Dobrze,że jesteście...wchodząc tu,
miałam chandrę ogromniastą,
a teraz zapomniałam co to jest
zły nastrój....chichram się jak głupia.
Ślubny na mnie patrzy i nie wie co się
dzieje...jakiś czas temu łzy mi leciały z żalu,
a teraz ze śmiechu.
W kościele są najlepsze sytuacje, bo
wszyscy tacy uduchowieni, a tu życie robi kuku.
Raz byliśmy u Górali na weselu z psem /ratlerem/,
aby nie przeszkadzał zaścieliliśmy go pościelą
w łóżku, ale gdy przy błogosławieństwie zaczęli
grać Serdeczna matko...Czarek wyszedł z pościeli i
zaczął wyć...ja płakałam ze śmiechu z sytuacji i miny niektórych,
a Mama mnie szczypała w rękę abym się uspokoiła.