Klub Senior Cafe

Klub Senior Cafe (http://www.klub.senior.pl/index.php)
-   Polityka - wątki archiwalne (http://www.klub.senior.plhttp://www.klub.senior.pl/f-polityka-watki-archiwalne-185.html)
-   -   Wybory - idźcie głosować cz. II (http://www.klub.senior.plhttp://www.klub.senior.pl/polityka-watki-archiwalne/t-wybory-idzcie-glosowac-cz.-ii-1248-print.html/)

Ewunia 18-09-2007 22:34

Wybory - idźcie głosować cz. II
 
No mus to mus, drugą część zakładam, tamtą pierwszą zaraz zamkną czu cuś. A żeby nie zakładać dla zakładania kolejny link - zupełnie nie agitujący do niczego poza dokonywaniem mądrych wyborów... "aby wolność nie smakowała zupą z brukwi" http://www.matka-kurka.net/post/?p=1025

chickita 18-09-2007 22:48

dostałam dzisiaj taki mail od kolegów, normalnie nie wiem co mysleć, ja to polityczna nie jestem ale generalnie to częściowo muszę sie z tym zgodzic. Z góry przepraszam ale ja tylko cytuje.

Bajka z morałem
Pokłóciły się okrutnie członki ciała. No bo kto tu rządzi ?
- Toż jasnym jest, że ja - burknął mózg - to ja tu myślę i wszystko
kontroluję.
- Bzdura! - zaprotestowały ręce - my tu robimy najwięcej - zarabiamy na
wasze utrzymanie.
- Ech - westchnęły nogi - to nasza rola rządzić, to my decydujemy jaki
kierunek obrać i dążyć w słusznym kierunku.- My - odparły oczy - myśmy
szefami - my wszystko widzimy i naprawdę nic nam nie umyka.
- Bzdura - odparł żołądek - to ja tu rządzę, wytwarzam wam wszystkim
energię, ciężko pracuję i trawię. Beze mnie zginiecie...- JA BĘDĘ SZEFEM
- nagle odezwał się milczący dotąd tyłek - I JUŻ.Śmiech ogólny, no całe
ciało się nie może pozbierać.- DOBRA - odpowiedział tyłek - jak tak, to
STRAJK. I przestał robić cokolwiek.Minęło kilka godzin. Mózg dostał
gorączki. Ręce się powykrzywiały. Nogi zgięły się w kolanach. Oczy wyszły
na wierzch. Żołądek wzdęło i spuchł z wysiłku.
Szybko zawarto porozumienie. Szefem został tyłek.
I tak to już jest drodzy moi.
Szefem może zostać tylko ten, co ***** robi!

emiliaplater 18-09-2007 23:12

A ja właśnie zadałam rozpaczliwe pytanie
 
na innym forum: jeśli mam poglądy liberalne w kwestiach gospodarczych i obyczajowych, a na postkomunę nie pozwala mi głosowac sumienie, to kogo mam wybrać, żeby nie dostać schizofrenii? :confused:

chickita 18-09-2007 23:15

Emilko to moze daj luz i normanie nie idz na wybory? Nie bedziesz miala doła a i Twoje sumienie bedzie miało spokój. To i schizofrenia Ci nie dokuczy.

Lila 18-09-2007 23:22

Emilko,poczekaj na decyzję do naszego spotkania.może dojdziemy do jakiegoś konsensusu?

emiliaplater 19-09-2007 00:11

Kolega z tego forum mi poradzil tak:
Cytat:

Primo: głosować.
Secundo: skoro nie ma partii dokładnie spełniającej Twoje oczekiwania, to na najbliższą
Tertio: jak takiej jednak nie ma, i tak pójść i oddać głos nieważny.

emiliaplater 19-09-2007 00:13

Cytat:

Napisał Lila
Emilko,poczekaj na decyzję do naszego spotkania.może dojdziemy do jakiegoś konsensusu?

Sądząc z rozmaitych Waszych wypowiedzi konsensusu raczej nie będzie... :) Chyba że co do kwestii iść/nie iść. Bo poglądy mamy tu różne...

Alsko 19-09-2007 07:23

Zgroza!!!
 
Cytat:

Napisał Lila
Emilko,poczekaj na decyzję do naszego spotkania.może dojdziemy do jakiegoś konsensusu?


Na taki sabat się nie piszę :mad:
Sabatujcie se same, skoro o cyrku chceta, to beze mnie!!!
Miało być miło, obiecanki cacanki... I wierz tu cłeku babom...

Anielka 19-09-2007 08:26

1 Załącznik(ów)
Alusiu podejrzewam,ze Lila zaprosi Emilie platerówne na sabat jasnogórski,bo jeżeli do W-wy to ja tez dziekuje.Masz racje ma byc miło ,sympatycznie i wesoło.Spokojnego i milego dnia życze.Załącznik 6915

Bianka 19-09-2007 08:47

Wkleję Wam coś z Onetu
 
Opowiem Wam historię jednego życia. Sami ocenicie, czy tak można i wypada żyć!

Szukam ciągle takiej formy przekazu, która nie będzie razić dydaktyzmem, ale bawiąc, wzruszając nuczy mnie tego, czym chce się podzielić z innymi. Lubię historie z życia wyrwane, jak zdążyłem zauważyć takie historie lubicie również Wy czytający moje próby formułowania słów w poszarpane myśli. Opowiem wam historię prawdziwą, nie będzie w niej polityki, szermierki ideologicznej, będzie tylko treść życia bohatera. Bohaterem opowieści jest człowiek, nikt ważny dla świata, świat nic o nim nie wie, a gdyby wiedział nie zawracałby sobie nim głowy. Urodził się mój bohater dawano temu przed wojną, w małej ukraińskiej wiosce kilkadziesiąt kilometrów od Terespola. W domu było ich 9, mogło być 12, ale troje zmarło na biedę. Ten bardzo pospolity rodzaj śmierci, na nikim nie robił wrażenia, tak się zyło i tak się umierało. W domu mojego bohatera było tak, że jadł ten kto pracował, a pracować, trzeba było od 6 lat, od świtu do nocy, żeby zarobić 1,2 zł. Za przedwojenne 1,2 zł. można było kupić dwa bochenki chleba i pudełko zapałek. Taki wikt starczył na parę kęsów całej rodzinie, gdyby nie 2 morgi w 7 kawałkach obsiane tym i owym, cała rodzina umarłaby na biedę. Żyło się przed wojną, w ukraińskich wsiach, biedą i cieszyć się wolną Polską nie było komu. Ludzie w małych ukraińskich wioskach przeklinali tę wolność, może i skosztowaliby patriotyzmu chochlami, gdyby patriotyzm nie smakował zupą z brukwi i zapałką dzieloną na 4. W tej wolnej Polsce, wolny był ksiądz, kolejarz, bogiem nazywano lekarza.

Gdy zachorowała matka 8 dzieci, mój bohater poszedł do miasta łaski prosić. Od księdza dostał łyżkę miodu i przykazanie by tej hojności nikomu nie zdradził, gdyż inni gotowi do miodu się zlecieć. Od lekarza cenę, której nie potrafił sobie wyobrazić. W końcu zaszedł do sterego żydowskiego sklepikarza, właściwie już tylko po to, by cukierki za szkłem pooglądać. Zobaczył stary Żyd małego bohatera i dowiedział się co go sprowadza. Kiedy usłyszał o suchotach matki, wystawił receptę. Idź mały do domu i powiedz mamie, niech się leczy tym co ma. Niech pije mleko z masłem na zmianę z surowymi jajkami, tak się z gruźlicy leczą ludzie biedni. Mojej zonie to nie pomogło, ale was jest więcej możecie się głośniej pomodlić, może Bóg uzna, że 8 dzieci potrzebuje matki. Masz na drogę miętusów i postaraj się zjeść tyle, żeby starczyło dla tej siódemki co w nawet popatrzeć na frykasy nie miała okazji. Cukierków starczyło dla sióstr i braci, matka przeżyła. Nikt nie wie dlaczego i od czego? Jajek, masła, mleka, czy modlitwy? Żeby rodzinie nie było zbyt wesoło, po ozdrowieniu matki przyszła wojna i to wojna z dwóch stron, właściwie z trzech stron. Najpierw Moskal zajął wieś i bił Polaków i Ukraińców. Potem Niemiec wygonił Ruskiego i Polaków bił Niemiec z Ukraińcem, a Polak ścigał Ukraińca i Niemca. Mój bohater miał już mleczny wąs, nie był dzieckiem rozumiał co się wokół niego dzieje i pojąć tego nie potrafił. Kto zrozumie, że jednego dnia Ukrainiec wrzucał Polskie dzieci do studni, by następnego Ukrainka polskie dzieci, przed Niemcami, chowała pod spódnicą. Kto zrozumie, że w dzień powszedni Polak podpalał ukraińskie chałupy, a od święta krył po chałupach tych Ukraińców, którzy banderowców nie uważali za godnych Tryzuba.

Pewnie zastanawiałby się nasz bohater przez 5 lat, nad tym czego do dziś wytłumaczyć nie podobna. Stało się jednak tak, że rozmyślania przerwał mu pewien Niemiec, który złapał go na tym, że jest Polakiem. Z tej przyczyny, że Polak był Polakiem, Niemiec postanowił odstawić go do Westfalii, gdzie niemieccy rolnicy swoich synów oddali w ofierze III Rzeszy i teraz brakował im rak do pracy. Mój bohater został przyłapany tak, że nie zdążył słowa powiedzieć rodzinie, właściwie pożegnał się tylko sam ze sobą, uznał, że to już koniec. Mylił się i to tak bardzo jak tylko mógł się w tamtym czasie pomylić Polak z góry uznając nimca za złego. U Niemca zaznał mój bohater dobra, jak na tamte mordercze czasy, dobra niebywałego. Pierwszy raz mój bohater doznał czegoś, co mu było obce. Jadł na przymusowych robotach do syta, gdy zachorował zobaczył lekarza. Niemiec mówił do niego, patrzył na niego i traktował go jak syna, zwłaszcza od tego czasu, gdy listonosz przyniósł mu ze Stalingradu aluminiową blaszkę i kilka słów spisanych na rutynowym urzędowym papierze. Tak Niemiec pożegnał swojego syna, któremu nigdy nie mówił, że blond włosy i niebieskie oczy czynią człowieka lepszym i bezwzględnym.

Prawdopodobnie, mógł mój bohater przeżyć u Niemca do końca wojny, ale poczuł się zbyt pewnie w roli najedzonego i odwiedzanego przez lekarza. Z powodów, których do dziś nie jest w stanie zrozumieć, ukradł Niemcowi coś co należało do Niemca. Nie była to rzecz wielka, jakieś bibeloty, broszki, spinki, wszystko ledwie pozłacane. Tego Niemiec nie mógł zrozumieć, był dobrym Niemcem, w bardzo złym czasie i dostał zapłatę niespodziewaną. Gdy Niemiec przestał rozumieć popatrzył na mojego bohatera, jak na tego, ze wschodu, jak na tego mordercę, słowiańskie zwierzę, które zabiło mu wspaniałego niebieskookiego syna. I tak trafił mój bohater do obozu pracy, gdzie przypomniał sobie smak zupy z brukwi okraszonej karakonami. Ledwie przeżył te przygodę, był bity, głodzony, poniewierany i codziennie szantażowany śmiercią. Z podziwem patrzył mój bohater na ruskich żołnierzy, tych samych co palili stodoły na Ukrainie, jak szli na pewną śmierć z laskami dynamitu ukradzionymi z kopalni, w rękach je detonowali między znienawidzonymi wachmanami. Przeżył mój bohater obóz, wyzwolił go amerykański, czarny jak ziemia żołnierz. Takiego cuda jeszcze bohater nie widział, trzeba pamiętać, że na Ukrainie nie było kranów i rower miał tylko kolejarz w mieście, nie było objazdowego kina, zatem bohater zobaczył człowieka nie z tej ziemi. Szybko się jednak oswoił z tym widokiem, zwłaszcza, że znów mógł się najeść do syta, amerykańskiej czekolady, a nawet pierwszy raz umoczył usta w alkoholu i zapalił papierosa.

Matka_kurka

Bianka 19-09-2007 08:47

C.d.
 
Trzeba powiedzieć, ze zniósł to po męsku, nie zawróciły mu w głowie używki. Niestety byli tacy Polacy, którym whisky i cygara odebrały rozum. Ze łzami w oczach opowiadał mój bohater o ich głupocie, gdy dla zabawy gwałcili i strzelali do niemieckich kobiet. Płakał z powodu Niemek i Polaków, normalnych chłopców, którym wojan i wódka odebrała rozum i człowieczeństwo. Za te zbrodnie na Niemkach Polacy zostali ukarani, tak jak w tamtym czasie karano, zapłacili życiem za głupotę i życie odebrali im wyzwoliciele strzegący prawa do życia wszystkich. Głupia śmierć, za głupią śmierć. Te wydarzenia tak poruszyły bohatera, że zaczął wsłuchiwać się w opowieści, tych co przybywali z Polski i krzyczeli do rodaków, wracajcie do ojczyzny, to już inny kraj, w tym kraju chłop i robotnik jest panem, chłop i robotnik ma władzę. Takie słowa na młodym kawalerze, wychowanym w ukraińskiej biedzie robiły porażające wrażenie. Spakował tobołek, wziął po pachę zdobyczny akordeon i ruszył z portu niemieckiego do portu w Gdyni. W Gdyni ich wysadzono i oznajmiono, że teraz pojada pociągiem na ziemie obiecane. Spytał mój bohater, o jaką ziemie chodzi, kto ją odzyskał i co z jego ojczyzna? Co z wioską na Ukrainie? Ktoś szeptem mu wytłumaczył, żeby o takie rzeczy nie pytał i cieszył się z tego co mu władza daje, a daje mu władza niemieckie murowane domy, nie lepianki z przypieckiem. Do pociągu była chwila, usiadł mój bohater w dworcowym barze i siedzi zadumany,. Widząc go rodak tutejszy, podchodzi i zagaduje, stawia herbatę i pyta co mój bohater zamierza. Dobrze im się rozmawiało, w końcu rodak tutejszy zaproponował, że odkupi od mojego bohatera niemiecki zdobyczny instrument, bo strasznie mu przypadł do gustu, zaproponował cenę, 120 zł. Cena tutejszego rodaka, poraziła mojego bohatera.

Szybko przeliczył, że na Ukrainie musiałby pracować 100 dni, że za 150 zł, można kupić krowę. Zgodził się na cenę i instrument sprzedał. Tak się ucieszył z transakcji, że postanowił uczcić interes wypalonym papierosem z filtrem. Poszedł do baru i zażyczył sobie paczkę papierosów i zapałki, po drugiej stronie kontuaru usłyszał cenę - 80,50 zł i ta cena grzmi mu w uszach do dziś. Tak oto przywitała mojego bohatera Polska i Polak tutejszy.
Ruszył bohater na zachód, chałupę znalazł bez trudu i sprowadził rodzinę z ukraińskiej wioski, razem z sąsiadami. Córka sąsiadów wyrosła w czasie tułaczki bohatera na piękną małżonkę. Gdy się pobierali stułą związał ich ksiądz i grosza za ten węzeł nie wziął. Potem zaprosił na plebanię i wręczył duży garniec miodu, aby chociaż na starcie słodko im się żyło. Zamieszkali w pięknym poniemieckim domu, obok mieszkała Niemka, która została w domu swoich rodziców, mimo strachu przez nieznanymi sąsiadami. Jak na Ukrainie Sklepik prowadził stary Żyd, chociaż nie był to sklepik Żyda, ale wspólny spółdzielczy. Sołtysem wsi został Ukrainiec, jako jedyny umiał pisać podania i liczyć na liczydle, a przyjechał jako mąż przesiedlonej Polki, Żyli sobie wszyscy razem, przesiedleńcy z tutejszymi. Żydzi z Ukraińcami, Polacy z Niemcami i budowali socjalistyczną ojczyznę, nie mając zielonego pojęcia cóż to takiego jest, poza tym, że wszystko musi być wspólne. Było co jeść, do szkoły na siłę i do pracy na siłę gonili, kto by tam myślał, czy to wolność, czy niewola, nie było biedy i wszystkich cieszyło. Tylko Niemka czasami wspominała, że szkoda i świetlicy wiejskiej przerobionej na stajnie i stawu gdzie się wylewa gnojowice.

I tylko czasami sklepikarz Żyd zagaił, że lepiej aby ludzie mieli coś swojego, bo o swoje człowiek dba bardziej niż ludzie o niczyje, tym słowom przytaknął ksiądz. Ludzie słuchali Niemki, Żyda i księdza, ale nikt się nie palił do zmian, zmian wszyscy mieli dość, zmiany groziły tym, że bieda może znów się rozpanoszyć, tym straszyli ci u władzy, straszyli nowocześnie, radiem i telewizorem. Jakoś tak się chyba samo porobiło, że odeszło wspólne niczyje i znów przyszła wolność, przyszły zmiany, wróciła bieda. Nikt już do pracy nie gonił, lecz z pracy wyganiał. Ludzie się pogubili, ludzie przestali rozumieć, ludziom znów się przypomniała biedna ukraińska, przeklęta polska wolność. Ludzie zaczęli szukać przyczyn powrotu biedy i zobaczyli. Na sklepiku pojawił się szyld. Przywiesił go syn starego Żyda, po wygranym przetargu, gdzie chętnych do przejęcia samodzielnego interesu nie było. Do Niemki przyjechali krewni i odmalowali dom. Ludzie byli zaskoczeni, nie wiedzieli co się dzieje i wtedy przyszli ci, którzy ludziom wytłumaczyli. Część tłumaczyła, popatrzcie na Niemkę i Żyda, weźcie sprawy w swoje ręce, nie siedźcie tak na przypiecku, jedźcie do miasta, puszka farby kosztuje grosze, odmalujcie domy, naprawcie płoty, spytajcie o pracę. Nie ma już takiej pracy, żeby machać kosą, idźcie na kurs, gdzie dowiecie się jak jedna maszyna, może pisać, rysować, liczyć, nawet śpiewać i grać, dzieciom w lekcjach pomagać. Wolność nie jest zła, wolność daje niezliczone możliwości, spróbujcie, posmakujcie wolności, tej prawdziwej, która nie wrzuca dzieci do studni, nie pali stodół, nie gwałci. Tego przekazu ludzie i nasz bohater nie rozumieli, byli już starzy i zmęczeni wolnością, chcieli chleba i eksmisji biedy. Wtedy przyszli inni, tacy, którzy zaczęli tłumaczyć inaczej, prościej. Ci inni wykrzyczeli ludziom, że bieda to efekt złych zmian, na których dorabiają się tylko obcy. Spójrzcie komu żyje się dobrze, to Żyda ma sklep, to do Niemki przyjeżdżają krewni i wykupią wasze domy, to dla nich są te zmiany. Kto się bogaci, ma za uszami, wy jesteście biedni, bo uczciwi. Słuchajcie nas i popierajcie nas, my przywrócimy stary porządek, gdzie wszystko będzie wspólne, tylko musimy zabrać Żydom, tylko musimy wygonić Niemców.

Pamiętacie jak było kiedyś, pamiętacie jak Niemcy nas mordowali, jak Żydzi nas wykorzystywali i tylko u księdza można było szukać ratunku, tylko Polacy są solidarni w biedzie. Słuchał tego wszystkiego mój bohater, znów głodny we własnej ojczyźnie i wszystko w nim kipiało, wszystko krzyczało, ci nowi, ci inni maja rację. Słyszysz oni dobrze mówią. Popatrzyłem na swojego bohatera ze zdziwieniem i po krótkiej chwili konsternacji zadałem pytanie sformułowana w gorąca prośbę. Dziadku opowiedz raz jeszcze o Żydzie, który sprzedał ci receptę dla mamy, o Niemcu, któremu ukradłeś spinki, Ukraince skrywającej brata babci, o tym księdzu co dał ci łyżkę miodu i tym co nie wziął grosza za ślub i garniec miodu. Opowiedz o Polakach, którzy ukrywali Ukraińców i tych którzy gwałcili Niemki. O tym Polaku, co ukradł ci za 120 zł akordeon i tych sąsiadach, którzy na ślubny prezent dali wam pierwsze talerze i garnki. Mój bohater, usiadł i opowiedział historie znane mi od lat, jak zwykle słuchałem ich tak jakby były premierowe. Kiedy skończył historię swojego życia, wyłączył grzmiące radio i syczący telewizor po czym powiedział rzecz jak nie śniła się filozofom. To wszystko nie jest takie proste jak słowa tych z radia i telewizji. Ludzie nie są źli, zła jest pogarda dla wolności, zła jest bezczynność. Chciałbym dożyć w mojej Ojczyźnie takiej chwili, w której wolność nie będzie smakować zupą z brukwi. Żeby tak się stało Polacy muszą kupować nie kraść. Muszą dzielić się talerzami i nie szukać przyczyn biedy w sklepie Żyda, marzeniach Ukraińca, szkatule Niemca i miodzie księdza. Polacy nie mogą pokazywać krewnym Niemki odrapanych ścian, nie jesteśmy od Niemców lepsi, ale i nie gorsi. Polacy nie mogą częstować się spółdzielczą niewolą, muszą dbać o swoje, wygrywać przetargi, malować domy, wysyłać dzieci do obsługi liczących maszyn. Polska musi się wyrwać z ukraińskiej wioski. Ja tego nie zobaczę, ale ty masz mi obiecać, że twoje dziecko nie pozna smaku wolności ugotowanej z brukwi.




Matka_Kurka, 18.09.2007 20:54

an_inna 19-09-2007 09:12

Dziękuję Bianko.

Ewunia 19-09-2007 11:01

Bianko, ja również dziękuję - wkleiłaś tekst do którego ja dałam tylko linka, po ostatnich połajankach bojąc się kolejnych. A tekst jest wart przeczytania bez względu na polityczne sympatie i antypatie :)

Alsko 19-09-2007 11:10

Wklepałam do ulubionych,
 
po zakupach sobie wydrukuję :)

Anielka 19-09-2007 11:19

1 Załącznik(ów)
Dziekuje Bianko,bardzo dobry tekst,dobra opowieść.Ja dziele ludzi na dobrych i złych , a nie w/g zapatrywań politycznych.Pozdrawiam cieplutko.Załącznik 6932

Bianka 19-09-2007 11:21

Cieszę się, że się Wam podobało
 
Uważam, że tekst jest wart zastanowienia, bo "wrzeszczące radio i syczący telewizor" przekazuje nam bardzo zmanipulowany i niezwykle uproszczony obraz rzeczywistości, żeby nie powiedzieć - ogłupiający. A świat nie jest czarno-biały.

ataner 19-09-2007 13:03

dalej nie wiem
 
Drodzy moi ,a ja nadal nie wiem,kto tu dobry , a kto zły.Wydaje mi się,że stoimy na takim rozdrożu jak nigdy wcześniej.Więc mamy dylemat - jaki kierunek obrać .Któż to wie?

Pani Slowikowa 19-09-2007 15:11

Bianko
 
Mysle ze mimo wszystko jest to bardzo propagandowe opowiadanko.. Nie wszyscy Polacy pochodza z Ukrainskich wiosek...A ci so sycza w telewizjii nieraz Dobrze sycza..
Dobrze jest isc do przodu i "odmalowywac" domy.. dobrze jest zyc w zgodzie z innymi narodami.. Ale tez dobrze jest nie zapomniec ze kazdy czlowiek ma w sobie ten maly "pokoik" zla w mozgu i z dobrego Niemca przeobraza sie w kata ...Twoj bohater ukradl jakies blyskotki a moze jego piekny syn pod Stalingradem zgwalcil i zabil jakas Rosjanke??
My Polacy jestesmy bardzo podobni do Niemcow z charakteru.. lubimy cywilizacje...Lubimy "pomalowane" i schludne domy..
ale Niemcy mysla o nas jakbysmy wszyscy byli podobni do "bialych dzikusow ze wschodu"

Pani Slowikowa 19-09-2007 15:46

I jeszcze jedno
 
To opowiadanie wyglada na napisane przez Niemca.. bo zobaczcie kto tam jest jaki? : Ukrainiec...be, Ksiadz..be, Polak... bardzo bardzo be, Zyd ..ok a Niemiec???? Cacy..
Ech ludzie propaganda propaganda propaganda antypolska propaganda wylazi zewszad jak karaluch ...

Anielka 19-09-2007 17:39

1 Załącznik(ów)
A ja w tym opowiadaniu widzę ludzi i nie szukam podtekstow.a propagandy to już wogóle.No ale każdy widzi to co chce zobaczyc.Pozdrawiam Ciebie serdecznie P.Słowikowo .Załącznik 6947


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:52.

Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.