Nie przejmowałabym się zwykłymi łapoczynami. Ale przejmuję się bardzo, kiedy Kajusia leży brzuszkiem do góry i strasznie krzyczy, kiedy Antoś dobiera jej się do gardła. Oczywiście zrywam się na ratunek, nie jestem w stanie nie reagować. Chociaż tłumaczę sobie, że przecież podczas mojej nieobecności, kiedy koty są same z sobą, to niewątpliwie kocurki równie mocno gryzą Kajusię, a przecież jest żywa i najczęściej zaspana, kiedy do domu wracam.
Na co dzień wzmacniam pozycje Kai w stadzie jej pierwszej nakładając jedzenie (a kocurki cierpliwie czekają na swoją kolej). Kiedy wołam koty z podwórka do domu, to też pierwszą wołam Kaję. W mieszkaniu odsunęłam częściowo od ściany dużą komodę, żeby Kaja mogła tam się schować mając tyły zabezpieczone, ale cwane kocurki podzieliły się rolami: Bratek atakuje z góry, a Antoś z przodu. Mają jeszcze kilka kartonów z wyciętymi okienkami (lubią je). No i kanapy, fotele, koszyki, szafki i blaty. Miejsca dość na tuzin kotów nawet.
Może tu chodzi o dominację, konkretnie o męską dominację?
Moje marzenie o spokojnej koegzystencji całej trójcy spełni się być może dopiero wtedy, kiedy wszystkie osiągną stateczny wiek i nie będzie im się już chciało dowodzić czynem swego prymatu.
Polwieczna - po sąsiedzku mamy młodą kotkę. Jeszcze niedawno to ona rozstawiała moją trójcę po kątach. A teraz to nawet ona boi się wyjść na korytarz, kiedy moje tam buszują. Na dworze czasami tylko urządza sobie gonitwy z Kają. Kocurków unika.
Ale przecież i śliczny Antoś gaduła i bojazliwy, najbardziej na świecie kochający Bratek - to dobre, zabawne i mądre kotki
|