Wyświetl Pojedyńczy Post
  #21  
Nieprzeczytane 06-01-2014, 21:52
dorotka_z_oz dorotka_z_oz jest offline
Początkujący
 
Zarejestrowany: Jan 2014
Posty: 1
Domyślnie Dawno, a jakby wczoraj.

Przeżyłam już 50 sylwestrowych nocy. 50 razy zastanawiałam się co na siebie włożyć, 50 razy odliczałam ostatnie sekundy do północy i witałam nowy rok. 50 spojrzeń w niebo mieniące się kolorami. 48 lampek szampana, bo 2 razy byłam w ciąży. Wszystkie sylwestrowe noce do siebie podobne, a jednak każda trochę inna. Jest jednak jedna, którą pamiętam szczególnie.

To było 28 lat temu. Byłam młodą dziewczyną, z kwiatem we włosach i bukietem marzeń - w głowie. Był to rok szczególny, bo trwała, jak się później okazało, miłość mojego życia. Umówiliśmy się na sylwestra ze znajomymi. Zwyczajna prywatka, jak to kiedyś bywało. Dobry sprzęt muzyczny zza zachodniej granicy, który przytargał nasz kolega Wojtek miał nam zapewnić dobrą zabawę. Razem jakieś 10 osób, nic szczególnego. Kiedy jechaliśmy na tą imprezę wydarzył się mały wypadek, coś się zepsuło w samochodzie, stanęliśmy w szczerym polu. Minęły prawie 2 godziny zanim mój partner to naprawił, a z 20.00 zrobiła się 22.00 No pięknie! - pomyślałam, znalazłam sobie taką ofermę... Zajechaliśmy na miejsce po 22, już od początku mi coś nie pasowało, było zdecydowanie za cicho. Weszliśmy do środka, przygaszone światła nagle się rozjaśniły. Zobaczyłam nie 10 osób, a ponad 30, wszystkich moich najlepszych znajomych, rodziców i nie wiedziałam co to wszystko ma znaczyc, a właściwie wiedziałam, ale tego się akurat nie spodziewałam. Zanim się otrząsnęłam on już klęczał obok - pomyślałam, Ty kretynie! Potem powiedział mi coś o miłości, a ja odpowiedziałam tak. To był najpiękniejszy sylwester w moim życiu i wiem, bo był wyjątkowy, jedyny i już nigdy się nie powtórzy...
Odpowiedź z Cytowaniem