PDA

View Full Version : Miłość czy oczekiwania


lonia1
12-07-2007, 15:11
Wszyscy tutaj mamy za sobą pewne doświadczenia. Chciałabym tym postem zachęcić do rozmowy o miłości, temat na którym wszyscy się znamy. Może pomoże nam on obejrzeć nasze oczekiwania, które zawsze stoją na drodze doświadczania miłości. Czy jeżeli mówimy "kocham" to wiemy co mówimy?
Dlaczego kochamy?
Za co kochamy
Po co kochamy?
I kogo tak naprawdę kochamy?
Serdecznie pozdrawiam, Lonia.

Basia.
12-07-2007, 15:21
Tak naprawdę to kochamy najbardziej siebie, niestety mówiąc kocham często nie wiemy co mówimy i z tego powodu mamy potem problemy. Prawdziwa miłość to miłość matki do dziecka, reszta to fascynacja, hormony, przyzwyczajenie, nieraz przyjaźń ............... Wiem, że moja wypowiedź wielu osobom się nie spodoba ale takie są moje odczucia.

Ewita
12-07-2007, 15:44
Widzę to trochę inaczej. Miłość to pełnia. Kochamy nie "za coś", a raczej "mimo wszystko". Jest w tym uczuciu i fascynacja, i hormony, i przyjaźń, i zwykła sympatia... Ale nawet wtedy, kiedy braknie z jakiegoś powodu seksualności, a fascynacja przeminie - ten kochany człowiek i tak jest nam niezbędny do odczuwania pełni, a gdy go zabraknie - odczuwamy to jak otwartą ranę, która się trudno goi.

destiny
12-07-2007, 19:03
"Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować.
Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny. Wtedy myślisz o niej przez trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty.
Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to, czego tak bardzo im brak.
A ty jesteś gotów na wszystko, by zdobyć miłość"

Pani Slowikowa
12-07-2007, 19:11
Jestes juz z powrotem ?? :) :)
Przypomnialas mi ta stara warszawska piosenke o wielkiej milosci .....wlasnie jak narkotyk na smierc i zycie .

Syn ulicy
::: sł. A. Włast (śpiewa Szwagierkolaska[Muniek Staszczyk]) :::



Syn ulicy, przeklęty apasz, zbój. Który od najmłodszych lat, postrach siał rabował kradł, aż w urocze sidła pięknej ulicznicy wpadł. O nią stoczył ze zbirami krwawy bój. Do spelunki swej sprowadził ją i ociekając krwią cicho szeptał on:Ref: „Dla ciebie pragnę żyć, dla ciebie też kraść, dla ciebie walczyć zcałym światem, dla ciebie gdy czas przyjdzie zgodzę się paść i schylić kark przed katem, ty jesteś wiarą moją i bóstwem mym, bez ciebie świat jest szary. Zaprzedam duszę dla ciebie swą - duszę hardą, duszę złą.”Sprytna dziewka o licach pełnych kras, widząc że zbój zna swój fach,pokonała w sobie strach i udała miłość, choć jej serce – zimny głaz.Wysyłała co noc po łupy go. On choć się narażał, ale kradł, klejnoty znosząc jej cicho szeptał tak:Ref: „Dla ciebie pragnę żyć, dla ciebie też kraść, dla ciebie walczyć zcałym światem, dla ciebie gdy czas przyjdzie zgodzę się paść i schylić kark przed katem, ty jesteś wiarą moją i bóstwem mym, bez ciebie świat jest szary. Zaprzedam duszę dla ciebie swą - duszę hardą, duszę złą.”Gdy apaszka bogactw już miała dość. Sprzykrzył jej się apasz, zbój.Sprowadziła cały rój wywiadowców na melinę w ciemną noc. Tam go skuli w kajdany podczas snu. I na stryczek poszedł zbój po zgon nie bacząc na jej śmiech cicho szeptał on:Ref: „Dla ciebie chciałem żyć, dla ciebie też kraść, dla ciebie walczyć zcałym światem, dla ciebie gdy czas przyszedł zgadzam się paść i chylękark przed katem, ty byłaś wiarą moją i bóstwem mym bez ciebie światbył szary. Sprzedałem duszę dla ciebie swą - duszę hardą, duszę złą.”

Ewita
12-07-2007, 19:16
W tych starych piosenkach tkwi jakiś czar... Być może dlatego, że to teksty opowiadające, balladowe? A może przyczyna tkwi w temacie? Wszak miłość jest natchnieniem różnorodnych artystów od wielu, wielu już stuleci...

destiny
12-07-2007, 19:19
Jak widać Joasiu...nie tylko miłość jest jak narkotyk...
Net wciąga i uzależnia...równie silnie.
Wróciłam parę godzin temu...no i...czytam, co na Seniorach nowego.
Widzę że jest dużo nowych i aktywnych osób ;)
Musze odreagować po podróży...ale jestem z Wami zawsze całym sercem :)

Lila
12-07-2007, 20:12
Destiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii,jesteś ??????

Zaraz włączam gadulca.Ckniło mi się bez Ciebie,jędzo i potworze !!!!:)

hannabarbara
12-07-2007, 20:21
Słowiczko droga! Jak to jest,że Ty w tej swojej Karolinie, masz polskie litery? Pytam, ale się domyślam,że przywiozłaś sobie z kraju klawiaturę.

Pani Slowikowa
12-07-2007, 20:40
Słowiczko droga! Jak to jest,że Ty w tej swojej Karolinie, masz polskie litery? Pytam, ale się domyślam,że przywiozłaś sobie z kraju klawiaturę.

Nieeee nie przywiozlam z Polski klawiatury :)
To jest moj slodki sekret :) :) hi hi hi

hannabarbara
12-07-2007, 21:03
Słowiczko, nie bądz okrutna!

Basia.
12-07-2007, 21:06
"Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować.
Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny. Wtedy myślisz o niej przez trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty.
Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to, czego tak bardzo im brak.
A ty jesteś gotów na wszystko, by zdobyć miłość"
Ale niestety nie jest .............. narkotyk po jakimś czasie powoduje potworne spustoszenia w organiźmie uzależnionego i wtedy jedynym ratunkiem jest "odwyk". Wiem, że mało jest we mnie romantyzmu ale ja wolę twardo stąpać po ziemi. Zdarzają się szczęśliwe i udane związki sama w takim jestem od 25 lat ale bardzo dużo jest tych nieudanych, istniejących "na siłę" bo osoby w nich żyjące boją się "odwyku" z przeróżnych względów. Tkwią w tych trujących i wyniszczających związkach do końca. Ja preferuję "odwyk", życie niestety nijak ma się do romantycznych piosenek o miłości. Po "odwyku" zawsze można sięnąć po lepszy, mocniejszy narkotyk.

Pani Slowikowa
12-07-2007, 21:15
Słowiczko, nie bądz okrutna!

Haniu B..:) nie mam zadnej polskiej klawiatury tylko po prostu piosenke skopiowalam i tak wyszla jak byla napisana:)
Jezeli zobaczysz moje normalne posty to zauwazysz ze nie mam polskiej pisowni.. Zreszta tak naprawde to moznaby bylo to zalatwic bo jest taka mozliwosc ale chyba mi sie nie chce tego studiowac..

Lila
12-07-2007, 21:29
No właśnie,Asiu...już chciałam Cię zdemaskować,ale się przyznałaś...

Ja skopiowałam cyrylicę i też wyszło mi pięknie...:)

Dreamka
13-07-2007, 13:06
W panelu sterowania jest opcja zamiany języka. Próbowalam, mogę pisac wszystkie polskie litery oprócz "c z kreseczką". Nie wiem dlaczego?
A powracając do tematu wątku powiem, że na miłośc
- po pierwsze: nie należy czekac, a po drugie - należy wychodzic jej naprzeciw.
W pewnym momencie wyszłam i jestem tu, gdzie jestem :)
Pozdrawiam

Malgorzata 50
13-07-2007, 14:19
Miłość kochane dla mnie to spokój ,pewność ,oparcie,przyjaźń,porozumienie jednym spojrzeniem i już wiadomo o co chodzi,podobne poczucie humoru i jak napisała Ewita to wszystko constans mimo wszystko, codzienność po prostu -fajerwerki mijają ,a miłość pozostaje

Lila
13-07-2007, 14:27
Fajerwerki ?

A co to takiego ? Chyba mnie skleroza załapała.Dzisiaj definitywnie....

Pani Slowikowa
13-07-2007, 14:34
he he he... i co? Nic!:confused:

lonia1
13-07-2007, 16:33
A co powiecie na to, że mimo tego, iż umiemy dużo mówić o miłości nie umiemy kochać? Moim zdaniem znamy tylko nasze oczekiwania. Im głębiej będziemy drążyć ten temat, tym więcej oczekiwań nam się pokaże. Np.: czy matka porzucająca dziecko kocha je, czy nie?

Basia.
13-07-2007, 16:40
A co powiecie na to, że mimo tego, iż umiemy dużo mówić o miłości nie umiemy kochać? Moim zdaniem znamy tylko nasze oczekiwania. Im głębiej będziemy drążyć ten temat, tym więcej oczekiwań nam się pokaże. Np.: czy matka porzucająca dziecko kocha je, czy nie?
Moim zdaniem nie w "warunkach pokojowych", w czasie wojny oddanie dziecka w "inne ręce" żeby ocalic mu życie jest /było/ aktem wielkiej miłości. Z kochaniem partnera /małżonka /................ różnie to bywa ........... jeżeli druga strona nie spełnia naszych oczekiwań ............. przestajemy "kochać" ................ jaka to miłość w takim razie? Żadna!!!!!!!!!!!!

Nika
13-07-2007, 17:08
Myślę,ze każdy ma własną definicję miłości,ale jedno jest pewne-bez niej trudno żyć...

Sunshine
13-07-2007, 18:39
dla mnie jest w tym jakaś sprzeczność.
Bo jeśli miłość to bezwarunkowa,bez oczekiwań.
A jeśli oczekiwania to gdzie tu mowa o miłości?
Kierując się tymi zasadami nie specjalnie dobrze na tym wyszłam,ale miłość przedkładałam ponad wszystko/to i mam co mam......./

lonia1
13-07-2007, 20:41
A może miłość nie ma zasad? i jesteś wygrana!

Honorka1949
13-07-2007, 20:45
Masz racje Niko - bez milosci trudnio zyc....

Malgorzata 50
14-07-2007, 00:16
A co powiecie na to, że mimo tego, iż umiemy dużo mówić o miłości nie umiemy kochać? Moim zdaniem znamy tylko nasze oczekiwania. Im głębiej będziemy drążyć ten temat, tym więcej oczekiwań nam się pokaże. Np.: czy matka porzucająca dziecko kocha je, czy nie?
Loni a skąd wiesz ,że nie umiemy????? Skąd wysnuwasz wnioski ,że to tylko nasze oczekiwania -w wieku 20-tu paru lat być może ...ale my kobiety hmmm dorosle chyba coś tam przeżyłyśmy i każda z nas wie czy umie czy nie.....Loni trochę prowadzisz dysputę pt ile diabłów mieści sie na końcu szpilki.Matka porzucająca dziecko czasem je kocha i porzuca właśnie dla tego ,że kocha (WYBÓR ZOFII -czytałaś?) ,a czasem dla tego ,że nie kocha albo nie wie ,że kocha itd itd...Jeśli chcesz dyskutować o tak głęboko egzystencjalnych zagadnieniach to może coś poczytaj przedtem co? Bo robisz wrazenie szesnastolatki ,której się wydaje ,że strasznie mądre tematy podrzuca babom co nie maja nic do roboty.

Nika
14-07-2007, 00:20
Na takie pytanie powinna odpowiedzieć matka,która zna z autopsji taką sytuację,reszta to tylko domniemania

Nika
14-07-2007, 00:21
Kto wie,co naprawdę kieruje postepowaniem człowieka w danej sytuacji?!

Nika
14-07-2007, 00:24
Gdy owdowiałam w w ieku 28 lat wielu życzliwych ludzi.współczujących mi zapewnie mówiło:"wiem,co czujesz".Bzdura totalna!!Skąd wiesz,co czuje dziewczyna w 1,5 roku po ślubie z paromiesięcznym dzieckiem na ręce,gdy w sobotę jest na pogrzebie ojca,w poniedziałek chowa męża..?

Lila
14-07-2007, 00:26
A prawdyi tak Lonia się nie dowiesz,bo każda powie,że kocha..nawet jak to nie jest prawdą.Co szkodzi powiedzieć ?

To tak Sokrates musiał się zastanawiać ,wracając rankiem z agory...czy pomyje ,którymi obleje go Ksantypa będą zawierały ekstrementy..azaliż nie ?

Malgorzata 50
14-07-2007, 00:27
Nie nie wie nikt co czuje taka dziewczyna, ale wiesz Nika ludzie tak mówią z życzliwości ,przerażenia sytuacja ,z tego powodu że chcieliby pokazać że są z tobą ,a chyba lepiej byłoby po prostu przytulić .Nie umiemy okazywać uczuć w obliczu cudzego nieszczęścia i tu loni ma trochę racji.

Basia.
14-07-2007, 00:45
Ciekawa jestem czy się "zmył" z forum, czy występuje na forum incognito?

Malgorzata 50
14-07-2007, 00:51
Niech żyją trolle!!!!!!

an_inna
14-07-2007, 06:22
Ciekawa jestem czy się "zmył" z forum, czy występuje na forum incognito?
Ciekawe skojarzenie Basiu :) też je mam od pewngo czasu!

Ewita
14-07-2007, 07:38
Stwierdzam, że ludziska nie przywykli, że ktoś szczerze i otwarcie okazuje uczucia. W najlepszym wypadku nie wierzą, w gorszym podejrzewają, że ktoś coś knuje.
Przytulenie, pogłaskanie po głowie, ciepły uśmiech - wyszło z mody, jest w nie najlepszym tonie. A gdy dotyczyłoby to serdeczności kobiety w stosunku do mężczyzny (niewinnej serdeczności, ludzkiego i zwykłego współczucia) - od czci i wiary by ją odsądzono "na ten tychmiast" i bez prawa do obrony...:mad:

Sunshine
14-07-2007, 08:13
Stwierdzam, że ludziska nie przywykli, że ktoś szczerze i otwarcie okazuje uczucia. W najlepszym wypadku nie wierzą, w gorszym podejrzewają, że ktoś coś knuje.
Przytulenie, pogłaskanie po głowie, ciepły uśmiech - wyszło z mody, jest w nie najlepszym tonie. A gdy dotyczyłoby to serdeczności kobiety w stosunku do mężczyzny (niewinnej serdeczności, ludzkiego i zwykłego współczucia) - od czci i wiary by ją odsądzono "na ten tychmiast" i bez prawa do obrony...:mad:
Ewito,zdumiewasz mnie,piszesz tak jakby czas się dla Ciebie zatrzymał/rozumiem motywy,ale pora by wyjść z tego cienia/
Według mnie ludzie są teraz bardziej otwarci na okazywanie sobie uczuć,niż kiedykolwiek przedtem.
Spójrz wokół,ilu się przytula,całuje,trzyma za ręce,
i nie są to tylko ludzie bardzo młodzi.
Jacy ludzie Cię otaczają?czy tacy którzy tkwią jeszcze w epoce konwenansu?to już bardzo passe!
Jasne, niektórzy nawet nadużywają tej wolności ale nie o nich myślę.
Sorry,ale mam zupełnie inne spostrzeżenia na ten temat.

hannabarbara
14-07-2007, 08:26
Trochę wiem o czym pisze Ewita. Dawniej pracując z dziećmi, gdy któreś miało problemy, podeszłam, pogłaskałam, przytuliłam. Gdy któreś rozbiło kolano wzięłam na ręce i zaniosłam do pielęgniarki. I nie był to żaden problem. W ostatnich zaś latach, gdy dotyk zaczęto uważać za molestowanie seksualne, nauczyłam się wystrzegać tych odruchów, ze strachu,że mogą być opacznie zrozumiane.

Ewita
14-07-2007, 08:34
Dobry przykład, Haniu-Basiu!.A spróbuj podejść do kolegi, który ma kłopoty i - ot, przytulić po matczynemu jego skołataną głowę!
To nie ja powinnam wyjść z cienia, Sunshine!Akurat ja od zawsze mam charakter otwarty, doceniam wartość przyjaznego, ciepłego gestu i nienawidzę "dulszczyzny". Nie o sobie pisałam, a o ogóle ludzi, nauczonych ukrywać swe uczucia ze strachu, że będą posądzeni o molestowanie, dewiacje seksualne, albo chęć odebrania komuś partnera... Smutne!

Sunshine
14-07-2007, 09:01
A gdy dotyczyłoby to serdeczności kobiety w stosunku do mężczyzny (niewinnej serdeczności, ludzkiego i zwykłego współczucia) - od czci i wiary by ją odsądzono "na ten tychmiast" i bez prawa do obrony...:mad:
Albo Cię żle zrozumiałam albo trochę wycofałaś się
"rakiem" Ewito

Ewita
14-07-2007, 09:26
Z niczego się nie wycofuję, więc chyba rzeczywiście nie zrozumiałaś do końca. Ja nie o relacjach damsko - męskich, a międzyludzkich... Jeśli o te pierwsze chodzi to tak, jest postęp! Kiedy dwa dni po ślubie mój mąż pocałował mnie w tramwaju, wywołaliśmy zgorszenie... Teraz czasem jest przegięcie w drugą stronę -

Lila
14-07-2007, 09:47
Ciekawa jestem czy się "zmył" z forum, czy występuje na forum incognito?

...czy częste przebywanie ze sobą powoduje ,że rozumiemy się prawie bez słów...

Ja wczoraj też o tym myślałam....

No coż,pożyjemy- zobaczymy...
:D

Sunshine
14-07-2007, 09:52
Ja nie o relacjach damsko - męskich, a międzyludzkich... -
Według mnie relacje te w dużej mierze zależą od intencji.Jeśli te są szczere i bez podtekstu to i odbiór zazwyczaj prawidłowy.
Natomiast jesli wyczuwamy jakiś fałsz lub co gorsza złe intencje to myślę, że w naszym wieku/mając przeważnie pokaźny bagaż doświadczeń/ potrafimy sobie z tym jakoś radzić ,przynajmniej większość z nas ,natomiast napewno jest to problem jesli chodzi o dzieci,młodzież których z jednej strony uczymy ufności do świata a z drugiej chcielibyśmy ostrzec przed jego okropnościami.
I jak te sprzeczności pogodzić.Pamiętam jak mój syn dorastał,i chłonął świat wszystkimi zmysłami,
i jak bardzo mu się wszystko wtedy podobało,a ja jak się dwoiłam i troiłam żeby nie zgasić tego entuzjazmu ale też ostrzec,uchronić.Mnie się udało,/miałam wyjatkowo dobre dziecko/ale znam innych rodziców którzy nie ustrzegli przed poważnymi kłopotami.

Basia.
14-07-2007, 10:21
Stwierdzam, że ludziska nie przywykli, że ktoś szczerze i otwarcie okazuje uczucia. W najlepszym wypadku nie wierzą, w gorszym podejrzewają, że ktoś coś knuje.
Przytulenie, pogłaskanie po głowie, ciepły uśmiech - wyszło z mody, jest w nie najlepszym tonie. A gdy dotyczyłoby to serdeczności kobiety w stosunku do mężczyzny (niewinnej serdeczności, ludzkiego i zwykłego współczucia) - od czci i wiary by ją odsądzono "na ten tychmiast" i bez prawa do obrony...:mad:
Nie jest tak źle Ewito, ja tam okazuję swoje uczucia i nigdy nie odsądzono mnie od czci i wiary. Kiedy idziemy z Tadziem to trzymamy się za ręce albo pod rękę, jestem często na ulicy całowana w policzek albo "króciutko" w usta i nie zauważyłam żadnego zgorszenia. Zdarza mi się pogłaskać i przytulić obcą osobę /płci żeńskiej lub męskiej/ i to wzbudza sympatię. Tak postępuję kiedy ludzie przychodzą do mnie ze swoimi problemami, bywam przytulana i całowana przez tych ludzi w dowód sympatii i wdzięczności.

destiny
14-07-2007, 10:53
Miłość skojarzyła mi się ze szklanką wody, która została już wypita...a że bez wody nie można żyć, więc...napełniam tą szklankę znowu...i znowu.
Tylko smak nie jest już ten sam...za każdym razem inny.
Dlatego uciekam w marzenia. Moja wyobraźnia działa...
Przeszkadza mi tylko moja nadmierna "zasadniczość", która
nie pozwala na spełnianie tych moich marzeń :mad:
Nie jest łatwo żyć osobie tak wrażliwej, błądzącej gdzieś...
gdyż pozornie wydawać by się mogło, że do szczęścia nic jej nie brakuje...a jednak.
Myślę, że nie tylko miłość do ludzi, ale realizacja własnych zainteresowań pozwala i daje mi chęć do dalszego życia.
Ot, kocham wszystko co piękne ...a ludzi nade wszystko :)

Malgorzata 50
14-07-2007, 15:52
Deastiny a nie uważasz ,że czasem przed nadmierna wrażliwość i skupienie na sobie umyka nam to co najcenniejsze?????

destiny
14-07-2007, 16:10
Deastiny a nie uważasz ,że czasem przed nadmierna wrażliwość i skupienie na sobie umyka nam to co najcenniejsze?????

O jeny...tak chciałabym być twardą realistką, nawet kobietą silną i bez skrupułów. Udaje mi się to w minimalnym stopniu :mad:
Taka moja natura i nic na to nie poradzę. Wrażliwość na wszystko mam chyba w genach.
Hmm..nie jestem skupiona na sobie, tylko na pięknie które mnie otacza...którego się doszukuję.
Gosiu, pewnie masz rację że coś mi umyka bezpowrotnie, ale są we mnie bariery nie do przeskoczenia.
A najcenniejsze to chyba jest zdrowie, bo cóż mi po wspaniałościach tego świata... kiedy go nie ma ???
Pozdrawiam cieplutko :)