Melduję, że u mnie po kilku dniach spadku formy - samopoczucie wraca do siebie. Może nie do końca, ale cudów przecież nikt nie wymaga, prawda?
Wczoraj zawędrowałam z Anką na rynek, zakupiłyśmy adidasy dla Berbecia i skarpetki dla mnie. Połaziłam sobie i dobrze mi było. I nie padłam nawet po powrocie do domu, a to znaczy, że nie jest źle. Mam nadzieję, że następne chemie też da się przeżyć...