Ach, te sznurowadła
blaszkę nieba
barwię soczystą zielenią
chuchnę magicznie
ręce na oścież otworzą wiosnę
sypnie
włosy źdźbłami traw ubiorę
pobiegnę łąką
sznurowadła zakwitną stokrotkami
zaplatając wianki każdym krokiem
zapachnie
młodą miętą
fiołkowo zaszaleją skwery
przyprawią o zawrót głowy
utrudzonego kreta pod świeżą piramidą
ucichnie
a my porozmawiamy
spojrzeniami
|