Przekopałam się przez pierwszą część i okazuje się, że jestem autorką nazwy naszego spotkania. Pierwsza nazwałam go sabatem. Jak się człowiek nie upomni - to nie będzie miał
Przerażona odgłosami: ta wygładza zmarszczki, ta kupuje nową bluzkę, ta się farbuje, inna jeszcze robi jakieś cóś - postanowiłam kupić sobie maseczkę. Wenecką. Na gumce. I domino, w którym schowam sadło. A co?!
A może pelerynę Harry`ego Pottera? Dostanę na Allegro?