reasumując..ja ni czego nie odrzucam...starałam się,staram i myślę,że gdzieś w głębi nadal będę się starać.mnie miłości,wybaczenia nauczyli obcy ludzie...próbowałam przesłać moim rodzicom choć część tego...ale Oni są oporni...To co Oni wyrządzili swoim dzieciom,żadna powtarzam żadna z tych osób,które się obecnie wypowiadają nie byłaby tak optymistycznie nastawiona...my uczyłyśmy się wybaczać..myślę że mi się udało,blizny są nie tylko w sercu,umyśle..są na całym ciele a te trudno wywabić...I gdzieś to Oni nas odrzucili,nie my ich...my starałyśmy się przetrwać i dożyć obecnych lat...cenę płacimy i będziemy płacić przez całe życie...Kwestia tylko spojrzenia na świat inną paletą kolorów...zacząć je rozróżniać..
Nie uwarzam,że nie ma rzeczy niemożliwych..myślę,że czasem jest cholernie trudno z tym żyć..