menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

31-05-2009 13:50



To są ilustracje do poprzednich wpisów, a i do następnych rownież. Mam nadzieję, że real pozwoli jeszcze coś napisać.

15-05-2009 00:38

Nikuś był psem charakternym. Jak czegoś chciał, to chcenie to było w najwyższym stopniu, chcial całym psem, każdym nerwem i mięśniem, jak kogoś nie lubił, to warkot pojawiał się głęboki, gardłowy, najpierw przez uchylone leciutko wargi blyskaly delikatnie zęby, potem zęby olbrzymiały, zdawało się same wylecą z pyska i ugryzą ; a warkot przechodził w grożny przedłużony charkot przerywany szczekaniem.
Wszystkie łobuzowate dzieci z osiedla były jego przyjaciółmi. Uwielbiał grać z nimi w piłkę nożną. Gdy grupa chłopców wychodziła na boisko przybiegali do mnie z prośbą:
Prosze Pani, czy Nikuś może się z nami bawić?
Pozwoli Pani Nikusiowi zagrać?
Był równocześnie napastnikiem, rozgrywającym i obrońcą, a jeśli nie udawało mu się przejąć piłki - faulowal. Po prostu chwytał zawodnika zębami za spodnie i trzymal, ale nie skaleczyl nogi . Ile dresów potargal - nie wiadomo, bo dzieci nigdy nie skarżyly w swoch domach na Nikiego. Czasem proponowałam odkupienie dresów.
Nikuś był wojowniczy. Do scysji z innymi pieskami dochodziło nader często. Wszystko jedno, czy piesek miniaturka, czy olbrzym - jak się trzeba było gryźć, to się gryzło. Najczęściej gryzło się Dżekusia - maminsynka z czwartego piętra. Oba psy były nieustępliwe i błyskawiczne. W czasie walki Nikodem przestawał reagować na wszelkie polecenia, Dżekuś również. Nigdy chyba nie doszło do zdecydowanego zwycięstwa i rozstrzygającej walki, bo żaden z nich nie demonstrował postawy uległości. Inne osiedlowe psy były podporządkowane na ogół już po pierwszym starciu.

Nikuś miał przyjaciół. Jednym z nich był wyżeł Piegus. Pani od Piegusa do mnie:
" Proszę pani, dopóki Piegus nie poznał Nikusia był takim dobrym psem, posłusznym. A teraz jak Nikuś biegnie na wagary to Piegus z nim".
Bywalo, że rano bawili się w berka, albo w ósemki, aż znienacka znikali na kilka godzin. Nikodem obierał azymut i następowała ucieczka gdzieś na dalekie peryferie miasta. Szukaj wiatru w polu! Państwo od Piegusa w najwyższym zdenerwowaniu musieli iść do pracy, a ja lub córki pełniłyśmy dyżur w oknie lub pod klatką schodową, czekając na powrót łobuzów. Ile nas to zdrowia kosztowało!
Drugim przyjacielem od szalonych zabaw był Maksiu. Maksiu - jak sama nazwa wskazuje był ratlerkiem - asystentem Nikusia. Zawsze biegał krok za Nikodemem i jako drugi obsikiwał interesujące obiekty. Ale że Nikusiowe zawsze musiało być na wierzchu, to Nikodem podchodzil i obsikiwal ponownie. Dzięki takim drogowskazom psy miały świetną orientację w terenie. Wracając do Maksia - Nikodem bawił się z Maksiem jak ze szczeniakiem, ostrożnie przeprowadzał go przez ulicę i chronił, ale na wyprawy też go zabieral. Nikuś był bowiem uosobieniem wolności.
Jednak ta niesubordynacja była dla psów grożna.
Nic dziwnego, że doszliśmy do wniosku, że najlepsze co możemy dla Nikusia zrobić, to zapewnić mu jak najwięcej pobytów na wsi,
bo foksterier nudzący się w mieszkaniu lub prowadzony na smyczy był smutniejszy niż logo listopada;
odczuwaliśmy, że to musi być dla niego straszne. Pojawiła się myśl o chacie na wsi.

05-03-2009 10:38

Wracając do wpisu "Zwierzaki w moim domu"
dalsze wydarzenia potoczyly się tak:
Ujawnił się psiaczek, rozwiązały się języki córki i męża. Zaczęły się opowieści o mocno niesympatycznym panu, ktory pod parkanem okalającym stadion ustawił się z koszem zawierającym male pieski. Pan ten widząc zainteresowanie Ani powiedział coś strasznego: Jak nikt nie kupi piesków, to on je utopi. Na to Anka absolutnie nie mogła pozwolić i nie tylko, że kupili jednego, który najgłośniej lamentowal, to jeszcze namówili rodziców Marcina, aby uratowali drugiego szczeniaczka. Marcin był szkolnym i podwórkowym kolegą Ani, znali się od zawsze, poza tym był jedynakiem i chętnie przystałby na towarzystwo pieska albo jakiego braciszka. Nadarzył się piesek.
Nasz maleńki piesek był naprawdę maleńki.
Pierwsze posłanie miał wymoszczone w pudelku po butach. Wyglądał na leciutko skundlonego foksteriera szorstkowłosego, takiego podwórkowego cwaniaczka z którego może wyrośnie bywalec budki z piwem. Zabawnie przekrzywiał mordkę patrząc nam w oczy, a jakież to były spojrzenia! Stopiłam się jak wosk, następnie poczułam się psią babką, bo rolę mamuśki świetnie spełniała Ania. Madzia została psią ciotką i tylko mąż chętnie zapisałby w jakiej rubryce "własciciel".
Okazało się, że moi najdrożsi wraz z psem kupili z pięćset pcheł, które na białym psim brzuniu tworzyły migotliwe refleksy. Zaczął się okres polowania na pchły. Najlepsza pora na polowanie była bezpośrednio po wesołej zabawie. Piesek zasypiał u mnie na kolanach i nie przeszkadzało mu to, że jest odwracany na wszystkie strony, ze unosimy łapki w poszukiwaniu insektow i że je ręcznie zabijamy, był bowiem zbyt mały, aby stosować chemię.
Po każdym jedzeniu Ania lub Madzia masowały mu brzuszek, bo tak robi suka liżąc swoje szczeniaki. Na spacery wychodziliśmy na każde żądanie, na początku z dziesięć razy dziennie.
Ponieważ psiaczek zawital do nas około 15 września otrzymał imię Nikodem, zdrobniale - Nikuś.
Nikuś był kupowany w panice, w akcji ratujmy pieski i nikt nie pytał wówczas o rasę, pochodzenie i temperament. O temperamencie foksteriera (nawet deczko skundlonego) przyszło się nam przekonać za dwa tygodnie, gdy skończyl się mój urlop, starsza córka Madzia zaczęła też rok akademicki jako studentka, Anka musiała spędzać kilka godzin w szkole ( szósta klasa), a mąż jak to mąż - żegnał się z nami co rano wychodząc do pracy.
Foksiu mieszkający w bloku to zmora dla niego, opiekunów i sąsiadow.
Nikuś osamotniony płakał, piszczał i wyglądał jak siedem nieszczęść razem wziętych. Zmusił nas do takiej ekwilibrystyki w układaniu godzin zajęć na uczelniach, ze kwalifikujemy się do pierwszej ligi krajowej w rozwiązywaniu krzyżówek. Magda zmieniała kilkakrotnie przynależność do grup ćwiczeniowych, ja brałam zajęcia w godzinach prawie nocnych, żeby Nikodem nie zostawał sam dłużej niż trzy, wyjątkowo cztery godziny. Pamiętam, ze śpioszka Madzia zimą jeździła na basen na godzinę szóstą rano, żeby po powrocie towarzyszyć psu.
Szósta rano w zimie to przecież środek nocy!
Nigdy nie wiadomo było też w jakim stanie zastaniemy po powrocie mieszkanie.

15-01-2009 14:06

Opowiadanie prawdziwe.
Wyszła sobie wieczorem Głupotka na spacer. Niechętnie wychodziła, bardziej z obowiązku niż z potrzeby serca, bo co prawda mrozu nie było, ale ulubionego ciepełka też nie. Pochodziła koło domu, załatwiła potrzeby, obwąchała wszystkie informacje zawarte w feromonach rozsianych obficie przez kocury z sąsiedztwa i grymas zniechęcenia przeleciał przez jej biały pyszczek. Rządzą się tu, jak na swoim, mruknęła z obrzydzeniem.. Postanowiła sprawdzić nad rzeką, czy nic ciekawego u dzikich kaczek się nie wydarzyło..... Kaczki zajęte były wyszukiwaniem jedzenia pod mostem, przysiadla na chwilę, aby się im przypatrzeć, robiła tak często .
Nagle usłyszala dziwny szelest za plecami, przeczuwając zagrożenie w ostatniej chwili odskoczyla w bok i co sił w nogach dobiegla do olbrzymiej starej lipy, aby się uratować wdrapując jak najwyżej. Zatrzymala się aż na pierwszej grubszej gałęzi i popatrzyła w dół. Daleko, daleko w dole stał lis. Ten sam, którego Gratka tak ochoczo dokarmiała.Kocica postanowila przetrwać zachowując się bezszmerowo, czyli nieruchomo.

Gratka kilkakrotnie wychodzila i nawoływala ją na noc, grozila, ze po północy dom zamknie, ale Głupota przykuliła się na gałęzi i postanowiła przeczekać tak do rana.

Rano wyszlam nakarmić ptaki i zobaczylam kocicę jakieś 10, może 12 metrów nad ziemią. Ona też mnie poznala i usilowala schodzić po tej gałęzi , co tylko pogorszylo sytuację, bo szła w złym kierunku i w końcu znalazła się na tak cienkiej gałązce, iż bałam się, ze nie zmieszczą się na niej jej wszystkie cztery łapki. Pobiegłam więc po zboczu ( strome jak diabli) do tej lipy, objęłam drzewo, żeby się utożsamić jak najbardziej z pniem i zaczęłyśmy z Głupotą dialog. Ja - że powinna zawrócić i podejść do pnia, czyli do mnie, ona- że to niemożliwe.
W końcu udało się Głupocie odwócić o 180 stopni i przeczołgała się w stronę pnia. Tam mogła trochę odpocząć, bo gałąź była grubsza, ale o zejściu mowy nie było. To znaczy ja ciągle mówiłam o zejściu i to koniecznie ogonem w dół, a nie głową, ale do kocicy to nie docierało. Widziała mnie na dole, więc usilowała prosto do mnie...glową w dół i wycofywała się. Wabiłam na różne sposoby, obiecywałam jej solennie, ze jak zejdzie, to już nigdy nie powiem Głupota, tylko na przykład Ślicznota.
Kilkakrotnie wracałam do domu i wychodzilam ponownie, obejmowalam lipę, prosilam kocicę, wydzwaniałam do straży pożarnej, do telewizji. Strażak powiedział, że kot sam zejdzie nocą, jak nie będzie widzial dobrze tej dwupiętrowej przepaści pod sobą. Pomyślałam, że gdyby kamera nagrywala akcję, to strażacy nie czekaliby, aż kot się zdecyduje zejść, czy spaść, tylko postarają sią jak najładniej wypaść w kadrze i Głupotę efektownie uratują.
W końcu, wieczorem, gdy mimo ciemności Głupota ciągle siedziała na lipie jak Szymon Słupnik - pomogli sąsiedzi, młodzi chłopcy. Złączyli ze sobą dwie drabiny i jeden z nich zdecydował się wdrapać po tę Głupotę. Nie wyrazilam na to zgody, bo konstrukcja z drabin była tak prowizoryczna, że lepiej było tego nie widzieć, ale sytuacja wymknęła mi się spod kontroli. Uważałam, że Głupota powinna po drabinie sama zejść, młody - Grzegorz - miał inne zdanie. Wyszedł bez żadnego ubezpieczenia po tej średniowiecznej konstrukcji, chwilę odczepiał pazury kocicy od gałęzi ( co przypominało perpetum mobile, bo mimo jego starań zawsze trzy łaby trzymaly się gałązi), aż w końcu Głupota lamentując strasznie zrozumiała że musi się poddać. Wszystko skończylo się dobrze.
Głupota odsypia teraz zarwaną noc, a ja jestem pewna, że gdyby nie ten incydent żyłabym kilka lat dłużej.
Swoją drogą, ten Grzesiek na wysokości poruszał się leciutko jak wiewiórka. Nie wiem nawet, czy lubi koty..., czy tylko wyzwania.

11-01-2009 12:25

Anka - miłośniczka wszystkiego co żyje i ma przynajmniej jedną łapę- wówczas uczennica szkoły podstawowej - namówiła ojca do wyjazdu na wystawę psów rasowych. Piszę o tej jednej nodze, ponieważ wcześniej Anka hodowała na balkonie ślimaki. Jeden, jakiś wyjątkowo szybkobieżny wypadł jej z ręki i spadł z wysokości szóstego piętra. Rozpacz była straszna i poczucie winy, że ona jest powodem tej śmierci. Wypuściłyśmy więc wszystkie ślimaki na wolność, a w ramach odkupienia win założyła hodowlę chomików.
Wina została wymazana z nawiązką, bo aby chomkowi nie było smutno dokupiłyśmy mu przyjaciela, który wkrótce okazał się przyjaciółką i konkubinką. Z tego związku otrzymywaliśmy średnio co dwa miesiące nowy miot, a w nim 7 - 8 maleńkich, golutkich chomiczków.Maleństwa szybko rosly, przybywały nowe akwaria, zabawki dla chomików, potem trzeba było uruchomić elementy marketingu, aby te chomiki poupychać w dobre ręce i zapewnić im w nowych domach dobre warunki życia. Zachomiczyło się na osiedlu, w mieście, a nawet w pewnej okolicznej wsi. Z chomikami wyjeżdżaliśmy na wakacje i w odwiedziny do rodziny. W końcu senior chomiczego rodu odszedł był śmiercią naturalną , pozostała chomiczka. Żyła długo, biegała w nocy po mieszkaniu, a nad ranem wskakiwała do akwarium, aby przespać dzień. Nie będę tu wyliczać wszystkich napoczętych nocą ścierek, pościeli, nachomikowanych pod szafę orzechów, owoców, a nawet czekolady. Anka uwielbiała chomiczkę, ale gdy jej już nie stało ( chomiki były uroczyście grzebane pod krzewem czerwonej parkowej róży) Anka zatęskniła za kimś bardziej kontaktownym i merdającym. Mieszkaliśmy w bloku, więc uważałam, że to nie jest dobre miejsce dla psa i byłam przeciwna. Siódmy zmysł mi mówił, ze w razie czego, to po pewnym czasie ja będę wyprowadzana na spacery, szczególnie w paskudną pogodę. Mąż nie był w stanie niczego córce odmówić, cierpiał więc w pozycji między młotem a kowadłem.

Potem nastała era Nikusia.
Era ta rozpoczęła się 15 września. Pojechali na tę wspomnianą wcześniej wystawę psów, ja zostałam w domu gotować obiad. Wrócili i zamiast jak zwykle wpaść do tej kuchni i opowiadać na wyścigi ( spodziewałam się ochów i achów na cześć pokazywanych piesków) - krążyli bokami. Wyczułam konspirę, wykonywali dziwne ruchy, czegoś szukali, coś było organizowane. Nikt mi w oczy nie popatrzył nawet przy obiedzie. Nagle.. z Anki pokoju dobiegło coś podobnego do kwilenia.
Zmieniło się owego dnia nasze życie. Maleńki piesek szukał mamusi, głośno domagał się swoich praw.

Strona 16 z 18:
 < 
 16 
 > 
Archiwum
2007
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2008
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2009
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2010
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2011
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2012
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2013
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2014
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2015
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2016
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2017
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2018
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2019
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2020
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2021
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2022
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2023
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2024
Luty
Marzec
Kwiecień


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:50.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.