PDA

View Full Version : Próby literackie o przyjaźni/ miłości


mimoza
02-12-2010, 09:18
Znajomy przysłał mi opowiadanie na tyle mnie zainteresowało, że zrodził się pomysł na nowy wątek. Zapewne wiele osób na seniorku ma w swoich szufladach takie "perełki", względnie ma zachowane w pamięci opowieści spisane przez innych, które przykurzone, zapomniane można tutaj zaprezentować.
Zapraszam do pisania,to ogromna frajda, jak pod wpływem chwili nasze pióro kreśli takie opowieści. :) - Cz

Historia o starszej miłości.
01.12.2011 21:06


Z przyjaźnią to wiem. Zawsze można zawrzeć. Myślę czy mógłbym się obecnie jeszcze zakochać. A jak zakochać się to jak i poco i w kim ?
Jaka to postać. Moim zdaniem atrakcyjna. Musi to być ładna, miła i mądra osoba.
To się czuje ale już bez analizowania. Apetyczna kobieco. To moje preferencje.
Nie może też być o rubensowskim gabarycie. Zadbana. Tak aby prowokowała własnym stanem i wyglądem. No ale to są sprawy oczywiste.
Czy taka osoba istnienie to nie wiem. Teoretyzuję – więc mogę snuć wywód dalej bezkarnie aby nie obawiać od nikogo reprymendy.
Musi to być istota, która zachwyca. Jest obiektem do odkrywania. To cała przyjemność.

No dobra teraz napiszę jakbym kochał, to cudowne zjawisko.

Znaczy wiem. Wiem dokładnie. Ale trudno to opisać. Po pierwsze to bezpłciowa przyjaźń. Taka jak z mężczyzną. Nie idzie o kradzenie koni ani znanie się jak łyse kobyły, beczkę soli. Taką życzliwość. Gotowość do niesienia pomocy. Żartowowania. Słuchania opowieści. I karcenia.
Gotowości do dostania upomnienia. Takie zwykłe dzień dobry, cześć. Niby nic – a tak to się coś zaczęło – jest w orkiestrach dętych taka siła.

Ryms – nagle strzała w środek czoła. Padam jak trup. Oczy szeroko rozwarte. Usta rozdziawione jak japa jamochłona. Myśli skute jak lodem.Bezmyślność.
I nagle serce łomoce jak rumak.Wali tętni bije. Zlewasz się potem. Gorąco to dreszcz i zimno na całym ciele. Chcesz coś powiedziec ale drewniany kołek w ustach na miejscu jężyka ani śmie drgnąc a jak drgnie to tylko jakiś mamrot mmmmmyyh.

I wiesz – grom z jasnego nieba. Myśl jest klarowna. Rozwija się w słowa zdania.
O – zakochałeś się. To pierwsza miłość – nie każda. Wiesz, że nie kochałeś nie byłeś kochany – to tylko popęd, odpowiedzialność i wyczyn.
Rozmyślasz ? Kochałem – byłem kochany ? Umiem kochać ?
Brak odpowiedzi. Choć wiesz jak teraz masz kochać !

Zakochać się jak sztubak. Ale postępować rozumnie. Gdyby młodość wiedziała. Gdyby starość mogła.
I kiedy wiesz to stajesz się młody gotowy do tańca godowego – do stroszenia piór i robienia z siebie błazna. Za chwile klniesz swoją durnotę. Nie spisz nie jesz, myslisz i rozpętujesz manię w rzeczywistym świecie i sen nocy letniej jest faktem.
Zwalniasz, odprężasz się. I boisz czy wyznanie miłości nie będzie błędem. Czy podkochiwać się tylko i nic nie mówić. Udając zwykłego przyjaciela.
Jak bym kochał gdybym się tak umiał jeszcze zakochać – tak jak mi się łatwo o tym pisze. No jak ? Wiem.
Spojrzenia. Dotyk ręki aksamitny. Ciepło wszechogarniające ciało - na odległość. Słowa. Spojrzenia. Westchnienie. Marzenia senne. Spokój.
Znowu niepokój pobudzenie. Gorączka lodowata. Niepewność. Delikatne muśnięcia i pieszczoty. I jedność bez ekstaz prokreacji.
Uśmiech. Uśmiech. Ciągły do śmierci. I po niej. Prawdziwa miłość żyje wiecznie.

autor: Krzysztof Wocjan