Leopold Staff - czy jest ktoś, kto nie lubi jego strof? Mnie najbardziej zapadł w serce ten - Południe.
Czasem cały dzień "chodzi" mi po głowie, a moja wiejska dusza wygrzewa się w lipcowym słońcu niczym u Borynów.
Bielona niska chata kryta słomą
stoi pod starej gruszy pieczą chromą
i dymi modrym z komina obłokiem
wśród ciężkich sadów pod słońcem wysokiem.
Południe skwarne leży w krąg na łanach:
sierpy bezczynne lśnią przy pustych dzbanach,
skryci w błękitny cień żółtej kopicy
snem południowym drzemią robotnicy.
Bogate lato polskie ciężko dyszy:
pośród brzemiennej nieruchomej ciszy
karki pod jarzmo gotują już woły,
a od nadziei pękają stodoły.
Wierzby-kumoszki dróg siwe służebne
czują się jakoś smętnie niepotrzebne,
nudząc się w ciszy, że nie mają kogo
w południe do wsi odprowadzać drogą.
Płótna bielące się w dali na trawie
pasą się niby owce na murawie,
a na nich wiejskie gospodarskie słońce
pasie się cicho, jak na białej łące.
__________________
W życiu bywają noce i bywają dnie powszednie, a czasami bywają też niedziele. (Maria Dąbrowska)
|