PDA

View Full Version : Szczyty ...(tu wypikane przekleństwo) absolutne


Liberwig
16-06-2011, 17:49
Papier podobno jest cierpliwy i wszystko wytrzyma - niestety ludzie stają się już bardziej obojętni od papieru - dają z sobą robić niemal wszystko.
Wystarczy kilkuminutowa lektura dowolnej gazety, analiza programu telewizyjnego lub radiowego, by natknąć się na rzeczy otwierające nóż w kieszeni i godne szubienicy - gdzie te piękne czasy...
Nie chodzi mi o byle jakie informacje bulwersujące, np. o zamordowaniu dziecka lub staruszki, ale o nadużyciach władz, polityków - słowem o megazłodziejstwach przedstawianych jako nikogo nie dziwiąca "normalność" lub nawet "dobrodziejstwo".
Zachęcam do wyłuskiwania takich rzeczy - co prawda przyjmowanie do wiadomości konsekwencji tychże złodziejstw, dla nas jako obywateli i podatników, nie jest niczym przyjemnym, ale trzeba to robić, aby nie dać sobie już całkiem przeprać mózgów kretyńską propagandą naszych Dyzmów, uprawianą za pośrednictwem rozmaitych przygłupów lub wynajętych karierowiczów w tzw. "mediach", i nie popaść w stan typowo niewolniczego ogłupienia, będącego ostatnim stadium "syndromu sztokholmskiego"

Oto jedna z takich informacji - niby nic, dopiero kiedy przemyślimy całą sprawę i zrozumiemy jak monstrualny rabunek się za tym kryje, to włosy stają dęba i nóż się w kieszeni otwiera...

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/rewolucyjny-pomysl-rzadu-ten-program-obejmie-cala-,1,4422700,wiadomosc.html

I pomyśleć, że ta banda hochsztaplerów robi to całkiem bezkarnie...

Najpierw Dyzma naczelny wymyślił posadę dla innego Dyzmy drobniejszego płazu, by ich wspólny uścisk dłoni uwieczniony w gazetach i telewizorach, oraz szczegółowo i "naukowo" przeanalizowany przez rozmaitych kretynów udających dziennikarzy, podniósł im notowania w sondażach.
Czy cel zostanie osiągnięty, czy nie - tzn, czy obydwu Dyzmom przybędzie ogłupionych wyznawców - tego oczywiście nie wiadomo, ale wiadomo już jedno - ile to będzie podatników kosztować. Na razie jeszcze skromnie - bo "tylko" milion.

Jak z żalem wspomina sam Dyzma uczyniony nowym Ministrem Spraw Zbędnych, jego Ministerstwo zatrudnia na razie 6 osób, ale przecież Dyzma tryska energią i ma "pomysłów w głowie pół tysiąca, jak rozp...lić kraj do końca" - poza tym na pewno ma kilku-kilkunastu pociotków lub partyjnych towarzyszy, którzy też już nie mogą się doczekać się dyrektorskich posad i służbowych limuzyn, komórek, laptopów, wyjazdów na międzynarodowe konferencje na temat "walki z biedą" - na koszt podatników. Jest więc więcej niż pewne, że najdalej za rok, Ministerstwo Spraw Zbędnych będzie już żarło nasze podatki pełną gębą i będzie zatrudniać setki osób - kilka stanowsk dyrektorskich, kilkanaście "wice", kilkadziesiąt naczelnikowskich - sekretarze, referenci, "eksperci", specjaliści, doradcy, prawnicy, pijarowcy. No i oczywiście jakiś spory gmach dla nich - kilkadziesiąt służbowych limuzyn, komórek, laptopów - setki nowych biurek, setki metrów czerwonych dywanów, palmy w gabinetach, a pod tymi palmami znów dziesiątki małp siorbiących służbową herbatę i kawę, buszujących w służbowym internecie w poszukiwaniu znajomych na "naszej klasie" lub wyżywających się w debilnych komentarzach "polytycznych" typu - "jaki ten Korwin to oszołom i nie daj boże, by doszedł do władzy, bo zamiast być urzędniczkom od pomagania biednym to zaraz bym wróciła na kasę do supermarketu, a tak to ja jestem ważna i pomagam biednym i u nasz w biurze to wszyscy się śmieją z tego pajaca w muszce, a premier Tusk to dopiero poważny polityk".
Ale co będzie dalej? Na razie Dyzma dostał kieszonkowe w wysokości miliona na zabawę w św. Mikołaja - "z pyskiem Judasza Mikołaj Święty, cudze prezenty sprzedaje w kramie, a Trzej Królowie z minami ściętych, bez głowy zupełnie prowadzą taniec" - ale powiedzmy już za rok, kiedy Ministerstwo Spraw Zbędnych przybierze na wadze, budżet będzie pewnie wynosił setki milionów - przypominam, że kiedy "leberał" Balcerowicz powoływał (kto to jeszcze pamięta?) swój "zespół do spraw odbiurokratyzowania gospodarki" (taka wczesna poczwarka "komisji Palikota"), to liczył on bodajże 6 etatów (czyż to znów nie przypadek?) - po roku ów zespół miał już etatów ponad 30 i tak nas "odbiurokratyzował", że jeszcze ze dwudziestu Palikotów z komisjami postawiłoby sobie kolejne wille z samego tylko "odbiurokratyzowywania" komisji Balcerowicza - a co dopiero reszta?
Skoro rozdawanie pieniędzy podatników (czy to na "bilety dla emerytów", czy na "stypendia dla dzieci", czy pod innym pretekstem) jest takie dobre, to dlaczego nasi Dyzmowie wydzielają nam to szczęście tak skromnie? W końcu, jak powiada poeta "bo nie jest światło, by pod korcem stało" - może uszczęśliwimy tym rozdawnictwem cały kraj i wszystkich obywateli - i nie tylko w pod kątem "biletów do teatru", tylko WSZYSTKIEGO. Nasi Dyzmowie będą mogli z czystym sumieniem zabierać nam pensje w 100% (na razie ok. 88%) i potem każdemu przydzielą przysługujący koszyk - konsumpcyjny, odzieżowy, kulturalny - każdy dostanie kartki na tyle i tyle bochenków chleba, onuc i biletów tramwajowych i będzie je bezgotówkowo odbierał w wyznaczonych punktach - tylko prenumerata "Gazety Wyborczej" i innych mediów głoszących propagandę sukcesu będzie bezpłatna - może nawet obowiązkowa. W ten sposób osiągniemy ideał "sprawiedliwości społecznej" i "przyjaznego państwa socjalnego" wyśniony i zrealizowany w Kambodży przez niejakiego Salotha Sara, znanego bliżej jako Pol Pot - nie jakiegoś tam niepiśmiennego dzikusa z buszu, tylko absolwenta paryskiej Sorbony, a więc kierunku, z którego natchnienie swoich pomysłów czerpią również nasi współcześni Dyzmowie.

Jestem pewien, że odezwie się niedługo kilku krzykaczy, którzy mnie zaraz zadziobią (kiej te "kruki i wrony") - że jak ja tak sobie pozwalam pisać takie brutalne opinie o szlachetnych politykach, którzy tak chcą naszego dobra (a nam już tak niewiele go zostało) - i jestem na 100% pewien, że żaden z nich nie skojarzy kolejnej nieodległej podwyżki cen benzyny, żywności, wszystkich towarów, swoich rachunków za prąd, gaz, wodę, czynsz, z tym rozdawnictwem pieniędzy i kupowaniem sobie popularności tychże Dyzmów za nasze pieniądze, wśród głosujących na nich głupców.
Bo skoro jelenie same podstawiają się do golenia - to co Dyzmowie mają sobie żałować?

Stalin
16-06-2011, 22:46
Demagogia, sorry, czysta demagogia. Rynek jest rynek i nic się z tym - albo niewiele da zrobić. Od razu mówię, ze nie jestem fanem lewicy, żeby nie było. Popatrz na Grecję, oni się właśnie obudzili ze snu...

Hypatia
16-06-2011, 23:56
Demagogia, sorry, czysta demagogia. Rynek jest rynek i nic się z tym - albo niewiele da zrobić. Od razu mówię, ze nie jestem fanem lewicy, żeby nie było. Popatrz na Grecję, oni się właśnie obudzili ze snu...



Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki ,nie sądzisz?!:mad:

pluto37
17-06-2011, 00:04
Stalinie, Hypatio!
Widzieliście może jak się goli jelenie?
Ja nie. Ale chętnie bym popatrzył.
Na łanie tyż!:D :D :D :D

..........
17-06-2011, 00:11
Demagogia, sorry, czysta demagogia. Rynek jest rynek i nic się z tym - albo niewiele da zrobić. Od razu mówię, ze nie jestem fanem lewicy, żeby nie było. Popatrz na Grecję, oni się właśnie obudzili ze snu...

Masz rację Stalinie.
Mamy wolny rynek. Wszystko można sprzedać, wszystko mozna kupić.
Ale u nas jest coś więcej niż wolny rynek.
Można jeszcze wielu sprzedać, można wielu kupić.
- ale mamy jeszcze taką grupę, której powoli nikt ani nie chce kupić, ani nikt nie chce sprzedać.
A ta grupa nazywa sie bieda:mad: i zatacza coraz szersze kręgi:mad:

Stalin
17-06-2011, 00:57
Obawiam się, ze masz rację co do tej biedy. Ze zbieractwa trudno dzisiaj wyżyć

Kazimierz
17-06-2011, 12:54
Oto jedna z takich informacji -
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/rewol...wiadomosc.html

Mnie, ta incjatywa , jedna z miliona, podoba i się, i nie dziwię sie, że wkurza naszego hiperliberała.
Liczy na to, że znajdzie na forum zwolenników hiperliberałów, ale ci,moim zdaniem,zostały już przetrzebieni na forum, i nie tylko.
Swoją drogą , ciekawi mnie, czy chociaż jeden z KNP przejdzie przez wyborcze sito.

Poza tym, nihil novi: nienawiść do postępowych zmian, do sprawiedliwwszego podziału zasobów i zminimalizowanie niesprawiedliwości obecnego monetarnego, hiperliberalnego, systemu na świecie.

Liberwig
17-06-2011, 18:07
Demagogia, sorry, czysta demagogia. Rynek jest rynek i nic się z tym - albo niewiele da zrobić.
Że co jest co? Rynek? Jaki? Chyba architektoniczny...

Mamy wolny rynek. Wszystko można sprzedać, wszystko mozna kupić.
?????????????????????????????????????????????????? ?????????????????????????????????????????????????? ????????????????
Wolny rynek? W kraju, gdzie z każdej złotówki, przez brudne i lepkie łapy rządu przechodzi co najmniej 80gr? Gdzie podatki stanowią prawie 90%? To jest wolny rynek?
Wolny rynek w kraju, gdzie obowiązuje ponad 250 kategorii działalności gospodarczej objętej systemem koncesyjnym?
Wolny rynek w kraju, który nieustannie wlecze się w ogonie rankingów wolności gospodarczej - nawet za takimi regularnymi republikami bananowymi jak Botswana i zaledwie o dwa miejsca wyprzedzaliśmy ostatnio Ugandę? To jest ten wolny rynek?
Wolny rynek w kraju, gdzie rząd ustala ceny i limity produkcyjne w kilkudziesięciu dziedzinach gospodarki?
Rozumiem, że dla niektórych - bez złośliwości - pełnia systemu wolnorynkowego nastapi wtedy, kiedy powstanie jakieś Ministerstwo Wolnego Rynku - bo wolny rynek wolnym rynkiem, ale ktoś tym przecież musi sterować...
Zapewniam, że gospodarka (ogół producentów i konsumentów) nie potrzebują żadnych Ministerstw Wolnego Rynku - podobnie jak gwiazdy obywają się bez astronomów...
To, że można kupowaći sprzedawać, to jeszcze nie oznacza systemu wolnorynkowego - jezeli ktoś nie wierzy, to zapewniam, że w Związku Radzieckim (nawet za czasów) Stalina też wolno było kupować i sprzedawać.
Czy dziś wolno sprzedawać i kupować "wszystko"? Polecam wizytę na moim osiedlowym bazarku, gdzie wiejskie babcie handlują swoimi płodami rolnymi "zza pazuchy" - niemal jak za Hitlera - bo gdyby tylko jakiś strażnik miejski lub inny szpicel dzisiejszych faszystów doniósł, że sprzedają mleko prosto od krowy, jajka bez pieczątek lub własnoręcznie robioną kaszankę lub sery, to zaraz by się dowiedziały, jaki to "wolny rynek" u nas panuje...


Ale u nas jest coś więcej niż wolny rynek.
Można jeszcze wielu sprzedać, można wielu kupić.
To akurat prawda - nasi okupanci handlują nami, jak niewolnikami. Te ścierwa sprzedają nas w niewolę lichwiarskiej międzynarodówce - zaciągają na nasze konto kredyty na swoje posady, a my jesteśmy w sytuacji niewolników, którzy będą musieli całe życie harować niemal tylko na spłacanie tychże długów lichwiarzom. I mimo, iż co roku będziemy im spłacać coraz to większe odsetki, to będziemi im ciągle winni coraz więcej - ale większość podnieca się tym, że mogą sobie głosować na swoich handlarzy niewolnikami - jak sobie wygłosują między handlarzami niewolników z mafii PO lub SLD, PiS lub PSL, to są szczęśliwi jak pedofil w przedszkolu.

- ale mamy jeszcze taką grupę, której powoli nikt ani nie chce kupić, ani nikt nie chce sprzedać.
A ta grupa nazywa sie bieda:mad: i zatacza coraz szersze kręgi:mad:
I tych biednych będzie coraz więcej - to nieunikniona konsekwencja rządów złodziei i handlarzy niewolnikami. Jeżeli kogoś jeszcze to dziwi, to naprawdę trudno to już prościej wytłumaczyć. Może narysować obrazek? Cejrowski pokazywał kiedyś jakieś równikowe plemię, którego przedstawiciele nie rozumieli związku przyczynowo - skutkowego między uprawianiem seksu, a narodzinami dzieci. Dlaczego zatem przedstawiciele środkowoeuropejskiego narodu uważają się za bardziej cywilizowanych i mądrzejszych od "leśnych dzikusów", skoro nie dostrzegają równie oczywistego związku przyczynowo - skutkowego, między głosowaniem na kretynów i złodziei, a powiększającymi się obszarami nędzy?
Chyba, że owa powiększająca się bieda, to efekt nie tej bandy ścierw, które nami niemal nieprzerwanie od ponad 70lat rządzą, tylko np. ludzi takich jak Korwin. Czyżby to on rządził od ostatnich 20 lat (tylko nikt tego nie zauważył) i stąd takie skutki? Ładna historia...

Poza tym, nihil novi: nienawiść do postępowych zmian, do sprawiedliwwszego podziału zasobów i zminimalizowanie niesprawiedliwości obecnego monetarnego, hiperliberalnego, systemu na świecie.
No - z pewnością "nihili novi" - nienawiść do "postępowych zmian" na pewno nie jest niczym nowym. I powinnia być przykładnie zwalczana, tym bardziej, że ludzkość wypracowała już sprawdzone metody "przetrzebiania" tych "hiperliberałów" - najskuteczniej zwalczali owych "wrogów postepu" hitlerowcy w swoich obozach, oraz bolszewicy w Katyniu - rozumiem, że tęskno Panu do tych czasów? Może jeszcze się Pan doczeka - wszak historia kołem się toczy i jeszcze nikogo niczego nie nauczyła. Uprzedam tylko, że w razie kiedy nasi okupanci rozpoczną akcję ponownego "przetrzebiania", to Pan trafi do gazu pierwszy - to też taka lekcja historii, awangarda postępu zawsze zaczynała terror od czystek w groniewłąsnych wyznawców, a dopiero potem kierowała go przeciwko reszcie świata - ukraińscy chłopi, którzy poparli Lenina i jego program "postępu, oraz bardziej sprawiedliwego podziału dóbr" pierwsi umierali z głodu we wsiach otoczonych kordonami NKWD.
Co go tego "hiperliberalizmu" - to pisałem o tym wyżej - naprawdę, żeby to było chociaż śmieszne. Może powinien Pan jednak jeszcze trochę poczytać, zanim zacznie się wypowiadać w sprawach, o których nie ma nawet bladozielonego pojęcia?
Lista tytułów klasyków ekonomii, których polecałem, jest jeszcze dostępna w topicu o "motłochokracji"
Hiperliberalizm. W kraju, gdzie na zasiłki dla rozmaitych meneli, alimenty dla łatwych panienek przeciętny podatnik musi wydawać dwa razy więcej więcej, niż mu później zostanie na własne dzieci...Gdzie zanim dowolny produkt trafi na sklepowe półki, musi przejść przez biurka co najmniej pięciu urzędów... Smiać się, czy płakać?

Kazimierz
17-06-2011, 20:10
Może powinien Pan jednak jeszcze trochę poczytać, zanim zacznie się wypowiadać w sprawach, o których nie ma nawet bladozielonego pojęcia?

Mnie wystarczy to, co już przecztałem, a wypowiadam się tu na forum w sprawach, które mnie frapują i aktualnie są dyskutowane na świecie, w internecie.
Nie jako pyszałek, tylko jako zwykły forumowicz.

Stalin
21-06-2011, 21:28
Liberwig - obawiam się, że jesteś chory umysłowo, Pan wybaczy, ale wypowiadam własna opinię, nie musi byc obowiązująca....:D:D:D:D

pluto37
21-06-2011, 21:35
Liberwig - obawiam się, że jesteś chory umysłowo, Pan wybaczy, ale wypowiadam własna opinię, nie musi byc obowiązująca....:D
Stalinie!
podziwiam.
Toż to gadanie jak z Szydło o programie ekonomicznym PiSu:D :D :D

Stalin
21-06-2011, 21:42
Powiedziałem to po głębokim zastanowieniu przeca. Muszę Nagana odbezpieczyć... :D:D:D:D

Matrix
21-06-2011, 22:47
Chłopcy-korwinowcy już tak mają. Jak przeczyta jeszcze raz a może dwa - te swoje polecane dzieła, to odkryje to,czego za pierwszym razem nie zauważył. Będzie miał wtedy około 50 +vat i więcej dystansu.Może nawet dwa razy się zastanowi , zanim coś powie. To wariant optymistyczny.:)

maja59
21-06-2011, 23:15
Obawiam się, że optymizm w tym przypadku jest na wyrost, a nagan się przyda, przesmaruj Stalinie na wszelki wypadek.

Liberwig
22-06-2011, 18:01
Liberwig - obawiam się, że jesteś chory umysłowo, Pan wybaczy, ale wypowiadam własna opinię, nie musi byc obowiązująca....:D:D:D:D
Chyba nie - nie biję czołem przed bałwanem motłochokracji, a już na pewno nie głosuję na idiotów i złodziei, którzy już kilka razy udowodnili, że są zwykłymi śmieciami i złodziejami.
Może i jakimś tytanem intelektu nie jestem, ale już z powodów wymienionych powyżej, mogę śmiało wykluczyć chorobę umysłową - czego nie jestem w stanie wykluczyć u niektórych moich adwersarzy, którzy - wygląda na to - że mają poważne problemy z logiką na poziomie podstawowym.
Według jednej z definicji "choroby umysłowej" dostępnej w literaturze medycznej - jest to niezdolność postrzegania i rozumienia najprostszych związków przyczynowo - skutkowych. Im prostsze dziedziny życia, które owa niezdolność postrzegania związków przyczynowo - skutkowych obejmuje (np. kontrola fizjologii), tym wyższy stopień upośledzenia. Umiarkowanym poziomem upośledzenia umysłowego medycena określa zaburzenia postrzeganie związków przyczynowo - skutkowych wykraczających poza kontrolę fizjologii, ale dotyczących innych prostych dziedzin życia - np. niezdolność odbierania i zrozumienia podstawowych praw fizyki - np. grawitacji. I tak, imbecylizm umiarkowany (termin jak najbardziej medyczny) polega w tym przypadku na niezdolności zrozumienia związku przyczynowo - skutkowego między skokiem z np. 10-go piętra i śmiercią lub podrzuceniem do góry młotka ponad swoją głową i późniejszym uszkodzeniem czaszki.
Ciekawe, do jakiego stopnia umysłowego upośledzenia zakwalifikować niezdolność dostrzegania związku przyczynowo - skutkowego pomiędzy głosowaniem na ewidentnych idiotów i złodziei (gdzie dowodów na to, że są oni idiotami i złodziejami są dziesiątki), a późniejszymi negatywnymi dla państwa jako całości i dla siebie, jako obywatela, skutkami.
Niestety, większość wyborców przekracza tylko te podstawowe granice niepełnosprawności umysłowej (kontrolowanie fizjologii i rozumienie praw fizyki na szczeblu pokrywającym się z najniższym poziomem instynktu samozachowawczego), wskutek czego rządzą nami takie właśnie szumowiny.

Ale - skoro już zabrnęliśmy w tę terminologię medyczną - mogę pokusić się o inną diagnozę niektórych moich co bardziej gorliwych (im mniej konkretnych, tym bardziej agresywnych) oponentów. Nie będę się upierał, że wszyscy z nich są chorzy umysłowo (bez względu na poziom tegoż upośledzenia w postrzeganiu związków przyczynowo - skutkowych) - najprawdopodobniej spora częśćz nich jest po prostu chora nerwowo. A czym się różni chory umysłowo, od chorego nerwowo? To proste. Chory umysłowo wie, że 2+2=7. Albo, że nasi Dyzmowie to porządni ludzie, uczciwi, mądrzy, zatroskani o losy kraju i obywateli. Chory nerwowo wie co prawda, że 2+2=4, ale ten fakt jest dla niego - z jakichś powodów - nie do zniesienia. Wiedzą podświadomie, że rządzi nami banda durniów i złodziei, z jakichś tajemniczych powodów - może ze wstydu przed samym sobą, że w nich wierzyli i dali im się tyle razy nabierać? - głośno tego nie powiedzą. Mało tego, żeby uciszyć te nieprzyjemne mysli, będą tym głośniej obrzucać ludzi zasługujących na szacunek, którzy w dodatku nic złego im nigdy nie zrobili i nie zamierzają - bo chyba trudno na trzeźwo lub będąc w pełni władz umysłowych zarzucić np. Korwinowi, że chce kogoś okradać przy pomocy jakiejś państwowej synekury lub np. domagając się, by każdy człowiek miał jak najwiekszą władzę nad wypracowywanym przez siebie bogactwem - np. nie musiał oddawać haraczu z ponad połowy swojej wypłaty, pod pretekstem, że jakieś "państwo" złożone z "Mirów" i "Zbychów" lepiej wyda za niego jego własne oszczędności.

Może - zanim się zacznie zarzucać innym chorobę umysłową, warto byłoby zrobić własny test na poziom dostrzegania związków przyczynowo - skutkowych, skoro - jak widać - ma się z tym spore problemy? Innymi słowy - może trochę więcej pokory?

Stalin
23-06-2011, 01:49
Niczego lepszego nie wymyślono do tej pory - państwo ma wydatki niezależnie od Mirów i Zbychów. Ponadto mimo wszystko bez Państwa się nie da. Do tego nie uważam, zeby rządziła mna banda durniów i złodziei. Korwina szanowałem jako brydżystę ale obawiam się, ze politycznie osiągnął próg niekompetencji.

Liberwig
26-06-2011, 19:50
Niczego lepszego nie wymyślono do tej pory ...
Lepszego od czego?

...państwo ma wydatki niezależnie od Mirów i Zbychów. Ponadto mimo wszystko bez Państwa się nie da. ...
No - to oczywiste. Zaczynając od końca, oczywiście, że bez państwa się nie da. Anarchia jest na dłuższą metę niemożliwa - anarchia (podobnie jak motłochokracja) to po prostu rzucenie władzy na ulicę - weźmie ją ten, kto pierwszy się po nią schyli i będzie miał muskuły wystarczające do odgonienia innych chętnych. Musuły w procesie sprawowania władzy nie zaszkodzą, ale i nie wytarczą - potrzeba też trochę mózgu.
Jeżeli chodzi o wydatki państwa, to dochodzimy do sedna. Obecnie Polska (podobnie jak większość pańśtw motłochokratycznych) jest państwem przetokowym - to określenie amerykańskiego konerwatysty Pata Buchanana. Państwo przetokowe to takie, gdzie podatki pobierane od obywateli nie idą na finansowanie jakiegoś tam "dobra wspólnego" utrzymywanego w imię wszystkich obywateli, tylko w większości na kupowanie sobie głosów (czyli w konsekwencji rządowych, publicznych stanowisk) przez rozmaitych cwaniaczków - poprzez rozdawnictwo przywilejów coraz to nowym grupom nacisku. A warto przypomnieć, że przeciętnemu podatnikowi nasi okupanci rabują prawie 90% jego dochodu. Z tychże podatków, ponad 70% służy jedynie wydatkom transferowym, czy przepompowywaniu ich z kieszeni Kowalskiego, do kieszeni Nowaka i na odwrót, czasami te same pieniądze wędrujące w przeciwnych kierunkach mijają się po drodze. Skutkiem tego jest to, że polski podatnik jest zadłużony (przez okupujących Polskę Dyzmów) na kilkadziesiąt tysięcy złotych - od czego musi lichwiarskiej międzynarodówce płacić regularne odstetki - podczas gdy żadna dziedzina państwa mimo to nie funkcjonuje dobrze - wszędzie syf i prowizorka. Począwszy od dróg, aż po szkoły i szpitale. Wszystko to nie zawaliło się jeszcze tylko dlatego, że podtrzymywane jest kroplówkami z coraz wyżej oprocentowanych kredytów i wystarczy popchnięcie palcem, by wszystko się zawaliło. Oczywiście nasi okupanci (Dyzmowie nadzorujący dokonywanie tychże transferów w ramach rozmaitych "polityk społecznych") od każdego takiego transferu pobierają solidną prowizję - niczym bank za każdą operację - stąd są zainteresowani, by tych transferów było jak najwięcej - bo i więcej posad, i więcej prowizji. Pomijając patologiczny charakter tegoż zjawiska w wymiarze jednostkowym, ma ono znacznie groźniejszy charakter w dłuższej perspektywie. Po prostu cała społeczna energia (ludzi - jako jednostek i rozmaitych organizacji i podmiotów gospodarczych) zaczyna być nakierowana nie na doskonalenie siebie, swoich umiejętności i swojej pracy, tylko na "podwieszanie się" pod wpływy sprzedawców tychże opłacanych przez ogół podatników przywilejów. W pewnym momencie - który my już dawno przekroczyliśmy - nikt już nie wierzy w możliwość osiągnięcia jakiegolwiek większego finansowego sukcesu, bez wejścia w konszachty z politykami i stworzonymi przez nich skorumpowanymi strukturami rozdawnictwa przywilejów. Mało tego, od tej pory degeneracji ulega cała społeczna tkanka i wszystkie inne dziedziny, które do tej pory były naturalnym napędem rozwoju społeczeństwa - np. nauka. Teraz nikt już nie usiłuje osiądnąć sukcesu na polu inżynierii lub innych rzaczywistych nauk przekładających się na konkretne umiejętności (wynalazki, odkrycia), tylko cała działalność "naukowa" skoncentrowana jest na "naukach" w jaki sposób przekształcić pieniądze pobrane od Kowalskiego, w pieniądze należące do firmy Nowaka. Skala sprostytuowania nauki jest tak wielka, że dziś już nawet na uniwersytetach rozmaite żebraczo-złodziejskie szarlatanerie nazwano "naukami" - a to "europeistyka", a to "prawo podatkowe", a to jeszcze inne "nauki społeczne", których wspólnym mianownikiem jest pragnienie wydarcia jak największej ilości pieniędzy od podatników i przekształcenie ich we własne. Wystarczy sobie porównać ilość studentów kończących kierunki techniczne, z dyplomami rozmaitych "europeistów" i innych "menadżerów" mienia zagrabionego podatnikom. W rezultacie w Polsce przez kilkadziesiąt lat nie opublikowano żadnego wynalazku, który mógłby być zastrzeżony patentem i kupowany potem przez resztę świata, za to mamy z pół miliona półkretynów z dyplomami, wytresowanych w dukaniu regułek i dzieleniu przecinów na cztery w taki sposób, by przy pomocy rozmaitych semantycznych szalbierstw interpretować, która sitwa będzie mogła dobrać się do pieniędzy podatnika lub kręcić lody wynikające z uzyskania jakiegoś przywileju kosztem innych - te wszystkie "lub czasopisma" lub "firmy produkujące stal z komponentów określonych w ustawie z dnia..." - z czego mają wynikać rozmaite przywileje - to główne treści naszego ustawodawstwa, które jest już niczym innym, jak formą podziału łupów przez rozmaite mafie zwane partiami politycznymi i podczepione pod nie sitwy.
W Polsce (lub Durni Europejskiej i innych zdegenerowanych motłochokracjach) na szczeblach zarządzania państwem nikt już się tak naprawdę niczym innym nie zajmuje, bo raz - nie potrafi, dwa - nawet nie chce. Złodziejstwa i głupotę awansowano do rangi "nauki" i w efekcie nasze państwo przypomina wizję opisaną przez Juliana Tuwima:

I tak "Pełznie smoczysko - a na nim okrakiem
Goła, w pończochach, w cylinderku na bakier,
Z paznokciami purpurowymi,
Z wymionami malowanymi,
Z szmaragdowym monoklem w oku,
Z neonową reklamą w kroku,
Skrzecząc szlagier:
"Komu dziś dać?
Rozpromieniona K... Mać!
...
Pianą zieloną pryska z pyska,
Kopie, szarpie, krzesłami ciska,
Tratuje, gryzie wściekłymi kłami,
Nożami błyska, tłucze pałkami,
Na zakrwawionym śliskim parkiecie
Tarza się, tapla się, dusi i gniecie,
Mordem i smrodem pozycje zdobywa
I z cielska potwora łapami wyrywa
Złotą juchą ociekające,
Wrące szczurami i wszami pieniądze
I żre, i chłepce wydarte kawały,
Aż ryczy ze śmiechu
Odwłok Wspaniały..."


Do tego nie uważam, zeby rządziła mna banda durniów i złodziei....
No - jto już za dobrze nie świadczy o Twojej spostrzegawczości. Już nawet w świetle tego co napisałem powyżej widać, na jakiej zasadzie funkcjonuje nasze państwo. Przykładów złodziejstw, afer i nadużyć i kretynizmów popełnianych przez naszych Dyzmów też mógłbym podawać setki - tylko po co? Szkoda klawiatury - jak ktoś jeszcze tego nie dostrzega, to już nawet narysowanie obrazka mu nie pomoże. Perskie przysłowie głosi, że niektórzy ludzie zaczynają widzieć dopiero, kiedy im oczy wydłubią.


Korwina szanowałem jako brydżystę ale obawiam się, ze politycznie osiągnął próg niekompetencji.
Nie bardzo wiem, co to znaczy "politycznie osiągnąć próg niekompetencji" - więc może jaśniej?
Jak to powiadają Rosjanie - bez wodki nie razbierosz...
No to łyk wina i rozbieramy. Czy Korwin "osiągnął próg politycznej niekompetencji" dlatego, że rządził Polską przez kilka/kilkanaście lat i jego rządy i prowadzona polityka okazały się tak nieudaczne, że Polska znajduej się dziś w takim stanie, w jakim się znajduje? Pozbawiona suwerenności prowincja Państwa Europejskiego kierowanego przez Niemcy i Francję, potwornie zadłużona, skorumpowana, gdzie wszystkie służby państwowe są tak rozdęte, że nawet nie potrafią rozwiązywać własnych wewnętrznych problemów - nie mówiąc o służbie obywatelom, wszystko działa na zasadzie dojutrkowej prowizorki i wystarczy pół metra sniegu, by
wywołać klęskę narodową?
Czy do tego doprowadziły rządy Korwina i spólki? Byłbym ciekawy, w jakich latach - co prawda spędziłem trochę czasu poza Polską, więc może nie pamiętam?

A może dlatego osiągnął ten "próg politycznej niekompetencji", bo nie potrafił się dopchać do władzy?

To równie dobrze moglibyśmy nazwać kogoś niekompetentnym lekarzem tylko dlatego, że nie udało mu się wejść na salę operacyjną - bo zabarykadowała się w niej banda szarlatanow i naciągaczy, a i sami pacjenci odpędzają go od drzwi do tejże sali operacyjnej - bo wydaje im się to zabawne, no i wydają się sami sobie ważniejsi i mądrzejsi, że mogą "załatwić" takiego mądralę.

Jeżeli zaś chodzi o naszych Dyzmów, to pokazali już swoją "polityczną kompetencję". Z suwerennego państwa staliśmy się prowincją państwa rządzonego przez trójkąt Merkel - Sarkozy - Putin, w której to prowincji nawet nie możemy sobie samodzielnie ustalić rozmiaru spłuczek w sedesach bez zgody biurokratów z kilkudziesięciu innych krajów. Gdzie śledztwa dotyczące głów naszego państwa (niezależnie od tego, co by o nich nie sądzić - a nie sądzę dobrze) prowadzą służby obcych krajów - w dodatku mających z nami sprzeczne interesy. Gdzie korupcja (w dużej mierze już zalegalizowana - więc całkiem bezkarna) panuje na każdym szczeblu funkcjonowania naszego "państwa", które zadłuża się bez opamiętania tylko po to, by odwlec moment nieuchronnej i tak katastrofy.
Rozumiem, że to dowód "kompetencji" tej bandy złodziei, przygłupów i agentów obcych państw, którzy nami od kilkudziesięciu lat rządzą? Ciekawa teoria - można ją jakoś uzasadnić i poprzeć przykładami? Bardzom ciekaw...

Może byśmy zatem sprecyzowali - co nazywamy POLITYKĄ?
Samo rządzenie państwem w sensie technicznym, czy podlizywanie się hordom szympansów, by łaskawie zechcuały wpuścić wykwalifikowanego specjalistę na salę operacyjną?
Byłbym ciekaw. Bo dla mnie POLITYKA to SZTUKA RZĄDZENIA, nie zaś konkurs Miss Polonia lub inne "szoł" polegające na podlizywaniu się hordom bezmózgów.

Kazimierz
26-06-2011, 20:53
"A może dlatego osiągnął ten "próg politycznej niekompetencji", bo nie potrafił się dopchać do władzy?"

W pełni się z Tobą zgadzam. Dla mnie to dowód politycznej niekompetencji.
Poza tym, nie wystarczy dopchać się do władzy, ale utrzymać ją w realnych warunkach politycznych.
A szczytem kompetencji będzie wygranie wyborów ponownie.

Stalin
26-06-2011, 22:54
Pytanie brzmi - jak Ci się udało funkcjonować w tak niesprzyjających warunkach? Na moje oko gdzieś musiałeś pójść na kompromis :D:D:D:D
Korwin na szczście Polską nie rządził

Liberwig
27-06-2011, 16:53
"A może dlatego osiągnął ten "próg politycznej niekompetencji", bo nie potrafił się dopchać do władzy?"

W pełni się z Tobą zgadzam. Dla mnie to dowód politycznej niekompetencji.
No to się wyjaśniło - przez "politykę" przeciętny wyznawca ochlokracji rozumie nie FAKTYCZNĄ umiejętność samego rządzenia, ale dopchanie się do żłoba poprzez populistyczne hasełka tworzone na potrzeby ogłupienia hord półgłówków przy urnach. To jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że motłochokracja jest zarazą - gorszą od dżumy lub eboli. Ciekawe, że nie rozciągniemy tego wynalazku - mam na myśli tę zasadę oceny kompetencji - na inne dziedziny? W końcu - nie po to światło, by pod korcem stało. Można na przykład znieść wszystkie egzaminy na medycynie (dla studentów) i zlikwidować komisje fachowców kwalifikujące i weryfikujące umiejętności absolwentów studiów medycznych przed dopuszczeniem ich do wykonywania zawodu. I tak samo w przypadku architektów, inżynierów, pilotów, słowem - we wszystkich zawodach wymagających szczególnej odpowiedzialności, w których do tej pory obowiązywały kryteria selekcji opartej na wiedzy - wiedzy sprawdzanej przez kwalifikowanych fachowców.
I tak np. bycie "kompetentnym lekarzem" byłoby uzależnione od tego, czy zdoła się przypodobać hordzie jakichś człekokształtnych szympansów (prosto z ulicy, bez żadnego przygotowania zawodowego), którzy czuliby się WAŻNI decydować w głosowaniu, kto ma prawo stać przy stole operacyjnym. Potem głosowanie na pilota samolotu - szanowni państwo wybierają - łącznie z babcią Kazią z warzywniaka i panem Heńkiem, który już od czwartej rano kwitnie pod monopolowym spragniony najtańszego bełta.
Czyż to nie byłoby cudowne? A to, że dyplomowany fachowiec nie miałby szansy zostać wybrany przez to stado zarozumiałych pawianów (którym się wydaje, że są tak mądrzy, że mogą głosować nad wszystkim), to już jego wina - widocznie jest kiepskim chirurgiem lub pilotem, skoro babcia Kazia razem z panem Heńkiem i jeszcze inną hordą szympansów go nie wybrali. Może, gdyby zamiast uczyć się 15 lat medycyny i ćwiczyć precyzję dłoni, uczył się "pijaru" i technik podlizywania się półgłówkom, to byłby "kompetentnym lekarzem" bo wtedy babcia Kazia i pan Henio by go wybrali - a tak? Kompletny ignorant medyczny.
Radzę myśleć tak dalej - potem życzyłbym Panu tylko być operowanym przez takiego "kompetentnego lekarza".

Pytanie brzmi - jak Ci się udało funkcjonować w tak niesprzyjających warunkach?
Jakoś się dało - ludzie trzeźwo myślący mają zawsze przewagę nad tymi, którzy wierzą we wszystkie propagandowe brednie. Oczywiście, przed pewnymi złodziejstwami - mającymi charakter zalegalizowanego rabunku zuchwałego uciec jest trudno - ale ludzie trzeźwo myślący przynajmniej sami się nie podstawiają bezmyślnie do strzyżenia.
Nawet jeżeli nic nie można zrobić, to dobrze jest przynajmniej wiedzieć, co nas zabija. A czy można zrobić, czy nie, to też różnie bywa. Jak w tej opowieści o dwóch myszkach, które wpadły do bańki ze śmietaną. Jedna poddała się od razu i kiedy tylko zmęczyło ją pływanie w kółko - poszła na dno. Druga biła łapkami z taką zawziętą determinacją, że po kilku godzinach zemdłała i ockneła się na ... osełce masła.
Trzeba - jak śpiewał Młynarski - "robić swoje" bez oglądania się na rezultaty - mogą przyjść wtedy, kiedy będziemy się ich najmniej spodziewać.
Na moje oko gdzieś musiałeś pójść na kompromis
To musisz zamówić wizytę u okulisty.
Mam obrzydzenie do "kompromisów" z głupotą i Dyzmami. Po prostu fizyczny wstręt nie do przezwyciężenia. Prędzej wypiłbym wiadro wody z Gangesu.
Polecam "Potęgę smaku" Herberta.


Korwin na szczście Polską nie rządził
No - straszne szczęście. Na szczęście Polską rządzą "Miry", "Zbychy" i "Grzechy" - o Oleksych i innych "Bolkach" nie wspominając. Szczęście nas tak w d... kopie, że tylko się posikać z radości.
Najdalej za dwa lata Polska znajdzie się w sytuacji dzisiejszej Grecji - i wtedy wrócimy do tej rozmowy.

Stalin
28-06-2011, 00:35
Liberwig - trzymam za słowo, wrócimy do tej rozmowy. |A póki co - skoro Ci tak źle tutaj to nie myślałes o emigracji? Jak raz wyemigrowałem do Irlandii na trochę ale to było własnie tuz przed udzieleniem jej pomocy bo właśnie wtedy wszystko zaczęło się sypać. Znaczy różnica jest taka - że ja wyjechałem i sprawdziłem inne opcje, pytanie - czy sprawdzałeś inne opcje? Bo teraz można szukać wszędzie w Europie. Skoro w tym kraju jest tak źle to co próbowałes zrobić? Każdy ma prawo do szczęścia...:D:D:D:D

Liberwig
28-06-2011, 17:43
Liberwig - trzymam za słowo, wrócimy do tej rozmowy. |A póki co - skoro Ci tak źle tutaj to nie myślałes o emigracji? Jak raz wyemigrowałem do Irlandii na trochę ale to było własnie tuz przed udzieleniem jej pomocy bo właśnie wtedy wszystko zaczęło się sypać. Znaczy różnica jest taka - że ja wyjechałem i sprawdziłem inne opcje, pytanie - czy sprawdzałeś inne opcje? Bo teraz można szukać wszędzie w Europie. Skoro w tym kraju jest tak źle to co próbowałes zrobić? Każdy ma prawo do szczęścia...:D:D:D:D
Próbowałem - z lepszym-gorszym skutkiem. Obecnie, ze względu na sytuację rodzinną nie bardzo mogę (co za degeneracja - przyznaję ze wstydem, taki Andrzej Bobkowski, kiedy już po wojnie znienawidził Europę, to po prostu wział globus, zamknął oczy, zakręcił, zatrzymał palcem i wyjechał tam, gdzie palec wskazał, czyli do Gwatemali) - poza tym świat się powoli totalizuje - po prostu wszedzie zaczyna być tak samo. Wskutek K...y Europejskiej mamy już totalną urawniłowkę niemal w całej Europie - prawo już jest wszędzie takie samo (w ważniejszych kwestiach) a jeszcze trochę, to zaczną na projektować jednakowe mundurki. Już dziś, każdy gram żywności na całym świecie (bez względu na to, czy jest to Japonia, USA, Macedonia, czy Uganda) kontrolowany jest (technicznie i ekonomicznie) przez kilka różnych międzynarodowych agend - słowem WIELKI BRAT jest już niemal wszędzie - coraz mniej jest miejsc, do których można byłoby uciekać.
Owszem, są jeszcze miejsca, gdzie stopień wolności i poziom życia są wyższe, niż u nas, ale tam akurat imigrantów sobie nie życzą - Hongkong, Singapur. Pozostaje może Nowa Zelandia - tam może by jeszcze wpuścili, ale trochę daleko, i nie bardzo mi się już chce - aczkolwiek, jeżeli nasi Dyzmowie przegną pałę, zanim ktoś ich powywiesza na latarnich, to "wariantu Bobkowskiego" nie można wykluczyć. Cholera, on miał jednak trochę łatwiej - zaraz po wojnie świat nie był jeszcze tak stotalizowany jak dziś i były jeszcze kraje, które nie przyjmowały u siebie hurtowo prawa tworzonego w międzynarodowych korporacjach rozmaitych szarlatanów i gangsterów w garniturach.

Stalin
28-06-2011, 20:39
Bobkowski wylądował w Gwatemali jak raz, jak sie popatrzy na historię tego kraju to do praworządności było tam raczej daleko.
Od rozpadu federacji w 1839 Gwatemala zaistniała jako w pełni samodzielne, odrębne państwo. Niepodległa Gwatemala była krajem rządzonym w sposób dyktatorski, władze zmieniały się często w drodze przewrotów i puczów wojskowych. Gospodarka zdominowana była przez zagraniczne, głównie amerykańskie koncerny. Pewne oznaki liberalizacji stosunków politycznych i społecznych pojawiły się w Gwatemali po II wojnie światowej.

W 1945 nowa konstytucja wprowadziła reformy polityczne, przeprowadzono reformę rolną wywłaszczając część ziem należących do potężnego amerykańskiego koncernu United Fruit Company. Fakt ten stał się jedną z przyczyn kolejnego puczu wojskowego, którego inicjatorem była tym razem amerykańska Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA). Przez kolejne lata panował w Gwatemali ogromny chaos polityczny, nastąpiły czasy przewrotów i kontrprzewrotów różnych grup wojskowych.

W 1965, po wejściu w życie kolejnej konstytucji, powołano nowy, cywilny gabinet, na czele państwa stanął cywilny prezydent. Faktycznie stan wojny domowej trwał nadal, na porządku dziennym były mordy, torturowanie więźniów, naruszanie podstawowych praw człowieka. Stan taki utrzymuje się w Gwatemali do dnia dzisiejszego. Pomimo inicjowanych kilkakrotnie rozmów pomiędzy stroną reprezentującą legalny rząd a partyzantami, nie doszło nigdy do trwałego porozumienia.

W 1993 sprawujący władzę prezydent Jorge Serrano Elias rozwiązał parlament, zawiesił konstytucję zapowiadając jednocześnie uchwalenie nowej. Nie zdążył już tego dokonać, został usunięty ze stanowiska przez wojskowych, którzy urząd prezydenta i premiera powierzyli Ramiro de Leon Carpisowi. W latach 2000-2003 prezydentem Gwatemali był populista Alfonso Antonio Portillo. (2002 prezydent zawiesił wykonywanie kary śmierci na prośbę przybywającego do kraju Jana Pawła II, zobowiązał się również do przeprowadzenia postępowania znoszącego ten najwyższy wymiar kary). Od grudnia 2003 prezydentem jest konserwatysta Oscar Berger. 2004 nastąpiło wycofanie wojsk misji ONZ.
link do strony:
http://portalwiedzy.onet.pl/48774,,,,gwatemala,haslo.html

Obawiam się, że cholernie nietrafiony przykład z ta Gwatemalą.

Kazimierz
29-06-2011, 13:54
No to się wyjaśniło - przez "politykę" przeciętny wyznawca ochlokracji rozumie nie FAKTYCZNĄ umiejętność samego rządzenia, ale dopchanie się do żłoba poprzez populistyczne hasełka tworzone na potrzeby ogłupienia hord
półgłówków przy urnach. To jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że motłochokracja jest zarazą - gorszą od
dżumy lub eboli. Ciekawe, że nie rozciągniemy tego wynalazku - mam na myśli tę zasadę oceny kompetencji - na inne
dziedziny? W końcu - nie po to światło, by pod korcem stało. Można na przykład znieść wszystkie egzaminy na
medycynie (dla studentów) i zlikwidować komisje fachowców kwalifikujące i weryfikujące umiejętności absolwentów
studiów medycznych przed dopuszczeniem ich do wykonywania zawodu. I tak samo w przypadku architektów,
inżynierów, pilotów, słowem - we wszystkich zawodach wymagających szczególnej odpowiedzialności, w których do
tej pory obowiązywały kryteria selekcji opartej na wiedzy - wiedzy sprawdzanej przez kwalifikowanych fachowców.
I tak np. bycie "kompetentnym lekarzem" byłoby uzależnione od tego, czy zdoła się przypodobać hordzie jakichś
człekokształtnych szympansów (prosto z ulicy, bez żadnego przygotowania zawodowego), którzy czuliby się WAŻNI
decydować w głosowaniu, kto ma prawo stać przy stole operacyjnym. Potem głosowanie na pilota samolotu - szanowni
państwo wybierają - łącznie z babcią Kazią z warzywniaka i panem Heńkiem, który już od czwartej rano kwitnie pod
monopolowym spragniony najtańszego bełta.
Czyż to nie byłoby cudowne? A to, że dyplomowany fachowiec nie miałby szansy zostać wybrany przez to stado
zarozumiałych pawianów (którym się wydaje, że są tak mądrzy, że mogą głosować nad wszystkim), to już jego wina -
widocznie jest kiepskim chirurgiem lub pilotem, skoro babcia Kazia razem z panem Heńkiem i jeszcze inną hordą
szympansów go nie wybrali. Może, gdyby zamiast uczyć się 15 lat medycyny i ćwiczyć precyzję dłoni, uczył się "pijaru"
i technik podlizywania się półgłówkom, to byłby "kompetentnym lekarzem" bo wtedy babcia Kazia i pan Henio by go
wybrali - a tak? Kompletny ignorant medyczny.
Radzę myśleć tak dalej - potem życzyłbym Panu tylko być operowanym przez takiego "kompetentnego lekarza".

Nadal widze próbujesz imputować mi to , czego nigdzie u mnie nie znajdziesz.
Ciągle, moim zdaniem, przytaczasz przykład tego lekarza, jakbym to ja pisał gdzieś o potrzebie zniesienia egzaminów,
studiów, upoważniających do uprawiania swojej specjalności.
Jest , moim zdaniem, wobec ludzi chcących rządzić innymi na szczeblu "centeralnym" oprócz formalnych wymogów
podstawowych: wykształcenia, zdrowia (fizycznego i psychicznego), wymóg posidania kwalifikacji społeczych, takich
jak braku egoizmu, ale posiadania w sobie wiele miłości do ludzi ,sprawiedliwości , tolerancyjności, kompromisu, zdolności mediacyjnych, moderacyjnych,
wyrozumiałości itp. Ogólnie to są, moim zdaniem, zdolności polityczne.
Ogólnie, mogę powiedzieć, że jestem za zdobywaniem wykształcenia, ustawicznym kształceniem i testami,
egzaminami kwalifikacyjnymi, zdobywaniem umiejetności interdyscyplinarnych, ale też za krytycznym patrzeniem na
siebie, swoje kwalifikacje i zdolności polityczne.
W Polsce, mamy wielu zadufanych w sobie "specjalistów" od polityki.
A poza tym, "nie życz nikomu, co tobie niemiłe".

Liberwig
29-06-2011, 16:16
Nadal widze próbujesz imputować mi to , czego nigdzie u mnie nie znajdziesz.
Czyżby?
To poczytajmy poniżej...


Ciągle, moim zdaniem, przytaczasz przykład tego lekarza, jakbym to ja pisał gdzieś o potrzebie zniesienia egzaminów, studiów, upoważniających do uprawiania swojej specjalności.
Jest , moim zdaniem, wobec ludzi chcących rządzić innymi na szczeblu "centeralnym" oprócz formalnych wymogów
podstawowych: wykształcenia, zdrowia (fizycznego i psychicznego), wymóg posidania kwalifikacji społeczych, takich jak braku egoizmu, ale posiadania w sobie wiele miłości do ludzi ,sprawiedliwości , tolerancyjności, kompromisu, zdolności mediacyjnych, moderacyjnych,
wyrozumiałości itp. Ogólnie to są, moim zdaniem, zdolności polityczne..
No to już wiemy, czego "nie znajdę" - to bardzo obiektywne kryteria naukowe, które Pan przedstawił - równie dobrze nadają się jako podstawowe narzędzia weryfikacji np. lekarzy.
Ale zaraz - zapędziłem się - przecież "tego u Pana nie znajdę".
Pod tym względem - posiadania tychże "naukowych kwalifikacji", które Pan wymienił największe predyspozycje i kwalifikacje do polityki miałaby przeciętna burdelmama lub gwiazda filmow porno - ostatecznie może być jakaś gwiazdka szołbiznesu. Wszyscy oni są pełni "tolerancji", "zdolności mediacyjnych" - burdelmamy szczególnie, a także "poczucia sprawiedliwości - namawiają rządy by zabierać podatki wszystkim innym, tylko nie im, a im nawet dawać dotacje.


A poza tym, "nie życz nikomu, co tobie niemiłe".
Życzę każdemu tylko to, czego on sam chce. Niejaka siostra Faustyna Kowalska uczyła, w jaki sposób Bóg postępuje z grzesznikami. Najpierw upomina ich głosem rozumu. Kiedy to nie pomaga, to głosem sumienia. A co jeżeli grzesznik okaże się zatwardziały i na te upomnienia nie reaguje? Wówczas Bóg udziela mu nauczki ostatecznej - po prostu spełnia jego zachcianki.
Niektórzy tak marzyli o tej motłochokracji i władzy, jaką ona im daje - to niech się teraz cieszą. Niech kroją ich chirurdzy wybierani w demokratycznych wyborach, przez demos. Niech rządzą nimi przygłupy i złodzieje, których sami sobie wybrali i do których się - niektórzy - modlą. I co, nie cieszą się, że dostali co chcieli? A Pan nawet upomina mnie, by "nie życzyć złego"? Zatem to złe, czy dobre? Może mam jakiś dysonans poznawczy?

Kazimierz
29-06-2011, 17:23
Czyżby?
To poczytajmy poniżej...



No to już wiemy, czego "nie znajdę" - to bardzo obiektywne kryteria naukowe, które Pan przedstawił - równie dobrze nadają się jako podstawowe narzędzia weryfikacji np. lekarzy.
Ale zaraz - zapędziłem się - przecież "tego u Pana nie znajdę".
Pod tym względem - posiadania tychże "naukowych kwalifikacji", które Pan wymienił największe predyspozycje i kwalifikacje do polityki miałaby przeciętna burdelmama lub gwiazda filmow porno - ostatecznie może być jakaś gwiazdka szołbiznesu. Wszyscy oni są pełni "tolerancji", "zdolności mediacyjnych" - burdelmamy szczególnie, a także "poczucia sprawiedliwości - namawiają rządy by zabierać podatki wszystkim innym, tylko nie im, a im nawet dawać dotacje.



Życzę każdemu tylko to, czego on sam chce. Niejaka siostra Faustyna Kowalska uczyła, w jaki sposób Bóg postępuje z grzesznikami. Najpierw upomina ich głosem rozumu. Kiedy to nie pomaga, to głosem sumienia. A co jeżeli grzesznik okaże się zatwardziały i na te upomnienia nie reaguje? Wówczas Bóg udziela mu nauczki ostatecznej - po prostu spełnia jego zachcianki.
Niektórzy tak marzyli o tej motłochokracji i władzy, jaką ona im daje - to niech się teraz cieszą. Niech kroją ich chirurdzy wybierani w demokratycznych wyborach, przez demos. Niech rządzą nimi przygłupy i złodzieje, których sami sobie wybrali i do których się - niektórzy - modlą. I co, nie cieszą się, że dostali co chcieli? A Pan nawet upomina mnie, by "nie życzyć złego"? Zatem to złe, czy dobre? Może mam jakiś dysonans poznawczy?
Podawałem kryteria ludzkie, a nie naukowe, którymi kierują sie wyborcy wybierając swych przedstawicieli.
Pisałem, nie życz niczego,... , a nie złego. To chyba nazywasz dysonansem poznawczym. Chyba masz rację. Masz go.
Nawet byle jaki dziennikarz,bez dyplomu,karciarz-brydżysta , nie tylko byznesmama, może zostać wybrany, tylko musi chcieć . Chcieć to móc. Ale jak ktoś , kto ani nie chce , ani nie może , i tylko psioczy i narzeka, nie ma szans.

Stalin
29-06-2011, 19:03
Zawsze jest szansa... Zdupcyć szympansa! Jak mówiła Jane Goodall :D:D:D:D