Zielone oczy wiatru
A wszędzie
zielone morza
w lesie, na łąkach,
wśród zrudziałych pól.
Niewinny dotyk
parzył jak ogień
nerwowe dłonie.
Przedwieczorną falą
płynęły chwile,
w tańcu cisza z pustką.
Na wzgórzach,
w przekwitłych dmuchawcach
przybysz ze snu
czarował wiatr.
U schyłku lata
wypuszczał w niebo
zielone latawce
z liści
wymarzonego drzewa.
Oczy łączyły się
w magicznej smudze
za krótko...
|