Rozwód po 25 latach...
No i na mnie padło - może nie bezpośrednio, ale bliska osoba właśnie została trafiona pałką w łeb. Po ponad 25 latach małżeństwa okazało się, że "ma niedobry charakter" i że konieczny jest rozwód.
Dzieci wyszły z domu, ona długo nie pracowała. Mąż jest już "po" kryzysie wieku średniego, twierdzi że nie chodzi o inną, ale przed rozwodem trudno wyczuć (gdyby chodziło o inną byłby rozwód z jego winy...) Kobita ryczy całymi dniami i jest kompletnei bezradna... co może zrobić żeby nie została na dokładkę jeszcze kompletnie niezabezpieczona finansowo on twierdzi, że skoro pracował to wszystko jest jego i że zrobi jej łaskę dając cokolwiek). Czy są jakieś ośrodki, instytucje wspierające ludzi w takich sytuacjach? A może ktoś to przeżywał i jest w stanie coś doradzić? Czy w Polsce rzeczywiście jes możliwe że po tylu latach można się rozstać tak "bezkarnie"?
A najważniejsze - jak można ją wesprzeć psychicznie? Ona nie chce nic dzieciom na razie mówić i nie powie pewnie aż cała sprawa się "rypnie" ale wtedy może być za późno... może dzieciaki będą w stanie ojcu przemówić do rozsądku, jak myślicie?
|