Tak jak
Basia, jestem pewna, że nasze "pola" są inne od wszystkich innych
Mam poczucie więzi z moją "małą Ojczyzną" - moim miastem, dzielnicą;
ale mam też poczucie więzi z Ojczyzną.
Chyba to poczucie identyfikacji jest dla mnie najważniejsze.
Jestem stąd, zawsze tu byłam... bo tu byli moi przodkowie na wiele pokoleń wstecz, aż do jakiegoś Czecha, który kupił / dostał? mająteczek Kuźnica pod Wieluniem.
Kiedy w Zamku patrzę na salę tronową, albo rycerską, kiedy widzę te Orły Białe i Pogonie, wiem napewno, że to moja przeszłość, moja duma i żal...
... i kiedy biało-czerwona powiewa na wietrze, też czuję, że to moje.
To wcale nie jest "stałe wracanie do przeszłości", to zupełnie co innego.
Ja zwyczajnie wiem, gdzie są moje "korzenie" - to co było stworzyło mnie taką, jaką jestem, bo po drodze kształtowało moich praprapra.... dziadków, dziadków, rodziców...
Dziadek (po ojcu) stał przed plutonem egzekucyjnym Rosjan w 1920, przez całą noc - przez tę noc posiwiał. Dziadek (po mamie) stracił rodziców w epidemii cholery (tak, tak, w Warszawie!) przed I wojną, ojciec walczył w Powstaniu, dwa razy ranny, mamę wywieźli z Warszawy pod Kraków, w zatłoczonym wagonie towarowym drzwi złamały jej trzy palce, jechała z uwięzioną ręką kilka godzin... to miało wpływ na nich, czyli potem i na mnie.
A historie ich rodziców, ukształtowały ich...
Dla mnie historia to ciąg pokoleń, ciąg ludzkich losów splecionych z losem kraju.
Losy ludzi wpływają na los kraju - i odwrotnie... w tym sensie wracam do przeszłości, nie po "rozdrapywanie ran"
Mogłam wyjechać do USA w 1978 roku - ale wiedziałam, że uschłabym z tęsknoty, że to nie dla mnie.
Ale i z Tobą się zgadzam
Małgosiu w tym, że język jest elementem spajającym - i nie tylko, język oddaje "ducha narodu". Jest w nim w jakiś sposób zapisany narodowy charakter, obyczaj...
A Norwid był bardzo nieszczęśliwym człowiekiem - to jest w jego poezji.
Cieszę się, że wróciłaś