PDA

View Full Version : Starzejące się dzieci


baburka
15-04-2007, 20:30
Starzerzejące się dzieci też wymagają miłości, może jeszcze trudniejszej, bardziej wymagającej od tej, która im wystarczała w dzieciństwie. Są sprawy, którymi nie sposób podzielić się z mężem czy żoną, a przecież chciałoby się je tak bardzo komuś powierzyć. Wyłącznie rodzice mogą odsunąć pewne lęki nękające mocno dorosłe dzieci, przefiltrować podejmowane przez nie decyzje.
Na czym polega rodzicielstwo w babciowym wieku?

bogda
15-04-2007, 20:55
Baburko... dzieci zawsze potrzebują miłości i zgodnie z przysłowiem "....duże dzieci, duży kłopot". Te kłopoty dużych dzieci nieraz przerastają nas samych, ale gdzie w końcu mają szukać pomocy i wsparcia jak nie u rodziców. Mamy większe doświadczenie i nie raz już dostaliśmy od życia w d...e, to możemy ich przed czymś przestrzec, oby tylko chciały słuchać.

Basia.
15-04-2007, 21:30
Rodzicielstwo w "babciowym" wieku polega na udzielaniu rad dzieciom kiedy o to poproszą, na niewtrącaniu się do ich życia, na zrozumieniu że każdy powinien swoje życie przeżyć zgodnie z własnym uznaniem. Bardzo często rodzice w "babciowym" wieku nie mając zbyt interesującego własnego życia usiłują żyć życiem swoich dorosłych dzieci.

Nika
15-04-2007, 21:38
Basieńko,podoba mi się twoja wypowiedź.

tar-ninka
15-04-2007, 21:38
http://img140.imageshack.us/img140/4952/314bo7.gif (http://imageshack.us)Baburko długo Cię nie było. Witaj.

Basia.
15-04-2007, 22:29
Basieńko,podoba mi się twoja wypowiedź.
Niko, mam sasiadów którzy potrafią zrobić swojej 50-letniej córce awanturę bo np. nie poinformowała ich o zamiarze zmiany samochodu albo zwierzyła się z czegoś tam swojej koleżance a nie im "jej rodzicom". To jest chore.

Lila
15-04-2007, 23:36
tak nam się starzeją..:D ...cholercia..
A jakie to mądre wszystko.I dobrze.Należy im pozwolić wykorzystać swoją mądrość życiową.Problemy muszą sami rozwiązywać,a my z radami raczej się nie śpieszyć..

Zresztą przypomnijmy sobie naszą młodość.Ja zapamietałam na całe życie moją bardzo elegancką teściową,która na kolanach wymiatała mi ''koty'' spod stołu.A nakryłam ją przypadkiem!
Oż,jak byłam wściekła na starowinę.Bo za taką ją uważałam,ponieważ miała lat 42.Za rok już nie żyła- rak szyjki macicy zmiótł ją w ciągu trzech miesięcy...

A moja rodzicielka - obecnie 90-letnia ?
Ta dopiero dała mi szkołę jazdy,gdy w wieku lat 20 -tu zostałam mamą.Wtrącała się we wszystko,ponieważ uważała ,że ja pewnie zamorduję swojego małego synka.Cud,że przetrwaliśmy to wszyscy w jakim takim stanie.

Reasumując - pomoc jak się da - Tak.
Wyrażanie opinii i wyręczanie w obowiązkach - Nie.Rzekłam..:D

Lila
15-04-2007, 23:43
co tak długo Cię nie było ????

934

Basia.
16-04-2007, 00:08
Racja Lilusiu niech sobie żyją jak chcą.
http://img404.imageshack.us/img404/6950/dzieci106dw3.gif (http://imageshack.us)

baburka
16-04-2007, 07:03
Wytworny bukiet, dzięki!

baburka
16-04-2007, 07:09
Ugrzęzłam w kłopotach różnego rodzaju, ale prawie jestem na wierzchu. Ponadto zaglądam dużo częściej niż piszę. Miło mi, że zauważyliście moją nieobecność.
Pozdrówki dla wszystkich!

Wilhelmina
16-04-2007, 08:47
Teściową miałam rewelacyjną. Nie pomagała, rzadko bywała, raczej chwaliła i stawała po mojej stronie.To ja latałam do niej, pomóc, pogadać.Była bomba. Wycisk dała mi Mama. Jak przychodziła to nawet dwa śmieci w wiaderku biegła wyrzucić, a ja odbierałam to jako krzywdę, bo przed jej przyjściem leciałam te śmieci wyrzucić. Wtedy przysięgłam sobie, że ja taka nie będę.I mam nadzieję,że nie jestem. Zlew pełen garów? Hmmm...A przecież to nie mój zlew i nie mnie jest wstyd. Niech sobie nawet tam hodowle kaktusów założy. Przypominam czasem o jakimś załatwieniu, płatnościach, pomagam kiedy poproszą, ale raczej finansowo. To oni u mnie myją okna, flizy itp.grubsze rzeczy.To mój syn przez pół roku po operacji babci mieszkał z nią i opiekował się.Ja codziennie gotowałam, myłam babcię, ale syn sprzątał, robił zakupy, smarował plecy i nogi i tyle innych różnych rzeczy. On wtedy był na zdrowotnej rencie i mógł, ja musiałam pracować, aby były pieniądze. Nic mu się nie stało. Dziś też, tam gdzie mieszka, dba o dom, pracuje i wspaniale po pracy opiekuje się małym synkiem.To nie znaczy, że w młodości nie miałam z nimi różnych pieriepałek. Miałam, ale dorośli, a ja też zmądrzałam i o drobiazgi nie czepiam się.Mają prawo do własnego życia. Ja też.

Lila
16-04-2007, 09:44
napiszę :D

Zawsze mnie rozczula ,jak czytam ...flizy.Krakowiankę mozna poznać w piekle nawet.Kiedy moja córka zaczęła studiować w Krakowie,ja na samym wjeździe u Witka przeczytałam ...FLIZY...
Qrczę,myslę ja sobie...ki diabeł ?
Zapytałam się ludzi na Rynku i dopiero językiem migowym niejako,dowiedziałam się iż chodzi to o łazienkowe KAFLE..

Patrzcie kochane,niby jedna Polska..
No tak,ale Kraków to monarchia ck...a ja ? Kongresówka..

Buzia dla krakusek..940

destiny
16-04-2007, 21:16
W moim domu rodzinnym najbardziej brakowało mi okazywania uczuć...To nic, że kochano (wiem o tym !)...
ale ja wtedy o tym nie wiedziałam.
Kiedy wyszłam za mąż chciałam stworzyć dom wg moich wyobrażeń czyli inny, szczęśliwy...pełen miłości.
Teściowie mi w tym nie pomagali, gdyż oboje prezentowali bardzo rygorystycznych rodziców, zimnych, niedostępnych...
Przelałam tyle miłości na moich synów, że stałam się prawie toksyczną matką...
Uświadomiłam to sobie dopiero wtedy kiedy syn powiedział, ze chce się żenić...
Boże,....Ona jest wegetarianką....a on lubi mięso...:(
....jemy o stałej porze....u Niej będzie to niemożliwe ...:(
...syn Ją kocha...ale czy Ona jego ?...:(
...ooo, jaki syn pokorny przy Niej !!!...itd....

Tysiące wątpliwości...tyle że wątpliwości były moje.
I co ?...Przechodziłam wewnętrzne rozdarcia.
Nie urazić synowej...bo przecież mogę stracić syna !
...
Z drugim synem było troszkę inaczej...
Szalona miłość, ślub...ale tutaj nie miałam aż tylu obaw, gdyż synowa była bardzo "rodzinna". Widziałam jak kocha syna, polubiłam ją...
...
Dziś mam 1 wnuczka od starszego syna. kocham go nad życie, gdyż mam wizje, że może być jedynym moim wnukiem...
Uczę się jak postępować, rozmawiać i kochać ich tak, by nie czuli się udręczeni tą miłością...
Oboje mieszkają w Katowicach. Ja po 28 latach wyprowadziłam się do Częstochowy. Jest to odległość taka w sam raz...
aby się nie naprzykrzać...
A ja wciąż się uczę...

Basia.
16-04-2007, 21:41
Dziewczynki, z ogromną przyjemnością czytam Wasze posty /nie kadzę/. Jesteście bardzo mądrymi, ciepłymi kobietkami.
http://img338.imageshack.us/img338/8564/kwiaty47wh5.gif (http://imageshack.us)

baburka
17-04-2007, 06:47
Dla mnie czasami stanowicie błyskawiczną Radę Starszych. Dzięki i chwała Wam za to.:) :) :)

Basia.
04-08-2007, 18:19
wyjeżdża do Australii, nie wiem kiedy się zobaczymy .......... Cieszę się, że jest doceniany w pracy .... z drugiej strony jest mi przykro. Oczywiście nie okazuję tego ...... samo życie.

Alsko
04-08-2007, 20:22
ale zawsze dzieci. Przeczytałam post Basi i ciarki mi się przespacerowały po plecach.
Też bym tak reagowała. Ale gdyby ten mój bachor... tak daleko! Cholera, zostałabym sama...

Basia.
04-08-2007, 20:26
ale zawsze dzieci. Przeczytałam post Basi i ciarki mi się przespacerowały po plecach.
Też bym tak reagowała. Ale gdyby ten mój bachor... tak daleko! Cholera, zostałabym sama...
później dojedzie do niego Dorota z dziewczynkami ..........

Ewita
04-08-2007, 20:31
Przecież się cieszysz? A poza tym - nikt nie powiedział, że dojadą. Może on wróci? Życzysz mu tego - tak z ręką na sercu powiedz. Życzysz?

Sunshine
04-08-2007, 20:35
wyjeżdża do Australii, nie wiem kiedy się zobaczymy .......... Cieszę się, że jest doceniany w pracy .... z drugiej strony jest mi przykro. Oczywiście nie okazuję tego ...... samo życie.
Basiu,dokładnie wiem co czujesz.
Moje jedyne dziecko jest już od kliku lat poza krajem,a ja samiutka.Na poczatku jest niewyobrażalnie trudno,a później......wcale nie wiele łatwiej.
Taki los matek,zwłaszcza jedynaków,jest nas więcej Basiu,Ty masz chociaż wsparcie.Trzymaj się,ściskam Cię mocno.

Ala-ma-50
04-08-2007, 20:36
Nie zostaniesz sama Basieńko ..syn będzie obecny z Tobą sercem i duszą
kiedyś przeczytałam taką starą modlitwę..i powtórzę ją Tobie:

"...niech Bóg prowadzi Twego syna drogą prostą..
drogą tych ..których obdarował swymi dobrodziejstwami
Nie zaś drogą tych na których jest zagniewany
i nie drogą tych ..którzy błądzą..."

Pozdrawiam.

Basia.
04-08-2007, 20:42
Nie zostaniesz sama Basieńko ..syn będzie obecny z Tobą sercem i duszą
kiedyś przeczytałam taką starą modlitwę..i powtórzę ją Tobie:

"...niech Bóg prowadzi Twego syna drogą prostą..
drogą tych ..których obdarował swymi dobrodziejstwami
Nie zaś drogą tych na których jest zagniewany
i nie drogą tych ..którzy błądzą..."

Pozdrawiam.
za wsparcie, jakoś to będzie....... musi być. Buziaki.
http://winogrono.net/_up/5/f/b/4/e/1/9/fb4e1942b27266be2602f9a370b8f1c6.gif (http://winogrono.net/photo/5110)

hannabarbara
04-08-2007, 20:48
Basiu! Rozumię dobrze Twój smutek. Ja nie muszę codziennie spotykać się z dziećmi i wnukami, ale świadomość, że są blisko, w zasięgu ręki, jest dla mnie krzepiąca. Mój syn jest zatrudniony we Wrocławiu, ale mieszka w Olsztynie. W niczym to nie przeszkadza, bo i tak jeździ po całej Polsce.Dobrze, że moje dzieci jako tako zarabiają i nie przychodzi im na myśl wyjazd z kraju. Na razie! Odpukuję w niemalowane drzewo!I jeszcze zapytam, czy lubisz dalekie podróże? Może dzięki tej decyzji zobaczysz Australię.Mimo wszystko życzę- bądź dzielna!

Basia.
04-08-2007, 20:54
lubię podróże ale jeszcze przez kilka lat zmiana klimatu nie jest dla mnie wskazana ......... z powodu mojego choróbska. Piotrka wysyła firma żeby się sprawdził na arenie międzynarodowej ............. kiedy byliśmy na pożegnalnym obiedzie powiedział, że 10 lat temu to by skakał do sufitu ..... teraz jedzie bo powinien jechać .......... radości u niego nie widzialam.

baburka
05-08-2007, 07:50
Ale gdyby ten mój bachor... tak daleko! Cholera, zostałabym sama...
Bachor też byłby sam, w niczym nie mogłabyś mu pomóc, a przecież róże wszędzie mają kolce.

Alsko
05-08-2007, 07:52
No właśnie, Baburko!

baburka
05-08-2007, 08:02
Niech szlag trafi, miotać się z niepokoju o gówniarza.

Alsko
05-08-2007, 08:10
Baburko,
a niech trafi! A mój gówniarz to już taki stary, że dziadkiem już może zostać, hihihi!
Zajrzyj do swego profilu przy okazji :-)))

Nika
05-08-2007, 10:27
Czy małe czy duże dzieci,to zawsze się o nie martwimy i chciałybyśmy mieć je blisko.Taka natura matki...nawet jak nam dają w kość...

Basia.
05-08-2007, 16:15
Czy małe czy duże dzieci,to zawsze się o nie martwimy i chciałybyśmy mieć je blisko.Taka natura matki...nawet jak nam dają w kość...
smutno mi jak diabli, na lotnisku tego nie okazałam.

baburka
05-08-2007, 21:03
smutno mi jak diabli, na lotnisku tego nie okazałam.
Troszkę się uzewnętrznij, żeby gówniarstwo nie pomyślało, że Ci dyndoli albo nie odczytało Twojego zachowania jeszcze gorzej - jako wyniosłego "cierpienia w milczeniu". Trzym się.

Basia.
05-08-2007, 21:09
Troszkę się uzewnętrznij, żeby gówniarstwo nie pomyślało, że Ci dyndoli albo nie odczytało Twojego zachowania jeszcze gorzej - jako wyniosłego "cierpienia w milczeniu". Trzym się.
dostałam Mmsa od syna, przysłał mi różę .......... podziękowalam mu i napisałam że go bardzo kocham /ostatnio robiłam takie wyznania kiedy miał 12 lat/.

Ala-ma-50
05-08-2007, 21:53
Basieńko...on i tak wie że go kochasz...dlatego ta róża

Anielka
05-08-2007, 22:01
Basieńko dobrze,że mu powiedzialaś,ze go kochasz.Dzieciaki o tym wiedzą,ale bardzo chcą to usłyszeć od czasu do czasu.A my smotne matki czasami o tym zapominamy robiąc za matke i ojca i wydaje sie nam to tak oczywiste,że nasi synowie/szczególnie synowie/wiedzą,że ich kochamy.Pozdrawiam cieplutko.4741Ode mnie też różyczka,taka skromna,ale wiesz,że zasłużyłas na cały bukiet.:)

Nika
06-08-2007, 08:59
Teraz jest moda na mówienie dzieciom "kocham cię",ale jak wspomnę swoje dzieciństwo..było szczęśliwe i bezpieczne,aczkolwiek bez wylewności uczuć.Staram się swoim pociechom często to mówić...

Honorka1949
06-08-2007, 09:22
Basiu bardzo dobrze , ze powiedzialas mu ze go kochasz.Moja corcia jak dwa dni jej tego nie powiem to sama sie dopytuje" a co mamus kochasz mnie jeszcze?".Mimo, ze to juz stare konie , ale czekaja na mile slowo i czuly gest z naszej strony.I ja dolaczam rozyczke do tego bukietu.

http://img443.imageshack.us/img443/9760/rozaczerwonanieduzabk6.png (http://imageshack.us)



.

hannabarbara
06-08-2007, 11:12
KOCHAM CIĘ! To piękne i doniosłe słowa. Rzeczywiście zapanowała moda na ich nadużywanie. Kończenie każdej rozmowy telefonicznej tym zwrotem, dewaluje je. Czyni formą grzecznościową, rzucaną w eter, tak zupełnie bez potrzeby.W przypadku Basi, na lotnisku miały one swoją siłę gatunkową i znaczyły właśnie to co powinny znaczyć.Ciekawe, co powie matka, która na dłużej żegna własne dziecko, gdy na codzień, tak beztrosko szafowała wyrazami swojej miłości.

Nika
06-08-2007, 11:53
Powie to samo,bo to słowo ma magiczną moc.chcialabym też,aby dzieci nam je od czasu do czasu dawały w prezencie,bez okazji specjalnej...mnie by to absolutnie nie przeszkadzało.

Honorka1949
06-08-2007, 11:56
Moja cora ma 35 lat ale jeszcze czasem siada mi na kolanach i tuli sie jak za dawnych lat....to takie mile...

elizka
10-08-2007, 20:12
Dla mnie czasami stanowicie błyskawiczną Radę Starszych. Dzięki i chwała Wam za to.:) :) :)
Duuużo się naczytałam zanim odkopałam taki post.Potrzebna mi rada,chociaż sama jestem starsza.Moje dziecko ma 21lat,dziecko-co nie?Zawiadomiło mnie ,że zamierza zamieszkać z dziewczyną/ 20 lat/w wynajętym mieszkaniu i kończyć studia.Na razie nie myślą o zaręczynach,kiedyś może...są zakochani,pragną być razem.Co ja na to?A ja jestem starej daty,nie chcę zrobić im krzywdy,a może to najważniejsza ich decyzja życiowa?Na razie nie odpowiedziałam.No tak-są dorośli,ale....Czy komuś z Was zdarzyła się taka historia?

Sunshine
10-08-2007, 20:21
Moje dziecko ma 21lat,dziecko-co nie?Zawiadomiło mnie ,że zamierza zamieszkać z dziewczyną/ 20 lat/w wynajętym mieszkaniu i kończyć studia

Droga Elizko,trochę zdziwiła mnie Twoja rozterka,
przecież dzisiaj taka sytuacja to codzienność,i wiele z naszych dorosłych dzieci/o ile nie większość/ podejmuje taką decyzję.Tak dzisiaj żyje młode pokolenie,nic na to nie poradzisz,a czy to jest dobre rozwiązanie,hm....któż to wie,wszystko skoryguje jak zwykle samo życie.
Głowa do góry i nie martw się tym zbytnio.

elizka
10-08-2007, 20:31
Sunshine!tak szczerze to i ja tak myślę,ale martwię się,wiem że i tak uczynią po swojemu.Widzę ich radosć i cieszy mnie ich miłość ,ale potrzebna mi rada doświadczonych mam.Dzięki.

Ala-ma-50
10-08-2007, 21:10
Kochana..tu nie potrzeba rady ..bo i tak na nic się nie przyda...można tylko patrzeć i wspierać...ale tylko wtedy gdy poproszą o wsparcie..
Tak się stało, że mój syn 19-letni też się wyprowadził 25 lipca tego roku...do dziewczyny...ma jeszcze rok szkoły..i nie ma pracy.
Perswazje na nic się nie zdały..to siedzę i się przyglądam...a mąż się obraził...
Poradzi sobie ,...to dobrze...nie poradzi...to wróci ..i za jakiś czas będzie zaczynał od początku...samo życie.

Alsko
10-08-2007, 21:38
to jego życie, które musi sam przeżyć. Nie przeżyjesz za niego.
Mnie też niektóre decyzje syna nie zachwycały. Powiedziałam, co myślę. Raz. Decyzję podejmował sam. A ja byłam obok, kiedy trzeba - wspierałam. Jeśli było coś nie tak, nie mówiłam "a mówiłam". Bo co to da? :)

Ala-ma-50
10-08-2007, 21:47
Nic nie da.
Ale nieraz to aż język świerzbi, żeby powiedzieć..A nie mówilam...ale nie mowię...bo i tak jeszcze nie raz życie mu dokopie...ale to napewno nie będę ja.

bogda
10-08-2007, 22:10
Moja córka też mi oświadczyła, że ma zamiar wyprowadzić się do swojego chłopaka, są już ze sobą 3 lata, mają się pobrać....wolałabym inną kolejność, ale cóż mam zrobić, teraz to jest modne, mówię co o tym sądzę ale i tak zrobi po swojemu....a ja mogę się tylko na to patrzeć, przecież jej nie zamknę w jakimś lochu jak to niegdyś bywało....

Ala-ma-50
10-08-2007, 22:18
A szkoda..przydałby mi się jakiś ciemny loszek...ale cóż...nie te czasy

baburka
11-08-2007, 09:33
Moje dziecko ma 21lat [...] Zawiadomiło mnie ,że zamierza zamieszkać z dziewczyną/ 20 lat/w wynajętym mieszkaniu i kończyć studia.Na razie nie myślą o zaręczynach,kiedyś może...są zakochani,pragną być razem.Co ja na to? [...] nie chcę zrobić im krzywdy,a może to najważniejsza ich decyzja życiowa?Na razie nie odpowiedziałam.No tak-są dorośli,ale....
Szukałabym precyzyjnej odpowiedzi na pytanie, z czym w istocie związane są Twoje obawy. W niej, jak przypuszczam, znalazłabym wskazówki, jak postąpić.
Na co Twój mąż zareagował "obrażeniem się"? To pytanie też warto uzupełnić odpowiedzią.

Znam kogoś kto 100 lat temu zamieszkał z przyszłym mężem. Skończyło się piękną katastrofą. Ktoś inny powtórzył to samo po 20latach, a teraz sypią mi się wnuki.:)

Malgorzata 50
11-08-2007, 10:05
KOCHAM CIĘ! To piękne i doniosłe słowa. Rzeczywiście zapanowała moda na ich nadużywanie. Kończenie każdej rozmowy telefonicznej tym zwrotem, dewaluje je. Czyni formą grzecznościową, rzucaną w eter, tak zupełnie bez potrzeby.W przypadku Basi, na lotnisku miały one swoją siłę gatunkową i znaczyły właśnie to co powinny znaczyć.Ciekawe, co powie matka, która na dłużej żegna własne dziecko, gdy na codzień, tak beztrosko szafowała wyrazami swojej miłości. Słowami miłości nie da się "szafować" i matka która często to robi na lotnisku powie to samo jeszcze raz i wcale nie bedzie to wcale mialo mniejszej wagi niż owo "kocham cię" usłyszane od matki ,która nie "szafuje", haniu-barbaro to, czy komuś przychodzi latwo, czy nie latwo wyrazac miłosc slowem nie jest zaplanowanym działaniem tylko cechą charakteru -wspólczuję goraco tym ,ktorzy tego nie potrafią .I wcale nie sadze ,zeby konczenie rozmowy telefonicznej w ten sposób bylo "modą" jesli nasze "stare" dzieci byly otaczane "słownym" okazywaniem uczuć całe zycie, to dlaczego nie mialoby tak zostać -a poza tym na ogól ludzie ktorym się mowi ,ze są kaochani, a do tego nie są to puste slowa (a tego nie da się udawać) potrafią robic to samo w stosunku do swoich najblizszych....polska szkola "zimnego chowu" i oszczędności w okazywaniu uczuć w imie nie wiadomo czego w polaczeniu z zaborcza miloscią matek meczennic dostarczyla juz zastępu pacjentów co raz bardziej popularnym psychoterapeutom.A ,zresztą -tu padnie kolejny truizm-jedni musza powiedziec i powtarzac codziennie to co czują inni okazują milośc bez słów i jest ona i tak oczywista -ale sa tacy ,którzy tak dalece nie potrafią okazac niczego ,że pozostawiaja najblizszych w przekonaniu iż ci są im doskonale obojetni ,a to już nie jest dobrze.Nie uwazam też ,zeby powtarzanie dziecku ,że sie je kocha (malemu czy staremu) w jakikolwiek sposób dezawuawalo owe słowa dziecko przekonane o tym ,że jest wazne i kochane jest o wiele łatwiej "odciac od pepowiny" bo to po prostu jest czlowiek z dobra "baza" :)

Malgorzata 50
11-08-2007, 10:30
Sunshine!tak szczerze to i ja tak myślę,ale martwię się,wiem że i tak uczynią po swojemu.Widzę ich radosć i cieszy mnie ich miłość ,ale potrzebna mi rada doświadczonych mam.Dzięki.
1.Jakich rad oczekujesz -przeciez Twoj syn nie oczekuje od ciebie ani rady ani pozwolenia -on juz podjąl decyzję
2.Elizko hop hop obudź sie Twoj sym jest dorosly -i wlasnie zacząl wlasne zycie-Twoja dotychczasowa rola mamy -opiekunki i dyrygentki wlasnie dobiegla końca
3.Ta decyzja jest wazna bo młody czlowiek postanowil wlasnie że "tiepier ja" -natomiast nikt nie powiedzial ,że ju z zawsze bedą razem ,ze się pobiora itd -na razie sa zakochani i szczesliwi i to jest najwazniejsze
4.W odroznieniu od kolezanek nie uwazam zycia razem za "mode" tylko za naturalna kolej rzeczy -a slub jest tu sprawa trzeciorzedną -jesli będą chcieli to się pobiorą kiedyś ,jesli nie -nie
5.Doswiadczenia wlasne -moj syn zamieszkal z ukochana w wieku lat 23 -kupili nawet mieszkanie ,poczym ...sie po 5 latach rozstali ...kłopot maja oni ja sie tylko martwiłam jak przezywali to rozstanie bo przezywali okropnie.Ani przez chwile nie bylo wersji pt,"powrót do mamusi"Teraz Pawel po roku rozpaczy jest na nowo w zwiazku z kims innym (też swietna dziewczyna) mieszkaja razem to czy zechca kiedyś to jakoś sformalizowac czy nie -uwazam za ich prywatna sprawę
-moja corka mieszka ze swoim ukochanym Krzysiem od 4 lat (czyli miala 23 jak się nieodwolalnie wyniosla z domu) sytuacja jak wyzej.Mam bardzo serdeczne kontakty ze swoimi dziecmi i ich połowkami -ale szanujemy swoja odrebnośc
Na piociechę -nie przychodzi to bez bólu -ale nie ze wzgledow "obyczajowych" tylko zmiany w życiu ...dla nas rodzicow czy mam -wiadomo ,ale da sie przeżyc.
Sama zreszta mam podobne doswiadczenia i podobne zafundowalam moim rodzicom w swoim czasie ,a wtedy nie bylo "mody" (co za bzdura)-i wszyscy przeżyli w dobrym zdrowiu.....

Alsko
11-08-2007, 10:38
No! Nic dodać, nic ująć!!!

Koniec świata!, jak mawiał Popiołek, z Piekielnicą Małgosią się zgadzam bez kłotni.

Basia.
11-08-2007, 14:48
zgodzę się tylko wtedy jeżeli "młoda para" odpowiada za swoje wspólne życie w całym tego słowa znaczeniu. Jeżeli są na tyle dorosli, że posiadają "płynność finansową" i stać ich na wynajęcie mieszkania oraz utrzymania to ok. Jeżeli liczą na rodziców, że rzucą kasą popędziłabym na 4 wiatry. Dorosłe życie prowadzi się na swój rachunek, nie pozwoliłam synowi kiedy był na moim utrzymaniu na pomieszkiwanie w moim mieszkaniu z panienką ........... kiedy się usamodzielnił i już nie mieszkaliśmy razem ......nie wtrącałam się do niczego...... jego życie, jego sprawa...........

elizka
12-08-2007, 18:23
Drogie kolezanki!Dopiero dziś przeczytałam Wasze posty i z serca dzięki.Ja tak naprawdę to właśnie nie mogę wciąz uwierzyć w dorosłosć moich dzieci.Tu świętą rację ma Małgorzata,mówiąc o obudzeniu się.Syn jeszcze rok studiuje,a my finansujemy jego studia i to chyba naturalne.Dotąd mieszkał w akademiku,teraz za podobną kasę ,składkowo wynajmą mieszkanie.Dostaje ileś tam i tak będzie jeszcze rok,a to,że będzie z dziewczyną pozostaje jego wyborem.Mąż stwierdził,że to jego sprawa jak będzie żył.Sądzi,że spełnia swoje zadanie jako rodzic.Tak zresztą syn miał obiecane,podobnie jak i córka.Cieszę się ,że możemy im pomagać,że nie muszą zarabiać na zycie w czasie studiów.Jednak moje rozterki są w zasadzie natury moralnej.Jak to będą mieszkać razem?bez ślubu?a co dalej?a czy nie zawalą studiów.....A co powie rodzina?Nikt do tej pory tak nie robił.A co z wiarą?/proszę się nie dziwić!/No i takie kwiatki!Jednak po lekturze Waszych postów oświecam się i jakby przechodzę rewolucyjne przemiany.Muszę złapać oddech!A tak sobie myślę,że przecież mogli nam wcale nic nie powiedzieć !Mieszkają daleko od domu i kto by tam wiedział?On zapytał : mamo co ty na to? Ileż może byc odpowiedzi-prawda?No i tak !Będę po prostu dalej matką.Małgosiu!dzięki za punkty.Masz przejrzyste spojrzenie na życie.

nutka
12-08-2007, 19:22
A ja mam problem "odwrotny". Córka jesienią miała wynająć mieszkanie razem z chłopakiem. Fajny chłopak, traktowany przez nas jak zięć, zaakceptowany w 100%. Byłby dla niej dobrym partnerem i oparciem. Byłby, bo nagle trach - córka zakochała się na zabój w starszym, rozwiedzionym, w mojej ocenie nie mogącym jej nic zaoferować mężczyźnie. Jeszcze nie spaliła za sobą mostów, ale widzę, że leci jak ćma do ognia, żeby się spalić. Nic jej nie powiem, bo wyznaję zasadę - nie pchaj się z nieprosznymi radami - ale serce boli. I chłopaka mi żal, bo bardzo go polubiłam. A on jeszcze nic nie wie, jest daleko, ale przeczuwa, że coś jest nie tak...

Alsko
12-08-2007, 19:46
No i to jest dylemat!
I ta bezsilność człowieka, który musi stać obok. Ale stoi, nie odchodzi.

Basia.
12-08-2007, 20:08
ciężki orzech do zgryzienia. Życie pisze różne scenariusze może się odkocha, albo ten nowy facet okaże się wartościowym człowiekiem?

nutka
12-08-2007, 20:23
Na razie wolałabym, żeby się odkochała. Ale, czy to do końca można być pewnym, co dla drugiego będzie lepsze? Dla samego siebie czasem trudno podjąć decyzję, a życie dopiero weryfikuje nasze wybory. W każdym razie w tej chwili mocno to przeżywam, a widzę, że i mąż także.

bogda
12-08-2007, 21:50
Duże dzieci - duży kłopot, to się sprawdza, nigdy nie wiadomo0 jak postąpić, jak odradzić coś co nam się nie podoba lub widzimy to w czarnych barwach....bo a może to jest dobry wybór, a jak przeforsujemy coś innego i okaże się że jest żle, to będziemy mieć wyrzuty do końca życia....i tak żle i tak żle....w końcu nie możemy ich prowadzić za rękę przez całe życie, my też dokonywaliśmy sami wyboru i też nie słuchaliśmy rad rodziców....

nutka
12-08-2007, 22:07
Nie możemy prowadzić dzieci za rękę, ale chcemy, żeby były szczęśliwe i żeby im się powiodło w życiu, dlatego tak bardzo przeżywamy ich kłopoty.
Ja swojej Mamie nie zwierzam się ze swoich zmartwień, choć mam ich ostatnio sporo i czasem chciałabym, żeby ktoś nie tyle mi doradził, ale po prostu pogłaskał po głowie jak dziecko i był ze mną...Ale wiem, jak bardzo Ona przeżywa każdy, najdrobniejszy nawet nasz kłopot i nie chcę przysparzać jej więcej trosk.

bogda
12-08-2007, 22:15
Nutko....jasne że przeżywamy i bardzo bolejemy nad tym jak się im coś nie powiedzie lub ponoszą porażki, ale ja nawet staram się to przed nimi ukrywać, żeby jeszcze bardziej wtedy ich nie dołować, wspieram jak mogę, ale nie chcę im nic narzucać....żeby póżniej nie mieli pretensji....to jest bardzo trudne....

nutka
12-08-2007, 22:24
Tak, wiem, że to trudne. Ja też uważam, że dzieci powinny przeżyć swoje życie po swojemu, a tak bardzo chcemy, żeby było im lepiej, niż nam. I w drugą stronę też trudno, bo tak bardzo teraz potrzebuję wsparcia mojej mamy, a z drugiej strony tak bardzo nie chcę jej martwić...

Malgorzata 50
12-08-2007, 22:27
Nic nie dodam bo podzielam zdanie Basi i Lili w 100%

Basia.
12-08-2007, 22:28
Na razie wolałabym, żeby się odkochała. Ale, czy to do końca można być pewnym, co dla drugiego będzie lepsze? Dla samego siebie czasem trudno podjąć decyzję, a życie dopiero weryfikuje nasze wybory. W każdym razie w tej chwili mocno to przeżywam, a widzę, że i mąż także.
rozumiem Ciebie doskonale, to jest bardzo gorzkie i przykre dla rodziców kiedy widzą swoje dziecko dążące niewłaściwą drogą ........... ale młody człowiek ma taką naturę, że lubi sam się przekonać jak to jest i nie słucha rad starszych. Może ten facet bardzo kocha Twoją córkę i będzie dla niej tym "właściwym"? Życzę całą sobą szczęśliwego rozwiązania tej sprawy dla Twojej córki i dla Was rodziców.

nutka
12-08-2007, 22:56
Gdybym wiedziała, że ją kocha, byłabym spokojniejsza. Wiedziałabym, że jej nie skrzywdzi. Ale obawiam się, że dla niego to tylko taka odskocznia po rozwodzie, zabawa bez dalszego ciągu, rozpoczęta przy okazji wspólnego wyjazdu. To wszystko jest zresztą bardzo świeże, trzeba wszystkim dać chyba więcej czasu. Moja córka była dotąd bardzo rozsądna, może jeszcze wszystko sobie przemyśli...

elizka
13-08-2007, 21:32
Może nie uwierzysz,ale nie tak dawno "przerabiałam" taką sytuację z moją córą.Fakty prawie identyczne.Ona jest starsza od syna,też jak i Twoja rozważna,ale diabeł nie śpi!Pan rozwiedziony,a jakże,wspaniały,dżentelmen,czarujący"mozna z nim o wszystkim rozmawiać"/cytat/...itd.No i co?Ano minęło jak grypa,bez powikłań!Ja powiedziałam tylko:spróbuj córuś postawić się na moim miejscu-ja córka w takiej sytuacji,a ty matka.Najpierw się śmiała,a potem zastanowiła.Może to było jedno,a po drugie taki pan nie traci czasu na nici sypatii i ta szybkość go pogrążyła.Nie podoba się to młodym dziewczynom z rozsądkiem.Nigdy nic nie wiadomo do końca-to jasne,ale pamiętam też słowa mojej mamy w podobnej sytuacji:taki pan już miał szansę na szczęście no i jak ją wykorzystał-pomyśl i sama zdecyduj!Pozdrawiam Cię!Kochamy swoje dzieci.

nutka
13-08-2007, 22:19
Wasze dzieci to nie wasze dzieci. To synowie i córki Życia, które ich wzywa... Tak napisał libański poeta Khalil Gibran. I niech to będzie pewnym podsumowaniem tej dyskusji.

arczia
23-08-2007, 20:21
nikt za nikogo zycia nie przeżyje...
co modne, co nowoczesne, a co niby przeżytkiem i zawadza...
sumienie często zawadza, ale jest - i podgryza - nasze dzieci to nie jacyś obcy ludzie i zasada niewtrącania nie zawsze jest rozsądna. Czasami wręcz należy sie wtrącić, a nie patrzeć bezczynnie, aż nasze ukochane dziecię kreci sobie sznur i rujnuje nasze wieloletnie starania ...to takie wygodne - powiedzieć to WASZE życie a my rodzice cichutko się na wszystko zgadzamy i przyklaskujemy, chociaż w nocy nie śpimy i płaczemy w poduszkę nad Waszą dziateczki (dorosłe) głupotą.
Nie dajmy się zwariować - kiedy już nasza rola rodzica staje się przeterminowana starajmy sie być najlepszymi przyjaciółmi swoich dzieci - a najlepszy przyjaciel nie stoi z boku, gdy nam rozum odbierze - najlepszy przyjaciel skrytykuje, ostrzeże, wyrazi przeciwne zdanie i ... zostaje dalej najlepszym przyjacielem. dlatego postawa - Kocham cię i jesteś dla mnie najwazniejszą krwia z mojej krwi i kościa z mojej kości, ale NIE ZGADZAM SIE Z TYM CO ROBISZ! - jest dla mnie najrozsądniejsza. Młodzi też często podejmują decyzje chwiejnie - szukają w naszych oczach wskazówki, bo nie do końca są pewni swoich wyborów - gdybyś mi mamo doradziła co robić to może zrobiłbym inaczej... (a tu zamiast rady była NOWOCZESNA akceptacja bzdury ze strachu, aby się nie narazić - czasem narazić się trzeba, a wszystko zalezy od powagi sytuacji

Malgorzata 50
23-08-2007, 23:07
Ale wiesz arczia czesto jest tak ,ze rad przyjaciela sie wysłuchuje ...i robi sie swoje .I jesli nawet zgodze sie z Toba czesciowo -to powiedz, jak sobie wyobrazasz ciag dalszy....uważasz ,że syn czy corka robia głupote wiążąc się z kims kto TOBIE nie odpowiada bo nie miesci się w Twoich ramach -w ramach tego co TY uwazasz za słuszne...mowisz to ,argumentujesz itd -po czym oni nadal sa razem wiec co dalej ...obrazasz się ,nie pozwalasz na przyprowadzanie "niesłusznego" partnera do domu ....czy co? Bo jesli tak zrywasz za jednym zamachem swoje wiezy z dzieckiem i robisz mu czy jej trudna do wybaczenia przykrosc .Bo jesli nawet okaze się ,ze maiałas rację -to masz jak w banku że dorosly czlowiek ,ktorego urodziłas juz nie bedzie Twoim przyjacielem i nie przyjdzie się wyplakac i przyznać ci racji -będzie ukrywać swoje zwiazki ,swoje porazki - bedziesz miala stala i niezmienną odpowiedź -"wszystko dobrze" .Tego chcesz w ramach "przyjaźni" Jedyne co my rodzice mielismy obowiazek zrobic to. nie chronienie dzieci przed życiem i jego nie zawsze pieknymi przejawami .a wyposazenie ich w siłe by zetkniecie się z przeciwnosciami losu bylo dla nich mozliwe do przetrwania.

zosinek
03-04-2009, 08:02
I ja wychowałam samotnie dwoje dzieci.Dzis jestem z nich dumna ale sama.Syn ,zawodowy żołnierz był pół roku w Afganistanie wkrótce ze swoją rodziną wyjedzie na 3 lata za granicę.Cieszę się że jest doceniany w pracy(uwazam go nawet za pracocholika).Córka już ponad 10 lat jest w USA .
Nie mogę im pomóc to jednak moje myśli zawsze są z nimi i niejedną noc nie przespałam kiedy któreś z moich dzieci miało problemy.I chociaz chciałabym im pomóc tak bardzo nie mogę.