To teraz zostawię na moment te krzaczory i zamki,
chociaż ten drugi jeszcze ładniejszy.
Pociągiem do Lizbony
a powrót "do domu" już nocą.
...................
Mieszkałam w centrum
ale to miasto (takie odniosłam wrażenie) zbyt bezpieczne nie jest.
Dużo różnokolorowych ludzi,
jacyś tacy inni niż ci do których zdążyłam przywyknąć.
Cały czas ktoś proponował mi haszysz
a przecież wiekowo na klientkę nie wyglądam.
Ale jest sklep z bronią, nawet wyprzedaż,
grzech nie skorzystać:
....................
Nocą wszystko ładniej wygląda,
nawet ten plac co to egzekucje...
.....................
........................................
W dzień tak sobie....
....................
...a nocą nawet pomnik zyskuje na urodzie:
...................................
To słynna winda widokowa,
byłam tam w dzień ale to innym razem:
....................................
....................................
Są sklepy dla koneserów win,
różne rodzaje, roczniki.
Ale sklep z sardynkami?
I też z różnych regionów i roczników...
......................
Wracając do domu przechodzę
obok spalonego budynku:
................. ...................
Przed południem byłam świadkiem gaszenia tu pożaru.
A do pożarów to oni mają szczególne "nastawienie",
bo w 1988 roku spłonęła tu cała dzielnica Chiado,
zabytkowa i piękna.
Tragiczne wydarzenie dla Lizbony,
wspominają to przy każdej okazji.
To jak w dzień przechodziłam:
..............................
Chciałam się nocą powłóczyć (mam broń przecież)
ale coraz to mniej zdjęć mogę zamieścić w jednym poście,
puchną czy co?