Nie młodość mi dokopała, ino pózna starość. Zmagam się ze zgrzybiałością moich współlokatorów, bo tego jeszcze nie przerabiałam.
Pan weterynarz kazali podawać preparaty na rozpuszczanie wylizanych kłaków. Czeszę do upojenia w każdej wolnej chwili, już mi łapa do szczotki przyrosła, preparaty daję i co?
Nie boli ich wewnętrze - zysk. Jadą do rygi oboje - mało zabawne. Wybierają do tej czynności miejsca zupełnie nietypowe - zdecydowanie nie zabawne.
Coś weterynarzowi zrobię chyba