Sylwester, który uważam za najlepszy spędziłam z sąsiadami z mego bloku, w ktorym zyjemy jak jedna wielka rodzina tworząc z 8 pietrowego wieżowca - 8 piętrowy domek rodzinny. Gdy jest mi smutno czy źle moje sąsiadki zawsze w mig zjawiaja u mnie się. Wtedy to własnie (10 lat temu) miałam bardzo nieciekawy nastrój bo to był mój pierwszy sylwester bez męża.Chciałam wtedy zamknac się w czterech ścianach i przespac tę noc, jednak moje sąsiadki kochane nie pozwoliły mi na to pojawiajac się z połową bloku u mnie i przekonujac że powinnam do nich zejsc i się zapomniec o smutku. Z niechęcią ale dałam się namówić i dzięki temu mam z tamtej nocy wspomnienia do dzisiaj, bo kolezanki zorganizowały wróżkę, pokaz barmański wykonywany przez jednego z synów i wiele innych niesamowitych atrakcji. Zabawa była tak świetna, że nawet nie wiedziałam kiedy była 8 rano. Ach...takie sąsiadki to skarb i dziękuje opatrzności, że było mi dane zamieszkac w takim bloku