Opierając się na swoim doświadczeniu o którym wcześniej pisałem, to mogę powiedzieć tylko tyle i aż tyle...że trzeba mieć dużo szczęścia (na początku) żeby być w odpowiednim miejscu w odpowiedniej chwili i jeszcze na dodatek chcieć skorzystać z szansy nie picia...Ja mimo tego że już wiedziałem że mam problem z alkoholem, przez cztery lata sprawdzałem siebie czy dam sobie z tym radę sam. Miałem wszywki, obietnice, pobyty w szpitalu...ale zawsze choroba nie zabijała mnie do końca, jakby hodowała we mnie rasowego alkoholika. Szamotałem się jak w sieci do momentu kiedy nie poddałem się, nie uznałem swojej bezsilności. Kiedy rodzina (mimo wielkiego bólu) pozostawiła mnie samego sobie z problemem i postawiła mnie przed wyborem ostatecznym że muszę podjąć terapię właściwą (dwa miesiące odwyk w szpitalu i mityngi w AA) bez żadnej terapii ulgowej. I to było moim lekarstwem na życie w trzeźwości. Nie powiem że później było łatwo, cały czas mimo 13 lat nie picia, muszę być wyczulony na swoje zachowania, sam siebie kontrolować i co najważniejsze uczestniczyć w terapiach, mityngach AA. Dlatego mogę powiedzieć że ze mną to tak było, ale też mogę zaświadczyć że żyję z tą chorobą, nauczyłem się nawet wykorzystywać ją na swoje potrzeby zmiany stylu życia, zmianę wartości. I mimo wszystko mogę powiedzieć że czuję się szczęśliwy. Cieszę się inaczej i z czego innego, niż przed chorobą. Mam swoją "Desiderate - receptę na szczęśliwe życie" Dlatego wszystkim bez wyjątku (nawet swoim wrogom-jeżeli ich mam )życzę wszystkiego najlepszego. Słonecznie pozdrawiam H.T.
__________________
Słoneczne pozdrowienia z naturlandii H.T.
|