PDA

View Full Version : Okiem kuriera


Stalin
15-02-2011, 21:32
Chodzil mi ten pomysl od paru dni po głowie - ofiar w ludziach na szczęście nie było - się złożyło że wylądowałem na pewien czas w takim, a nie innym miejscu.
Warszawa to moje miasto, tutaj się urodziłem i tutaj, z małymi przerwami mieszkam. nasuwają się pewne analogie z Nowakiem - Jeziorańskim i jego książką, zresztą świetną - Kurier z Warszawy. Zastanawiam się tylko, czy zacząć z marszu czy też obejrzeć się na sytuację i okoliczności które do tego doprowadziły. Bo w sumie są różne sposoby patrzenia na miasto - inaczej się patrzy jako stały mieszkaniec, inaczej jako turysta czy pracownik służb miejskich, jakie by one nie były.
Patrzyłem na to miasto z różnych perspektyw, co ciekawe całościowego widzenia nauczyłem się w Dublinie. Tak się składało, ze miałem dużo czasu i na oglądanie i na myślenie o tym co patrzę. Ale to może po kolei, bo w sumie historie, które się zdarzyły miały wpływ na na to, co dzieje się teraz.

Prawdziwego patrzenia nauczyłem się przy amerykanach - to był fajny okres, kiedy pracowałem z amerykańska agencja adopcyjną. Oni organizowali adopcje dzieci na Ukrainie a w Warszawie musieli załatwiać badania lekarskie i ostateczne papiery imigracyjne. Typowe miejsca - lotnisko, hotele, ambasada i różne miejsca do oglądania. To oni nauczyli mnie nowego spojrzenia na Pałac Kultury - mówili, że jest very newyorkish. I faktycznie, po przeleceniu paru książek o architekturze zorientowałem się, ze pałacowy styl radziecki to imitacja amerykańskich wysokościowców z lat 30. To fajny czas był, bo za tą prackę dostawałem 25 dolców za godzinę a w dobrym miesiącu było tych godzin kilka. Oni przylatywali z Ukrainy i mówili, ze Warszawa to takie czyste i europejskie miasto. Często jeździliśmy po jakieś zakupy do supermarketów - oni mówili, ze te centra handlowe to takie jak u nich a ja puchłem z dumy bo faktycznie, miasto zaczęło jako tako wyglądać

Bywało czasem dość zabawnie, bo jedna para zostawiła adoptowane niemowlę w koszyku na półce w supermarkecie i dopiero przy kasie zorientowaliśmy się, ze czegoś brakuje. W jednym centrum handlowym było miejsce - plac zabaw dla dzieci to ja zostawałem z dzieciakami tamże a oni sobie chodzili na zakupy i to był dobry czas - ze starszymi dzieciakami dało się dogadać po rosyjsku, po Ukrainie wszystko w Polsce im się podobało, niektórzy amerykanie wyraźnie prosili, żeby mówić dzieciakom, ze to jeszcze nie Stany tylko dopiero Polska. Fajnie bywało w hotelach, chociaż czasem były problemu z miejscami, raz to nawet w Marriocie nie dało rady bo akurat jakaś strzelanina w pokojach była, obie kobitki wylądowały w końcu w ekstra apartamencie w Sobieskim. Poznałem wtedy dokładnie chyba wszystkie warszawskie hotele. Przez moment fajną metą był nieistniejący już hotel Cytadela - było blisko nad Wisłę i do parku.

Do tego jeszcze zabierałem ich na obiady w do różnych knajp - to był drugi okres w moim życiu kiedy dokładnie znałem knajpy warszawskie, pierwszy był wtedy, kiedy robiłem w handlu zagranicznym, późne lata osiemdziesiąte, Warszawa była wtedy bardzo ponura i szara. Ale to może przy okazji. (cdn)

Jadzia_G
15-02-2011, 21:51
Witaj - bardzo ciekawie piszesz.....i pisz dalej czekamy na dc.

Stalin
16-02-2011, 22:36
Ja wielokrotnie zadawałem sobie to pytanie - czy lepiej być sierota na Ukrainie czy też fajnie być adoptowanym w USA, nawet biorąc pod uwagę fakt, że adopcja kosztuje jakies 30.000 dolców bo Amerykankom rodzić się nie chce? Tematem jest miasto, jak je widzieć i co to naprawdę znaczy. Amerykanom zawdzięczam sposób patrzenia na miasto - jeden ze sposobów - jako na mechanizm dla ludzi. Przypomniała mi sie taka scenka z Wilna, jak te bogobojne baptystki dotarły wraz ze mną na lot powrotny. Ja patrzę a one pdowójny gin z tonicem walą ( ceny na lotnisku były straszne) zapytały czy chcę - pewnie, ze chciałem. Później padło pytanie, czy byłem w toalecie.
- Byłem, całkiem nowa i fajna jest. Żeńska też?
- Owszem, też nówka, ale czy....
- Niestety tak, dokładnie tak samo.
- Aha. Znaczy Wilno bylo odbudowywane, łącznie z dworcem lotniczym bo do tej pory to był raczej Luftbanhof, a nie dworzec, niestety, toalety były robione według najlepszych wzorców radzieckich, znaczy kafelki i w ogóle ale zamiast kibla były tzw. stopy Świetej Agaty. No i tak, zdrowo nawaleni wróciliśmy do Warszawy, która awansowała do rangi metropolii.

I trzeba trafu, że później wylądowałem z ZGONie, czyli w zakładzie gospodarki nieruchomościami w gminie Warszawa Śródmieście. Od razu powiem, że najbardziej lubiłem wycieczki na dach - mam co prawda lekki lęk wysokości ale miasto z tej perspektywy wygląda wspaniale. Wchodziłem na dachy wszedzie, gdzie sie dało - na Placu Konstytucji, na Kruczej, na Pięknej - Warszawa była piękna z tej perspektywy. I wcale nie trzeba było wjeżdżac na Pałac Kultury, zeby widzieć to całkiem spoko miasto. Najgorszy w tym wszystkim byl dekret Bieruta - nawet pisałem pracę w tym temacie na studiach podyplomowych, ale to naprawde było widoczne i już. Na szczęście - nie dla turystów, ale dla administracji to ból glowy był.

Miasto to coś więcej niż tylko ulice i budynki.
Wracając zatem do wątku - panorama miasta z dachów budynków jest fantastyczna. patrząc z Placu Konstytucji na północny zachód widzimy najwyższy biurowiec w Warszawie - szykowany na główną siedzibę Daewoo. Oni już byli bankrutem, jak stawiali ten wieżowiec, tylko wtedy nikt jeszcze o tym w firmie nie wiedział. No i sobie stoi teraz - pusty, wysoki i niewykorzystany pomnik korporacjonizmu.

Na tych dachach to trzeba było obróbki blacharskie i papę poprawić bo ludziom się lało do mieszkań. Pojęcie nie miałem, jakie to jest skomplikowane - najpierw przetarg na roboty, szczegółowe warunki zamówienia, publikacja ogłoszeń, procedury postępowania. Jak już ktoś wygra to inni wynik postępowania oprotestują, a co! A ludziom dalej leje się na głowy. Wreszcie, jak już jest po wszystkim to się robi protokół wprowadzenia na budowę i jest fajnie do momentu, kiedy pijany pracownik nie spadnie z tego dachu. Jeden spadł, na szczęście budynek był niski a on pijany, spadł na plastikowy dach nad garażem, nawet się nie potłukł za bardzo. Ale afera była jak cholera, znaczy najpierw się sprawdza papiery. Pogotowie, policja i inne takie pierduły. Okazało się, że zamiast wziąć łom i oderwać deskę przybitą do gzymsu to on klęknął i pchnął ja rękami. Deska, rzecz jasna poleciała ale on niestety też. Krzywdy sobie nie zrobił bo go promile i dach nad garażem uratowały. Fajne były dachy na Kruczej, dom był własnością miasta ale do terenu roszczenia były dlatego nie można było zrobić remontu tylko wszystko trzeba było załatwiać w ramach awarii. To całkiem spoko kontrast jest, tuż obok nowoczesny biurowiec a tutaj stara kamienica, o murach zszywanych prętami, żeby się nie rozeszły. Rzecz jasna mury, nie pręty. Strach było wchodzić do kamienicy na Pięknej bo można było kawałkiem dachu w łeb oberwać, nie to, ze element rzucał tylko dach i elewacja odpadała, do tej pory są siatki nad bramą i od czasu do czasu są opróżniane z tego gruzu.

Wszystko to przez ten cholerny dekret Bieruta który strasznie popsuł sprawy związane z własnością gruntu i budynków. Ponieważ ustawy o odszkodowaniach w zasadzie nie ma, to co miasto mogło zwrócić dokonywało na podstawie tego samego dekretu, co z kolei straszne jajca w rzeczywistości powodowało. Ale o tym to może w następnym kawałku. (cdn)

Stalin
17-02-2011, 19:59
Chyba pora na wczorajsza dygresję, dotyczy jak raz Płocka. Musiałem pojechać pod Łąck, szybciej jest prawym brzegiem Wisły.
Droga momentami wyremontowane - pewnie znów fundusze unijne ale jak się wjeżdża do Płocka to po prawej stronie zrobiło sie zarąbiście - cała masa współczesnej architektury, szkło plus aluminium, jakieś centra handlowe i Mc Donaldy - krótko mówiąc, jest jak wszędzie i trudno zgadnąć, gdzie się jest. Za to ten typ architektury jest łatwy do likwidacji a uzbrojenie terenu zostaje. Przed centrum niespodzianka - rondo i skręt w lewo, nowym mostem na Łąck i nie tylko. Piękny most, nawierzchnia szosy raczej taka sobie, rondo w godzinach szczytu też, jak sądzę, zakorkowane ale za to fajnie się jedzie. I tak to powinno wyglądać, w sensie, że się robi, co się da w ramach dostępnej kasy.

Płock pamiętam z dwóch rzeczy - moich przejazdów służbowych - jeden most drogowo - kolejowy i cholerne korki plus sobotnie wyjazdy celem zakupu dżinsów. Jak się zebrało parę osób - 4 albo 5 to opłacało się jechać do Płocka po zakup dżinsów. Nawet uwzględniając koszty benzyny to przy 4 osobach warto było pojechać i kupić sobie fajne spodnie albo inne rzeczy - były dużo tańsze niż w Warszawie 150 złotych zamiast 250, bo tam fabryka Levi Straussa była.

Ale wróćmy do Warszawy - był dekret Bieruta o wywłaszczeniu no to wywłaszczali na potęgę i w związku z tym straszne kretyństwa się porobiły. Nie będę się kłócił o zasadność dekretu, mówię wyłącznie o skutkach. Warszawa po wojnie była morzem gruzów i cały naród budował swoja stolicę. I zrobiły się jajca jak berety a może nawet i większe. Dzisiaj gość, który mieszka przy Koszykowej - nie będę mówił o numerach - ma pokój z kuchnią w obrębie jednej działki ale już łazienka z korytarzem należą do innej działki, do której ktoś ma roszczenia. I jak to rozwiązać, bo ustawa reprywatyzacyjna nie powstała?

Było jakieś podwórko - adresu już nie pamiętam, gdzie trójkąt o wymiarach mniej więcej 15 metrów boków i dwudziestu paru podstawy należał do kogoś innego niz podwórko. Najbardziej wkurzał się dozorca, bo jak tu pozamiatać? Przecież jak się zamiecie do granicy do wiatr rozwieje a za zamiatanie obcego terenu nikt mu nie zapłaci. Najbardziej cieszyli się właściciele psów, które na początku srały ile wlezie na ten kawałek trawnika a po buncie dozorcy który miał tego dość, sikały na ten fragment podwórka, wymieniając wieści z psiej poczty i powodując nadmierny wzrost trawy, który wkurzał dozorcę jeszcze bardziej, bo nikt mu za koszenie nie płacił. (cdn)

Stalin
18-02-2011, 21:42
Byliśmy przy podwórkach ostatnio, chyba pora przejść do rzeczy ważniejszych. Bo jak wszystko było miejskie to nikt o nic nie dbał. Dopiero później zrobiły się problemy. Pierwszym problemem było powstanie wspólnot mieszkaniowych. Generalnie jestem za wspólnotami bo znam kilka które radzą sobie całkiem nieźle. Ale niestety, nie wszystkie. W sumie byłem przeciwny robieniu wspólnot wszędzie bo nie wszyscy się do tego palili a jeszcze bardziej nie wszyscy dawali sobie z tym radę. Ja to policzyłem - nasza administracja w Śródmieściu była dochodowa, myśmy na siebie zarabiali. Ale był przykaz odgórny, ze ma być prywatyzacja.
No to była, ludzie wykupywali mieszkania do których mieli prawo i całkiem słusznie. Gorzej, że my byliśmy zmuszeni do pozbywania się dochodowej części naszej działalności. Większość administracji jest generalnie beznadziejna - to są fakty i nie zamierzam się z tym kłócić. Natomiast wszystkie administracje są uczciwe - nie zamierzam tutaj chwalić pracowników za uczciwość, bo to byłoby absolutnie niezgodne z faktami. Generalnie łapówki biorą wszyscy, natomiast mechanizm był tak ustawiony, ze wpłaty lokatorów trafiały we właściwe miejsca. w przeciwieństwie do administratorów prywatnych, jedna wspólnota się o tym przekonała. Zbierali pilnie na remont dachu i elewacji - fundusz remontowy działał jak cholera. Niestety, prywatny administrator tez działał no i fundusz remontowy zniknął razem z administratorem. Ale w końcu dobry wyjazd wart grzechu... :D

A później zaczęły się prawdziwe problemy z rozliczaniem kosztów. Bo na przykład były dwie kamienice ze wspólną ciepła wodą, część wody szła bezpośrednio do mieszkań a część była podgrzewana w jednej z kamienic bo tam była kotłownia no i część mieszkań w obu kamienicach była zasilana bezpośrednio a część przez kotłownie, porównanie chirurgiczne - jak rozliczyć dwa organizmy z częściowo wspólnym sercem??? Bliźniactwo syjamskie - tym bardziej częściowe zawsze było trudne do rozliczenia. A na nowe rozwiązania pieniędzy nie było.

Fajne było również robienie podwórek, pod niektórymi były garaże i to wszystko zaczęło przeciekać. To zerwali kostkę bazaltową, uszczelnili, położyli asfalt. Pojawił się problem - co zrobić z kostką bo w sumie przedwojenna była. Autorytety myślały, myślały i nic nie wymyśliły. Problem na szczęście rozwiązał się sam - ktoś ta kostkę normalnie i zwyczajnie ukradł i wszystkim ulżyło.... :D:D

I nie można pominąć świrów w tym wszystkim, w centrum miasta świrów było zagęszczenie niespotykane gdzie indziej ale to może temat na następny odcinek. (cdn)

Kolczuga
18-02-2011, 22:10
Wydaj ksiazke.

Stalin
18-02-2011, 22:25
pracuję już nad tym...:D:D:D:D

Kolczuga
19-02-2011, 01:24
Kupie,jakem wozna,tylko napisz tych Amerykanow w pierwszej odslonie wielka litera.:D

Stalin
19-02-2011, 09:40
Nie mów woźna - lepiej brzmi konserwatorka powierzchni płaskich :) A skorygować juz nie mogę, przepraszam...:D

Stalin
19-02-2011, 12:54
Bo chyba dwa razy numerek 3 powtórzyłem.
Jedna z prawd ogólnych mówi, że na starość ludzie dziwaczeją. Powiedziałbym, że ludzie dziwaczeją w ogóle, niezależnie od wieku. Byłem przy kilku takich przypadkach, goście zeszli nagle i albo zapach albo fakt, że dawno ich nit nie widział spowodowały konieczność interwencji.

Jeden koleś zbierał wszystko, co mu wpadło w rękę a miał czas i chodził, drzwi otwierały sie tylko do połowy i czego tam nie było - książki, stare radia, żelazka, jakieś abażury, buty, kurtki. Wszędzie pełno robactwa, trzeba było to wywieźć - ciało właściciela również i zdezynfekować i odnowić mieszkanie.

Inny zbierał książki i gazety. W mieszkaniu były tylko korytarze bo wszystko piętrzyło się po sufit. Dziwne, że stropy wytrzymały. W obydwu przypadkach zebrało się tego pare samochodów a klienci zostali pochowani na koszt miasta bo nikt z bliskich sie nie zgłosił.

Z kolei przy Marszałkowskiej facet został zamordowany we własnym mieszkaniu, do dzisiaj nie wiadomo rzez kogo i z jakich powodów. Takich wydarzeń przez lata było więcej, wszystko na przestrzeni kilku ulic, bo miasto to również, a może nawet przede wszystkim ludzie.

Najbardziej rzuca się w oczy menelarnia chociaż przez ostatnich kilka lat jakby mniej - może dlatego, że miasto się zmienia, przybywa nowych budynków a tam już nie ma przytulnych bram i zacisznych klatek schodowych. Ja mam dobre relacje z menelami na moim osiedlu - to klasyka jest, żadnych dragów i innych używek, normalnie gorzała i denaturat. Korzystałem z ich usług kilka razy przy wymianie mebli, zawsze grzecznie, zawsze z szacunkiem. Kiedyś kosztowało to 3 dychy - starczało na flaszkę, fajki i popitkę teraz pewnie jeszcze dychę trzeba dołożyć - wszystko drożeje.

Widuję ich czasem w lasku - ja sobie chodzę i czytam, pies gdzieś tam biega, oni stoją przy ławce elegancko pokrytej gazetą - flaszka, salceson, ogórek, normalnie zebranie Partii Czerwonych Nosów. Kłaniamy się sobie uprzejmie i wszystko gra. W śródmieściu bywało inaczej.

Stara kamienica w podwórku przy Kruczej przeznaczona do rozbiórki. Zostało kilka rodzin, cała reszta to pustostany. No i różne ludzie zrobili sobie tam noclegownię - wiadomo jesień, pada a w środku sucho i zacisznie. Jakieś materace, ciuchy, puste flaszki i wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt że każde pomieszczenie było poobsrywane. Mogli sobie wybrać chociażby jeden pokój. Przyglądałem się im na ulicy - nomalny wygląd, może sytuacja ich zmusiła do korzystania z tego miejsca? Nie wiem, pogadać się nie dało bo byli raczej agresywni, chcieli dołożyć pracownikom firmy dezynfekującej, nie obyło się bez policji. Sama kamienica została zabezpieczona bardzo solidnymi stalowymi drzwiami z domofonem, co stanowiło wystarczająca barierę dla prób penetracji, ponadto policja regularnie patrolowała tamten rejon. Kamienicy juz nie ma, masa inwestorów ostrzyła sobie zęby na ten teren, a ja żałuję, bo na podwórku parkowaliśmy samochody i było blisko do pracy. W dodatku każde mieszkanie miało swoją komórkę na podwórku normalnie jak kiedyś, dawno, dawno temu. Teraz teren jest ogrodzony i niebawem mają się rozpocząć prace. (cdn)

Kolczuga
19-02-2011, 18:52
Nie mów woźna - lepiej brzmi konserwatorka powierzchni płaskich :) A skorygować juz nie mogę, przepraszam...:D




....teraz... wg nowomowy awansowalam na konseratorke,w Polsce bylam wozna w szlolach i czasami w domach kultury dorabialam i stad wiem ,ze nazwy narodowosci piszemy wielka litera.

Stalin
19-02-2011, 20:53
Też wiem, ale zdarzają mi się literówki, Pani wybaczy mam nadzieję...

Hypatia
19-02-2011, 20:58
Też wiem, ale zdarzają mi się literówki, Pani wybaczy mam nadzieję...



Wow,literat jest od literatury,a od literek korekta!
Dawaj,dawaj,dawaj.......(napisała bym go,go,go....ale się boję hiihihi)

mimoza
19-02-2011, 20:59
Też czytam z coraz większym zainteresowaniem.
Razem z Kolczuga czekam na c.d.
Widze jeszcze Hypatię, której Twoje literówki nie przeszkadzają :) - Cz

ewikomega
19-02-2011, 21:34
Też czytam z coraz większym zainteresowaniem.
Razem z Kolczuga czekam na c.d.
Widze jeszcze Hypatię, której Twoje literówki nie przeszkadzają :) - Cz
Ja też, przecież jesteś specjalistą w tym temacie,
nie powiem , że też w innych ; np. kabaretowych:D
Stalinie pisz tutaj na KSC ,
bo zobacz w Krakowie jest trochę inaczej....:D
http://www.youtube.com/watch?v=7fDFG2CnFeY

Stalin
19-02-2011, 21:56
Poprzedni odcinek mówił o trochę smutnych sprawach to chciałem to wyprostować, bo wesołe też były. Ulica Mokotowska to generalnie była zasiedlana przez ubeków i wojskowych i tam później dramatyczne rzeczy wychodziły. Był jeden artysta, śpiewak reprezentacyjnego zespołu Wojska Polskiego, walnął mu odpływ z wanny, znaczy rura skorodowała i poszła obok a on nie powiem, higieniczny był. On się kąpał, woda szła w międzystropie a sąsiadowi niżej się lało. W trakcie rozmów zachęcał nas do wysiłków ale do mieszkania nie wpuszczał.

W rezultacie pion trzeba było zakręcić bo zaczęło się lać jeszcze niżej, na klatce i w tym pionie dwójka małych dzieci, horror. A gościu dalej otwierać nie chciał. Udało się to zrobić w asyście policji i straży miejskiej, znaczy policjanci go bajerowali - czar munduru przemówił a hydraulicy robili swoje. Z kolei na Hożej mieszkała bardzo rozrywkowa dama, zresztą piękna kobieta, budząca myśli nie tyle o rozrodczości, co o faktach ku temu zmierzających. Wielu zmierzało, kilku się dostało.

Ostatecznym rezultatem było posiadanie czwórki dzieci, każde z innego ojca, w dodatku ona z dziecka na dziecko ładniejsza się robiła. To, ze ojcowie nie byli znani nikomu nie przeszkadzało - w końcu wielkie miasto zapewniało anonimowość. Jej matka już po drugim dziecku stwierdziła, ze jej emerytura jest - nawet z uwzględnieniem pomocy społecznej - zbyt mała na utrzymanie tylu dzieci, pozostałe po urodzeniu były wysyłane do domów dziecka.

Ewidentnym jest, że kobitka miała jakieś braki w mózgu, zresztą była wysyłana na leczenie psychiatryczne kilka razy, ale prawo jest takie, ze każdy cokolwiek kumaty pacjent może się na własne życzenie wypisać. No to ona się wypisywała i wracała do siebie.

Nas to dotyczyło o tyle, że mieszkanie komunalne było, a na wyroki eksmisyjne czeka się w nieskończoność. Jak wracała to znów zaczynały się balangi, ponieważ nie płaciła czynszu i innych opłat to najpierw wyłączyli jej gaz - bo stanowiła zagrożenie, później wodę - permanentnie zalewała sąsiadów a na końcu elektrykę. Jej i gościom to kompletnie nie przeszkadzało, w długie jesienne wieczory robili sobie grilla, paląc ognisko z klepek parkietu i części zbędnych mebli.

Wreszcie udało się ją wyeksmitować, ale remont lokalu kosztował raczej dużo. Po tym doświadczeniu poprosiłem Administratorki o dostarczanie mi wszelkich kwiatków korespondencyjnych ale to może w następnym kawałku opowiem, część tego zaginęła, ale najlepsze kawałki zapisałem sobie gdzieś w kompie. (cdn)

Stalin
21-02-2011, 20:21
I najwyższa pora na przerywnik śmiesznostkowy wybitnie, znaczy ja zbierałem korespondencję w różnych sprawach, część już zaginęła ale to co zostało - wymiata. Wspomnę tutaj o firmie sprzątającej Babrak & Fleja, oczywiście nie jest to prawdziwa nazwa ale chyba nikt tego nie oczekuje. Według korespondencji mieszkańców pracownicy firmy zajmowali się wyłącznie sikaniem i defekacją w różnych miejscach, według mojej oceny to oni jednak głównie sprzątali, jeżeli nawet sikali to jak ja robiłem kontrole to było sprzątnięte. A inne kwiatki - ojojoj...:D:D

Administracja Domów Komunalnych Nr...

Proszę o interwencję w dwóch sprawach.
Po pierwsze - w lokalu nr... zamieszkuje grupa cudzoziemców którzy w godzinach nocnych czynią hałas uniemożliwiający przebywanie w mieszkaniu piętro niżej.. Dwa - trzy razy w tygodniu urządzane są balangi trwające do godziny 4-5 rano. Jeśli nie ma imprez to lokatorzy tupią, biegają i upuszczają na podłogę ciężkie przedmioty.
Po drugie - przy wejściu do mojej klatki znajduje się śmietnik wykorzystywany jako toaleta i miejsce imprez pijackich, a lokatorzy z parteru zorganizowali komorę gazową na klatce w postaci palarni papierosów i nie chcą pójść na kompromis polegający na otwarciu okna.
Z poważaniem
Wycisław Chlujny

Mieli żyć długo i szczęśliwie, tymczasem taki smutny koniec miłości

Pozew do sądu

Echmata Chomąto - Podpad
Warszawa, ul.......

Wnoszę o zobowiązanie Bryndzomira Podpada o złożenie oświadczenia woli następującej treści:
Wyrażam zgodę na:
1. założenie instalacji gazowej i wod-kan
2. założenie drzwi w przedpokoju i w kuchni
3. pokrycie kosztów w/w prac
Sąd w orzeczeniu rozwodowym zasądził na rzecz moja i trójki dzieci pokój 21 m oraz wspólne korzystanie z łazienki, przedpokoju i kuchni. Mąż zamknął kuchnie na zamek i od 2 lat gotuję na gazowej butli turystycznej i myję naczynia w łazience. Były mąż utrudnia nam życie urządzając libacje alkoholowe. Mieszkanie jest majątkiem wspólnym a pozwany uważa, ze jest jego i utrudnia wspólne zamieszkiwanie ponieważ chce abym to mieszkanie opuściła. W załączeniu: zawiadomienie o przestępstwie, pozew o wydanie kluczy, plan mieszkania.

Bryndzomir Podpad
Warszawa
ul......
Proszę o wydanie opinii odnośnie remontu wymyślonego przez moja byłą żonę.
Pani Podpad od dnia złożenia przeze mnie pozwu rozwodowego, tj. od 2002 roku chce mnie i moja mamę w każdy sposób wyrzucić z mieszkania.
Mamę chciała wymeldować a na mnie składała fałszywe doniesienia do prokuratury, chcąc zrobić ze mnie łobuza i alkoholika a ten remont jest jej następnym wymysłem. Od czasu otrzymania rozwodu tj. od 2003 roku żona przez większość czasu przebywała u swojego kochanka, Dezyderiusza Pukaczewskiego a w 2006 roku definitywnie przeprowadziła się do nowego konkubenta, którym jest Korzyst Szlajacz. Była żona zalega z czynszem, jej zadłużenie wynosi około 2000 PLN.

We znaki dawał się czasem bulgotliwość rur, proszę:

Hamleta Cieczna
Warszawa
Ul.....4 m.20
Prośba o interwencję

Od początku mieszkania w w/w lokalu systematycznie używam środków chemicznych do czyszczenia rur. W ostatnim czasie coraz częściej występują problemy z odpływem w zlewozmywaku. W związku z tym od 3 tygodni usiłuje skontaktować się z administratorem budynku ale ma wyłączona komórkę. Ostatniej nocy wyjątkowo głośne odgłosy bulgotania z rur kanalizacyjnych w kuchni obudziły wszystkich domowników. Co mam dalej robić? Czekać, aż moje obawy okażą się słuszne i zaleje mi całe mieszkanie????

No i dobre rady policji w dziedzinie księgowości:
Uprzejmie informujemy, ze w dniu...
Komenda Rejonowa Policji zabezpieczyła i zaplombowała lokal przy ul..... z uwagi na zgon najemcy w przedmiotowym lokalu.
Wobec powyższego sugerujemy zamknięcie konta rozrachunki z najemcami dla w/w użytku.

(cdn)

Stalin
22-02-2011, 19:29
Chciałbym nadal kontynuować ten humorystyczny przerywnik. Jestem bardzo wdzięczny, za wszystkie materiały które ciągle jeszcze mam w kompie, to fajnie pokazuje głupotę ludzką. A wracając do korespondencji to proszę bardzo:


Zwracam się z uprzejma prośbą o zwrot kosztów za wprawienie drzwi do mieszkania. Musiałam założyć nowe drzwi bo czułam się zagrożona włamaniem, moje drzwi są monitorowane, na ile zamków zamykam ile razy przekręcam kluczem, jestem monitorowana na wycieraczce. Poprzednie drzwi nie miały żadnych zabezpieczeń antywłamaniowych. Do pomieszczenia gdzie są ekrany monitoringu mają dostęp właściciele lokalu, konserwatorzy i wiele innych osób. Jak można pisać stek kłamstw nie oglądając ekranów i olewać równo sprawę monitorowania moich drzwi?

Zefirynda Wozduch

A poniżej to odjazd kompletny, przeprowadzenie wywiadu na zlecenie wiadomo kogo niestety, nadal nikt nie wie, kto to był
:D:D
"Opłacanie takich leniwców to marnotrawstwo naszych pieniędzy. Przedostające się zimno spod podłogi nie zostało ujęte w protokóle ale to przecież wiadomo dlaczego - powietrze jest niewidoczne i nie ma koloru zimnego. Doprowadziłam do powołania kolejnej komisji i postanowiłam filmować ją na video. Reakcja komisji to był dziki wrzask wydobywający się z ust administratorki Borelii Kłapućko i piana na ustach inspektor technicznej Ciuralii Sztamajzy, groźba przerwania komisji i próba zepchnięcia mnie ze schodów. Niedługo po incydencie policja przeprowadziła z nami wywiad środowiskowy na zlecenie wiadomo kogo. Niestety, nie udało mi się ustalić kto to był".
Z poważaniem
Czepulia Gzymsik

Zawsze sa problemy z restauracjami na dole, niestety, bo z jednej strony to jest masa kasy dla wspólnoty a z drugiej - cóż

Mieszkańcy budynku przy ulicy..... proszą o interwencję w sprawie restauracji..... Sprawa dotyczy hałasów powodowanych przez urządzenia techniczne na zapleczu restauracji oraz głośnych zachowań pracowników którzy trzaskając drzwiami i naczyniami zakłócają cisze nocną.
Ale kasa wpływa na konto, nie?


A teraz plama administracyjna ewidentna:
Zwracam się o umorzenie postępowania komorniczego prowadzonego przeciwko mnie na podstawie wyroku sądowego nr....
o opróżnienie i wydane lokalu mieszkalnego przy ulicy... w Warszawie.
W zawiadomieniu z dnia... komornik wzywa mnie do opuszczenia lokalu przy ulicy...
Uprzejmie informuję, że:
1. Nie mam uprawnień do tego lokalu
2. Nie posiadam tam żadnych swoich rzeczy
3. Nie jestem tam zameldowany
4. Nie mieszkam tam od trzech lat bo swoje cele życiowe realizuję z mamą w mieszkaniu pod adresem.....
Dla niniejszego pisma zastrzegam skutki procesowe.
(cdn)

Kolczuga
22-02-2011, 23:25
Wow,literat jest od literatury,a od literek korekta!
Dawaj,dawaj,dawaj.......(napisała bym go,go,go....ale się boję hiihihi)

ojojoj:D

.....i zabrzmialoby glupio,jesli juz to keep going

Stalin
23-02-2011, 21:25
Mogę powiedzieć, ze praca a administracji uczy tolerancji. Zgoda, sa czasem takie przypadki, że chciałoby się dać w mordę palantom - mam na myśli konkretny przypadek mieszkańców kamienicy przy ulicy Hożej. Miasto zagwarantowało całą masę kasy na remont - stropy trzymały ledwo-ledwo ani ludzie remontowi mówili stanowcze nie. No to przecież wam się podłogi i sufity zawalą. To niech się zawalają! - odpowiedzieli mieszkańcy. Co za kretyni. Ale póki co dalszy ciąg wesołej korespondencji.

Zwracamy się z prośba o pomoc w udostępnieniu lokalu nr przy ulicy... Lokal zamieszkuje Pan Śmiesław Narzutny. Z informacji uzyskanej od mieszkańców budynku wynika że w/w lokator przebywa na klatce schodowej gdzie też spożywa posiłki, co jednoznacznie świadczy o tym, że nie można wejść do lokalu. Ostatnio opróżniano lokal w 2005 roku. Ze względu na agresywność lokatora odbyło się to w asyście Straży Miejskiej, wywieziono wówczas 8 ciężarówek śmieci.
Ze względu na zbliżający sie okres letni prosimy o szybka interwencję.

Czochralia Wodkan,
Warszawa, ul.....


W zwiazku z otrzymanym rozliczeniem kosztów za 2006 rok wzywam do rzetelnego sporządzenia rozliczenia. Jednocześnie informuje, że w/w rozliczenie nie mogło być dokonane w oparciu o wskazania licznika gdyż takowego nie posiadamy.
Pozostaję z poważaniem
Czochralia Wodkan

A to coroczna tradycja administracyjna - strażacy organizują. :D
W związku z organizowanym szkoleniem prosimy o podanie imiennej listy minimum pracowników, którzy będą uczestniczyć w seminarium z zakresu ochrony p - poż.
Szkolenie odbędzie się w dniu... o godz..... w Sali Kongresowej PKiN. W programie - Cezary Pazura, Kabaret Moralnego Niepokoju, Kabaret Neo-Nówka.


Administracja Osiedla

Uprzejmie informuję, że w dniu wczorajszym w godzinach popołudniowych zachlapano mi wizjer w drzwiach. Kiedy po zamknięciu drzwi na łańcuch uchyliłam je celem wyjrzenia na klatkę, ujrzałam grupę osobników o złowieszczym wyglądzie. Cała grupa szurała kartonami, rozstawiała drabiny i machała po ścianach pędzlami umoczonymi w farbie. Na moją grzecznie zwróconą uwagę o zachlapaniu wizjera wyjątkowo niechlujny osobnik w pobliżu moich drzwi powiedział, że wizjer zostanie oczyszczony po pomalowaniu całej klatki schodowej. Mówiąc to znacząco szurał szpachlą po ścianie. Zwracam się do administracji ze skargą na okropne i niewłaściwe zachowanie całej grupy, używającej na cały glos wyrażeń obelżywych. Jednocześnie informuję, że stosowna skargę na takie zachowanie wysłałam do Zarządu.
Z poważaniem
Ciamcia Kurwiąż – Dymontt

Areszt Śledczy Warszawa - Mokotów
ul. Rakowiecka 37
02-521 Warszawa

Dotyczy: dodatku mieszkaniowego
W odpowiedzi na pismo z dnia..... Administracja uprzejmie informuje, że na prośbę zainteresowanego, Pasława Wyrympa , decyzją nr..... został przyznany dodatek mieszkaniowy w wysokości 210.- PLN/mies. za okres październik 2007 - luty 2008.


Właśnie, po co komu kanalizacja? :D
Gryźlina Bezwonna
zam. w Warszawie
ul..........

W dniach ... - ....w naszym domu odbyła się wymiana rur gazowych skandalicznie uciążliwa - walenie, terkotanie, przebijanie stropów, brak gazu, za wszelką cenę i szybko. Jesteśmy poszkodowani - nie tylko ludzie ale i cały dom traci na takich remontach bo rury wyziębiają kamienicę. Po całym remoncie pozostały tylko załatane stropy i pomalowane rurki Jesteśmy niezadowoleni, bo przecież na wsiach nie ma gazu ani kanalizacji i takie rujnacje w Śródmieściu są niepotrzebne. Dość tego! Składamy skargę na w/w interwencję.

W załączeniu: 2 materiały dowodowe


Uprzejmie proszę o kolejną naprawę domofonu i jego wzmocnienie.
Okoliczna młodzież i tzw. margines społeczny notorycznie dewastuje mechanizm samozamykacza po czym z upodobaniem oddaje mocz na ścianę bramy. Powoduje to przebarwienia tynku i stanowi źródło nieprzyjemnego zapachu. Sytuację wykorzystują również właściciele psów spoza posesji, którzy wpuszczają zwierzęta na podwórko celem załatwienia potrzeb fizjologicznych na klombie.
Pozostaję z poważaniem

Napleta Destyl – Zajzelska
ul. Brzozowej Wody 4

Szanowni Państwo

W związku z faktem ostatecznego porzucenia wymiany rur w mojej łazience zmuszona jestem poinformować, że:

1. W środę ubiegłego tygodnia rano o godz. 8,30 robotnicy zaczepili mnie pod drzwiami, informując że w poniedziałek 17.09.2007 ktoś powinien być w lokalu od godziny 8 do 18 w związku z wymianą rur w łazience.
2. Czekałam od 8 do 11, w końcu słyszę jakiś hałas na schodach i udaje mi się złapać na klatce schodowej kogoś z ekipy. Okazało się że nic nie będzie wymieniane, a mój czas jest bezpowrotnie stracony. Pan odsyła mnie to „bazy” nieopodal budynku.
3. Pracownik w bazie usiłuje dowiedzieć się czego chcę, a kiedy nie chcę z nim rozmawiać, odmawia podania mi telefonu kontaktowego szefa i w niegrzeczny sposób wyrzuca mnie z pomieszczenia.
4. Wykonuję telefon do firmy administrującej budynkiem. Opowiadam panu, który odebrał telefon, jak niegrzecznie mnie potraktowano.
5. Pan przerywając moją wypowiedź pyta się mnie czy umiem rozmawiać krótko i syntetycznie, stwierdza obcesowo, że „trzeszczę” i żebym w dwóch zdaniach powiedziała mu czego chcę. Bezmiar chamstwa, niekompetencji i braku profesjonalizmu był porażający.
6. Kierownik, który się ukrywa to człowiek, który ma coś do ukrycia i unika odpowiedzialności.
7. Kompetencja i profesjonalizm administracji również pozostawiają wiele do życzenia, pracowników należy przyuczyć do należytego wykonywania swojej pracy.
.

Proszę potraktować to pismo jako skargę i prośbę o zmianę podwykonawców.

Bez poważania
Wiotkinia Egzalta Rozsierdek
(cdn)

Stalin
26-02-2011, 17:44
Bandyci ze sklepu.
Pora na niezapomnianą Marionettę. Przez lata dostarczała wielu atrakcji współlokatorom jak i organom. Zestaw korespondencji poniżej:


Telex no 811.... pl
Panie generale,
Proszę o wykwaterowanie osób bezprawnie zajmujących mieszkania kwaterunkowe przy ul... nr...
bo podłączają się bezprawnie do energii i gazu narażając innych lokatorów na płacenie, robią awantury i prowadza agencje towarzyskie a Wiktualia Chaszcz i Dziewanna Bydrąć jako kurwy wraz z agentami ochrony załatwiają fałszywe oskarżenia dewastując aktualnie powybijane szyby. Ich bękarty – Willy, Moryc, Oleandra i Sralujka zamiast po tablicach szkolnych mażą po ścianach a na zwracane uwagi proponują danie w ryja.
Z poważaniem
Marionetta Zapych

* * * * *

W odpowiedzi na pismo z dnia.... dotyczące przebywania osób stwarzających zagrożenie na klatce schodowej informuję, że:
1. Funkcjonariusze podjęli w tej sprawie czynności wyjaśniające.
2. Dokonano kontroli i przeprowadzono wywiad środowiskowy celem uściślenia zagrożeń stwarzanych przez w/w osoby w opisanym w piśmie rejonie.
3.Na odstawie w/w ustaleń zostały skierowane dodatkowe patrole w przedmiotowa okolicę z zadaniem przeciwdziałania zakłóceniom porządku publicznego

* * * * *

VI Wydział Cywilny
ul. Lipowa 2
00-326 Warszawa

Powódka: Marionetta Zapych, Warszawa, ul.....

Pozwany: ( imię i nazwisko do wiadomości znajomych), na pewno krewny albo rodzina Wiktualii Chaszcz
Administracja jakaś tam, Warszawa, ul....
Pozew
o spowodowanie zastopowania tworzenia urojonych aukcji mojego mieszkania z powodu braku rzetelnego bilansowania przez służby finansowe faktur który były akceptowane i winny być bilansowane w ramach czynszu.
Wnoszę ponadto o dołączenie akt nr VI c...... oraz o zastopowanie i zakaz przekazywania do sprzedaży mojego mieszkania.
Ponadto wnoszę o uwzględnienie strat (przestrzelone okna, drzwi i auto) przez złodziei i morderców ze sklepu ogólno-spożywczo-mięsno-alkoholowego - 15 lat gehenny.
Koszty sadowe i procesowe w ciężar pozwanego.

* * * * *

Donoszę, że osoby zamieszkałe przy ul.....podnajmują mieszkania kwaterunkowe na meliny i spotkania narkomanów. Prym wiedzie pani Poślad Daktyla, przetrzymująca Boguckiego który zabił szefa mafii wołomińskiej Pershinga i Rozryw Lolita – znana kurtyzana. Nasyłają narkomanów na lokatorów celem ściągnięcia haraczy i wymuszenia wyjścia z mieszkania w celu zaspokojenia przez nich potrzeb seksualnych. Tego typu działalność jest kryminogenna.
Z poważaniem
Marionetta Zapych

* * * * *

Szanowny Panie Kierowniku,
Uprzejmie informuje, że dozorczyni kamienicy przy ulicy... nie jest zainteresowana sprzątaniem tylko gonitwą za pieniędzmi. Wraz ze swoim konkubentem, dr laryngologii Wymazym Psipetą dorabiają sobie jako agenci w agencji rozrywkowo – towarzyskiej, prowadza ubój dziczyzny i wyrób wędlin oraz rozwożą pizzę. Administrator budynku, zamiast dbać o czystość ciągle przebywa z dozorczynią u Wymazego Psipety na badaniach, a na grzecznie zwróconę uwagę o braku czystości dozorczyni powiedziała – cytuję – „odpierdol się.”
Z poważaniem
Marionetta Zapych

* * * * *

Burmistrz Dzielnicy
.......
Zwracam się do Pana Burmistrza o zastopowanie oszustw dokonywanych przez gang rodzinny Wygibasów na bazie starych bądź ukradzionych aktów notarialnych. Robiłam zastrzeżenia w Administracji i Urzędzie Dzielnicy – brak odpowiedzi. Wszyscy tam zamieszkali są bez meldunku, chorzy psychicznie i na wariackich papierach. Wymuszają wolne lokale dla swoich kurtyzan, jako bywalcy cmentarza na Bródnie kradną znicze, kwiaty, wiązanki. Stary Wygibas kazał zeszlifować kute litery na granitowym pomniku mojego męża dr inżyniera Marka Wierucha – Klonki. Pies właściciela firmy Zamtuz Technology zniszczył 20 krzewów na podwórku a sam właściciel myli bidet z kiblem i zapycha rury.
Mając powyższe na względzie proszę o interwencję.
Marionetta Zapych

* * * * *

Prokuratura Rejonowa
Wwa ......

Wniosek
O skierowanie na przymusowe leczenie Marionetty Zapych
W/w została poddana leczeniu psychiatrycznemu 2 lata temu. Obecnie jej stan zdrowia drastycznie się pogorszył, stała się agresywna i zagraża naszemu życiu. Zakłóca spokój, wykrzykując wulgarne słowa pod adresem lokatorów i klientów firm, mieszczących się w kamienicy. Dzwoni do sąsiadów grożąc że ich zabije albo odrąbie im łby. Regularnie i niepotrzebnie wzywa pogotowie ratunkowe do sąsiadów, informuje policje o produkcji narkotyków, wypisuje wulgarne napisy na ścianach i rzuca ostrymi przedmiotami oraz szkłem w przechodniów - syn dozorcy został trafiony śrubą w głowę... Prosimy o potraktowanie sprawy jako pilnej

Mieszkańcy kamienicy przy ulicy......

Nie da się ukryć, że Pani Marionetta była numerem jeden na liście przebojów administracyjnych. Jak każda bajka ta również się skończyła i zacząłem oglądać miasto okiem kuriera ale to może następnym razem. (cdn)

Kolczuga
26-02-2011, 19:25
Nie znam takiej Polski,ciekawa lektura.


....pamietam natomiast wpisy do ksiazki zyczen i zazalen,a moze pochwal i zazalen.


Skarga z 1985 roku: Kupiłam nieświeże drożdże, pół kilo. Nie chciano mi ich wymienić .


....i bimberek sie nie udal.

Stalin
26-02-2011, 23:15
Kolczuga - taka Polska była od zawsze, dalej będzie ciekawiej.
A co do drożdży to rozumiem tą panią, tyle cukru kupione i nico
:D:D:D:D

Stalin
28-02-2011, 21:52
To najwyższa pora przejść do tego kurierstwa. Znaczy miasto jako bohater zbiorowy i tak będzie się pojawiać ale w charakterze dygresji. Powiedzmy może tak - po różnych wydarzeniach zdecydowałem się ponownie coś robić. Przymusu finansowego nie było ale w sumie chodzi o to, coby nie leżeć odłogiem. No to dałem najbardziej klasyczne ogłoszenie, charakterystyczne dla późnego PRL. Były takie dwa:
1. Bony, dolary kupię/sprzedam - łza się w oku kręci, najpierw za posiadanie słoika z dolcami zakopanego gdzieś w ziemi można było umrzeć jak spekulant, później można było posiedzieć a jeszcze później - normalnie sprzedać albo kupić. Czasy się zmieniały a przed Balcerowiczem dolar latał w górę lepiej od rosyjskich Sputników i praktycznie w pewnych dziedzinach to gospodarka dwuwalutowa była, bo nikomu w złotówkach liczyć się nie chciało.
A drugie było cokolwiek bardziej tajemnicze:
2. Mam samochód, czas wolny, oczekuję propozycji.

I ku mojemu wielkiemu zdumieniu to ogłoszenie zagrało. Wcześniej napisałem dziesiątki CV bez żadnego rezultatu. A tu proszę - taki prosty numer i działa. Zostałem zaproszony na jazdę próbną z jednym kolesiem, żebym się przekonał jak to jest. Pojechałem i zaczęło mi się podobać. Zatem po dwóch dniach rozpocząłem nową - starą przygodę - patrzenie na miasto z kolejnej nowej perspektywy.

Trzeba się nauczyć kilku rzeczy - przede wszystkim topografii samochodowej. Nie wszystkie ulice są dwukierunkowe, niektóre są podzielone w połowie długości, dojazd do tej drugiej części bywa cholernie skomplikowany - patrz ulica Pożarowa na przykład. Od Jagiellońskiej na przykład jest nader krótka i wyboista i w zasadzie nic na niej nie ma. Od strony Odrowąża i owszem całkiem fajne nowe bloki, apartamenty raczej. Z kolei do niektórych miejsc dojazd jest utrudniony z powodu remontów a inne tak miały od samego początku, na kilka adresów typu Łopuszańska można dojechać wyłącznie ulica Światową. Ale to się układa w pewną pokrętną logikę, mam nadzieję, ze za jakiś czas to zrozumiem. (cdn)

Stalin
02-03-2011, 23:10
Zeszło na ulice i, póki co, tego będę się trzymał. Dzisiaj zapadły mi w pamięć dwie - Osiedle pod lasem w Radzyminie i Jankowska w Warszawie. Radzymin - jak Radzymin, wiadomo, miasto cudu nad Wisłą i wreszcie obwodnicę zrobili parę lat temu, z czego wszyscy się cieszą. Pojechałem na czuja, zapytałem w banku, wskazali dobry kierunek. O szczegóły dopytałem się na stacji benzynowej i udało się trafić. Faktycznie, pod lasem bo się zaczyna tuż obok i albo wilki wyją albo psy dupami szczekają. Ale przesyłka trafiła do adresata, w końcu o to chodzi.

Co do Jankowskiej to inna bajka jest, mała uliczka odchodząca od Baleya, koło Żwirki i Wigury. Miejsce na jeden samochód chociaż uliczka musi być dwukierunkowa, bo innego dojazdu nie ma. Stwierdziłem, ze lepiej na piechotę, zaparkowałem się przed jakąś bramą przeciwpożarowa w nadziei, że pożar w ciągu tych kilku minut nie wybuchnie i wyłożyłem tabliczkę kurier na wszelki wypadek. Uliczka się kończy, po stronie parzystej numer 2 A i to są garaże. Pod numerem 2 jest przychodnia to i de i pytam o konkretny numer. Kobitka kumata, odpowiada, że ten nieoznakowany budynek na końcu ulicy to jest 4 ale ona wie, ze żółty blok na drugim końcu ulicy ma numer 6. I to jest cała ulica. Na adresie mam numer 10 i zaczyna mnie szlag trafiać, bo ulice w Warszawie są numerowane według biegu Wisły, z wyjątkiem Puławskiej, która rośnie odwrotnie. A tutaj się okazało, że Jankowska z jednej strony zaczyna się numerem 6, z drugiej strony kończy numerem 4. Numer 10 jest pośrodku. Aaaaaaaaaaa!

Kolejny przypadek to Real na Alei Krakowskiej. No architektura wiadomo. Marmury, aluminium, szkło. Wchodzę, pytam ochroniarza gdzie biura - z szacunkiem, bo w takich molochach kumaty ochroniarz to skarb, potrafi zaoszczędzić dużo czasu.
- Uuu, Panie, trzeba na zewnątrz, wejście z boku i tam pytać dalej. Wszedłem, klatka schodowa i zero informacji. na szczęście jest winda. Wjeżdżam na drugie piętro, wychodzę, sto metrów marmuru i recepcja. W recepcji dwie, ekhem, no rym do windy. A tak trzeba na czwarte piętro. To jadę. Na czwartym piętrze uzyskuję informacje, ze poczta jest na drugim piętrze, zaraz za recepcją. Zjeżdżam i się uśmiecham do recepcji aczkolwiek dobrze, że nie wziąłem tego granatu ze świątecznego garnituru, bo bym nie strzymał, jakas sprawiedliwość musi być. Opuściłem to miejsce, wracam do samochodu, słoneczko grzeje, widać, że wiosna i sobie pomyślałem, ze parę lat temu w ta właśnie porę chodziłem sobie po burdelach w stolicy. I to było dobre, od razu powiem, że chodziłem tam nie w celach -bo ja wiem - rozrywkowych :D tylko jako obrońca wartości chrześcijańskich i cnót wszelakich, przez miasto delegowany, w asyście policji i straży miejskiej.
Ale to fajny temat na następny odcinek... (cdn)

Stalin
04-03-2011, 09:36
Ostatnio trafiają mi się przesyłki pozawarszawskie, znaczy jakieś Marki, Radzyminy i tak dalej.Firmy położone ewidentnie na obrzeżach, zaraz za nimi laski, śnieg, do tego słońce i tak wiosennie się robi, piękny czas na narty. Aura sprzyja przemyśleniom - jak się jeździ to się myśli no i tak się zastanawiałem nad tymi burdelami, w sensie jak się podzielić wiedzą. Czy lecieć chronologicznie czy też podać całą wiedzę jednorazowo. Od razu mówię, ze to moje obserwacje i wnioski własne, nie mam należytego aparatu badawczego tylko tak sobie tą wiedzę z różnych źródeł składam. Pomijam tutaj takie nowomodne zjawiska jak galerianki, cichodajki, uniwersytutki, doggersi czy swingersi, mówię o normalnym biznesie horyzontalnym, człowiek wchodzi, płaci, korzysta i wychodzi.

Według obecnej nomenklatury te wesołe przybytki dzieli się na:
Kluby – wiadomo bar, rurki, topless i inne rzeczy, najchętniej budynki wolnostojące na osobnej działce
Burdele – czyli każdy może wejść z ulicy, duże mieszkania i ogólnie bałagan i zakłócanie ciszy nocnej,
Agencje towarzyskie – biznes o wiele bardziej dyskretny, ale tez wiadomy, bardzo często burdele są nazywane agencjami aczkolwiek to nie do końca to samo.
Salony masażu – bardzo dyskretne, wtopione w otoczenie, bez afiszowania się, wizyty wyłącznie na telefon, bardzo często organizowane przez spółdzielnie 3-4 przedsiębiorczych dziewczyn, zdarza się, ze robią zakupy dla starszych mieszkańców ( serio).
Indywidualistki – działają same w oparciu o net.
Sezon – ku mojemu zdziwieniu dowiedziałem się, że sezon jako taki zaczyna się w połowie marca mniej więcej – znaczy ludzie echem, ożywają na wiosnę i kończy się w połowie października, pozostała część roku jest zdecydowanie mniej dochodowa.
Skala biznesu – wiadomo, ze tak jak dragi, wymuszenia i haracze ten biznes jest kontrolowany przez ludzi z miasta - znaczy Dupa Nostra, inaczej mówiąc Naso Rzyć :D

Szacunki co do wielkości obrotów są różne, dokładnych danych nie ma, natomiast wiadomo, ze Naso Rzyć brała za tzw. ochronę około 3 stów miesięcznie od, hmmm, głowy? Przyjmując, że w Warszawie jest około 30.000 dam, (też zgrubny szacunek) zajmujących się tą działalnością mówimy o kwocie rzędu 9 milionów miesięcznie – jest o co powalczyć.
Ceny – ostatnio podobno spadły, znaczy za w miarę uczciwy seans płaci się stówkę (kiedyś było za 150), za rzeczy ekstra trzeba dopłacać – rzecz do negocjacji. Zatem na opłacanie się Nasej Rzyci kiedyś wystarczały dwa numerki na miesiąc, obecnie trzy. W sumie – podatek niewygórowany w zamian gwarantujący spokój.
O tym, jak z tym walczyłem to może w kolejnym odcinku. (cdn)

Stalin
04-03-2011, 20:37
Mein Kampf - znaczy jak walczyłem.
I wreszcie piątek. Było super, znowu Radzymin, trasa znana i lokalizacja firmy też. I w ogóle było fajnie mniej więcej do godziny 13.00 bo o tej porze miasto stanęło - weekend, nic nie dało się zrobić. No to sobie myślałem nad dalszym ciągiem, nie w sensie wymyślania tylko w sensie układania chronologii, jak to było. Początek był standardowy - duch unosił się nad wodami.

No i nad miastem zapanował Lech Kaczyński. Były to lata 2002- 2005, ja się załapałem na końcówkę. Lechu był prawie jak Kopernik - prawie robi różnicę. Wstrzymano wszystkie inwestycje poza metrem i Muzeum Powstania Warszawskiego. Resztę prześwietlano a naprawę nawierzchni ulic robiono wyłącznie w trybie awaryjnym.

Ale coś trzeba było robić. I przyszła dyspozycja Prezydenta Miasta, że walczymy z agencjami. Nie będę ukrywał, miało to sens. Wtedy gospodarka dostawała zadyszki i wszędzie w oknach były bannery, że agencja towarzyska, AIDS i 3 godzina gratis, francuz bez gumy... Pełno tego było. Wystarczyło zostawić samochód na pół godziny gdzieś w Centrum i już był zasypany ulotkami.

Zatem przystąpiliśmy do walki. Byłem w szoku. W promieniu 3 ulic - 8 agencji towarzyskich. Poczułem się jak dziecko we mgle, bo kompletnie nie wiedziałem, jak się zachować. Wszyscy, którzy wykupili mieszkania chcieli sobie natychmiast odbić inwestycje - spadajcie studenci, żegnajcie młode małżeństwa z dzieckiem - my wam pokażemy wolny rynek. Pokazali. Czasem brała żenada a czasem ten rynek był, ekhem, prężny i zachwycający. :D

Pamiętam Wilczą - Boshhh, eleganckie wiktoriańskie wnętrze, boazeria, nad boazeria wszędzie lustra - na suficie oczywiście też a na środku pokoju - dwa solidne dwuosobowe łóżka. I od razu zeszło mi na skojarzenie - pływanie synchroniczne.
Ale dlaczego w burdelu???? (cdn)

Stalin
06-03-2011, 17:18
Mein kampf - W jaskini lwa.
Zatem zaczęliśmy ta walkę. Problem polegał na braku narzędzi. Nie było i nie ma do tej pory żadnych regulacji ustawowych - trudno, żeby były zresztą. Jestem od dawna przeciwnikiem penalizacji prostytucji.
Jako, z przeproszeniem, organ miasta mieliśmy do dyspozycji wyłącznie prawo budowlane. Oznaczało to, ze jeśli właściciel takiej agencji postawił sobie ściankę działową bez zezwolenia to tylko do tego można było się przyczepić. Skutek praktycznie żaden. W lepszej sytuacji były wspólnoty - mogły działać w oparciu o ustawy dotyczące zakłócania spokoju i mogły podnosić czynsze. A wyglądało to mniej więcej tak:

Otrzymałem pismo, ze w dniu 21.04.2004 odbędzie się inspekcja lokalu celem stwierdzenia sposobu jego wykorzystania. To poszedłem. Sprawa od strony urzędowej wygląda na skomplikowaną. Jak była możliwość wykupu mieszkań to ludzie sobie kupili i założyli wspólnotę. Właściciele 2 mieszkań wynajęli je agencjom. Kto przychodzi do agencji - wiadomo – orły, sokoły, jebaki polinezyjskie, napalone i nawalone to i nic dziwnego że zachowują się trochę głośno, po kątach szczają i czasem który krzyknie. No może to ludziom przeszkadzać. Pierwsze pismo w tej sprawie pochodzi z 1998, roku adresowane jest do Komisariatu Policji z prośba o informacje czy były skargi na zakłócanie porządku.

Kolejne skierowane jest do profesora Zielińskiego, rzecznika praw obywatelskich. Cytuję:
„Zwracam się z prośba o rozpatrzenie następującej sprawy: w dwóch lokalach własnościowych zorganizowano tzw agencje towarzyskie czyli po prostu domy publiczne. Agencje te działają przez całą dobę, zatrudniają wiele prostytutek głównie z krajów WNP, ich liczni klienci trzykrotnie zdewastowali drzwi wejściowe (mówiłem że sokoły napalone!!!) wielokrotnie uszkadzali domofon, i systematycznie psują dźwig windy, klatka schodowa zastępuje im szalet i wysypisko śmieci. Najgorsza jednak jest dla mieszkańców atmosfera zagrożenia i poczucie bezradności. Lokatorki wracające z pracy są zaczepiane przez nietrzeźwych mężczyzn którzy już od wczesnych godzin popołudniowych gromadzą się na klatce oczekując na obsługę w agencji. Zdarzało się, że prostytutki świadczyły usługi bezpośrednio na klatce schodowej. Jak w takich warunkach ustrzec dzieci przed demoralizacją??”

No właśnie, jak?
Następne pochodzi z biura rzecznika praw obywatelskich i jest super. Cytat: „Pełnomocnik poinformował zebranych o możliwościach działania w ramach art. 16 ustawy itd., itd., wymaga to złożenia przez właścicieli zeznań przed sądem odnośnie zakłóceń porządku. Właściciele odmówili składania zeznań w trosce o własne bezpieczeństwo. Rzecznik zajął się sprawą jednak ale na krótko albowiem:

„Wpłynęło pismo Naczelnika Wydziału Budynków z którego treści wynika, że wspólnota korzysta z praw przysługujących jej wobec właściciela lokalu i w związku z tym brak jest podstaw do dalszego zajmowania się ta sprawą."

Rzecznik po prostu umył ręce i słusznie. Ale starczy cytatów z pism, przejdźmy do konkretów. Wspólnota 4 razy podniosła czynsz agencjom i jedna się wyprowadziła. Druga jest bardziej oporna i działa dalej.

Zatem rzuciłem się do walki. Z pewna taką nieśmiałością przekroczyłem progi. Mieszkanie o powierzchni około 70m zostało nieco przerobione. Przedpokój tonie w kwiatach (śtucnych łocywiście), kupa plastykowych neonów, napis Pretty Woman się jarzy. Największy pokój przerobiono na 4 hmm, powiedzmy sypialnie, w każdej ekstra wyrko, fakt, solidne, masywne i budzące myśli stosowne. Do tego pokój służbowy i sypialnia dla pensjonariuszek Dużo nie mogłem zobaczyć bo straszny tłok był. Byli: inspektor nadzoru budowlanego, 3 ludzi z policji - kobitka ( całkiem niezła) plus dwóch gości, 2 ludzi ze straży miejskiej, właścicielka biznesu, 2 kobitki ze wspólnoty mieszkaniowej i ja. Matko! 10 sztuk. Jak w tramwaju w godzinach szczytu. A, sorry, były jeszcze pensjonariuszki 4 sztuki). No odruchowo prężyły swe wdzięki, nie można powiedzieć, pełny profesjonalizm. Nie można również powiedzieć żeby miały na sobie nadmiar ubrań. I nawet w świetle dnia wyglądały na całkiem, całkiem. Mógłbym napisać, że moje myśli skierowane były ku sprawom służbowym ale obawiam się że to kłamstwo by było. Głównym zarzutem stawianym przez inspektora była zmiana przeznaczenia lokalu, z mieszkalnego na użytkowy, znaczy samowolka. Inspektor wystawił mandat w wysokości 500.-PLN, właścicielka odmówiła zapłacenia. Został spisany protokół, wszyscy go podpisali no i tyle. A ludzie i tak dalej będą się bzykali... (cdn)

Stalin
08-03-2011, 20:10
Dobry dzień dzisiaj był. Na sam koniec zlecenie do Red Bulla - podoba mi się. Mają ten miły zwyczaj, że w recepcji jest lodówka z napojami Red Bulla i częstują. Normalnie nie piję tej landryny szczerze mówiąc. Ale na koniec dnia to czasem jest spoko, można wziąć puszkę jako podkreślenie tematu. Sprawdzałem cenę, na stacjach benzynowych taka puszka kosztuje 9,99 PLN I wracając do domu sobie wróciłem do tematu walki z agencjami. Uczciwie mówiąc - przegrałem i bardzo mnie to cieszy. Chyba lubię kobiety upadłe - zawsze pomagam, aby się podniosły ale przez chwile mogą poleżeć - zwłaszcza w dobrym towarzystwie. :D

Były księżycowe koncepcje, żeby cały ten biznes przenieść do pustych hal w Ursusie - dawniej traktory miały zaorać pola, to miasto postanowiło zaorać niemoralność. Na szczęście narzędzi nie było a później priorytety się zmieniły. I - nie da się ukryć - biznes się ucywilizował. Parę agencji Wspólnoty wyrzuciły podwyżkami czynszu. Reszta się mocno ucywilizowała - skończyły się ekscesy na klatkach i hałasy po nocach, skończyły się bannery w oknach. Po prostu zadziałała umowa społeczna. Agencji jest teraz mniej i są absolutnie mniej nachalne.

Jak ostatnio rozmawiałem z jednym, ekhem, managerem (czytaj alfons) to mówił, że Siostry Miłosierdzia ( jak śpiewał Leonard Cohen) posuwały się, z przeproszeniem oczywiście, :D do robienia zakupów starszym ludziom. W ten sposób wygrywały głosy w przypadku głosowań przeciw agencjom. W większości wypadków, po zlikwidowaniu uciążliwości agencje wygrywały spory ze wspólnotami - bo dach jednak trzeba wyremontować a windy unowocześnić.

Ciągle mam w oczach hotel Czarny Kot - widoczny z Ronda Babka albo z Ronda Radosława - do tej pory trwają spory o nazwę. Oczywiście Ronda, nie hotelu. Ludzie mówią, że hotel został postawiony za kasę zarobioną na odpłatnych świadczeniach, znaczy te, którym się powiodło zrobiły legalną inwestycję.

Sądząc po stylu - to akurat pasuje. Styl - Neo Zamtuz, okres Późnego Rozkroku. Przybliżając to niezorientowanym powiem, że to chałupa Gargamela widziana okiem Disneylandu. Fintifluszki, wykusze, mansardy, złocone lustra, marmury, kandelabry, fikusy, fagasy, filodendrony.

A biznes jest całkiem legalny, znaczy jak przyjdziesz z własną kobitką to nikt nie będzie Cię nagabywał ani nico. Natomiast ewidentnie nie stręczą, chyba przeszli na dobrą stronę mocy - do końca nie wiem - może mafia ma zniżki.

Ale i tak łza się w oku kręci, bo przypomniał mi się Hotel Sajgon we Wrocławiu. Późne lat dziewięćdziesiąte, jeździłem dużo po kraju, było tak że człowiek nawet nie zdążył dokończyć rejestracji w recepcji a juz pojawiał się koleś z albumem, gdzie były zdjęcia, ekhem - całkiem profesjonalne, do tego kwalifikacje i cenniki. Chinki były bezkonkurencyjne, chyba testowali rynek ale i tak nie korzystałem.:D:D

I to był chyba ostatni wątek w dziedzinie rozrywkowej, więcej grzechów nie pamiętam i skoncentruję się na współczesnej pracy kuriera... (cdn)

Stalin
09-03-2011, 20:36
Piękny, ulgowy dzień. Firma ma to do siebie, ze nie trzeba się pojawiać codziennie. Dzisiaj nie dzwonili, ja ez nie i w sumie trochę dobrze - miałem czas na odspamowanie kompa - szukanie wirusów zajęło programowi ponad godzinę. Do tego załatwiłem ZUS ale jednak nie było ulgowo do końca - zadzwoniłem, oni oddzwonili i trzeba było popracować.

Mogłem wziąć psa ze sobą bo było mało zleceń. Psia jest jak człowiek - na drugim piętrze mieszkają dwa psy, one się wzajemnie nie lubią, znaczy mój pies z tymi dwoma. Jak idziemy na spacer to mój pies długo obwąchuje te drzwi i po pewnym czasie wydaje jedno, specyficzne szczeknięcie. To wystarcza - po drugiej stronie słychać zapienione hauhauhauhau i łubudu łapami o drzwi. Wtedy mój pies schodzi dalej na dół, macha ogonem i daję słowo honoru - uśmiecha się pod wąsami na pyszczku.

Zlecenia były standardowe - dotyczyły odbioru skądś tam i dostarczenia na Bonifraterską, tam jest nowy biurowiec. Ciągle mam mieszane uczucia co do tego miejsca. W ogóle jest spoko - można zaparkować, co ważne jest. Za to trzeba się opowiadać i podpisywać, maja osobne wejście dla kurierów - wcale się temu nie dziwię bo widziałem, ilu ich przychodzi ale ciągle kojarzy mi się to z wejściem dla służby. Kolejnym minusem są windy - jeszcze tylko w jednym miejscu takie widziałem. programatory są na zewnątrz, nie w kabinie, stojąc przed windami naciskasz piętro bo w kabinie są tylko 3 przyciski - zamknij?otwórz drzwi i dzwonek. To działa, ale zawsze człowiekowi głupio. Za to miejsce ma jeden plus - przy wyjściu jest automat do czyszczenia butów. Akurat to rozwiązanie budzi we mnie zachwyt, bo wiosenno - jesienna pogoda powoduje, że buty się błocą i to błoto dostaje się do samochodu. Zatem lepiej zadbać o obuwie na miejscu.

W ogóle jestem coraz bardziej zachwycony moim miastem. Architektonicznie to jest koszmarek straszny nad którym nikt nie panuje, wszystko jest od Sasa do Lasa ale za pięćdziesiąt parę lat będą pisać o światłym eklektyźmie. Może dożyję. (cdn)

Stalin
16-03-2011, 21:22
Dzisiaj może nie było całkiem fajnie, ale za to ostatnie dni - malina. Temperatura umiarkowana na tyle, że nie trzeba grzać w samochodzie na maksa ani klimy włączać a na zewnątrz można wychodzić tylko w polarze, bez skafandra. Działo się parę w ciągu tych dni i dała znać o sobie sezonowość. Na dzień kobiet masa firm wysyłała kwiatki, jak się je zabrało to aż kręciło w nosie od zapachu. Później były ostatki i cały samochód pachniał pączkami, zjadłem coś ze sześć - oczywiście nie tych z przesyłek, tylko tych którymi firmy częstowały.

A wiosna idzie na pewno - ostatnio hitem są przesyłki z robakami - znaczy mamy jakąś umowę ze sklepem w tej branży, klientom nie chce się jeździć to każą sobie przysłać przez kuriera. Zawsze na koniec dnia starannie oglądam samochód ale na szczęście w opakowaniach się poprawiło i nie musiałem czyścić samochodu. Ale wędkarzy nie lubię i ju.

Z rzeczy bardziej poważnych - czytałem gdzieś artykuł, że przemysł przestał być czynnikiem miastotwórczym w odniesieniu do Warszawy, znaczy nie trzeba budować kolejnej fabryki i ściągać mieszkańców. Tą rolę pełnią teraz całkiem inne firmy i to widać. Jak byłem w administracji to widziałem zmiany w obrębie kilku ulic, tez się działo, zwłaszcza jak komórkę na Hożej podpalili. Akurat tam parkowaliśmy samochody, niestety, niektórzy za blisko. Ponieważ zderzaki były w większości plastikowe ( no dobra, z tworzyw sztucznych) to niestety - zrobiła się z tego wystawa rzeźb Picassa albo raczej Caldera - jego słynne mobile, bo samochody do jazdy się mimo wszystko nadawały.

A wracając do tematu zmian - normalnie jestem cały czas w szoku, zwłaszcza jak jeżdżę po Służewcu albo po przemysłowej części Żoliborza. Dawna nowoczesność z epoki Gierka zniknęła w mrokach dziejów, teraz to wszystko wygląda inaczej i, co jest cholernie ważne - zieleń została zachowana. Natomiast jak zwykle - z drogami to miasto nie nadąża i chyba jeszcze długo tak będzie. Ale to temat na dłuższy odcinek jest, zatem reszta może niebawem. (cdn)

Stalin
25-03-2011, 21:02
I jak zwykle musiało zejść na ekonomię. Ekonomia to jest coś takiego, że ludzie robią bo im się to opłaca. Ekonomia polega między innymi na tym, że ja daję się zatrudnić bo firma tego chce - znaczy chce, żebym dla niej jeździł. Ja chcę jeździć dla firmy bo mnie się to opłaca. Od razu mówię, że to nie jest zawód w którym można się dorobić. Raczej spokojnie przeżyć i to mi pasuje, bo jak raz musu nie mam a dzięki temu, że jeżdżę odnoszę całkiem inne korzyści. A przeżycie mam zapewnione z całkiem innych źródeł.

Ktoś kiedyś wymyślił wskaźnik Big Maca. Znaczy, ile czasu trzeba pracować w danym kraju coby sobie tego Big Maca kupić. Okazało się, ze to całkiem dobry wskaźnik jest, bo dotyczy wszystkich. Od razu powiem, że Big Mac nie jest moim ulubionym posiłkiem ale to, cholera działa. Zatem posługując się tym wskaźnikiem jestem w dolnej strefie stanów średnich.
Gdyby nie to, że nowa praca jest raczej czymś w rodzaju bardzo pożytecznego hobby to byłbym zdołowany.

Powiem po raz kolejny - jestem ewidentnie usługowy, znaczy nie robię promocji, się nie reklamuję - po prostu realizuję zlecenia firm.

I jak widzę co się dzieje - dokąd jeżdżę, co wożę i do kogo - to mogę powiedzieć jedno - gospodarka bardzo mocno się ożywia. Widzę tych wszystkich kolesiów, którzy - tak jak ja - nie mają szansy na załapanie się do pracy w młodym, dynamicznym zespole. Załapali się na kurierów. I to jest dobre.

Ta praca raczej nie wymaga intelektu tylko kilku prostych chwytów. Niekoniecznie nadaje się do rozmów w towarzystwie - wiesz, jak oni powiedzieli, że robią fuzję i restrukturyzację to rzuciliśmy parę milionów na giełdę i przejęliśmy pakiet większościowy.

Ale jest całkiem spoko, bo pozwala na ogląd rzeczywistości. I jak z jednej strony czytam o kryzysie i kłótniach w rządzie a stoję na parkingu kolejnej zarąbistej firmy której jeszcze przed chwila nie było - to wybieram rzeczywistość a nie fakty medialne. (cdn)

Stalin
02-04-2011, 23:27
Nie pisałem przez parę dni ale strasznie dużo rzeczy się zebrało. Na początek - wystawiłem pierwszą fakturę i ku mojemu zdziwieniu została zapłacona, w dwóch ratach, co prawda ale dokładnie tyle, ile się należy. I to jest dobre. Na tym zawodzie dorobić się nie da ale wiedziałem o tym od samego początku.
Natomiast jest bieżąca kasa która ma pewne znaczenie w załatwianiu własnych spraw - oczywiście, nigdy tego firmie nie powiem ale w poniedziałek odstawiłem wizytę w Urzędzie Pracy, w Urzędzie Skarbowym, w banku i u kaletnika - bo młodsze dziecko ma ulubioną torbę w kształcie radia, używa jej non-stop i nalega na reperacje.

A w międzyczasie dwa dni temu starsze dziecko przyleciało z Madrytu. I nalegało na spotkanie, poczułem się bardzo spełniony jako ojciec. Ona w kraju pracowała w Centrum Badań Kosmicznych (Ursusy zaorzą Księżyc, heh!) ale za to w tej Hiszpanii nie chce powiedzieć albo raczej nie może powiedzieć co dokładnie robi - dostała jakąś tam klauzulę dopuszczenia do czegoś, CBA mnie sprawdzało znaczy sprawdziłem się i to jest dobre. :D:D

Były długie, nocne Polaków rozmowy przy hiszpańskim i chilijskim winie i polędwiczkach wieprzowych. Ona już jest inna niż kiedyś, ma całkiem nowe spojrzenie na kraj i to mi się podoba. Na pewno zostanie w tej Hiszpanii do września - co dalej nie wiem. Ale fajnie widzieć, jak dziecko się utwardza i zaczyna mieć własne, zdecydowane zdanie.
I na szczęście - zyskała europejska perspektywę i już niekoniecznie lokalny kapłan jest dla niej autorytetem a kiedyś tak było.
Skłaniam się ku słownikowi i samouczkowi niezapomnianego Grzegorza Wasowskiego - człowiek, który wyjechał daleko to jest hetman a ten który został to jest tuman.
A ciąg dalszy na pewno nastąpi bo dużo się działo, jako że jestem na miejscu to jestem pewnie tuman ale coś do świadomości się przebija...

Stalin
03-04-2011, 13:39
Teraz należałoby porozmawiać o technikach jazdy, bo inaczej sie jeździ jako normalny użytkownik a inaczej zawodowo. Zawodowo to należy mieć oczy dookoła głowy a i w d**ie też, żeby uniknąć takich sytuacji:
http://img189.imageshack.us/img189/1227/kurieri.jpg
Stłuczek jest pełno, czasem jak mi się chce to wyciągam komórkę i robię zdjęcie. Rezultat ostatniego miesiąca: raz lekko trąciłem tyłem latarnię podczas zawracania, ona stała ale w lusterkach nie było jej widać i już. Raz zostałem trącony w przód - - stałem sobie grzecznie i czekałem aż koleś wyjedzie z parkingu no i wyjechał - tak dał czadu z gazem że walnął mnie w przedni zderzak. Raz dostałem w tylny zderzak - bo koleś koniecznie chciał wjechać na mój pas. Na szczęście wszystkie te przypadki nie wymagały wizyt u blacharza - lekko zarysowany zderzak, to wszystko.

Podstawowa zasada - nie śpieszyć się, wiadomo, ze trafiają się przesyłki bardzo pilne ale ciągle obowiązuje podstawowy kanon zachowania - bez nerwów. Jeżeli robi się jakieś głupoty - a wiadomo, ze się robi to trzeba to robić mądrze. Na przykład jak sie stoi na prawym pasie do skrętu w prawo a chce się skręcić w lewo to trzeba sie przemieścić na pas do skrętu w lewo tuż przed zmiana świateł, tak, aby kolesie nie zdążyli nawet zatrąbić. Sygnalizacja jest dobrze wyregulowana, co pozwala na przejechanie skrzyżowania na samym początku czerwonego światła - zanim ruszą ci którym akurat zapala się zielone. A wszystko - dla ekonomicznej jazdy i ograniczania zużycia paliwa. Żadnych gwałtownych przyspieszeń, prędkość taka, aby nie spowalniać innych. I oczywiście dokładna znajomość topografii miasta.

Cały czas sie żongluje czasem i paliwem - albo stoimy w korku albo decydujemy się na zrobienie tzw. myku - czyli objazd bocznymi uliczkami. Nie zawsze się daje ale jak się daje to jest super, bo po prostu jest szybciej. Do tego bardzo ważni są ciecie czyli ochroniarze ale to temat na inna historię. (cdn)

Stalin
18-04-2011, 22:09
Zbierałem dokumentacje fotograficzna różną no i trochę zeszło. na początek - pies się uparł jeździć ze mną, zatem po namyśle zdecydowałem, że czemu nie. Ona się nudzi - ja czasem też zatem jeździmy razem. Oczywiście, nie biorę jej ze sobą do tych wszystkich nowoczesnych biurowców ale za to wypuszczam ja na trawę. Uczciwie powiem, że nowe miejsca obsikuje z wyraźną przyjemnością a te które zna - z upodobaniem. mam w bagażniku torebki na kupy ale psia jest inteligentna i nie było potrzeby tego sprzętu wyciągać. I oczywiście - znów kilka spostrzeżeń na temat jazdy. Na początek klasyka - karambol.
Cóś ze sześć aut, w tym jedno policyjne.
http://img853.imageshack.us/img853/6968/karambol.jpg
Najczęstszy mechanizm to koleś na początku, który chce się prześliznąć a później się rozmyśla i wali po hamulcach. Ci z tyłu najczęściej nie zdążają.
Z kolei ta Pani dzisiaj chciała coś wymusić na autobusie albo myślała, że się wyrobi. Nie dało rady.
http://img546.imageshack.us/img546/8384/autobus.jpg
A tutaj zdjęcie z nocki, na skrzyżowaniu kolo mnie. Głupio ustawione światłe, dzięki temu cala masa ludzi ma zajęcie w sensie Policji, firm ubezpieczeniowych, warsztatów blacharskich, i tak dalej.
http://img856.imageshack.us/img856/8933/kurier1010.jpg
W ogóle to kiedyś jakiś idiota z organizacji ruchu zmienił zasady jazdy ulicą przy lasku - kiedyś miała pierwszeństwo a teraz wyjazdy zrobili równorzędne. Przez pierwszy miesiąc przy mojej ślepej uliczce miałem co najmniej trzy stłuczki dziennie, zanim się ludzie nauczyli.
Ale to może starczy tych stłuczek, następnym razem znów o mieście.... (cdn)

Stalin
10-05-2011, 09:44
Poznaję miasto w trakcie codziennych eskapad, dawno nie pisałem bo zbyt dużo się działo. Uruchomili w ostatni weekend fontannę medialna na Podzamczu, jest podobno zarąbista ale już po dwóch dniach zatkała się pyłkami topoli. Bywa. Zakładam, że coś wymyślą i będzie działała znowu. W najbliższa sobotę jest noc muzeów, byłem kiedyś raz i bardzo mi się podobało, zresztą byliśmy całą grupą a później poszliśmy na piwo, być może to piwo spowodowało takie pozytywne skojarzenia.
Jestem zachwycony różnymi widokami, nauczyłem się patrzeć na miasto z perspektywy mieszkańca, niezależnie od innych zajęć, zwraca uwagę na różne szczegóły.
Na początek - tablica Balcerowicza, wisi nad pawilonem Cepelii:
http://img405.imageshack.us/img405/8251/kurier006.jpg
to po prawej to jest fragment hotelu Metropol, jest kilka pikantnych szczegółów z nim związanych, ale to może później...:D
Bardzo mi się podobały Pegazy na Placu Krasińskich, sa kompletnie od czapy, mniej więcej tak samo jak palma na rondzie de Gaulle'a
http://img853.imageshack.us/img853/7214/kurier001.jpg
To po prawej to budynek Sądu Najwyższego, kawał świetnej architektury, podobnie jak Biblioteka Narodowa.
Dalej to mamy odrestaurowaną Karową, normalnie bombonierka
http://img23.imageshack.us/img23/4756/kurier005.jpg

Stalin
10-05-2011, 09:58
Można wrzucać tylko 4 ikonki na wątek, zatem muszę wkleić nowy kawałek. Tym razem róg Siczy i Pól Elizejskich. Pola Elizejskie to centrum Olimpijskie i 4 fajne pawilony biurowe:
http://img846.imageshack.us/img846/2159/kurier015.jpg
A sicz jest tutaj:
http://img853.imageshack.us/img853/9453/kurier016.jpg
Dalej, za tymi samochodami jest replika - drewniana, rzecz jasna amerykańskiego fortu z prerii, są tam budynki gospodarcze i stajnie - tak, stajnie z końmi a po tym zadrzewionym terenie się jeździ na koniach.
Z mrożących krew w żyłach przygód to wiozłem jakąś przesyłkę pod adres Kaliskiego 57, normalna numeracja kończy się na 49, dalej jest las i lotnisko. No i się kręciłem jak nie przymierzając inteligentny inaczej az ktoś uświadomił mnie, że numer 57 nosi wieża lotniskowa. Facet ma tam szkołę jazdy samochodem i tutaj dochodzimy do tego, jak ważne jest mieć trzeźwe spojrzenie - dla niego fakt, że prowadzi biznes na terenie lotniska tuz przy wieży jest rzeczą normalna, dla klientów - już niekoniecznie. A wystarczyłoby, gdyby do adresu dodał informację - wieża na lotnisku. Ale parę obrazków z lotniska było fajnych.
http://img813.imageshack.us/img813/8931/kurier009.jpg
http://img857.imageshack.us/img857/8385/kurier012.jpg