menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

02-11-2014 21:49

Powoli kończą się listopadowe święta wspomnień. Wracamy z cmentarzy, gdzie złożyliśmy kwiaty, zapaliliśmy światełko, powspominaliśmy zmarłych, pogadaliśmy z żywymi... i od jutra wpadniemy w codzienny kierat. Do następnego roku. Kalendarz obdarował nas dwoma dniami wolnymi, był więc czas na rodzinne spotkania, na dłuższe pogawędki, brak pośpiechu. I chyba właśnie ten brak pośpiechu i rodzinność zaowocowały pytaniem (nieoczekiwanym?) na oko sześciolatki o śmierć. Nie jest łatwo wytłumaczyć dociekliwemu dziecku. Mama wiła się jak w ukropie nie znajdując wystarczająco prostego wyjaśnienia. W sukurs przyszła starsza siostra zadając pytanie z górnej półki: a kiedy umiera miłość? Zaciekawiona wlokłam się za rodziną i rozmową. Wyjaśnienie zrozumiałam. Rozwód, czyli rozwodnienie uczuć. Wracałam do domu z argumentami bardzo kobiecymi brzęczącymi w uszach. Rozwód... hm, cywilny, choć nie prosty, jest możliwy. W innych religiach też. Co z katolikami, którzy ślubowali 'nie opuszczę cię aż do śmierci'? A gdy jednak opuszczą, gdy zdecydują się na cywilne rozwiązanie małżeństwa i nie daj Bóg wejdą z nowy związek... skazani są na religię nie do końca spełnioną. Niedostępne dla nich są sakramenty spowiedzi i komunii. Jakby nie patrzeć, pozostają permanentnymi grzesznikami, bez obiecywania poprawy, bo ta jest niewykonalna. Nowy związek, nowe dzieci, dom, życie... być może lepsze od poprzedniego, bo przecież człowiek na błędach się uczy i mając do wyboru nowe stara się nie popełniać starych.

Żeby jednak rozwód mógł być, najpierw trzeba zawrzeć małżeństwo. Jak wygląda ceremonia w różnych religiach? Hm... skupię się na judaizmie, żeby nie rozpełznąć się na pięć stron. Chrześcijaństwo wyrosło z judaizmu, przejęło część zwyczajów i tradycji, więc może metoda nie jest zła.

Odnoszę wrażenie, iż w tej religii ważniejsza jest ceremonia zaręczyn, pierwszy stopień małżeństwa. Dawniej pomagał swat lub swatka, dziś młodzi radzą sobie bez pośrednictwa. Przetrwała jednak tradycja zgody ojca i porozumienia rodzin, zwłaszcza gdy narzeczeni są bardzo młodzi. Najważniejszym momentem ceremonii zaślubin jest podpisanie dokumentu (ketuba), który określa obowiązki męża. Para młoda staje po chupą (symbol domu), rabin błogosławi wino, które wspólnie wypijają, pan młody zakłada pannie pierścionek, po czym obowiązkowo tłuką kielich, wszystko w obecności dwóch świadków i weselników... i już, jak w 'Skrzypku na dachu' (link pod wpisem). Można zakrzyknąć: mazeł tov, co w jidysz znaczy więcej niż: na szczęście, niech odbiorcę życzenia spotka wszystko co dobre. A, jeszcze siedem błogosławieństw. Dalej wesele i wspólne życie.
I choć wydaje się, że w ceremonii jest mało elementów religijnych, w Izraelu tylko tak zawarte małżeństwa mają moc prawną. Nie istnieją śluby cywilne. Przyznać jednak trzeba, że śluby zawarte w innych krajach są honorowane.
Rozwód, który orzeka sąd rabinacki (bejt din), jest dopuszczalny. I choć nie jest uważany za szczęście, nie jest dramatem ani powodem do wstydu.

Skąd się wzięła w katolicyzmie nierozerwalność małżeństwa? Nie istniała przecież od początku, od czasów Piotra i Pawła a nawet Konstantyna Wielkiego... Małżeństwo długo było umową cywilną i Kk uważał to za wystarczające. Bardziej gorszące były wolne związki, traktowane jako grzech podwójny, przeciw przykazaniom i obyczajności. Jeszcze w wieku X nikt nie miał pojęcia o małżeństwach zawieranych w kościele. Zaczęło się to zmieniać, gdy okazało się, że miłość, i inne względy np. materialne czy polityczne, nie zawsze wybierają celnie i mogą trafić w poganina. I tak np. Mieszko I, książę za którego wolą została ochrzczona Polska, sam przystąpił do sakramentu chrztu (w obrządku łacińskim, co nie znaczy, że cyrylo-metodiańskiego nie było) w rok po ślubie z Dąbrówką, katoliczką jak najbardziej. Ups, odkładam polskich władców, bo i nad uznaniem małżeństwa króla Polski Jadwigi z Władysławem Jagiełłą Watykan się trochę długo zastanawiał, choć przyszły król dla wybranki ochrzcił się po raz piąty... Jednak obydwa przykłady wskazują na fakt, iż przysięga małżeńska składana drugiej połowie z przywołaniem obecności Boga nie była jeszcze znana, przynajmniej w obecnym kształcie i formie.

Pierwsze ustalenia o ślubach małżeńskich składanych w kościele zapadły na Soborze Trydenckim, w 1563 roku. Od tej chwili małżeństwo nie było ważne jeśli para nie złożyła przysięgi przed swoim proboszczem, w obecności dwóch świadków. Nowa sytuacja jednak wywoływała spory formalne, dlatego w 1590 roku zmieniono Prawo Kanoniczne, które zatwierdził papież Grzegorz XIII. Kodeks przetrwał w niezmienionej formie do 1917 roku, w którym to roku opracowano nowszy, ponoć bardziej przystający do czasów... chyba także dlatego, że zawarto w nim ustalenia, że w pewnych przypadkach zawarte małżeństwo nie zostało zawarte. Uf, wrócę do komplikacji za chwilę; na razie ciąg dalszy watykańskiego prawodawstwa, jeszcze jedno zdanie. Ostatnie poprawki (powiedzmy, kosmetyczne, aczkolwiek uznanie za przeszkodę 'niedojrzałości małżeńskiej jednego z partnerów' stanowiło wyłom) do 'kodeksu małżeńskiego' wprowadził Jan Paweł II w 1983 roku.

Wracam do komplikacji małżeńskich...
Pierwszym, który ogłosił nierozerwalność małżeństwa był... nie papież ani żaden inny duchowny, a Karol Wielki, w IX wieku. Przyznać trzeba, że roztropnie nie straszył karami ziemskimi ani piekielnymi, choć rozwód uważał za zbrodnię. Jednak dopiero Kk oświadczył, iż małżonkowie mogą liczyć na niebo tylko wtedy, gdy utrzymali związek małżeński nawet jeśli ten był piekłem. Oczywiście, po wprowadzeniu instytucji ślubu kościelnego jako obowiązującej.

Nie mogło nie być wyjątków, bo reguła bez wyjątku jest mało warta. Już Innocenty III w końcówce wieku XII ogłosił, iż małżeństwa chrześcijanina z poganką i odwrotnie, mogą być nieważne. A Bonifacy VIII wiek później stwierdził, iż papież jest w mocy uznać każdy związek za niebyły, jeśli podobna decyzja doprowadzi do zbawienia przynajmniej jednej duszy.

Sakrament małżeństwa jest nierozerwalny. Nie istnieje więc rozwód kościelny. Przysięgałeś, przepadłeś. Na wieki. Ale też ludzka przemyślność nie zna granic. Nie ma ma rozwodów, może być uznanie przysięgi za niebyłą, krótko mówiąc jej unieważnienie. I może okazać się, iż małżeństwo, które żyło z sobą xy lat, miało wspólne dzieci, nazwisko, dobra materialne... nigdy małżeństwem nie było. Przechowywane w szufladzie taśmy video i zdjęcia uwieczniające wymianę obrączek, ręce związane stułą, gest błogosławieństwa... przypominają fakt, który nie zaistniał.
Uczciwszy jest jednak rozwód cywilny jasno głoszący, iż małżeństwo przestało istnieć w dniu takim a nie innym. Od tego do tego dnia istniało, dzieci są wspólne, o majątek niech się byli małżonkowie kłócą w odrębnym procesie. Prawnicy też ludzie, muszą zarabiać, by żyć.

Benedykt XVI był przeciwnikiem rozwodów. Ponoć nawet napomniał Rotę Watykańską za ułatwianie odzyskiwania wolności. Dla odmiany obecny papież Franciszek twierdzi, iż procedura unieważniania małżeństwa powinna być szybsza i prostsza. Wpadło mi dziś w ucho zdanie ks. Oszajcy, że Kościół Franciszka jest kościołem ośmiu błogosławieństw... kościołem miłości i przebaczenia, nie zamykającym drzwi przed nikim... Ładne zdanie, oby było prawdziwe.

I tyle gadania spowodowały niewinne pytania małolatki i nastolatki. Jedenaste przykazanie powinno brzmieć: nie podsłuchuj.
Pod baldachimem razem stać to czar...
https://www.youtube.com/watch?v=nLLEBAQLZ3Q

01-11-2014 17:32

Prasa rozmaita i inne media pełne są doniesień o świątecznych różnicach. Oczywiście, mam na myśli trzy dni świętowania. Nieszczęsny Samhain, Dziady, Wszystkich Świętych i Zaduszki. W niektórych artykułach Wszystkich Świętych i Zaduszki (które to dni połączyły się w jedno święto) zastępowane są Świętem Zmarłych, tak jakby zmarli mogli świętować. Ciągnie się za nami to nieszczęsne nazewnictwo z czasów PRL-u, kiedy próbowano swobodnie, że nie powiem – bezmyślnie, żonglować świeckością i nazewnictwem. Po latach myślę, że można było znaleźć mnóstwo lepszych określeń, np. Dzień Pamięci, bo określenie Święto Przodków kojarzy się bardziej z kopalnią niż z cmentarzem....
Z drugiej strony patrząc – Dzień Zmarłych brzmiał poprawnie, bardziej demokratycznie, nie ograniczał świętowania do chrześcijaństwa. Śmierć dotyka wszystkich. Żal po odejściu osoby bliskiej jest jednako bolesny dla wierzącego jak i niewierzącego. Ten drugi ma trudniej, nie pocieszy go wizja Raju ani spotkania po drugiej stronie. Życie kończy się nieodwracalnie. Ale prawo do pamięci mamy wszyscy. Odrębnym problemem jest jej trwałość. Próbujemy ją zachować wymyślnymi nagrobkami, światłami na cmentarzach, morzem kwiatów. Sądzę, że dobra myśl, wspomnienie, przekazanie wiedzy o przeszłości pokoleniom następnym, ma nie mniejsze znaczenie, a nawet większe od funeralnego przepychu.

Wracam z uporem do podziału świąt, gdyż media przekazują dość jednostronną wiedzę, wg której święto jest katolickie od zarania dziejów, czyt. od stworzenia świata. Przeciwko podobnemu buntuje się moja słowiańska duszyczka. Nie roszczę pretensji do słowiańskości dnia Wszystkich Świętych choć równie bezzasadne byłoby szukanie ewangelicznej wskazówki świętowania. Judaizm do dnia dzisiejszego nie zna podobnego święta; nie zna pojęcia świętości człowieka, jest to przymiot przynależny wyłącznie JHWH. Chrześcijaństwo natomiast miałoby problemy ze wskazaniem konkretnej daty początku święta. Jego genezy także, prawdopodobnie jest efektem wpływu 'obcych' kultur. Mówi się więc o II lub IV wieku, rzadziej o roku 610 kiedy to w kościele Matki Bożej Męczenników (Panteon, który Bonifacy IV dostał w darze od cesarza), złożono relikwie straconych za wierność religii. Papież Grzegorz IV, w 837 roku, ustanowił 1 listopada dniem pamięci wszystkich świętych Kościoła katolickiego; wszystkich zbawionych, także tych nieznanych i zapomnianych. O motywach datowania można mówić długo. W tym roku podkreśla się trudności w wykarmieniu pielgrzymów przybywających do Rzymu na dzień 1 maja, który był pierwotnie dniem czczenia świętych i męczenników. Próbuję przyjąć wyjaśnienie, zepchnąć w niebyt myśl o jedynie większych kosztach pielgrzymki i podwojonych zyskach mieszkańców miasta.

Wszystkie społeczności ludzkie, niezależnie od kultury i religii, pamiętały o zmarłych. Nie tylko o świętych i jednostkach wybitnych, także o szarych ludziach, dalekich przodkach, rodzicach, krewnych, sąsiadach. W świecie słowiańskim dzień Dziadów Jesiennych był nie mniej popularny niż trzy pozostałe święta poświęcone pamięci przodków: Dziady Zimowe, Wiosenne, Letnie; wszystkie związane z równonocą lub przesileniem i pełnią Księżyca. Zimowe dały się przekształcić w wieczerzę wigilijną (pusty talerz dla przodka, który może pojawić się w roli nieznanego wędrowca), Wiosenne (równonoc), razem z Wielką Nocą słowiańską połączono z chrześcijańskim wspomnieniem Zmartwychwstania Pańskiego, Letnimi zawładnął Jan Chrzciciel i zabawa przy ogniskach, nawet nazwę święty narzucił: Noc Świętojańska. Problem stanowiły Dziady Jesienne, które nie dawały się wykorzenić jak słowiańszczyzna długa i szeroka, a była wówczas nie mała i nie słaba. Jedynym sposobem była zmiana sposobu świętowania. I tak w 998 roku zaczęto świętować Dzień Zaduszny. Skojarzenia słowiańskie są tak silne, że nie sposób im się oprzeć. Nadal palimy ognie na grobach, składamy ofiary z kwiatów i dymów ognisk, odpędzamy światłem demony, wspominamy zmarłych i przez to szukamy łączności z nimi. Nadal najważniejszą sprawą jest bycie na cmentarzu, zapalenie tam światełka. Nie jest to obyczaj katolicki. Ogień jest ważny, ma wskazywać drogę, dusze mogą się przy nim ogrzać, przez chwilę być z bliskimi od których odeszli. Światło jest od zawsze symbolem życia, przeciwieństwem śmierci.

W zamierzchłych czasach tego dnia nasi przodkowie chodzili gromadnie na cmentarze. Akurat tego dnia, bo w pozostałe dni roku przestrzegano rozdziału świata żywych od świata umarłych, światła od ciemności, sacrum od profanum. Jedyny dzień, w którym świętowanie przenosiło się na groby. A było to święto radosne. Śpiewano, tańczono, biesiadowano na grobach, ulewając kroplę alkoholu dla dusz. Dusze przodków nigdy nie były skazane na wieczne potępienie, wizja katolickiego piekła trwającego wiecznie była im obca, choć znali Naw Jużną, ale i z niej było wyjście, niełatwe ale możliwe – ponowne narodziny. Słowianie nie musieli ich prosić o wstawiennictwo u Boga. O przodkach należało pamiętać, bez nich by nas nie było (choć możemy się zastanawiać czy jesteśmy ich najdoskonalsza spuścizną), jednak zaproszenie dusz na biesiadę było symboliczne. Jeśli myślimy inaczej, wystawiamy niezbyt pochlebną laurkę naszym dziadom, uważając ich za mocno niedorozwiniętych intelektualnie i religijnie. To prawda, że współczesna wiedza była im daleka, człowiek musiał do niej dojrzeć, dorosnąć... wiara słowiańska była jednak spójna i nie gorsza od innych. Warto o tym pamiętać?? Myślę, że tak. Znajduję w tym powód do dumy. Światełko najdalszym przodkom sprzed 2,5 tysięcy lat zapalam. Byli tutaj. 1,5 tysiąca lat przed chrześcijaństwem. Kochali, modlili się śpiewem i tańcem, przeminęli. Nie ma śladów po wspólnym kurhanie. Cmentarzysko zarósł las. Pamięć rozwiał wiatr... ale czy na pewno, do końca? Ich następcy nadal palą ognie, dzielą się wspomnieniami, ucztują z bliskimi w domach...
Fota z internetu; wybrana specjalnie dla gałązki świerkowej...

Wpis powinien znaleźć się w wątku o religiach. Jednak ten został przejęty przez pouczenia niezwiązane z tematem i reklamy. Nie jest moją sprawą dbanie o zgodność wpisów z tematyką wątku. Jeśli nikomu: administracji i użytkownikom, to nie przeszkadza... niech tak będzie. Wątek jest dla wszystkich. Można ośmieszać się brakiem podstawowej wiedzy (nie zauważając różnicy między islamem a islamizmem, szpakiem a kosem, że o tytularze kościelnej nie wspomnę, bo mylenie tytułów świeckich i kościelnych przy bezmyślnym pisaniu jest normą) robiąc przy tym minę mędrca i gwiazdy; nie ma zakazu, regulamin tego nie zabrania, a czytelnicy mają radochę nie traktując poważnie mydlanej pedagogiki znad balii i tary.

Nie każdą rękawicę podnoszę. Mam swój honor, nie znęcam się nad bezbronnymi intelektualnie; poczekam aż rzucająca dziurawymi rękawiczkami się zmęczy i odejdzie bardziej lub mniej dobrowolnie. Nie liczę na założenie nowego wątku na 'r', typu: rozsądnie rozdygotane rady Reni redagowane rozmaicie, rozśmieszająco rozwalające roślinnym rozumem rozmowy religijne... bo nie o nowy wątek chodzi, o czym wie każdy, kto usiadł przed komputerem wcześniej niż wczoraj. Mam czas i blog, gdzie mogę pisać... dlatego rozwalaczce życzę powodzenia. Dziwne? niekoniecznie; myślę, że to dla niej bardzo ważne skoro nie ustaje w wysiłkach i męczy się tak strasznie. Jeśli już osiągnie cel... co będzie robić dalej?? ot, ciekawostka. Każdy ma własne życie, nawet moje Czy-psie, jedynie Renia żyje cudzym.

Żeby gołosłowia nie uprawiać... było? Było! Nick się zmieniło, bo się musiało, ale charakteru się nie dało; takie życiowe piętno... Mogę tylko współczuć. Żal mi Cię, Reniu. Aż tak siebie nie lubić? to straszne!
http://www.klub.senior.pl/showpost.p...ost count=198

http://www.klub.senior.pl/showpost.p...st count=1082

Archiwum
2007
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2008
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2009
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2010
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2011
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2012
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2013
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2014
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2015
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2016
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2017
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2018
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2019
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2020
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2021
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2022
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2023
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2024
Luty
Marzec
Kwiecień


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:06.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.