Wyświetl Pojedyńczy Post
  #25  
Nieprzeczytane 07-08-2013, 16:01
ostatek's Avatar
ostatek ostatek jest offline
Stały bywalec
Moderator
 
Zarejestrowany: Jun 2008
Posty: 4 251
Gaduła

Jadziu, wątek założyła również "noga w tym temacie". Mam więcej wątpliwości i braków intelektualnych niż wiedzy. Może gdybym się skupiła na jednej religii i czytała tylko właściwe teksty, byłoby łatwiej. Ale mnie poniosło... rzuciłam się, jak stonka na kartofle, na wszystko. Nie szukam bogów w religiach. Wielcy Nauczyciele ludzkości dawno zauważyli, że odpowiedzi na trudne pytania należy szukać w sobie, i że odpowiedź zawsze się znajdzie. Szukam widzenia boga (mała litera uzasadniona, to nie błąd), jego stosunku do człowieka i odwrotnie, wspólnych korzeni religii, doktryn, dogmatów, moralności... Bóg nie jest własnością jednej religii ani pojedyńczego człowieka. Przypominam opowieść o Krisznie, którą cytowałam w innym wątku (Martel Yann, "Zycie Pi"). Kriszna tańczył z dziewczętami, boską mocą sprawiając, iż tańczył z każdą oddzielnie i ze wszystkimi jednocześnie. Gdy dziewczyna stawała się zbyt zaborcza... bóg znikał, bo nie jest własnością jednego człowieka, należy do wszystkich... którzy go szukają i znajdują. Sądzę, że znajdują w odsłonach i postaciach różnych... JHWH, Trójca, Jezus, Allach, Quetzalcoatl, Kukulkan, Brahma, Wisznu, Sziwa, Świętowit, Wielki Architekt... A ci, którzy go nie znajdują mogą żyć równie porządnie jak wierzący. Wiara ma być dodatkową podporą do czynienia dobrze. Nawet nie system pośmiertnych nagród i kar. Sama wiara: wierzę, więc dla mojego boga chcę być lepszy... ateista robi to dla siebie, rodziny, ojczyzny, świata. Nie ma reguł, nie można stwierdzić i przyklepać: wierzący (czyt. katolicy) są lepsi, mądrzejsi, zdrowsi moralnie. Ocena człowieka poprzez wyznawaną przez niego religię jest wyłącznie śmieszna, nie ma uzasadnienia, prowadzi oceniającego donikąd, na manowce. Dalsza argumentacja jest zbędna, wystarczy się rozejrzeć, popatrzeć i posłuchać.

Zło i nieszczęścia zaczynają się wtedy, gdy człowiek usiłuje swoje widzenie boga, sposób modlitwy, obrzędy i religię, narzucić innym. I znów egzamin oblał człowiek. Wojny religijne nie kończą się nigdy... za to często bywały/bywają przykrywką prawdziwych przyczyn: walka o terytoria, bogactwa naturalne, podporządkowanie części świata. Jak w przypadku wypraw krzyżowych, których podłożem były przyczyny ekonomiczne.

Jak dotąd w wątku mało zajmuję się hinduizmem i buddyzmem. Przyczyny są różne. Rozwój wątku będzie zależał od poczytności i dyskusji.
Dodatkowo, hinduizm jest wspólną nazwą dla wielu religii, nie jest jednolitym zbiorem wierzeń, ani jedną doktryną; określenie stworzył Wielka Dusza Gandhi.
Buddyzm z kolei jest religią bez boga. Budda nie był bogiem i nim nie jest, podobnie jak Muhammad (założyciel islamu) czy Mojżesz.

Wandeczko, cieszę się, że mitraizmu na ten raz wystarczy. Lecimy dalej. Buddyzm jest religią. Żadna religia nie wyklucza filozofii i sposobu na życie, wręcz odwrotnie - daje mnóstwo rad, wskazówek i wymagań, ale każda powinna pomagać człowiekowi żyć. Podkreślam: pomagać, co znaczy, że człowiek ma wolną wolę, prawo decydowania i samooceny. Każda jest trudna i wymagająca. Nawet, a może właśnie dlatego, nieteistyczny buddyzm nie jest łatwy. Wszystko od człowieka zależy... od jego uczynków i chęci. Nie może liczyć na cud, dobroć czy wyrozumiałość swojego boga, bo tego nie ma. Prawo karmy nie jest nagrodą ani karą. Jest wyłącznie prawem, w dodatku skutek czynu nie jest z góry ustalony... człowieku, nie przerobiłeś lekcji... trudno, będziesz ja przerabiał do skutku, aż zrozumiesz... a może zrozumiałeś choć egzaminu nie zdałeś? może właśnie miałeś oblać?

PS - Wankaborko, a może tego dobra jest więcej niż widzimy czy chcemy zobaczyć?
__________________

Ostatnio edytowane przez ostatek : 07-08-2013 o 17:10. Powód: Jedno "nie" zmieniło sens zdania; negacja ma swoje granice, nie należy przesadzać...
Odpowiedź z Cytowaniem