Jeszcze moment w hotelu i w przyległościach w Alicante.
Nie żeby ten hotel był jakiś szczególny
ale...o tym zaraz.
To był ten hotel:
..................
W folderach był opis,
że hotel położony przy samym morzu.
W takich turystycznych miejscowościach to jest niezwykle ważny czynnik,
wpływający przede wszystkim na cenę.
Mnie to akurat pikuś, ja morze mam na co dzień
ale dla innych wypicie kawy na balkonie z widokiem na morze...
I to było prawdą, z okien było widać morze:
..............
Tylko że zapomniano dodać, że plaży to brak:
................
Dla mnie to nie miało znaczenia
ale dla rodzin z dziećmi już tak.
Co ja się nasłuchałam utyskiwań przy śniadaniu...
I doskonale to rozumiem.
Jest plaża, płytka woda (choćby zimna jak tu o tej porze roku),
można mieć dzieci z głowy,
jakoś się zajmą sobą.
A tak? Horror z nudzącymi się dziećmi,
zwiedzanie to nie rozrywka dla małolatów.
A "tknęła" mnie ta nie do końca prawdziwa informacja o hotelu,
bo kiedyś na Teneryfie,
mieliśmy hotel "oddalony" od plaży 300 metrów jak napisano w folderze.
Zapomniano dodać, że w linii prostej,
bo hotel na stromej górze
a zejście na plażę po setkach też stromych schodów,
z ekwipunkiem pływającym i zabawkami dla małotatów, to był horror.
A powrót?
Młodszego mąż musiał wnosić "na barana",
bo odmawiał wejścia.
Cały urlop (my dorośli) mieliśmy zepsuty,
dlatego rozumiałam tych marudzących ludzi.
Dla umiejących pływać, było zejście do wody:
................
Spacerować wzdłuż plaży było można,
były chodniki albo kawałki kamienistej plaży.
Tu akurat piłam piwo San Miquel,
zawsze tak robię jak jestem w Hiszpanii, synowie też.
Mąż nie był miłośnikiem piwa,
jedyny wyjątek to właśnie to piwo podczas pobytów w Hiszpanii.
I żeby tradycji stało się zadość.....
I jeszcze stwierdzenie,
że to piwo całkiem inny ma smak w Hiszpanii niż w Polsce czy w Anglii
i to nie jest wydziwianie, to fakt.
Wiele produktów w kraju pochodzenia smakuje inaczej niż gdzieś tam w świecie,
np. czekoladki Lindt,
te zupełnie inaczej smakują jak są kupione w Szwajcarii.
Za zdrowie zaciuchcianych też tam piłam,
tylko na innym kamieniu:
...............
...............
Spacerowałam w tamtym miejscu tylko o zmroku,
bo choć niezbyt wygodnie,
to w miarę bezpiecznie:
.....................................
..................
Bezpiecznie
bo to wszystko plaże prywatne,
wstęp mieli tylko goście hoteli i prywatnych apartamentów w przyległych budynkach.
Właśnie, te przyległe budynki....
Ogromne wieżowce z prywatnymi albo do wynajęcia apartamentami,
ten widok na morze trzeba było wykorzystać na maksa:
...............................
....................
I żadnego wejścia czy przesmyku dla obcych od strony ulicy.
Jednego wieczoru wyszłam na spacer ulicą (masa zakrętów)
a że już byłam zmęczona, chciałam sobie skrócić drogę przez plażę.
Ale od strony ulicy nie było wejść, wszędzie ogrodzenia,
w budynkach domofony.
I jeden pan, dostawca pizzy ulitował się nade mną,
otworzono mu drzwi na klatkę
a ja tą klatką wyszłam nad morze.
.................................
A i jeszcze...
Fajny był widok wieczorem z jadalni na deptak i morze
ale nijak nie dało się zdjęcia zrobić,
wszystko odbijało się w szybie.
Ale niezły efekt, ta lampka z winem na środku deptaka zamiast na stole.
Szkoda że tak dużo zasłoniłam (czarna plama po lewej) telefonem,
może byłoby jeszcze coś fajnego na tym deptaku:
................
Jeszcze udało się na wcisk filmik z tamtych miejsc:
https://photos.app.goo.gl/iVtqvGeBVbif71Ud6
Cytat:
Napisał elik13
Tak czy tak to jestem pod wrażeniem
działania tamtejszych służb medycznych.
|
Mają stały punkt pierwszej pomocy,
przy takiej ilości turystów przydaje się, inaczej szpitale byłyby pełne a czasem to tylko błahostki.
Cytat:
A Tobie Żabo gratuluję kondycji,
że dawałaś radę tak po tych różnistych "zawijasach" śmigać.
|
Dzięki
Eliku (tu całus, bo emotki dużo miejsca zajmują a zdjęć upchnęłam na maksa).
Na kondycję cały rok staram się "pracować".
Cytat:
Ciekawe ile ciepełka na termometrze wtedy było
|
Telefon pokazywał 24-25 stopni
ale do tych kamieni to przygrzewało.