Mam wrażenie, że miłość- ta bezwarunkowa- "wyszła z mody".
Teraz modne jest być sobą, być za wszelką cenę szczęśliwym, nawet kosztem innych, sensem życia stało się zdobywanie, gromadzenie, bogacenie się pod każdym względem. Skromność, szczodrość, delikatność, zdewaluowały się całkowicie.
A sens życia, to po prostu rozmnożyć się, wychować potomstwo i odejść, robiąc miejsce następnym pokoleniom. Tylko, że teraz większość chce żyć wiecznie i nie widzi sensu posiadania dzieci. Natura jest nieodgadniona, a człowiek zamiast żyć z nią w zgodzie ciągle chce ją przerabiać, udoskonalać, a przecież wystarczy po prostu żyć. ( ale się wymądrzam- tak mnie jakoś naszło)