Zgłaszam się ledwie żywa po pięknym dniu. Wszystko ułożyło się jak najlepiej - i pogoda dopisała, i ubrałam się odpowiednio, i podróż przebiegła szybko bez korków, i adres znalazłam bez błąkania... Wszystko pięknie, tylko czasu za mało. Gospodarz po przywitaniu zamienił kilka zdań i wyniósł się, aby nam nie przeszkadzać. a my, no cóż - początkowo nie umiałyśmy zacząć rozmowy. Pytania o zdrowie, wnuki i dzieci były zbyteczne, bo o tym wiedziałyśmy z telefonów. Ale jak zwykle w takich sytuacjach pomogła pogoda
. A potem już popłynęło... polityka, literatura, film, religia, maturzyści, bo akurat spotykałyśmy ich w parku i jeszcze jakieś inne uwagi na przypadkowe tematy. W drodze do domu uświadomiłam sobie, że nie było wspominek, a przecież przez lata wspólnej pracy nazbierało się materiału do wspomnień. Obiecałyśmy sobie następne spotkania, więc i na to przyjdzie czas.
To był bardzo dobry dzień...