Kłamstwo
Szło wynędzniałe, zmęczone, głodne
W te dni kwietniowe tak bardzo chłodne
Szło o poranku, wieczorem, nocą
I nikt nie pytał gdzie idzie, po co?
Idąc pod nosem sobie mruczało
I na pilotów coś pomstowało,
Że to kretyni, pijani durnie
I, że mgła bywa w samo południe.
Na krótkich nóżkach, z pogardy pozą,
Szło na spotkanie z pancerną brzozą.
Aż zatrzymało się na Okęciu,
Co widać było w pewnym ujęciu
Oka kamery - przy trumnach stało
Ze śmiechu całe aż dygotało
Wstrząsane szczęściem z udanych zdarzeń,
Które wieńczyły szczyt władczych marzeń.
Nie miało siły lecz zapewniało,
Że ziemię na metr przekopywało
I pośród różnych zdarzeń tylu
Przebąkiwało coś o trotylu.
Gdy tak się tłukło i szamotało
Niewiele z niego już pozostało,
Marną posturę swą ciągle zmniejsza
I dwie persony mocno ośmiesza.
Wraz z jego końcem nadejdzie chwila
Gdy dwóch dowódców miast do cywila
Prosto do paki pomaszeruje -
KŁAMSTWO SMOLEŃSKIE to gwarantuje
__________________
Idioci wygrywają często. Mają nad nami przewagę liczebną.
|