Dobre andruty ,
piszinger,
z prawdziwą czekoladą
i 2-4 łyżek mleka w proszku
/To masa na pięć okrągłych mniejszych wafli./
-10 dag cukru
/czekolada doda cukru /
wsypałam do rondelka, do niego
- ok.5,6 łyżek wody, zagotowałam.
Teraz stopniowo
dodawałam pokrojone
3/4 kostki masła, czekałam aż się rozpuści.
Następnie zdjęłam garnek z ognia i pojedynczo dodawałam
2 surowe żółtka, cały czas mieszając, najlepiej rózgą do ubijania białek.
Do jednolitej masy dodałam,zamiast kakao,
połamaną na kostki 3/4 ,a można i całą
tabliczkę czekolady /akurat miałam deserową z drobnymi orzechami,chociaż gorzka daje smak bardziej wyrazisty / i trochę
koniaku 3,4 łyżki.
/Nie żałowałam ,ale bez przesady,zależy jakich mam gości/
Czekolada rozpuściła się, ale masa była zbyt rzadka ,więc dodałam
2,3 pełne łyżki mleka w proszku. Wymieszałam rózgą ,a potem dużą łyżką drewnianą,
rozcierając mleko
i tyle roboty.
Andrut /strona z dużymi dołkami/ posmarowałam ciepłą masą ,kolejny andrut smaruję kwaśniejszym dżemem,a najlepiej śliwkowym,potem masa czekoladowa....aż do ostatniego.
Na wierzch tę daję masę i posypuję
płatkami migdałowymi.
Teraz do pojemnika zamykanego lub w alufolię i do lodówki na noc albo do chłodnego pomieszczenia.
Na dużą paczkę andrutów ilość składników podwójna.
Może już był tu ten przepis,ale nie zaszkodzi powtórzyć