Zdzisiu rzecz w tym że i najmłodsza była tyranizowana, ojciec po rozwodzie się wyprowadził, i troche sie uspokoił, może znalazł kogoś innego '" do wyładowywania frustracji"...
młoda sie jeszcze uczy więc w tym wypadku pomagamy jej oboje....
widzisz to JA byłam wg niego całym tym złem.... skoro mnie juz nie ma to nie ma powodu ....
To nie jest takie proste..... jak myslisz, każdą decyzje trzeba przemysleć, wybierac mniejsze zło, ale kiedy nie da sie juz inaczej życ wtedy musi nastąpić ostateczne rozwiązanie problemu. Ja nigdy nie działałam pochopnie, wiele przemilczałam , wiele czasu poswięciłam na rozmowy, na wyjaśnienia, ale skoro stara sie tylko jedna strona - to niestety nic z tego nie wychodzi.
A starsze dzieci ? maja własne sprawy i nie wtrącały sie bo to by wymagało zajęcia konkretnego stanowiska. A tak .... nie ma problemu - jest spokój...