menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

strona 14
02-29-2012 09:31 PM

- Czternastego, w sobotę musimy wracać – zaznaczyłam.
- Fajnie! To w niedzielę będę mógł cię odwiedzić? – zapytał z iskierką radości w głosie.
- Jeszcze dużo czasu, porozmawiamy jak przyjedziesz w sobotę – powiedziałam spokojnie.
- To do soboty – oświadczył i pocałował mnie w rękę.
- Szczęśliwej podróży – szepnęłam.
- Dziękuję – powiedział i wsiadł do samochodu, wycofał samochód, manewrował. Stałam i uspakajałam psa, nie wiedział co ma robić. Adam pomachał mi ręką, pomachałam też.
- Chodź piesku, jeszcze pośpimy – powiedziałam i ruszyłam do namiotu. Kazan stał i patrzył za samochodem.
- Chodź do namiotu, pan za trzy dni znów nas odwiedzi – kucnęłam przy nim i tłumaczyłam, miał bardzo smutną mordkę, łzy w oczach. Objęłam go za szyję i wtuliłam w niego twarz.
- Wiesz co, pobiegamy trochę – zaproponowałam mu. Wstałam i zaczęłam biec w stronę lasu. Kazan wyprzedził mnie i pobiegł. Dobiegłam do lasu i stanęłam, nie, nie, do lasu nie wejdę z nim, bo mogą być ludzie, przecież teraz jest pora grzybobrania, może kogo ugryźć.
- Marko!! Wracamy – wołałam za nim. Wrócił, ale w pysku trzymał zająca. Podbiegł do mnie i położył go przy moich nogach.
- Weź to!! – wrzeszczałam przeraźliwie. Siadł przy mnie i patrzył zdziwiony, przechylał głowę, mrugał, a mnie aż trzęsło ze strachu i obrzydzenia. Usłyszałam warkot samochodu, pies skoczył do niego z radością, ja rozpłakałam się w głos.
- Aguś, na Boga! Co się stało, czemu płaczesz? – Adam podbiegł do mnie, złapał mnie w ramiona. Nie mogłam wymówić ani słowa, pokazałam palcem na zająca leżącego obok moich nóg. Adam bez słowa złapał go za tylne skoki i szybko wrzucił do bagażnika.
- Nie mów nikomu, Aguniu, ja nie wiem czy teraz można polować, ale jak już się zło stało, to trudno – tłumaczył mi i trzymał mnie w ramionach.
- Dlaczego wróciłeś? – wykrztusiłam.
- Zobaczyłem jak biegniecie do lasu, obawiałem się, że może ci się co stać – stał przy mnie i tłumaczył mi.
- Dobrze że jesteś! Co ja bym z tym trupem zrobiła? – powiedziałam i znów mnie otrzepało z obrzydzenia.
- Już dobrze, Aguś, uspokój się – prosił i gładził mnie po rękach.
- Robił wrażenie niewiniątka, a okazał się mordercą – powiedziałam smutno i spojrzałam w szczęśliwe oczy „kochanego" pieska. Adam jeszcze raz się pożegnał i odjechał. Wracaliśmy do obozu i całą drogę go beształam. Szedł smutny, czuł, że źle zrobił, ale odwrotu nie było.

Jadłam obiad i patrzyłam jak Kazan „tańczył" ze swoją miską, wylizał ją dokładnie, co chwilę spoglądał na mnie.
- Co, mało ci? – zapytałam.
- Chodź obżartuchu, dostaniesz repetę – wstałam, wzięłam jego miskę i poszłam do kuchni.
- Jeszcze chce? – zapytała harcerka. Pokiwałam głową, że tak, nałożyła do miski klusków, polała gulaszem. Podeszłam do namiotu i postawiłam miskę na trawie, od razu zabrał się za jedzonko.
- Agata, dzisiaj przyjeżdża Adam? – zapytała Alinka i usiadła przy mnie na trawie.
- Podobno – powiedziałam.
- Prosił mnie o twój adres, podałam mu. Chyba się nie pogniewasz? – powiedziała to w formie informacji.
- Ty paplo!! Po co? – powiedziałam zaskoczona.
- Aga, nic się nie stało, i tak się dowie jak cię odwiezie – tłumaczyła mi.
- Po co mówiłaś wcześniej? – powiedziałam już lekko zdenerwowana.
- Daj spokój, Agata, o byle co ci chodzi – oświadczyła obrażona.
- Alina, jak dowiem się, że był u mojej mamy, to nie wiem co ci zrobię – mówiłam już bardzo groźnie.
- Aga, taki elegancki, kulturalny pan. Chyba może złożyć wizytę twojej mamie? – tłumaczyła przepraszająco.
- Oczywiście że może. Tylko ja wolałabym go sama przedstawić mamusi – powiedziałam bardzo poważnie.
- To dżentelmen w każdym calu i na pewno potrafi się sam przedstawić. Może w ogóle nie pojedzie do twojej mamy. Może tylko tak pytał o twój adres z ciekawości – paplała bez sensu. Wstałam, zabrałam miskę psa i swoją menażkę, ruszyłam nad rzeczkę, kucnęłam i szorowałam je jakby z tydzień nie były myte. Marko stał obok mnie i pił wodę.
- Agata, obraziłaś się? – usłyszałam głos Alinki za plecami.
- Skądże, jak mogłabym się na ciebie gniewać? – powiedziałam z nutą wyrozumiałości dla jej gadulstwa.
- Wiesz, zaczęłam już żałować, że dałam mu ten adres – powiedziała przepraszająco.
- Dobrze zrobiłaś Alu, może znajdzie chwilę czasu i rzeczywiście wpadnie do mojej mamy. Przynajmniej dowiem się co u niej, jak się czuje – oświadczyłam łagodnie.
- Jesteś kochana, Aguś! – wyznała Alina. Stanęłam przy niej.
- Alinko, przykrzy mi się bez mamy – szepnęłam.
- Agata, Ty jesteś jak dziecko! Ani rusz bez maminej kiecki – powiedziała z radosnym uśmiechem.
- Daj spokój Alu, sama wiesz, że mam tylko mamę – żaliłam się.
- Wiem, ale teraz masz jeszcze Adama, psa, jakiegoś wujka, chyba to brat twojego taty – powiedziała.
- Alinko, przestań się wygłupiać – prosiłam.
- Chodź Aga, zdrzemniemy się, bo dzisiaj będzie ognisko. Znów się przeciągnie do późna – powiedziała i ruszyła do obozu.
Położyłyśmy się w moim namiocie, Alina ułożyła się obok mnie.
- Wiesz Aga, fajnie by było, jakbyś chodziła z Adamem! Ty z nim, ja z Robertem – mówiła rozmarzona.
- Nie wiadomo, czy chciałby mnie – powiedziałam niepewnie.
- Zgłupiałaś! – krzyknęła i usiadła. Mówiła podniecona z błyszczącymi „oczętami".
- Patrzył w ciebie jak w obrazek! Na pewno mu się podobasz! Gdzie znajdzie drugą taką dziewczynę? On się zna na babach!! Zauważyłam, że na tobie od razu się poznał. Dobrze wie, że jesteś wspaniałą dziewczyną! Jesteś bardzo ładna! Grzeczna! Daj spokój Aga. Jestem pewna, że dzisiaj będzie jechał tutaj z radością – pocieszała mnie.
- Chyba do swojego psa – powiedziałam uszczypliwie.
- Możesz myśleć że do psa, a ja wiem, że do ciebie – oświadczyła urażona.
- Alinko, miałaś spać, to śpij – przykryłam głowę kocem. Pies ułożył się w nogach.

Usiadłyśmy obie, jak dwa posągi. Spojrzałam Ali w oczy. Otarła dłońmi twarz tak, jakby chciała zrzucić z niej resztki snu.
- Aga! Adam przyjechał! – powiedziała. Ja też słyszałam samochód, ale to co wyprawiał Marko, przechodziło granice dobrego wychowania. Skakał, szczekał, szalał w namiocie.
Otworzyłam, wypadł z niego i z głośnym ujadaniem pognał do bramy. Alina wygramoliła się też. Ja zostałam w środku.
- Agata! Mama też przyjechała! – krzyknęła. Teraz jednym skokiem byłam przed namiotem. Zerwałam się, szybko przebiegłam plac obozu, od razu wpadłam w otwarte ramiona mamy.
- Mamusiu! Że też ci się chciało jechać? – szczebiotałam szczęśliwa i wycałowałam ją z całego serca.
- Pan Adam zaproponował mi wycieczkę. Skorzystałam i jestem.
- Aguś, ze mną się nie przywitasz? – zapytał. Podałam mu rękę.
- Dziękuję – szepnęłam.
- Cieszę się, że mogłem ci sprawić radość – powiedział cicho.
- Dobrą mieliście podróż? – zapytałam.
- Tak, i nawet nam szybko zleciała! – oświadczyła mama.
- Dzień dobry pani – podeszła przywitać się Alinka.
- Dzień dobry Alinko! – mama ucałowała ją serdecznie.
- Jak wam leci? – zapytała.



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:49.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.