Ta choroba spadła i na moja rodzinę nagle.
Dotknęła młodą osobę.Również wcześniej miałam dość wyidealizowany obraz tego świata-lekarzy i sióstr "z powołania".Zwłaszcza tych ,którzy jako specjalizacje wybrali np. onkologię (to przecież jakby MISJA )
Dziś wiem już o wiele więcej.Musiałam przewartościować całe to moje naiwne pojmowanie.
Zetknęlam sie z różnymi lekarzami. Najwspanialsi okazali się Ci z Onkologii Dziecięcej we Wrocławiu.
Rzeczowi,konkretni -ale i WSPÓŁODCZUWAJĄCY.
Siostry z tego szpitala -to anioły.
Zanim tam trafiłam z córką ,przeżyłyśmy horror.Po brutalnym wręcz przekazaniu informacji o chorobie córki (opisałam tę sytuację w swoim blogu) nie pokierowano nami w żaden sensowny sposób.To wtedy zalożylam wątek "Apel i prosba".
Miotalam się pomiędzy szpitalami ,walczyłam o skierowania na obrazowe badania.Najczęściej slyszaną formułką z ust panów lekarzy było :TO NIE ODE MNIE ZALEŻY...(!!!)
Konieczny wtedy rezonans załatwilam po rozpaczliwym telefonie do RZECZNIKA PRAW PACJENTA.
Te najgorsze doświadczenia miały miejsce w Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej we Wrocławiu.Mam nadzieję ,że nie ma więcej takich szpitali.
z ostatniej chwili...
Natalka zaraz wchodzi na badanie (właśnie dostałam smsa)
ale opis i tak będzie jutro....
|