menu

senior.pl - aktywni w każdym wieku

Wróć   Klub Senior Cafe
Zarejestruj się FAQ / Pomoc Szukaj Dzisiejsze Posty Oznacz Fora Jako Przeczytane

01-12-2009 18:58

Na ten ślub czekałam z wyjątkową niecierpliwością. Wydawała za mąż, swoją córkę Asię, moja "przyszywana Córka" śliczna Ela. Ślub był świecki, ale w podwojach Pałacu Biskupiego.

Pałac jest niezwykły. Powstał w XVII wieku z fundacji bpa Zadzika (1637b-41). To ten sam biskup, który wypędził arian z Polski.Budowla ma charakter otwartej rezydencji, zachowującej jednocześnie wieże. Poza zespołem pałacowym są dziedzińce z pięknymi ogrodami. Wnętrze też jest niezwykłe a szczególnie Wielka Izba Stołowa zwana również Salą Portretową, z bogatą polichromią modrzewiowego stropu. Na wspaniały wystrój wnętrza składają się malowane fryzy - z portretami biskupów krakowskich.

W tej chwili jest to Muzeum Narodowe, a ja co raz częściej myślę czy nie przyjdzie do głowy jakiejś komisji przekazać ten obiekt władzom biskupim, ale to tak na marginesie.

Ślub właśnie odbywał się w tej niezwykłej sali. Biskupi z całą surowością i myślę, że z niepokojem patrzyli na młodą parę. Nieco przyjaźniej patrzył Polski Orzeł. Mistrz ceremonii - kobieta- z insygniami władzy państwowej, dawała ślub. Młodzi przysięgali miłość wierność i całkowite oddanie. Podpisywali swój cyrograf, wierząc głęboko, że na zawsze aż po grób.
Tego życzyli im liczni zebrani - rodzina i przyjaciele, wręczając bukiety kwiatów i upominków. Szampańskim toastom nie było końca.

Ja do tych życzeń dołączam się całym sercem - bądźcie zdrowi,szczęśliwi i radośni, a życie Wasze niech płynie w dostatku i dobrobycie, nie koniecznie takim jaki towarzyszył tym, którzy patrzyli na was z wysokości.




25-11-2009 18:34

Mówią, że nieszczęścia chodzą parami. Coś mi się zdaje, że jest w tym trochę prawdy.
Mój telewizor, który towarzyszy mi w moim maleńkim pokoiku, zapowiadał swoją chorobę już wcześniej, ale wczoraj włączyć nie było go można. Jest mi potrzebny, szczególnie rankiem, aby wysłuchać pierwsze informacje i przeglądy dzienników.
Trudno, trzeba szukać lekarza do tego urządzenia. Telefon, tu, tam i pan „naprawiacz” znalazł się. Przyjechał rano i zabrał się do rzeczy czyli naprawy. Widać było, że zna się na sprawie, bo telewizor z małymi przerwami włączał się i wyłączał. Wszystko wskazywało, że jeszcze chwileczkę a telewizor będzie w normie. Z tą nadzieją wyszłam do kuchni, by usłyszeć, że coś się stało, chyba w kontaktach, bo nie ma dopływu prądu. Szukamy z mężem przedłużaczy aby podłączyć się z innego pomieszczenia. Przedłużacz jest, kontakt także, włączamy telewizor i ten jak dawno temu pięknie odbiera. Dziękuję, płacę i cieszę się.

Został do naprawy kontakt. Nie martwię się tym, bo to przecież pestka w porównaniu z naprawą telewizora. Szukamy elektryka, Pan Mirek licencjonowany, osiedlowy elektryk wyjechał, inny znawca elektryki przyjść nie może. No to może Michał. Michał odpowiada, że to nie jego branża, może Czarek. Czarek przychodzi i doradza innego elektryka, który akurat naprawia coś u znajomych. Tadek przyprowadza go. Już cieszę się na myśl, że wszystko w krótkim czasie wróci do normy.

Pan podobnie jak poprzednik zna się na rzecz. To widać. Wstawia nowe gniazdo, jeszcze trzeba wstawić drugie i po robocie. W drugim jest plus, nie ma minusa, lub odwrotnie, ale chyba chodzi o jakieś 0. Bez tego minusa czy plusa, lub 0 nic się nie zrobi. Trzeba szukać. Bardzo ważnej puszki, w której mógł być ten plus, minus, lub zero, nigdzie nie ma. Ostukuje, opukuje ścianę, szuka, szuka puszki. Nie wiadomo gdzie i kto ją ukrył , bez niej naprawa jest niemożliwa.

Patrzę na Tadka( to mój mąż od wieków) widzę,że denerwuje się co raz bardziej, bowiem przed jego oczyma pojawia się wizja, wizja kucia tynku, robienia dziur, wreszcie malowania czyli remontowania, a tego on najbardziej nie lubi. O tym wiemy tylko my - ja i moja córka Mirunia.
Pan niestety żegna się z nami mówiąc, że bez takiego urządzenia, które wykaże gdzie jest przerwa w dopływie prądu, nie da się nic zrobić. Patrzę błagalnie na niego. Po chwili wraca od drzwi i mówi, że spróbuje takie urządzenie „skombinować” i zapowiada powrót jutrzejszym rankiem
.
Atmosfera domowa zagęszcza się, najlepiej by było zniknąć.A tu, „puk”, „puk” wchodzi Tereska, moja trzecia „przyszywana” córka i zaprasza na kijkowy spacer. Jaka ulga. Oczywiście korzystam z okazji, wychodzimy.

Jutro, jutro – wyrok, remont a może nie?

24-11-2009 17:34

Znamy się od początku lat 70-tych. Wtedy los mnie rzucił tutaj, na tę ziemie, którą nie znałam. Wszystko było obce. Inne ścieżki, inne górki, nie te domy, nie ci ludzie. Odwrotu nie było. Wiedziałam, że muszę zostać a na dodatek muszę to miejsce pokochać, bo inaczej jak żyć ! Postanowiłam pokochać, rozum miał mi w tym pomóc.

Organizowany był kurs dla przewodników świętokrzyskich.Poszłam i tam ich poznałam.Stefan był już wziętym przewodnikiem, z doświadczeniem i renomą, my kandydatami. I tak się zaczęło. Spotykaliśmy sie na szkoleniach a potem już po egzaminach, wcale nie łatwych, na cotygodniowych czwartkowych spotkaniach szkoleniowo- doskonalących. Po nich, dość często zaglądaliśmy do Winnicy, modnej wówczas restauracji gdzie podawano "Żarkoje". Czasami był kieliszeczek i tańce.

Pomyślałam, czas ucieka, nasze dni co raz krótsze, trzeba się spotkać w tym miejscu gdzie było nam radośnie, bo kto wie, bo kto wie...... Na hasło "spotkanie w Winnicy" odpowiedzieli ochoczo.

Swoim "mercedesem" podjechałam pod ich dom. Jadzia już czekała. Powoli, majestatycznie, podpierając się laską zdążała w naszym kierunku. Wejście było trudne i kłopotliwe, jak niegdyś na Łysicę. Na czas zdążyła i Iwonka.
Przed Winnicą czekał na nas Stefan.

Winnica okazała się restauracją elegancką, piękną, trochę tylko przypominała tą naszą. Ja jak zwykle szukałam przeszłości. Okazało się, że właściciel jest ten sam - PSS (młodszym osobom przypominam, że to oznacza Powszechna Spółdzielnia Spożywców.)
Po starych czasach pozostały płaskorzeźby wykonane w drzewie z ludowymi scenami folkloru rosyjskiego.

Podeszła pani kelnerka, meni było niezwykle bogate, my szukaliśmy Żarkoje. Było. Zatem zamówiliśmy jak dawniej, nie zapominając o kieliszeczku.

Czekając, rozmawialiśmy. O czym mogliśmy rozmawiać, oczywiście o przewodnictwie i wojnie. Czasy dzisiejsze ominęliśmy. Stefan, partyzant AK mówił o końcówce wojny, o uciekających Niemcach i wkraczających Rosjanach. Jadzia członkini Szarych Szeregów, o trupach, które widziała leżących z poodcinanymi palcami u rąk. Iwonka będąca wówczas na wschodnich terenach Polski, mówiła o Ukraińcach Własowcach, którzy o mało co nie popełnili linczu na niej. Ja nie mówiłam o "swojej wojnie", bo wcześniej czytali o niej w mojej książce, którą oczywiście im wcześniej podarowałam.
Pytam ich czy jeszcze uczestniczą w imprezach narodowych i stoją przy sztandarach. Niestety już nie. Jest to zadanie dla nich stanowczo za trudne.

Pani przyniosła zamówione danie. Bo co to jest Żarkoje? To gliniany dzbanuszek z zawartością, przykryty gorącym placuszkiem. W dzbanuszku - wołowina w sosie, pieczarki, frytki, groszek. Co jeszcze nie wiem, wiem natomiast, że smak był wspaniały i niepowtarzalny. Jadzia pomagała Stefanowi, bo po udarze, ręce jego przypominają osikę.

Patrzyliśmy na siebie i opowiadali. Opowieścią nie było końca. Stefan doskonale znał swoją statystykę wycieczkową. Oprowadził 1500 wycieczek w ciągu 40 lat swojej działalności, jako pilot był w 18 krajach. Był doskonałym mówcą, niemal oratorem, znającym wszystkie miejsca, każdy zakątek dokąd wędrował z turystami.
Tadek przypominał swój Raj i tysiące grup wycieczkowych. Jadzia swoje muzea. Narodowe i Muzeum Żeromskiego. Nie zapomnieliśmy o swoich kolegach, którzy przestali oprowadzać, bo albo są za starzy albo leżą na kieleckich cmentarzach. Tylko tablica umieszczona na starym cmentarzu opowiada ilu ich było.

Nasze spotkanie powoli dobiega końca. Żegnamy się. Patrzę na moich przyjaciół, każdy z nich ma więcej jak lat 80.Wśród nich jestem najmłodsza, ale jaka to młodość!!!. Odwożę ich.

Wczoraj dowiedziałam się, Iwona jest bardzo chora.




22-11-2009 10:21

Lustro towarzyszy nam przez całe życie.

W młodości chętnie zaglądamy i patrzymy na siebie z większym lub mniejszym podziwem.Nawet wtedy gdy jesteśmy młodzi i piękni, dostrzegamy różne mankamenty urody, bo to wągier, plamka, jakaś inna wada skóry, która potrafi zaprzątnąć nasze myśli i uczucia
.
W wieku nieco późniejszym zaglądamy może częściej, bo to czy owo należy poprawić, pomalować czy zamalować.

Ale lustro w wieku późniejszym lub całkiem późnym, jest zdradliwym przedmiotem.Moje lustro było przyjacielem a stało się wrogiem, razem ze mną zestarzało się.
Ono pokazało mi pierwsze podłużne zmarszczki na czole.Początkowo były cieniutkie,malutkie, delikatne, ale powoli, bardzo powoli, nawet niedostrzegalnie stawały sie głębsze, co raz głębsze, aż zamieniły sie w bruzdy( no może jeszcze nie takie głębokie jak okopy). Nimi to nawet nie martwiłam się. Nie powiem, że dodawały uroku, ale wskazywały, że myślę, zastanawiam się, że jestem ciekawa świata.

Potem pojawiły się, a może nawet równocześnie z bruzdami czołowymi, "kurze łapki".Oj niedobrze moja pani pomyślałam. Rób coś z nimi, zacznij walczyć, przecież jest tyle środków. Walczyłam. Krem, serum, głaskanie, wklepywanie, a one nic, jakby nie dostrzegały moich starań, małe łapki rosły, dorastały i zamieniały sie w kurze łapy.

Nie załamałam się i nie popadłam w depresję nawet wtedy gdy pojawiły się nowe, takie inne, pionowe linie w okół ust. Małe brązowe plamki przyglądały im się z zaciekawieniem. Pomyślałam, trudno.

Ale kiedyś, było to nie tak dawno kiedy spojrzałam w moje starożytne lustro zobaczyłam w nim podobiznę mojej nieżyjącej mamy. Załamałam się. Miała siateczkę na policzkach. To już koniec, pomyślałam!.... Chyba jednak jeszcze nie, ta twarz przecież musi stać się ciekawa, bardzo ciekawa i dopiero wtedy kiedy będzie bruzda na bruździe, plama na plamie ....niech się dzieje co chce.

Moje drogie czytelniczki (bo nie chodzi o czytelników) nie szukam rad, porad kosmetycznych, współczucia, nie chcę też roztaczać wizji przed wami samymi, wręcz przeciwnie ja spieszę z pomocną radą, którą ostatnio na sobie wypróbowałam. Zdejmuje okulary, wtedy zmarszczki same ulegają degradacji. Broń Boże nie używajcie lustra powiększającego. Ja swoje posłałam w najdalszy kąt łazienki.

20-11-2009 10:13

Samo słowo zebranie, u wielu wywołuje niechęć. Z reguły nie chodzimy na nie, omijamy je, wykręcamy się brakiem czasu i ważniejszymi zajęciami, usprawiedliwiamy się na różne możliwe sposoby.

Ja wczoraj nie szukałam żadnych wykrętów, poszłam na zebranie osiedlowe z burmistrzem w roli głównej.Burmistrz mówił długo, nawet bardzo długo, ja siedziałam i słuchałam, a moje serce radowało się co raz bardziej. Bo nie były to czcze słowa. Za każdym słowem stał czyn, który można w każdej chwili zweryfikować. Nie mówił o złej przeszłości swoich poprzedników. Mówił o tym co zrobiono i jaką ma wizję na najbliższe lata.

Będąc osoba krytyczną, ale i życzliwą ludziom, "kontrolowałam" z całą surowością jego wypowiedzi.Mówił prawdę.

Zaczęłam z nim wędrować (oczywiście w myślach) po miejscach gdzie wykorzystano w wielkim stopniu środki unijne. Jeszcze raz zwiedzałam zabytkowe a odnowione obiekty - klasztor bernardynek, kościół parafialny, klasztor franciszkanów. Jechałam drogami wsi i osiedli gminnych gdzie w 100 procentach powstały nowe drogi i chodniki. Uczestniczyłam w zmaganiach sportowców na nowym stadionie Orlika. Oglądałam nowe piękne i charakterystyczne lampy przy drogach i parkingach naszego miasteczka.

W wyobraźni widziałam nasze zabytkowe miasteczko po pełnej renowacji. Ruiny zamku, które w najbliższych czasach zamienią się na piękny obiekt o wielkim znaczeniu historycznym. Szłam do tego miejsca, nową "ścieżką mnicha". Przechodziłam obok Niemczówki, (dom z XVIw), który wypięknieje już w roku następnym, podobnie będzie z Synagogą.
Razem z nim budowałam nowe 4 stadiony i hale sportową. Organizowałam wielkie imprezy folklorystyczno - historyczne z udziałem naszej drużyny rycerskiej ( do drużyny jest już nabór i szyją się stroje). W dolinach, na stokach i w miejscu gdzie miało być Morze Chęcińskie, powstawały całe nowe osiedla (mnóstwo chętnych do budowy) i płynął nowymi rurociągami gaz.

On mówił a ja marzyłam żeby doczekać tej chwili kiedy ta wspaniała wizja zamieni się w pełni w rzeczywistość.
Wiem, że tak się stanie, bo wreszcie jest właściwy człowiek na właściwym miejscu.
I to właśnie zebranie pozwoliło mi spojrzeć na naszą polską rzeczywistość innym okiem. Wszelkie wojny na górze z kaczorami i donaldami w tle, afery i aferki, komisje śledcze, stały się jakoś mniej ważne, bowiem MOJA MAŁA OJCZYZNA jest w pełnym rozwoju.ma przed sobą wielką, turystyczną przyszłość.





Strona 1 z 3:
 1 
 > 
Archiwum
2007
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2008
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2009
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2010
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2011
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2012
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2013
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2014
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2015
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2016
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2017
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2018
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2019
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2020
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2021
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2022
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2023
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień
2024
Luty
Marzec
Kwiecień


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:43.

 
Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.