Nigdy nie byłam w sanatorium. Lekarz po raz któryś proponuje, abym się tam wybrała. Nie palę się. Najbardziej mi nie pasują kilkuosobowe pokoje i dzień pocięty na identyczne kawałki godzinami posiłków i medycznych zabiegów. Grozą napawa mnie konieczność udzielania się w sanatoryjnym życiu towarzyskim. Relaxuję się, kiedy jestem sama. Nie znoszę masaży, udziwnionych kąpieli, okładów, naświetlań, monotonnych fikań raz rączką, raz nóżką i czego tam jeszcze serwują. Jak to znieść? Piszcie, może się poważę i wytransportuję do wód.