menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

20-12-2013 20:36

Wreszcie doczekałam dnia wypisu ze szpitala. To 5 grudnia 2013r. czwartek. Od samego rana przygotowują nas na wypis. Ze mną wychodzi też Ania ( wrocławianka). Przychodzi pielęgniarka aby zdjąć szwy. Nie wspomniałam wcześniej ,że szwy są wykonane z klamerek. Wygląda to tak jakby rana była zszyta zszywaczem na metalowe zszywki. Boję się. Pielęgniarka śmieje się, że po tak poważnej operacji boję się drobnego zabiegu. Dało się przeżyć. Jeszcze instrukcje co do następnej kontrolnej wizyty, wypis...Czekam na Zygmunta , który zobowązał się zabrać mnie ze szpitala a Włodek ma czekać na nas przed domem. Dochodze do wniosku ,że przebieranie się w sztywne spodnie tylko mi urazi ranę na nodze. Postanawiam ,że wracam do domu w dresie, w którym chodziłam w szpitalu. Włożę płaszcz, buty...ale jak ja wsiądę do samochodu ? Czekam jeszcze na ostanią rehabilitację. O 13.00 przyjeżdża Zygmunt.
Żegnam się, uprzejma pielegniarka zwozi nas windą na parter. Dojść do samochodu. Jest !!! Podjeżdżamy pod dom , Włodek czeka, ale pech. Przed bramą pracuje dźwig, nie zmieścimy się. Postanawiam ,że pokonam długość całego podwórka...dojdę, dojdę do bramy, a potem tylko na 3 piętro ( niestety nie ma windy). Pikuś, tyle już przeżyłam

20-12-2013 20:24

Następny dzień, wizyta lekarska. Skład podobny jak wcześniej. Profesor bada nas dokładniej. Kolejno słyszę ,że wiekszość pań będzie musiała nosić specjalne buty. Moja operowana noga też jest dłuższa. Wyraźnie to odczuwam podczas chodzenia. Jak mam być szczera, nikt mnie wcześniej nie uprzedzał ,że będę miała dłuższą nogę. Kiedy bada mnie ( mierzy długość nóg na stojąco) stwierdza, że nie widzi potrzeby specjalnego obuwia, miednica powinna się przy rehabilitacji wyrównać. Gdyby jednak był jakiś dyskomfort w chodzeniu mam sobie kupić korkową wkładkę. A niech tam, aby tylko wszystko było dobrze. Profesor oznajmia mi ,że jego zdaniem wszystko jest ok. Powinnam wyjść do domu na dziewiątę dobę , tj. 5 grudnia w czwartek, chyba ,że chcę wyjść wcześniej. Też coś. Chcę wyjść do domu , ale jednocześnie bardzo się boję jak dam sobie radę. Tutaj jestem pod fachową opieką, w każdej chwili mogę liczyć na pomoc ! Muszepoprosić Włodka o przygotowanie naszego maciupkiego mieszkanka na moje przyjście.
1) nakładka na sedes - siusianie tylko z wysoka
2) łóżko podwyższone do wysokości tak abym siedząc miała zgięte nogi ( 90 st.) i dotykła stopami podłogi

Mój kochany chłopak zadba o wszystko ( mam taka nadzieję). Wiem ,że on też się boi, czy uda mu się opieka nad chorą żoną.

A póki co codziennie się rehabilituję i uczę się wchodzenia i schodzenia ze schodów. To naprawdę sztuka. Schodzenie : chora noga, kule, zdrowa noga. Wchodzenie : zdrowa noga, kule , chora noga. Nic nie może być inaczej, nie ma to tamto.

20-12-2013 20:07

I tak dzień za dniem. Mogłabym tak opisywać codzienne czynności. Na głowie mam irokeza. Nie pomaga moczenie. Proszę Iwonkę aby przyszła i umyła mi głowę. Dostaję od pielęgniarki dzbanek i Iwonka myje mi głowę. Po wysuszeniu, jest jeszcze gorzej, zelektryzowane włosy, przylepiły mi się do głowy , o rany !!! Bawią mnie codzienne awantury pań : a to zupa zimna, lura, mało doprawiona, a mięso tylko zmielone, ziemniaki z grudami Kobiety , zdrowiejmy , wrócimy do domu będziemy sobie dogadzać. Znajomi nie zapomnają. Jest wiele telefonów, ale na pytanie czy mogą mnie odwiedzić, zdecydowanie mówię - nie. Tu nie ma warunków. Sala maleńka, wszystkie jesteśmy chore. Boję się ,że ktoś przywlecze jakieś wirusy. Codziennie dają nam punktualnie o godz. 20.00 zastrzyk przeciw zakrzepicy - najgorsze ,że dawane są w brzuch. Po wyjściu ze szpitala mam sobie robić takie zastrzyki sama. A jest ich ponad 20. Jakoś to będzie

17-12-2013 17:59

Wszyscy mówią ,że każdy następny dzień jest lepszy. Jest tak z pewnością. Tylko ja tego nie odczuwam. Po drobnej toalecie i śniadaniu, przychodzi Pani rehabilitantka. Ile siły ma ta drobniutka blondynka. Początkowo uczy mnie jak posługiwac się kulami. Następnie zaprasza : idziemy na salę ćwiczeń. Chyba żart.....długi, długi korytarz a za nim sala. Jednak dochodzę, jak we śnie włażę ( dosłownie włażę) na łóżko rehabilitacyjne. Zaczynają się pierwsze zlecone ćwiczenia. Można ? można ! Na moja prośbę lekarz zleca mi też zabieg krioterapii. Trochę ulgi w bólu. Najważniejsze ,że mimo wielkiego zagęszczenia ( jedne panie wyszły do domu, przyszły nowe) atmosfera na sali jest w miarę dobra. Trochę rządzi Ania , która leży przy oknie. O 18.00 chce już spać,wszystko jej przeszkadza. Wzrusza mnie opieka moich bliskich. Włodek jest codziennie. Zygmunt z Iwonką też. Mam wyrzuty sumienia co do Kasi , mojej młodszej córki , która zostawia dziecko w przedszkolu i jedzie z drugiego końca Wrocławia, przynosi same dobrości. Mój mały żuczek. Następny dzień mija....Jest lepiej

17-12-2013 17:46

Wieczorem przychodzi Włodek, Iwonka z Zygmuntem i Urszulką. W sali pooperacyjnej nie ma odwiedzin, widzę ich przez kilka minut w drzwiach sali. Nadeszła noc, było bardzo ciężko. Zaczynam odczuwać wielki ból, jest mi bardzo zimno. Przykryta 3 kocami, dzwonię zębami. Obok mnie Anna ma mdłości, druga Anna opowiada mi cały swój życiorys. Co z tego zapamiętam ? Prośby o środki przeciwbólowe...według przydziału. Spada mi bardzo ciśnienie. Aby je podnieść podają mi coś w kroplówce .Jest już rano. Wstępna toaleta. I... śniadanie. Kanapka tj. kromka chleba posmarowana masłem, złożona na pół. Chyba najsmaczniejsze śniadanie jakie ostatnio zapamiętałam. Pychota !!! Za chwilę przewożą nas na ogólną salę. Boli, boli, boli Wizyta lekarska : profesor, dwaj inni lekarze, pielęgniarka oddziałowa, rehabilitantka i...studenci). Według profesora jest ok. Zleca rehabilitację. Nie mam jeszcze pojęcia jak to będzie wyglądało. Za jakiś czas przychodzi pani rehabilitantka, przeprowadza gimnastykę ruchową rąk, oddechu a następnie bardzo miło i serdecznie zaprasza mnie na przechadzkę. Nie wierzę, wszystko mi się trzęsie, mam zawroty głowy. To chyba niemozliwe...a jednak. Wstaję..wielkie obolałe nieszczęście...przy balkoniku przechodzę kilka kroków. Wracam...Boże co za wysiłek, a przy tym stres, czy nic mi się nie stanie, czy nie zemdleję. Boli miejsce gdzie założony jest dren, cewnik.
Po południu, usuwaja dren i cewnik. Cały czas myślę jak dojdę do łazienki. Jak zejdę z bardzo wysokiego łóżka. Jakoś daję radę. Wszystko jest do przeżycia.

Strona 1 z 2:
 1 
 > 
Archiwum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:53.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.