W ostatnich dniach przeczytałam artykuł na temat przekrętów i nieuczciwych praktyk przemysłu farmaceutycznego w USA.
Autor (Maciej Kaniewski) przekonuje czytelnika, że np. w 2001 r. wypisano w USA 2,8 miliarda recept (co daje przeciętnie 9,9 recepty na głowę zarówno niemowlaka jak i staruszka). Dr Heymen komentuje: farmacja i recepty, potrzebne czy nie - wymknęły się całkowicie spod kontroli. Statystyki medycyny konwencjonalnej podają, że co roku od przepisanych leków umiera 100 tysięcy Amerykanów. Natomiast dwa miliony traci z tego powodu zdrowie wskutek trwałego uszkodzenia organów wewnętrznych.
Niektóre lekarstwa sprzedaje się z 500-tysięcznym narzutem, czyli kosztują one pół miliona więcej niż zawarte w nich ingrediencje.
Przemysł farmaceutyczny zmonopolizował amerykański rynek. Nie wolno przywozić leków z Kanady, FDA (Agencja d/s Żywności i Leków) tańczy w rytm życzeń koncernów, a korupcja lekarzy osiąga szczyty.
I tak dalej... i tak dalej... czyli - w drugą stronę, też źle, albo jeszcze gorzej. Idę rumianku (własnoręcznie zbieranego) się napić, na zdrowie i na spokojność...