniony do ucha,
magiczny kontredans nas złączył
więc serce niech serca posłucha.
I jeden i drugi toż to czyste szaleństwo i zacząłem się zastanawiać czy takie dwa tańce bym wydolił, ale to szukane i czyjeś czy szukane i Twoje?
A imię? - jest nas dwóch, jeden czasem myśli a drugi pisze, albo odwrotnie, jeden warczy a drugi pisze i dlatego to imię najlepsze.
Oj, do tego który warczy to ja pisać nie będę....:) ...raczej do tego który myśli :D
W moim wątku są wszystkie wiersze moje, tylko i wyłącznie moje! .....jedne troche lepsze inne takie typowe gnioty...jak te ostatnie :)
No, to teraz na ochłonięcie coś w wolniejszym tempie;)
OKOLICE PRANIA
księżyc kupimy na raty
schłodzi gorące głowy
gwiazdy nicią cienia
przywiążemy do serdecznych palców
i pójdziemy w nocnej ciszy
zaśpiewani majem
ścieżkę oświetli
gwiezdny żwir
moja srebrna
mój ty Konstanty
POD PARASOLEM
wilgoć zjada słońce
rdza zabarwia piasek plaży
a mchy z nadmiaru wody
wpadły we wściekłość fioletu
nie pozwolimy przytłoczyć się wilgoci
owiniemy modre krople wokół palca
jest w nas miejsce na miłość
i miejsce na wiatr od morza
którym osuszymy słońce
by w nagrodę głaskało twarze
pod motylim parasolem
padają tylko słoneczne deszcze
HEJ, DZIEŃ SIĘ BUDZI W ANIOŁOWIE
między wieżami topoli
a brzozami w wężowej skórce
zawisły gliniano-sznurkowe
z malowanymi uśmiechami anioły
gościnnie zapraszają
pod opiekę skrzydlatych braci
niebiańska enklawa śródpola
ożywia nawet winniczka
okarynowe ptaki na uwięzi
wespół z pierzakami koncertują
na sali przyrody
łąką niesie szmer rozgadanych
kumoszek stokrotek
prężących wątłe kibicie
oraz domowego ptactwa
z kogutem czyszczącym złote ostrogi
przed porannym przeglądem
piegowata biedronka
przysiadła broszką
na anielskiej szacie
przegląda sie w kropli
wschodzącego poranka
pod korą
w trawie
i w powietrzu
zapanował dzień
*ANIOŁOWO – w okolicy Wysoczyzny Elbląskiej wioska tematyczna oparta na motywach anielskości
Oj, do tego który warczy to ja pisać nie będę....:) ...raczej do tego który myśli :D
W moim wątku są wszystkie wiersze moje, tylko i wyłącznie moje! .....jedne troche lepsze inne takie typowe gnioty...jak te ostatnie :)
No, to teraz na ochłonięcie coś w wolniejszym tempie;)
Ale ten co warczy wiersze też lubi, muszę mu czytać, sam nie rozpoznaje wszystkich znaków jeszcze, i np. bardzo mu się podoba jak śpiewasz majem w świetle żwiru gwiezdnego, ale i deszcz owinięty, no ale muszę powiedzieć, że ja też czytałem z dechem rozanielonym, szczególnie .. zresztą wszystko mnie rozanieliło, ale o aniołach bardziej szczególnie, bo kiedyś od aniołów, bieszczadzkich aniołów dostałem kielonek, który używam do dzisiaj, pies mówi, że dość często, ale jak to jest przyjemne, tak jak Twoje wiersze, to co sobie żałować?
jip...bieszczadzki kielonek może być zgubny...tak jak aromaty...:)
ZGUBNE AROMATY
życie smakuje
utłuczoną moździerzem
przyprawą z dzwonków
majowej konwalii
dodam szczyptę
zapachu akacji
na krzyżykach liliowego bzu
ognikiem twoich oczu
spopielę przeszłość
mamy teraz i wieczność
złotym żonkilem
zanurzymy się w maj
kiedyś znikniemy
za połyskującymi literami
w granicie
jip...bieszczadzki kielonek może być zgubny...tak jak aromaty...:)
ZGUBNE AROMATY
życie smakuje
utłuczoną moździerzem
przyprawą z dzwonków
majowej konwalii
dodam szczyptę
zapachu akacji
na krzyżykach liliowego bzu
ognikiem twoich oczu
spopielę przeszłość
mamy teraz i wieczność
złotym żonkilem
zanurzymy się w maj
kiedyś znikniemy
za połyskującymi literami
w granicie
Ja powiedział bym, że jak zgubić się to i z kielonkiem, i pod opieką aniołów, nie muszą być całkiem grzeczne i w takich aromatach, odlot zupełny!!!
. LOKATORKA
omastą szczęścia zapełniam
sytość dni
odkąd zamieszkałam
w twoich myślach
czas nie mija
srebrzeniem skroni
nie
jestem z jutra
ani z wczoraj
po prostu jestem
wyczarowałeś mnie
dotykiem wyobraźni
lekkością ptasiego piórka
serca biciem
więc będę
jak kęs codziennego chleba
ELIZJUM *
po słowiku wzejdę ja
rozkwitniemy koloraturą
nad kwitnącym sadem
wrastam w twój uśmiech
palce zakwitają nami
rozwijamy purpurę
przy której ogrzeją się nawet gwiazdy
zazielenię wiosną
spokój oddechu
zasnę bezpieczna
w zakolu cichego ramienia
ranek powita nas
na płatkach kwiatu jabłoni
złota plamka oczu
i pocałunek ułaskawi moją słabość
*Elizjum – mitologiczna kraina wiosny i szczęścia
TYLKO UŚMIECH CI PODARUJĘ
chyba się po to urodziłam
by wygładzać zmarszczki losu
na zgrzebnej materii dat
rozdawać bliskim
zgrabnie wykreowane uśmiechy
złudzenia stwarzanego raju
jeśli ty w niego uwierzysz
to ja odnajdę sens w tym co robię
JEŚLI TO PIEKŁO...
jeśli to jest ostatnia kondygnacja piekła
zostaję
nie
mowy nie ma o podaniu ręki
już wystarczy ratowników
którzy chcieli służyć za brzytwę
oszczędzę im trudu stwarzania pozorów
chce tylko mieć pewność że nie ma
podwójnego dna
nie skusi już żółta plamka twoich oczu
nie nabiorę się na zapach fiołków i rezedy
chcę to mieć już za sobą
zatopić się w czerni i w purpurze
napawać tylko ciszą
ZANURZENI W CZASIE
złotem wschodu
plamką połyskliwa twoich oczu
moja modlitwa
ciągłą prośbą
o nadanie odpuszczenia wiecznego
za brak wiary w idealny świat
taki nie istnieje
jest tylko ten nasz
nasza wyspa
płyniemy w czasie
niczym woda
niech nikt nie próbuje
nas rozdzielić
czuję twój smak
teraz
JAK SMAK BUŁKI
na koncie mam kilka żyć
stagnacja paraliżuje
nowe ogrzeję tobą
wyzwolę dom z uśpienia
naszym gniazdem będzie młyn
dzielący czas
na treściwe godziny
pełne smaku i zapachu
nie wypuszczę kamyka zielonego z dłoni
przyrządzę pożywną strawę
dzieląc ją tobą i czasem
Ta bułka trochę twarda, nie wiem czemu, może za bardzo chciałaś... do mnie nie trafiła.. poprzednie ? może lepiej ale twarde, za bardzo nad sobą się użalasz, tak siąpi to z Twoich wierszy, ale już elizjum i lokatorka podobają mi się bardziej, nie wiem czemu, ale są lepsze od - podarunku uśmiechu, piekła,
zanurzonych w czasie, mnie się widzą ale może się nie znam na poezji, choć poczytać lubię to co lubię....i nie sugeruj się moimi opiniami....
babciela
03-05-2009, 13:48
Ja my sle , że poezja Nurii jest zdecydowanie spokojniejsza, mniej w niej smutku, wiecej optymizmu, i pieknego widzenia świata
jip...Babciela, ja piszę bardzo różne wiersze ...i smutasy i pogodne i erotyki, ale chcę zauważyć, że nawet gdy piszę w pierwszej osobie, to nie piszę o sobie. Nie ja jestem bohaterką tych utworów, są to wytwory moich spostrzeżeń, fantazji, wyobraźni....Pewnie, że w każdym wierszu jest cząstka mnie, ale tylko cząstka wiążąca poszczególne wersy w całość.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za czytanie i spostrzeżenia.
ZACHWYTEM DZIECKA
umyte kamyki uśmiechają się do wydmy
przestrzenią zawisły rozkrzyczane mewy
wystawiasz twarz do wiatru i słońca
malującego wspomnienia
masz nieodpartą chęć
zakasać spódnicę i niczym mała dziewczynka
przebiec brzegiem
rozbryzgując piętami wysoko słoność
która zamieni się
w brylanciki zastygłych pyłów dzieciństwa
potem zebrać je garścią
przytulić do serca
na szczęście
. STYLIZACJA OD JUŻ
ostre kąty
łagodnie wejdą w plan dnia
progi nie potkną się nogami
dobrą przyjaźnią poniesie życie
i nie zgubi źle zainwestowane uczucie
pętlą sznura wypleciesz
misternie wzór makramy
odnajdziesz sens dni
zajaśniejesz każdym rankiem
stopień ryzyka
rozleje się bielą mleka
włóż tylko kreację z kolekcji
chęci życia
w jasnej tonacji barw
i krokiem pewnym
wyjdź na wybieg nowego
najpiękniejsze dopiero przed tobą
jak najpiękniejszy sen
ZACHWYTEM DZIECKA
umyte kamyki uśmiechają się do wydmy
przestrzenią zawisły rozkrzyczane mewy
wystawiasz twarz do wiatru i słońca
malującego wspomnienia
masz nieodpartą chęć
zakasać spódnicę i niczym mała dziewczynka
przebiec brzegiem
rozbryzgując piętami wysoko słoność
która zamieni się
w brylanciki zastygłych pyłów dzieciństwa
potem zebrać je garścią
przytulić do serca
na szczęście
No właśnie trzeba to robić, czasem jest fajnie, że jak dzieci, zakasujemy... spodnie i zbieramy pyły czy to dzieciństwa czy późniejszych już czasów, ale zawsze to fajne jest, tylko chcieć trzeba..... Pozdrawiam
Ps Ostre kąty tez mi podobają się, wkładam " kreację z kolekcji chęci życia"
Dziękuję jip...a teraz coś smacznego:)
MUZYKA SMAKU ARBUZEM TOCZONA
zielone głowy czerwienią wnętrz
czekają na ociekający sokami nóż
podziału połówek ćwiartek i półnut
muzyki smaku
na kontrabasie zielonych łupin
zagrają amarantowe nuty miąższu
broniąc melodii przed perkusją języka
podniebienie rozbija smakiem
dzwon wonności
zachłystuję się śliną
w ustach trwa
uwertura do nieba
Mam wrażenie, że przesyciłaś trochę przenośniami tego arbuza, ale może to wrażenie wynika z tego, że arbuzów nie lubię?....
WODA I DOTYK
wyciągniętą dłonią
połaskocz chmurę
w spazmach uśmiechu
uroni wesołą kroplę
otwartymi ustami chłoń
radosne łzy obłoku
i zaszalej pijanym
korowodem parkową aleją
owiń bandażem
ramion brzozę
odda energię
aby zaspokoić pragnienie czekania
kolejnych brzasków
potrzeba niewiele
kilka chmurnych kropli
i dotyk chropowatej skóry
OGŁUSZENIE CISZĄ
gardłami nastawionymi tylko na krzyk
rozpoczął sie taniec przetrwania
wiatru z falami fal z mewami
mew z jednym i drugim
śpiesznym rozkołysaniem
do portu zmierzają ostatnie kutry
nadzieją przetrwania trzeszczą burty
niebo barwą kamienia
nie daje szansy na przebicie szpili słońca
nadchodzącym szkwałem
zamilkły z nagła mewy i serca
pijany szaleństwem wodzirej przyrody
rozpoczął dzieło
niebo ogłuszone ciszą
walczy
o słońce i ład
ODBICIEM ECHA
odeszłaś daleko datą
w niepamięć zazdrości
rozmazałaś w niej swoją młodość
wiesz ile uniosłaś niemożliwego
błysk ostrza skrzydeł jaskółki
czułość fiołkowego spojrzenia
zapisany na zawsze
prosił
pójdziesz na spotkanie wysrebrzona czasem
wygładzisz materię zmarszczek i pójdziesz
on
nie przyzna że zastanawia się
z kim się właściwie ożenił
ty
nie zapytasz o nią
bo wystarcza że cię potrzebuje
teraz
przez chwilę
która trwa już ćwierć wieku
Jadę teraz nad morze i sprawdzę i chyba potwierdzę, że tak wygląda cisza przed burzą nad morzem - pięknie opowiedziane, podobnie jak dotyk wody, a co do trzeciego wiersza - ładnie tą potrzebę chociaż na chwilkę ćwierćwiekową złapałaś, każdy potrzebuje takiej potrzeby, na chwilkę kilkudziesięcioletniej albo chociaż ćwierćwiekowej... Baaardzo mi się podobają.....
No, to pogody zmiennej :)) abyś zaznał wszystkich cudów przyrody. Byłam nad morzem, równo rok temu....dech zapiera !
....i życzę kogoś oddanego, co najmniej na ćwierćwiecze :)))
No, to pogody zmiennej :)) abyś zaznał wszystkich cudów przyrody. Byłam nad morzem, równo rok temu....dech zapiera !
....i życzę kogoś oddanego, co najmniej na ćwierćwiecze :)))
Nie podkuszaj, już mam ....ale...
JESZCZE MYŚLĘ
zarzucę ręce
na szyję
obcemu człowiekowi
czy on także wymknie się
z objęć życia
mijać cichością cienia
powinnam ja
nawet płaczę bezgłośnie
nie mówię
nie krzyczę o buncie
milczę
ale myślę
podobno
myśli suicydalne
nie są niebezpieczne
W KRYSZTAŁKACH DESZCZU
pada
wyczekiwaniem spragnionym
dotyku
twoje usta
rzęsiście obdarowane
czekam
cierpliwie na swoja kolej
czuję
spierzchniętą słoność
oddasz wilgoć
namaszczeniem warg
aksamitnej czułości
gdy staniemy en face
nasze usta powiedzą
o zmianie aury uczuć
SPRZĘŻENIE ZWROTNE
fotografia
wypełniona potomstwem
boli bardziej
niż jałowe dekady
egzekwowanego posłuszeństwa
ograniczone do
ty i ja
to nawet nie rozpacz
a poczucie daremności
możesz się cieszyć tylko
istnieniem w rodzinie
nie twojej
Nuria, piękne piszesz, mimo że wyczuwam jakiś smutek.
Sprężenie zwrotne - moja babcia gadała -" prowdę godosz".. no i Ty godosz prowdę i do tego ładnie tą prowdę godosz...
A usta jak to usta zawsze przy spotkaniu fajnie jest, ale dodatkowo fajnie o tym piszesz.
A myśli suicydalne - no o tym, to przestań pitolić o takich myślach, co napisać? pies podpowiedz, aaa, żeby ruszyła tyłek i do ludzi polazła, i o głupich myślach przestała myśleć..... aaa i masz rację niech sobie psa weźmie , będzie miała z kim pogadać....
jip....cha, cha, cha...miałeś mądrą Babcię, nie da się ukryć....a i pies mądrze plecie ....:)))))
A NAPRAWDĘ KIM JEST ?
znałam
wszystkich jej mężczyzn
piękna kruczowłosa
wiatr podwiewał jej suknię
niosąc przez życie
chciała ofiarować
i zabrać wszystko
bo
miłość daje
pożądanie odbiera
wyznaczała sama przed sobą
cenę za miłość
uciekała kiedy zjawiało się uczucie
sadziła że nie jest go warta
odprawia pokutę
w formie wiecznego błądzenia
nie zauważa promienia słonecznego
w twoim spojrzeniu
NA WŁASNE ŻYCZENIE
wydawałoby się
jej życie
w twoich dłoniach
toczy prawda ekranu
słowem
możesz wszystko
złapać za szyję
pozbawić oddechu
czy
obdarować uśmiechem
oszukiwana na własne życzenie
dobrym słowem
które nawet jej
wydaje się rarytasem
ty masz przekonanie
że ona ci wierzy
a ona
że to tylko
akt litości
z najwyższej półki kłamstw
ŚLADY
rozdwojeniem
witam co dzień
siebie i ją
druga
lepsza pod każdym względem
nie tylko mądra
ale i urodziwa
kalendarzem podeszłych dat
ma problem z akceptowaniem tego
co skradziono pół wieku wstecz
pierwsza przywykła
druga ciągle walczy
aby nie było widać tego
co czasem zaakceptowane
druga
nienawiścią przyjmuje
spolegliwość cienia
przetrąconego kroku
zostawiającego nierówny ślad
całym życiem
PORANKIEM ZMIERZAMY W WIECZÓR
przełożę pamięcią nocne
aromatyczne aleje dźwięków
w pudełko po herbacie
gwizdem czajnika
splątane tobą słowa
na cały dzień oczekiwania
przełożę liściem sałaty
chcij iść obok mnie
rozkołysanym swobodnie krokiem
zatopionym w nadejście wieczornej godziny
królestwo naszej
nieustającej młodości
wystarczy za śniadanie
WIELKOPOWIERZCHNIOWY
zakotwiczone w parkingowej redzie
czterokołowce z nożnym napędem
spocona podnieceniem fala zgarnia
markowe i firmowe
zakratowane burty trzeszczą ładunkiem
przekraczają rozsądek i smak
dział perfumerii dusi się wydzieliną
i własnym gorącym pieczywem
pani oceanu wszelkiego dobra
króluje za szarą kasą
ręce
chyba ich tysiące
dopadają ślimaczego taśmociągu
na końcu zaduchu
wolność
jeszcze spotkanie z goździkową
fotokomórka poczyniona ulgą
kieszeni
i płuc
PUŁAPKI CODZIENNOŚCI
karmisz
złudzeniem słodkich słów
łamanych gorzką czekoladą znaczeń
nadzieją smaku zielonej herbaty
rozpuszczasz pozory łagodności
uśmiechasz się
jak gołębie błyszczą białe zęby
niosą pokój na chwilę
pomachasz mi dłonią
twarz znika za nią raz po raz
jakbyś chciał ją wymazać
z niepokojem krzyknę
że wrócę
będę już zawsze
słyszę
echo własnego głosu
albo mówi to ktoś inny
nie będzie czekolady
gołębi
uśmiechniętych dłoni
aby zapanowała równowaga
usta nie mogą malować
kreską milczenia
ODZYSKAĆ SIEBIE
nie chcę mieć nic wspólnego
z kimkolwiek kto kłamie
to co było absolutną prawdą
nienaturalnie rozsypało się
gruzami lat przytakiwań
zdziwieniem
dłoń opadła gestem rezygnacji
tylko oczy nie ukrywały świętości oburzenia
inwentaryzując jej sylwetkę niesmakiem
odzyskała siłę
jedno zdanie przywracało ją ludzkości
podnosiło z przyklęku
miarą pokory
zasłoniętych uszu milczącego przyzwolenia
na prawdę kłamstw
teraz tylko zapali spojrzenie
dumne i godne siebie
MODA NA ŻYCIE
pierwszy raz
usłyszała krople czasu
żłobiły jedno słowo
ciało
reagowała na nie
alergicznie
nie chciała akceptować
wiotczejącej skóry
opadających piersi
dziś
wyszła z wanny
i przedstawiła sie
swojemu ociekającemu
odbiciu w lustrze
obraz i dźwięk
szum krwi i zapach
jesteś pełna życia
łatwo to dostrzec
wyszła na wybieg
nowego
BEZ RĘKOCZYNÓW
słowo cięło chirurgiczną dokładnością
resztki nadziei na bezsłowną egzystencję obok
wychodziła z jego życia
ostrożnie stawiała stopy
wśród ostrych drzazg słów
chroniąc słabość nie tylko Achillesa
by nie rzucić się na szyję
przykleić do zapachu
wzrok skutecznie zamieniał ją w manekina
który jednak pamięta
jak zamknąć za sobą życie
Dawno mnie tu nie było, ale się naczytałem. Podoba mi się marsz porankiem do wieczora, ale jeszcze racje masz, że trza wychodzić na wybieg nowego i starać się nie oglądać na stare, wszystkie inne też super, ale trza sobie przy nich trochę pomyśleć i warto...
jip...fajnie , że wróciłeś...mam dla kogo pisać. Choć przyznaję, że te wiersze są pisane rok temu. Na nowe przyjdzie pora....
Życzę słoneczka wokół i w sobie :)))
ZA ZWROTNICĄ DECYZJI
żarzące ślepia pełzły niespokojnie
wibrowało baśniowym prawem
jeżeli dziewica ulegnie
potworowi całkowicie
zamieni się on w księcia
monstrum nie zatrzyma
rozpędzonego cielska
w uprzejmym odstępie
zdecydowała
odda się
a czy tam będzie
czekał książę
przestrzenią zawisł
zapach siarki i potępienia
szyny przytuliły znakiem równania
marzenia i rzeczywistość
kompanią honorowa dwuszeregu
wkroczyły z minutą ciszy
IMPERATYW
odwróciła twarz
nie pierwszej zorzy
wymęczonego stracha wśród
czereśni i szpaków
kochanki smagających wiatrów
starość liszką pełznie
w nadmiar dat
dopóki ciało pachnie miętą i tymiankiem
a czas nie robi selekcji
trzeba iść dalej
tam gdzie słońce nie kruszy zachodem
marzeń o świtaniu
NIE UMRZEMY W STARYCH DEKORACJACH
przetoczymy zdyszanymi stokrotkami
wtopionymi w wilgoć nocy
szczelnie odziejesz mnie
gorącą sukienką dłoni
świetlikowi szmaragdowemu
splotę jedwabną nitką obróżkę
wiążąc z palcem serdecznym
zaręczynową tradycją
by nie gasić uczucia
nie nakarmimy go łzami
nawet szczęścia
"dopóki ciało pachnie miętą i tymiankiem
trzeba iść dalej"
a potem? potem też nie warto umierać w starych dekoracjach :D
a tu - nakaż jej wycofać się:"starość liszką pełznie
w nadmiar dat" niech dalej nie pełznie, niech się cofa.
D :) to uśmieszki dla Ciebie
D :) ...a to dla Twojego pieska ...nie warczy...o zadowolony...nie będę narazie prosiła go o łapę :D
Serdecznie pozdrawiam.
Czy Twoje wiersze Nurio ,powstają , ze tak powiem , " na bieżaco " , czy tez zaczrpnęłas je z jakiegos swego tomiku, pytam , bo jesli taki tomik istnieje, chetnie bym weszła w jego posiadanie. Pozdrawiam.
Nie wiem, co to u Ciebie "na bieżąco" ?. Piszę na bieżąco, publikuję na literackich stronach internetowych. Do tej pory ukazały się drukiem, trzy Antologie tych stron i we wszystkich znalazły się moje wiersze...ostatnia na Ogrodzie Ciszy-miesiąc temu. Nie dorobiłam się tomiku...być może jeszcze za życia się doczekam, bo jest w planach wydanie moich i dwójki moich znajomych , wierszy , jako całości...taki tryptyk.
Pozdrawiam serdecznie...:)
Gratuluję osiagnięc. Czy mozesz mi podac adres literackich stron internetowych, o ktorych wspominasz ? Sprobuję - Ogrod Ciszy , zobaczymy , nie jest ze mnie sprawny wedrowniczek w internetowym swiecie Z gory dzięki za ewntualne info.
Proszę bardzo. Jestem na:
http://www.strefaciszy.grupy-dyskusyjne.pl/forum45.htm
tu jestem pod swoim imieniem (i nazwiskiem) Irena -podaję dział gdzie :tomik autorski...można przez stronę główna wejść w wiersze innych autorów
dalej......
http://www.wywrota.pl/ludzie/Ir
tez podaję dział autorski, tu jestem pod Ir
dalej...od kilku miesięcy jestem na
http://jest-lirycznie.art.pl/poezja.php
tutaj jestem pod Nuria, ale tu trzeba szukać wśród publikacji lub pobrać plik danego autora.
Taka MOJA strona to Ogród Ciszy :)
jeszcze na dwóch publikuję, ale te wiersze się powtarzają i na stronach osobie nieobeznanej trudno się połapać ...więc nie podaję.
Miłej lektury...nie tylko moich wierszy :)
Dzięki za szczegołową odpowiedź , cos widzę wreszcie w lesie internetu;)
TERAZ I NIGDY
pocałunek rozgrzeszał
natychmiastową ucieczkę
jak przed pożarem
tymczasem na palcach ciszy
życiu wymykała się ona
wiele miesięcy
rozmywało się datom
wiedziała tylko
kiedy jest wieczór
od pocałunku
do pocałunku
ranek zaprzęgał w kierat
lekarza apteki mycia karmienia
i wyczekiwania na uśmiech
który wynagradzał
mijający czas
teraz by nie uciekała
nigdy
ZATOKI
odkrywam że
chodzenie po ścianie
nie jest domeną magików
fale przyboju rozbijają mózg
na kryształki piany
tłuką
o falochron czaszki
uczą
jak chodzić z bólu
pomiędzy sufitem a podłogą
bez ulgi odpływu
Czy znasz Nurio wiersze Ludmiły Mariańskiej ? Doskonała to była poetka , choc malo doceniona. Niektore Twoje wiersze przypominają mi jej tworczośc.
Przyznam, że nie specjalnie znam twórczość Ludmiły Mariańskiej...w pamięci utwił mi jeden "Przytul mnie"...
Moi znajomi mówią, że piszę fabularnie i naturalistycznie ...bliżej mi do Zoli niż do surrealistów.
A ja po prostu piszę obrazkami, takie piktogramy, które można namalować lub sfilmować...i nie udziwniam, tak jak to ma miejsce we współczesnej poezji.
Dziękuję za zainteresowanie i pozdrawiam :)
PRZETOCZY SIĘ DNIEM
moje okna patrzą na zachodu stronę
gdzie słońce czerwienią kładzie się
na gałęziach wieczornych drzew
usypianiem zapomina o dniu
poduszka lipcowej zieleni
nagrzana piórami dnia przytuli
głowa z płomienia przejdzie w czuwanie
podąży do chłodu poranka
skrawkiem lnianego świtu
zatoczy nad horyzontem
kołem koloru zachodu
by złotem zajaśnieć w zenicie
uczy mnie kochać
każdym łykiem oddechu
poranna rosa
i zamykany szarościami dzień
Mocno mi się wydaję, że czasem zbyt długo czekasz na uśmiech i starasz się w tym czasie połykać wszystko co uśmiech może przypomnieć, może to i trudne ale postaraj się swoje niebo trochę wyzłocić a słońcu uśmiech przywrócić ale nie tylko słońcu....
jip napisał: "...postaraj się swoje niebo trochę wyzłocić a słońcu uśmiech przywrócić ale nie tylko słońcu...."....Wiesz, ja z natury jestem pogodna i uśmięchnieta. Przynajmniej zawsze mam uśmiech dla innych...a inni...?...nie zawsze mają dla mnie. Takie życie. Dlatego często moje wiersze są smutne, bo gdzieś trzeba odreagować :) Ale nie jest źle, nie narzekam :)
CZEKAM NA BOGA
jeszcze nie umarłam
ale nie dobijaj strzałem słownym
ocal zasłoną spokoju
piórem anioła obramuj
nie dopuść by treści
jadem podbarwiane
nadawały ton odejściu
sobą mnie ogarnij
niech zakole ramion
bezpiecznie przeprowadzi
przez chybotliwą przestrzeń
miedzy teraz
i potem
zawisnę przestrzenią w podzięce
spokojem ostatniego uśmiechu
LOKATORKA
szczęściem zapełniam
sytość dni
odkąd zamieszkałam w twoich myślach
czas nie mija srebrzeniem skroni
nie jestem z jutra ani z wczoraj
po prostu jestem
wyczarowałeś mnie dotykiem wyobraźni
lekkością piórka biciem serca
więc będę
jak kęs codziennego chleba
martunia
28-06-2009, 22:02
Cieszę się, że się uśmiechasz.
Czytam Cię.
Pozdrawiam.
Martuniu...dzięki wielkie...pisałaś kiedy ja wkleiłam dwa następne wiersze. Proszę sie nie sugerować tym czy smutne czy wesołe...ja na nastroje nie narzekam...to tylko wiersze :)
więc - szczęściem zapełniaj
sytość dni
i znowu lepiej, i znowu weselej ale nie do końca weselej..... a może tak być winno?.. trochę słońca, trochę chmur....?
martunia
28-06-2009, 22:11
Nie wiem Jipku.
Nie jestem poetką.
Jedną znałam.
To była Ewita.
Pisała zgodnie ze swoim nastrojem.
Nie wiem Jipku.
Nie jestem poetką.
Jedną znałam.
To była Ewita.
Pisała zgodnie ze swoim nastrojem.
Bardzo lubiłem wiersze Ewity chociaż jej nie znałem, za późno pojawiłem się na seniorze, wątek Ewity jest na seniorze, zresztą lubię wiersze, pisac wierszy nie potrafię ale czytać lubię...Pozdrawiam wszystkie poetki i poetów i czytaczy wierszy.....
http://www.klub.senior.pl/galeria/images/4442/large/1_piwonia_9.jpg
martunia
28-06-2009, 22:20
Też Cię pozdrawiam.
Ewita była wspaniałą kobietą, przyjaciółką, matką.
TEATRY DWA
rozkrzyczane ptaki
budzącym się świtem
przecinają bezdźwięk poranka
milczysz
wzrokiem podpierasz sufit
aby nie zawalił się jak twój świat
nie zechcesz już
tworzyć nowych wzorów
zszywaniem postrzępionych
łatek bliskości
jeszcze poudajesz że bawi cię życie
uśmiechniesz się do ulicznego tłumu
gumowymi wargami
przed sobą już nie zechcesz grać
scenę twojego teatru
pożarł czas
korniki
i człowiek
CIEBIE KOŁYSZE MOJE SERCE
baw i raduj się synku
klepsydrą czasu
która wolno odmierza
piach połowy piaskownicy
przesypuje zamki
i przyjaciół dzieciństwa
zapamiętaj ciepłe przytulenie
postacie wieczornych opowieści
krwawo rozbeczane kolana
i wyprawy w nieznane
kończące się podmiejskimi
wysepkami szczęścia
zaszytymi w olszynowym lesie
nic już nie będzie smakowało
tak jak teraz
uśmiechaj się dniem
odchodzących bohaterów
szczęśliwy
MIĘDZY BARWĄ A DOTYKIEM
zgadzałaś się
na plastyczne zaistnienie
zdając ciało dłoniom
barwnej palety dotyku
kiedy malował rude włosy
oczu melancholią
błękit zajaśniał
każde pociągniecie
budziło nowy etap
rozkwitu ciała
kiedy muśnięciem
między tobą a płótnem
drgały piersi
opuściłaś wzrok
uplastycznieniem ud
dokonała się całość tworzenia
zawstydzona nie podniosłaś
już oczu ponad blejtram
gdy obraz przysłoniło płótno
wielokrotnego użytku
MOŻE SĄ ŁADNIEJSZE PORY ROKU
elegancją zimy zatrzymam czas
lub wiosenną jaskółką wzlecę
słomianą spiekotą leniwie rozkwitnę
czerwienią dębów dojrzeję winem
ty
porą roku
może są ładniejsi
ale nie moi
odbiciem w lustrze przesuwamy daty
w złotej porze wieczornej świecy
rozproszeniem trosk zakwitamy
urodą wszystkich miesięcy
nasza pora
to szczęście
posiadania siebie
Przy erotyku się czerwienię 9zawsze), pozostałe są .....fajne....
JESZCZE NIE WIECZÓR
kiedy dotyk starości
staje się wyraźniejszy
zachody nie cieszą
z braku pewności świtania
srebrem
księżycowej barwy
maluje skronie czas
nie aksamitnieje ciało
eksplodującymi drobinami
łaskocząc każdy nerw
jedynie dusza
nieśmiało brzmi
refrenem nadziei
jeszcze nie wieczór
POZA STREFĄ WIECZNEGO LĘKU
uprzędę pułapkę ciszy
przez którą nie dotrze
żadne przykre zdanie
nic nie utoruje kreciego korytarza
strachu przed słowami
wypowiedzianymi litością
nie chcę by słońce zachodziło
czerwienią oczu
a zaginiony ranek
przepadał bez wieści
w przydrożnym rowie
nauczyłam się mówić
pokochałam siebie
taką jaką jestem
jeszcze tylko
kim jestem dla ciebie
NA WŁASNE ŻYCZENIE
wydawałoby się
jej życie
w twoich dłoniach
toczy prawda ekranu
słowem
możesz wszystko
złapać za szyję
pozbawić oddechu
czy
obdarować uśmiechem
oszukiwana
na własne życzenie
luksusem dobrego słowa
które nawet jej
wydaje się
ekskluzywnym towarem
ty masz przekonanie
że ona ci wierzy
a ona
że to
akt litości
z najwyższej półki kłamstw
No peewno!!!, że jeszcze nie wieczór i pokochać siebie
ze wszystkimi zaletami, bo przecież mamy same zalety, a wiara czyni cuda i lepiej niech wierzy, chociaż trochę, wieczór się wtedy oddali i niech ona nie myśli, że to litość, chwila to nieraz bardzo wiele, a jak jeszcze miła chwila.......
Tak ładnie napisałeś "bo mamy same zalety"...trzeba w to wierzyć. Czasami samemu trzeba dodawać pewności i cieszyć sie małymi radościami, bo na smutkowanie zawsze jest czas.
Dziękuję Ci wierny czytelniku :)
PIĘKNE, BO MOJE
są ładniejsze pory roku
jednak ja wybrałam ciebie
zawsze dorównujesz kroku
choć zbyt wiele chyba chcę
a dlatego jesteś piękne
choć ci wdzięku może brak
że wśród żeber klatki ciasnej
pomagasz poznawać mi świat
to o sercu moim śpiewam
jemu czułe myśli ślę
czasem trudne chwile miewam
nie przyznaję do tego się
jesteś moją porą roku
najpiękniejszym moim snem
i wieczorną porą zmroku
i budzącym się wcześnie dniem
LIPOWE PYŁKI PAMIĘCI
przylgnąłeś do mnie
lipcowym kwitnieniem
szumem pszczelej słodyczy
darowanych godzin
owadzią pracowitością
zbiorę pyłki po tobie
kwietnym zachwytem
ułożę kubeczkami smaku
dla sycenia pamięci
POPROSIMY O GARŚĆ CHŁODU
wiem
za późno na letni spacer
ale zawirują nami
wieczorna cisza chłód
i migotliwe spojrzenia okien
popatrzymy na
zabawny taniec na jednej nodze
ulicznych latarni
podnoszących zapalone oczy
pociągnę cię ku rzece
gdzie gładziutka tafla wody
mieni się mithrilowym
odbiciem nieba
nastaw ucho a usłyszysz
z kopczyków wśród łąki
chrapanie utrudzonego kreta
a potem po prostu
weź w dłonie moją twarz
i ucałuj policzek
tak lipcowo zwyczajnie
NIE CAŁY ODEJDĘ
znakiem wolności
rozrzuconym krzyżem ramionom
wymykała się nić latawca życia
niebo kłaniało się oczom
niebieszcząc rozpaczliwie
jakby za chwile miało
zawalić się zamknięciem
tylko
czerwona smuga skroni
znakiem pytania
nadzieją podnoszenia się piersi
asfalt składał się nekrologiem
wieńcem żółtych mleczy
kwitły przydrożne rowy
niczym wizytówka
tablica rejestracyjna informowała
jestem dawcą
Powiem tyle - bardzo lubię słuchać chrapania kreta przy gładkiej tafli rzeki nawet jak trochę chłodno, bo to tak zwyczajnie lipcowo, ale też pozostałe wiersze do przyjemnego słuchania i nie tylko nadają się, pięknie wyrażasz swoje myśli......
Ilekroć czytam Twoje wpisy, nabywam nowej enerii na pisanie dalej...bo jak każdy, mam wątpliwości. Proszę Cię tylko, szczerze pisz, kiedy coś Ci się nie spodoba- i dlaczego?
Życzę słonecznych dni w plenerach i w sercu.
Serdecznie pozdrawiam :)
MOŻE SĄ ŁADNIEJSZE PORY ROKU
elegancją bieli zatrzymam czas
lub wiosenną jaskółką wzlecę
słomianą spiekotą rozkwitnę leniwie
dojrzeję czerwienią jarzębin jak winem
ty porą roku
może są ładniejsi
ale nie moi
odbiciem w lustrze przesuwamy daty
w złotej porze wieczornej świecy
rozproszeniem trosk zakwitamy
urodą wszystkich miesięcy
naszą porą
posiadania siebie
TYLKO JAWOR TEN SAM
kiedy przycichnie dzień
włożysz wianek pleciony
odzyskiem rumianków więdnących
spódnica w trawie zakwitnie łąką
księżyc sierpem sprawnie wstyd przytnie
nie będzie długich przekornych wahań
przebiegniesz chwilą jasną polanę
skrywając się wśród jaworów
poniesie zaśpiewam i dowiesz się żeś
najpiękniej świecąca gwiazdą
największym darem losu
a ty bez uniesień wiesz swoje
Szczerze to szczerze - podobają mi się i jeden gdzie ładnie daty przesuwasz i nie krzywdzisz żadnej pory roku ani żadnego miesiąca i drugi bo pachnie nocną łąką, imoże dlatego, że pisząc myślisz o nim, o Twoim największym darze losu,
a w nagrodę za wiersze:
http://images48.fotosik.pl/171/7c801f7b5258de04med.jpg
(dobrze na pulpicie wygląda - jako tło)
Z reguły nie przyznaję się...to chyba starość, ale mnie tym kiściem jarzębiny podarowanym...wzruszyłeś. Dziękuję :)
ROSĄ I JEDWABIEM
między dwoma łzami bursztynu
a zarysem skrzydeł jaskółki
nad spojrzeniem ogarniającym
teraz i historię kilkuset
centymetrów wiecznej niepewności
jest jeszcze serce które
przykleja się do wzruszeń
innych kroków nie twoim
kierunkiem wyznaczonych
nawijasz na palec
jedwab nitki szczęścia
tak ulotny że niemożliwy
utkaniem trykotu bliskości
nie chcesz litości odtrącenia
połzawisz jak rozdeszczone niebo
rosę rzęs osuszy słońce
nieśmiałego uśmiechu
PO NIEBIE TWOJEJ NADZIEI
kiedy zdarte pokorą kolana
nie przekładają się na efekt
użyj łokci i pięści
wówczas powiesz
że zrobiłeś wszystko
rozdeszczysz się niemocą
i opuścisz ręce
wyschnie ostatnia łza
palcem na szybie
napiszesz człowiek
i zaczniesz się modlić
patrząc mu w oczy
z pozycji pionu
NADZIEJĄ PAMIĘCI ZOSTAJESZ
stopy szepczą bosą podłogą
urywaną modlitwę
o spowolnienie mijania
niesie muzyczną litanią
o zachowanie w pamięci
stłumią ją dni i miesiące
puszystymi kobiercami
pozorując szczęście
pomyślisz zapanował ład
tylko surowe bukowe drewno
przechowa bosy szept
nadzieją trwania
PORANKIEM ZMIERZAMY W WIECZÓR
Porankiem zmierzamy w wieczór
ukryję pamięcią nocne
aromatyczne aleje dźwięków
w pudełko po herbacie
gwizd czajnika
splącze tobą słowa
przełożone liściem sałaty
na cały dzień oczekiwania
chcij iść obok mnie
rozkołysanym swobodnie krokiem
zatopionym
w nadejście wieczornej godziny
królestwo naszej młodości
wystarczy za śniadanie
Co tu dużo gadać podobają mi się wszystkie wiersze, a szczególnie:
"kiedy zdarte pokorą kolana
nie przekładają się na efekt
użyj łokci i pięści
wówczas powiesz
że zrobiłeś wszystko"
No bo tak nieraz trzeba, wstać z kolan i użyć łokci
ale i kanapka z liściem sałaty, i nożna modlitwa......super
STUDNIĄ ZOSTAJĘ
oddech na przeponę
zacznę krzyczeć
zagłuszę pustkę
odrasta
jak ogon salamandry
zadeszczonymi rzęsami
strzepnę nadmiar wilgoci
i jak futerko króliczka
stanę się miękka i łagodna
obejmij szczelnie cembrowiną ramion
nieokiełznany podziemny potok
będę twoją studnią dającą chłodny rozsądek
aksamitnie zaspokoję pragnienie
zaufania i wyłączności
POD MOTYLIM PARASOLEM
wilgoć zjada słońce
rdza zabarwia piasek plaży
a mchy z nadmiaru wody
wpadły we wściekłość fioletu
nie pozwolimy przytłoczyć się wilgoci
owiniemy modre krople wokół palca
jest w nas miejsce na miłość
i miejsce na wiatr od morza
którym osuszymy słońce
by w nagrodę głaskało twarze
pod motylim parasolem
padają przecież tylko
słoneczne deszcze
Znowu mi się podoba, tylko ja deszcz też lubię, daj mu spokój, trochę wilgoci dobrze robi:D
PTAKIEM BIAŁOPIÓRYM
kudłata noc
zawisła nad domami z betonu
zbłąkaną gwiazdę
spotkasz na końcu wiszących
w ciemności schodów
nie ściga się już z marzeniami
balansuje na najwyższym
stopniu wtajemniczenia
ostrzem księżyca odcina
splątane
sfrunie odbijając się w oknach
klatek ludzkich gniazd
życie będzie mijało piętra
zakrętami wygiętej nieszczęściem podkowy
przypieczętuje decyzję
trwania w kosmicznej pustce
NIC DWA RAZY
nic odtąd nie będzie takie samo
nigdy nie pozbędę się obrazu
oczu świecących wilgocią kamyków
i zadeszczonej smutkiem rzęsy
smakowałeś jak migdały w cukrze
opasanie bandażem ramion
odbierało stabilność podłoża i myśli
nic nie jest takie samo
po raz drugi
KIEDYŚ BIAŁYMI PŁATKAMI
początek
ich związku był materiałem na album
bogato ilustrowany uśmiechami
kariera
wsysała jak mokradło
już nawet nie chcieli się zatrzymać
zapachu
ciał zapominał dom i oni
graficznie zakreślili uczucia do dziecka
miłość nie dała się schwytać w klatkę godzin
krążyła
nad coraz bardziej obcym gniazdem
przeklętym dla obojga
błoto
zostawili w spokoju
odchodzili pogodni
każde w inną stronę
tylko oprawiony w białe ramy
bukiet ślubny zszarzałymi płatkami
szeptał szyderczo do pustych ścian
i nie opuszczę cię
NA KOŃCU ZOSTANIE SŁOWO
cóż po
szumnej zieleni
falującej pszczołami
kwitnących akacji
z bukietu pocztówek
stworzysz bezpieczny wachlarz
oddzielisz
ja od my
świat już i tak
skurczył rozmiary
na rozpiętość rąk
których nie masz
do kogo wyciągnąć
a krańce rozsądku
ściska nadzieja
na pisane słowo
Nuria dziękuje za miniaturke jest cudna jak Twoje wiersze .
PROSZE PROSZE pisz masz talent daj nam trochę radosci
Dziękuję, za każde ciepłe słowo, bo to i miłe i mobilizuje do pisania.....kiedy ma się dla kogo pisać :)
Pozdrawiam serdecznie !
BEZ NAGONKI
ona
wydzielać będzie rozkosz
ochoczo anektowaną przez ciebie
jakby wszystko kończyło się
bez prawa zaistnienia jutrem
będziesz modlił się do opatrzności
o spełnienie jej oczekiwań
przyniesiesz w zębach bukiecik chabrów
siądziesz na podłodze
z głową na wysokości jej kolan
jak aportujący pies
czekając z nadzieją nagrody
kiedy wreszcie dopełni się dzień
osuniesz się na nagie ciało
pochłoniesz pocałunkami
jak lew upolowaną zwierzynę
TROCHĘ POWŚCIĄGLIWOŚCI
po burzy
z tęczy wybierz kolor nadziei
pomaluj
drobiny rozbitych oczekiwań
wytrwale
zbierz garścią i nie rzucaj
w twarz przyszłości
NIECH MÓWIĄ DŁONIE
dłońmi malujesz wzruszenie
zakamarków ciała
masz niebo włosów
rozsypane na poduszce
jak sznur warkocza
oplecie ciasno ciszą
uczucie wzbiera milczeniem
opada na rzęsy i usta
twoje ręce czuwają
na skraju nocy
:D jestem, najbardziej po burzy jest burzowe, ale i kapanie rozkoszą rozaniela i każe po chabry biec..... nie mówiąc jak fajnie można dłońmi malować....:D
IMPERATYW
odwróciła twarz
nie pierwszej zorzy
wymęczonego stracha wśród czereśni
kochanki smagających wiatrów
starość liszką
pełznie w nadmiar dat
dopóki ciało pachnie miętą i tymiankiem
a czas jeszcze nie robi selekcji
trzeba iść dalej
tam
gdzie słońce nie kruszy zachodem
zachwytu
PO PROSTU WITAJ
w moim mieście właśnie się spotkamy
staniesz i powiesz
witaj
nie będę patrzyła czy
przyniosłeś płomień w oczach
ważne ciepło głosu
które wygładzi zmarszczkę
niepotrzebną serca
wniesie spokój słowem
oszczędnym ale nie pustym
nie zaśpiewam
im więcej ciebie tym mniej
twoje spojrzenie jest
rozgrzanymi dłońmi
czuję ich dotyk
Po prostu witaj, jest fajnie poczytać to co piszesz....
"trzeba iść dalej"
...:)...i jest fajnie wiedzieć, że ktoś to czyta. Dziękuję Ci jip :).....miło mieć tak wiernego czytelnika! Serdecznie pozdrawiam.
NIE ODLECIMY... *
pajączki za sterami
myśliwców jesiennych nici
snują się zagadkami tras
złoconych słomianym blaskiem
do pięciolinii napowietrznych kabli
przymierzają się wyfraczone jaskółek
bocianie nawoływanie łąki
zakończyły dawno plemienny sejmik
lato
strzałą odlotu
dobiją gęsi i żurawie
kalendarz trzepocze skrzydełkami dni
coraz krótszych mgielnych
gotowy odfrunąć z końcem roku
* tytuł piosenki Kabaretu Elita
MISIEM ZOSTAJESZ CAŁE ŻYCIE
weź za rękę
przeprowadź spokojem
wzdłuż dni
wrzucisz w pudło zapomnienia
będę bez oka
naderwane ucho da się przyszyć
wrócisz do przytulanki
jutro nie może być beze mnie
wraca się do tego
co mija złością
zatrzaskiwanych drzwi
nieważny brak oka
ucho jeszcze słyszy
a wyciągnięta dłoń
pomoże w nauce wchodzenia w życie
całym życiem
nie zapomnij
na ścianie pudła
w którym przyszło żyć
wyryć niebieską linię ratunku
No i znowu fajnie mi się czytało, działaj dziewczyno, umiesz to robić, i jesień Ci nie straszna - też uwielbiam jaskółki na drutach no i babie lato i nawet przytulanki z naderwanym uchem, pluszowe też.
Coś mi wygląda na to, że tylko Ty czytujesz moje wiersze, dlatego tym bardziej dziękuję za pozostawiony sympatyczny ślad :)
POPROWADZĘ CIĘ SMUTNYM CZASEM
półki spiżarni stękają
rozpartym fioletem powideł
kamiennymi twarzami
garów ogórków
odgłos stóp ubijanej kapusty
zamknięty echem
w przysadzistych beczkach
zapachem ziół
emanuje kuchnia
w wiankach czosnku
odporna na złe moce
jest syto aromatycznie
bogato kolorami
tylko oczy smutnieją
tak nie cieszy żółknący liść
jak młoda zieleń
z plamkami fioletowych łebków
i złotem kaczeńców
zapalę uśmiech
wśród jesiennych liści
przeprowadzę
mimo wszystko
smutnym czasem
NIE POWINNA
istnieje w przestrzeni
hermetycznie zamykającej ciało i uczucia
chaos mógł chwilą
zyskać przewagę
uparty zachwyt jego oczu
odsunął kaleką rzeczywistość
na sekundę uwierzyła
milczącemu złudzeniu szczęścia
najchętniej zapomniałaby że ma ciało
musi zamykać wstydem oczy
odchodzić bez potrzeby użycia klamki
a potrafiłaby kochać
prawdziwie
psim oddaniem
PORANKIEM ZMIERZAMY W WIECZÓR
ukryję pamięcią nocne
aromatyczne aleje dźwięków
w pudełko po herbacie
gwizdem czajnika
plątane tobą słowa
na cały dzień oczekiwania
przełożę liściem sałaty
zechciej pójść ze mną
rozkołysanym swobodnie krokiem
zatopionym w radość wieczornej godziny
uśmiech wystarczy za śniadanie
JUŻ CZEKAM NA CIEBIE
niech no znowu przyjdzie lato
robaczki czerwcowe tęczowo zamigoczą
pomyślisz że to Boże Narodzenie
nie zniknę z pola widzenia
mimo wysokich traw
wtapiać będę stokrotki w urodzaj dni
stopami pieścić upalne kręte ścieżki
przez pryzmat czerwonego wina
rozproszę zmierzchy lipcowe
a każdy dzień zawinę w ciepłe barwy
odłożę w dzbanek lata
subtelny kruchością wspomnień
Coś mi wygląda na to, że tylko Ty czytujesz moje wiersze, dlatego tym bardziej dziękuję za pozostawiony sympatyczny ślad :)
Myślę, że nie tylko ja czytam, bo wiersze do czytania się nadają, ja zostawiam ślady tam, gdzie zostaję zatrzymany tym co mi się podoba, tym co każe mi się zastanowić i tam gdzie uważam, że warto się zatrzymać i ślad zostawić.... idę do spiżarni teraz powąchać i ogóry i czosnek no i "zapalić uśmiech
wśród jesiennych liści" Pozdrawiam :D
poczytałem sobie Twoje wiersze, myślę, że powinnaś zajrzeć na www.nieszuflada.pl i tam też je wrzucać
Pozdrowienia
JWS
Jestem na kilku forach literackich :)....nieszufladę znam, ale nie mam ochoty tam być z wielu powodów...Moje wiersze znalazły się w kilku antologiach wydanych drukiem przez internetowe strony literackie i to mi wystarcza.
Piszę dla przyjemności, nie dla udawadniania czegokolwiek komukolwiek. Cieszę się gdy komuś coś się spodoba, nie wpadam w rozpacz, kiedy spotykam rzeczowa krytykę.
Także na starość można się czegoś nauczyć :)
Serdecznie................................N.
AMAZONKA….lub zmęczenie materiału
zezowate życie
rozjeżdża się zmęczonymi
szynami
napinasz na rzęsy realny świat
ściągasz cugle jednostronnej chęci
galopu torem poznania
zanim ślepy
wprowadzi krótkowzroczność planów
spróbuj stępa
przeplatać dni tanecznym krokiem
JUŻ TYLKO WSPOMNIENIE
żurawie żegnają minione
piasku plaży nie przesypują stopy
wszystko zmalało schyłkiem kanikuły
poszarzały reklamy i drogowskazy
rybackie łodzie jak wieloryby
wyrzucone na piasek oczekują przypływu
snują się giętkie dziewczęta
wspomnieniem upalnych chwil podniety
wakacyjne szaleństwo
sprowadza się do kreski horyzontu
jak grot strzały odlatujących kluczem ptaków
do zobaczenia za rok
DŁOŃ, matematyczne dylematy.
nie liczę przyjaciół
by przerażenie nie wyłączyło
z życia zbędnej ręki
kilka palców
posłuży za drabinę
drugą dłoń
wyciągnę do ciebie
w geście milczącej otuchy
Widzę, że zmęczenie materiału żadne o ile jeszcze myślisz o kroku tanecznym, a ta jesień... no nie przejmuj się znowu lato będzie, ważne mieć latowe myślenie i wiosenne spojrzenie, przyjaciele to sie sami policzą, a myślę, że masz ich wielu, bo ten co mu ich brak tak by nie pisał przyjaźnie, super - pozdrawiam i przesyłam łabędzia ale czarnego tak dla przyjemności popatrzenia na niego...
http://images38.fotosik.pl/197/cbf2a90f4f54e757med.jpg
Jejku, ależ Ty superowe fotki robisz...i te malutkie kuleczki obok niego. Jestem pod wrażeniem.....i DZIĘKUJĘ :)
JEDNO MRUGNIĘCIE
ruchem powieki
akceptuję
wyciskam
detonuję
świat i ciebie
słoną łzę
znika wszystko wokół
przyzwalam naśladować ciszę
DO WIOSNY PÓJDZIEMY
będę twoja
niech tylko przylecą skowronki
będziesz
kiedy wzejdę słowikiem o zmierzchu
nie pozwolisz skazańczo odlecieć do światła
wtapiając w wilgotność nocnych traw
będę twoja
niech no tylko zakwitnie nam wiosna
będziesz
zbierał mnie garściami wśród płatków jabłoni
słodką nutą scali miodem akacja
będziesz i będę
ciszą w sobie
DOGONIĆ ŻYCIE
wskazówki odcinają głowy godzinom
i uśmiechom ginącym
w natłoku pragnień
wymieniam nogi w solance
na nowszą parę i gonię
za tym czego nie doznałam
pełnym oddechem
wyszarpię życiu radość
przed ostateczną potyczką
Dziękuję za zaglądnięcie...ale ja tu wklejam tylko swoje wiersze i nie wiem jak się ma mieć ten utwór do moich wypłoszy ? Pozdrawiam serdecznie :)
Nuria: Dogonić życie, to... no i nie wiem co napisać, to jeden z najmądrzejszych wierszy jakie czytałem, kradnę go, ale jak puszczę dalej to powiem , że to Twój, pozostałe też lux ale ten, superrrr!
http://images40.fotosik.pl/197/abc07c44f4ed1fae.jpg
To za ukradziony wiersz...
:)...a bierz jip, bierz...nie Ty pierwszy, a mnie to cieszy, kiedy dostaję jeszcze za moje pisanie, taaakie kwiaty :). Dziękuję!
WOALEM i BRYLANTAMI
mgła przetacza się
zbitym snopem
wtapia w materię
dymy kartofliska
przybiera odcieniami wrzosowisk
zamierającym kwileniem ptactwa
cichną uśmiechy
wesołe gwary
opada ciężarem zdobyczy
rosa
zadzwoni kolczykami kryształków
przy główkach granatowych jeżyn
NA WAGĘ ŻYCIA
resztę marzeń nosiła blisko ciała
płócienny woreczek przyklejony
potem i niezbędnością
do zwiędłych piersi powodował
od czasu do czasu szybsze bicie serca
czy jeszcze tam jest
kiedy embrionem zwijała się
snem na dworcowej ławce
kolana dotykały żeber
dłonie wyłączały uszy
a łokcie z kolanami tworzyły
zaporę godną warowni
on jeszcze tam jest
wczoraj leżała dziwnie rozluźniona
popielaty kapelusik potoczył się
kamienną posadzką tylko szarotka
wpinała się w sklejone krwią włosy
blisko ciała między szyją a piersią
zszarzały brudem sznureczek
wydawał się krzyczeć
on przed chwilą tu był
jakoby niczego i nikogo nie było
a nazywali ją księżniczką
CISZĄ MARTWIEJESZ
ciemność
pustka bije obcasami
na samotnych chodnikach
przyklejasz się
do oczu rozświetlonych szyb
pytaniem
czy uśmiech tam bawi
czy odpada smutkiem
to co kiedyś żyło
za twoimi oknami
są nagie ściany
z echem umierania
nie usłyszę tej ciszy
ona jest w tobie
Dzisiaj napiszę tylko, że lubię te Twoje wiersze, mają w sobie cały przekrój nastrojów kolorów, klimatów... dobrze, bo pomyśli ktoś, że to wazelina a to tylko mi się podoba....
...............:)........."bo pomyśli ktoś, że to wazelina a to tylko mi się podoba...."...i to pogrubione jest najważniejsze ! Nie wiem jak to się dzieje, że generalnie poeci z tzw. wyższej półki mają mi wiele za złe....a ja jestem taka prostaczka, którą cieszy tzw. zwykły czytelnik. I jeśli można mówić o radości to , to właśnie mnie cieszy....nie wyniki konkursów, nie wydane tomiki...nie uznanie tych, którzy mienią się poetami..................DZIĘKUJĘ...bardzo dziękuję :)
TYM RAZEM TO NIE KNORR
blaskiem świec
i zapachem jabłek zachodzi dzień
dźwięki i aromaty nocy
radośnie wkomponowane
w basetlę świerszcza
i chrobot polnej myszy
schowam pod poduszkę
ożyją kolejnym zmierzchem
szczęście
podzielimy na gorące kubki
parujące strawą dla serca
BYŁ TAKI CZAS
był czas niefrasobliwości
pachnący skórką brzoskwini
uległy głodnym dłoniom
jest czas inkrustowany
siecią uśmiechów i trosk
osiadły w szczelinach twarzy
chcę powiedzieć
nie udaję żyję naprawdę
nie mogę
jestem uczuciowo naga
należę do innego czasu
przeszłego
ZIMNO MI
ostatnio słowa wydzielam
z matematyczna precyzją
bo ile można mówić do ściany
cisza spowija coraz szczelniej
wspomnienia dalej od ciała
serca nie otworzysz
żadnym kluczem z kolekcji
to przecież mięsień
potrzebuje masażu
choćby słowem
Nuria - witam.:D
Chciałam powiedzieć Tobie, że czytam wszystkie Twoje wiersze, które niezwykle mnie poruszają i inspirują. Nie wypowiadam się w założonym przez Ciebie wątku, tylko dlatego, że uznałam (po moim #5) i tak zrozumiałam, że chcesz mieć wątek tylko dla swoich wierszy. Myślę ponadto, że nie tylko ja czytam co masz nam do przekazania swoją twórczością. Miłego dnia - Cz
Mimozo, napisałaś :Nie wypowiadam się w założonym przez Ciebie wątku, tylko dlatego, że uznałam (po moim #5) i tak zrozumiałam, że chcesz mieć wątek tylko dla swoich wierszy.. Tak, jeśli tak mogę to chciałabym tu wklejać tylko swoje wiersze (chyba , że jest to niemożliwe). Co nie znaczy, że chętnie nie wysłucham korekty, czy krytycznego zdania innych osób. Ciągle się uczę, bo i na starość można podnosić poprzeczkę . Bardzo się cieszę, tak po prostu, po ludzku, że zechciałaś zostawić u mnie swój ślad. Czasem budujące jest to, że wiem, że ktoś mnie czyta, że przystanął na chwilkę w tym zagonionym świecie :)
Bardzo serdecznie pozdrawiam :)
Nurio oczywiście będzie jak chcesz. To forum dla wszystkich.
Też pozdrawiam i momo wszystko, a może przede wszystkim zapraszam do "Kącika ..." :D - Cz
I tym razem mi się podoba jak pomieszałaś aromaty nocy i chrobot myszy i schowałaś to pod poduszkę, ale nie tylko to, pozostałe to, że życia nie udajesz i naprawdę żyjesz i potrzeby uzewnętrzniasz nie mniej się słucha i czyta jak świerszcza basetli......pozdrawiam
PIĘKNIE SIĘ MARSZCZĘ W UŚMIECHACH
na spacerach
wdzięczą się do mnie maluchy
robię dłonią pa pa
i udomawiam zmarszczki
mój wróbel drobnym ciałkiem
robi za cyrkowego artystę
kręcąc ósemki i piruety
uśmiecha mu się dzióbek
nie mam wyjścia
krzywię swój
dodając kolejne kurze łapki
rozkwitłe sezonowo gromady staruszków
napinają siatkę zwiędłych twarzy
z grzecznością uśmiecham się
i omijam lustra przez okres kwarantanny
od zawsze
łaszą się do mnie kundle
pewnie w poprzednim wcieleniu byłam psem
uśmiecham się w głębi siebie
kolejne
bodaj mimiczne
sześćdziesiąta zmarszczka
wykrzyknikiem między brwiami
będzie informacją
wszyscy kończymy tak samo
z nieskazitelną bielą lilii na ustach
i siatką zmarszczek na twarzy
OJ , TO NIEŁADNIE…..
rynny zagrały deszczem
kałużami płyną buty
zadreszczyło rozmiękłą podeszwą
dziurki oczu zalewa grafitowe błoto
sznurowadła opite nieprzytomnie
splątały w bezładzie końcówki
dokładnością pucybuta
poprawię urodę
wcierając eliksir błysku
tylko proszę
nie wyciągajcie na mnie
niegrzecznie języków
NADZIEJA ODLECI OSTATNIA
płomienie liści
spopielają wspomnienia
malinowych pocałunków
kłują grotem żurawi
nakreślonych południowym niebem
krzesiwo schowam
zaiskrzy
sensem właściwego adresu
MAŁO WAŻNE ?
od jakiegoś czasu
zaczęło być dla niej ważne
lustro w przedpokoju
mijała wczoraj z dzisiaj
wchodziła w jutro
światło padało tak
że znikała szarość skóry
cellulit na biodrach
ulegał wygładzeniu
śpieszyła się nacieszyć
jeszcze jędrnymi piersiami
które on tak uwielbiał
mawiał cytrynki
brał w usta a ona sztywniała zachwytem
otulona ściśle przylegającym zakolem ramienia
jeszcze odlecieć
zanim
przysypie czas i lustro nie odbije cienia
ŻYJ , MASZ PRAWO
zaszalało życie resztą siebie
zahulały zmysły
dokręcane stereotypem
na potrzeby innych
może uda się
krótką suknią wstydu
przysłonić zakazane szczęście
bierz wszystko
co życie adresuje radością
do nieba pójdziesz aleją
wygładzonych głów trybunału
pół wieku na kolanach
zadatkiem na odpust zupełny
Ładne....
ale moje rady - lustro wyrzucić,
a korzystam z Twojej rady
"bierz wszystko
co życie adresuje radością" to coś co najbardziej mi się podoba i coś co każdy do głowy sobie winien wrzucić, może zaiskrzy...radością
jip....:)...nie uwierzysz...na 50m 2 mam trzy lustra. To metoda na przyzwyczajanie się do swego wyglądu bez szoku :), że nie ma sie już 20 lat :). A na poważnie, to istotne jest to co w środku. Moja Babcia mawiała: od ładnej miski nie koniecznie odejdziesz syta....Chyba miała rację.
Dziękuję i pozdrawiam z uśmiechem (szczerym) :)
jip....:)...nie uwierzysz...na 50m 2 mam trzy lustra. To metoda na przyzwyczajanie się do swego wyglądu bez szoku :), że nie ma sie już 20 lat :). A na poważnie, to istotne jest to co w środku. Moja Babcia mawiała: od ładnej miski nie koniecznie odejdziesz syta....Chyba miała rację.
Dziękuję i pozdrawiam z uśmiechem (szczerym) :)
Czyli wychodzi 0,06 lustra na m/2
JESZCZE ROZKWITA
barwne lato
skapywało zapachem lip
i szumiących miodem uli
termometry pociły się w słonecznej
kąpieli zażywały tłumy
ociekające czekoladą lody
chłodziły emocje
pełnią dojrzewania
ciężarem kłosów
umęczone sobą
przysiadło na kamiennym
gasząc żar kubkiem kwaśnego
poczeka na wczesną jesień
jakiś czas będą kroczyć razem
PRZEWROTNOŚĆ
minęłam szczęście
podszyte tchórzem
nigdzie nie chciało
zostać na dłużej
JEDEN PIENIĄDZ
na awersie ma anioła
na rewersie diabeł świeci
mąci w głowach dookoła
z mądrości zostają śmieci
PODSZYJ CIEPŁYM SŁOWEM
lipowy napar
brzęczy pszczołami
rój przygarnia dreszcze
stopy przytulił kot
przyklejam się do ciepłych wspomnień
skóra pachnie słonecznie
kołdra szepcze snem
o mocy aspiryny
pogłaszcz policzek i spytaj
słowem podszytym ciepłem
jak się masz
uczulenie mam na penicylinę
nie na dotyk
…MÓWIŁEM, ŻE CIĘ NIE OPUSZCZĘ ?
rama ślubnej fotografii
wypaczyła łóżko
śpimy w przeciwległych rogach
oddychamy ostrożnie
by nie nadziać się
na obopólne żale
para krzyczących ust
odkleja tapetę
tylko ściana
membraną potęgującą niechęć
a w narzeczeństwie byliśmy
takim szczęśliwym małżeństwem
Piekne, ale smutne...a do tego jesienne szarugi, no i nostalgia się we mnie rozpanoszyła na dobre. :)
No to znowu sobie poczytałem z przyjemnością, dziękuję....
babciela
09-10-2009, 08:54
A ja myślę, że nie ma poetów z wyższej i niższej połki, w końcu jestescie ludzmi trochę inaczej odbierającymi swiat- wrazliwiej niż my- i piszecie co Wam w duszy gra- nia ma kanonow( oprócz wieszczy- ale to nna sprawa)dobrego pisania wierszy, bo nie może byc. Wazny jest odbiór przez czytelnika...czasamii prostego, czasami o wysublimowanym smaku. Najważniejsze ,ze poezja nie pozostaje obojetna- a Twoja nie pozostaje...
Jesteśnie bardzo mi życzliwi. Przyznam, że obecnie dużo dla mnie znaczą słowa otuchy i zachęty. Postaram się Was nie zawieść :)
REINKARNACJA W KAMIENIU ZAKLĘTA
żłobiona martwymi literami
twarz kamienia
mówię do ciebie
i nieważne czy jesteś
zwinką przemykającą wśród złocieni
czy motylem odkurzającym czas nagrobnej steli
wiem
wlejesz we mnie ciepłe słowa
dodasz gram chęci
stawiania kolejnych kroków
któż by przewidział
że kamienie mówić będą *
twoim imieniem
--------------------------------
Ew. wg św. Łukasza
I TAK CO DNIA
nie odbijam się w bliskich źrenicach
snem zaplątanym w oddech
między mną a poduszką
trwa budząca słońce noc
czekam na dłonie uśmiechnięta
wygładzam latami piętnowane bruzdy
jaśniejącą radością oczu
bo wystarczy twoje spojrzenie
aby znowu się tego nauczyć
No właśnie Twoja poezja nie pozostaje obojętna.... a jak coś Cię trapi, pomyśl, że jutro pewno lepiej będzie....
JESZCZE SIĘ NAUCZ ROLI
Śmierć jest przyjacielem wszystkich, którzy nie mają
żadnego przyjaciela przy sobie - F. Feldheim
pędzisz chmurami
z kolejną kurtyną opadasz chwilą smutku
schyłkowy cień niech ma zapach rezedy
odświeżone wiatrem dni przemalujesz
migoczącym promieniem
nowe będzie sztuką uczenia
jak spokojnie pogrążyć się
w nadchodzącej wiecznej nocy
zamkniesz w swojej roli wszystko
co mijałaś pośpiechem
potem bezszelestnie zejdziesz za kulisy
jak niknący w tłumie statysta
braw i bisów nie będzie
kąciki ust epatują ziemią
ZA TRZECIM FILAREM, CZŁOWIEK
nie mam
domu ani rodziny
byłem rekinem reklamy
trunków wysoko odskakujących
od życia
grunt
pod nogami nie przyciągał pionem
więź budowałem ze stadami
białych gryzoni
ciepło mało szlachetnej borowiny
wciągało
płyn koloru indygo
dusił zdrewniałe gardło
pazurami zdzierałem strupy
doszukałem się człowieka w pijaństwie
proszę pani
mam most i uczucia
NO, MÓW DO MNIE WRESZCIE
miłość
szczątkową wersją
objawiała się pocałunkiem
dwa razy na dobę
z regularnością
rozpoczęcia i kończenia pracy
cisza wgryzała się w mur
trudny do rozbicia taranem
czekali na cud
że ktoś powie za nich to
co zalegało gęstością mułu
uczucie dusiło się samo
bez pomocy trzeciej osoby
a wystarczy otworzyć usta
wykrzyczeć ból
ogarnąć stabilnym ramieniem
milknąc pocałunkiem zgody
NOC W DOLINIE SŁONECZNIKÓW
otoczysz mnie sobą
ostatnia szatą
która dzisiaj mamy
dasz przekroczyć
granice smutku
za która tylko uśmiech jest
noc słoneczników wrześniowych
będzie świadkiem jak bardzo się kochamy
miesiąc kronikarzem naszych
nieokiełznanych namiętnością serc
JESIEŃ
krajobraz zrudział wszystko pordzewiało
wśród żółtych liści plamy traw i wrzosów
słońce też jak gdyby trochę pociemniało
trzeba się pogodzić taka kolej losu
przetrwać trzeba zimę co chłodem zawieje
poczekać na wiosnę która barwą mami
potem będzie lato co żarem zaleje
jesień znów zawrzosi oraz zarudzieje
No to za te wiersze:
http://images46.fotosik.pl/215/c5f5a75ddaf8a996med.jpg
DZIEŃ NIKNIE PAŹDZIENIKIM
między marcinkami a złocieniem
dzień naciąga godziny
skrzydłami pajęczej paralotni
dzieli czas
na podświetlony południem
i mokre ranne paciorki
płomień
plącze nitkami suchych traw
przywłaszcza coraz krótszy dzień
PACHNĄCE CHLEBEM
drzwi otwierał
wielowarstwowy zapach
mąka tańczyła z zakwasem
wygniatana dłońmi babci
pestki dyni pęczniały dumnie
bladą karnację
czarnuszka zdobiła piegami
na serwetce z dębowych liści
bochen wjeżdżał do pieca
kubek mleka i osełka masła
zmarszczona kopyścią
czekały na przyjaciela
powszedni się nie znudzi
więc i dzisiaj daj nam go Panie
Nie sposób nie napisać nic przechodząc , no bo najpierw narobisz apetytu na wspaniały chleb, nadziany wspomnieniami, potem pięknie dzień skracasz, no teraz jeszcze kominek i nalewka by się zdała, bo jak dzień krótki..., Twoje zdrówko :
http://images43.fotosik.pl/219/5a6a9b72ec785003.jpg
.....szkoda , że to nie przez miedzę :)...mam nalewkę na wiśniach...pychota !
Dzięki za słowo :)
.....szkoda , że to nie przez miedzę :)...mam nalewkę na wiśniach...pychota !
Dzięki za słowo :)
iem, że wiśniowa pychota, ta jest z aronii też pychota....:D
ZAPACH KOBIETY
przyślij mi róże bez powodu
choćby dlatego że dziś środa
pobiegnę co dzień ciebie witać
i nie przeszkodzi w tym pogoda
zapachnę pięknie goździkami
szczypta wanilii też tam będzie
dla ciebie stworzę nowy zapach
byś mógł mnie teraz znaleźć wszędzie
NADLATUJĄ WIERSZE
wiersze nadlatują jak owady
tylko te najdokuczliwsze
mają szansę zaistnieć
zostaną przy życiu
najsprytniej sprzedające słowo
ZWABIONA
wzorem zachęty rozsypałeś ziarno
przylgnęła jak szary ptak
w okolice elewatora
rytm atrapy serca
rozwiał złudzenie sytości
spłoszonym gołębiem nie wzleci
spod pędzących kół niechęci
zacznie się kiwać
jak w chorobie sierocej
przywracając miarowy rytm
pulsowania skroni
tylko po to
by nie zawyżać statystyki
niespodziewanych odejść
NIE RZUCAJ KAMIENIEM W MAGDALENY 1
nie próbuj brać go do ręki
można pochylić się w innym geście
nad człowiekiem
w rachunku sumienia
naciągnij myśli
na rozłożone pokornie nogi
między literą prawa
wykrzyczaną aktorsko rozkoszą
a buntem i gwałtem
jeśli musisz
rzuć garścią puchu
by nie zarysować witraża
gdzie prawda i słabość
mierzona jest tą samą skalą
SPAGHETTI …NIE WESTERN
z oczka na oczko
niedzielnego rosołu
przeskakują myśli
dni ciągną się
jak makaron
do kolejnej wypłaty
głodnych obiadów
uśmiechasz się znad
złotobrzeżnego talerza
odświętnym deserem
oczy dzieci wyświetlają kolację
z grubą parówką w roli głównej
piątek znów przywiedzie ziemniaka
w mundurku przyprószonym solą
…A MÓWISZ, ŻE PRAGNIESZ
im więcej ciebie
tym mniej możliwości zaistnienia
odbierasz samodzielność oddechu i myśli
tylko zatorem pulsu
nie zdołałeś zastopować istnienia
zostały marzenia
żeby szczęścia nie mierzyć czekaniem
na kilka życzliwych słów
O STAROŚCI W WERSJI MINI
każdy świt
odlicza godziny
doczesnego adresu
skraca czekanie
na przypięcie skrzydeł
* * *
krawężniki urastają
do wysokości chińskiego muru
zakurzona wiekiem
stawiam stopę
na kolejnym wyzwaniu
* * *
między błoną zaćmy
a migawką powieki
zachowuję pamięć
twarzy i widnokręgów
* * *
sękata starością dłoń
mierzy ciepło
kilokaloriami uczuć
* * *
rudą jesienią nacieszę oczy
siwą
przykryję kapeluszem
NA WYSOKIEJ NUCIE ZAGRAM
kto powiedział
że melodia ma nieść powietrzem
utopię ją w tobie
rytmem samby zakołyszę
głodne nuty oczu
rozsmakuję muzyką
wzlecimy w wysoki baldachim
by zdyszanym pyłem prosić o trwanie
PODZIELI CZAS NA SZCZĘŚLIWE GODZINY
mówił o niej moja kobieta
było w tym ciepło
szacunek i podziw
spokojną opowieścią
stawała się madonną
z obrazów Rafaela
zapewne ją czcił
oddychał jej obecnością
jakby urodzili się
zrośnięci
nieoperacyjni
im dalej odchodzili
od dat urodzenia
tym bardziej cenili
swoją bliskość
o przyszłości już nie mówili
byli teraz
nie z jutra
którego mogło nie być
ich czas
ma na imię
jesteśmy
Zatkało mnie, ale to dlatego, że piękne wszystko, nawet starość wypiękniała....
Nuria, jest to apel - zaproszenie naszej forumowej koleżanki Bogda50,
pomyślałam, że może Ciebie zainteresuje :D - Cz
Piszesz wiersze..? Dołącz do mnie.
http://kierunekparnas.ning.com/
babciela
22-11-2009, 12:42
NURIA - MOJA UKOCHANA POETKA-pOZDRAWIAM.e
przepraszam....źle wkleiłam
Nuria, dlaczego nieskromnie? Jest się czym chwalić. Jeszcze tylko gdybyś podpowiedziała które zajęłaś miejsce - bo kategoria to poezja zapewne?
Gratuluję. - Cz
Pomyślę nad apelem Bogdy 50, choć przyznam się, że nie przepadam za blogami....:)
Chciałam się nie skromnie pochwalić....
http://www.pzn-mazowsze.org.pl/kultura/konkurs2009.html
i ujawnić zarazem...Irena Zborowska ...to ja !
a oto jeden z wierszy które były w nagrodzonym zestawie:
Dziewczynka ze sznurowadłami
była już taka
w płomieniu zapałki
teraz
zapala kaganek oświaty
andersena
w rodzinie nie było
podręczniki
zarabiają na siebie wakacjami
zaplątanymi w sznurowadła
mundurek
ograniczy śniadania
pajacyk
poda zupę na płaskim talerzu
przez pracę do zbawienia
usłyszała między nawą a brukiem
obok spacerowało szczęście
na tłuściutkich nóżkach
w towarzystwie szpilek od baty
uśmiech dziewczynka zna z fotografii
i nie potrafi tak ładnie
babciela
22-11-2009, 22:52
Nie mozna okreslic wiersza jako ładnego lub brzydkiego-Nuria Twój jest przejmujacy, bardzo mnie wzruszyl. To nie jest poezja lekka , latwa . Poprzednie twoje utwory byly bardziej utkane z mgly. Ten zmusza do zastanowienia się, zadumy-"uśmiech dziewczynka zna z fotografii
i nie potrafi tak ladnie"
Gratulacje i :
http://images40.fotosik.pl/226/5c28fd6157ec9941med.jpg
Bardzo, bardzo wszystkim dziękuję za chwile skupienia przy moich nie najłatwiejszych wierszach. Samo to, że je czytacie jest dla mnie radością.
Dzisiaj dowiedziałam się, żę mam wyróżnienie w dziedzinie poezji, a także fotografii na KONFRONTACJACH 2009 w Lesznie......Sama radość :)))
…W MIARĘ JEDZENIA
ogarnę czuły ślad
skrzydłami ramion
zachowam kształt
całym dniem czekania
godziny od świtu
spinam hamakiem
między dorodnymi jabłoniami
połączą głodne dłonie
zmierzchem zakwitamy
przyśpieszonymi oddechami
każdy kęs rośnie apetytem
i przywiązaniem do smaku
BEZ WZOTÓW
stępiałymi skrzydłami pegaza
nie wzlecę słowem
kopyta wybijają
rytm prawdy
TYLKO WSPOMNIENIE
patrzysz wypalonym wzrokiem
jak na zestarzałą plamę
jesteśmy posępni
dwie przegrane dusze
nawet mi się w tym smutku podobasz
może przez kontrast
z szalejącym zmiennością światem
nie będziemy szli obok siebie
szczęśliwi
w szarości niebyłych uczuć
Nurio napisałaś "Bardzo, bardzo wszystkim dziękuję za chwile skupienia przy moich nie najłatwiejszych wierszach. Samo to, że je czytacie jest dla mnie radością.
Dzisiaj dowiedziałam się, żę mam wyróżnienie w dziedzinie poezji, a także fotografii na KONFRONTACJACH 2009 w Lesznie......Sama radość :)))"
To ja dziękuję, że mogę je czytać. Fakt nie są najłatwiejsze ale mimo to, a może właśnie dlatego są takie prawdziwe i piękne.
Oczywiście gratuluję kolejnego wyróżnienia. :D - Cz
bronczyk
24-11-2009, 21:44
Nurio gratuluję wyróżnienia. Twoje wiersze są piękne, ponieważ już w trakcie czytania pojawia się zaduma nad losem ludzkim, nad miłością i jej brakiem.
POGODA UCZUĆ ( z cyklu MIELIZNY )
od początku
obojętni wobec siebie
teraz graniczyło to z odrazą
nie dopuszczała myśli
że może wycierać w jej ręcznik
zmiętą przepiciem twarz
wcześnie dała za wygraną jeśli chodzi o seks
cuchnący oddech wtłaczał w zesztywnienie
które traktował jako orgazm
dekalog pętał chęć odejścia
i życia bez wstrętu
na dwóch biegunach
w domu arktycznym chłodem szroniły ściany
na zewnątrz słońcem hawajów
maskowali aktualny stan pogody
niż szerokim frontem obejmował
całość nadchodzących lat
UCIEC
leżysz
w myślach kłębią się plany
wyjazdu na zachód
smugami kładą
ściany na kolana
pomysły do
pism humorystycznych
mobilizujesz
nogi rozplataniem
kolejnych dni
bezsłownego trwania
między ciszą
a krzykiem bezradnych łez
wciskających
nadmiar soli w usta
24 GODZINY ( z cyklu MIELIZNY)
między papierosem a kieliszkiem
tkwią te same wymięte twarze
to ich czas
w tym towarzystwie
przy tym samym stoliku
wszystko z dokładnością pozytywki
są u siebie
daleko od rozgdakanych żon
i wrzeszczących dzieci
które jakoś same się plenią
po północy przylgną
do tłustych ud swoich kobiet
by rankiem skorzystać
z azylu w pracy
bo proszę pani
w życiu ważna jest systematyczność
NA PARKIETACH UCZUĆ
lata miesiące
dni i godziny
bezsennych uderzeń serca
rosły roztańczonym bólem
zdartymi do krwi stopami
dodawały esencji życiu
posiwiałaś
wygładzasz zmarszczki
gumowym rozciągnięciem warg
przyklejasz uśmiech
przemalujesz włosy
i wyobraźnię
to będzie naturalna barwa
bez świetlistych pasemek
stawiających w korzystnym świetle
jesteś blisko
akceptacji swojego towarzystwa
poczuj się z sobą dobrze
JUŻ NIE ZE MNĄ
w moich myślach tylko noc
wchodzę w nią bezsennie
miarowym uspokojeniem potrzeb
niewybudzone poranki
z braku perspektywy światła
gromadnie skupiają cienie
z projekcją żalu mogłabym
odbyć pielgrzymkę w intencji
odkupienia tego że jeszcze jestem
do wyciągniętej ręki
wcześniej podejdzie głodny pies
czy później
doczekam się człowieka
OPRAW W ZIELEŃ
bez latarni
podającej rękę ciemności
utrzymuję kurs
nie zdzieraj z nieba gwiazd
niech puszczają oko małych nadziei
kiedy już twoje nie świecą
jest w nas materiał
na radość i żałobę
tylko dobierz odpowiednie światło
utrwal czułością spojrzeń
ramki mają być zielone
pod kolor
NIE NOGI MNIE NIOSĄ, A SERCE
spłakanymi palcami
przesiewam zadeszczone niebo
życie boli jak wszystko co piękne
suchym trzaskiem naprężonej skóry
przyjmuję błogosławieństwo losu
wynajmę serce
jak formę na piaskowa babkę
z tego co teraz cierpieniem
wyrośniesz uśmiechem
Powiedzmy; "życie boli jak wszystko co piękne" i to wystarczy nie za wszystko ale za wiele.....miło było poczytać.....
CICHUTEŃKO NA PALUSZKACH
widziałam wieczornie
twoją twarz odbitą w szybie
ostrym rysowaniem
zdawałeś się kroić taflę
podstawiłam nadgarstki
dla pewności
oba
deszcz rozmył łzami
wiem że wrócisz rozlać
brunatną plamę cichością
dywan zatraci tylko wzory
anioły nie zapłaczą
POŁOŻĘ NA PODUSZCE
dogonię
potrafię to zrobić
poniosę za tobą cień
przyśpieszę
gdy drzwi przeciągiem
zechcą uciąć głowę
już tylko marzenia
tulić do poduszki
zahuśtać księżycem pobladłym
i czuwać oddaniem
z gwiezdnym pyłem nocy
spokoju zachwytem odległym
TAKĄ MNIE ZAPISZ PAMIĘCIĄ
spójrz
jak wygląda moja twarz
przenikaniem siatki dni
nie mija
stopniowo staje się
negatywem fotografii
sprzed wieku
uśmiechem Gioccondy wrastam
w źrenice
zapamiętasz
i kiedyś opowiesz
jakie miałam oczy
ostatecznym
odbiciem nieba
nie zmienią barwy
i czułości
z jaką wyczekują
6 GRUDNIA - MIKOŁAJA
roztapiasz chłód
pozornym ciepłem
mamisz światełkiem gwiazdy
zaczarowanymi dłońmi
budujesz Betlejem jednodniowych miraży
nie zmieniaj taktyki
grzejąc sercem tylko odświętnie
na dłużej starczy
by cię zapamiętano
powszechne
powszednieje
LISTOPAD GODZINA 6.05
znów gonią
obcasy minuty
czas na zakrętach
nie daje się wyprzedzić reflektorom
tnącym mrok
pośpiesznie wystukiwane rytmy
burzą cichość
postacie spowite wspomnieniem nocy
ciągną trenem mgły
szemrzącymi nutami
nadają muzykę poranka
spowalniają całodziennie rytmem
nocą ułożą szeptankę dobrych nadziei
teraz podążasz za świtem
zgarniającym zaspane gwiazdy za pazuchę
wieczorem dokleisz do pogodnej mozaiki
której uśmiechu nie rozprostuje
jesiennym chłodem mżawka
RADOŚCI MALEŃKIE
co ludzie powiedzą
od teraz nie znaczy nic
wytrzepała naftalinę z szaf
odtańczyła na środku miasteczka
taniec niepokorny
mieszkanie posprząta
w porze kwitnienia fiołków
nie poczęstuje biszkoptem
który tradycyjnie jest bliżej dna
radością niepowtarzalną
że kochasz za kaczy chód
i wygląd jak odbicie w lustrach
wesołego miasteczka
załamaną strzałkę wagi
i uśmiech na przekór
MIĘDZY…
tylko siedź i mów
niech się napatrzę
nasłucham
na zapas
kroplomierzem
zapuszczę w pamięć
namaluję
drobne dłonie
nie gubiąc ciepła
do następnych
rozmów
spotkań
roześmianych oczu
i szczęśliwych twarzy
wracaj córeńko
masz teraz kilka domów
ale taką miłość jedną
Wszystkim, którzy kochają poezję i czytają moje wiersze życzę, aby zdrowie nie opuszczało niczym dobry cień, a przyjaźnie były jak ciepła rękawiczka w największy mróz :)
http://images46.fotosik.pl/240/5bf4ecb7e215d47bmed.jpg
no i jeszcze wierszuj, wierszuj i wierszuj.....
bronczyk
23-12-2009, 21:41
Wszystkim dzielącym się swoim talentem poetyckim życzę jak najwięcej najpiękniejszych chwil.
CYRK . NA UŻYTEK WŁASNY ( z cyklu MIELIZNY)
powiedz kiedy skończy się ten dzień
zachodem uczuć
wytrenowanych bez słowa sprzeciwu
zagonionych karnie do narożnika
drobne warknięcia
u dzikiej zwierzyny usłyszysz
wściekła ręka
pazurami orze powietrze
na sponiewieraną duszę
nie ma obdukcji lekarskiej
uśmiechaj się
niech widzą że masz zęby
w wypolerowanej łzami twarzy
ŁĄKA
pod niebem
przyniesionym w garści
nocą zakwitają
gwiazdy zapylone
uśmiechem dnia
KLUCZ
pomóż słońcu wzejść każdego ranka
przywaruj słodkim oparem
wzdłuż minut obleczonych
rozleniwioną chęcią bycia
otwieram tobą każdy dzień
z gwarancją że nie zajdziesz rdzą
i hałasem nie rzucisz się
pękiem na stół
dotykiem i słowem zadbam
byś pasował tylko do jednych drzwi
świeżą soczystością wschodów i zachodów
PESTKA
przyniosłeś
pestkę radości
wzrasta we mnie
dojrzałość
podzielę
z głodnymi uczuć
SMAK
słowo
wypowiedziane ustami
drogiej osoby
nie musi mieć
smaku czekoladki
najlepszy szczerości
MATEMATYKA USPOKAJA
natłok myśli
tworzy klimat burzy
przypomnij odliczanie
obok przejdą
błyskawice i grzmoty
WARTOŚCI
milczenie
wzmaga apetyt na słowo
w ciszy
nabiera aromatu i znaczenia
cechami ogrodu
wymaga troski
by nie straciło barw
BEZ ZNACZENIA
słów
które napiszesz
nie wywabi czas
ulatują z wiatrem te
z krótkoterminową ważnością
SPADANIE
ten most
miał do siebie zbliżać
dla nas był wiszącym
mało stabilnym
staliśmy się artystami
ulotnych chwil
balansowanie
jest udziałem silnych
trapez nie wytrzymał
ciężaru słów
bronczyk
06-01-2010, 21:11
Nurio to piękne wiersze. Pełne dojrzałej, choć czasem gorzkiej zadumy. Poruszasz w nich trudne sprawy, ale bez oburzenia na świat i ludzi, choć ułomni w uczuciach.
Czytam, myślę, zachwycam się i ... fajne to wszystko, i mądre to wszystko.....i ciekawe to wszystko i .....
Bronczyk....jip....ogromnie się cieszę, mogąc Was gościć w nowym rozdaniu roku.
Tylko dobrych dni życzę :)
POZER
podniósł przyłbicę
pokazując oblicze klauna
zbroję ukuto na miarę
charakter się nie dał
TAPETA
pustymi słowami
można tapetować ściany
nie poszerzą horyzontów
TO NIE TRUDNE
podaj
nawet
na milczącym talerzu
okraś uśmiechem
roztopionym
temperaturą uczuć
płonące spojrzenie
na deser
ugasimy toastem
rosy spod powiek
KAŁUŻA
podwórkowe zwierciadło próżności
w betonowych ramach
ludzkich dziupli
salon piękności ptasich elegantek
źródło depresji
bezlistnej brzozy
wstydzi się nagości i wieku
zaglądam i ja
nie znajduję swojego odbicia
OPTYMIZMEM
wyhaftuję
drobnymi piegami
radości siatkę
przynętą zarzucę
na smutki
nie anektują
terytorium wschodzącego
uśmiechu
TAKI ZAWÓD
kiedy ranne
otwierają nowy dzień
pilotażu umęczonych dusz
zamiast
anioła pańskiego
zagląda w oczy
kolejnemu nieszczęśnikowi
przypina skrzydła
przed
wszystkie nasze
sprawdza umiejętność
niepewnych lotów
licencji pilotażu
nie wydaje
uczy
poruszania się w tłumie
NAJLEPIEJ WYPŁAKAĆ
rozpacz
porwała lawiną łez
dla równowagi
stała uczepiona
ulicznego słupa
pasaż dławił
oddalające się kroki
można wykręcać z niej deszcz
żałobę trzeba wypłakać
nie ma innej rady
teraz
założy maskę
suchego dystansu
i wróci do życia
Smutne, zbyt bardzo smutne, ale może i takie być powinny....
Nuria - powtórzę za Jipem - smutne ale piękne.
"...żałobę trzeba wypłakać
nie ma innej rady
teraz
założy maskę
suchego dystansu
i wróci do życia"
znam to z autopsji, minęło już 4 lata, a jakby stało się wczoraj. - Cz
PRZYŚPIESZONYM TERMINEM
fakt
że jest ogromnie szczęśliwa
to dla niej objaw
drobnego zaniku rozsądku
nie chce marnować czasu
dla kogoś kto może
inaczej odbierać
rześki poranek
i pachnący jabłkami wieczór
chce stworzyć błyskawicznie to
co buduje się dekady
od pachnącej szałwią skóry
po umiejętność składania
ofiary każdej godzinie
bez warunków wstępnych
zawiązujących życie
w supeł wyrzeczeń
boi się że czas ją dogoni
i zawiąże końce na niespełnionym
JESZCZE TYLKO…
rozebrałam końcówki konarów
z marzeń
co komu
po niechcianej przyjemności
wyciągam gałęzie bezlistnym
krzykiem
niebo się nie otwarło
DEGUSTATORKA
czy przetrwa
następny tydzień
miesiąc rok
przystaje
odpoczywa
liczy kroki
z braku czasu
fałszywego nie popełni
smakuje każdą godzinę
jak dojrzałe wino
skrzące się głębią rubinu
mijanie nie zatrzyma wskazówek
ucinających głowy minutom
CZULE I OZDOBNIE
liczy na sen
jak na nokaut mocnym trunkiem
myśli przyklejają się
brudną przeszłością
zdusi rozczarowanie
maluje obraz
bezwarunkowym oddaniem
inne słowa
wplecie ozdobnie w czyn
a wszystko zatopi
w drugiej parze oczu
jak listek w bursztynie
trwaniem
KONSENSUS ( z cyklu MIELIZNY)
dobrowolne więzienie
dotkliwsze od ciasnego kagańca
rok izolacji
z wieczorną ekstazą w tle
nie syci światem
wyciągana pieszczotą dłoń
stawała się obca
tęskniła za ławką na zakręcie parkowej alejki
za gniazdem remizów wiszącym nad wodą
ciężar rozstania rozłożyła
na etapy sącząc informacje
zapłaczą oboje z ulgą
on
bo znajdzie młodszą której pokaże
kręte ścieżki
ona
bo nie rozsypie się przy nim
zmielona czasem
OT, SMUTNO
każdy poranek
rozlewa się plamą smutku
można zmierzchać świtaniem
Z ZIMOWĄ MAPĄ
zapisuję pamięcią
szczerbatą topografię chodników
kiedy zdradliwie pobieli
zachowam całość kośćca
radością witającego
kwitnienie przylaszczek
pozdrawiam i podziwiam!:)
TWARZE DO WYNAJĘCIA
żyje
z nieustającym rachunkiem sumienia
siebie wini
za kałuże na chodniku
upadek znajomego
który potknął się o życie
komuś drugiemu dobiegło
kiedy ją spotkasz
z kolejną maską szczęścia
uściśnij dłoń
powiedz że się cieszysz
widząc ją
nawet
ze smutnym uśmiechem
UŚMIECHEM NA SZARFIE
spójrz na wszystko
lekko uśmiechniętym okiem
zaklej opuchnięte myśli
łzy nie muszą przeorywać twarzy
złóż z nich paciorki dziesiątek
które rozmodlone
ulecą oparem ulgi
gotowa będziesz
szybciej przesuwać koraliki
w oczekiwaniu na przeprawę
może wówczas
on zdobędzie się na uśmiech
bez pożegnania
BILLEM GATESEM NIE ZOSTANIESZ
klasa średnia milionerów kredytowych
ciągnie za sobą treny długów
topionych w kałużach dobrych i złotych
które ulicami zostaną w przyszłości
wymarzony słonecznik za oknem
nieczułym semaforem
nie znajduje czasu na usługę cienia
za kilkadziesiąt lat
odpoczną w hamaku między jabłoniami
bez kredytu i uczucia
które zgubiło się gdzieś
między dzielnicą willową a city
obcemu mężczyźnie
jakoś nie wypada poprawiać
krawata przed wyjściem
ZMYJ DESZCZEM ( z cyklu MIELIZNY)
popłynęły łzy
nie opuchnie twarz pod zimnym biczem
maleje ryzyko zdemaskowania
zaraz wyszczerzy zęby
nie ugryzie
choć mogłaby kanibalistycznie
wyszarpać tętnicę
błyśnie uśmiechem
podniesiesz jak dobrą monetę
pomilczy
głos zdradziłby krwiożercze zamiary
jak określić to poetycko
umarły słone nadzieje
łzy spłynęły rynsztokiem
zasilając mauzoleum
nikomu niepotrzebnych uczuć
Z NOTATNIKA SŁUŻB OCZYSZCZANIA
w
y
k
r
z
y
k
n
i
k
i
e
m
przez
całą
stronę
kropka
kleks w kolorze /wybór nieograniczony/
wybrała karmazyn
zgodnie z wolą
odstąpiono od
reanimacji pozorów
plamę zutylizowano
sproszkowanymi łzami
normalizacja życia
nastąpiła niezwłocznie
MÓJ TATULO ZIMĄ NIE NOSIŁ RĘKAWICZEK
świat widziany
z perspektywy jego kolan
zamaszyście odmierzających rytm
moich kroków
miał się jak jeden
do czterech
arteria ojcowskiej lewej dłoni
kontrolowała równomierność
naszego przemieszczania się w czasie
i w przestrzeni
latarni gazowych grających w berka z gwiazdami
odbitymi w lustrach chodnikowych kwadratów
windą do nieba bliżej gwiazd
o trzy może cztery piętra
powietrzne poduszki pod stopami
rytm serca
i rytm już tylko jego kroków
echem ulicy odbijany
z tarasu ramion
zza widnokręgu kołnierza kurtki
puszczam oko do pyzatego księżyca
zarost drapie
słodko
mokre gwiazdki śniegu sklejają oczy
ulegam magii zaczarowanego spaceru
wśród blasków i mroków
księżycowo-gwiezdnych miraży
zabrakło dorożki
PALĄCY CHŁÓD ( z cyklu MIELIZNY)
na tle musztardowego podkładu
ślady sińców
układały się tatuażem
makaron zapiekamy wyłącznie
z serem gouda
pękały
nitki misternej koronki
podbarwiając amarantem
koszula miała być
czysto błękitna
opuchnięte wargi
karykaturalnie zmieniały twarz
podeszła do okna
nie oparła czoła o zimną szybę
TAK NIEWIELE POTRZEBA
przychylne słowo
i słonia uskrzydli
wzlatując nitkami wersów
zyska wagę piórkową
Nuria "tak niewiele potrzeba ..." dziękuję - Cz
http://img684.imageshack.us/img684/6048/notatnikzr.png (http://img684.imageshack.us/i/notatnikzr.png/)
Nuria - jak w tytule
http://img51.imageshack.us/img51/51/ave.gif
http://img28.imageshack.us/img28/3821/onjejkwiatek.gif
Mimozo...Stalinie...bardzo Wam dziękuję, że chcecie mnie czytać. Nie umiem tu wstawiać, żadnych kwiatków i innych obrazków, ale możecie mi wierzyć, że zawsze wzrusza mnie ślad pozostawiony przez czytelnika. Dziękuję
…I PRZESTANIESZ ZNACZYĆ CISZĘ
każdą szczelinę wypełniał chłód
rozpychając boleśnie zamarzaniem uczuć
jeszcze chwila a rozsadzi
skutecznie znieczulone komórki
podobno śmierć przez wychłodzenie nie boli
moje dłonie
maleńkie źródła ognia
okryją płaszczem
z ciepłym wzorem
później włożę ręce w kieszenie
i odejdę
ROZDAJ
pustką pęcznieją dni
bez serdecznego gestu
podziel się
rozkwitniesz
NIECH SPADA ISKRAMI RADOŚCI
spadający młot
poniesie wibracją
wściekłość ciosu
zatrzyma spokój i uśmiech
możesz sprawić
twórcze wykuwanie
…ZABRAŁ WIARĘ ( z cyklu MIELIZNY)
za zamkniętymi drzwiami ust
pęka emocjami niebo
szparą sączy niechęć
rozdziela
splątane stułą ręce
wspólnie mogą
jedynie wysłuchać sentencji
zdjęcie ślubne
poci się łzawo
cudu nie będzie
człowiek nie uwierzył
Pięknie piszesz Nurio...rzadko się ujawniam, ale czytam, czytam...:)
:D:D
każdą szczelinę wypełniał chłód
Bo lodówka starą była
rozpychając boleśnie zamarzaniem uczuć
Że nie wspomnę o piwie
jeszcze chwila a rozsadzi
skutecznie znieczulone komórki
Komórki się rozsadzić nie dały
Bo miały od cholery gorzały
podobno śmierć przez wychłodzenie nie boli
Tego nie wiem, tylko raz umierałem
Nawet nie z miłości, znaczy serce nie dorosło
Do wzniosłości
moje dłonie
maleńkie źródła ognia
okryją płaszczem
z ciepłym wzorem
Tak, to prawda, czasem transcendencja
Z dłoni spływa
I wtedy na czubku głowy
Warkocz pulsujący, który
Myśli spełnia[I]
później włożę ręce w kieszenie
i odejdę
[I]Wiem, zostawiając za sobą
Ślad energii
BOSA
za pierwszego kochanka
uśmiechnęła się do przestrzeni nad
za pierwszego człowieka w kosmosie
mrugnęła cwaniacko
do blaszki na niebie
zjednoczone szumy
grały ta sama pieśń
bose stopy znaczyły ślady
po lewej bardziej wyraźne
jakby cały ciężar lat i przygnębienia
wbijał się w stronę serca
za ostatniego mężczyznę
i za ostatnią pijaną życiem kobietę
….NIE NAUCZĄ SIĘ STĄPAĆ PO ZIEMI
zamykam dłonie
z motylem niespełnionym
spłoszonym skrzydłem proszę
o spokój snu
mijaniem
ulicznych gonitw
ginie kolor
i chęć wzlotu
pyłkiem barwię
nadzieję
oderwania się od
BYŁ SOBIE RAZ
pani dotyka boleśnie wzrokiem
serce bije opętańczym rytmem
jakby chciało się zabić
proszę nie chować bazyliszka
przy pani spojrzeniu
jego jest zalotne
nie krzyczy się słowami
które słychać wyszeptane
nie krzywdzi spojrzeniem
które możne pieścić
pani da bazyliszka
on pójdzie ze mną
będę od teraz spoglądała
zielenią z żółtą plamką słońca
a pani niech spuści pokornie powieki
nie godzi się zabijać wzrokiem
chodź zielony
pobarwimy świat
W SZEREGU DO GORSZEGO BOGA
larwa
pomyślała
spojrzenia
obdarzą nadmiarem
współczucia lub obojętności
świat nie zajaśnieje
pod skośnym wzrokiem
rodzicielka
zamiast ucieczki pod twoją obronę
uciekła w urojone choroby
żeby tylko nie patrzeć
w mongołowate oczy
miałeś być
a najlepiej o tobie
nie mówić
ZAKLINANIE
abrakadabra
im mówisz dłużej
nie czarujesz
formułka nuży
JESZCZE NIE PODANO
requiem dla ciebie
wzleci w szarą chmurę
trwa koncert pod batutą dyrygenta
któremu już nie wierzysz
nuty niosą żalem zebranym w litanię
rozmodloną resztą partytury
po sanctus już nie ma nadziei
communio dopełni się
odgłosem spadającego skrzydła
specyficzny plakat
poda datę
PIANISSIMO POSSIBLE
dałam się dobrowolnie zaszyć
pod skórą lewej pachy
blisko centrum dowodzenia
z nadzieją niwelowania bólu
przezwyciężę rozszalałą ciszę
i zamieranie rozdygotanego uczucia
nie krzycz słowami
które niesie szept
tętnem śpiewamy
w jednym duecie
niesłyszalni
NA ZAPAS
egzotyką ciebie karmię zmysły
kiedyś staniesz się codziennym
obiektem mało tropikalnych uczuć
splatanie magicznej sieci
budzonych tobą poranków
czerwieni zachodów
jest pożywką na potem
gdy spowszedniejesz
Dla poezji, poetki, jej wierszy i dla kobiety z okazji Święta Kobiet
http://images35.fotosik.pl/124/748d09914e197663.jpg
Oj, wzruszyłeś ....i to bardzo. Serdecznie dziekuję
PRZYPOWIEŚĆ
słowa padają równolegle do deszczu
plusk zapisuje ich treść
wmalowaniem w krople
przesłanie kałuży
odbiciem rozpaczy nieba
nadejdzie kiedyś mocarny
wyciśnie gąbkę ziemi
oddzieli łzy radości od dramatu
drugimi gwałtownie zaleje
wysuszony smutkiem świat
i stanie się potop
uratujemy życie
łzawiąc radosnym wzruszeniem
PRZETERMINOWANA lub w promocji
już nie liczy miesięcy nie wspomina o latach
które dodają wartości tylko butelkom wina
nikt nie powie dziewczyno
coraz częściej droga pani
każdy dzień
to kolejne przekręcenie młynka
dodaje smaku
ale zamienia w pył
niebawem
pieszczotą będzie dłoń
strzepująca łupież z kołnierza
UKOŁYSAĆ
starość zbliża dzieciństwo
ale
nikt nie weźmie na ręce
i nie ukołysze niepokoju
możesz sam
sieroco
ACH TE SZNUROWADŁA
blaszkę nieba
barwię soczystą zielenią
chuchnę magicznie
ręce na oścież otworzą wiosnę
sypnie
włosy źdźbłami traw ubiorę
pobiegnę łąką
sznurowadła zakwitną stokrotkami
zaplatając wianki każdym krokiem
zapachnie
młodą miętą
fiołkowo zaszaleją skwery
przyprawią o zawrót głowy
utrudzonego kreta pod świeżą piramidą
ucichnie
a my porozmawiamy
spojrzeniami
TAK NIEWIELE POTRZEBA
przychylne słowo
i słonia uskrzydli
wzlatując nitkami wersów
zyska wagę piórkową
TO CO NIEPOWTARZALNE – RODZICIELKI
kobiety rodzą zazwyczaj przed
pierwszymi promieniami słońca
tworzą historie
nie tylko bogów
przenikają aurą
wystarczy zamknąć oczy
i mówić do nich
nawet jak zachodzą czasem
są
i rozumieją
nie unicestwiając legendy
dajesz im szanse istnienia
nie próbuj tylko być w niej bohaterem
popatrzysz na sepiową fotografię
i znajdziesz słowa które dotąd nie istniały
TYLE MOGĘ
przytulam
lalkę kołdry
dłońmi które
już nic nie zbudują
jedyna rzecz w jaką jeszcze wierzę
to absolutna cisza
LEKKOŚCIĄ
bądź obok
oddechem na szyi
abym się nie zgubiła
pasmem mgły na wietrze
zechcę doganiać czas
niewprawnymi krokami
każdym elementem zrozumienia
zbudujemy świątynię
bez bariery dostępu
bardziej zielono już nie będzie
PRZESTRZENIE
wybujały kasztan
kładzie się cieniem
w rozlanej plamie prostokąt chatki
tapetowany minionym ciepłem
widok z okna splata trwaniem
twoje słowa i figlarny błysk oczu
kiedyś żurawiem wzlecę
cieniem wzleciałeś
na wzór
a on stoi
chmury ześlizgnęły się w cembrowinę
zaczerpnę wody wyłowię
niebo roztańczone w wiadrze
ucałuje
okruchem wiejskiego chleba
podzielę przyszłość
PODZIELONE KRESKĄ WIDNOKRĘGU
chmury podpierane
drapieżnymi konarami
bez szans na zmianę barwy
zaróżowienia wschodów
zachodów malowanych dojrzałym winem
budzącym wiatr
życie
znaczone szarością
zatrzymane na dwóch poziomach
tylko kropla
wykonuje czynność
spada
leniwie mijasz
poprzez zbutwiały krzyż
połączysz podzielone
DLA CIEBIE WYKADRUJĘ LATO
wysychały oczy
ciężkim oddechem ulicy
rzęsy i stopy
sklejały
kropelkami potu
pokryły się termometry
lato dyszało
suchymi ustami
ciszą ptactwa
zapachem i barwą
obraz pod powieką
odbije w zimowe wieczory
czerwień i aromat jabłek
a na nich dłoń
plaster pachnący miodem
OSZKLISZ WZRUSZENIEM
rozganiam wzrokiem chmury
szaro zmięte lekkością bibuły
wypełnią kosze zimowego spleenu
nagie konary pokrywam
mithrilową szadzią zaszczepioną
pomiędzy pracownią jubilera
a ostatnią prognozą pogody
jeszcze tylko obudzę rozespane słońce
rozsuwając mgły
nie spuszczę oczu
z twarzy rozmalowanej
srebrzystym zachwytem
oczy powiedzą więcej
niż powieść wilgotnieniem rzęs
znacząca wieczory
mleko aromatem lipcowej nuty
zagra pogodą poranka
i kromką powszedniego
CO DOBRE, ZA NIMI
(z cyklu – MIELIZNY)
nocami
bezsilnością wydłubywała otwór w tynku
dyktowany chęcią ucieczki z piekła
zbudowanego także
z kilku jej cegieł
zabrakło spoiwa
poza łzawymi rzęsami
nie kleiło się nic
oddech dzieci
wycinał z niej nienawiść
która ostrzem oddzielała my od on
kiedyś nie wytrzyma i rzuci
jego
ich
czy się
PRZYSTANEK, BY NACIESZYĆ
na sześćdziesiątym kilometrze zwolniła
przycupnęła poboczem
pogodzona z mijaniem
szukała kropli słodyczy
żywokosty i tymianki
spływały słonecznym plastrem
kwietne akacje i lipy
drgały aromatem pasieki
zlewała dzban
pszeniczno miodnych doznań
starała się
nie psuć kompozycji smaków
kroplą dziegciu
bliżej jej było do ptaków
ponoć słowo może uzdrowić
te które słyszała
brzmiały
NAMIASTKA
woda uspokaja
lubię rozkołysaną kąpiel
bezpieczna jak wody płodowe
z biciem matczynego serca
rozwiązaniem
korek na łańcuszku
zamiast odcięcia pępowiny
i znów świat
oślepiający
głośny
daje klapsa
Nurio długo kazałaś na siebie czekać, ale warto było - dziekuję:D - Cz
Julietta
04-05-2010, 22:35
chcę zaprezentować wam coś swojego. Zdarza się, że coś,,popełnie" a wiec posłuchajcie:
Zbudził mnie promień porannego słońca
Nieśmiało zsuwający się po pościeli
Uciekając z ramion Morfeusza
Pogubiłam kolory snu
Zaspanym ruchem dłoni odgarnęłam włosy
Oczy przetarłszy poranną rosą
Patrzyłam na śnieżne giganty wędrujące po błękicie nieba
Pijąc aromatyczną kawę
podziwiałam szkarłaty i złocistości płożące się u mych stóp
To już jesień
Miarowy takt zegara wyrwał mnie z zadumy
Przypominając, że pora wracać do dzisiaj
Ciepłym strumieniem spłukałam z ciała resztki snu
Przeganiając nocne marzenia
Przyodziałam ludzką postać
z rozdartą tęsknotą duszą.
Pora ruszyć w miasto
Mijałam obojętnie ludzi, domy, drzewa
To moja codzienna podróż ku nocy.
Julietta
05-05-2010, 12:49
Łąka pełna szmaragdu traw
Rozkołysanych melodią wiatru
Przymykam oczy
Jesteś tutaj
ten sam
szafir oczu, rozwichrzona płowa czupryna
Biegniesz roześmiany
i z radością chwytasz mnie w ramiona
szepcząc - jak dobrze , że jesteś.
Popołudnie
zmęczona siadam w fotelu
z lubością przymykam oczy
Jesteś tutaj
ten sam
czuję Twoją bliskość, Twoje ciepło
Przysiadasz na oparciu
Swoją twarz wtulasz w moje włosy,
tkliwie pieścisz moje dłonie
szepcząc - czekałem
Wieczór zatapiam się w sen
Jesteś tutaj
ten sam
Twoje ciało płonące zmysłowością,
oplata mnie jak bluszcz
Gorące usta w pogoni
pieszczą moje ciało
szepcząc - kocham
Poranek
z niechęcią otwieram oczy
Pustka ścian
Filiżanka kawy
Tramwaj
z nadzieją zamykam oczy
pod powiekami szukam Ciebie
daremnie:)
vBulletin v3.5.4, Copyright ©2000-2024, Jelsoft Enterprises Ltd.