Mówicie o tańcach... Lubiłam i lubię, chociaż teraz mniej okazji. Nawet jak jest możliwość - nie ma z kim, bo panowie wolą przy stoliku rozprawiać o polityce.
Czy ktoś z Was zna wiejskie zabawy z lat 60.? W niedzielę późnym popołudniem ze wsi wyjeżdżała kawalkada motocykli, bo zabawy odbywały się w różnych wsiach. Wracaliśmy rano, kiedy gospodynie wynosiły już do drogi bańki z mlekiem dla wozaka. A sama zabawa - ech, szkoda gadać. Orkiestra - akordeon, perkusja, jakaś trąbka - grała modne wtedy przeboje znane z radia i płyt (pocztówkowych, z prywatnych wytwórni). I tańczyło się całą noc bez przysiądnięcia nawet na krótko, bo na ławkach pod ścianami siedziały matrony i miały za złe... Zdarzały się i bójki, ale nie groźne. Teraz nie ma żadnych potańcówek, świetlice w ruinie, a do molochów-dyskotek co przezorniejsze matki nie puszczają swoich córek.
__________________
W życiu bywają noce i bywają dnie powszednie, a czasami bywają też niedziele. (Maria Dąbrowska)
|