Klub Senior Cafe

Klub Senior Cafe (http://www.klub.senior.pl/index.php)
-   Różności - wątki archiwalne (http://www.klub.senior.plhttp://www.klub.senior.pl/f-roznosci-watki-archiwalne-191.html)
-   -   *** Co mnie zdziwiło, wzruszyło, zaciekawiło*** (http://www.klub.senior.plhttp://www.klub.senior.pl/roznosci-watki-archiwalne/t--co-mnie-zdziwilo-wzruszylo-zaciekawilo-7420-print.html/)

kawusia 11-06-2010 18:55

Durczok był pokorny w czasie choroby i rehabilitacji,
teraz,to już Pan Durczok i kolegów ma za nic.
Co do Hołdysa,to 0 kultury.

Scarlett 12-06-2010 07:57

To była wielka miłość

Zofia i Andrzej Turscy kochali się od szkoły podstawowej, długi staż nie gwarantował jednak spokoju uczuć. Małżeństwo nie było idealne, nie brakowało w nim emocji i żaru. Teraz, kiedy ona odeszła, jemu tak trudno żyć samotnie...

Na Mazurach, dokąd wyjechać mieli za kilka tygodni i gdzie wypoczywali razem od prawie czterdziestu lat, Andrzej Turski już wybrał hotel i zaciszny pokój. Schorowana żona miała tam tylko wypoczywać. Dużo spać przy otwartym oknie i wdychać mazurskie powietrze. Andrzej tak bardzo chciał, żeby wydobrzała. Ale do wyjazdu nie doszło.
We wtorek, 25 maja, Zofia Turska przegrała walkę z chorobą. Dziennikarz do końca wierzył, że jego ukochana pokona raka. Przecież jemu udało się to dwa razy! A przez ten cały czas ona była przy nim, widziała jego siłę woli, hart ducha, odwagę. Jeździła z nim na każdą chemię, patrzyła jak zdrowieje.

- Wiedziałem, że w nieszczęściu mogę liczyć na żonę, ale jej oddanie trudno opisać. Cały czas miałem poczucie całkowitego bezpieczeństwa. Nie bałem się, bo Zosia była ze mną. Wiedziałem, że niezależnie od tego, co się stanie, ona mnie nie opuści - wspomina dziennikarz.

Sama również, kiedy zdiagnozowano u niej raka, dzielnie zniosła chorobę, operację i dwanaście wyczerpujących sesji chemioterapii. Z wykształcenia lekarka, rozumiała, co oznacza diagnoza. Wiedziała, jakie są jej rokowania. I cały czas wierzyła, że wszystko będzie dobrze.

Dwa razy do sądu wpłynął pozew o rozwód

Choć pod koniec wspólnego życia Turscy stali się nierozłączną, pogodną parą, dawniej nie byli wzorowym, spokojnym małżeństwem. Oboje z silnymi charakterami, często między nimi iskrzyło. Rozchodzili się... Po narodzinach córeczki Urszuli i przeprowadzce do nowego mieszkania Andrzej na rok wyprowadził się z domu. Odwiedzał małą, zostawał coraz dłużej, wreszcie wrócił na dobre. Potem jeszcze nieraz rozstawali się, dwa razy do sądu wpłynął pozew o rozwód. Ale nigdy nie doszło do rozprawy.

- Za każdym razem okazywało się, że to, co udało nam się zbudować, trudno popsuć. Czułem, że jesteśmy dla siebie stworzeni - mówił dziennikarz. - Wypracowanie takich relacji, jakie łączą nas obecnie, zajęło nam prawie 20 lat. Czasem aż tyle czasu potrzeba, żeby nauczyć się ze sobą żyć...

Każda chwila jest na wagę złota

W dzieciństwie mieszkali blisko siebie i już wtedy czternastoletni Andrzej zawiesił na drzwiach mieszkania Zosi kwiaty... Parą zostali w czasie studiów. Andrzej oświadczył się, ślub wzięli w sylwestra 1970 roku. Na początku mieszkali z rodzicami, potem dostali trzy pokoje z kuchnią w bloku.

- Oboje intensywnie pracowaliśmy, w weekendy bawiliśmy się w klubach studenckich - wspomina Andrzej. Czasem wyruszali na ukochane Mazury. Andrzej łowił ryby, Zosia opalała się i odsypiała nocne dyżury w szpitalu.

- Przez lata żyliśmy w kołowrocie: praca, dom, praca - wspominała Zofia. Przystopowali, gdy nagle Andrzej, okaz zdrowia, zachorował na raka, ziarnicę złośliwą. Przez całą kurację byli razem.

- Zrozumiałam, że każda chwila jest na wagę złota. Postanowiłam zrezygnować z pracy i spędzać z nim jak najwięcej czasu. Chyba nigdy nie było nam lepiej - mówiła Zofia.

Ostatni okres, kiedy Turska nie była w szpitalu, spędzali bez pośpiechu. Wstawali rano, nad kubkiem kawy Zofia czytała, Andrzej przeglądał Internet. Czasem szli na dłuższy spacer. Oboje kochali ten spokojny czas spędzany we dwoje.

- Lubimy naszą małżeńską rutynę - twierdzili. Często opowiadali, jak wyobrażają sobie jesień życia - popołudnia spędzane na przechadzkach po Łazienkach... Tego lata Andrzej będzie spacerował sam.

Scarlett 13-06-2010 18:51

NASA bije na alarm
Słońce wyłączy Ziemię!


To nie żarty. Najpierw zapanuje ciemność. Padną wszystkie telefony, telewizory, światła i sprzęt elektryczny. A potem świat pogrąży się w gigantycznym chaosie. Specjaliści z amerykańskiej agencji kosmicznej NASA biją na alarm: winowajca to potężne burze na Słońcu.


"Słońce
budzi się z głębokiego snu. W najbliższych latach
będziemy obserwować duże natężenie aktywności solarnej" - mówi Richard Fisher, szef działu heliofizyki w Amerykańskiej Agencji Przestrzeni Kosmicznej (NASA).

"Olbrzymie strumienie plazmy poruszające się we wnętrzu Słońca powodują, że pole magnetyczne na jego powierzchni jest w ciągłym ruchu
. Z tego powodu na słońcu dochodzi do wielkich erupcji, czyli tzw. burz słonecznych. One z kolei wysyłają w kosmos promieniowanie i strumienie naładowanych elektrycznością cząsteczek. Skutek będzie taki, jakby gigantyczny piorun uderzył w sieci telekomunikacyjne i elektryczne. Eksperci obliczają, że burza słoneczna mogłaby wywołać 20 razy większe szkody
niż huragan Katrina, który w 2005 r. spustoszył południe USA" - czytamy w "Fakcie".

Scarlett 14-06-2010 17:17

Mądry człowiek i wspaniały aktor :)
 
Niewinny Clint Eastwood

Twardy, powściągliwy, opanowany, z zasadami - takiego Clinta Eastwooda znamy z filmów, ale czy taki jest w życiu prywatnym? Biografia zdaje się zaprzeczać filmowemu wizerunkowi aktora.


Związany z wieloma kobietami, ojciec siedmiorga dzieci, z czego czworo urodziło się poza formalnymi związkami. Przez wiele lat życie prywatne odtwórcy roli inspektora Callahana było szczegółowo analizowane na łamach prasy. Wszystko zmieniło się w roku 1996: odkąd związał się z Diną Ruiz na pierwsze strony gazet trafia wyłącznie z okazji premiery nowego filmu. Jak teraz, kiedy na ekrany wchodzi jego najnowsze dzieło Invictus.

Szacunek podstawą związku

Dina Ruiz jest drugą żoną Clinta. Zanim spotkał Dinę, Eastwood związany był z kilkoma kobietami. Były bardzo różne, jak sam mówi, ładne i inteligentne, a czasami ładne i niezbyt inteligentne. Wszystkie traktował z kurtuazją i szacunkiem - tego nauczył się od ojca. W związku najważniejszy dla niego jest szacunek: mówi, że w życiu jest miejsce na namiętność, zaślepienie i oczarowanie, ale bez szacunku dla siebie i drugiej osoby związek nie ma szans. Jego pierwsze małżeństwo z modelką Maggie Johnson trwało dwadzieścia pięć lat. Ich drogi rozeszły się pokojowo w 1978 roku - oboje stwierdzili, że nie pasują do siebie. Dziś łączą ich sprawy dwójki dzieci i interesy. Widują się przy różnych okazjach i - co przyznaje sam Eastwood - rozumieją się dużo lepiej niż w czasach, kiedy byli małżeństwem.

Pożywką dla mediów był w latach 80. wieloletni związek Clinta z Sandrą Locke. Małżeństwem nie byli, ponieważ Sandra nigdy nie rozwiodła się ze swoim pierwszym mężem. Rozstanie wydawało się więc łatwe, ale nie było. Niezrównoważona emocjonalnie Sandra, w dodatku chora na raka, latami odgrywała w mediach rolę ofiary: opowiadała prasie niewiarygodne, często zmyślone historie o związku z aktorem.

Po przejściach z Sandrą Eastwood był ostrożny w kontaktach z kobietami. Dinę Ruiz, dziennikarkę telewizyjną, poznał w 1993 roku, udzielając wywiadu po premierze filmu Bez przebaczenia. Od początku Dina wydała się Clintowi miła i czarująca. Spodobała mu się, zapadła w pamięci - i tyle. Ponownie spotkali się po jakimś czasie na balu charytatywnym, na którym oboje zjawili się bez partnerów. Posadzono ich przy jednym stoliku. Przegadali i przetańczyli cały wieczór, ale to nie był jeszcze prawdziwy początek znajomości. Po raz kolejny spotkali się przypadkowo na kolejnej imprezie charytatywnej. Od tego wieczoru zaczęli umawiać się na niezobowiązujące piwo. Prawdziwy romans zaczął się po premierze filmu Co się wydarzyło w Madison County. Oboje niezwykle dyskretni, w roku 1996 zaskoczyli media informacją o ślubie i dziecku, które wkrótce miało przyjść na świat.

Dzieli ich spora różnica wieku: kiedy się poznali, Dina miała 28 lat, Clint 63. Dla Eastwooda nigdy nie było to problemem. Uważa, że człowiek ma tyle lat, na ile się czuje, a on czuje się fantastycznie. Wiek to nie kwestia biologii, ale psychiki - przekonuje Clint. Jest zdania, że mężczyzna ma to szczęście, że czas działa na jego korzyść: z wiekiem uczy się cierpliwości, oducza egoizmu, przestaje być skoncentrowany na sobie, nie próbuje zawojować świata, jak w młodości. Wiek pozwolił mu wyleczyć się z choroby zawodowej - lęku, że każda rola wydaje się być ostatnią. Jako człowiek dojrzały uniezależnił się od pracy, skoncentrował na rodzinie. Prowadzi zdrowy tryb życia, codziennie biega, unika hollywoodzkiego zamieszania i premier. Lata helikopterem - za sterem czuje się wolnym i niezależnym człowiekiem.

Rodzina a młodość

Dina Ruiz jest przeciwieństwem powściągliwego męża - otwarta, pogodna, często się uśmiecha. Kiedy dziennikarze przeprowadzają wywiad z mężem, mówi: "Jeśli Clint nie będzie chciał czegoś powiedzieć, proszę po prostu do mnie zadzwonić, a chętnie uzupełnię te luki".

Rodzina ma dla Clinta ogromne znaczenie. To obecność bliskich sprawia, że ciągle czuje się młodo. Kiedy urodziła się jego najmłodsza córka, miał 66 lat - obserwując jej rozwój, wiedział, że musi za nim nadążyć, że nie ma czasu na starzenie się. Ze starszymi dziećmi nie mieszka, ale kontaktuje się z nimi tak często, jak to możliwe, zazwyczaj w czasie ferii i świąt.

Na pytanie, czy Dina Ruiz jest już ostatnią panią Eastwood, Clint odpowiada szczerze i uczciwie: "Bardzo bym chciał, ale gwarancji oczywiście nie ma". Pytany o romanse, wyznaje: "Odkąd jestem żonaty z najpiękniejszą kobietą świata, nie w głowie mi takie sprawy". I dodaje: "Ludzie martwią się upływem czasu, myślą o przyszłości, zamiast cieszyć się dniem dzisiejszym, każdą przeżywaną chwilą. Jestem nieprawdopodobnie szczęśliwy u boku Diny i czuję, że wreszcie znalazłem osobę, z którą chcę spędzić resztę życia. Jest nam razem cudownie".

Scarlett 14-06-2010 18:59

Wzruszyła mnie ta piosenka i wprawiła w miły nastrój wieczorny:)

http://www.youtube.com/watch?v=9w-h_...eature=related

sellenhel 14-06-2010 19:03

Bardzo piękna i wzruszająca piosenka Elu,piękna treść zawarta w słowach. :)

Scarlett 14-06-2010 19:33

Ma 66 lat i urodziła trojaczki:mad:
Świat przewraca się do góry nogami:mad:
http://www.tvn24.pl/-1,1660640,0,1,6...wiadomosc.html

Scarlett 15-06-2010 20:20

Dziś wieczorem oddałam się piosence z filmu Titanic

http://www.youtube.com/watch?v=Z4JKO...eature=related

Scarlett 17-06-2010 10:53

Młoda brytyjska wokalistka Beth Ditto pomimo swojej 100 kilogramowej wagi, została uznana za symbol seksu.
Jest uzbrojona w wielki i ciekawy głos, a waga w niczym jej nie przeszkadza, by mieć swoje występy i być uwielbianą przez młodszych słuchaczy.
Mnie poruszyła jej zwinność na scenie i to, że grubasy nie wszędzie są mile widziani, a Ona jednak się tym zupełnie nie przejmuje. Publiczności to wcale nie przeszkadza.

http://www.youtube.com/watch?v=z6J3s...eature=related

Scarlett 17-06-2010 20:33

Piękna i wdzięczna piosenka wprawi Was w wyśmienity nastój - zapraszam do słuchania:)
Może ostudzi polityczne emocje.
http://www.youtube.com/watch?v=Q8ii-...eature=related

Scarlett 20-06-2010 09:01

A ta melodia wprawi Was w świetny nastrój
w czasie szykowania się do wyborów:D

http://www.youtube.com/watch?v=NdwNI...eature=related

Scarlett 21-06-2010 14:46

Precz z bezkarnością!!!
 
Kora: "BYŁAM MOLESTOWANA PRZEZ KSIĘDZA! Gmerał mi w majtkach"


No to się zaczyna. W wielu krajach zachodnich sezon na ujawnianie ukrywanych przez lata skandali pedofilskich w kościele katolickim trwa już w najlepsze
. Media w końcu przestały się bać mówić o księżach-pedofilach. W Polsce
najważniejsze media wciąż raczej unikają tematu. Ale to się może zmienić właśnie teraz. Niespodziewanie, za sprawą... Kory Jackowskiej.

Piosenkarka postanowiła wypowiedzieć się na łamach Wprost, z okazji powrotu do życia publicznego i prawdopodobnego ułaskawienia przez Stolicę Apostolską przesympatycznego arcybiskupa Juliusza Paetza.

Ksiądz mieszkał
w domu, który do dziś stoi w Krakowie i pokazuję go wszystkim znajomym
- mówi Kora. Tuż przy kościele św. Szczepana. Ksiądz zaprosił mnie na swoje winogrona. Całkiem możliwe, że nie mnie jedyną.

Pamiętam doskonale, jak strasznie się bałam, gdy wyszłam od księdza. Przez lata nie byłam w stanie nikomu o tym powiedzieć, nikomu się poskarżyć, bo byłam wychowana w poczuciu, że kobieta jest grzesznym narzędziem, że to ta Ewa, to jabłko, że wina jest we mnie. Choć to przecież ja byłam ofiarą starego obrzydliwego księdza. Był starym śmierdzącym człowiekiem, który wpychał mi jęzor do ust i gmerał w majtkach.

Miałam dziesięć, może jedenaście lat. To było po tym, jak wróciłam z sierocińca prowadzonego przez siostry zakonne. Trafiłam tam mając cztery lata. To właśnie tam dostałam pierwszą lekcję uległości wobec nienormalnych zachowań księży.
Kora wspomina też innego księdza pedofila, z którym się zetknęła właśnie w sierocińcu:
Gdy proboszcz kończył śniadanie, rozpoczynało się spotkanie
z dziećmi. Pod sutanną miał spodnie, a w tych spodniach cukierki w głębokich kieszeniach. Nie dawał nam ich sam. Dziewczynki musiały podchodzić po kolei i grzebać w tych kieszeniach, by znaleźć cukierka. A przy okazji grzebały wiadomo gdzie. Jak sobie przypominam te niedzielne poranki, to zalewa mnie krew. Zakonnice o wszystkim wiedziały, wszystko działo się na ich oczach. Były strażniczkami tego cichego szaleństwa, tej sparaliżowanej grozy.

Miejmy nadzieję, że wyznanie Kory ośmieli inne osoby molestowane i gwałcone w dzieciństwie przez księży, które zaczną mówić o tym głośno. Nie ma się czego bać, niech to oni się boją, niech to oni nie śpią po nocach. Każdy, kto przeżył coś takiego, powinien iść ze swoją historią do mediów. Tylko wtedy żaden pedofil nie będzie czuł się bezpieczny.

Żródło: Pudelek

Scarlett 25-06-2010 11:09

na wątku nie może zabraknąć trochę polityki
 
"Teoria względności"

Gdy się ludzi ocenia
Z różnych punktów widzenia --
Ciekawa rzecz, jak się skala
Pewnych wartości zmienia.

Wada staje się cnotą,
A zaletą -- głupota.
O przeciwniku -- gdy zacny --
Mówimy, że idiota.

O stronniku, gdy trudno
Przyznać nam, że rozsądny --
Nie powiemy, że cymbał.
Powiemy: "Z gruntu porządny".

Gdy się mądrym człowiekiem
Chlubi wrogi nam obóz --
Stwierdzamy, że "inteligentny"
I dodajemy: "łobuz".

Gdy się w naszym obozie
Łobuz szasta wybitny --
Mówimy: "Twardy człowiek".
Zdolny -- mówimy -- Sprytny".

Gdy nasz przeciwnik się potknie,
"Zdrajca!" -- głosimy krzykiem.
Gdy stronnik zdradzi, stwierdzamy:
"Nie był naszym stronnikiem".

I to nas niesłychanie
Na duchu podtrzymuje,
Że przeciw nam zawsze
Idioci tylko i szuje.

A z nami, wszyscy albo
Roztropni, albo dumni,
Albo z gruntu porządni,
Albo bardzo rozumni.

*

Dziwne, jak punkt widzenia
Automatycznie zmienia
Skalę naszych kryteriów
Uznania czy potępienia.

Gdy my konfiskujemy --
Zasługa to narodowa.
Kiedy nas konfiskują --
Gwałcą swobodę słowa.

Kiedy nas zamykają --
Tyrani! Despoci! Kaci!
Kiedy my zamykamy --
Tośmy furt demokraci.

Kiedy my "Precz!" wrzeszczymy --
Tośmy patrioci polscy.
Ci, co "Precz" wrzeszczą na nas
Wywrotowcy warcholscy.

"Dwa a dwa cztery" u nas --
To dogmat, to teologia.
"Dwa a dwa cztery" u wroga --
Wulgarna demagogia.

*

Przyznać komu, po męsku,
W sposób najprościej rozsądny,
Że choć wróg nasz -- rozumny,
Choć przeciwnik -- porządny,

I walczyć z nim, aż do konca,
do końca ceniąc go szczerze --
Na to nas nie stać. To w naszym
Nie leży charakterze.

Nasza zasada: siebie
Ze wszystkiego rozgrzeszać,
Ale na przeciwniku
Psy -- o to samo -- wieszać.

Marian Hemar

Scarlett 29-06-2010 13:15

Czy pamiętacie jeszcze wielkie przeboje Abby?
Dzisiaj oddałam się ich wspaniałym piosenkom.

http://www.youtube.com/watch?v=xFrGuyw1V8s

Doc 29-06-2010 16:21

Odrażające.Można mieć swoje zdanie ale wyrażać w taki sposób.Hołdys przeskoczył samego siebie.

Scarlett 30-06-2010 19:24

Zapraszam na clip, w którym jest przekrój piosenek z festiwalu Sopot. Łezka w oku mi się zakręciła, bo ileż w tym clipie jest wzruszeń i natychmiastowa myśl, jakże ten czas leci:)


http://www.youtube.com/watch?v=ww59Wk774CI

Barakuda 30-06-2010 19:48

Piękne te Wasze wzruszenia, takie uduchowione. A mnie dzisiaj najbardziej wzruszyła i ucieszyła taka przyziemna wiadomość, że moja kochana wnuczka zdała maturę.

Scarlett 01-07-2010 10:11

Różne zdarzają się w naszym życiu sytuacje, które mogą nas wzruszać, zadziwiać, albo oburzać.
Dzisiaj włączyłam sobie piosenkę Faridy, która śpiewała na sopockim festiwalu w 1970 r. Ja miałam wówczas 14 lat, ale pamiętam jak ta piosenka została w moim sercu na długie lata i dziś sobie ją przypomniałam. Jak dobrze mieć internet dzięki, któremu możemy sobie wracać do dawnych wzruszeń:)

http://www.youtube.com/watch?v=Z5EpY...eature=related

Scarlett 02-07-2010 09:42

Nie wiedziałam, a żyję już dość długo, że Grażyna Szapołowska posiada także talent wokalny. Całkiem nieźle poradziła sobie z piosenką Violetty Villas : "Oczy czarne"

http://www.youtube.com/watch?v=py5_R...eature=related

Scarlett 03-07-2010 10:54

Została wybrana napiękniejsza kobieta XX wieku
 
Czy zgadzacie się z wyborem Anglików?

Nie Angelina Jolie (35 l.) ani żadna z gwiazd dzisiejszych czasów, lecz nieżyjąca już Audrey Hepburn (+64 l.) została wybrana najpiękniejszą kobietą XX wieku
Anglicy głosowali właśnie na nią. Aktorka była bezkonkurencyjna






Tak zadecydowali ankietowani w badaniu przeprowadzonym dla jednej z brytyjskich telewizji. Według nich piękna aktorka, znana m.in. z filmu „Śniadanie u Tiffany'ego” wciąż nie ma sobie równych.

Ale chyba nie do końca można wierzyć Anglikom. Drugie miejsce zajęła bowiem piosenkarka Cheryl Cole (25 l.), która nie ma zbyt wielkiej renomy poza Wyspami. A w XX wieku miała 15 lat...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:14.

Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.