Dzień dobry!
Ano tak. Odpoczywam sobie na naszym "ranczo"
.
Jak ja lubię z leżaka... patrzeć w górę na niebo.., obserwować jak sobie płyyyną po niebie obłoki...
Białe, mają różne kształty. Jak baranki, czy bałwanki....
A w górze, w koronie drzewa, nade mną śpiewa ptaszek, "rozmawiając" ze swoją partnerką...
.
We środę znów tam pojedziemy. Ciepła pogoda ma wrócić. A tu, do domu, musimy wracać na parę dni.
Ze względu na wizyty u lekarzy. Leki.., in. sprawy..
Wczoraj miałem test wysiłkowy, zlecony przez kardiologa. Wynik testu - właściwie nie zdałem go. Przerwany z powodu zmęczenia pacjenta
. W ogóle to nogi ostatnio nie chcą mnie nosić. A taki byłem kozak kiedyś
... Lecz wtedy miałem 70. Teraz, po dwunastu latach skończyły się żarty. A "zaczęły się schody"
. Dokładnie dziesięć lat temu zaliczyłem po raz pierwszy szpital. Podobno "mamy zdrowe geny" - mawiała moja siostra.
We wtorek mam kolejną wizytę, u mojego urologa. Tego, który mnie w 2015 operował. I jeszcze później dwukrotnie poprawiał. 2.VII mam Holter, (to taki "licznik energii" mojego serca, do klatki przypięty, nie nie żaden rozrusznik
). 25.IX mam Echo serca.
I z wynikami iść do mojej pani kardiolog.
A tu Wam pokazuję widok z mojego balkonu, wschód słońca.
W głębi Orunia Górna, gdzie mieszka Annamaria.
Pozdrawiam wszystkich.
S.