Na Gwiezdnych wojnach (tych pierwszych) wciskało mnie w fortel. Gwiezdna odyseja to tez było to. Oczywiście kochałam Winetou (jak wszyscy z podwórka zresztą). Czterej pancerni wraz z psem mieli też liczne grono fanów. Potem biegalismy na Love Strory, Narodziny gwiazdy, Gorączkę sobotniej nocy.... Ale Gwiezdnych wojen to chyba nic nie przebiło. Chyba, że muzyka z Misji.
|