menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

strona 16
02-29-2012 09:35 PM

- Dziękuję – powiedział Adam.
- Wiecie co, wybrałabym się rano na grzyby – powiedziała Alina.
- Aguś, ty też byś poszła? – zapytał Adam.
- Adam, ja nie odróżniam muchomora od borowika! Grzyby znam tylko z nazwy – przyznałam się.
- To ja bym chodził obok ciebie, doradziłbym ci – przyrzekł.
- Zobaczę rano, czy zmobilizuję się do wstania – powiedziałam cicho.
- Ja cię obudzę – powiedziała Alina.
- Może mamusia poszłaby z nami? – myślałam głośno.
- Na pewno pójdzie – powiedziała Alina.
- Idę zaparzyć kawę – dodała i wyszła. Komendant też wstał, przeprosił i wyszedł. Marko ułożył się obok moich nóg i głośno chrapał.
- Aguś, myślałem o tobie przez trzy dni. Dużo rozmawiałem z mamusią, bo wiesz, ja z siostrą wychowywaliśmy się prawie sami. Ojca mało pamiętam, mama zmarła jak chodziłem do piątej klasy. Wychowywała nas ciocia, mamy siostra, ale pracowała i musieliśmy sobie sami radzić. Tyle tylko, że mieliśmy dom. Zaraz po studiach musiałem iść do pracy, nie mogłem pozwolić sobie nawet na kilka dni urlopu. Siostra wyszła za mąż, cieszę się, szwagier jest dobry i dobrze im się odwozi. Jak już wiesz, ja też dostałem mieszkanie. Nie takie ładne jak wasze, ale mam własny kąt. Myślałem o tym, czy mógłbym cię zapytać, może chciałabyś mnie lepiej poznać? Czy pozwolisz mi, żebym mógł cię odwiedzać jak wrócisz do domu? W ogóle, to bardzo bym pragnął, żebyś mnie lepiej poznała, chciałbym cię co dzień widzieć. Zawsze! – mówił zakłopotany i mieszał słowa, powtarzał się.
- Wiesz Aguś, planowaliśmy z mamusią na przyszłą niedzielę wycieczkę do Chorzowa, do ZOO? – mówił i patrzył w blat stołu i pocierał go dłonią.
- Fajnie Adasiu! Dawno nie byłam w ZOO – ucieszyłam się jego propozycją.
- Miała mamusia rację jak powiedziała, że jesteś bardzo dobrą dziewczyną – powiedział i uśmiechnął się do mnie. Opuściłam głowę i teraz ja gładziłam blat stołu. Położył rękę na mojej, odwróciłam rękę dłonią do góry i przeplotłam palce z jego palcami. Przykrył je dłonią i patrzył na mnie.
- Agusiu, byłbym szczęśliwy, jakbym mógł zaprzyjaźnić się z tobą – powiedział bardzo poważnie.
- Ja też – wyszeptałam i szybko wysunęłam rękę z jego dłoni. Wziął moją rękę i podniósł do ust.
- Jest kawa – powiedziała Alina i postawiła tacę na stole. Stały na niej trzy szklanki przykryte spodeczkami, trzy łyżeczki i spodek z kilkoma kostkami cukru.
- Dziękuję – powiedział Adam.
- Nie ma za co – powiedziała przeciągle Alinka i spoglądała na mnie.
- Co mi się tak przyglądasz? – zapytałam.
- Bo masz minę jakby pan Adam ci się oświadczył – powiedziała poważnie.
- Alu, chyba jutro wrócę do domu – powiedziałam bardzo poważnie.
- Zgłupiała, czy co? – zapytała i patrzyła na Adama.
- Co ją ugryzło? – zapytała Adama.
- Agunia, rozchmurz się – prosił Adam. Podstawił mi szklankę z kawą – Ile słodzisz? – zapytał. Pokazałam dwa palce i nadal milczałam. Wrzucił dwie kostki cukru, wzięłam łyżeczkę, zamieszałam, oblizałam ją i trzymałam przy ustach. Zamyśliłam się.
- Aga, co ci jest? – zapytała z troską w głosie Alinka.
- Co ma mi być – odpowiedziałam wyrwana z zamyślenia.
- Bo masz taką minę, że chce mi się płakać – oświadczyła bardzo poważnie.
- Przestań Alu. Nic mi nie jest – powiedziałam całkiem przytomna.
- Może moja obecność cię drażni? – zapytał smutno Adam.
- Teraz ty zaczynasz? – zapytałam i spojrzałam na niego.
- Pani Alina ma rację, masz smutną minkę – przyznał jej rację.
- Adasiu, myślałam nad twoimi słowami – powiedziałam.
- I co wymyśliłaś? – zapytał ciekawie.
- Że chcę tego samego co ty – przyznałam.
- O co tu chodzi? – zapytała ciekawie Ala.
- Zaproponowałem Agusi przyjaźń – powiedział Adam.
- Wspaniale!! Poznam pana z moim Robertem – powiedziała radośnie.
- Może jutro wpadnie – dodała.
- Skąd wiesz? – zapytałam.
- Dostałam list, pisał, że jak się wyrobi z czasem, to jutro wpadnie. Mam nadzieję, że zabierze go pan do domu? – zapytała Adama.
- Oczywiście, bardzo chętnie poznam tego pana – zgodził się w „ ciemno ".
- Nie jest taki przystojny jak pan, panie Adamie, ale też bardzo fajny! – chwaliła swojego wybranka.
- Dla mnie zabrakło kawy? – zapytała mama na wstępie. Usiadła obok Alinki.
- Zaraz pani przyniosę, przygotowałam, tylko zaleję wrzątkiem – powiedziała Ala i wyszła.
- Mamusiu, jutro wybieramy się na grzyby, czy skorzystasz z okazji? – zapytałam.
- Bardzo chętnie! To super gratka, nie często się zdarza – oświadczyła zachwycona.
- Możemy co niedzielę wyjeżdżać do lasu – powiedział Adam szczęśliwy.
- To bardzo miłe panie Adamie. Ale nie wypada nadużywać pana grzeczności – powiedziała mama bardzo ciepłym głosem.
- Ja też lubię las, bardzo lubię! – przyznał z zachwytem Adam.
- Jak będzie miał pan ochotę na las, a znajdzie się miejsce dla nas, chętnie skorzystamy – mama wprosiła się delikatnie.
- W przyszłą niedzielę w planie mamy ZOO – przypomniał mamie.
- Rzeczywiście! To nic, innym razem zaliczymy las – zgodziła się.
- Mamuś, ja chyba jutro wrócę do domu – powiedziałam smutno.
- Co się stało skarbie? Miałaś wrócić w przyszłą sobotę – zapytała mamusia zdziwiona i zaniepokojona.
- Mam trochę zaległej pracy, mogłabym to spokojnie wykończyć przez ten wolny tydzień, będę musiała robić to po godzinach – tłumaczyłam.
- Aguś, bardzo byłabyś zajęta przez ten tydzień? – zapytał ciekawie Adam.
- Tylko do obiadu, nie mam zamiaru pracować całymi dniami – zapewniłam.
- Pozwolisz, żebym po południu wpadał do was? – zapytał.
- Jak z Kazanem, to nawet co dzień! – powiedziałam zalotnie.
- Jak bez niego, to wstęp wzbroniony? – zapytał żartobliwie.
- Nie, dlaczego zaraz wzbroniony? Wiesz Adasiu jak bardzo go lubię – przyznałam się do uczucia jakim darzę psa.
- Wiesz Aguniu, Kazan kocha cię jak nikogo do tej pory! Ale jak pozna drogę do twojego domu, to będziemy mieli kłopot. To mądra bestyjka! Szybko zapamięta trasę do naszej pani – zapewnił mnie.
- To zawiążesz mu oczy – szybko doradziłam. Mama wybuchnęła śmiechem.
- Aguś, po pierwszych odwiedzinach będziesz go miała co dzień – zapewnił mnie Adam.
- Zrobisz jak będziesz sam uważał – zgodziłam się zażenowana.
- Jest kawa dla pani – powiedziała Alinka i postawiła przed mamusią szklankę przykrytą spodeczkiem.
- Dziękuję moje dziecko – powiedziała mamusia i uśmiechnęła się do Alinki.
- Proszę cukier – powiedział Adam, i podał spodek z kostkami cukru.
- O nie, kawę piję bez cukru! – oświadczyła i odsunęła spodek z cukrem tak, jakby miał sam wpaść jej do kawy.
- Jak jutro uda mi się nazbierać grzybów, to byłaby pani taka dobra i podałaby pani moim rodzicom? – zapytała Alinka.
- Dziecko drogie, osobiście zaniosę z gorącymi całusami od ciebie – oświadczyła uroczyście.
- Aga, nie szalej, jest tak fajnie, a ty chcesz wiać do domu – powiedziała Alinka z żalem w głosie.
- Tak mi pasuje, mam trochę roboty – usprawiedliwiałam się.
- Ty cholerna mrówko! Całe życie tylko praca! Kiedy znajdziesz trochę czasu dla siebie, całe życie będziesz tylko harować? – mówiła zdenerwowana.
- Alu, mówiłam ci, co mnie czeka po powrocie do pracy, sama twierdziłaś, że nie wyobrażasz sobie jak ja to rozwiąże. Muszę nad tym spokojnie posiedzieć – tłumaczyłam jej.
- Acha! To cię gryzie. Rozumiem, masz rację. Na to musisz mieć spokojnych kilka dni – powiedziała bardzo wyrozumiale.
- Co ty masz za kłopot, córeńko? – zapytała mamusia.
- Nic takiego, służbowe sprawy – uspokoiłam mamusię.
- A, to co innego – powiedziała wyrozumiale. Adam milczał, spoglądał na nas. Kazan wstał, przeciągnął się, otrzepał się i zaczął skomleć. Usiadł przy moich nogach i uparcie wpatrywał się w moje oczy. Wiedziałam o co mu chodzi, musi wyjść, potrzebne mu pilnie „krzaki". Wstałam, Adam też, Kazan zaczął taniec radości!
- Chodź – powiedziałam do niego, podskoczył radośnie i wybiegł na plac obozu, szybko biegł do bramy, minął samochód i stanął przy drzewku. Stałam w bramie i patrzyłam na pobliską wieś, na ścianę lasu, milczałam.
- O czym myślisz? – zapytał Adam i stanął przy mnie.
- Że tutaj jest ślicznie! – powiedziałam z zachwytem i wpatrywałam się w zieleń lasu.
- Zapraszam na spacer – powiedział i wyraźnie czekał czy ruszę się z miejsca.
- Chętnie! – powiedziałam i ruszyłam w stronę lasu. Kazan zobaczył, że idziemy, szybko podbiegł, obskoczył nas i pobiegł przed nami.
- Adasiu, zawołaj go, bo ja nie cierpię pasztetu – powiedziałam ze śmiechem. Gwizdnął przeciągle, Kazan wybiegł z lasu i stanął przed nami.
- Do nogi! – rozkazał Adam. Kilka minut szedł przy jego nodze, ale co chwilę spoglądał na niego, czy mu wreszcie pozwoli pobiegać? Adam udawał, że nie widzi jego spojrzeń.



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:28.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.