Przeczytałem i przypomniały mi się lata siedemdziesiąte dokładniej początek, gdy pojawiły sie na świecie moje dzieci. zachęty takich szanownych instytucji jak PKO i PZU. Książeczki systematycznego oszczędzania czy ubezpieczenia dzieci aby po uzyskaniu pełnoletności uzyskały "furę " pieniędzy. I co wyszło? (całe szczęście, że nie dałem się nabrać a właściwie o czasie uciekłem z tego zaklętego koła). Po hiperinflacji i denominacji uzbieranych oszczędności z pewnością trudno by było kupić sznurek by z rozpaczy się powiesić. Skąd mamy wiedzieć co będzie za -dzieści lat.
Dziadek zaopatrzył się przed wojną w obligacje, pożyczki skarbowi państwa i też został jeno papier nic nie wart.