PDA

View Full Version : Miszmasz


Strony : [1] 2 3 4

Alunia
04-06-2011, 15:37
http://img811.imageshack.us/img811/9008/1307095326bykruszonpro5.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/811/1307095326bykruszonpro5.jpg/)

Zapraszam do rozmów na tematy wszelakie. Taki miszmzsz :D
Na tematy ważne, ważniejsze i zupełnie błahe.
Nie każda myśl wymaga nowego wątku i długich dyskusji.
Czasami wystarczy tylko głośno nad czymś westchnąć lub pokiwać głową, albo się uśmiechnąć... komentarz zbędny...
A jak rozmowa sama się poturla...to też dobrze. ;)

http://img851.imageshack.us/img851/8509/534918jingjang.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/851/534918jingjang.jpg/)

Alunia
04-06-2011, 15:39
I tak ...

Wczoraj około 22-giej obserwowałam taką scenkę:
Idą ulicą młodziaki. Tak około 15-16 lat i. Trzech chłopaków z tyłu i trzy dziewczyny przodem.
Chłopcy, każdy po dwa piwka w rękach, razem piwek sześć.
Panienki zawzięcie coś sobie opowiadają, o kimś dyskutują.
Nie przytaczam treści bo nie jest istotna, ale stoję zagapiona i buzię otwieram w szoku....

Buzia niewinna, a z niej potok wulgaryzmów w co drugim słowie.
I to nie jakieś tam kurcze, cholera, psia krew. O nie!
No cóż, kto z nas czasem nie zaklnie mniej lub bardziej siarczyście!
Ale żeby tak?!
I wiecie, co pomyślałam w pierwszej chwili?
Pomyślałam - dziewczyno, przecież chłopcy cię usłyszą!:confused:

Ha, no nic innego tylko się starzeję! Zgredzik się ze mnie robi czy coś podobnego??
"Bo za moich czasów....." :rolleyes:

slava
04-06-2011, 15:53
Opowiadała wczoraj koleżanka.
"Widok z balkonu mam na duży park i z tego powodu nie nudzę się siedząc na nim, bo niejednokrotnie mam darmowy teatr.
Właśnie teraz mam super melodramat.
Prawdopodobnie mąż umówił się tu z młodą laseczką i dowiedziała się o tym żona lub na niego wpadła przypadkiem i zobaczyła słodkie powitanie niewiernego.
Oj co tu się działo ,żona najpierw wytrzaskała oblubienicę po pysku a potem zabrała się za męża który starał się obronić przed ciosami.
Ten cyrk rozpędziła dopiero Straż Miejska choć nie zupełnie bo żona jeszcze pognała za oblubienicą .
Pewnie musi ją dolać bo ma niedosyt.:D"

Malwina
04-06-2011, 16:34
a ja z powodu kota nie wychodzę dzis z piwnicy...w szczura się zamieniam..a taki upał....a ja waruję....dokonuję obserwacji kocich obyczajów...polizał mnie....euforia...cała uchachana, bo kot siusiu do kuwety zrobił.....odbiło babie......
zrobiłam sobie drinka zielono-niebieskiego z mrożonym agrestem...słomeczka i jest fajnie... słabiutki, ale drink i cieszę się kolorkami.....kot cielecinkę w sosiku moze wchrzaniac ja drinka mogę pic....
Alu...chciałas misz masz i masz misz masz.....

Alunia
04-06-2011, 17:39
Alu...chciałas misz masz i masz misz masz..... Jest ok :D
Żeby nie było, że tylko smęcić i narzekać zapraszam, w pierwszym poście dopisałam słowa:
- "albo się uśmiechnąć ":D

A na Twoje zmagania z naturą kocią - właśnie się uśmiecham ;)
Dlaczego nazywasz miejsce pobytu kici "piwnicą"?
Piwnica kojarzy mi się z zimnem, wilgocią, ciemnością i pająkami.... brrrr!

Scarlett
04-06-2011, 17:48
Wobec poniższego, ponarzekam
sobie na wygląd dworca kolejowego
w moim mieście.
Ilekroć go widzę robi mi się strasznie
wstyd za włodarzy miasta.
Od lat nie ma na remont pieniędzy,
a przecież dworzec jest wizytówką.
Jedni zwalają na drugich, że niby
jest to obiekt kolei państwowych,
że niby nie leży to w gestii Burmistrza,
a ja się pytam - co mnie to obchodzi.:mad:

http://wgrywacz.pl/images/711pomorze_30_10_2008_r_c.jpg (http://wgrywacz.pl/view.php?filename=711pomorze_30_10_2008_r_c.jpg)

Malwina
04-06-2011, 17:50
No bo on jest w garażu a garaż w podpiwniczeniu....on oprócz choroby pourazowej ma swierzbowca bardzo zarażliwego..lekarz kazał z daleka pzrez miesiąc od psów....no i jest na dole.....wyprowadzamy sie na trawkę pzred domem..ale niechętnie...woli garażopiwnicę...no

Mar-Basia
04-06-2011, 17:50
Jak sie czyta opowiesc Wiesi to nasuwa sie samo - TAKIE ZYCIE.
;) ;) ;)

Aluniu, wolno wstawiac zdjeci lub obrazki? Mam historyjke "z zycia" zwierzat ale lepiej jak ja "zobrazkuje" bo pstrykalam scene.

Alunia
04-06-2011, 18:23
Aluniu, wolno wstawiac zdjeci lub obrazki? Mam historyjke "z zycia" zwierzat ale lepiej jak ja "zobrazkuje" bo pstrykalam scene. Wszystko wolno :D
Jak się jakiś paskud zakradnie to czary odczynimy ;).

Dlaczego nie widać mojego pierwszego obrazu????
(Muszę poszukać czego innego, bo ten wyciągnięty z sieci i może ma założoną kłódkę??)

slava
04-06-2011, 19:06
Jak sie czyta opowiesc Wiesi to nasuwa sie samo - TAKIE ZYCIE.
;) ;) ;)

Aluniu, wolno wstawiac zdjeci lub obrazki? Mam historyjke "z zycia" zwierzat ale lepiej jak ja "zobrazkuje" bo pstrykalam scene.

Marbello, ja napieprzyłabym piknemu, a z dziewczyną poszłabym na kawę.:), może panienka wcale nie wiedziała, że Pan ma żonę

slava
04-06-2011, 19:10
45257 Alu spóbuję wkleić. Wkleiłam przez spinacz

Alunia
04-06-2011, 19:37
45257 Alu spóbuję wkleić. Wkleiłam przez spinacz
Już jest ok :D, wątek przeszedł do humor-zabawa. Admin zareagował błyskawicznie.:)
Chociaż intencja tego wątku nie była jednoznacznie zabawowa.
Ale niech żegluje gdzie chce....

Czekam na wklejki marbelli

Alunia
04-06-2011, 20:03
Wobec poniższego, ponarzekam
sobie na wygląd dworca kolejowego
w moim mieście.
Ilekroć go widzę robi mi się strasznie
wstyd za włodarzy miasta.

Takie obrazki dworców to dzisiaj codzienność w zachodniej Polsce.
Są piękne, zabytkowe i niszczeją.
Wszystko przez ograniczony ruch pasażerski na kolei.
W moim mieście też straszy...ale już niedługo,
bo miasto go przejmuje i przeznaczy na inne cele z zachowaniem jego charakteru z zewnątrz.

Mar-Basia
04-06-2011, 21:10
Już jest ok , wątek przeszedł do humor-zabawa.
Czekam na wklejki marbelli

Aluniu, "moja historia" bedzie konska historia, ktora sie wydarzyla w ubiegla niedziele. Mysle, ze nie zszokuje pan i panow ostatnim zdjeciem. Ale to samo zycie w zwierzecym wydaniu mesko-damskim.

W ubiegla niedziele zapedzilo nas na Hipodromo gdzie odbywal sie Morfologiczny Konkurs Koni Czystej Rasy. Wspaniale konie: klacze, ogiery i zrebaki.

Wkleje 4 zdjecia (w kolejnej sekwencji wydarzenia), ktore udalo mi sie pstryknac przy scenie jednej z ostatnich prezentacji. Wszystko rozegralo sie w sekundach. Nie ma to jak "mezczyzna", ktory chce zawladnac swoja dulcinella.

Aktorzy: klacz, jej zrebak i dwa ogiery. Co z tego wyniklo? Moge Was zapewnic, ze bylo troche paniki , nie tylko wsrod odpowiedzialnych za konie i konkurs ale rowniez wsrod obserwatorow i pstrykajacych zdjecia.

http://i53.tinypic.com/4jnzgz.jpg

http://i55.tinypic.com/2ns2ez7.jpg

http://i54.tinypic.com/2e3mzi8.jpg


http://i51.tinypic.com/whzmzt.jpg


Wiesiu, Strazy Pozarnej nie zawolano.

slava
04-06-2011, 21:22
Marbello, Straż Pożarna byłaby potrzebna, jakby doszło do czegoś ;) między panną a panem.
Fotki świetne, szczególnie ostatnia. Jest na co popatrzeć.

eledand
04-06-2011, 22:01
Na Hipodromie w Mijas,zawsze się coś dzieje.Dobre było.
Najlepsze to,to maleństwo.
A,Ogierki,jak Ogierki,pachniała im ta Panienka i dlaczego by nie skorzystać,nawet w takim miejscu i przy tyle publiczności.

Alunia
04-06-2011, 22:03
Jednym słowem...zaiskrzyło?:)
A swoją drogą konie i psy lubię najbardziej...wybaczcie miłośnicy kotów :D
Psy za wierność i bezinteresowność.
Konie za ich wdzięk w biegu, miękkość chrap, piękno i grację ruchu.

Pamiętacie spektakl teatru telewizyjnego pt. Dzikie konie?
Pięknie w nim śpiewała Elżbieta Adamiak
http://www.youtube.com/watch?v=bDXVkh7f9T8&feature=related

Malwina
04-06-2011, 22:09
...aż słychac jest kopyta i rżenie ..tak zaiskrzyło....

Mar-Basia
04-06-2011, 22:11
Na Hipodromie w Mijas,zawsze się coś dzieje.Dobre było.
Najlepsze to,to maleństwo.
A,Ogierki,jak Ogierki,pachniała im ta Panienka i dlaczego by nie skorzystać,nawet w takim miejscu i przy tyle publiczności.

Hihi, to nie wszystko....bo...bo....wiele innymh Ogierkom na wybiegu zapachnialy Panienki.....moj aparacik mial co "lapac". ;)

eledand
04-06-2011, 22:23
Ja Wam zaraz puszczę z Mijas "Burkas".

eledand
04-06-2011, 22:33
Post poszedł do nieba,ale dopisuję jeszcze raz.
W Mijas są jeszcze piękne Osiołki i jakie ubrane a jakie dumne są i pracowite.
Szkoda że tak potwornie lało,ale zobaczyć możecie.
http://i55.tinypic.com/s2heup.jpg

Mar-Basia
04-06-2011, 22:44
Konie za ich wdzięk w biegu, miękkość chrap, piękno i grację ruchu.

Aluniu, nie wiem czy zagladasz na watek o Andaluzji (Europa). Wlasnie zaczelam tam wstawiac zdjecia z Hipodromu i koni, ktore uczestniczyly ostatniego Konkursu Koni. Potem powstawiam zdjecia z wyscigow. Warte zobaczenia.

Przy tej okazji zrobilam pare diapozytywow z koniami, ktore byly wstawione poprzednio na watku o Andaluzji. Jak lubisz konie....pewnie chetnie na nie zerkniesz....w rytmlach pasadobles (prosto z Andaluzji, hihihi)

http://www.speedyshare.com/files/28711234/Konie_-_Konkurs_Morfologiczny_-_Hipodromo_Mijas_czesc_I.exe

http://www.speedyshare.com/files/28732567/Konie_-_Konkurs_Morfologiczny_-_czesc_II-ga.exe

http://www.speedyshare.com/files/28748888/Konie_-_Zrebak_i_sa_Mama.exe


Cmoki dla milosniczek koni, psow i kotow. Do jutra.

Alunia
08-06-2011, 08:35
marbello! Konie, koniki, źrebaczki, klaczki - wszystkie są cudne.
Cierpliwość, powściągliwość, łagodność, stoi i....medytuje?

A dzisiaj o czym innym.

Alunia
08-06-2011, 08:43
Mózg zniewolony.- polecam świetny artykuł
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53581,9671427,Mozg_zniewolony.html

Uzależnienie to mechanizm, który podarowała nam ewolucja, żeby chciało nam się chcieć i żyć.
Zakupy, seks, alkohol, komputer, papierosy, kofeina/teina, jedzenie - to 8 głównych szpon nałogu, piszą.
Pasja, obsesja nałóg....wszystko może uzależniać.

To prawda. Nawet drugi człowiek.

Alunia
11-06-2011, 08:56
Nikt nie przeczytał?
I załóż tu człowieku nowy wątek...?:mad:
Nie ma z kim pogadać...

Jadzia P.
11-06-2011, 09:05
Nikt nie przeczytał?
I załóż tu człowieku nowy wątek...?:mad:
Nie ma z kim pogadać...



Aluniu :) ;) , przeczytałam...znam osobe uzależnioną od jedzenia....sama zerwałam z nałogiem palenia ponad 21 lat temu....a wiesz, ze nawet można byc uzależnionym od gumy do żucia ?....znam takiego również ..
Nie pisałam bo cóś ostatnio weny mi brak...tylko czytam ;) ...

Jolina
11-06-2011, 09:17
Dzień dobry Aluniu.
Poczytałam sobie, uśmiechnęłam. Pomyślałam ,że wątek dobry i wróżę mu długi byt.:)
Pewnie i ja - może - kiedy coś będę miała do napisania.
Bo tak na co dzień to szara rzeczywistość. Dom,ogród (teraz trochę kolorowy), ogród, dom. I czym tu podzielić się z koleżankami. Pozdrawiam Aluniu. Miłej soboty.

Jolina
11-06-2011, 09:26
Witajcie Jadziu i Scarlett. Odezwałam się na post Aluni, a nim wysłałam... to proszę, obydwie wyprzedziłyście mnie.

Scarlett, właśnie przeczytałam Twój post o dworcu. Nie wiedziałam ,że jesteś z Gorzowa. A szkoda.
Byłam nie dawno parę dni u córci w Gorzowie.
Była okazja spotkać się gdzieś na kawce.
Gorzów bardzo mi się podoba, ale że taaaaki dworzec?
Pozdrawiam.

wankabor
11-06-2011, 09:36
.
Byłam nie dawno parę dni u córci w Gorzowie.

Gorzów bardzo mi się podoba, ale że taaaaki dworzec?
Pozdrawiam.

Ja też bywam czasem w Gorzowie Wielkopolskim. Mieszka tam moje dziecię.

Alunia
11-06-2011, 09:37
Jolinko!
Po prostu nie wierzę, że ludzi 50+, 60+ interesują tylko błahostki i nie mają nic mądrego do powiedzenia.
Bez obrazy, ale na forum wieje nudą.

Piszesz:
"Bo tak na co dzień to szara rzeczywistość. Dom,ogród (teraz trochę kolorowy), ogród, dom. I czym tu podzielić się z koleżankami."

Jolinko! Każdy ma jakąś swoją szarą rzeczywistość.
Ale przeżył też kilkadziesiąt lat, patrzył na świat, ludzi, myślał.
Do licha! Przecież nie zdziecinnieliśmy do tego stopnia, aby tylko pić wirtualną kawę,
oglądać obrazki i wysyłać sobie pozdrowienia??

Alunia
11-06-2011, 09:42
Mam już nowe tematy do rozmowy, ale...na razie wróćmy do tematu ostatniego ok?;)

Co myślicie o uzależnieniu, które jest mniej obserwowalne z zewnątrz, a nie mniej determinuje nasze życie?
Na przykład:
...budujemy poczucie własnej wartości na podstawie opinii i akceptacji innych,
albo
...uzależniamy się emocjonalne od drugiego człowieka

Jadzia P.
11-06-2011, 09:46
....
Po prostu nie wierzę, że ludzi 50+, 60+ interesują tylko błahostki i nie mają nic mądrego do powiedzenia.....

Jolinko! Każdy ma jakąś swoją szarą rzeczywistość.
Ale przeżył też kilkadziesiąt lat, patrzył na świat, ludzi, myślał.
Do licha! Przecież nie zdziecinnieliśmy do tego stopnia, aby tylko pić wirtualną kawę,
oglądać obrazki i wysyłać sobie pozdrowienia??


....i może właśnie dlatego, że interesuje mnie " cóś" więcej niż tylko posyłanie całusków ;) ... coraz mniej piszę na forum....

Jolina
11-06-2011, 09:52
Aluniu, to fakt. Ja na pewno jeszcze nie zdziecinniałam.
A po wątku Kuj.Pomskim widać, że nie popijam wirtualnych kawek, a same pozdrowienia choć są miłe też mi nie wystarczają. Robiłam różne "podchody" aby zachęcić Koleżanki do czegoś więcej niż te przysłowiowe kawki. I co?
Ano nic. Jak wołanie o wodę na pustyni.
A może wątek regionalny nie jest odpowiednim miejscem na coś więcej niż powitania. Co zresztą zakłada sam tytuł.

Alunia
11-06-2011, 09:54
Scarlett!
A wracając do pytań z #33....
co myślisz?

Alunia
11-06-2011, 09:58
Aluniu, to fakt. Ja na pewno jeszcze nie zdziecinniałam.
A po wątku Kuj.Pomskim widać, że nie popijam wirtualnych kawek, a same pozdrowienia choć są miłe też mi nie wystarczają. Robiłam różne "podchody" aby zachęcić Koleżanki do czegoś więcej niż te przysłowiowe kawki. I co?
Ano nic. Jak wołanie o wodę na pustyni.
A może wątek regionalny nie jest odpowiednim miejscem na coś więcej niż powitania. Co zresztą zakłada sam tytuł.

Jolinko! Ja nie oceniam, każdy pisze i robi co chce, to co lubi.:)
Szukam po prostu ludzi, z którymi mogę również porozmawiać.
Jak w demotywatorze z pierwszego postu: ludzi z ta samą "zajawką";)

Jolina
11-06-2011, 09:59
Jadziu, to jet to. Nic dodać nic ująć.
Ja ostatnio zrobiłam sobie małe przerwy by do reszty
nie dać się zwariować. Wyjazd do Gorzowa.
Urocze miasto, chciała bym tam mieszkać.
Pomieszkałam...ale tylko trzy dni.
No i przed paroma dniami wróciłam z Warszawy.
Dużo by mówić. Wiadomo W a r s z a w a.
Ale mieszkać , nie . Nie moje klimaty.
Wolę mniejsze miasta, tonące w zieleni.
Ot chociażby jak Bolesławiec.
Ale mnie poniosło.:D

Jolina
11-06-2011, 10:09
Aluniu oczywiście , że nie oceniasz. Ja też nie.
Jestem z natury bardzo tolerancyjna. Moja rodzina i znajomi
o tym wiedzą najlepiej. Chciałam Ci tylko zasygnalizować ,że właśnie tego o czym piszesz, ja też poszukuję tu w seniorku.
Rozmówek . Takich z gatunku lekkich. Po poważnych dyskusyjno-
politycznych jest kilka. Ale dla mnie wystarczy, że mąż zażarcie wysłuchuje polityki od rana do wieczora.
Tu chciała bym czegoś innego.

Aluniu, a zastanawiałaś się nad celowością powołania do życia tego wątku.
Zobacz jaka frekwencja. Gratuluję wątku.

Jolina
11-06-2011, 10:23
Cóż, na temat uzależnień nie mam na szczęście dużo do powiedzenia.
Ale jedno uzależnienie mam i to bardzo dokuczliwe.
Które uniemożliwia mi kontakt, bycie w świecie.
Ale to nie zależne ode mnie

Aluniu, na temat jakie miałam życie, mogła bym
pokaźną książkę napisać. W zasadzie żyję teraz
tymi miłymi wspomnieniami. Choć jak to w życiu
pomiędzy dobrymi , były i złe chwile. Ale te...
przeminęły z wiatrem.:D

Jadzia P.
11-06-2011, 10:27
Znam przypadek...rodzina jak każda inna....troje dzieci...starsze pozakładały własne rodziny i odeszły na swoje...najmłodszy syn został z matką...
Nie ożenił się bo każda dziewczyna była inna niż matka..
W tej " symbjozie" żyli przez wiele lat...ojciec zmarł dużo wcześniej więc zostali we dwoje.
Zawsze razem i wszędzie razem...
Kiedy zmarła matka , dla syna swiat się zawalił....coraz częściej sięgał po kieliszek...popadł w depresje...cały czas tęsknił za matką ....zmarł ...
Tylko ja nie wiem....czy to uzależnienie emocjonalne od drugiej osoby....czy nieodcięta pępowina :rolleyes: ....

Alunia
11-06-2011, 10:56
A od choroby, swojej lub kogoś z bliskich?
Można się uzależnić?

ostatek
11-06-2011, 10:59
A właśnie to forum stało się bezpłciowe i to od dłuższego czasu obserwuję.
Forum będzie zawsze takie jak jego uczestnicy. Bo to my je stwarzamy.
A 'w temacie' uzależnień... właśnie odzyczajam się od komputera; kolejna awaria, stąd też spóźniona odpowiedź...
Przyznam się, że odwyk trochę boli. :mad:

Alunia
11-06-2011, 11:17
Forum będzie zawsze takie jak jego uczestnicy. Bo to my je stwarzamy.

Ot i cała prawda...:)

A 'w temacie' uzależnień... właśnie odzwyczajam się od komputera; kolejna awaria, stąd też spóźniona odpowiedź...
Przyznam się, że odwyk trochę boli. :mad: Nie rób nam tego, nie odzwyczajaj się od nas...! :(

Alunia
11-06-2011, 11:20
Znam przypadek...rodzina jak każda inna....troje dzieci...starsze pozakładały własne rodziny i odeszły na swoje...najmłodszy syn został z matką...
Nie ożenił się bo każda dziewczyna była inna niż matka..
W tej " symbjozie" żyli przez wiele lat...ojciec zmarł dużo wcześniej więc zostali we dwoje.
Zawsze razem i wszędzie razem...
Kiedy zmarła matka , dla syna swiat się zawalił....coraz częściej sięgał po kieliszek...popadł w depresje...cały czas tęsknił za matką ....zmarł ...
Tylko ja nie wiem....czy to uzależnienie emocjonalne od drugiej osoby....czy nieodcięta pępowina :rolleyes: ....

Pewnie jedno i drugie, Jadziu!

Alunia
11-06-2011, 11:33
Jolinko!
Twoje dwa ostatnie posty oczywiście przeczytałam, jak i wszystkich.
Nic mądrego nie mam do dodania;), dlatego nie komentuję.
Zobacz tylko kiwam głową

http://www.postsmile.net/img/20/2060.gif (http://www.postsmile.com/)

Alunia
11-06-2011, 11:38
Bardzo wiele osób tzw. hipochondrycy
idą do lekarza, gdy tylko coś strzyknie, zaboli,
ale to chyba nie jest uzależnienie, a nadmierna dbałość
o zdrowie i prędzej lęk o siebie.
Czytają wszystko na na temat zdrowia
i zawsze dopasują coś do swoich dolegliwości.
Potrafią być bardzo upierdliwi, bo
nawet na weselu mówią o swoich dolegliwościach.
Ja uciekam od takich ludzi.
A znacie takie przypadki par, kiedy ten co ciągle kwękał i tyranizował swoimi chorobami żyje sobie nadal,
a szybko odchodzi ten niby niechorujący?

Mar-Basia
11-06-2011, 11:53
Piszę na innym forum, prawie o wszystkim,
a tu się nie da. Tam ludzie piszą bardzo długie,
życiowe posty

Po co wiec dublowac fora?

Jest wątek, jak się czujemy na forum,
ale tam już nikt nie zagląda, bo chyba
wszyscy świetnie się tu czują, wysyłając
sobie pozdrowienia z obrazkami.

Bez przesady! :confused:


Wydawało by się, że ludzie tutaj wchodzą
z jakimś życiowym doświadczeniem, a okazuje
się, że wiek dojrzały, znaczy - zdziecinnienie.

Trudno aby 50+ mial brak doswiadczenia zyciowego. Ciekawe stwierdzenie.

Alunia
11-06-2011, 12:41
Mam ochotę sobie zakląć!! :mad::mad:

Scarlett
11-06-2011, 12:41
Alunia wybacz, ale już mi się nie chce już pisać.
Weszła i zamieszała, nie mając nic
konkretnego do dodania.
Jedyna i słuszna na tym forum.
Spadam tam, gdzie są ludzie
na poziomie, nie kierujący się animozjami
i niechęcią.:mad:

Alunia
11-06-2011, 13:17
Hmmm....
Moje istnienie na tej planecie ma ograniczony czas dlatego staram się minimalizować zajmowanie sprawami,
które z mojego punktu widzenia nie są ani przyjemne, ani produktywne.

Jolina
11-06-2011, 13:30
Aluniu.....
- uzaleznienie od drugiego człowieka.
Myślę ,że to ja właśnie jestem takim przypadkiem.

Scarlett
11-06-2011, 13:37
Zdusić, stłamsić kogoś od środka.
Zatkać mu buzię i czepiać się każdego napisanego słowa,
i zastosować polowanie na czarownice, co oznacza szukanie wroga w określonej grupie ludzi,
lub nagonkę na grupę osób ( z reguły niewinnych).
Masz rację Alunia, że życia szkoda,
ale za życia nie można pozwolić
sobie na tłamszenie i głoszenie
jedynej, słusznej prawdy.:mad:

A może to będzie następny temat
do rozmowy, tylko kto się odważy?

Malwina
11-06-2011, 13:50
A mój-niemój kocur fajda mi wszędzie po caaaałym garażu...smród jak cholera....g....wszedzie po nocy, w kuwetach, obok, w rogach , garazu , na posłaniach kocich....ot mam problem..ale o pomoc w rozwiazaniu proszę na kocim wątku..tu sie tylko żalę, a moze i wściekam wyjąc ze złości.........

Alunia
11-06-2011, 13:52
Aluniu.....
- uzaleznienie od drugiego człowieka.
Myślę ,że to ja właśnie jestem takim przypadkiem. Ooooo!
I co z tym robisz? Czy coś robisz? (nie pytam o szczegóły, broń Boże)

A wiesz, że uzależnienie emocjonalne ciągnie się nawet po śmierci osoby która uzależniała?

Z innej beczki... Podobał mi się taki opis, posłuchaj:
"Ona poszła gdzieś i nie przygotowała wcześniej obiadu. Kiedy wróciła do domu, mąż czekał obrażony. I zaczyna się taka scena. Ona mówi: 'Dzień dobry, kochanie'. On nie odpowiada i karze ją ciszą. Po długiej chwili widzi, że nie ma szansy na to, by jak to zwykle bywało w takich sytuacjach, usłyszeć przeprosiny. Oburza się więc: 'Nie zrobiłaś obiadu'. W odpowiedzi słyszy spokojne: 'No nie zrobiłam, byłam na warsztatach'. Znów zalega cisza. W końcu on stwierdza: 'Głodny jestem', na co ona ciągle spokojnie odpowiada: 'Ja też, co proponujesz?'...

Alunia
11-06-2011, 13:59
A mój-niemój kocur fajda mi wszędzie po caaaałym garażu...smród jak cholera....g....wszedzie po nocy, w kuwetach, obok, w rogach , garazu , na posłaniach kocich....ot mam problem..ale o pomoc w rozwiazaniu proszę na kocim wątku..tu sie tylko żalę, a moze i wściekam wyjąc ze złości.........
Malwinko!
Robi kocina co może (!), żeby Cię za dobre serce uzależnić hi hi hi

Oglądam czasem program tv o wychowaniu psów, układaniu itd.
Trener psich zachowań uczy właścicieli jak postępować z psami i robi dosłownie cuda w kilka minut.
Np. to co nas w życiu uszczęśliwia wcale nie jest psu potrzebne.

Scarlett
11-06-2011, 14:00
Kochanie kupiłeś masło -kupiłem. Ja też.
Kupiłeś gazetę - kupiłem. Ja też.
Kupiłeś ser - nie kupiłem. Ja też.
I co Wy na to?
Czy to jest przyjaźń, czy kochanie?

Malwina
11-06-2011, 14:01
A wiesz, że uzależnienie emocjonalne ciągnie się nawet po śmierci osoby która uzależniała? - prawda?

Alunia
11-06-2011, 14:04
Kochanie kupiłeś masło -kupiłem. Ja też.
Kupiłeś gazetę - kupiłem. Ja też.
Kupiłeś ser - nie kupiłem. Ja też.
I co Wy na to?
Czy to jest przyjaźń, czy kochanie?
To jest brak komunikacji.

Scarlett
11-06-2011, 14:07
Nie sądzę, że brak komunikacji.
Dlaczego oboje nie kupili tego samego?
Czy to nie jest telepatia, zrodzona
z niesamowitego przywiązania i zgadywania swoich myśli
i postępowania tak samo, będąc wiele lat razem?

Alunia
11-06-2011, 14:12
A wiesz, że uzależnienie emocjonalne ciągnie się nawet po śmierci osoby która uzależniała? - prawda?
Niestety, prawda...
Wdrukowane w podświadomości zachowania kierują nami bardzo długo.
Bo na podświadomość nie mamy wpływu.

Alunia
11-06-2011, 14:37
No to teraz o wolności...:)
Poniekąd powiązane z poprzednim tematem...

Zastanawiam się i Was też do tego zapraszam, aby odpowiedzieć sobie na pytanie:
czy jestem naprawdę wolnym człowiekiem?
Czy też jeszcze nie całkiem?

Bo niby wolno mi robić ze swoim życiem co zechcę, ale czy mogę?
Co mnie ogranicza? (czegoś brak, czegoś za dużo, coś sobie narzuciłam w imię społecznych stereotypów)
Czy mogę to zmienić?
A jeśli mogę zmienić, to czy podejmuję wysiłki by tego dokonać?

Jolina
11-06-2011, 14:50
Aluniu, brak komunikacji to ja mam na co dzień.
Inie w sensie telepatii. Tylko wo gule komunikowania się ze sobą.

Jolina
11-06-2011, 14:53
O!, Aluniu podrzuciłaś nowy temat.
No wiec dobrze. Odpowiem tak...
Nie, nie czuję się przez ostanie naście lat wolnym człowiekiem.
I tu jest właśnie nawiązanie do tematu uzależnienia.
Brak wolności i uzależnienie w moim przypadku idą w parze.

Jadzia P.
11-06-2011, 15:15
Czy czuję się wolnym człowiekiem ???
I tak ...i nie...
Tak ...bo jak często mówię to mojemu małż.....my już nic nie musimy....
Mogę siedzieć długo w nocy , bo rano sobie odeśpie.....bo nie muszę wstawać wcześnie i iść do pracy :)
Tak...bo mam już ( małą bo małą...ale zawsze ) swoją emeryture i ...wakacje mam przez cały rok :) ...

A dlaczego nie....nie czuję się wolna ?
Bo mieszkam blisko (ale oddzielnie ) swoich dzieci i praktycznie nie ma dnia by czegoś od mamy lub babci nie potrzebowali...nauczyłąm ich ( wiem, że to błąd ) , że jestem na zawołanie...
A najgorsze jest to, że jak nawet nieraz odmówię, to mówią....mamo , przecież Ty zartujesz ;) ...Ty mówisz nie a i tak przyjdziesz...pomożesz...czy zrobisz ...
I tak to już jest w tym naszym życiu....ale ...czy chciałbym być od nich daleko ??? .....wówczas też byłoby żle, bo czułabym się nikomu nie potrzebna :confused:

Scarlett
11-06-2011, 15:22
Jesienią zeszłego roku, odeszła moja sąsiadka.
Zawsze byli razem. Wychowali dwoje dzieci.
Obserwuję mojego sąsiada, który sadzi kwiaty
na balkonie, tak, jakby żyła jego żona,
ale z dnia nadzień się pochyla coraz bardziej.
Odzyskał wolność, której nie mamy w małżeństwie
(są wyjątki), a on pomału szykuje się na tamten świat - za żoną.
Narzekamy na brak wolności w związku. Złorzeczymy, że
jesteśmy ograniczani, że nie możemy się rozwijać
i spełniać swojej pasji, ale jak przychodzi co do czego... to...

Jolina
11-06-2011, 15:32
Taki sobie wierszyk z mojego albumu, a znaleziony kiedyś w necie.


W życiu człowieka wyróżniamy trzy etapy
przeszłość zbudowana wspomnieniami
teraźniejszość czyli życie
przyszłość to nadzieja z marzeniami...

a więc przeszłość... te wspomnienia...
raz są smutne, uciążliwe i bolesne...
a raz piękne, wzruszające i wspaniałe...
to co po nich pozostaje
to jest życie...
przeważnie nie takie jak chcemy...
więc marzymy...
mamy nadzieję na lepsze jutro...

a każdy z nas dzisiaj...
mając piękne wspomnienia,
trudne życie i wielkie marzenia...
jest szczęśliwy z tych wspomnień,
z tego życia i z tych marzeń...
Najważniejsze by nie stracić nadziei...

Jolina
11-06-2011, 15:41
Malwinko, dla Ciebie na pocieszenie. Miły koteczek.
Zobaczysz..... Twój też taki będzie.

http://www.iv.pl/images/83378412394291794449.gif

Scarlett
11-06-2011, 15:46
A dlaczego nie....nie czuję się wolna ?
Bo mieszkam blisko (ale oddzielnie ) swoich dzieci i praktycznie nie ma dnia by czegoś od mamy lub babci nie potrzebowali...nauczyłąm ich ( wiem, że to błąd ) , że jestem na zawołanie...
A najgorsze jest to, że jak nawet nieraz odmówię, to mówią....mamo , przecież Ty zartujesz ...Ty mówisz nie a i tak przyjdziesz...pomożesz...czy zrobisz ...

Jadziu i tu jest ewidentny Twój błąd.
Zakreśl dzieciom swoją przestrzeń (modne słowo ostatnio).
Twoje dzieci powinny wiedzieć, że chcesz czasami pobyć
tylko z mężem, lub sama ze sobą.
Zasłużyłaś sobie już na szczyptę wolności.
To Ty, kiedy zatęsknisz, powinnaś do nich iść, lub zadzwonić.
Nie chcę się mądrzyć, ale radykalna rozmowa powinna
w tej sytuacji nastąpić, bo tylko przez
spokojną rozmowę można wypunktować swoje potrzeby.

Alunia
11-06-2011, 17:08
A ja jestem daleka od mówienia komuś co powinien! I Jadzię doskonale rozumiem :)

Tym niemniej myślę, że tracimy wiele sposobności, aby przeżyć życie tak jak sami chcemy,
a asertywność kojarzy nam się tylko z umiejętnością mówienia "nie".
Więc uczę się przełączyć na większy luz dla siebie. Po co mi te wszystkie ograniczenia, z góry narzucone normy?

Tracimy czas i zasoby na robienie i posiadanie rzeczy, które w gruncie rzeczy nie są nam do niczego potrzebne!
Naszym zachowaniem kierują różne programy, wpisane w głowie różne nakazy, zakazy, normy, uświęcone tradycje.
Wychowanie, rodzina, społeczeństwo, presja znajomych, ale i media naciskają: tak i tak rób, do tego dąż, to Ci jest koniecznie potrzebne!
Dlaczego?
Nikogo nie krzywdzę, nikomu nic nie jestem winna. "Już nic nie muszę!";)
A więc czas najwyższy zacząć ignorować oczekiwania innych.
Wreszcie wiem co jest mi do szczęścia potrzebne i jak bezsensowne było działanie według cudzych planów i oczekiwań.

Jolina
11-06-2011, 17:54
Aluniu, Ty masz ten komfort, że możesz powiedzieć z czystym sumieniem ... już nic nie muszę.
Ja niestety. Mnie ogranicza tak prozaiczna rzecz jak choroba
męża. I tu nic się nie da przeskoczyć.
Mąż ma 82 lata. Jest cukrzykiem. Po zawałach i w zeszłym roku po wylewie. Mieszkamy na odciętym od miasta osiedlu, gdzie nie
ma drugiej osoby w podobnym do mego wieku.
Często całymi dniami nie widzę żywego człowieka, co najwyżej słyszę przejeżdżające auta. Męża mogę zostawić na tyle, by wyjść do tu, jedynego sklepu lub na spacer z moją Larunią.
Do tego mąż im starszy tym bardziej małomówny.
Wystarczy mu do szczęscia telewizja, radio , gazeta i Larunia u boku.
No i spacery w ogrodzie. Ja z kolei jestem osobą
towarzyską. Ciągnie mnie do ludzi. Choć pomału upodabniam się do męża. Bo jak to mówią - z jakim przystajesz takim się stajesz. Może to i dobrze. Bo coraz mniej we mnie buntu.
A do pełnego szczęścia , potrzeba mi tak nie wiele.
Mieć kogoś do wyjścia na spacer , czy do wypicia kawy...nie solo. A więc ?, pewnie mogę zaliczyć się do uzależnionych.:)
Aluniu, jak widzisz w moim przypadku nie mogę pozwolić sobie na ignorowanie.

wankabor
11-06-2011, 18:13
.
. Mnie ogranicza tak prozaiczna rzecz jak choroba
męża. .
Do tego mąż im starszy tym bardziej małomówny.
Ja z kolei jestem osobą towarzyską. Ciągnie mnie do ludzi.
. A więc ?, pewnie mogę zaliczyć się do uzależnionych.:)
.

Jolino, nie jesteś osamotniona . Wiele osób w starszym wieku ma podobna sytuację rodziną.
U mnie nie tylko choroba męża ale i moja powoduje, że mam areszt domowy, a wyjścia ograniczają się do niezbędnego minimum.
Internet jest moim przyjacielem, moim oknem na świat. Odczuwam brak kontaktu w realu ze znajomymi, ale niestety, nie wiele mogę zmienić. :)

Alunia
11-06-2011, 18:28
Aluniu, Ty masz ten komfort, że możesz powiedzieć z czystym sumieniem ... już nic nie muszę.
Widzisz jak dobrze rozmawiać?
Mnie rozmowa z Tobą uświadomiła, że mam jakiś "komfort"?;)
No ale....wiesz jak to jest, tu biało, a tam szaro...

Alunia
11-06-2011, 18:29
To oczywiste Jolinko, że nie możesz ignorować!
A jednak....?
Sadzę, że masz dzieci, no.... powiedzmy, że masz..:)
Więc "pogdybam" ;)
A gdyby tak, raz na dwa tygodnie zwolniły Cię z tego obowiązku?
Na czas weekendu, na dzień cały lub choćby popołudnie?
Zajęłyby się tatą, a Ty uszczęśliwiona wymyślisz coś tylko dla siebie?:D
Naładujesz baterie i z nową energią pokonasz kolejne dwa tygodnie przed "dyżurem" kolejnej latorośli?
Albo jeszcze inne rozwiązanie?

Jolina
11-06-2011, 18:29
Wankabor. Nie powiedziała bym ,że jestem osamotniona.
Mam prawie ,że w zasięgu ręki kilku panów.Zięć, ojciec ziecia-wdowiec, szwagier zięcia -wdowiec, sąsiad z za płotu, mój pomocnik w ogrodzie-samotny, syn ...
Tylko często brak mi babskiego towarzystwa do babskich
pogaduszek. Ot i tyle. Ale przyznasz ,że takich 13 lat, bo tyle tu mieszkam, to można czasami ponarzekać na taki a nie inny układ.:D

Jolina
11-06-2011, 18:34
Tak Aluniu. I dobrze, że białego jest więcej niż szarego.
Aluniu, a nie mówiłam, że wątek będzie miał powodzenie. A kysz, a kysz, aby nie zapeszyć. Ale właśnie takiego było nam tu piszącym już - potrzeba. A to dopiero początek. Za nami przyjdą inni. Bo ten wątek jest INNY niż jemu podobne.:)

Scarlett
11-06-2011, 18:38
A ja jestem daleka od mówienia komuś co powinien! I Jadzię doskonale rozumiem

A gdyby tak, raz na dwa tygodnie zwolniły Cię z tego obowiązku?

Gdyby mogły to by pewnie zwolniły.
Nasze dzieci są w świecie. Pędzą za pieniędzmi
i mało czasu mają na rodzinną pomoc.
My nie byliśmy inni przecież i tak koło się zatacza.
Myślę, że dla wielu ludzi Internet jest takim oknem
na świat, gdzie tylko tam możemy sobie wymienić
nasze myśli i bolączki i dlatego ludzie w sieci
powinni się szanować.
Ja także korzystam z kontaktów, właśnie w sieci,
ale nie czuję się samotna, bo lubię swoją samotność.
Babskich pogaduszek nie lubiłam nigdy, bo
zawsze z tego wychodziły chocki klocki,
prędzej czy później.

Mar-Basia
11-06-2011, 18:38
Jolino, nie jesteś osamotniona . Wiele osób w starszym wieku ma podobna sytuację rodziną.
U mnie nie tylko choroba męża ale i moja powoduje, że mam areszt domowy, a wyjścia ograniczają się do niezbędnego minimum.
Internet jest moim przyjacielem, moim oknem na świat. Odczuwam brak kontaktu w realu ze znajomymi, ale niestety, nie wiele mogę zmienić. :)

Moje drogie Jolino i Wandziu. Niestety kazdy wiek ma swoje dobre i zle strony. Jestesmy mlodzi, mamy malo czasu, pracujemy, zarabiamy pieniadze, robimy kariery zawodowe (oczywiscie mowie tu o kobietach i mezczyznach, ktorzy pracowali zawodowo), wychoujemy dzieci i marzymy aby moc posiedziec w domu z daleka od tego calego "ruchliwego" swiata.

Osiagnelismy wiek emerytalny, mamy siwe wlosy - mniejsze czy wieksze emerytury i czujemy sie ograniczeni. Gniecie nas "zaleznosc", "areszt domowy"....spowodowany nasza lub choroba zyciowego partnera. No i wspominamy dawne dobre czasy, kiedy bylo inaczej.

Uwazam, ze wszystko zalezy od czlowieka, jego natury i potrzeb.

Nie mysle, ze czulabym sie "wiezniem" w sytuacji kiedy bym musiala siedziec w domu z powodu choroby meza. W koncu jest tyle przeroznych mozliwosci, nawet jak sie jest na wozku inwalidzkim.

Mysle, ze poprostu trzeba sie troche zmobilizowac, troche chciec....i zrozumiec tego drugiego czlowieka, ktory z latami stal sie mniej sprawny, mniej aktywny, ma mniej zainteresowan ale ciagle zyje przy naszym boku.

A tak naprawde, ciezko mi sobie wyobrazic malzenstwo czy pare, ktorzy przez lata doskonale sie rozumieli, mieli wspolne zainteresowania, NAGLE na starosc maja problemy. Gdzie sa uczucia, ktore ich laczyly?

slava
11-06-2011, 18:38
Marbello, nieraz te uczucia dawno sie skończyły, nie pomyślałaś o tym.

Mar-Basia
11-06-2011, 18:56
Marbello, nieraz te uczucia dawno sie skończyły, nie pomyślałaś o tym.

Wiesiu, mam taka nature, ze nie potrafilabym zyc obok partnera, do ktorego nie mam uczuc i vice versa. Zwiazek poprostu zostalby rozwiazany i kazde z nas poszloby w swoja strone. Lepiej byc samym niz zle akompaniowanym - napisalam to juz pare razy na innych watkach.

Mala uwaga, na uczucia trzeba zasluzyc i jak sa, to nalezy je pielegnowac jak cierplarniana roslinke. Stosowalam i ciagle stosuje te zasady i przez cale moje zycie zle na tym nie wyszlam. :D

slava
11-06-2011, 19:47
[QUOTE=marbella
Mala uwaga, na uczucia trzeba zasluzyc i jak sa, to nalezy je pielegnowac jak cierplarniana roslinke. Stosowalam i ciagle stosuje te zasady i przez cale moje zycie zle na tym nie wyszlam. :D[/QUOTE]

Marbello, to jeszcze nie znaczy, że nie wyjdziesz.
Czego naturalnie Tobie nie życzę.
Znam bardzo oddane żony, które wyszły na tym,
jak Zabłocki na mydle.
Mąż zmienił opiekuńcze żony na młodsze modele.:mad:

Mar-Basia
11-06-2011, 20:17
.
Znam bardzo oddane żony, które wyszły na tym,
jak Zabłocki na mydle.
Mąż zmienił opiekuńcze żony na młodsze modele.

Wiesiu, zdecydowanie masz racje. Tylko w takim przypadku nalezy umiec postawic kropke nad "i". Zawsze wyznawalam teorie "droga wolna" - nie nalezy nikogo trzymac na sile....W imie czego? :confused:

slava
11-06-2011, 20:22
Wiesiu, zdecydowanie masz racje. Tylko w takim przypadku nalezy umiec postawic kropke nad "i". Zawsze wyznawalam teorie "droga wolna" - nie nalezy nikogo trzymac na sile....W imie czego? :confused:
Marbello, ja mam taki sam stosunek jak Ty.
Nic na siłę, poza tym do jednego, drugiego człowieka nie zmusisz, do kochania Ciebie.
Wszystkie wysiłki tylko spowodują pogorszenie sprawy, niestety.

Mar-Basia
11-06-2011, 20:32
Marbello, ja mam taki sam stosunek jak Ty.
Nic na siłę, poza tym do jednego, drugiego człowieka nie zmusisz, do kochania Ciebie.
Wszystkie wysiłki tylko spowodują pogorszenie sprawy, niestety.

Wiesiu, jestem ciekawa jaki procent kobiet i mezczyzn rozumie te prosta zasade? Swiat bylby lepszy, mniej tragedii i rozczarowan.;)

slava
11-06-2011, 20:41
Wiesiu, jestem ciekawa jaki procent kobiet i mezczyzn rozumie te prosta zasade? Swiat bylby lepszy, mniej tragedii i rozczarowan.;)
Masz rację, ale nie każdy potrafi rozstać się, po latach nawet nieudanego związku.
Co ludzie powiedzą choroba części nas.

Jolina
11-06-2011, 20:52
W naszym przypadku uczucia nie skończyły się. A jesteśmy
razem już 54 lata. Nie mamy żadnych problemów. I absolutnie nie czuję się więźniem i to z powodu męża?
Tym bardziej ,że właśnie całe życie doskonale się rozumieliśmy, chociaż mieliśmy inne a nie takie same zainteresowania.
Mąż nigdy w niczym mnie nie ograniczał. A wręcz odwrotnie.
Miałam pełna swobodę czy to w urządzaniu mieszkań, czy w kwestii zakupów i tych dużych i małych i tp. Był szczęśliwy,
że mógł w całości poświecić czas swojej pracy.
Marbello, ja nigdzie nie napisałam ,że brakuje mi towarzystwa czy rozrywek, te ostatnie to już mam za sobą.
Towarzystwa też nie.Tak się złożyło, tylko, że to sami panowie.
Pisałam o tym wyżej. A z nimi przecież nie pójdę na spacerek z pieskiem, ani na przejażdżkę rowerem. Nawet kawę wolałabym wypić
nie tylko z panami, a w babskim towarzystwie.
I to jest tylko to jedno, jedyne " zmartwienie".
A ten brak wolności, to jest taki zminimalizowany. Nie odnosi się do życia jako takiego.
Tylko tego, że nie jestem panią siebie, i nie jestem zależna tylko od siebie.
Muszę liczyć się z potrzebami męża, a moje siłą rzeczy schodzą na plan drugi.
I to zaliczyłam jako pewnego rodzaju uzależnienie. Bo tylko takie uzależnienie w moim wypadku wchodzi w rachubę. Rozczarowałam Ciebie Marbelo? Trudno. Ale taka jest prawda.
I absolutnie nie zachodzi potrzeba pocieszania mnie. Jak na razie. Bo nigdy nie wiemy co nas jeszcze w życiu czeka.

Mar-Basia
11-06-2011, 21:34
Jolinko, hihi, a mezczyzna to tez dobry kumpel na spacerki z pieskiem, male ploteczki i zwierzenia. Meski przyjaciel, w sensie przyjaciela czasami wiele lepszy od babskiego towarzystwa. Juz widze ile babeczek Ci zazdrosci. ;)

Niczym mnie nie rozczarowalas, to nie ja pisalam o "uzaleznieniu". Jednym slowem BEZ PROBLEMU. ;) :D

Alunia
11-06-2011, 22:02
A tak naprawde, ciezko mi sobie wyobrazic malzenstwo czy pare, ktorzy przez lata doskonale sie rozumieli, mieli wspolne zainteresowania, NAGLE na starosc maja problemy. Gdzie sa uczucia, ktore ich laczyly? marbello!
Ty chyba nie jesteś z tego świata ;) ( naszego świata hi hi)
Żeby to wszystko było takie proste!
Przyjmijmy jakąś hipotetyczną parę małżeńską, żyjącą razem w Polsce (!) 30-40 lat!
Kto powiedział, że doskonale się rozumieli, że mieli wspólne zainteresowania? Taka bajka nie często się zdarza..
A że są nadal razem? A niby gdzie mają się podziać na stare lata?
Mają wspólny dom, albo mieszkanie, liche emerytury w małej mieścinie lub osadzie na za..piu i 60+ latek na grzbiecie.
I co poradzisz jak im źle?
Mają się rozstać, przenieść do dzieci do M-4? A może wynająć lokal? Za co? Za 1100 m-nie?

Oj marbello! Przyjedź Ty do nas i nie chodź po wystawach, galeriach, koncertach, drogich butikach. :D
Zajedź do mnie, a ja Ci pokażę parę rodzin żyjących w naszych małych miastach, za głodowe emerytury i w blokowiskach.
Oni nie mają się gdzie odstresować i za co, oto jak jest!
I co im poradzisz? :)

Mar-Basia
11-06-2011, 22:22
Aluniu, skarbie Ty moj, jak do tej pory nie chodze na glowie ;). Wydaje mi sie, ze problemy naszego kraju znam dosc dobrze. Jedno wiem, ze ciezko sie gdzies ruszyc aby nie uslyszec narzekan. Ot, pewnie u nas to genetyczne ;)

Alunia
11-06-2011, 22:29
To prawda, często narzekamy. Może i taka nasza mentalność?
A bo też emeryci nie muszą sobie wymyślać powodów do narzekań, uwierz.:confused:

Inna sprawa, że jak już się zbierzemy do kupy, to i bawić się umiemy!
Pośpiewać biesiadne, harcerskie i partyzanckie pieśni hi hi
...niosą się przy ognisku po lesie!
Który naród tak potrafi? Ot słowiańska dusza ;)

Mar-Basia
11-06-2011, 22:39
Inna sprawa, że jak już się zbierzemy do kupy, to i bawić się umiemy!
Pośpiewać biesiadne, harcerskie i partyzanckie pieśni hi hi
...niosą się przy ognisku po lesie!
Który naród tak potrafi? Ot słowiańska dusza

Hihi, inne narody tez potrafia, cale szczescie, ze nie mamy monopolu na zabawe.;) ;) ;)

Alunia
11-06-2011, 22:46
Eeeee tam! Nieprawda ;)

Na dzisiaj już mówię DOBRANOC :)

maluna
11-06-2011, 22:53
Generalnie zgadzam się z Joliną, bo też często mi brak
bratniej duszy, rodzaju żeńskiego, przed którą mogłabym
się wygadać...
A także zgadzam się z Alunią, że to nie jest takie proste...
Wprawdzie mam dobrego męża, ale po wielu latach razem,
często łapię się na tym, że żyjemy bardziej obok siebie,
ale nie ma na to rady, przecież nie zostawię go i nie będę
teraz szukała kogoś innego, nawet jak bywa upierdliwy hihi...
Poza tym jest jeszcze poczucie obowiązku, żeby razem w
zdrowiu i w chorobie itd..itp..

Scarlett
12-06-2011, 16:17
Aluniu, gdzie jesteś?:)

Mamy dzisiaj bardzo smutny dzień na forum.
Z chorobą przegrała młoda kobieta.
Osobiście, nie wyobrażam sobie takiej
sytuacji w moim życiu.
Nie przeżyłabym, mimo, że jestem
silna.
Jestem pełna podziwu dla Marion,
która była cały czas przy swoim dziecku
i razem walczyły.
W takich sytuacjach, wszystko przestaje
być ważne:mad:


Codziennie, gdy otwieram komputer,
jestem ciekawa co nowego na forum,
ale dzisiaj nie spodziewałam się tej wiadomości.
Może te słowa są zbędne, ale taką
potrzebę czułam, aby przekazać
swój wielki smutek.

maluna
12-06-2011, 17:47
Rozumiem Cię Elu, też tak to odczuwam,
Tyle walki, poświęceń, cierpienia i wszystko na darmo...

mimoza
12-06-2011, 18:17
Aluniu, gdzie jesteś?:)

Mamy dzisiaj bardzo smutny dzień na forum.
Z chorobą przegrała młoda kobieta.
Osobiście, nie wyobrażam sobie takiej
sytuacji w moim życiu.
Nie przeżyłabym, mimo, że jestem
silna.
Jestem pełna podziwu dla Marion,
która była cały czas przy swoim dziecku
i razem walczyły.
W takich sytuacjach, wszystko przestaje
być ważne:mad:


Codziennie, gdy otwieram komputer,
jestem ciekawa co nowego na forum,
ale dzisiaj nie spodziewałam się tej wiadomości.
Może te słowa są zbędne, ale taką
potrzebę czułam, aby przekazać
swój wielki smutek.

Powiedziałaś wszystko Elu, wszystko to co sama chciałabym powiedzieć,gdybyś mnie nie ubiegła. Też jest mi smutno,
tak bardzo, że ... - Cz

Alunia
13-06-2011, 08:14
Porozmawiajmy.....o śmierci..

Śmierć stanowi drażliwy i najbardziej delikatny temat w życiu. Kiedy zaczyna się o tym mówić, ludzie popadają w przygnębienie.
Śmierć dla wielu jest równoznaczna z porażką.
Z naszego forum odeszło już kilka osób. Były odejścia nagłe, albo towarzyszenie w walce z chorobą, albo ciche, o którym dowiadywaliśmy się po czasie...Po pierwszym szoku jakoś się z tym zawsze godzimy i żyjemy dalej.

Wczoraj, wspominając i przeżywając przegraną walkę Natalki i jej Mamy, Grażynki-Marion, znalazłam taki tekst:

"Nie można pogodzić się z życiem, jeśli człowiek nie zmierzy się ze śmiercią.
Życie ma sens albo go nie ma, w zależności od tego, jaki jest nasz stosunek do śmierci.
Jeżeli raz przyjąłem ten fakt, że przyjdzie dzień, kiedy będę musiał wszystko opuścić,
to nic mi się nie stanie, jeżeli już teraz coś mi się odbiera.
Myśl o śmierci pozwala mi relatywizować większość tego, co robię i czego doświadczam.
To, co przemija, nie ma tak wielkiego znaczenia, nie jest też tak dramatyczne.
Znaczenie ma tylko to, co trwa. Życie „w poczekalni śmierci” nie jest ucieczką, ale życiem bardziej świadomym.
Czas jest ograniczony, dlatego chodzi o korzystanie z każdej chwili oto, by żyć „z całych naszych sił”.
Koniec jest bliski, więc nie trać czasu! Śmierć jest radykalnym zerwaniem.
Jest ona bolesnym pożegnaniem: opuszczamy naszych przyjaciół, po raz ostatni rozglądamy się wokoło
i żegnamy się, opuszczamy nawet to, z czym byliśmy najbardziej związani – nasze własne ciało.
Rozstanie jest lżejsze, o wiele lżejsze dla tych, którzy odchodzą, niż dla tych, którzy pozostają."

Całość tutaj:
http://docs8.chomikuj.pl/175213480,0,0,Prze%C5%BCywanie-%C5%9Bmierci-osoby-kochanej.doc

Malwina
13-06-2011, 09:15
Alu, wrzuciłąs dobry temat, ale tu w wirtualu mnie trudno by sie rozmawiało..co innego na kanapie z nogami podkulonymi i dobra herbatą , lub kawą....albo na spacerku wsród przyrody....

Jadzia P.
13-06-2011, 10:00
[QUOTE=Alunia]Porozmawiajmy.....o śmierci..

Śmierć stanowi drażliwy i najbardziej delikatny temat w życiu. Kiedy zaczyna się o tym mówić, ludzie popadają w przygnębienie.


"Nie można pogodzić się z życiem, jeśli człowiek nie zmierzy się ze śmiercią.
Życie ma sens albo go nie ma, w zależności od tego, jaki jest nasz stosunek do śmierci.
.....
To, co przemija, nie ma tak wielkiego znaczenia, nie jest też tak dramatyczne.
....
Czas jest ograniczony, dlatego chodzi o korzystanie z każdej chwili oto, by żyć „z całych naszych sił”.

....
Rozstanie jest lżejsze, o wiele lżejsze dla tych, którzy odchodzą, niż dla tych, którzy pozostają."....

[/FONT][FONT=Arial]

Aluniu wybacz, ze tak poszatkowałam Twój post ;)

Dawniej bałam się myśleć i mówić o śmierci...pomimo, że byłam blisko ojca, tescia i teściowej kiedy umierali....
Jednak dopiero śmieć mojej mamy zmieniła mój stosunek zarówno do życia....liczy się to co tu i teraz...jutro jest wielką niewiadomą...dlatego na maxa korzystam z życia....bo nie wiem co bedzie jutro, za tydzień, za rok....tym bardziej, ze w mojej rodzinie "odchodzi się szybko " niespodziewanie...
O śmierci też mogę "już " mówić spokojnie...jak o czymś naturalnym...czymś co jest nieuniknione i wcześniej czy póżniej nadejdzie.... nie boję się smierci....cierpią ci co zostają.....
Oni płaczą....rozpaczają i tęsknią....i widzisz Alu....ta tęsknota jest najgorsza ...
Ja również straciłąm dziecko...ale było maleńkie, zaraz po urodzeniu i kiedy wychodziłąm ze szpitala bez swojego zawiniątka....ryczałam i jeszcze dziś jak sobie przypomnę to łzy same płyną po policzkach....dlatego bardzo rozumiem Grażynke....one razem były, razem przeżywały smutki i radości...i dlatego wspólczuje jej teraz i będę ja rozumiała póżniej ...kiedy będzie tęsknić za Natalką.....

Alunia
13-06-2011, 14:42
Alu, wrzuciłąs dobry temat, ale tu w wirtualu mnie trudno by sie rozmawiało..co innego na kanapie z nogami podkulonymi i dobra herbatą , lub kawą....albo na spacerku wsród przyrody.... Malwinko!
Rozumiem, że masz na myśli rozmowę o śmierci kogoś bliskiego i przeżywaniu żałoby...?
To oczywiste, że nie każdy chce i potrzebuje by o tym mówić.
Ale co myślisz o własnym odchodzeniu? Czy jesteś na to gotowa?

Alunia
13-06-2011, 14:42
Jadziu!
W takim razie moje życie nie ma sensu:confused:, bo ja jeszcze nie akceptuję faktu, że:

"...przyjdzie dzień, kiedy będę musiał wszystko opuścić.."

I nie chodzi o to, że jestem tak istotnym i niezbędnym trybikiem w machinie życia, ale o sam fakt nieistnienia dłużej,
Nie umiem tego zrozumieć, ogarnąć? Jak to? Świat będzie sobie dalej istniał?
Pogodzenie się ze śmiercią mnie nie wydaje się czymś naturalnym, budzi we mnie raczej bunt.
A odejścia dziecka nie umiem sobie w ogóle wyobrazić.
Rozum mówi: tak być musi, musiało..., a serce krzyczy NIE!

Scarlett
13-06-2011, 18:04
Kiedy ktoś tam zapowiada koniec świata,
to ja nigdy nie myślę o sobie, tylko
o moich dzieciach i wnukach.:)

Kiedy słyszę w telewizji, że kiedyś tam
powstanie w kraju lub na świecie coś fajnego, godnego uwagi, to przeliczam lata i sobie myślę, że już tego nie doczekam
i robi mi się smutno.

Coraz częściej dociera do mnie,
że wiele spraw odbędzie się już bez mojego udziału.

Zastanawiam się czy mają mnie pochować w przyjętej tradycji
katolickiej i zakopać do ziemi, czy lepiej wybrać
kremację. Jak sobie pomyślę, że te robale będą mnie po kawałku
konsumowały, to bliżej mi do kremacji.

Umrzeć szybko, bez bólu, a najlepiej któregoś ranka
się nie obudzić - tego sobie życzę.

Jadzia P.
13-06-2011, 18:24
Aluniu czytając Ciebie mam uczucie jakbym rozmawiała ze swoim mężem....on też nie może zrozumieć, że kiedyś musi odejść...
Pamiętam jak umierał nasz Papież to mój maż dosłownie " ryczał"....choć mówi się , że prawdziwy facet nie płacze....on nie wstydził się wtedy swoich łez....on myslał, ze nasz Papież nigdy nie umrze....do niego to nie docierało, ze zycie tego człowieka dobiegło końca....
Ja mogę rozmawiać o śmierci....pisałam Ci, że tak jest od pewnego czasu....może to już starość ???
Bardzo często chodzimy na cmentarz....w moim mieście nie ma ładnego parku ale cmentarz mamy piękny...jeżeli tak wogóle o tym miejscu można mówić...
Zawsze jest dużo ludzi odwiedzających swoich bliskich...
Ja zawsze mówię, ze nie znam przypadku aby ktoś żył wiecznie....po to się rodzimy by kiedyś odejść i zrobić miejsce następnym....tylko żal jak odchodzą młodzi...oni jeszcze tyle mieli do zrobienia i nie dano im szansy....
Życie jest największym skarbem jaki nam dano i dlatego szkoda tracić każdego dnia ....ale to już często zależy nie tylko od nas samych...

BarbaraK
13-06-2011, 18:55
Zastanawiam się czy mają mnie pochować w przyjętej tradycji
katolickiej i zakopać do ziemi, czy lepiej wybrać
kremację. Jak sobie pomyślę, że te robale będą mnie po kawałku
konsumowały, to bliżej mi do kremacji.

Umrzeć szybko, bez bólu, a najlepiej któregoś ranka
się nie obudzić - tego sobie życzę.
Elu,ale tu nie masz żadnego dylematu.:D Kremacja nie ma nic do pochówku,oczywiście jeżeli chodzi o katolicyzm,co do innej religii ,nie wiem.

Esia
13-06-2011, 20:18
zbliżony temat do waszych rozważań , który dzisiaj przeczytałam na wirtualnej polsce
Śmierć na życzenie w BBC. Wstrząsający film dokumentalny, na którym człowiek cierpiący na nieuleczalne stwardnienie zanikowe boczne wypija truciznę i umiera na oczach żony, otworzył na nowo brytyjską debatę na temat eutanazji

Chodzi o film "Decydując się na śmierć", który będzie można obejrzeć na Wyspach w najbliższy poniedziałek. Nakręcił go Terry Pratchett, znany na całym świecie brytyjski autor powieści fantasy, prowadzący od kilku lat kampanię na rzecz legalizacji pomocy w samobójstwie. Film wyprodukowała finansowana ze środków publicznych telewizja BBC. I o to głównie jest awantura na Wyspach.

W grudniu zeszłego roku Pratchett wraz z ekipą BBC towarzyszył w ostatniej podróży 71-letniemu Peterowi Smedleyowi. Brytyjski milioner z branży hotelarskiej cierpiący na nieuleczalne stwardnienie zanikowe boczne przed obiektywami kamer zdecydował się wypić śmiertelną mieszankę barbituranów w oferującej legalnie pomoc w samobójstwie szwajcarskiej klinice organizacji Dignitas pod Zurychem. Podobnie jak on postąpiło wcześniej ponad 100 innych zamożnych Brytyjczyków, gdyż w Wielkiej Brytanii za pomoc w samobójstwie grozi teoretycznie 14 lat więzienia
gdybym miała mozliwość obejrzenia tego dokumentu, nie zrobiłabym tego. Nie jest t temat na film, ani sytuacja, którą powinno się przeżywać na oczach widzów.
Sprawa na pewno jest kontrowersyjna. Jakie jest wasze zdanie?

bronczyk
13-06-2011, 20:48
Ja też nie obejrzałabym tego filmu. Jest w śmierci jakieś dostojeństwo, magia odchodzenia, a kamera będzie przekazywać tylko jej fizjologię.

Scarlett
13-06-2011, 20:56
Mówi się, że telewizja, która wyemituje ten dokument
podnosi sobie w ten sposób, oglądalność.
Jeśli to prawda, to nie ma już nic świętego na tym świecie zwariowanym.
Osobiście jestem za eutanazją, ale nie w świetle jupiterów,
bo pokazywanie tak śmierci, uwłacza ludzkiej godności.:mad:

Alunia
13-06-2011, 21:37
Ja też nie obejrzałabym tego filmu. Jest w śmierci jakieś dostojeństwo, magia odchodzenia, a kamera będzie przekazywać tylko jej fizjologię. Ja też nie...
Ale tego dostojeństwa odchodzenia i szacunku dla człowieka trudno się doszukiwać również w katolickich ceremoniach pogrzebowych!
Nie ma ludzi równych nawet wobec majestatu śmierci...zgodzicie się?
Jak nieboszczyk niezbyt "zasłużony" za życia, pochówek jest pośpieszny, śpiewy krótkie, pokropki niedbałe, a mowy pożegnalne żadne!...:(.
A śmierć.... często samotna, na szpitalnym łóżku, wśród obcych, obojętnych ludzi...
Nasza kultura nie szanuje ani życia, ani śmierci..

Dla kontrastu....oglądałam film "Tybetańska księga umarłych" .
Stary mnich udaje się w daleką drogę, przez zaśnieżone góry, do umierającego.
Zabiera ze sobą ucznia, młodego chłopca-mnicha i księgę (tytułową), która jest przewodnikiem dla umierających.
W czasie drogi odpowiada na pytania, np. mały pyta - "Ale gdzie udaje się świadomość?"....
A potem przy posłaniu umierającego, w jego domu, wraz z całą rodziną, towarzyszą mu w odchodzeniu...
które było piękne i straszne trochę...ale też bym tak chciała....

Scarlett
13-06-2011, 21:49
Dzisiaj obejrzałam "Uwagę'
i stosownie do omawianego tematu,
tylko wzmiankuję.
Nie namawiam do obejrzenia, bo
jest to reportaż dla ludzi o mocnych nerwach.
Pomyślałam sobie, że umierania ludzie
się bardzo boją, a instytucje
przeznaczone do interwencji
opływają w dostatek, ale nie
w ludzką empatię.
http://uwaga.tvn.pl/49010,news,,zgroza,reportaz.html

Jadzia P.
13-06-2011, 21:51
Zastanawiam się czy mają mnie pochować w przyjętej tradycji
katolickiej i zakopać do ziemi, czy lepiej wybrać
kremację. Jak sobie pomyślę, że te robale będą mnie po kawałku
konsumowały, to bliżej mi do kremacji.

Umrzeć szybko, bez bólu, a najlepiej któregoś ranka
się nie obudzić - tego sobie życzę.


Pamiętam jak nie tak dawno podobny temat o odchodzeniu poddał do dyskusji śp. Tadeusz....pamiętam jak pisał, ze chciałby odejść szybko ....ze nie chciałby być cieżarem dla dzieci gdyby musiał długo leżeć i konieczna byłaby opieka....

Nie wiem czy pisząc to był już świadom swojej ciężkiej choroby ???

Scarlett
13-06-2011, 21:54
Jadziu, a któż to wie?
Tadziu do końca nie chciał nas martwić
i pewnie prawdę wiedziała tylko rodzina.

Znalazłam bardzo dobry artykuł o umieraniu
w szpitalach, za parawanem:mad:

http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/17312

Alunia
13-06-2011, 22:00
Jadziu!
Przeczytałam Twój wpis uważnie i wszystkich innych dyskutantów na wątku też tak czytam.:):)
Ale jak nic mądrego ;) nie mam do powiedzenia to i milczę po Waszych postach. Rozumiecie to, prawda?:)

PS. Cmentarze, stare szczególnie, tez lubię odwiedzać.
A tym co tam leżą czasami zazdroszczę. Mają już świety spokój!

Jadzia P.
13-06-2011, 22:12
Ciekawy ten artykuł Elu ....chodząc do szpitala do umierającej mamy ( przez dwa tygodnie nieprzytomna leżała na OIT tzw. ojom) widziałam takich odchodzących za parawanem.... byli to przeważnie ludzie po udarach lub wylewach...nieświadomi....

hania.m
13-06-2011, 22:12
Teraz dopiero dotarłam do tego wątku, bo nie wiedziałam o jego istnieniu Alunia.
Fajnie że jest taki miszmasz-wszystko razem
ale ten ostatni temat dla mnie też przygnębiający...
pomimo że powinnam być w mojej sytuacji przygotowana na taką ewentualność- to nie jestem
tak jak Alunia napisałaś też nie akceptuję odejścia.....nie ogarniam nieistnienia
i zostawienia wszystkiego.
Boże! nie- jeszcze nie teraz...
Ale nocka super mi się zapowiada
buuuu.

Esia
13-06-2011, 22:12
Podobno to właśnie temat śmierci jest największym tabu, wbrew pozorom to nie nie o seksie, gejach czy innych kontrowersyjnych czy intymnych tematach się najmniej mówi, a właśnie o śmierci. I to chyba prawda...Chodzi tylko o to, w jaki sposób o tym mówić i w jakim celu. W dokumencie BBC chodzi chyba moim zdaniem o oglądalność, a nie o to, żeby oswajać z tym co każdego kiedyś spotka.

Uka
13-06-2011, 22:16
Aluniu,dla mnie śmierć jest straszna,jaka by ona nie była.
Nie potrafię się pogodzić z odchodzeniem...Odsuwam od siebie myśli z tym związane.Boję się jej.
Nie wyobrażam sobie odejścia kogoś najbliższego...Jest to coś niewyobrażalnego , trauma nie do przeżycia !

" Cmentarze, stare szczególnie, tez lubię odwiedzać.
A tym co tam leżą czasami zazdroszczę. Mają już świety spokój!"

Nie mów że zazdrościsz ...? Zwariowałaś ...?
Nie lubię cmentarzy !!!

slava
13-06-2011, 22:19
Sama przeżyłam śmierć kliniczną i moge powiedzieć, że moment, kiedy umierałam był cudowny, błogość, spokój.
Kiedy przywracali mnie do życia, to byłam zła, niezadowolona, chciałam zostać w tamtym stanie.

Jadzia P.
13-06-2011, 22:20
.... Mają już świety spokój!


Aluniu ja im nie zazdroszcze tego spokoju....jeszcze chciałbym troche pożyć ;) ....a cmentarze też bardzo lubię odwiedzać ...i te stare i nowe...
U mnie w moim mieście są trzy cmentarze połączone razem...oddzielają je tylko mury...
ewngielicki ( tzw. poniemiecki,) koscielny i komunalny...
Kazdy ma inny klimat.

Alunia
13-06-2011, 22:26
Nie mów że zazdrościsz ...? Zwariowałaś ...?

Szczerze? Tak, czasami....:confused:
("Kiedy życie nas (mnie!) przerasta" - Pema Cziedryn)

Alunia
13-06-2011, 22:33
Teraz dopiero dotarłam do tego wątku, bo nie wiedziałam o jego istnieniu Alunia.
Fajnie że jest taki miszmasz-wszystko razem
ale ten ostatni temat dla mnie też przygnębiający...

No jest Haniu...
Ale też warto byłoby nad tym popracować, tylko jak, z kim?
Nie uważacie, że przydałby nam się w życiu przewodnik duchowy?
Gdzie go znaleźć?

" Pamiętać o tym, że umrzemy, oznacza żyć po ludzku, żyć w sposób odpowiadający naszej ludzkiej, śmiertelnej naturze. Zapytano raz pewnego starca, dlaczego niczego się nie boi. Odpowiedział: „Ponieważ codziennie myślę o mojej śmierci”. Myśl o śmierci wyzwoliła go od obawy przed ludźmi, chorobą lub wypadkiem, przed słabością lub odrzuceniem. Ogarnia nas strach, że zawiedziemy i że nie sprostamy oczekiwaniom. Boimy się kompromitacji i odrzucenia przez innych. Gdy będę pamiętał o śmierci, przestanie być ważne to, co inni myślą o mnie. Wówczas nie będzie mnie interesować to, czy moje słowa dotrą do kogoś, czy ktoś mi uwierzy, czy też nie. W obliczu śmierci blednie ambicja osiągnięcia czegoś wielkiego."

eledand
13-06-2011, 22:36
Przed paru laty w ciągu roku .byłam przy dwóch zgonach.
Horror.
Ta młodsz osoba mówi mi krótko przed zejściem,zobacz tu jest moja Mama.Czeka na mnie a gdzie ja mam iść.
W nocy wołała mnie.Ewa dlaczego Tyś mnie opuściła,taki miała strach a ja godzinami siedziałam przy łóżku i głaskałam jej dłonie.Na początku odrzucała to a potem szukała moich rąk.
Do dzisiaj są dni że łzy lecą mi same na samo wspomnienie.

Malwina
13-06-2011, 23:04
tAK SIE SKŁADA,Z E NA MOICH REKACH UMIERAŁO PARĘ OSÓB...NIE MAM ZŁYCH SKOJARZEŃ.....ODCHODZILI....MOZE DLATEGO SPOKOJNIE PODCHODZĘ, BO NIE W CIERPIENIACH...CZUŁĄM, ZE DZIEJE SIE COS WIELKIEGO, NIEODGADNIONEGO, MYŚLAŁAM PAMIETAM O DRZEWACH, KTÓRE TRACĄ LISCIE , WYGLĄD NA CZAS JESIENI, ZIMY A ODRADZAJA SIĘ NA WIOSNĘ.....REINKARNACJA? MOZE.....NIE WIEM...
MOTYW Z PRZWODNIKIEM DUCHOWYM I FILOZOFIA TYBETAŃSKĄ BAAARDZO MI ODPOWIADA....

Alunia
14-06-2011, 11:49
....REINKARNACJA? MOZE.....NIE WIEM...
MOTYW Z PRZWODNIKIEM DUCHOWYM I FILOZOFIA TYBETAŃSKĄ BAAARDZO MI ODPOWIADA....
Sama widzisz....:)nasze spotkanie trzeba ponowić ;)

Alunia
14-06-2011, 11:51
Jadziu! Szkoda, ze usunęłaś.:confused:
Zdążyłam przeczytać i.... post wcale nie był zbyteczny.
Mądre słowa :)

Alunia
14-06-2011, 12:05
A dzisiaj chcę Was zaprosić do rozmowy na temat..wampirów.:confused:
Wampirów energetycznych, emocjonalnych, finansowych czy jakichkolwiek innych.
Mam koleżankę, którą wysysa emocjonalnie siostra jej męża.
Dziewczyna (moja koleżanka) jest bardzo uczynna, troskliwa i empatyczna.
A kobitka-wampir terroryzuje ją i swojego brata wymyślając sobie choroby i problemy.
Jest bezradna, ciągle źle się czuje, wymaga pomocy i uwagi. Co kilka miesięcy trafia do psychiatry i na oddział szpitalny.
Wybiera szpital w mieście brata bo wie, że może liczyć na codzienne odwiedziny i dostawę łakoci.
Jej dwaj synkowie, mają swoje rodziny i dość chimer matki. Więc jak ją dopada kolejna potrzeba zwrócenia na siebie uwagi przywożą mamę tutaj, dzwonią do wujostwa i zostawiają. Nie odwiedzają ani razu.
Kiedy lekarze chcą ją wypisać do domu, ona bardzo protestuje i znowu czuje się fatalnie. I tak w kółko.

Macie wampirów wkoło siebie? ;)

Scarlett
14-06-2011, 12:43
Nie będę oryginalna, ale moja teściowa
jest wampirem:D
Obojętnie czy to są imieniny, czy święta,
zasiadając do stołu wiemy jaki temat podejmie.
Choroby, choroby, choroby.
Potrafi zadzwonić w nocy, że skoczyło jej ciśnienie.
Umierała już dziesiątki razy, jak pamiętam
od 40 roku życia.
Przeżyła swojego męża, który nigdy
się na nic nie skarżył.
Podobno, drzewo, które skrzypi:D
Niech żyje do setki i dłużej, ale niech da żyć innym.:D
Sprawiła, że wszyscy się uodpornili
na jej ciągłe wyszukiwanie sobie chorób
i przestali jej wierzyć i współczuć.:rolleyes:

hania.m
14-06-2011, 20:54
Wampir energetyczny karmi się emocjami innych ludzi.
Najbardziej odpowiadają mu te, które sam w człowieku wywołał. Najwięcej energii dają mu uczucia negatywne.

Na wielu forach internetowych,
na których pijawki wymieniają swoje doświadczenia, przewijają się: radość, złość, oburzenie, wściekłość, pożądanie, uwielbienie, rozpacz, euforia, nienawiść.
Każdy wampir ma własny, wewnętrzny katalog emocji,
które przynoszą mu najwięcej siły.
Sensem wampiryzmu energetycznego jest poczucie wyższości i władzy nad drugim człowiekiem,
nawet w sytuacji, gdy ofiara nie zdaje sobie sprawy z tego, że ktoś nad nią panuje.
Wampir odczuwa radość, gdy może manipulować innymi.
Najczęściej ofiarami wampirów padają osoby wrażliwe, słabe, chętnie pomagające innym ludziom, angażujące się w rozwiązywanie problemów.
Wampir będzie czuł satysfakcję z ich dręczenia, poprawi sobie humor, prawiąc (w dobrej wierze, nieprawdaż?) komplementy:
„Ślicznie dobrałaś kolor tych butów, ale masz w nich stopy jak kajaki!”

Zdaniem psychologów, przyczyn wampiryzmu energetycznego należy szukać w dzieciństwie.
Dziecko, któremu rodzice nie poświęcali czasu, nie okazywali miłości, nie chwalili tylko ganili, będąc dorosłym człowiekiem, zrekompensuje sobie straty, dołując innych.
W znacznej większości współczesne strzygi to ludzie nieprzyjemni, wręcz chamscy, pyskaci, rzucający się w oczy.
Bardzo często są zakompleksieni i niedowartościowani.
Przed wampirami można i należy się bronić.
Nie wolno brać na siebie kłopotów oraz słabości innych ludzi.
Uodpornij się na krytykę!
Pomaga także ćwiczenie asertywności. Naucz się odmawiać!

Esia
14-06-2011, 21:00
czy taka osoba zdaje sobie sprawę, że jest takim energetycznym wampirem? po co to robi - z wyrachowania czy ma to raczej głębsze podłoże psychiczne, jakieś zaburzenia, trauma z dzieciństwa?
Ja myślę, że każdy ma takie momenty, że chciałby skorzystać z cudzej energii, zwłaszcza gdy ma gorszy dzień..

hania.m
14-06-2011, 21:18
Właśnie nie mam pojęcia czy zdaje sobie sprawę że jest takim wampirem...
ale ja np.wyczuwam takich wampirów,
gdyż po rozmowie z taką osobą czułam jakby
'' powietrze ze mnie uleciało''
jestem bez sił i mam nagły ból głowy.... mam taką kuzynkę i zawsze tak się czuję.
Przestałam ją odwiedzać.

tak samo miałam z pewnym znajomym..

Pamira
14-06-2011, 22:49
Witam mile Wszystkich Bywalców tego wątku, a muszę przyznać, że zanosi się na bardzo ciekawy, oby tylko nie uległ "wynaturzeniu". Lubię dyskutować bez zachwytów i zbędnego "słodzenia" Rzeczowe rozmowy, luzne dyskusje, żarty - owszem. To tyle na razie. Swoje trzy grosze wtrąciłam i mogę iść spać, życząc wszystkim: SPOKOJNEJ NOCY

Malwina
14-06-2011, 23:37
Chrońcie się, uciekajcie od osób w których towarzystwie sie źle czujecie......mam wrazenie, ze wampir nie wie, ale czerpanie sprawia mu pzryjemnosc i doładowanie.....

jakempa
15-06-2011, 01:21
Aluniu, gratuluję otwarcia tego wątku, dopiero dzisiaj przeczytałam,,, i powiem , że tego oczekiwałam,... też lubię porozmawiać na tematy, które coś wnoszą, są dialogiem, przemyśleniem, -nitką do rozwiązania nieraz zawiłych spraw nas spotykających, które potrzebowałyby spojrzenia z boku ludzi doświadczonych podobnie,
Masz rację, czytając wiekszość wątków na tym forum miałam wrażenie braku zainteresowania ciekawszymi tematami naszych forumowiczów,
O niczym ciekawszym niż polityka, której nie lubię, nie rozmawiano. Niektóre wątki, owszem, dają szanse na ciekawe spędzenie czasu,... ale mało interesujące intelektualnie, nie dające pola do dyskusji.
Wątek założony przez Malwinę, o magicznych stronach życia trochę pociągniety przez moje posty, nie rozwijał się z powodu braku dyskutantów,
Czyżby był za trudny ? Odniosłam takie wrażenie,..mało osób wyrażało swoje zdanie, nie podejmując dyskusji czy polemik,
Tutaj widzę to co chciałam zobaczyc, obym tylko miała wiecej czasu,...bo tematy szalenie fascynujące,..
No i mam nadzieję na szersze , mądre wypowiedzi ,

Nie podoba mi się tylko wykasowywanie postów przez osoby , które ich nie pisały,
Każdy ma prawo do własnych poglądów i wyrażania ich na forum
Dyskusja kulturalna, polemika, wyrażenie swojego zdania na napisany post-TAK-AKCEPTUJĘ, ale nie wykasowywania, bo każdy ma inne zdanie i ma prawo się wypowiedzieć, co się jednemu nie podoba, może zadziwić innego i pobudzic do wspólnej wymiany zdań
Po to jest to forum, a nie narzucanie własnego zdania innym, bo nikt nie ma patentu na cenzurowanie poglądów.

jakempa
15-06-2011, 01:27
Malwinko, na temat wampirów energetycznych pisałyśmy sporo na wątku o magicznych stronach zycia,,,, nawet dyskusje były,...
Jest to ciekawy temat,...i jakże sprawdzony ,..przeze mnie też,. uciekam od ludzi, którzy maja złą, pochłaniającą energię,
bo potem jestem nie do zycia, dopóki się nie doładuję wśród ludzi energetycznie pozytywnych, przyrody, przez medytację,

ciociabisia
15-06-2011, 08:27
Wampir energetyczny- bardzo ciekawe pojęcie,nigdy się nad tym nie zastanawiałam.Jak każda z Was spotkałam ludzi,którzy lubili się pastwić i wymuszać na innych swoją wolę.Mój instynkt samozachowawczy nakazał mi wtedy odsuwać się od tych ludzi,ale nie do końca,bo pod postacią słodkości,fałszywej serdeczności wampiry energetyczne potrafiły wzbudzić we mnie współczucie,litość i wreszcie oskubać finansowo,a następnie odwrócić się i zniknąć.

Alunia
15-06-2011, 08:42
Mój budynek trzęsie się w posadach! :confused:Trwa docieplanie...
Wiertła skuwają stary tynk, huk i rwetes. W powietrzu fruwają kulki przycinanego styropianu itp.
Wymiana parapetów, płytek na balkonach, malowanie itd itd.
A rusztowania zamykają okna na świat.

Na fali krytyki o szwindlach na budowach i niesolidności wykonawców chcę powiedzieć, że są też perełki, jak ci pracownicy tutaj.
Prace ruszają punktualnie o 7 rano i trwają nieprzerwanie do 17-tej.
Żadnych przestojów, czekania, siedzenia. Pracują jak mrówki :)
Nawet podawaną przez okno kawę czy herbatę piją ukradkiem, bo szef zobaczy. Jest ustalona przerwa i tego się trzymają.
Organizacja pracy, dowóz materiałów, odbiór gruzu, zabezpieczenie pracowników, nawet ubiór roboczy...
Noooo czapki z głów. Wzorowe. A jest to lokalna firma budowlana.
Czyli co można?:D

A jakie wy macie doświadczenia?

Alunia
15-06-2011, 08:46
Tak w kontraście do wampirów energetycznych, ci pracownicy to transformatory energetyczne!;)
Patrzę na nich i zaraz szukam sobie zajęcia. Wstyd nie pracować!:D

Scarlett
15-06-2011, 08:49
Mam takie samo doświadczenie.
Dziś skończyli właśnie
remontować połowę budynku,
w której mieszkam.
Pełna szacunku jestem dla pracowników.
Mimo, że miałam przez dwa tygodnie
założoną folię na oknach i ciemnica wkradła się do mieszkania,
przeżyłam, ale przynajmniej nie mam zachlapanych szyb.
Nie słyszałam ani jednego przekleństwa,
a praca pali się im w rękach.
Czyli można ? - można.

Alunia
15-06-2011, 09:24
Mili moi!
Jadziu- jakempo, Jolinko, Jadziu P, Malwinko, Haniu, Pamiro cieszę się że spodobał się Wam pomysł tego wątku.
Inni, którzy akceptacji nie wyrazili wprost, też chyba pomysł podchwycili skoro tu zawitali . Cieszę się! :D
Mam nadzieję na swobodną rozmowę i wymianę poglądów na różne tematy.
I liczę, że podrzucicie co i rusz własne przemyślenia, jak mnie inwencji zabraknie.;)

Z opinią Jadzi na temat usuwania postów zgadzam się całkowicie.
Takie protekcjonalne traktowanie rozmówców jest irytujące.
Inna sprawa, że czasami trudno zaakceptować niepotrzebne wtręty i komentarze do przeszłości. Po co? Było minęło.
Patrząc ciągle w przeszłość nie można ruszyć do przodu.:)

Alunia
15-06-2011, 09:24
PS. Proszę też o zaaprobowanie formuły, że nie każdy wpis musi się spotkać z komentarzem.
Nie jest to oznaką lekceważenia czy "przezroczystości".
Ot, po prostu jak w rozmowie - ktoś mówi, ktoś inny tylko słucha.
Brak odzewu można sobie dwojako tłumaczyć.
Nudnie gadasz ;), albo wręcz odwrotnie - dajesz komuś do myślenia.
Ja obie przyczyny w pełni akceptuję.:)

Jolina
15-06-2011, 09:34
Witam serdecznie gospodynię wątku i piszących.
Aluniu zgadzam się w całej rozciągłości z Twoją wypowiedzią.
Już pewnie nie masz wątpliwości ,że Twój wątek to strzał w dziesiątkę.
Obiecuję, że zawsze zabiorę głos, kiedy tylko będę miała coś do powiedzenia.

http://i.imgur.com/AW40Z.jpg

Jadzia P.
15-06-2011, 10:39
....

Z opinią Jadzi na temat usuwania postów zgadzam się całkowicie.
Takie protekcjonalne traktowanie rozmówców jest irytujące.
Inna sprawa, że czasami trudno zaakceptować niepotrzebne wtręty i komentarze do przeszłości. Po co? Było minęło.
Patrząc ciągle w przeszłość nie można ruszyć do przodu.:)


A mnie takie ingerowanie w czyjąś rozmowe i nadzorowanie jej przypomina dawny ZSRR....pamiętam jak jechaliśmy do znajomych..oczywiście tranzytem i nagle dosłownie wyrósł przed nami milicjant i upierał się, że zrobiliśmy wykroczenie...na nic zdały się nasze tłumaczenia i przekonywanie go, ze nie ma racji...
W końcu się na nas wkurzył i powiedział....ja mam pieczątke to i mam władze....a jak mam władze to mam też racje ....dajcie pół litra " wodki " i jedzcie dalej :) :)

Alunia
15-06-2011, 10:48
:D:D
Jak w powiedzeniu - Człowiek jest, paragraf się znajdzie?;)

mimoza
15-06-2011, 13:07
Jest mi niewyobrażalnie smutno, nie wyobrażam sobie
siebie w tej sytuacji.
O 13:00 zapaliłam prawdziwe - najprawdziwsze światełko
do nieba dla Natalki, podkreśliłam to wirtualną lampką
na wątku "Apel ..." - Cz

Alunia
15-06-2011, 13:24
Walka o życie Natalki trwała tak długi i była niewyobrażalnie dramatyczna.
Kiedy wspomnę sobie wszystkie, czasem desperackie kroki jej mamy jest mi ogromnie żal, że nie odniosła zwycięstwa.
Bo Natalka jest trochę taką naszą forumowa córeczką...
A teraz myślę o Grażynce. Czeka ją okres żałoby...

"Nasza kultura jest nastawiona na młodość, promuje witalność, zdrowie, aktywność, a na tematy żałoby, śmierci milczy. Na temat śmierci nie mówi się głośno, bo albo „nie wypada” albo my sami po prostu nie umiemy rozmawiać na ten temat i nie wiemy, jak się zachowywać wobec osoby przeżywającej żałobę."

mimoza
15-06-2011, 13:33
To prawda, że o śmierci chyba nie potrafimy rozmawiać.
A przecież od momentu narodzin zmierzamy jedną drogą
do celu, który osiągamy prędzej czy później. Oczywiście
lepiej kiedy później, jednakże często jest tak jak w przypadku
Natalki. Los zabiera nam najukochańszą osobę za szybko,
i to jest takie bolesne.
Przecież wszyscy jesteśmy śmiertelni, ale tej oczywistej
prawdy nie potrafimy przyjąć do świadomości.
Wygląda to tak ja byśmy byli zaskoczeni... Niestety nie
wymyślono eliksiru na wieczną młodość, chociaż przez
wieki podejmowane są próby... - Cz

Alunia
15-06-2011, 13:50
Tylko czy życie wieczne miałoby sens?

Człowiek nie jest doskonały, ale w ciągu życia ma szansę dokonać zmian na lepsze - w sobie i wokół siebie.
Gdyby żył wiecznie
- a czynił źle - jego życie nie służyłoby nikomu, nawet jemu.
- a gdyby stał się doskonałością? Zostałby.... "Bogiem"?

Nieee... ten porządek rzeczy jaki jest jest...doskonały :)

Jadzia P.
15-06-2011, 13:58
Tylko czy życie wieczne miałoby sens?

Człowiek nie jest doskonały, ale w ciągu życia ma szansę dokonać zmian na lepsze - w sobie i wokół siebie.
Gdyby żył wiecznie
- a czynił źle - jego życie nie służyłoby nikomu, nawet jemu.
- a gdyby stał się doskonałością? Zostałby.... "Bogiem"?

Nieee... ten porządek rzeczy jaki jest jest...doskonały


Aluniu chyba mądrzej nie umiałabym tego wyrazić :)


A tak na marginesie....pakując i rozpakowując się i ponownie pakując :confused: :mad: ....podglądam o czym rozmawiacie :)

mimoza
15-06-2011, 14:20
Jadziu - macham do Ciebie łapką.:)

Aluniu też uważam, że świat i to co na nim zostało stworzone
jest doskonałe, przemyślane i perfekcyjne. Nie chciałabym
żyć wiecznie, nawet nie chcę dożywać sędziwego wieku.
Jaką mam gwarancję, że będę wtedy w miarę zdrowa,
ze sprawnym umysłem..., nie chciałabym być ciężarem dla
moich bliskich. Już wolę aby żałowano, że odeszłam, niż
mieliby mówić, uff ... już ma święty spokój.:) - Cz

Alunia
15-06-2011, 14:34
A gdzie Ty się pakujesz Jadziu? Na zlot krakowski.....szczęściaro?:D

Czesiu! Twoje marzenia o formie i czasie odejścia to odwieczne marzenia wszystkich ludzi. Każdy by tak chciał...
No, chyba że jest wampirem emocjonalnym ;), bo i takie coś słyszałam:
Mówiła jedna mocno leciwa złośnica o swoich dzieciach:
"A co! Niech mi d...pę podcierają"! (fakt autentyczny!!:rolleyes:) :D

mimoza
15-06-2011, 14:57
A gdzie Ty się pakujesz Jadziu? Na zlot krakowski.....szczęściaro?:D

Czesiu! Twoje marzenia o formie i czasie odejścia to odwieczne marzenia wszystkich ludzi. Każdy by tak chciał...
No, chyba że jest wampirem emocjonalnym , bo i takie coś słyszałam:
Mówiła jedna mocno leciwa złośnica o swoich dzieciach:
"A co! Niech mi d...pę podcierają"! (fakt autentyczny!!:rolleyes:) :D

To rzeczywiście złośnica.:D - Cz

Scarlett
15-06-2011, 17:06
Trzy pytania

Urodzeni po wojnie, choć przed wojną tu jest prawie zawsze,
Wysnuwaliśmy wolno z kłębka losu szarawą tę nić.
Podfruwając ku niebu biało-czerwonym latawcem
Próbowaliśmy: można? trzeba? a jak chcemy żyć?
Podfruwając ku niebu biało-czerwonym latawcem
Próbowaliśmy: można? trzeba? a jak chcemy żyć?

Przebiegaliśmy młodość za piłką, dziewczyną i szczęściem,
Przeczuwaliśmy miłość i przyszła, przyszła i nic.
A nad miłość to już nie wypada prosić o więcej
Może tylko by można, by trzeba, by chciało się żyć.
A nad miłość to już nie wypada prosić o więcej
Może tylko by można, by trzeba, by chciało się żyć.

Budowało się wiersze na pustyni głupoty i zwady
To i trudno się dziwić, że wyć nam się chciało i pić
I zaznało się chwały, zaznało się i dna szuflady
Gdzie pytania jak można, jak trzeba, a jak chcemy żyć
I zaznało się chwały, zaznało się i dna szuflady
Gdzie pytania jak można, jak trzeba, a jak chcemy żyć

To gdy przyjdzie ta stara, z zakrzywionym kawałkiem żelaza
Powiem jej, nim mnie strąci, tak niby przypadkiem jak liść
Moje życie to zdanie: nie będę dwa razy powtarzał.
To to samo: jak można, jak trzeba i jak chce się żyć.
Moje życie to zdanie: nie myślę dwa razy powtarzać
Bo to jedno: jak można, jak trzeba i jak chce się żyć.


Andrzej Poniedzielski


Jeśli wkleję wiersz, to może ta szuja go nie przekopiuje,
ale na toczący się temat oczywiście.
Miało być o remontach, a jest cd. o przemijaniu.
Może trzeba temat wyczerpać do końca, chociaż tego tematu się nie
da wyczerpać, bo ile istnień, tyle poglądów :D
Szkoda tylko, że tak mało osób jest zainteresowanych
tą dyskusją. Może jak mało, to treściwie, tego
nie wiem.

Alunia
15-06-2011, 19:00
Jeśli wkleję wiersz, to może ta szuja go nie przekopiuje,
ale na toczący się temat oczywiście.

Co masz na myśli..?

Scarlett
15-06-2011, 19:04
Alunia, no cóż, z tego wynika,
że nie jesteś na bieżąco na forum.
Ale Broń Panie Boże, Ciebie denerwować.:D

Alunia
15-06-2011, 19:24
I niech tak zostanie...
Na takie bieżąco wcale nie chcę być.

Scarlett
15-06-2011, 19:35
No i słusznie Aluniu:)
Bo wszystko co nas otacza, spostrzegamy
z przyjemnością, a to jest słońce i wiatr i grad,
a to co robią nam inni za uszami, to jest smród
i godność człowieka się zamyka.

Moje nudne wywody, trochę o moim życiu,
wywlekane na śmietnik, świadczą o tym, że nie są
takie jakieś.

Trochę mnie to blokuje, ale postaram być sobą,
bo jestem sobą.

Szujo, do boju, jak sprawia ci to przyjemność.
Masz problemy z nietrzymaniem moczu, to polecam wkładki Tena.

hania.m
15-06-2011, 19:50
Wpadłam zobaczyć o czym dziś rozmawiacie,
ale w sumie nie wiem o czym...

Jolina
15-06-2011, 19:59
Aluniu, Koleżanki... może Was dziwi , że nie podjęłam tematu o śmierci, przemijaniu.
Ale niestety jest to dla mnie tak bolesny temat, że pomimo upływu czasu nadal tkwi jak zadra w sercu.
Był taki rok w moim życiu, że straciłam w nim obu braci i ojca.
Młodszy ode mnie, miał wówczas 28 lat i drugi starszy... 34 letni
w chwili odejścia. Oboje zostawili po jednym synku.
Młodszy Janusz, odszedł tuż przed wigilią, pogrzeb w wigilię, po przeszczepie zastawki.
Starszy, Ziutek-Józef zginął tragicznie. Został zamordowany dla
kilku tysięcy złotych. To była okropna śmierć.
I w tymże roku odszedł też tatko - zawał.
Więc rozumiecie, że nie mogę zajmować głosu na tak bolesny temat. Żal nadal tkwi we mnie zbyt głęboko i nie mogę
przejść do porządku dziennego i mówić spokojnie o śmierci.
Byli zbyt młodzi, by odejść.

Scarlett
15-06-2011, 20:07
Nie chciałam wspominać, ale stało się.
Ojciec skoczył z piętra i się zabił.
Prokuratura i dochodzenie.
Ja wiem, że chciał tak postąpić, aby nie obciążać nikogo
i udało mu się, bo nikt mnie nie oskarżał, że to moja wina.:mad: :mad:
Kto nie przeżył śmierci takiej, ten nie zrozumie nic:mad: :mad:

hania.m
15-06-2011, 20:45
Mamy pisać jak jesteśmy obciążeni śmiercią najbliższych???
To ja też napiszę swoje obciążenie
które jakoś tkwi we mnie pomimo upływu lat..
miałam 13 lat jak mój ojciec zginął w wypadku tramwajowym
na moich oczach- idąc ze mną i mamą. W szczegóły się już nie będę wdawać.
Ale dla takiego dziecka to niesamowity szok!
Pomocy psychologa nie było wtedy.
Było mi bardzo trudno przeżyć to.- miał 37 lat.

Nie wiem czy przez to co przeżyłam rozumiem dziś jako dorosła więcej????

buuuu może lepiej takich tematów nie poruszać..
sama nie wiem, jak myślicie???

Alunia
15-06-2011, 20:51
Szujo, do boju, jak sprawia ci to przyjemność.
Masz problemy z nietrzymaniem moczu, to polecam wkładki Tena.
O czym Ty gadasz kobieto! :mad:
Takie słowa i zachowanie jest dla mnie nie do przyjęcia!
Jakoś nie widziałam w poprzednich postach, aby ktoś był dla Ciebie niemiły.
Czy mogę Cię prosić, abyś nie prowokowała!?
Jeżeli gdzieś się komuś naraziłaś, zostaw to tam gdzie się stało!:mad:

Alunia
15-06-2011, 20:55
buuuu może lepiej takich tematów nie poruszać..
sama nie wiem, jak myślicie???
Ach Haniu...jakoś tak dzisiaj nam się zebrało...
Jutro będzie lepiej :)

Scarlett
15-06-2011, 20:58
O czym Ty gadasz kobieto! :mad:
Takie słowa i zachowanie jest dla mnie nie do przyjęcia!
Jakoś nie widziałam w poprzednich postach, aby ktoś był dla Ciebie niemiły.
Czy mogę Cię prosić, abyś nie prowokowała!?
Jeżeli gdzieś się komuś naraziłaś, zostaw to tam gdzie się stało!:mad:

Mam dość domysłów.
Alu weź się ogarnij i spójrz prawdzie w oczy.
Cokolwiek nie napisze, jest przeciw mnie.
Mam to w dupie -szujo jedna.
http://forum.o2.pl/temat.php?id_p=6406689

slava
15-06-2011, 21:03
Aluniu, Scarllet, chciała powiedzieć, co jest w linku, który wkleiła.
Ktoś kopiuje wypowiedzi niektórych osób i się naśmiewa.
Między innymi ten watek jest też kopiowany.

http://forum.o2.pl/temat.php?id_p=6406689

Pamira
15-06-2011, 21:10
Jestem w szoku. Nie latam po wszystkich wątkach, więc nie wiem o co chodzi, ale jestem w szoku.
Przepraszam

Alunia
15-06-2011, 21:13
Mam dość domysłów.
Alu weź się ogarnij i spójrz prawdzie w oczy.

I po co tam wchodzisz?
Akcja rodzi reakcję ;)
Siedź na Seniorku, rozmawiaj, bądź tolerancyjna i życzliwa, a wszystko się uspokoi.
Kto ucho do ściany przykłada, może coś niemiłego na swój temat usłyszeć!;)

Alunia
15-06-2011, 21:16
Między innymi ten watek jest też kopiowany. Nie obchodzi mnie to...
Młodziak by powiedział, że "wisi mu to na trzynastej agrafce" :D

Scarlett
15-06-2011, 21:19
Kto ucho do ściany przykłada, może coś niemiłego na swój temat usłyszeć!
__________________
Nie przykładam, nie podłuchuję,
a, szlag mnie trafia, że moje niewinne wypowiedzi są
cenzurowane:D
Alu, dopóki chcesz prawdziwej rozmowy na swoim wątku,
dopóki bądź obiektywna.


Kto ucho do ściany przykłada, może coś niemiłego na swój temat usłyszeć!
__________________

Alunia
15-06-2011, 21:30
Ale czego oczekujesz Scarlett?
Nie zamierzam wypowiadać się na temat konfliktów z innym forum.
Siedzimy sobie grzecznie na wątku Miszmasz i gadulimy o różnych sprawach.
Smutnych dzisiaj...
Więc z szacunku dla tych co odeszli zakończmy ten temat, ok?

hania.m
15-06-2011, 21:36
I o co to znowu chodzi???
''My'' już chyba nie umiemy spokojnie,przyjaźnie dyskutować.
Dopiero co dziewczyna założyła wątek i już niesnaski.
Dajmy już spokój tym różnym intrygom, domysłom...

hania.m
15-06-2011, 21:43
Siedzimy sobie grzecznie na wątku Miszmasz i gadulimy o różnych sprawach.
Smutnych dzisiaj...
Więc z szacunku dla tych co odeszli zakończmy ten temat, ok?


Słusznie.
Nawet nie wypada dziś.....

Alunia
15-06-2011, 21:54
Haniu!
A co słychać w Łodzi na Pietrynie?;)
Wiesz, ze kilka lat temu byłam tam na Święto Łodzi.
Zwiedziłam w Nocy Muzeów Białą Fabrykę Geyera?:)

hania.m
15-06-2011, 23:01
No coś podobnego;) i nie odwiedziłaś mnie??
Ala nie wiem jak dawno temu byłaś, ale powiem że teraz nasza Pietryna to już nie ta sama co kiedyś..... pusto, nostalgicznie wręcz
wszyscy ''chadzają'' do Galerii i Manufaktury i tam też odbywają się różne imprezy kulturalno- rozrywkowe itp.
Jedynie święto Łodzi odbywa się nadal na Pietrynie
kiedyś wstawiałam sporo fotek na wątku łódzkim z różnych ciekawych miejsc łódzkich.

hania.m
15-06-2011, 23:06
Dzisiaj już mówię Ci Alu -DOBRANOC.-
A jutro będzie lepszy dzień :)

Nika
16-06-2011, 08:01
W dniu imienin przesyłam najserdeczniejsze życzenia!Wszystkiego,co najlepsze.

http://img231.imageshack.us/img231/4798/bukiet1z.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/231/bukiet1z.jpg/)

Uploaded with ImageShack.us (http://imageshack.us)

mimoza
16-06-2011, 08:11
Aluniu wszystkiego naj...
z okazji imienin, szczerze życzę. - Cz
http://img600.imageshack.us/img600/8903/bladorowe.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/600/bladorowe.jpg/)

ciociabisia
16-06-2011, 08:38
ALUNIU ,zdrowia i pogody ducha na każdy dzień.

kasyda4
16-06-2011, 08:50
Aluniu składam Ci w DNIU IMIENIN najserdeczniejsze życzenia dużo, dużo zdrowia, samych szczęśliwych, radosnych dni i spełnienia wszystkich marzeń.

http://img863.imageshack.us/img863/7411/4803.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/863/4803.jpg/)

hania.m
16-06-2011, 14:56
http://buhh.pl/kartki/1/224.jpg
Aluniu! abyś zawsze była tak życzliwa i serdeczna jak Jesteś.

Miłego Dnia!

Alunia
16-06-2011, 21:00
http://www.postsmile.net/img/19/1986.gif (http://www.postsmile.com/)http://www.postsmile.net/img/19/1986.gif (http://www.postsmile.com/)http://www.postsmile.net/img/19/1986.gif (http://www.postsmile.com/)

Miłe moje!
Niko, Czesiu, ciociabisiu, kasydko - Lenko, Haniu,
bardzo Wam dziękuję za pamięć i życzenia :D
Dzisiaj cały dzień wypadł mi poza domem...

Alunia
17-06-2011, 10:00
O przyjaźniach internetowych...

"Jeżeli potraktujemy to tylko jako przygodę, rozrywkę i możliwość poszerzenia wiedzy, czy chociażby sposób na miłe spędzenie czasu przed monitorem, to taka nawet krótkotrwała znajomość może przynieść nam korzyści. Gdy jednak za bardzo zaangażujemy się i z niecierpliwością będziemy wyczekiwać na e-mail, odpowiedź na post, który nigdy może nie nadejść, to chyba lepiej zrezygnować. Bo jak każda znajomość, również ta internetowa ma to do siebie, że nie zawsze jest trwała i szczera."

Trwa zlot krakowski. :)
Ktoś pojechał, bo był ciekawy znajomych z netu.
Albo już kogoś zna i pragnie spotkać ponownie...
Ktoś inny nie mógł z różnych powodów,
a jeszcze ktoś nie jedzie, bo nie lubi takich "zjazdów":D i woli kontakty bardziej kameralne.
Albo jeszcze inny powód? Jaki?
A jeśli był na jakimś spotkaniu, to czy sie nie rozczarował konfrontując wirtualny obraz osoby z rzeczywistością?

Alunia
17-06-2011, 10:46
Dodam jeszcze, że ja to miałam szczęście :D,
żaden osobisty kontakt mnie nie rozczarował, a wprost przeciwnie.
Żałuję tylko, że tak daleko od siebie mieszkamy...

Scarlett
17-06-2011, 22:19
Po takim historycznym spotkaniu,
może się pojawi tu chociaż jeden wpis,
na poniższy temat.:rolleyes:

Alunia
17-06-2011, 22:25
Po takim historycznym spotkaniu,
może się pojawi tu chociaż jeden wpis,
na poniższy temat.:rolleyes:
Też czekam....;)

eledand
17-06-2011, 23:01
Poczytałam wszystko i pozdrawiam.

jakempa
18-06-2011, 01:39
Alu, poruszyłaś temat przyjaźni internetowych,.. i owszem, - na czasie,
Przyjaźń- czy przyjaciel wszystkich jest przyjacielem jednostki?? Bardzo szanuję słowo PRZYJAŹŃ, nie lubię podkreślać przyjaźni , kiedy jej nie ma,
Tak naprawdę , zanim komuś powiem, ze uważam go za swojego przyjaciela, - muszę z nim chociaż przysłowiową solniczkę /nie mówiąc o worku/ soli zjeść, , Przyjaźń dla mnie to braterstwo dusz,. wspólne zainteresowania, niezwykła nić, która łączy osoby niezależnie od tego jak daleko są od siebie.
To coś magicznego, co przyciąga do siebie ludzi, z którymi chce się być w czasie radosci i smutku, Którym powierza się swoje tajemnice i wie, że ta przyjazna osoba zrozumie, wysłucha, obiektywnie oceni, nie wyszydzi, nie ośmieszy, nie pogardzi.
W realu miałam 2 takie przyjaciółki, niestety już nie zyją,
Od roku los przyprowadzil mi koleżankę sprzed 40 lat, - okazało sie, ze na starość znów zyskałam prawdziwą przyjaciółkę, Taka jak dawniej, bogatsza o życiowe trudne doswiadczenia, jest dla mnie przyjacielem, która sprawdziła się w trudnej sytuacji w jakiej sie znalazłam,
Pokazała, ze mogę naprawdę na nią liczyć.
Przyjaźń internetowa--- tak już chyba mam taką,
zaczyna mi brakować GG, kiedy nie pojawia się , lub ja nie mam czasu ,..
Ale mozemy gadać bez końca chyba,.. tematów nie brakuje,..
podobne zainteresowania, odkrywanie niezwykłych rzeczy,..
Nie nudzę się ,,, czekam na następne okazje rozmów,,,
Mowimy o sprawach osobistych, wzajemnie wspieramy,...
Myślę, ze to jest już przyjaźń,..
Tak i to jest właśnie internetowa, przypięczetowana poznaniem w realu,..,
Ta nić porozumienia była odrazu,...
A internetowe znajomości???
No i owszem,. jeżeli jest o czym porozmawiać, bliżej się poznać,... tylko różnie z tym bywa,....
niektórzy mają dwa oblicza,. . rozczarowanie znajomością,...
no,... przeżyjemy,... ale jak kogoś nazwałabym przyjacielem,,,,a później nastąpiło rozczarowanie,...niepotrzebnie złamane serce, pogłębiona nieufność, dodatkowe przeżycie,,,,
Tak więc ja osobiscie, pozostaję raczej przy znajomych,..A o kim mówię jako już o przyjaciółce ta osoba wie,......

jakempa
18-06-2011, 20:14
Wracając do przemyśleń o odchodzeniu,..Wiesiu,,, wspomniałaś ,że przeżyłaś śmierć kliniczną,.... tym tematem interesuję się od dawna,,, od momentu kiedy jeszcze w latach 70 taką śmierć przeżyła moja koleżanka,,, opowiedziała mi swoje przeżycia,... poźniej przeczytałam cały cykl wydań na ten temat, zapoczątkowany wydaniem książki opisującej przeżycia po śmierci przez lekarza,Raymonda Moody'ego który opisał relacje swoich pacjentów po powrocie z'' tamtej strony,'' w '' Życie po życiu'' . To są szalenie ciekawe sprawy,
dla mnie dają nadzieję, ze nie wszystko umiera, a wierzenia w prawo reinkarnacji i karmy dają odpowiedź na wiele pytań dlaczego nas spotyka szereg nieszczęść, czy pasmo powodzeń
związane z danym człowiekiem, Dlaczego i po co mamy przeżyć np, chorobę, nieszczęście, rozstania,...
i dlaczego np, innych spotyka wiele szczęscia, fortuny,wg naszego rozumowania powodzenie,...

Wiesiu, jeżeli mozesz i chcesz opisz swoje przeżycia,...napewno bedą interesujące,

slava
18-06-2011, 20:24
Wracając do przemyśleń o odchodzeniu,..Wiesiu,,, wspomniałaś ,że przeżyłaś śmierć kliniczną,.... tym tematem interesuję się od dawna,,, od momentu kiedy jeszcze w latach 70 taką śmierć przeżyła moja koleżanka,,, opowiedziała mi swoje przeżycia,... poźniej przeczytałam cały cykl wydań na ten temat, zapoczątkowany wydaniem książki opisującej przeżycia po śmierci przez lekarza,Raymonda Moody'ego który opisał relacje swoich pacjentów po powrocie z'' tamtej strony,'' w '' Życie po życiu'' . To są szalenie ciekawe sprawy,
dla mnie dają nadzieję, ze nie wszystko umiera, a wierzenia w prawo reinkarnacji i karmy dają odpowiedź na wiele pytań dlaczego nas spotyka szereg nieszczęść, czy pasmo powodzeń
związane z danym człowiekiem, Dlaczego i po co mamy przeżyć np, chorobę, nieszczęście, rozstania,...
i dlaczego np, innych spotyka wiele szczęscia, fortuny,wg naszego rozumowania powodzenie,...
Wiesiu, jeżeli mozesz i chcesz opisz swoje przeżycia,...napewno bedą interesujące,

Jadziu, słyszałam, krzyk i ostatnie słowa" pacjentka odchodzi, gdzie ordynator"?
Potem opowiadała mi koleżanka, że zrobił sie straszny rumor na korytarzu, biegali, krzyczeli.
Potem nic nie widziałam, żadnego tunelu, światła, kompletnie nic, było mi tylko przyjemnie, dobrze, rozkosz.
Jak mnie przywracali do życia to byłam bardzo zła, niezadowolona, chciałam ,aby mnie nie szarpali i zostawili w takim stanie jakim byłam przed chwilą.

jakempa
18-06-2011, 20:27
Moja koleżanka wiedziała wszystko co przy niej robili, oglądala to jakby z góry, a w śmierć kliniczną zapadla przy porodzie, zdała później relacje nawet gdzie jej dziecko zanieśli,,,,widziała swiatło, które kazało jej wrócić skąd przyszła,...

slava
18-06-2011, 20:33
Moja koleżanka wiedziała wszystko co przy niej robili, oglądala to jakby z góry, a w śmierć kliniczną zapadla przy porodzie, zdała później relacje nawet gdzie jej dziecko zanieśli,,,,widziała swiatło, które kazało jej wrócić skąd przyszła,...

Jadziu, niestety nic, tylko taka niewyobrażalna przyjemność i złośc ,ze mi to przerywają.

jakempa
18-06-2011, 20:37
Czyli nie miałaś odejść,.... a może to jeszcze nie była śmierć?

Od momentu śmierci klinicznej moja koleżanka bardzo się zmieniła,... zaczęła inaczej zupełnie żyć, i taka do dzisiaj została, ale śmierci się nie boi,... zawsze mówi, ze jest drugie życie w innym wymiarze,

slava
18-06-2011, 20:42
Czyli nie miałaś odejść,.... a może to jeszcze nie była śmierć?

Od momentu śmierci klinicznej moja koleżanka bardzo się zmieniła,... zaczęła inaczej zupełnie żyć, i taka do dzisiaj została, ale śmierci się nie boi,... zawsze mówi, ze jest drugie życie w innym wymiarze,
Smierć kliniczna może trwać do 4 minut, nie wiem ile minut
minęło do chwili kiedy mnie reanimowali , może mniej i dlatego mój mózg jeszcze nie wysyłał żadnych sygnałów.
Ja też śmierci sie nie boję, uważam, że jest wyzwoleniem.

Na skutek zatrzymania akcji układu krążenia i oddechowego zostaje zatrzymany dopływ tlenu do układu nerwowego, który jest najbardziej wrażliwy na jego niedobór. W takiej sytuacji już po upływie 3-5 minut zaczynają obumierać komórki kory mózgowej.

Przyjmuje się, że przywrócenie oznak życia poprzez reanimację jest możliwe jedynie przez pierwsze 4 minuty

Z encyklopedii

jakempa
18-06-2011, 21:16
Ale w książce opisane są różne przykłady,...
a wogóle czytałaś to?

slava
18-06-2011, 21:21
Ale w książce opisane są różne przykłady,...
a wogóle czytałaś to?

Tak, Jadziu, czytałam te książki, jeszcze przed tym co się zdarzyło mnie. Fascynowały mnie, jeszcze chyba mam gdzieś
"Życie po śmierci".
To moje zdarzenie było 1998 r.

B.Sz
18-06-2011, 22:13
Ja tez przeżyłam śmierć kliniczna, na skutek zastrzyku
przeciw -bólowego pyralginu
pamietam jak w jednej sekudzie przelecialy mi przed oczyma obrazy z całego życia.,
Widziałam seledynowy jaskrawy tunel i było mi bardzo dobrze
byłam wręcz zła jak odzysłam przytomnośc

B.Sz
18-06-2011, 22:17
uważam , słowo przyjazń jest naduzywane
w tej kwestji calkowicie zgadzan się z Jadzią
moje dwie przyjaciółki nie żyja a reszta to koleżanki

hania.m
18-06-2011, 22:54
uważam , słowo przyjazń jest naduzywane
w tej kwestji calkowicie zgadzan się z Jadzią
moje dwie przyjaciółki nie żyja a reszta to koleżanki

Ja podobnie uważam,że słowo przyjaźń to ważne słowo i nie należy nim szafować.
Moja jedyna przyjaźń- przyjaciółka też nie żyje,a pozostały mi koleżanki i znajome.

hania.m
18-06-2011, 23:02
Czyli nie miałaś odejść,.... a może to jeszcze nie była śmierć?

Od momentu śmierci klinicznej moja koleżanka bardzo się zmieniła,... zaczęła inaczej zupełnie żyć, i taka do dzisiaj została, ale śmierci się nie boi,... zawsze mówi, ze jest drugie życie w innym wymiarze,

Niedawno tu weszłam, bo nie zawsze mam czas, aby być na seniorku-
ale widzę Jadziu że ciekawe tematy omawiasz..
Też tak wiem, że te osoby które przeżyły śmierć kliniczną bardzo się zmieniają
( na lepsze- oczywiście) przede wszystkim są pomocne i wyrozumiałe dla innych chorych.

jakempa
18-06-2011, 23:29
Haniu, to jest fascynujący temat,... zresztą znajomość i poznawanie wierzeń ludów, które były przed Chrystusem, pozwalają na zrozumienie sensu naszego istnienia, pozwalają inaczej popatrzeć na wiele spraw a przede wszystkim na nasze życie,
Zastanawiamy się często dlaczego nas spotyka choroba,... dlaczego nie układa nam się życie w partnerskich związkach, i to obojetne małżeńskich czy nie,...dlaczego często nie możemy dogadać się z najbliższymi,...itp.

Wyznawcy hinduizmu wierzą, ze umieramy i powracamy na ziemię w nieskończonym cyklu następujących po sobie śmierci i narodzin. Niedokończone sprawy, życie obarczone złem , nie zrealizowane stosunki między ludźmi itp życiowe kłopoty, przenosi się w formie karmy do następnego życia, które musi oczyścić poprzedni byt na ziemi,...
Długi i ciekawy to temat,... ale dla mnie osobiście wyjaśnia wiele ,...no i łatwiej przy tym zrozumieć to co nas spotyka ,...i wytłumaczyć sobie dlaczego tak się dzieje,

hania.m
19-06-2011, 21:34
[QUOTE=jakempa]Haniu, to jest fascynujący temat,...
Zastanawiamy się często dlaczego nas spotyka choroba,... dlaczego nie układa nam się życie w partnerskich związkach, i to obojetne małżeńskich czy nie,...dlaczego często nie możemy dogadać się z najbliższymi,...itp.

Tak Jadziu to prawda co napisałaś,czytałam też na ten temat.

A co tu dziś tak pusto,myślałam że dyskutujecie a tu przy niedzieli-pusto, wszyscy mają ''wolne''...:)
życzę miłych konwersacji od nowego tygodnia,a ja dołączę jak będę już w domu.

wankabor
20-06-2011, 13:17
.Wyznawcy hinduizmu wierzą, ze umieramy i powracamy na ziemię w nieskończonym cyklu następujących po sobie śmierci i narodzin. życie obarczone złem , życiowe kłopoty, przenosi się w formie karmy do następnego życia, które musi oczyścić poprzedni byt na ziemi,...


W/g tej teorii to jestem wcieleniem kogoś wcześniej żyjącego i przejęłam też jego złe uczynki, a teraz muszę oczyścić jego byt. O rety. Ciekawa jestem co za gagatek był ten ktoś.:D

Wiem jednak na pewno, że następnym wcieleniem mnie, są moje dzieci, gdyż posiadają połowę moich genów, a drugą połowę męża i to jest oczywista oczywistość.

Pamira
20-06-2011, 19:17
Witam. Wiesia pisze, że była zła ,gdy jej życie przywracali. Nie wiem jak to jest, bo czegoś podobnego nie przeżyłam. Dziś chcę żyć, mam marzenia, plany do zrealizowania, ciekawość jak będą sobie radzić wnuki i jak potoczy się ich życie. Nie boję się śmierci, ale nie chcę umierać, jeszcze nie teraz. Był jednak taki moment, kiedy byłam bardzo chora i przez trzy dni okropnie cierpiałam, nikogo nie chciałam widzieć, ani słyszeć. Na niczym mi nie zależało, ani nic nie obchodziło i byłam gotowa umierać. Lekarz nie postawił konkretnej diagnozy. Jednak kiedy poczułam się lepiej, cieszyłam się, że żyję. Teraz proszę Boga,obym mogła się cieszyć każdym przeżytym kolejnym dniem. Śmierć dziecka ? tak nie powinno być, to straszny ból, gdy rodzice tracą dzieci.

ewikomega
20-06-2011, 20:24
uważam , słowo przyjazń jest naduzywane
w tej kwestji calkowicie zgadzan się z Jadzią
moje dwie przyjaciółki nie żyja a reszta to koleżanki
Zgadzam się z Tobą B.Sz-słowo przyjaźń jest nadużywane.
Dla mnie przyjaźń= 100 zaufania do drugiej osoby.
Moje - również dwie przyjaciółki - nie żyją, a bardzo bym je teraz potrzebowała. Jak czytam o tych śmierciach klinicznych-to wyobrażam sobie , że one/moje przyjaciółki uwolniły się od życia na ziemi/i są szczęśliwe.

Ja kiedyś dołączę do nich i.....będzie jak dawniej=zorganizujemy sobie mały sabacik :)

Renatas46
20-06-2011, 20:24
Pamiro, przypomniałaś mi moją sytuację sprzed roku.
Byłam w krytycznym stanie, chirurdzy chcieli mnie koniecznie operować, lecz wiązało się to z dużym okaleczeniem na stałe.
Byłam wtedy w strasznym stanie psychicznym, wolałam umrzeć, nie chciałam tak żyć, powiedziałam to lekarzowi i nie podpisałam zgody na operację, zdałam się na wolę boską i przeżyłam, a operacja, jak do tej pory nie była potrzebna.
Kilka lat wcześniej dowiedziałam się,że jestem nieuleczalnie chora i też byłam już gotowa odejść, jednak gdy mi się polepszyło, wciąż pragnęłam żyć dla dziecka, dla męża, dla rodziców.

Zauważyłam jeszcze coś, niektóre sytuacje, kiedy gotowi jesteśmy umrzeć, powodują chyba podobne przewartościowanie naszego życia, jak śmierć kliniczna- później bardziej doceniamy i rozumiemy ludzi wokół nas, cieszymy się każdym drobiazgiem, ale żyjemy jakby obok życia- nie wiem, może tylko ja tak mam.:)

Jadzia P.
20-06-2011, 20:54
Dodam jeszcze, że ja to miałam szczęście :D,
żaden osobisty kontakt mnie nie rozczarował, a wprost przeciwnie.
Żałuję tylko, że tak daleko od siebie mieszkamy...



Jestem na forum już ponad trzy lata i są osoby z którymi mam lub miałam bliższy kontakt na wątkach...czytając ich posty, wyrabiałam sobie opinie o nich ...
Teraz spotkałam kilka z nich w realu i czy się rozczarowałam ?...chyba nie ....
Generalnie większość osób które brały udział w spotkaniu jest taka sama w realu jak przedstawia nam się na forum....a ....Wifi...ma jeszcze do tego piękny, radiowy głos...;) czego nie mozemy usłyszeć na forum.......
W stosunku do jednej osoby rozczarowałam się na plus....jest nią lawenda...jest duszą towarzystwa a zarazem skromną osobą...nie można jej nie lubić....
Do tej pory na forum mało ją spotykałam...miałam o niej wyrobioną troszke inną opinie i bardzo żałuje , że poznałam ją dopiero teraz....ale może będzie mi dane jeszcze wiele razy spotkać tą wspaniała osobe w realu...
..

Renatas46
20-06-2011, 21:03
Wracając do przemyśleń o odchodzeniu,..Wiesiu,,, wspomniałaś ,że przeżyłaś śmierć kliniczną,.... tym tematem interesuję się od dawna,,, od momentu kiedy jeszcze w latach 70 taką śmierć przeżyła moja koleżanka,,, opowiedziała mi swoje przeżycia,... poźniej przeczytałam cały cykl wydań na ten temat, zapoczątkowany wydaniem książki opisującej przeżycia po śmierci przez lekarza,Raymonda Moody'ego który opisał relacje swoich pacjentów po powrocie z'' tamtej strony,'' w '' Życie po życiu'' . To są szalenie ciekawe sprawy,
dla mnie dają nadzieję, ze nie wszystko umiera, a wierzenia w prawo reinkarnacji i karmy dają odpowiedź na wiele pytań dlaczego nas spotyka szereg nieszczęść, czy pasmo powodzeń
związane z danym człowiekiem, Dlaczego i po co mamy przeżyć np, chorobę, nieszczęście, rozstania,...
i dlaczego np, innych spotyka wiele szczęscia, fortuny,wg naszego rozumowania powodzenie,...

Wiesiu, jeżeli mozesz i chcesz opisz swoje przeżycia,...napewno bedą interesujące,

(zwracasz się Jadziu do Wiesi, ale ja się wtrącę, jeśli można)
Niewiele czytałam i mam małą wiedzę, ale pojmuję wszystko po swojemu.
Wydaje mi się, że dusza jest jedna we wszechświecie, tylko dzieli się na maleńkie cząstki, które dają życie wszelkim istotom,
kiedy ciało umiera, dusza przenosi się w inne miejsce.

Nie wiem, co myśleć o "życiu po życiu". Czy to, co się odczuwa w stanie śmierci klinicznej nie jest tylko przechodzeniem w inne stany podświadomości, podobne do snów, tylko głębsze?
Czy ludzie, którzy umierają odchodzą od nas od razu i zupełnie, czy jeszcze przez jakiś czas ich energia duchowa nas otacza?
Nie wiem, mało przeczytałam, więcej odczułam swoją nadwrażliwą naturą.
Po śmierci babci miałam tak realistyczne sny,że byłam pewna iż odwiedza mnie codziennie, opowiadała, gdzie przebywa , jak się czuje
i nie kazała się martwić, ani płakać.
Po śmierci taty czułam jego troskliwą obecność przez długi czas.
A kilka osób "przyszło do mnie" we śnie w dniu swojej śmierci.
Najdziwniejszy był sen, w którym widziałam osobę, która próbowała się bezskutecznie wydostać zza ściany wody- tej nocy kolega utopił się w stawie.

jakempa
23-06-2011, 01:24
Renatas,- wg wierzeń i nauk przekazywanych w różnych postaciach- od obrazków , hieroglifów, podań, ksiąg, a obecnie nawet traktatów naukowych,,,, dusza to jest nasza świadomość,- energia, związana z każdą tożsamością,... ta dusza nie dzieli się na żadne części,... jest w każdym z nas, -uwięziona w materialnym ciele,
Dusza zwana jaźnią, świadomością , energią,- jest od zawsze,... nie rodzi się i nie umiera,...jest poprostu tym JA, które w nas ''siedzi'', -gdzieś głeboko,
Dusza dąży do doskonałości Absolutu- Boga , która jest Jego częścią,... musi się do niego upodobnić i tak udoskonalić by wznieść się do Istoty Bożej.

Aby się upodobnić do Boga musimy przejść szczeble nauki,
jakim jest życie i niosące w nim doświadczenia.
W jednym życiu nie osiągniemy nigdy doskonałości.--
Dlatego dusza musi się reinkarnować, czyli wcielać w kolejne życia-ciała materialne.
Wzmianki o reinkarnacji znajdziemy w naukach starożytnych Greków, historii judaizmu, wczesnego chrześcijaństwa, nie mówiąc o naukach wschodu, gdzie ta wiara do dzisiaj istnieje..
Wiele wersetów Biblii, Koranu, Wedy, mówi o reinkarnacji i wszyscy , którzy w to się wczytają dopatrzą się tam świadomości reinkarnacji tych, którzy to pisali , czy przekazywali prawdy wiary,

W ciągu życia nasze materialne ciało się zmienia,,
ale nasze wnętrze, świadomość - pozostaje niezmieniona,..
ona się nie starzeje,... nabywa tylko doswiadczeń.
W istocie ciało jest tylko narzędziem dla duszy,.. pozbawione duszy /która odchodzi po zdobyciu ''zadanej lekcji'' w danym życiu i ciele/ nie jest niczym innym niż bryłą materii pozbawionej życia.
Samochód bez kierowcy nie pojedzie- ciało bez duszy nie żyje,.

Dusza po doświadczeniach musi znów się reinkarnować,..
w zależnosci od poprzedniego doświadczenia, wchodzi w ciało, by dalej się ''kształcic'' w celu upodobania się do Boga, którego w części mamy w sobie, a o czym często zapominamy.

Dlatego musimy przejść łatwiejszą lub trudniejszą drogę w danym wcieleniu.

A jak funkcjonuje nasza świadomość?
Czy nie zdarzyło się Wam być w jakimś miejscu poraz pierwszy i mieć swiadomość, że napewno to miejsce znamy?

A dlaczego kogoś odrazu lubimy, a innego nie znając odrzucamy na początku znajomości?


Długie i ciekawe tematy,....


W wielkim skrócie przedstawiłam to, czym od lat się pasjonuję.
A mam też w tym względzie małe doświadczenia na istnienie życia po życiu i wędrówki dusz,...

Dlatego ta filozofia najbardziej mnie przekonuje,..ułatwia życie i pozwala wiele zrozumieć,..

B.Sz
23-06-2011, 10:27
Zgadzam się z Tobą B.Sz-słowo przyjaźń jest nadużywane.
Dla mnie przyjaźń= 100 zaufania do drugiej osoby.
Moje - również dwie przyjaciółki - nie żyją, a bardzo bym je teraz potrzebowała. Jak czytam o tych śmierciach klinicznych-to wyobrażam sobie , że one/moje przyjaciółki uwolniły się od życia na ziemi/i są szczęśliwe.

Ja kiedyś dołączę do nich i.....będzie jak dawniej=zorganizujemy sobie mały sabacik
__________________
oj tak, tak myślę sobie ile to będzie do opowiadania
Cały czas, jak jest mi żle rozmawiam z nimi, i myslę że mnie wspierają. tak jak obiecywały odchodząc

Renatas46
23-06-2011, 13:41
Witaj Jadziu.
Bardzo mnie fascynuje to, o czym piszesz, interesują mnie wierzenia innych narodów, a szczególnie hinduskie, gdzie jest mowa o wędrówce dusz.

Nie raz, będąc w nowym miejscu , czułam się tam , jak u siebie,
nawet słuchając muzyki z innych stron i oglądając syberyjskie lub brazylijskie krajobrazy,
czuję taką tęsknotę, jakbym pragnęła wrócić do rodzinnych stron.

Myślę, że człowiek, którego gnębią nieszczęścia , szuka sobie jakiegoś wytłumaczenia, czy to w religii, czy w magii i przeznaczeniu.
Poszukuje sensu tego życia i cierpienia, które go spotyka, uświadamia sobie,
jak marne jest to doczesne ciało i że musi być coś ważniejszego.
Być może w tym jest właśnie sens cierpienia,
że dusza może się zastanowić i udoskonalić w swojej wędrówce do Boga.

Możliwe, że skoro dusza jest jedna, to możemy się porozumiewać duchowo,
telepatycznie lub poprzez różne przeczucia, tylko trzeba się tego nauczyć.
Indyjscy mnisi potrafią poprzez medytację dotrzeć do "absolutnej prawdy", cokolwiek to oznacza.
Chyba każdy pragnie istnieć ciągle,(czasami tylko pragniemy się uwolnić od doczesnego ciała),
nie chcemy w chwili śmierci zniknąć i rozpłynąć się w nicości, szukamy jakiegoś kontaktu z bliskimi, którzy odeszli.

Doświadczamy uczuć i przeżyć, które każą nam wierzyć w życie po śmierci np; odradzanie się w nowych wcieleniach duszy dążącej do doskonałości. Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz, co się dzieje, gdy ktoś sam odbiera sobie życie? W chrześcijaństwie zostaje potępiony na wieki.
Jadziu jeśli masz w tym temacie jakieś doświadczenia, to się z nami podziel.:)

wankabor
23-06-2011, 16:20
Renatas46].

Myślę, że człowiek, którego gnębią nieszczęścia , szuka sobie jakiegoś wytłumaczenia, czy to w religii, czy w magii i przeznaczeniu.

Wydaje mi się, że najczęściej człowiek szuka ukojenia w religii, ale magia , przeznaczenie to jak religia jest pewną formą wiary.


Chyba każdy pragnie istnieć ciągle,

To normalne zjawisko. Jednak każde życie na ziemi ma początek i koniec, a nawet we wszechświecie planety, gwiazdy tworzą się i znikają. Nic nie jest wieczne .

Renatas46
23-06-2011, 18:33
Wydaje mi się, że najczęściej człowiek szuka ukojenia w religii, ale magia , przeznaczenie to jak religia jest pewną formą wiary.


Chyba każdy pragnie istnieć ciągle,

To normalne zjawisko. Jednak każde życie na ziemi ma początek i koniec, a nawet we wszechświecie planety, gwiazdy tworzą się i znikają. Nic nie jest wieczne .

A dusza? Przecież, jak mówią religie, dusza jest wieczna.
Bóg jest wieczny, nieskończony. Dusza- tchnienie stwórcy- daje początek wszelkiemu istnieniu, może wszechświat istnieje i odradza się bez końca- tego nie wiemy i pewnie długo nie pojmiemy. :)

wankabor
23-06-2011, 22:15
A dusza? Przecież, jak mówią religie, dusza jest wieczna.
Bóg jest wieczny, nieskończony. Dusza- tchnienie stwórcy- daje początek wszelkiemu istnieniu, może wszechświat istnieje i odradza się bez końca- tego nie wiemy i pewnie długo nie pojmiemy. :)

A co to jest dusza?
W historii ludzkości tyle było bóstw i już ich nie ma. Tyle było różnych religii i też już ich nie ma. Z tego wniosek, że wierzenia, religie i ich bóstwa nie są wieczne.

jakempa
23-06-2011, 23:58
Renatas, - ja zainteresowałam się filozofią wschodu w latach 70. kiedy pojechałam na wycieczkę do Mongolii, ponieważ gdziekolwiek jadę - najpierw próbuję poznać kulturę i obyczaje danego kraju, aby móc w nim tak się zachować , żeby nie urazić szczególnie uczuć religijnych i odpowiednio się ubrać będąc w miejscach publicznych, czy kultu.
Filozofia mnichów tybetańskich, klasztorne, twarde nauki graniczące z niemożliwością wytrzymałości ludzkiego organizmu, niesamowita siła woli, zasady, którym podporządkowane są rytmy dni, tygodni, lat,... w powiązaniu,,, z ich naukami, -filozofia życia w wierzeniach ludów wschodu,.. moja fascynacja tym wszystkim....i tak to się zaczęło,..
Od dzieciństwa w podświadomości zawsze marzyłam o zobaczeniu Odessy,.... dlaczego??? Nie wiem,...
Dziwnie łatwo i bardzo szybko uczyłam się jezyka rosyjskiego, który był dla mnie melodyjny i jakiś taki swojski,...
W 1975 roku poraz pierwszy odwiedziłam Odessę, /na prywatne zaproszenie gdzie byłam z męzem i 2 małych wtedy dzieci/ byłam u znajomej, która wykładała na uniwersytecie, wobec czego poznałam całe miasto dokładnie,...z jego historią włącznie,,, czułam się tam jakbym całe życie tam mieszkała,...
Pewnego dnia przeżyłam dziwny ''TRANS''?? Idąc bocznymi uliczkami wiedziałam gdzie idę chociaż nigdy tam nie byłam,,,, miałam odczucie, że jestem w innym ubraniu,...z innej epoki,,,
wiedziałam , że jak poskręcam kilka razy to będzie zamek,...
/ mąż na mnie się ''boczył'' gdzie ja idę, bo musielismy zabłądzić,../ a ja mu mówiłam, ze idę do zamku----on powiedział, że zgłupiałam,... i rzeczywiscie ,.. byłam jak w transie,... nagle zza parku wynurzyły sie ruiny jakiegoś dawnego zamku, czy jakiejś fortecy,.... nie wiedziałam,.... ale poczułam wtedy jakbym wróciła z bardzo dalekiej podróży do czegoś bliskiego,...niesamowite uczucie,..
Kiedy opowiedziałam mojej gospodyni, gdzie byłam,... ta zaskoczona , zapytała jak ja tam trafiłam,.... bo rzeczywiscie są tam jakies ruiny, ale ona nawet nie bardzo znała historię ich pozostałości,... jak to za komuny,... nie o wszystkim uczono w szkole, szczególnie sprzed rewolucji,..
Ale zdziwienie było, ze ja tam byłam i po co, no i skąd wiedziałam o tych ruinach,.
Do dzisiaj dla mnie to też jest zagadką,
Ale jak zrozumialam zasadę reinkarnacji i powrotu dusz,... potrafiłam sobie to wytłumaczyć,...

Mąż nie wierzył i nie interesował się tymi sprawami,
Jednak wgłębiajac się w życie po życiu, nieraz tłumacząc mu swoje poglądy i rozważając przeczytane wiadomosci z tego tematu,. mówiłam, że jak któreś z nas wcześniej odejdzie to niech da znak , ze istnieje coś po śmierci,.
Tak się złożyło, że mąż zmarł nagle,.... dał mi znak , który widziała moja ciocia /wujek zmarł rok wcześniej/ dzień po pogrzebie w postaci białego obłoku dymu, /mąz palił/ nad krzesłem, na którym zawsze siedział, Byłysmy tylko we dwie w pokoju i nie paliłyśmy nigdy papierosów,...a dym ''obszedł'' krzesło, zatrzymał się nad stołem i rozpłynął jak mgła,..
Przyszedł do mnie jeszcze raz,... czułam go,,, chociaż nie widziałam,,,, i jakby głos ,../. jestem, żyję /
Dziwne, wcale się nie bałam,....
Po tym zagłębiłam się w poznaniu doktryn wiary i doświadczeń ludzi opisanych przez tych, którzy tym się zajmują. Cały czas jak tylko mogę , zgłębiam doświadczenia innych opisanych w różnych ksiązkach czy wydawnictwach, i obserwuję innym okiem to co się obok mnie dzieje,....staram się widzieć więcej i inaczej,...

Jadzia P.
24-06-2011, 08:10
Bardzo ciekawie piszesz Jadziu...czytam wszystko i wiesz...ja też wierzę w to, że tylko ciało umiera....natomiast dusza unosi się gdzieś tam....
Tak jest mi lżej i łatwiej przychdzi mi pogodzenie się z tym, ze moi bliscy musieli odejść...
Ja również czekam na znaki od nich....

Malwina
24-06-2011, 09:33
Ustosunkuję sie do zjazdu....organizacja niesamowicie sprawna, wszystko dopięte na ostatni guzik, Krakowianie "przychylajacy nieba"....Dziewczyny przesympatyczne, każda z jakąs charakretystyczną fajna cechą...panowie szarmanccy, atmosfera ciepła, miła....

A co do życiu po zyciu...no przecież jest....myślę, ze istnieją równoległe swiaty...w pewnym momencie na stacji smierc ...przesiadamy sie do pociagu z innego wymiaru....i jedziemy dalej...czekając na kolejnych bliskich...

Aluniu?

Renatas46
24-06-2011, 14:32
Witam serdecznie miłe koleżanki.
Opowieści Jadzi są bardzo ciekawe i zastanawiające.
O wiele łatwiej jest w coś uwierzyć, jeśli sami tego doświadczamy.

Jadziu, widzę,że jesteś pasjonatką podróży i zgłębiania tajemnic wiedzy. Mogłabyś nam bardzo dużo opowiedzieć, a wiadomości podane w skrócie i prostym językiem, czyta się dużo lepiej niż artykuły naukowe.

Pozdrawiam serdecznie.

hania.m
24-06-2011, 23:01
Witam. Nie boję się śmierci, ale nie chcę umierać, jeszcze nie teraz. Teraz proszę Boga,obym mogła się cieszyć każdym przeżytym kolejnym dniem.


Wróciłam i czytam Was, chociaż niezbyt dobrze się czuję,ale mam potrzebę kontaktów międzyludzkich.
A ja wobec swojej choroby, boję się śmierci-chociaż też nie chcę umierać ....
-nie teraz-ale bywając bardzo często teraz w szpitalu i widząc tyle cierpienia i śmierć....boję się
Dlatego proszę też P.Boga o każdy dzień i dziękuję za przeżyty....
chociaż dni,tygodnie, chorego człowieka są czasami b. smutne i monotonne-
to każdy chce żyć jak najdłużej.

Renatas46
25-06-2011, 09:57
Haniu, masz rację, boimy się śmierci i chcemy żyć jak najdłużej. Kto był blisko śmierci, jak my "raczki", ten wie jakie to straszne uczucie.

Ja nadal boję się śmierci, ale doświadczyłam już dwa razy takiego stanu, kiedy byłam gotowa umrzeć i wtedy nie czułam już strachu, tylko spokój i wyzwolenie. Miałam jednak taki moment, że pragnęłam, aby później nie było już nic, bo nie wierzyłam, że tam może być jeszcze coś dobrego. (mimo iż jestem wierząca)

Ciekawe są nasze doświadczenia, każdy może przeżywać inaczej.
Wiem też, że nigdy nie można się poddać, bo zawsze los może się odwrócić.
Serdecznie pozdrawiam.

Alunia
25-06-2011, 10:15
Jadziu!
Czytam Twoje wpisy z ogromnym zaciekawieniem i....zaskoczeniem.:)
Warto było założyć ten wątek choćby po to by się tylu rzeczy od Ciebie dowiedzieć.
Byłaś w Mongolii? Jak Ci zazdroszczę!
Moim marzeniem była zawsze podróż na Daleki Wschód,
spotkanie mnicha, rozmowa z lamą, pobyt w klasztorze buddyjskim...

Powtórzę za Tobą słowa:
Dlatego ta filozofia najbardziej mnie przekonuje,..ułatwia życie i pozwala wiele zrozumieć,..
...i nie trzymać się kurczowo rzeczywistości, nie zamartwiać, nie lękać.
Ta filozofia daje nadzieję, nie wpędza w bezradność i przygnębienie jak np. katolicyzm.
Po tym życiu, będzie następne...realne, jako dalszy ciąg doskonalenia umysłu.

Bo:
"Jednostka czuje daremność ludzkich pragnień i celów oraz majestat i cudowny porządek,
który ujawnia się sam zarówno w naturze jak i w świecie myśli.
Jednostkowe istnienie jawi jej się jako coś w rodzaju więzienia
i chce doświadczyć wszechświata jako jednej znaczącej całości." (Albert Einstein)

wankabor
25-06-2011, 10:51
Powtórzę za Tobą słowa:
Dlatego ta filozofia najbardziej mnie przekonuje,..ułatwia życie i pozwala wiele zrozumieć,..
...i nie trzymać się kurczowo rzeczywistości, nie zamartwiać, nie lękać.
Ta filozofia daje nadzieję, nie wpędza w bezradność i przygnębienie jak np. katolicyzm.


Katolicyzm to religia: zakazu, nakazu i strachu.
Władzy i biznesu. To najbardziej barbarzyńska organizacja, mająca na sumieniu nie tylko okrutne ludobójstwa ale i niszcząca narodowe (rodzime) kultury w różnych częściach świata. :mad:

ostatek
25-06-2011, 12:06
Moim marzeniem była zawsze podróż na Daleki Wschód,
spotkanie mnicha, rozmowa z lamą, pobyt w klasztorze buddyjskim...
Aluniu, a może Kuchary? Możesz tam spotkać mnicha, porozmawiać z lamą (bodajże 29 b.m. będzie tam lama Ole). Co prawda nie ma tam klasztoru, ale są 'miejsca odosobnienia'.
Wojtek Tracewski, polski nauczyciel buddyzmu, przytoczył słowa dziennikarza: "po prostu etnografia się najlepiej sprzedaje, jeżeli pokażemy zachodnich buddystów ,to kogo to interesuje, a jeżeli pokażemy długie trąby i bębenki z ludzkich kości, to od razu każdy jest zainteresowany", ale chyba nie o to chodzi... tak myślę, że chodzi również o poznanie...

Ten sam Tracewski o reinkarnacji: http://www.spoleczenstwo.eu/e107_plugins/content/content.php?content.25 Warto kliknąć w link i poczytać jak buddyci widzą śmierć.
/.../"Natomiast jeżeli chodzi o samą reinkarnację, to Budda wyjaśniał to w ten sposób, że proponował przykład lampki oliwnej. Jeżeli zapalimy lampę oliwną na początku wieczoru, potem zgasimy i zapalimy od nowa, pojawia się pytanie czy jest to, to samo, czy dwie różne rzeczy. Okazuje się, że jest to jednocześnie to samo i jednocześnie dwie różne rzeczy. Tzn. pojemnik z oliwą jest ten sam, płomień jest nowy. Więc konkretnie i naukowo podchodząc do reinkarnacji, naszym zdaniem przynajmniej, z życia na życie przechodzi podświadomość, która jest podobna przestrzeni, w której zapisane są wszystkie nasze wcześniejsze działania, myśli, motywacje. Po prostu wszystko co przeżyliśmy do tej pory, od mniemającego początku czasu. Podświadomość otrzymuje nowy nośnik w nowym życiu, nośnik jednak jest nowy, czasami jest to Wojtek z Warszawy, czasami jest to ktoś inny z jakiegoś innego kraju, po prostu to jest nowa rzecz" /.../

PS - przepraszam za wtręt, dyskusja na podobne tematy w dwóch albo trzech wątkach się toczy; nie chciałabym nudzić poowtarzaniem tego samego lub podobnego... :)

Renatas46
25-06-2011, 12:39
PS - przepraszam za wtręt, dyskusja na podobne tematy w dwóch albo trzech wątkach się toczy; nie chciałabym nudzić poowtarzaniem tego samego lub podobnego... :)

Ostatku , dobrze,że jest więcej osób włączających się do dyskusji,
wtedy ciekawiej się czyta.

Dziękuję Aluni za ten wątek. Pozdrawiam wszystkich.

marion55
25-06-2011, 13:02
Wiara w Jezusa Chrystusa-to jedyne credo mojego życia,nie ma nic ważniejszego-czego i wam zyczę.

Renatas46
25-06-2011, 13:45
Witaj Marion.
Świętą prawdę napisałaś.
W ciężkich chwilach przeżywamy różne emocje, ale zawsze w końcu to wiara w Boga daje nam siłę do zniesienia wszystkiego. Świadomość, że mogę się modlić, że mogę się oddać w opiekę Jezusowi i Matce Najświętszej, daje mi tak potrzebny spokój.

Mam jednak przykre doświadczenie w rodzinie.
Gdy chciałam delikatnie pocieszyć ciocię po śmierci jej córki i wspomniałam o Bogu, ona się bardzo wzburzyła i obraziła na mnie ( mimo iż jest bardzo wierząca). Chyba na wszystko potrzeba czasu, nawet na pojednanie i "dogadanie" się z Bogiem.

Bianka
25-06-2011, 13:55
]/.../"Natomiast jeżeli chodzi o samą reinkarnację, to Budda wyjaśniał to w ten sposób, że proponował przykład lampki oliwnej. Jeżeli zapalimy lampę oliwną na początku wieczoru, potem zgasimy i zapalimy od nowa, pojawia się pytanie czy jest to, to samo, czy dwie różne rzeczy. Okazuje się, że jest to jednocześnie to samo i jednocześnie dwie różne rzeczy. Tzn. pojemnik z oliwą jest ten sam, płomień jest nowy. Więc konkretnie i naukowo podchodząc do reinkarnacji, naszym zdaniem przynajmniej, z życia na życie przechodzi podświadomość, która jest podobna przestrzeni, w której zapisane są wszystkie nasze wcześniejsze działania, myśli, motywacje. Po prostu wszystko co przeżyliśmy do tej pory, od mniemającego początku czasu. Podświadomość otrzymuje nowy nośnik w nowym życiu, nośnik jednak jest nowy, czasami jest to Wojtek z Warszawy, czasami jest to ktoś inny z jakiegoś innego kraju, po prostu to jest nowa rzecz" /.../
Pozostałoby wyjaśnić czym jest podświadomość. Ciekawe, bo tacy np. kahuni uważali, że człowiek składa się w ogóle z trzech odrębnych istot duchowych. Ta "najniższa" z nich - unihipili - została później przez badaczy szamanizmu hawajskiego uznana właśnie za podświadomość. Choć Hawajczycy uważali, że reinkarnacja jako taka nie istnieje, to jednak samo unihipili mogło odradzać się w innym ciele. Mało tego - mogło ewoluować, a więc z "niższego ja" mogło stać się "średnim ja", a potem "wyższym".

ostatek
25-06-2011, 17:14
Pozostałoby wyjaśnić czym jest podświadomość. Ciekawe, bo tacy np. kahuni uważali, że człowiek składa się w ogóle z trzech odrębnych istot duchowych.
Bianeczko, proszę - nie mieszajmy i nie kładźmy wszystkiego do jednego kociołka, bo wyjdzie nam potężny miszmasz...
Tracewski jest nauczycielem buddyjskim. W podanym cytacie podpierał się nauką Buddy. Tak więc, określenia 'podświadomość' mógł użyć w rozumieniu psychologii lub nauk buddyjskich.

Podświadomość:
psychologia tradycyjna:

Świadomość (którą tworzą – ciało ze zmysłami [oko,ucho,nos,język,ciało] i umysł – razem 6 stref/przestrzeni postrzegania/kontaktu),
Podświadomość z całą swoją nieodgadnioną symboliką (postrzeganie pozazmysłowe i 'tajemnicze siły umysłowe'); sfery psychiki między świadomością a nieświadomością. Obejmują one treści nie będące obecnie w polu świadomości, które mogą być łatwo aktywizowane i przywrócone do świadomości.


buddyzm:

Świadomość (którą tworzą – ciało ze zmysłami [oko,ucho,nos,język,ciało] i umysł – razem 6 stref/przestrzeni postrzegania/kontaktu),
Poświadomość w buddyzmie dzieli się na 3 główne strefy:


Mana – 'miejsce' w którym jest ściśle ustalone jednostkowe ego z którego pośrednio zdajemy sobie sprawę, jednocześnie Mana jest przekaźnikiem impulsów Z i DO Świadomości od wyższej struktury – Alaya
Alaya – jest magazynem wszystkich doświadczeń, złych i dobrych – skupionych i przetrzymywanych od nieskończonej przeszłości. Ich nagromadzenie jest podstawą osobowości – dlatego rodzimy się odmienni od innych, mamy inne zdolności, inne lęki, inne predyspozycje. Alaya na bieżąco odbiera nowe doświadczenia płynące z ciała i umysłu, każde słowo, gest, czyn czy myśl, każde doświadczenie jest bardzo dokładnie przechwycone, nie pominięte i gromadzone.
Anmora – stan trudny do opisania dla kogoś kto tego nigdy nie doświadczył. Najwyższy stopień umysłowego i duchowego rozwoju, w którym nie ma 'ja', ponieważ stan bez 'ja' jest o wiele wyższym stanem świadomości niż stan z 'ja'. Doznanie tego stanu jest równe z poznaniem ostatecznej Prawdy o wszystkim w całym wszechświecie, jest to ostateczne objaśnienie naszej prawdziwej natury, nie tylko ludzkiej, ale wszystkiego co żyje i jest nieożywione. Jest to tzw. oświecenie czyli tzw natura buddy.

Wszystkie istoty posiadają naturę buddy, wszystkie istnienia są samą naturą buddy i niczym innym i nie chodzi o to czy coś takiego JEST czy NIE MA. Natura buddy jest poza TAK i poza NIE. Nie jest ani POZA, ani w W.
Natura buddy jest absolutnie jednakowa w przypadku każdego istnienia, natomiast przeszłość (karma) tego istnienia, istoty żywej, jest odmienna.

Dlatego mamy taką różnorodność form istnienia życia i występowania różnych zjawisk. Jednakże istnienie natury buddy automatycznie ustanawia istnienie zróżnicowania i na odwrót. Wszystkie rzeczy i byty są doskonałe takie jakie są. Wszystkie rzeczy i byty są pierwotnie buddą.
- znalezione na stronie buddyjskiej; trochę skrócone i przetworzone. Sens zachowany, mam nadzieję. :)

Upraszczając - w buddyzmie życie nie jest pojmowane jako walka dobra ze złem, cnoty z grzechem, lecz jako nieustanne dążenie do przezwyciężenia ograniczeń związanych z istnieniem podświadomości (pkt 1 i 2); dążenie do oświecenia (pkt 3).

Bianka
25-06-2011, 19:30
Masz rację, Ostatku, rozpędziłam się niepotrzebnie:confused: Z drugiej strony jednak wszystkie te koncepcje to jednak jest jeden wielki miszmasz... I w końcu wiele odpowiedzi można znaleźć w sobie. Trzeba tylko się wsłuchac. Nie wiem jednak, czy jeśliby porównać odpowiedzi uzyskane przez kilka choćby osób, to będą one jednakowe. Może jest ich wiele, a każda słuszna, podobnie jak wiele ścieżek prowadzi na tę samą górę?

Renatas46
25-06-2011, 20:13
Alaya – jest magazynem wszystkich doświadczeń, złych i dobrych – skupionych i przetrzymywanych od nieskończonej przeszłości. Ich nagromadzenie jest podstawą osobowości – dlatego rodzimy się odmienni od innych, mamy inne zdolności, inne lęki, inne predyspozycje. Alaya na bieżąco odbiera nowe doświadczenia płynące z ciała i umysłu, każde słowo, gest, czyn czy myśl, każde doświadczenie jest bardzo dokładnie przechwycone, nie pominięte i gromadzone.
(pkt 3).

Ostatku, to ciekawe co przytaczasz, ale całość dla mnie nie do ogarnięcia :) , natomiast kwestia podświadomości zawsze mnie nurtowała.
To, co zacytowałam z Twojego postu kojarzy mi się również z pojęciem pamięci genetycznej, chociaż to nie to samo.
Pamięć genetyczna – ogólna nazwa na szereg procesów w biologii i psychologii, w wyniku których materiał genetyczny używany jest do składowania i przenoszenia biologicznej struktury organizmu czy instynktu, zapewnia istnienie ciągłości genetycznej minionych i żyjących pokoleń[1].

W psychologii, pamięć genetyczna to pamięć obecna w momencie urodzenia organizmu, składają się na nią podstawowe zachowania wspólne dla danego gatunku nagromadzone przez wiele pokoleń i składowane w kodzie genetycznym.z Wikipedii

Może właśnie z podświadomości czerpiemy zgromadzoną przez pokolenia wiedzę potrzebną do rozwiązywania problemów i pokonywania trudności, a pomaga nam w tym intuicja, przeczucia i sny.?
I może tak jak pisze Bianka-" wiele odpowiedzi można znaleźć w sobie, a ile osób, tyle odpowiedzi i pewnie każda słuszna."

Alunia
25-06-2011, 21:57
Wniosłyście tu kilka ciekawych opinii i spostrzeżeń.
Chciałabym się odnieść do niektórych, zacznę od wypowiedzi Tosi.

Ostatku!
Kuchary, tak, to prawda...ale to nie klasztor w Tybecie... :),
a Lama Ole i jego Diamentowa Droga, to było nie było - związek wyznaniowy...
Mnie jednak nie chodzi o szukanie przynależności do jakiegoś wyznania, innej grupy, czy kościoła,
o spełnianie nowych obrzędów, szukanie nowych autorytetów itp.
(Zaczynam mieć wtedy skojarzenia z sektami...sorry..)

Przekonują mnie bowiem słowa Dalajlamy, że ponieważ żyjemy w kraju gdzie dominuje chrześcijaństwo czy katolicyzm dobrze jest aby w tej tradycji pozostać. Tak jest bezpieczniej w szerokim znaczeniu tego słowa.
Ujmuje mnie to, że właśnie on podkreśla wagę dochowania wierności tradycji duchowej w jakiej się wyrosło.

Natomiast rozwój duchowy - to już zupełnie inna sprawa i nie kłóci się z miejscem w którym żyję,
a przeciwnie, kształtuje moją świadomość czyli wzbogaca umysł, postrzeganie prawdziwej istoty rzeczy.
Współodczuwanie, empatia, umiejętność tolerancji, etycznej samodyscypliny, współczucie wobec wszystkich istot żyjących
- to są nauki buddyjskie, które do mnie przemawiają.
Te nauki nie są sprzeczne ani z etyką, ani żadną religią.
Dlaczego nasza religia, albo ściślej - księża, nie przydają im właściwego znaczenia
ograniczając się do powierzchownych praktyk?

jakempa
25-06-2011, 23:03
Alu, własnie,- rozwój duchowy, to jest to co nadaje sens poznania własnego wnętrza, dostrzeżenia wartości życia, zrozumienia tajemnic otaczającego świata, -

Rozwój duchowości, poznanie własnego wnętrza, dążenie do osiągnięcia minimum na miarę własnego życia doskonałości , - nie ma to nic wspólnego z religiami, które i tak propagując wiarę w Najwyższego sprowadzają tą wiarę do jednego mianownika, a różnicując tylko sposób wyznania tej wiary,
Bo jakbyśmy nie patrzyli na całość wyznań , to od zarania dziejów człowiek w COŚ wierzył, a wyznając to COŚ nazywał po swojemu, które w istocie swojej było zawsze Bogiem- Nieskończonością,

Zawsze sprawy duszy- energii- świadomości były związane z wierzeniami ,zawsze widoczne były powiązania życia doczesnego z życiem po śmierci.
Takie powiązanie znajdziemy w każdej wierze, wgłębiając się i analizując zachowania bardzo prymitywnych narodów i plemion, po rozbudowane , światowe instytucje różnych kościołów, sekt, zborów itp,

Dla mnie rozwój duchowy i doskonalenie własnego EGO, nie ma żadnego powiązania z wyznaniem i sposobem jego potwierdzenia w praktykach,
Jest to własna, indywidualna droga do osiągnięcia stopnia doskonałosci w życiu, które mam dane obecnie.

Bianka
26-06-2011, 07:55
Wiara jest próbą zrozumienia sensu życia. Nadzieją, że życie ma w ogóle jakiś sens. Jest nadzieją, że dobro zostanie nagrodzone, a zło ukarane - bo za życia jakoś rzadko widać taką tendencję.
Jeśli istnieje Bóg - a zakładam, że istnieje, choć kompletnie nie rozumiemy jego istoty - to wiara, jaką wyznaje człowiek, nie ma dla Niego żadnego znaczenia. Są mu obojętne rytuały, bicie pokłonów itd. Jeśli chodzi "tylko" o nasz rozwój duchowy, to ważne są jedynie istotne uczynki, stosunek do innych ludzi i otaczającego nas świata w całości. Nie jest Jego celem karanie i nagradzanie za popełnione uczynki. bo człowieka niczego kary i nagrody nie uczą. Zrozumienie musi przyjść samo - poprzez wzrost duchowy. A jednego życia na to za mało, o wiele za mało.
Jeśli więc mamy się doskonalić - to pozostaje tylko reinkarnacja. Co nie znaczy, że ta koncepcja jest prawdziwa. Może być tylko kolejną mrzonką, kolejną nadzieją, czepianiem się za myśl, że nie umrę tak całkiem, że nie zniknę na zawsze, że dane mi będzie przeżyć jeszcze wiele pięknych, choć i gorzkich chwil, bo życie jest dla każdego człowieka największą wartością, najwiekszym darem i skarbem, jaki posiada.
Tak mi się wydaje.

W świetle powyższego, zgodnie ze słowami Jego Świątobliwości Dalaj Lamy, nie ma żadnego sensu zmiana wiary. Pójdę dalej i powiem, że w moim odczuciu w zmianie wiary tkwi jakiś element zabawy. Naiwność i brak elementarnej mądrości. Człowiek zmieniający wiarę traci - mówiąc figuralnie - wsparcie przodków. Odcina się od wielowiekowych korzeni i przechodzi na grunt, który w głębi duszy jest mu obcy. Wychowani w wielowiekowej tradycji chrześcijańskiej nie mogą tak po prostu jej odrzucić. Mogą jednak (i powinni) poszerzać horyzonty i szanować inne wierzenia, religie i filozofie życia, które są w równej mierze tego szacunku godne. Szanować je i starać sie je poznać i zrozumieć, jeśli odczuwają taką potrzebę.

Mam nadzieję, że moje poglądy nie są bulwersujące i do przyjęcia :) Pozdrawiam wszystkich :)

wankabor
26-06-2011, 11:28
Wiara w Jezusa Chrystusa-to jedyne credo mojego życia,nie ma nic ważniejszego-czego i wam zyczę.

Dla mnie nie wiara, ale dostępna wiedza o życiu Jezusa jest bardzo ważna. Inaczej postrzegam Jego działalność, i znaczenie historyczne. Ciekawe wypowiedzi Dariusza Kowalczyka SJ http://wpolityce.pl/view/14103/Czy_Jezus_powinien_byc_przebadany_psychiatrycznie_ .html

Alunia
26-06-2011, 12:16
http://img580.imageshack.us/img580/4729/poziomki1.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/580/poziomki1.jpg/)

Takie poziomki zbierałam wczoraj w lesie...czujesz jak pachną Haniu?:)

....boję się
(..)
chociaż dni,tygodnie, chorego człowieka są czasami b. smutne i monotonne-
Wszystko podobno dzieje się "po coś"...ale nam trudno pogodzić się z sytuacją,
która niesie nasze cierpienie i lęk o przyszłość...
Nie umiemy zaakceptować tego co nas spotyka, pytamy: dlaczego ja?
Mamy poczucie krzywdy i niesprawiedliwości losu, ale..
skoro wierzyć, że jesteśmy częścią całości to
czasami to co nas spotyka jest np. nauką - dla innych,
przestaną pędzić...zatrzymają się, przyjrzą sobie, tobie, pomyślą, coś zmienią?

A nasze relacje z otoczeniem?
Choroba, cierpienie, nieszczęście, rozpacz są jak sito, które przesieje wszystkie plewy. I dobrze!

Alunia
26-06-2011, 12:39
Wiem też, że nigdy nie można się poddać, bo zawsze los może się odwrócić. Renato!
Bo w życiu jak na giełdzie... była bessa musi nadejść hossa :)
Takie jest też prawo natury gdziekolwiek się spojrzy.
Życie jest jak sinusoida, raz wzloty, raz upadki.

Jak w to wierzę...to jest łatwiej przetrwać tarzanie się w dołku;)

Alunia
26-06-2011, 13:06
Wiara (...)Jest nadzieją, że dobro zostanie nagrodzone, a zło ukarane - bo za życia jakoś rzadko widać taką tendencję.
Tak, bo szukamy gdzieś sprawiedliwości.
Albo wnosimy pretensje do Niego, a przecież od naszej wolnej woli zależy Świat w jakim żyjemy.
On, ty, ja, jacyś "oni", my wszyscy - stworzyliśmy historię, tworzymy naszą teraźniejszość i przyszłość

PS. Bianko!
Twoje poglądy należą do Ciebie i wcale nie muszą zostać przyjęte.;)
A ja zgadzam się z tym co napisałaś w całym poście.:)

hania.m
26-06-2011, 17:16
Dla Ciebie Alunia i Wszystkich odwiedzających ten wątek

http://www.youtube.com/watch?v=eQpS99SNQQA


czuję zapach tych leśnych poziomek....
a ta piosenka jest piękna i przywołuje wspomnienia młodości....ech...

http://www.wigry.win.pl/efw/s32_2.jpg

hania.m
26-06-2011, 17:42
A nasze relacje z otoczeniem?
Choroba, cierpienie, nieszczęście, rozpacz są jak sito, które przesieje wszystkie plewy. I dobrze!

No właśnie przesieje wszystkie plewy...
jak piszesz i zgadzam się
tylko obawiam oby nie zostały jednostki....albo nikt....bo sporo osób jednak unika chorych, tak jakby myśleli że ''ich'' to w ogóle nie dotyczy... i na pewno nie spotka.
Fakt że okres choroby eliminuje nas czasowo towarzysko i ogranicza pewne możliwości działania.
Ale nie zmienia nas samych.

Renatas46
26-06-2011, 18:17
Witajcie dziewczyny.
Piękne i ciekawe jest to, co piszecie,
ja czytam każde słowo, wiele z nich dodaje mi otuchy
i przekonuje, że są ludzie, którzy myślą i czują podobnie jak ja.

Haniu- cudna jest piosenka od Ciebie.

przekora
26-06-2011, 18:23
No właśnie przesieje wszystkie plewy...
jak piszesz i zgadzam się
tylko obawiam oby nie zostały jednostki....albo nikt....bo sporo osób jednak unika chorych, tak jakby myśleli że ''ich'' to w ogóle nie dotyczy... i na pewno nie spotka.
Fakt że okres choroby eliminuje nas czasowo towarzysko i ogranicza pewne możliwości działania.
Ale nie zmienia nas samych.

Myślę, że choroba zmienia nasz sposób postrzegania i wartościowania rzeczywistości. Skłania do głębszego zastanowienia nad sensem naszego istnienia, nad darem jakim jest życie.

hania.m
26-06-2011, 19:49
Myślę, że choroba zmienia nasz sposób postrzegania i wartościowania rzeczywistości. Skłania do głębszego zastanowienia nad sensem naszego istnienia, nad darem jakim jest życie.

Tak --to przede wszystkim.

hania.m
26-06-2011, 20:00
Renatko- i mnie wiele wypowiedzi tutaj pisanych dodaje wiary
czytam wszystko z uwagą,
chociaż sama nie zawsze rozwijam teraz tematy.
Cieszę się że podobała Ci się przesłana piosenka.

Bianka
27-06-2011, 10:37
Dla mnie nie wiara, ale dostępna wiedza o życiu Jezusa jest bardzo ważna. Inaczej postrzegam Jego działalność, i znaczenie historyczne. Ciekawe wypowiedzi Dariusza Kowalczyka SJ http://wpolityce.pl/view/14103/Czy_Jezus_powinien_byc_przebadany_psychiatrycznie_ .html
Wankabor, wskazany przez Ciebie tekst jest porównaniem osoby i działalności Jezusa do jednego z naszych polityków. Zdumiewające, że na podobne porównanie poważył się członek Zakonu Jezuitów. Z punktu widzenia Kościoła jest to bluźnierstwo.

Bianka
27-06-2011, 10:41
Aluniu, cieszę się, że jest ktoś, kto myśli podobnie i nie boi się tego powiedzieć :)

Myślę, że choroba zmienia nasz sposób postrzegania i wartościowania rzeczywistości. Skłania do głębszego zastanowienia nad sensem naszego istnienia, nad darem jakim jest życie.
To prawda. Lepiej jednak, abyśmy szukali sensu życia będąc zdrowymi, siejąc wokół radość, a nie smutek i melancholię :)
Haniu, życzę Ci powrotu do zdrowia, z całego serca :)

jakempa
28-06-2011, 01:45
Bianko, w pełni zgadzam się z Twoim zdaniem, najważniejsze jest zrozumienie sensu wiary, a jej zmiana?- są różne sytuacje w ludzkich losach. Słuchałam nieraz wypowiedzi naszych Polek , które wyszły zamąż za mężczyznę z innego kręgu kulturowego i innej wiary, Po zgłębieniu prawd wyznawanych przez męża , przechodzą na jego wiarę i są bardziej przekonane co do jej wiarygodności, Tak więc są to często indywidualne sprawy, których też nie można potępiać, bo my nie znamy głębi takiej decyzji,

Choroba weryfikuje wiele,...tak,,, i nie tylko choroba,
wielu z nas nie potrafi stanąć w zbliżeniu nieszczęścia drugiego człowieka, Nie wie jak się zachować, co powiedzieć, ;

Uważam, że wynika to z tego, że nikt nie zrozumie cierpienia, nie posiądzie cudzych doświadczeń choćby nie wiem jak chciał i jakie świadectwa otrzymywał, ponieważ każdy człowiek jest inny, jest inną istotą z innymi odczuciami,
Każdy musi sam na sobie doświadczyć i wtedy chociaż w części zrozumie odczucie i doświadczenie innych.
Każdy mający w sobie poczucie obowiazku, czy jakiegokolwiek współczucia chciałby może podać tą przysłowiową rękę osobie cierpiącej, Ale,... sam niczego jeszcze nie doświadczył i nawet nie wie i nie rozumie co ten cierpiący czuje i czego pragnie,
Wiadomo, że tak naprawdę to bogactwem przeżytego żywota są doświadczenia miłości, bólu, cierpienia, szczęścia każdego indywidualnego człowieka, to wszystko co nazywamy doświadczeniem życiowym,

Bo jeżeli pomyślimy tak logicznie,... jeżeli ktoś nigdy nie zaznał prawdziwego głodu, tego ssącego, bolącego-
a całe życie przebywał przy suto zastawionym stole ze smakołykami, to czy jest w stanie
zrozumieć tego głodnego, że dla niego okruch chleba jest największym darem i szczęściem, a wręcz często życiem?
Tak samo jest ze zrozumieniem choroby i cierpienia- kiedy jeszcze o to ktoś się nie otarł nigdy nie będzie znał bólu fizycznego i duchowego.

Alunia
28-06-2011, 09:54
Jadziu!
Matko kochana, o tej godzinie piszesz filozoficzne teksty ?:)

Ja mam problem z bezsennością, od lat!
Tak myślę, może mając bagaż lat i doświadczeń za dużo rozumiemy
i ta wiedza nam spać nie daje?;)
Młodzi przykładają głowę do poduszki i ...już w objęciach Morfeusza!
Do mnie ten bóg od sennych marzeń przychodzi jak mu pomogę...tabletką.:confused:

Znacie osobę "w latach" co zasypia z łatwością?

hania.m
28-06-2011, 11:04
Choroba weryfikuje wiele,...tak,,, i nie tylko choroba,
wielu z nas nie potrafi stanąć w zbliżeniu nieszczęścia drugiego człowieka, Nie wie jak się zachować, co powiedzieć, ;

Tak samo jest ze zrozumieniem choroby i cierpienia- kiedy jeszcze o to ktoś się nie otarł nigdy nie będzie znał bólu fizycznego i duchowego.

Jadziu- okazuje się prawdą co napisałaś- miałam okazję sprawdzić to wczoraj...
spotykając koleżankę mieszkającą opodal mnie- powiedziała mi to samo...że nie wiedziała jak się zachować i co powiedzieć......
Każdy z nas jest inny,ale ja np. już od dziecka wiedziałam że smutnego, załamanego -należy pocieszyć, rozweselić
i czuje się wtedy takie wewnętrzne, duchowe zadowolenie.
(wierzę w to że takich jak ja jest więcej)

Renatas46
28-06-2011, 12:42
Tak Haniu, już we wczesnym dzieciństwie mama uczyła mnie szanować każde stworzenie, współczuć i pomagać słabszym i starszym, to zostaje w człowieku na zawsze.
Ale, co innego jest zrozumieć czyjeś cierpienie, tego nie da się tak łatwo pojąć.
Ja miałam chorego tatę , teraz mamę i nie zawsze wiedziałam, czy czują się zrozumiani.
Ja sama w czasie choroby miewam chwile osamotnienia, choć pełno ludzi wokół mnie.

Pozdrawiam Cię Haniu bardzo serdecznie i wiedz, że stale myślę o Tobie i życzę Ci szybkiego wyzdrowienia.:)

Renatas46
28-06-2011, 12:52
Znacie osobę "w latach" co zasypia z łatwością?

Witaj Aluniu.
Współczuję z powodu bezsenności.
Moja mama przez całe lata cierpi strasznie, nie mogąc spać, a ostatnio nawet leki nie skutkują.
Ta bezsenność nasila się, gdy coś ją dręczy,
a gdy wszystko w rodzinie układa się dobrze, wtedy mama jest zdrowa.
I chyba to prawda, że jeśli głowa jest spokojna, nie zaprzątnięta zmartwieniami, wtedy śpi się lepiej.

Zauważyłam też, że ciężkie problemy, przeżycia które nas spotykają, odbijają się echem po pewnym czasie i dopiero wtedy dają znać o sobie choroby fizyczne, czy cierpienia duchowe, a my dziwimy się:
"dlaczego jestem taka słaba albo roztrzęsiona, przecież nie ma ku temu powodów." Pozdrawiam.

Malwina
28-06-2011, 13:22
I chyba to prawda, że jeśli głowa jest spokojna, nie zaprzątnięta zmartwieniami, wtedy śpi się lepiej.
ot i cała prawda Dziewczyny......bez chyba, ale napewno

Jadzia P.
28-06-2011, 13:55
Młodzi przykładają głowę do poduszki i ...już w objęciach Morfeusza!
Do mnie ten bóg od sennych marzeń przychodzi jak mu pomogę...tabletką.:confused:

Znacie osobę "w latach" co zasypia z łatwością?


I niektórzy " w latach" też nie mają problemów z zasypianiem...znam ci ja takich...
Cóż sama też dość długo pomagałam temu bogowi tabletką....i to coraz mocniejszą..:rolleyes:
Pamiętam jak podczas pobytu w sanatorium za wpółlokatorke miałam pielęgniarke i kiedy zobaczyła jakimi lekami szpikuję się przed snem, powiedziała....a jakie tabletki będziesz brała za rok, kiedy te już nie będą na ciebie działały...a jakie za dwa lata ??....zerwij z tym " nałogiem" i to jak najszybciej ....
Długo jej słowa nie dawały mi spokoju....była osobą mądrą i wiedziałam, ze nie gada głupot....w przeciwieństwie do wielu lekarzy, którzy bez żadnych problemów zlecają nam coraz silniejsze i coraz bardziej uzależniające leki....
Po powrocie do domu postanowiłam zerwać z tym nałogiem i po czterech nieprzespanych nocach i dniach mój organizm poddał się bez tabletki...padłam i pospałam....:D
Nie od razu było tak różowo...ale czy zrywanie z nałogiem jest łatwe....nie !!!!!!...kiedyś zerwałam z nałogiem palenia i też było mi ciężko....ale tylko silna wola pozwoliła wytrwać....tak samo jet z brakiem snu....po odstawieniu tabletek ( zaznaczam, że były to bardzo silne tabletki ) początkowo wspomagałam się ziołowymi kropelkami, aż w końcu zaniechałam i tego...
Teraz też trafiają mi się nieprzespane noce ( taką miałam w Krakowie ) ale zawsze sobie mówię, że najwyżej jak zaistnieje taka potrzeba to prześpię się w ciągu dnia....przecież nie muszę iść do pracy....
A więc Aluniu....zerwij z tym nałogiem...i zobaczysz, że warto było :)

hania.m
28-06-2011, 22:05
Ja sama w czasie choroby miewam chwile osamotnienia, choć pełno ludzi wokół mnie.

Pozdrawiam Cię Haniu bardzo serdecznie i wiedz, że stale myślę o Tobie i życzę Ci szybkiego wyzdrowienia.:)


Nie myśl o tym że jesteś sama- masz jeszcze nas.
Telepatycznie czuję Twoją przychylność, za co ogromnie dziękuję.

http://www.edycja.pl/images/kartki/miniaturki/488.jpg

eledand
28-06-2011, 22:09
Haniu i Renatko a ja dobijam do waszego Grona i jestem "Duszką" powiadam wam?????..


Łapi trzymaj....


...http://i51.tinypic.com/155jczb.jpg

B.Sz
28-06-2011, 22:14
nie jestes sama
mało tu piszę ,ale cały czas myślę o Tobie
i modlę się o twój powrót do zdrowia